tag:blogger.com,1999:blog-62736193558630605772024-02-19T07:55:27.197+01:00„I look inside myself and see my heart is black” ~CiaraNessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.comBlogger120125tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-17656240781644789012022-09-06T21:46:00.000+02:002022-09-06T21:46:13.535+02:00☾ Rozdział XXX<p style="text-align: center;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3uUj4nITrUdt_5-9p6uOe522xGNlMuN7YONUgofWEPWgI5TLMcCSJQOb_XCQf7L_bxFRdUpi7pBc1OuYTZGBYPhWrY5xPJ6Nf3_FH2CACuJr2smofjBlK6U3c52GnH71gRDW1EfhIih3De8ZpvOVPutzSAyApZNhL_WPnwGPNyckRMrgd5naQP4EDOQ/s500/tumblr_3480602863df5dc4bbc8c8f67e0afb99_da63209e_500.webp" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="250" data-original-width="500" height="160" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3uUj4nITrUdt_5-9p6uOe522xGNlMuN7YONUgofWEPWgI5TLMcCSJQOb_XCQf7L_bxFRdUpi7pBc1OuYTZGBYPhWrY5xPJ6Nf3_FH2CACuJr2smofjBlK6U3c52GnH71gRDW1EfhIih3De8ZpvOVPutzSAyApZNhL_WPnwGPNyckRMrgd5naQP4EDOQ/s320/tumblr_3480602863df5dc4bbc8c8f67e0afb99_da63209e_500.webp" width="320" /></a></div><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Eveline</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">– Dobra… Właściwie jaki mamy
plan?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Lana
skrzyżowała ramiona na piersi. Wymownie zerknęła na górującą nad okolicą
rezydencję Nightów, po czym na powrót przeniosła wzrok na swoich
towarzyszy. Choć na pierwszy rzut oka wydawała się spokojna, Eveline
bez trudu zorientowała się, że to wyłącznie pozory. Napięte mieście i to,
jak raz po raz rozglądała się na boki, mówiły same za siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zawahała
się. Zmierzyła wzrokiem fasadę domu, mając wrażenie, że minęły całe wieki,
odkąd ostatni raz przekroczyła jego próg. Warunki, w jakich trafiła
tu zaraz po przemianie, nie miały znaczenia, ten moment
zresztą wydawał się tak bardzo odległy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eve? –
zmartwił się Marco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wejdźmy
do środka – rzuciła w zamian, wymijając go. – Tak, to zaproszenie.
Możesz wejść, Lano.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nawet
teraz nie powinnaś rzucać takimi deklaracjami na prawo i lewo –
mruknęła wampirzyca, raptownie poważniejąc. – Swoją drogą, zaproszenie już nie jest
mi potrzebne. Dopiero co bawiłam się na twoim pogrzebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline
wzdrygnęła się na te słowa. <i>No, tak…</i>, westchnęła w myślach.
Jakby nie patrzeć, była martwa. Dom nie należał już do człowieka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż o tym
myślała, wślizgując się do środka. Drzwi nie były zamknięte, ale
to nie wydało jej się dziwne. W porównaniu do tego, czego
doświadczyła w ostatnim czasie, mało co tak brzmiało. Tak przynajmniej
sądziła do momentu, w którym poczuła rozchodzące się po ciele
ciepło, zupełnie jakby budynek chciał jej w ten sposób zakomunikować,
że wciąż była tu mile widziana. Przez chwilę czuła wyłącznie nieopisaną
ulgę, choć i ta wydawała się nienaturalna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kątem oka
zerknęła na Lanę i Marco. Choć wyglądali na spokojnych, Eve
zauważyła grymas, który przemknął przez twarz kobiety.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Coś nie tak?
– zapytała, nie mogąc się powstrzymać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Lana
potrząsnęła głową. Ruszyła w głąb pogrążonego w mroku korytarza,
czujnie rozglądając się dookoła. Wyraźnie spięła się jeszcze
bardziej, zupełnie jakby sądziła, że Drake albo Aurora za moment
wyskoczą z cienia i urządzą rzeź.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czujecie
to, co ja? – Lana obejrzała się przez ramię. Błękitne oczy wydawały się
lśnić w mroku. – Coś jak… chłód.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Obecność
– sprostował w tym samym momencie Marco. Eveline spojrzała na niego
zaskoczona. – Tak jest odkąd przyszedłem tutaj po raz pierwszy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chyba nie rozumiem
– przyznała, choć to nie do końca było tak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zwłaszcza
teraz rozumiała, co miał na myśli. Możliwe, że czuła to od samego
początku, odkąd pierwszy raz przekroczyła próg rezydencji. Za każdym razem
czuła przede wszystkim ulgę, zupełnie jakby dom cieszył się z jej obecności.
Choć pozornie pusty i zimny, Eveline przynosił przede wszystkim ulgę. Nie miało
znaczenia nawet to, że skrywał w sobie zdecydowanie zbyt wiele cieni
przeszłości, o której lepiej było nie pamiętać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Ale
właśnie po to tutaj jestem, prawda?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zawahała
się. W gruncie rzeczy wciąż nie miała pewności.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To głupie,
ale kiedy pierwszy raz tutaj wszedłem, miałem wrażenie, że ktoś mnie
prowadzi. Zupełnie jakby dom tolerował moją obecność tylko dlatego, że
miałem względem ciebie dobre intencje – przyznał po chwili namysłu Marco.
– Wtedy, gdy zostawiłem cię w twojej sypialni.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W mojej…
– zaczęła i zaraz urwała, nagle coś sobie uświadamiając. – Mój stary
pokój. Nie masz pojęcia, jak bardzo się przeraziłam, kiedy się
tam obudziłam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Skąd
mogłem wiedzieć?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Puściła te
słowa mimo uszu. Myślami uciekła do pokrywających ścianę rysunków w kształcie
półksiężyca. Machinalnie sięgnęła do szyi, nie pierwszy raz
przesuwając palcami po gładkiej skórze. Coś ścisnęło ją w gardle.
Sądziła, że pogodziła się z myślą o zgubionym łańcuszku, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Huk wyrwał
ją z zamyślenia. Aż podskoczyła, rozszerzonymi oczyma spoglądając w stronę
schodów. Zaraz po tym omal nie wyszła z siebie, kiedy Marco
przesunął się bliżej, bez ostrzeżenia chwytając ją za ramię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Na górze
– szepnęła Lana.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Żadne z nich
nie ruszyło się z miejsca. Nasłuchiwali w napięciu,
bezskutecznie próbując wychwycić czyjąkolwiek obecność. Eveline niemal
spodziewała się usłyszeć kroki albo cokolwiek, co świadczyłoby, że na piętrze
zaszyła się inna osoba. Odkąd zaprosiła do domu Aurorę, mogła spodziewać się
wszystkiego – w tym również tego, że ta udzieliła pozwolenia
Drake’owi albo… komukolwiek innemu. Dom nie był już bezpieczny i doskonale
zdawała sobie z tego sprawę. Wpijające się w ramię palce Marco
jedynie utwierdziły ją w przekonaniu, że gdyby zaszła taka potrzeba,
natychmiast by się dematerializowali.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że
kolejne sekundy mijały, poza napięciem nie niosąc ze sobą niczego więcej.
Dookoła królowała wyłącznie przenikliwa, głucha cisza. W powietrzu Eveline
wyczuła wyłącznie resztki własnego zapachu – odległe i obce, jakby z innego
życia. Tak zresztą przecież było.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnęła.
Poruszyła się, szarpnięciem przymuszając Marco do poluzowania uścisku. Zabrał
rękę, ale wciąż trzymał się blisko, wyraźnie zaniepokojony.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Właśnie
dlatego chciałam tutaj przyjść. Jest w tym domu coś takiego… – przyznała,
jako pierwsza decydując się przerwać ciszę. Własny głos wydał jej się
nienaturalnie wręcz głośny, mimo że usiłowała zniżyć go do szeptu. –
Potrzebuję odpowiedzi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie była
pewna, do kogo skierowała ostatnie słowa. Do domu? Taka myśl wydawała się
irracjonalna, a jednak najbardziej właściwa. Eve przestąpiła naprzód,
ruszając ku schodom i starając się nie myśleć o cienistych
zjawach, które dostrzegła w tym miejscu ostatnim razem. Przez moment mogła
wręcz przysiąc, że znów usłyszała dziecięcy śmiech, ale nic nie wskazywało
na to, że Marco i Lana doświadczyli podobnego wrażenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niewiele
myśląc, popędziła na górę. Ruszyła w głąb korytarza, nasłuchując
jakichkolwiek oznak czyjejś bytności. Słyszała przecież, że coś się wywróciło,
ale nie miała pewności, w którym miejscu. Jeśli jednak ten dźwięk
nie świadczył o obecności intruza…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Drzwi do sypialni
rodziców były otwarte. Dostrzegła to już z daleka i zawahała
się, czując przenikający ciało chłód. Nie chciała tam wchodzić. Nic nie zmieniło się
od czasu, gdy przekroczyła próg pokoju po raz ostatni, nawet jeśli od rozmowy
z Bellą przebywanie w tym miejscu przychodziło jej prościej. Z drugiej
strony, to właśnie tam znalazła pamiętnik matki i choć nie miała
pewności, co to tak naprawdę zmieniło, właśnie ta myśl ostatecznie
przekonała Eveline do podjęcia decyzji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nic nie zmieniło się
od jej ostatniej wizyty. Drzwi szafy wciąż pozostawały uchylone, ale to
nie wydało się Eve niczym dziwnym. Nie <i>zamykałam ich… Chyba.</i>
Aż za dobrze pamiętała przybycie Michaela i zamieszanie, którego
narobił, zaniepokojony stanem Belli. Opuściła wtedy dom w takim pośpiechu,
że nawet gdyby chciała, nie zdołałaby przypomnieć sobie szczegółów.
Pamiętała jedynie, że w porę zabrała pamiętnik i wyszła, nie mając
szansy rozejrzeć się nawet w połowie tak dokładnie, jak mogłaby
sobie życzyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
nie było nikogo, kto zdołałby ją powstrzymać. Wyczuła, że Marco i Lana
zostali na dole. Rozmawiali o czymś cicho i choć przy odrobinie
skupienia mogłaby wychwycić sens poszczególnych słów, nie próbowała tego
robić. Tak naprawdę nie miały znaczenia. Ich obecność okazała się
wystarczająco kojąca, nawet jeśli ta dwójka nie znajdowała się tuż
obok. Jak długo byli wystarczająco blisko, by zdołała się do nich
zwrócić w razie potrzeby, Eve mogła przynajmniej udawać, że wszystko w porządku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ludzkim
krokiem przeszła przez sypialnię. Zamknęła szafę, tym razem nie mając
wątpliwości, że w jej wnętrzu nie kryło się już nic, co mogłaby
uznać za przydatne. Przesunęła dłonią po wgłębieniach na drzwiczkach,
jakby od niechcenia strzepując resztki kurzu. Dywan tłumił jej kroki,
więc nawet nie próbowała ostrożnie ich stawiać. Chciała wierzyć,
że w rezydencji nie było nikogo, kogo obecności powinna się obawiać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mamo?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bardziej
poruszyła ustami, niż faktycznie wypowiedziała to słowo na głos.
Zamarła w oczekiwaniu, przez chwilę świadoma wyłącznie panującej dookoła
przenikliwej ciszy. Nawet głosy na dole jakby ucichły, choć to równie
dobrze mogło okazać się wyłącznie wrażeniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline zawahała
się. To nie tak, że spodziewała się odpowiedzi. Nie miała nawet
pewności, chciała osiągnąć, ale z drugiej strony…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, kogo
właściwie próbowała oszukać? Prawda była taka, że dobrze wiedziała, kto czuwał
nad nią od chwili powrotu do Haven. Nie chciała przyjąć
tego do świadomości, tak jak i wzbraniała się przed prawdą
o istotach mroku, ale teraz ucieczka nie miała żadnego sensu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przemknęła
przez pokój, po czym z lekkością opadła na łóżko. Zacisnęła
palce na pościeli, mimowolnie zastanawiając się, czy była tą samą, w której
tamtego dnia leżeli jej rodziców. Zaraz zapragnęła się roześmiać,
orientując się, że to mało prawdopodobne – mogła się założyć, że
policja zabezpieczyła każdy, nawet najdrobniejszy szczegół – ale mimo
wszystko… Och, w całym tym szaleństwie taka możliwość wydawała się najmniej
niepokojąca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">„Wybranka
śmierci nie powinna bać się jej przymiotów” – przypomniała sobie
słowa Leliela. Zesztywniała, niemalże spodziewając się znów usłyszeć jego mentalny
głos, jednak nic podobnego nie miało miejsca. Ta myśl należała do niej,
w pełni naturalna i niemożliwa do wyrzucenia z głowy.
Czegokolwiek nie zarzuciłaby tej istocie, pod tym jednym względem
miał rację.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poruszając się
trochę jak w transie, Eveline opadła na materac. Palce mocniej
zacisnęła na pościeli, co najmniej zaniepokojona perspektywą leżenia
akurat na tym łóżku. Próbując zapanować nad coraz bardziej urywanym
oddechem, wbiła wzrok w suficie. Oddychała szybko i płytko, przez
chwilę czując się tak, jakby się topiła – albo spadała, choć
wcale nie była pewna, czy to lepsza alternatywa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Tu ich znalazłam…</i>,
pomyślała i tyle wystarczyło, żeby jej ciałem wstrząsnął kolejny
dreszcz. Mimo wszystko nie ruszyła się z miejsca, z uporem
ignorując pragnienie, by poderwać się na równe nogi i uciec.
Na moment zatęskniła za otępieniem, w którym trwała, zdolna
zabijać bez cienia strachu i wyrzutów sumienia. Może gdyby poddała się
tym dziwnym pragnieniom przed odzyskaniem wspomnień, wszystko byłoby
łatwiejsze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wbiła wzrok
w sufit, usiłując znaleźć coś, czym mogłaby rozproszyć uwagę. Obraz na moment
zamazał się przed oczami, jednak prawie natychmiast odzyskał ostrość.
Eveline odetchnęła, częściowo uspokojona. Panika ustąpiła i choć
dziewczyna miała poczucie, że to kruchy spokój, przyjęła go z wdzięcznością.
Balansowała na krawędzi, ale wciąż utrzymywała równowagę. Na dobry
początek musiało jej to wystarczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyciągnęła
przed siebie dłoń, bezradnie sięgając w pustkę. Wpatrywała się we
własne rozstawione palce, czując… tylko i wyłącznie rozczarowanie.
Nie tego się spodziewała. Nie miała planu, oczywiście, a jednak
przychodząc tutaj liczyła, że…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Eve…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zesztywniała.
Obróciła głowę, gotowa przysiąc, że ktoś szeptał jej wprost do ucha,
jednak miejsce obok niej okazało się puste. Leżała na łóżku sama,
pogrążona we własnych myślach i wspomnieniach, od których przez tyle
czasu próbowała uciec. Moment, w którym znalazła rodziców w tym
pokoju, nieruchomych i zimnych, zdecydowanie był czymś, co przez całe lata
pragnęła wyrzucić z pamięci. Jak w ogóle doszło do tego, że po takim
czasie sama leżała w tym łóżku, licząc na odpowiedzi?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Instynktownie
spróbowała się podnieść, jednak ciało odmówiło jej posłuszeństwa. W chwili,
w której to sobie uświadomiła, spanikowała. Napięła mięśnie, gotowa
zacząć się szarpać, ale nie była w stanie. Dotychczas uniesiona
ręka ciężko opadła na materac, nagle wydając się ważyć tonę. Eveline
miała wrażenie, że napiera na nią jakiś olbrzymi ciężar, kumulując się
na piersi i uniemożliwiając zaczerpnięcie tchu. Niemal czuła się
tak, jakby jednak miała zacząć spadać, ale nie było żadnej pustki, która
mogłaby ją pochwycić. Stała się więźniem własnego ciała, przygwożdżona do materaca
łóżka, które już raz stało się cudzym grobem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Tak
zginęli? Czy ja…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
potrafiła dokończyć. Chciała krzyknąć, ale nie zdołała wydobyć z siebie
choćby najcichszego westchnienia. Mogła mieć nadzieję, że Marco albo Lana
wychwycą panikę bijącą od jej myśli, ale z jakiegoś powodu
czuła, że to się nie stanie. Czegokolwiek właśnie doświadczała, było
przeznaczone wyłącznie dla niej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Paraliż
senny</i>, upomniała się w duchu. Tak <i>to się nazywało…
Prawda?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciała w
to wierzyć. Pragnęła znaleźć jakieś logiczne wyjaśnienie, choć zarazem
samo myślenie o prostej odpowiedzi wydawało się naiwne. Zwłaszcza w tej
sytuacji taka możliwość brzmiała co najmniej żałośnie, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eveline –
usłyszała tuż przy uchu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
głos zabrzmiał zbyt prawdziwie, by mogła uznać go za zbłąkaną myśl.
Co więcej, okazał się znajomy. Przynosił ulgę, której potrzebowała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnęła.
Przestała walczyć, w końcu zdobywając się na rozluźnienie
mięśni. Mimo obaw, zacisnęła powieki, pozwalając, by otoczyła ją ciemność.
Choć wyraźnie czuła cudzą obecność – dotyk na twarzy, ciepło muskającego
policzek oddechu… – te nie wywołały w niej niepokoju. Zdawały się
właściwe, tak jak w dzieciństwie, kiedy zasypiała we własnym łóżku z poczuciem,
że nie ma powodu do obaw. Wtedy, gdy jeszcze pielęgnowała w sobie
dziecięcą wiarę w to, że matczyna bliskość w zupełności wystarczy,
żeby odpędzić koszmary.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I
wystarczyła. Wtedy na pewno…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Teraz
też.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez
chwilę trwała w pustce, próbując jakkolwiek się uspokoić. Panika z wolna
ustąpiła i choć ciało wciąż odmawiało Eveline posłuszeństwa, taki stan
wydał jej się mniej niepokojący. Zapragnęła zapaść się w pustkę
w nadziei, że kiedy odzyska świadomość, dziwne wrażenie ustąpi, jednak
wciąż pozostawała nieznośnie przytomna. Na tyle, by wyraźnie wyczuć,
jak coś porusza się gdzieś na granicy jej świadomości, jakby
miotając na prawo i lewo. Oczami wyobraźni niemal widziała przemykającą
przez pokój postać, na dodatek bez wątpienia zdenerwowaną. Spróbowała
otworzyć oczy, choć przecież wiedziała, że to strata czas i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
gwałtownie usiadła na łóżku, nagle odzyskując zdolność do ruchu.
Błyskawicznie zerwała się na równe nogi, zbyt zaskoczona, by zdobyć się
na jakąkolwiek sensowną reakcję. Z trudem łapią oddech, zatoczyła się;
chwyciła się za serce, przez chwilę mając wrażenie, że niewiele
brakuje, by to wyrwało jej się z piersi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Co się…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Z wolna wyprostowała się, wciąż zdezorientowana. Z obawą
spojrzała na łóżko, dla pewności odsuwając się o kilka kroków,
by nie ryzykować… czegokolwiek. Nie miała nawet pewności, jak
opisać to, czego doświadczyła zaledwie chwilę wcześniej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Musiała
stąd wyjść – teraz, zaraz. Nie była dumna z tej myśli i nie wątpiła,
że za godzinę czy dwie zacznie żałować pochopnej decyzji, ale nie dbała
o to. Nie miało znaczenia, że tak naprawdę nie dostała
żadnej zadowalającej odpowiedzi. Przez chwilę liczyło się wyłącznie to,
żeby jak najszybciej opuścić dom.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W takim
przekonaniu trwała do chwili, w której spróbowała się poruszyć.
Nie od razu pojęła, skąd brało się dziwne wrażenie, że coś się
zmieniło – i to nawet mimo tego, że wciąż wpatrywała się w łóżko.
Mimo wyostrzonych zmysłów, potrzebowała kilku kolejnych sekund, żeby pojąć, co
tak naprawdę ją zaniepokoiło. Mimo wszystko… Czy pościel od samego
początku miała taki kolor? I czy wyglądała na tak porządnie
zaścieloną, kiedy Eveline się na nią kładła? Nawet jeśli, nie powinna
rozrzucić jej na wszystkie strony, gdy w takim popłochu
poderwała się na równe nogi?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>O nie,
nie, nie…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyprostowała się
niczym struna, coraz bardziej zaniepokojona. Wtedy dostrzegła kolejną zmianę,
nagle pojmując, że już nie czuje w powietrzu gryzącego kurzu. Co
więcej, z zewnątrz prawie na pewno słyszała padający deszcz, choć
pogoda była względnie znośna, kiedy wychodzili z rezydencji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A jakby tego
było mało, w sypialni znajdował się ktoś jeszcze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Musiała
przycisnąć dłoń do ust, by stłumić okrzyk. Poruszyła się niespokojnie,
rozdarta między pragnieniem ucieczki a tym, żeby jednak zostać. Nie <i>widzi
mnie…</i>, uświadomiła sobie, ale i tak nie odważyła się na jakikolwiek
gwałtowniejszy ruch. Nie miało znaczenia, że gdyby sprawy miały się inaczej,
kobieta przy oknie jak nic zwróciłaby uwagę na panikującą dziewczynę,
zrywającą się z łóżka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline
mimowolnie pomyślała o nerwowych krokach, które słyszała chwilę wcześniej.
Teraz nikt już nie krążył. Znajoma postać stała przy oknie, zwrócona do niej
plecami i skupiona na szarudze za oknem. W milczeniu
śledziła wzrokiem spływające po szybie strugi deszczu, raz po raz
przesuwając dłonią po zaokrąglonym brzuchu. Eve aż za dobrze
pamiętała ten gest ze zdjęcia, które widziała w mieszkaniu Danielle,
zresztą nie musiała długo myśleć, żeby rozpoznać samą matkę. Tak naprawdę
od samego początku liczyła na to, że ją zobaczy, choć spodziewała się
co najwyżej błąkającego się po pokojach cienia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>To nie jest
wspomnienie… Nie moje.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś
ścisnęło ją w gardle na samą myśl. Z wahaniem zrobiła krok
naprzód, nie odrywając wzroku od pleców Beatrice Night. Ciemne,
zmierzwione włosy spływały aż do pasa, tak poplątane, jakby nikt nie rozczesywał
ich od kilku dni. Sama Beatrice wyglądała jak duch, na sobie
mając tylko prostą białą koszulę nocną. Kiedy Eveline podeszła na tyle
blisko, żeby dostrzec jej twarz, przekonała się, że matka wyglądała marnie
– blada i z cieniami pod oczami. Jedynie w sposobie, w jaki
dotykała brzucha, dało się doszukać jakichkolwiek oznak życia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline
zawahała się. Kiedy to było? Przed czy po tym, jak omal nie straciła
dziecka? Jakkolwiek prezentowała się prawda, skoro…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Aż
wzdrygnęła się, słysząc ciche westchnienie. Beatrice nagle wyprostowała się,
wciąż wpatrzona w coś, co znajdowało się za oknem. Na jej bladej
twarzy po raz pierwszy pojawiło się podekscytowanie. Chłód i krople
deszczu wdarły się do sypialni, kiedy szarpnięciem otworzyła okno, by móc
wychwycić się na zewnątrz. Eveline zareagowała instynktownie, pragnąc
pochwycić ją za ramię, w obawie przed tym, że matka straci równowagę
i jakimś cudem wypadnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nic
podobnego nie miało miejsca. Eve wzdrygnęła się, widząc jak jej palce
przenikają przez ramię Beatrice, nie napotkawszy żadnego oporu. Wycofała
się, z niedowierzaniem potrząsając głową. W tamtej chwili nie potrafiła
nawet stwierdzić, którą z nich powinna określić mianem zjawy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miała czasu się
nad tym zastanowić. Odskoczyła, kiedy kobieta w pośpiechu odsunęła się
od okna, nie dbając nawet o to, żeby je zamknąć. Niemal biegiem
popędziła ku wyjściu, poruszając się zaskakująco żwawo jak na kogoś,
kogo ograniczał ciążowy brzuch. Zanim Eveline zdążyła się zastanowić,
odziana na biało postać zniknęła na korytarzu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Niech to szlag.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Popędziła
za nią. Śniła czy też nie, przynajmniej wciąż była w stanie
poruszać się z prędkością właściwą wampirowi. Odetchnęła, kiedy
okazało się, że nie tylko jest w stanie opuścić sypialnie, ale na dodatek
Beatrice wciąż znajdowała się w jej zasięgu. Zrównała się z nią
na schodach, z obawą spoglądając, jak kobieta zbiega z drewnianych
stopni niemal na złamanie karku. Wtedy też zauważyła, że ta była
bosa, co jednak nie powstrzymało jej przed ruszeniem prosto do drzwi
wejściowych. Jak stała, tak wypadła wprost na deszcz, obojętna na chłód
i lodowate strugi, które w kilka zaledwie sekund przemoczyły cienki
materiał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline nie poczuła
niczego – ani wilgoci, ani chłodu. Na krótką chwilę wzniosła
twarz ku zachmurzonemu niebu, jednak prawie natychmiast skupiła się na powrót
na Beatrice. Ogarnęła ją niemoc, kiedy uświadomiła sobie, że nie była
w sanie niczego zrobić. Mogła co najwyżej podążać za matką w ulewę
i zobaczyć, dokąd to miało ją zaprowadzić, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cholera,
czy nie było nikogo, kto miałby na nią oko? Gdzie podziewali się
ojciec, Danielle czy nawet Liam?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
usta. Jeśli opór odziedziczyła po matce, mogła zrozumieć, dlaczego nikogo
tutaj nie było.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Popędziła
przed siebie, nie chcąc ryzykować, że Beatrice akurat teraz zniknie jej z oczu.
I bez oglądania się pojęła, że właśnie zmierzały w stronę
pola lawendy. Mimochodem zauważyła, że właśnie tam wychodziły okna
sypialni rodziców. Cokolwiek przykuło uwagę kobiety, znajdowało się właśnie
tam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cokolwiek.
Albo <i>ktokolwiek</i>.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W chwili, w której
dostrzegła spokojnie stojącą pośród krzewów postać, zrozumiała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 0pt;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">No i jest!
Nie wiem jak wy, ale naprawdę uwielbiam taki klimat. Co prawda
właśnie znów improwizuję, bo do samego końca nie byłam pewna jak
podejść do tematu, ale… jestem zadowolona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">No nic… Jak
tam trzymacie się po powrocie do szkoły? Chyba że jest ktoś
w podobnej sytuacji do mnie, czyli po prostu pracuje. ;P</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-74376376483875942692022-08-11T00:03:00.002+02:002022-08-11T00:03:25.506+02:00☾ Rozdział XXIX<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjE0R3LuWGzorkeLlGJMAZetghU4JQS4R0cJbQs2QsAzKwoLDbshahcAkeuNPYAPLF9sF6-qaPO-gEYa50IlRkPmwcP6oIrC0x3LpVTemzAMPpjMRilbqdB6z8AW-uEriRNKudEp1aRUrphNArXjwKqKDhcxszssiNuFdeaKK6N_h0YXUpTUNjbYQzh_w/s474/OZbakWQ.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="200" data-original-width="474" height="135" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjE0R3LuWGzorkeLlGJMAZetghU4JQS4R0cJbQs2QsAzKwoLDbshahcAkeuNPYAPLF9sF6-qaPO-gEYa50IlRkPmwcP6oIrC0x3LpVTemzAMPpjMRilbqdB6z8AW-uEriRNKudEp1aRUrphNArXjwKqKDhcxszssiNuFdeaKK6N_h0YXUpTUNjbYQzh_w/w320-h135/OZbakWQ.gif" width="320" /></a></div><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Eveline</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Spodziewała się wielu
rzeczy, ale nie tego, że Marco zaprowadzi ją prosto do sypialni. Już
nie próbowała pytać, po prostu pozwalając mu działać. Wydawał się
zbyt podekscytowany i ożywiony, co samo w sobie wystarczyło, by zaintrygować
Eve. To, że wciąż nie potrafiła wyznaczyć granicy między własnymi emocjami
a tym, co pochodziło bezpośrednio od Marco, jedynie wszystko
komplikował.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z drugiej
strony, wolała widzieć go takim. W pamięci wciąż miała wyraz jego twarzy,
kiedy zauważył ją w tamtym grobowcu. Dostrzegła wtedy coś, czego nie potrafiła
opisać, mimo że uderzyło w nią z całą mocą – wystarczająco, by poczuła
to nawet mimo problemu z dotarciem do odpowiednich wspomnień.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– No,
dobra. Co właściwie…? – zaczęła, kiedy Marco tak po prostu posadził
ją na łóżku, kucając naprzeciwko. Wymownie zerknęła na ich splecione
dłonie, zanim zdecydowała się przenieść wzrok na twarz mężczyzny. –
Tak też nie powstrzymasz mnie przed wizytą w domu –
zapowiedziała, siląc się na blady uśmiech.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mówiłem
już, że nie zamierzam. A teraz zamknij oczy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jeśli do tej
pory była zdezorientowana, jego słowa jedynie spotęgowały to uczucie.
W pierwszym odruchu zapragnęła o coś zapytać, ale zrezygnowała,
gdy w błękitnych oczach Marco doszukała się zniecierpliwienia. W porządku,
to też było nowe, przynajmniej do pewnego stopnia. Nie w ten sposób
rozmawiali do tej pory, zwłaszcza gdy w grę wchodziły jakiekolwiek
wyjaśnienia. Prędzej spodziewałaby się herbaty w kolorowej porcelanie
i absolutnego spokoju.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chcąc nie chcąc
spełniła polecenie. Zacisnęła powieki, przez chwilę walcząc z pragnieniem
ponownego otwarcia oczu. „Niebezpieczeństwo!” – zakomunikował w pierwszym
odruchu instynkt, jednak Eveline stanowczo kazała mu się zamknąć. Dotyk
dłoni, które nagle poczuła na policzkach, w niczym nie kojarzył
jej się z zagrożeniem. Wiedziała o tym doskonale, a kiedy
do tego wszystkiego na powrót skupiła się na niejasnej
mieszance emocji, pierwotny niepokój ustąpił miejsca rozluźnieniu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czuła go.
Nie potrafiła jednoznacznie opisać, co tak naprawdę przyciągało ją do tego
mężczyzny – tej dziwnej więzi, która zdawała się istnieć między nimi nawet
wtedy, gdy błądziła w ciemności. „Ale teraz jestem pewna, że cały czas
szukałam ciebie” – przypomniała sobie własne słowa i to wystarczyło, by po całym
jej ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Co więcej, była gotowa
przysiąc, że Marco doskonale zdawał sobie sprawę z tego, o czym
myślała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Myślę za głośno?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Tylko
trochę</i>, odparł, najwyraźniej nie mogąc się powstrzymać. Z <i>tym
też ci pomogę. Ale po kolei…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zadrżała,
aż nazbyt świadoma jego mentalnej obecności. Dopuszczenie go do siebie
tym razem przyszło jej w pełni naturalnie. Zdołała się rozluźnić,
choć jakaś jej cząstka upierała się, że nie powinna tego robić. Nie,
skoro nie znała jego intencji, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Po prostu
mi zaufaj.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie skomentowała
tego nawet słowem. Kiedy poczuła nacisk na ramionach, opadła na łóżko,
wciąż aż nazbyt świadoma bliskości Marco – również tej fizycznej. Czuła
bijącego od jego ciała ciepło, ale to wydawało się właściwe.
Wzajemna bliskość taka była.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Właśnie
wtedy zakręciło jej się w głowie. Uświadomiła sobie, że balansuje
gdzieś na krawędzi, zupełnie jakby stąpała po czymś kruchym i cienkim.
Jeden nieostrożny krok wystarczyłby, żeby zapadła się w pustkę, ale choć
w pierwszym momencie taka możliwość wydała się Eveline przerażająca,
prawie natychmiast zdołała odsunąć od siebie niepokój. Marco by jej
nie skrzywdził. Nie w sposób, którego doświadczyła, kiedy
towarzyszyła Lelielowi, słuchając głosów upadłych i stojąc na granicy
przeszywającego Haven pęknięcia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet jeśli
wychwycił to w jej umyśle, nie dał niczego po sobie poznać.
Eveline czuła wyłącznie spokój – to i kojące ciepło, którym
zapragnęła się napawać. Oddychając spokojnie i miarowo, wyciągnęła
przed siebie ręce, dla pewności zaciskając je na przodzie koszul Marco.
Chciała mieć go blisko, zupełnie jakby w każdej chwili znów mógł się
jej wymknąć – czy to z pamięci, czy ramion.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, na przykład
gdyby spadła, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie
spadniesz</i>, oznajmił bez wahania.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzdrygnęła się
w odpowiedzi. Te słowa, choć niezwykle łagodne, w jej umyśle
rozbrzmiały tak zdecydowanie, że nie miała odwagi im zaprzeczyć.
Natychmiast się rozluźniła, podświadomie spodziewając upadku, jednak nic
podobnego się nie wydarzyło. Wciąż tu była, świadoma bliskości
Marco i sposobu, w jaki stykały się ze sobą ich umysły.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Otwórz
oczy.<u><o:p></o:p></u></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Usłuchała
bez wahania – a potem zamarła, uświadamiając sobie, że coś się zmieniło.
Już nie leżała na łóżku w sypialni, ale stała w zaciemnionym
korytarzu. Poruszyła się niespokojnie, gwałtownie nabierając powietrza.
Chciała coś powiedzieć, ale kiedy przyszło co do czego, uświadomiła
sobie, że z w głowie ma pustkę – tylko przez chwilę, bo prawie
natychmiast pojawiło się zrozumienie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Śnili.
Oczywiście. Marco robiło jej to nie po raz pierwszy, a jednak
tym razem wszystko wydawało się inne, o wiele intensywniejsze. Miała
wrażenie, że gdyby tylko zechciała, sama mogłaby przejąć kontrolę na otaczającą
ją rzeczywistością. Co prawda nie miała pojęcia, jak miałaby się do tego
zabrać, ale wsłuchując się w podsuwane przez wyostrzone zmysły
bodźce, zorientowanie się w działaniu tego świata wydawało się
tylko kwestią czasu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Możesz
spróbować nas wyprowadzić, jeśli masz ochotę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W
roztargnieniu poderwała głowę. Oczy Marco wydawały się lśnić w ciemnościach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie mówisz
o przebudzeniu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ani trochę
– odparł beztroskim tonem, po czym skinął głową w głąb korytarza. –
Panie przodem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Znalazł się
dżentelmen…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko posłusznie ruszyła przed siebie. Wzdrygnęła się, słysząc jak jej kroki
niosą się echem po hallu, choć przecież starała się je stawiać
jak najciszej. Sama obecność takich szczegółów sprawiła, że Eveline poczuła się
co najmniej nieswojo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Więc… –
Odchrząknęła. Chciała skupić się na brzmieniu własnego głosu, ale nawet
to okazało się wyzwaniem. – To wciąż ten sam dom… Ale zarazem
nim nie jest – zauważyła, oglądając się na Marco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Lepiej
bym tego nie ujął – odparł pogodnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mogła tylko zgadywać,
czy właśnie sobie z niej żartował. Na moment zwolniła i spróbowała
trzepnąć go w ramię, jednak z łatwością się usunął. Widziała, że
kąciki jego ust drgnęły, unosząc się ku górze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To nie jest
żadna odpowiedź – obruszyła się, z niedowierzaniem potrząsając głową. –
Mieliśmy rozmawiać o Mrocznej Matce… Czy jak ją tam nazywacie.
Nie wiem, co tutaj robimy, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– … ale właśnie
odpowiadam na twoje pytanie. Cierpliwości, <i>lilan</i> – odparł, wchodząc
jej w słowo. – Najpierw stąd wyjdźmy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzyła i zaraz
zamknęła usta. Nadal nie była przekonana, ale zmusiła się do milczenia.
Myślami mimowolnie uciekła do Leliela i cmentarza, na którym
wylądowała, ale… Och, teraz miała przy sobie Marco. Wiedziała, że niezależnie
od wszystkiego, nigdy by jej nie skrzywdził.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ruszyła
przodem, choć sama nie była pewna, dokąd miałaby iść. Przez moment szła
przed siebie, świadoma wyłącznie ciągnącego się w nieskończoność
korytarza. Coś w monotonni, którą poczuła, obserwując pozbawione drzwi i okien
ściany, przyprawiło ją o dreszcze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Marco…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wybacz.
Zasugerowałem, że to ty nas wyprowadzisz – zreflektował się. – Mam
przejąć kontrolę?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chyba nie ro…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Urwała.
Przystanęła, przez moment czując się tak, jakby nagle wpadła na niewidzialną
ścianę. Wymownie rozejrzała się po korytarzu, raz jeszcze spoglądając
w głąb holu. Wciąż wyglądał na tak samo nieciekawy, co i do wcześniej,
a już na pewno nie dostrzegała wspomnianego wyjścia, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Miałam znaleźć
wyjście</i>, upomniała się w myślach. Wtedy zrozumiała, choć nie sądziła,
że to okaże się aż takie proste. Wciąż pełna wątpliwości, wbiła wzrok
w ścianę, wyobrażając sobie najbardziej naturalną rzecz, jaka w tej
sytuacji przyszła jej do głowy: drzwi. Proste, drewniane i – co
najważniejsze – uchylone, wydawały się wręcz zapraszać do tego, żeby
przez nie przejść.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kiedy zerknęła
na Marco, przekonała się, że spoglądał na świeżo utworzone wyjście z nieco
pobłażliwym, choć szczerym uśmiechem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Może być –
stwierdził, skinieniem dając jej do zrozumienia, by ruszyła
przodem. – Pod warunkiem, że dokądś prowadzą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Cholera.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dopiero
wtedy pojęła, ile wysiłku musiało go kosztować manipulowanie snami. Nagle to, że
biblioteka, którą zwiedzała wraz z nim nie tak dawno temu, wypełniona
była pozbawionymi treści księgami, nabrało sensu. Wątpiła, by nawet z najdoskonalszą
pamięcią zdołała na poczekaniu przytoczyć treść choćby najkrótszego
tekstu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnęła,
próbując się uspokoić. Przestąpiła naprzód, ostrożnie popychając drzwi.
Nawet nie skrzypnęły, bez większego problemu uchylając się na całą
szerokość. Eve poczuła muśnięcie chłodnego, nocnego powietrza i mimowolnie się
rozluźniła. Kiedy do tego wszystkiego po przestąpieniu progu wcale
nie wylądowała w ciemnościach, ostatecznie ogarnęła ją ulga. Co
prawda podejrzewała, że Marco czuwał nad wszystkim, ale nie zamierzała
go o to pytać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Hm…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– No co? –
obruszyła się, wymownie rozglądając się dookoła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Stali pośród
pól lawendy. Do Eveline z opóźnieniem dotarł obezwładniający słodki
zapach, ale kiedy go poczuła, wyobrażenie sobie reszty okazało się dziecinnie
proste. Krzewy kołysały się łagodnie, sięgając jej aż do pasa.
Instynktownie wyciągnęła rękę, muskając kwiaty palcami. Miała wrażenie, że w odpowiedzi
na jej starania zapach stał się jeszcze intensywniejszy, wręcz
przyprawiając o zawroty głowy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nic takiego
– doszedł ją pogodny głos Marco. Wyczuła ruch za plecami i zrozumiała,
że stał tuż za nią – wystarczająco blisko, by mogła poczuć bijące od
jego ciała ciepło. – Nieźle jak na początek.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mam
wrażenie, że to sarkazm – zarzuciła mu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I bez patrzenia
na jego twarz wyczuła, że się uśmiechnął.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Skądże. Kiedy
byłem tutaj po raz pierwszy, też opierałem się na miejscach,
które znam. Tak jest dużo łatwiej – zapewnił i zabrzmiało to szczerze.
– Z czasem poruszanie się tutaj przyjdzie ci bardziej
naturalnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To świetnie,
ale dalej nie rozumiem, dlaczego mnie tu zabrałeś.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
odpowiedział. Przesunął się naprzód, wymijając ją i od niechcenia
przechadzając się pośród wyśnionej lawendy. Przystanął kilka kroków dalej,
z uwagą przypatrując się kołyszącym się łagodnie roślinom. Eve
obserwowała go w milczeniu, kiedy zwrócił twarz ku niebu – nocnemu, niemal
aksamitnie czarnemu, jeśli nie liczyć nisko zawieszonego, srebrzystego półksiężyca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zadrżała na sam
widok. Cofnęła się o krok, przez moment czując się tak, jakby
ziemia w każdej chwili mogła usunąć się jej spod stóp. Była
niemal pewna, że łąka rozmazała się i zniknęła – tylko na ułamek
sekundy, ale wystarczający, by Eveline zauważyła różnicę. Przez
krótką chwile czuła się tak, jakby spadała; coraz niżej i niżej,
niemal spodziewając się zobaczyć u swojego boku Leliela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nic
podobnego nie miało miejsca. Kiedy otrząsnęła się na tyle, by odważyć się
rozejrzeć, wciąż stała pośród lawendy, otoczona jej kojącym zapachem. Miała
wrażenie, że coś zmieniło się w wyglądzie łąki, choć nie od razu
zdołała to nazwać. Dopiero po chwili dotarło do niej, że kolory
i kształty przybrały na intensywności, o wiele bardziej
rzeczywiste niż do tej pory. Wtedy nabrała pewności, że Marco w porę
przejął kontrolę nad snem, ale nie miała czasu, żeby się nad tym
zastanawiać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chodź do mnie
– usłyszała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet nie próbowała się
zastanawiać. Wystarczyła chwila, by znalazła się u jego boku, w niemal
desperackim geście chwytając wampira za rękę. Zacisnęła palce wokół jego dłoni,
zupełnie jakby w ten sposób mogła uczynić wszystko prostszym i bardziej
zrozumiałym. Jakby tylko to, że ją trzymał stanowiło gwarancję zachowania
zdrowych zmysłów – i tego, że tutaj była.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niepewnie
spojrzała w niebo, ale tym razem powitała ją wyłącznie aksamitna
czerń. Półksiężyc zniknął, ale wcale nie poczuła się dzięki temu
lepiej. Miała wrażenie, że w ciemnościach czaiło się coś niedobrego, jak
gdyby w każdej chwili cienie mogły wyciągnąć ku niej ramiona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdyby do tego
doszło, znów błądziłaby w pustce. Krążyłaby w mroku, świadoma wyłącznie
własnych sprzecznych emocji. Bez wspomnień, człowieczeństwa, bez…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– <i>Lilan.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zadrżała.
Poderwała głowę i na moment zamarła, podchwyciwszy spojrzenie
łagodnych, zatroskanych oczu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nic mi
nie jest – wykrztusiła, pragnąc przekonać przede wszystkim siebie. – Ja tylko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wróciłaś
do mnie. Tego się trzymajmy – uciął, wzmagając uścisk wokół jej dłoni.
– Twoje myśli to jeden wielki chaos, ale to nie ma znaczenia.
Chciałbym ci pomóc, ale nie wiem jak – przyznał, raptownie poważniejąc.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Po prostu
mnie nie puszczaj – poprosiła, przez krótką chwilę naprawdę wierząc, że
tyle wystarczy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skinął
głowa. Wyciągnął ku niej drugą rękę, więc chwyciła ją, bez wahania
stając z nim twarzą w twarz. Wpatrywała się w znajome
błękitne tęczówki, choć przez moment czując się tak, jakby wszystko
wróciło na swoje miejsce. Po długich poszukiwaniach wróciła do domu
i naprawdę czuła się z tym dobrze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Próbuję… zrozumieć,
co się wydarzyło. Zapytałaś mnie o Mroczną Matkę i uwierz mi, że
zamierzam ci odpowiedzieć. Nie jesteśmy tutaj bez powodu –
wyjaśnił po chwili namysłu Marco. – Tym razem usłyszysz moją wersję.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Twoją… –
powtórzyła sceptycznie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wtedy
nabrała pewności, że przekazała mu dość, by wiedział, ile usłyszała od Leliela.
Nie była pewna, czy to dobrze, ale powstrzymała się od zadawania
pytań. Wystarczyło, że w pamięci wciąż miała witraż pięknej kobiety, który
pokazał jej demon. Gdyby przynajmniej wiedziała, czego jeszcze powinna się
spodziewać i dlaczego ta istota wydawała się taka ważna…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Znam
historię, o której myślisz. Podobno po tym, jak Lilith znalazła
ukojenie w objęciach mroku, stała się światłem dla tych, którzy go
potrzebowali. Mroczna Matka ukochała sobie stworzenia nocy, takie jak ty czy
ja – wyjaśnił, ujmując ją pod brodę. Swoboda, z jaką o tym
mówił, w równym stopniu zaskoczyła Eveline, co i wydała jej się…
właściwa. Teraz byli do siebie podobni. – Wiele historii mówi o jej dobroci.
Ludzie mają swoich bogów, my zaś długo czciliśmy dobroć Mrocznej
Matki. To ona stworzyła azyl, którego potrzebowała nasza rasa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Przystań –
uświadomiła sobie. Uniosła brwi, co najmniej zaskoczona łatwością, z jaką
wszystko wpasowało się na swoje miejsce. – Stworzyła Haven? Ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To nie do końca
tak – wyjaśnił pospiesznie Marco. – Powiedziałem już, że nie bez powodu
zabrałem cię do tego miejsca. Wyobraź sobie… świat, który byłby tylko dla
nas, całkowicie oddzielony od ludzi. Taki, w którym moglibyśmy swobodnie się
przemieszczać i nie musieć obawiać polowań czy nieporozumień. Tak podobno
powstał świat snów, podatny na nasze telepatyczne zdolności, ale… – Urwał.
Przez jego twarz przemknął cień. – Ale choć Lilith lśniła w ciemności,
mrok wciąż pozostaje mrokiem. Kiedy światy zaczęły się ze sobą przenikać,
pojawiło się coś, co dotychczas trwało w uśpieniu. Zaraza, która
zapoczątkowała konflikt.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Choć mogła spodziewać się
takiego rozwinięcia, poczuła nieprzyjemny ucisk w gardle. <i>Demony.
Oczywiście</i>, pomyślała, ogarnięta coraz silniejszą goryczą. Nie musiała
pytać, by wiedzieć, do czego to wszystko zmierzało – do rozłamu,
istnienia kanibali, zdrady na własnej rasie. Przekonała się o tym
aż nazbyt dobrze, nie tylko wtedy, gdy Marco wprost pociągnął ją w zakamarki
własnej duszy, ukazując przeszłość.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimowolnie
pomyślała o pęknięciu, które pokazał jej Leliel. Przypomniała sobie
szepty i moment, w którym pojęła, że Haven było czymś więcej, niż
tylko przypadkowym, zapomnianym przez Boga miasteczkiem na uboczu.
Zwłaszcza teraz, trwając w ciemności, rozumiała to wszystko lepiej niż
kiedykolwiek wcześniej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Prawie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale co
ze mną? – zapytała wprost. – Dlaczego…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Kroczysz
między światami. Sądzę, że o to chodziło od samego początku. – Przesunął się
bliżej. Poczuła jego ciepły oddech na twarzy. – <i>Tajemnicza istota
z pradawnego rodu; sierp potęgi jej znakiem, śmierć partnerką w mroku…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wciąż to słyszę
– wykrztusiła, porażona melodyjnością, z jaką wypowiedział te słowa. – Ale
nie wiem, co robić. Nie wiem, kim jestem, Marco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jego oczy
pociemniały. Nie odpowiedział, po prostu na nią patrząc – w tak przenikliwy,
tęskny sposób, że aż poczuła się nieswojo. Momentalnie zapragnęła się
wycofać i zapewnić go, że wszystko w porządku, jednak głos uwiązł jej w gardle.
Prawda była taka, że nawet gdyby chciała, nie potrafiłaby go okłamać.
Zwłaszcza w tym świecie, obnażona bardziej niż kiedykolwiek, nie byłaby
w stanie udawać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Prawda była
taka, że się bała – i że nade wszystko potrzebowała jego bliskości.
Nie miało znaczenia, czy mógł cokolwiek zdziałać albo wyjaśnić.
Jeśli czegoś potrzebowała, to wyłącznie tego, żeby jej nie puszczał.
Na dobry początek musiało wystarczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
zaprotestowała, kiedy przyciągnął ją jeszcze bliżej. Wciąż spoglądała mu w oczy,
aż do momentu, w którym poczuła na ustach nacisk ciepłych, miękkich
warg. I choć również to nie rozwiązywało żadnego problemu, wydawało się
znaczyć więcej, niż mogłaby podejrzewać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wystarczyła
chwila, żeby znalazła się w jego ramionach. Odwzajemniła pocałunek
bez cienia wahania, poddając mu się całkowicie. Lawenda i nocne
niebo zniknęły, jednak prawie nie zwróciła na to uwagi, świadoma wyłącznie
spokoju, który nagle poczuła. Choć przez chwilę mogła udawać, że wszystko jest
dobrze, zwłaszcza że może faktycznie tak było. W tym świecie i w objęciach
Marco, czuła się bezpieczna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Jesteś
sobą. Czy to wystarczy?</i>, rozbrzmiało w jej umyśle. Jego mentalny
głos przypominał ciepły, przyjemny wiatr.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Powstrzymała się
od parsknięcia. To nie była odpowiedź… A przynajmniej nie taka,
którą mogłaby uznać za wartościową. Z drugiej strony, czy faktycznie
potrzebowała czegoś więcej?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciała, żeby
to wystarczyło. Musiało, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Znajdę
Lanę i wrócimy do domu. Jeśli jest tam coś, co ci pomoże,
na pewno to znajdziemy</i>, usłyszała i to wystarczyło, by ostatecznie
rozproszyć jej umysł.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czuła
trzepoczące się w piersi serce. Miała wrażenie, że podeszło jej aż
do gardła, na moment skutecznie pozbawiając tchu. Strach wydawał się
nienaturalny, zwłaszcza po całym czasie, który spędziła bez pamięci
błąkając się po Haven, ale zarazem uznała go za właściwy.
Chciała się bać. Jeśli to oznaczało, że wciąż miała w sobie
człowieczeństwo, przyjmowała to z wdzięcznością.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Sen
rozpłynął się, ale prawie tego nie zauważyła. Z opóźnieniem
uświadomiła sobie, że leży, a pod plecami czuje miękkość materaca. O wiele
istotniejsze jednak okazały się obejmujące ją ramiona – ciepłe i tak bardzo
znajome. Bez słowa wtuliła się w Marco, układając głowę na jego torsie.
Oddychał o wiele spokojniej od niej i choć nie sądziła, że
to okaże się możliwe, odkrycie tego pozwoliło jej się rozluźnić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
powieki. Spokój spłynął na nią łagodną falą, potęgując zmęczenie. Na <i>zewnątrz
jest jasno</i>, pomyślała, ale tam myśl nie wydała jej się niepokojąca.
Tym razem nie musiała uciekać – ani przed porankiem, ani niczym
innym. Trwała w objęciach jedynej osoby, która miała prawo ją dotykać i którą
cudem zdołała odnaleźć po długich poszukiwaniach. Leliel mógł mówić, co
tylko chciał, ale jednego była pewna: jeśli istniało miejsce, do którego
przynależała, właśnie je odnalazła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chwilę
jeszcze trwała na granicy przytomności, próbując odnaleźć ukojenie w cieple
trzymających ją ramion. Kiedy ciemność wyciągnęła ku niej ramiona, poddała się
jej bez cienia strachu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
nic nie zakłóciło snu, w który zapadła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Dzień dobry wieczór! Czy ktoś
tu jest? Jak wam mijają wakacje, kochani? ;><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wracam z zapałem,
tym razem bardziej regularnie, mam nadzieję. Już skończyłam korektę pierwszego
tomu „Kronik Upadłych” i mam nadzieję, że wkrótce pojawi się na Legimi…
a później papierze. Dalsze części powinny przyjść łatwiej i w mniej
szalonych warunkach, więc w końcu będę mogła skupić się na publikacji
tutaj. Kolejny rozdział postaram wrzucić się jeszcze w tym tygodniu,
bo właśnie zbliżamy się do akcji, na którą czekałam długo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Także tego…
Zostawiam was z Marco i Eve, i do napisania!</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-23998924064796646372022-06-27T00:02:00.000+02:002022-06-27T00:02:52.797+02:00☾ Rozdział XXVIII<p style="text-align: center;"> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgo8EgKgQnjIsUHg0qzwFMRykhtksJUzG_ja9GggrPIt5M_qTXmqsQXt3Cvs6uJUdLuwBI5xaSa093e9a4uQElljUvpuhzzHD_auaLiSpJiLyk0q4tCVyfNO9JqQTBw1JOSdTn9_HPKyvSCVM9vIMUN0N5-as2Os6PdBsNIPJr4ULUy7puH_0tjpZ2IzA/s498/hayley-marshall.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="368" data-original-width="498" height="236" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgo8EgKgQnjIsUHg0qzwFMRykhtksJUzG_ja9GggrPIt5M_qTXmqsQXt3Cvs6uJUdLuwBI5xaSa093e9a4uQElljUvpuhzzHD_auaLiSpJiLyk0q4tCVyfNO9JqQTBw1JOSdTn9_HPKyvSCVM9vIMUN0N5-as2Os6PdBsNIPJr4ULUy7puH_0tjpZ2IzA/s320/hayley-marshall.gif" width="320" /></a></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Eveline</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Pokój nie zmienił się
od ostatniej wizyty. Eveline zawahała się, przez chwilę tkwiąc w progu
i czujnie wodząc wzrokiem po sypialni. Niemalże spodziewała się zobaczyć
coś niewłaściwego, ale wpatrując się w nieposłane łóżko
przypomniała sobie, jak sama pozostawiła je w takim stanie przy ostatniej
wizycie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Teraz ten moment
wydawał się odległy i równie nierzeczywisty, co i wszystko inne.
Eve miała wrażenie, że minęły całe wieki, odkąd siedziała tu po raz
ostatni, zanim…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Nie chciała o tym myśleć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Za plecami
wyczuła ruch i zorientowała się, że Marco wciąż za nią podąża, ale
nie zdecydowała się na niego spojrzeć. Poruszając się trochę
jak w transie, ostrożnie przesunęła się naprzód, bez pośpiechu
pokonując dzielącą ją od łóżka odległość. Przesunęła dłonią po pościeli,
próbując ignorować drżenie rąk. Z drugiej strony, jeśli jednak się pomyliła
i podczas zamieszania ktoś (Drake? Aurora? A może sam Leliel…?) się
tu zakradł…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
wyczuła delikatne zgrubienie pod materacem i kamień spadł jej z serca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– <i>Lilan</i>?
– doszedł ją głos Marco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
odpowiedziała. W zamian wyjęła skryty pod pościelą czarny notes.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Znalezienie
stron, które zdążyła przejrzeć ostatnim razem, okazało się dziecinnie
proste. Zwłaszcza desperackie wiadomości Beatrice rzucały się w oczy;
wyrytych w papierze, przecinających się linii nie dało się pomylić
z niczym innym.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Przeczytaj to – poleciła, wyciągając rękę w stronę Marco. – A potem
przekonaj mnie, że nie oszalałam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez twarz
wampira przemknął cień, jednak nawet jeśli miał coś do powiedzenia,
zachował to dla siebie. Bez słowa przejął pamiętnik, przypadkiem albo celowo
muskając palcami dłonie Eveline. Przez krótką chwilę poczuła się lepiej,
czując jak po całym ciele rozchodzi się przyjemne ciepło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Gdyby
twój dotyk faktycznie mógł stać się lekarstwem na wszystko…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zawsze
warto spróbować – mruknął Marco, siląc się na blady uśmiech.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Do rzeczy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
spoważniał. Obserwowała go w milczeniu, kiedy przeniósł wzrok na zapisane
strony pamiętnika. Widziała, jak wodził spojrzeniem po kolejnych
linijkach. Jak chłonie jedna po drugiej, o wiele szybciej niż mogłaby
przypuszczać, a jednak… wciąż za wolno.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Powiedz
coś</i>, jęknęła w duchu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale w pokoju
panowała wyłącznie martwa cisza, zbyt jednoznaczna, by Eveline mogła ją
znieść. Poruszyła się niespokojnie. Potrzebowała… Och, czegokolwiek –
choćby słowa czy gestu, które zakłóciłyby panujący w sypialni spokój.
Tak naprawdę chciała stąd wyjść, choć sama nie była pewna dlaczego i co
miałaby w tym czasie zrobić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Miała
wrażenie, że minęła cała wieczność, zanim błękitne oczy Marco na powrót
spoczęły na niej. Z nieodgadnionym wyrazem twarzy oddał jej pamiętnik.
Ujęła go drżącymi rękami, walcząc z pragnieniem, by chwycić wampira
za ramiona i zacząć krzyczeć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chodź ze
mną – doszło ją jakby z oddali.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
zaprotestowała, kiedy wyciągnął ku niej rękę. Ściskając ją tak kurczowo,
jakby od tego zależało, czy jednak zdoła zachować zdrowy rozsądek,
pozwoliła, by Marco wyprowadził ją na korytarz. Potrzebowała chwili, żeby
otrząsnąć się i spróbować zrównać z nim krok.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Pamiętnik
przycisnęła do piersi. Miała wrażenie, że czuje bijące od niego
ciepło, choć dobrze wiedziała, że to niemożliwe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Gdzie…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Za chwilę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To nie była
odpowiedź. Zacisnęła usta, tłumiąc przekleństwo. W pierwszym odruchu
zapragnęła zaprzeć się nogami i zażądać wyjaśnień, ale i to pragnienie
zeszło gdzieś na dalszy plan. Ufała Marco. Co więcej, nie przypominała
sobie, kiedy ostatnim razem widziała go aż tak poruszonego. Jeśli zamiast
słów pocieszenia, oferował działanie, nie zamierzała się z nim
sprzeczać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przestała o tym
myśleć w chwili, w której znaleźli się w przedsionku. Marco
nawet się nie zawahał i już chwilę później wprowadził ją w kolejny
korytarz. Choć wciąż zdezorientowana, w końcu zrozumiała, dokąd idą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Liam
wyszedł im naprzeciw, zanim w ogóle dotarli do laboratorium. Na dłuższą
chwilę zatrzymał wzrok na niej, ale nie wyglądał na zaskoczonego.
Wręcz przeciwnie. Spoglądając na bladą twarz, Eveline doszła do wniosku,
że był przede wszystkim zmęczony. Albo poirytowany. Nie miała
pewności, ale jedno mogła stwierdzić z całą pewnością – wyglądał dużo
lepiej, niż gdy widziała po raz ostatni.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakaś jej cząstka
poczuła ulgę z tego powodu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Więc jednak
– mruknął, jakby od niechcenia opierając się o framugę. – Całe
to zamieszanie było zbędne, chociaż…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Musimy
pogadać – oznajmił Marco, bezceremonialnie wchodząc mu w słowo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">„Wcale nie”
– wydawało się sugerować spojrzenie Liama, jednak ostatecznie skinął
głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Wparowaliście tu bez uprzedzenia. Domyślam się, chociaż nie wiem,
w czym miałbym wam pomóc – stwierdził, prostując się. – Nie zamierzam
niańczyć wszystkich przemienionych wampirów w tym domu. Zresztą nie powiesz
mi, że nie wiesz, co z nią zrobić, Marco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie ja ją
przemieniłem. Zresztą nie o to chodzi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Brwi Liama
powędrowały ku górze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A to ciekawe…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Marco
puścił te słowa mimo uszu. Dopiero kiedy przyciągnął ją bliżej, do Eveline
dotarło, że jednak zmartwił się bardziej niż mogła przypuszczać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zawahała
się. W dłoni wciąż ściskając pamiętnik matki, spojrzała najpierw na zaciskającego
palce wokół jej nadgarstka wampira, a dopiero później na Liama.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Musimy
pogadać – wykrztusiła, niczym echo powtarzając słowa Marco. –<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Musimy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak, już
to słyszałem. Przejdziecie do rzeczy, czy będziemy tkwić w przejściu
aż świt nas zastanie?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Gwałtownie zassała powietrze. Żartował sobie?
Z drugiej strony, to było dokładnie to, czego mogła się po nim
spodziewać. Zupełnie jakby to, że nie tak dawno oboje tkwili w zamknięciu,
a ona zaoferowała mu swoją krew, nie miało znaczenia. Fakt, że
niejako właśnie wróciła zza grobu, tym bardziej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Och,
może właśnie jest. Może dla kogoś, kto żyje tyle czasu, to naprawdę nie ma
znaczenia…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
usta. Poczuła na sobie przenikliwe spojrzenie ciemnych oczu Liama i to wystarczyło,
by naszły ją wątpliwości. Już raz przed nim stała, nie mając odwagi
poprowadzić tej rozmowy, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Moja
matka – powiedziała w końcu. – Wiem, że ją znałeś. Tym razem naprawdę
muszę zapytać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Choć nie sądziła,
że będzie do tego zdolna, jednak spojrzała mu w oczy. W przenikliwym
spojrzeniu było coś, przez co z miejsca zapragnęła odwrócić wzrok, ale stanowczo
zdusiła w sobie to pragnienie. Wciąż ściskając notes, przestąpiła
naprzód, wcześniej oswabadzając dłoń z uścisku Marco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Miała
wrażenie, że Liam całe wieki taksował ją wzrokiem, nim w końcu zdecydował się
odezwać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie tu –
rzucił takim tonem, jakby właśnie dyskutowali o pogodzie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet nie pytał.
Przemknął tuż obok, zostawiając wciąż zdezorientowaną Eveline wciąż wpatrzoną w miejsce,
w którym dopiero co się znajdował. Z daleka dostrzegła jedynie
zarys laboratoryjnego stołu, na którym nie tak dawno temu siedziała.
Nawet to okazało się odległym i jakby nieznaczącym spojrzeniem –
niczym coś, co wydarzyło się w zupełnie innym życiu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bez słowa
odwróciła się, by spojrzeć na Marco. Otworzyła usta, gotowa o coś
zapytać, ale powstrzymała się, widząc jak wampir potrząsa głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Przyzwyczaisz się do niego. Może – westchnął i zabrzmiało to tak,
jakby sam w to wątpił.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Ja też.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kąciki ust
Marco drgnęły. Wtedy pojęła, że w tej jednej kwestii zgadzali się absolutnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><o:p> </o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: center; text-indent: 0pt;"><o:p> </o:p><b style="font-family: "wingdings 2"; text-indent: 0cm;">☾</b></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Znalezienie Liama okazało się
proste. Jakby od niechcenia krążył po salonie, wyraźnie
zniecierpliwiony. W dłoni obracał coś, w czym dopiero po chwili
Eveline rozpoznała szklankę wypełnioną bliżej nieokreślonym, bursztynowym
płynem. To nie była krew i z jakiegoś powodu taki stan
rzeczy naprawdę ją zmartwił.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mężczyzna
spojrzał w jej stronę, ledwo tylko przekroczyła próg.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Przynieś
jej coś – zasugerował, zwracając się do Marco. – Wątpię, by whisky
była dobrym pomysłem – dodał, obracając szklankę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wtedy
rozpoznała alkohol. Przez moment była gotowa przysiąc, że podobny przy
odrobinie szczęścia mogłaby znaleźć w barku rodzinnego domu. W bibliotece
ojca, choć nie przypominała sobie, by kiedykolwiek widziała go z kieliszkiem
w ręce. A jednak myśląc o Williamie Night, Eve łatwo mogła
przywołać do siebie właśnie takie skojarzenia: zapach papieru i wyszukany
alkohol, otwierany tylko na specjalne okazje.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś
ścisnęło ją w gardle. Przypomniała sobie cienie, które obserwowała, kiedy
zaraz po przebudzeniu zaczęła błądzić po rodzinnym domu. Przez chwilę
znowu słyszała dziecięcy. Widziała jak dziecko – ona sama – podbiega do siedzącej
na kanapie, popijającej herbatę kobiety. Była gotowa przysiąc, że w przeszłości
robiła to nie raz, równie często zamiast do salonu, pędząc wprost do wypełnionego
książkami gabinetu ojca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skrzywiła
się, czując nadciągający ból głowy. Gdzieś za plecami wyczuła ruch, a chwilę
później otoczyły ją znajome ramiona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eveline?
– zmartwił się Marco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wszystko
gra. Zostań – zapewniła pośpiesznie, o wiele za szybko, by zabrzmiało
to przekonująco. – Ja tylko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zawahała
się. Nie dodała niczego więcej, nie ufając sobie na tyle, żeby
próbować cokolwiek tłumaczyć. W zamian ciężko opadła na kanapę,
uważnie wpatrzona w Liama.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Miała
zaledwie sześć lat, kiedy zobaczyła coś, czego zdecydowanie nie powinna.
Chciała tego czy też nie, wspomnienia związane z rodzicami
pozostawały odległe i zamazane. Mama wydawała się żywsza, być może za sprawą
listu, który zwłaszcza przed wyjazdem do Haven, Eve przyszło czytać
zdecydowanie zbyt wiele razy. Przypominała mgłę – ulotną, ale jednak
obecną.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ojca
właściwie nie pamiętała. Z drugiej strony… Ile z tego, co
potrafiła przywołać sprzed przyjazdu do Haven, miało jakikolwiek
związek z rzeczywistością. Jak długo Aurora mieszała jej w głowie
i…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Myślisz
za głośno.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Głos Liama
wyrwał ją z zamyślenia. Nie dodał niczego więcej, ale nie musiał
– tych kilka znienawidzonych słów wystarczyło, żeby sprowadzić ją na ziemię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chcę
rozmawiać o mamie. Właściwie o jednej rzeczy – oznajmiła wprost. Samą
siebie zaskoczyła stanowczym brzmieniem głosu. W rzeczywistości nie czuła się
ani trochę pewnie. – Było coś takiego…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak? –
ponaglił Liam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jego twarz
nie wyrażała żadnych emocji. Stał przed nią, wciąż wypełnioną whisky
karafkę, ale nic ponadto. Eveline z łatwością mogła sobie wyobrazić,
że nagle znika, nie pierwszy raz pozostawiając ją bez wyjaśnień.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ten jeden
raz nie mogła na to pozwolić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Widziałam
jej pamiętnik. Znalazłam go… tamtego dnia – zaczęła, ostrożnie dobierając
słowa. Twarz wampira wciąż pozostała niezmieniona, ale Eveline była pewna,
że rozumiał. – To, co przeczytałam… – Z niedowierzaniem potrząsnęła głową.
– Nie chciałam rozumieć. Ale Leliel pokazał mi, że nie mam
wyboru.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poczuła się
dziwnie, ledwo wypowiedziała to imię na głos. Przez chwilę była niemal
pewna, że znów usłyszy głos demona albo poczuje jego obecność, jednak
nic podobnego nie miało miejsca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Liam
pozostał równie niewzruszony, co zawsze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Znałem się
z Beatrice. Można powiedzieć, że na swój sposób się przyjaźniliśmy
– przyznał wymijająco. – Nie pytaj mnie dlaczego. Była inteligentną kobietą,
wobec której nie dało się przejść obojętnie, to wszystko.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Kłamiesz</i>,
przeszło z Eveline na myśl. Nie sądziła, żeby chodziło tylko o to,
ale mimo wszystko zachowała tę uwagę dla siebie. Jeśli w istocie
myślała za głośno, Liam i tak wiedział, co sądziła o jego wyjaśnieniach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Wspominała o tobie. I o Danielle. – Eve zawahała się. Ułożyła
pamiętnik na kolanach, raz po raz nerwowo pocierając okładkę. – Jej wpisy
są dziwne, zwłaszcza w pewnym momencie, kiedy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>… kiedy
mnie straciła</i>, dopowiedziała w myślach, bo te słowa nie były w stanie
przejść jej przez usta. Nie tym razem, choć nie tak dawno wprost
nawiązała do nich za sprawą Leliela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Beatrice
miała ciężki okres. Był taki moment, kiedy żadne z nas nie potrafiło
do niej dotrzeć. Uwierz mi, że gdybym podejrzewał, w co się wpakowała…
– Przez twarz Liama przemknął cień. To była zaledwie chwila, ale tyle
wystarczyło, by utwierdzić Eve w przekonaniu, że wiedział o wiele
więcej, niż faktycznie chciał przyznać. – To miejsce… Chyba sama najlepiej
wiesz, że niektórych tajemnic lepiej nie poznać. Dodaj do tego
hormony ciążowe i stres. Mam na myśli…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Umarłam
wtedy czy nie? – wypaliła, nie mogąc się powstrzymać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To mogła
być nasza pomyłka, nic ponadto.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzyła usta,
ale nie wykrztusiła z siebie nawet słowa – jedynie coś na pograniczu
jęku i parsknięcia. Właściwie sama nie była pewna, co zaskoczyło ją
bardziej: jego wyjaśnienia czy fakt, że zabrzmiały jak wcześniej
wyuczona formułka, w którą nade wszystko pragnął uwierzyć. Na pewno
nie tego spodziewała się po kimś, kto większość czasu spędzał w odizolowanym
laboratorium, zajmując rzeczami, których co najwyżej mogła się domyślać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pomyłka… –
wykrztusiła w końcu. – Śmierć dziecka miałaby być pomyłką?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To było
dwadzieścia pięć lat temu. Oczywiście, że błędy się zdarzały – obruszył
się. – Krwawienie również. Prawda jest taka, że miałaś cholerne szczęście i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Przecież
oboje wiemy, że w to nie wierzysz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
zamilkł. Poruszył się niespokojnie, zupełnie jakby próbowała go uderzyć.
Obserwowała go, kiedy wycofał się, by zdecydowanie zbyt gwałtownym ruchem
odstawić wypełnioną alkoholem szklankę na stolik. W jego oczach
pojawił się niepokojący błysk i gdyby nie to, że w pokoju
wciąż znajdował się Marco, Eve zaczęłaby się obawiać tego, co mogłyby
przynieść kolejne sekundy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Miała
wrażenie, że minęła cała wieczność, nim Liam w końcu się wyprostował
i jednak zabrał głos.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mówię ci
tylko to, co powiedziała mi Beatrice. Lekarz się pomylił – oznajmił z naciskiem.
– Albo to ty byłaś zbyt uparta. Przeżyła to na tyle mocno,
że żadne z nas nawet nie próbowało zadawać pytań. Jeśli masz jakąś
inną teorię, proszę bardzo – nie będę zabraniał ci w nią
wierzyć. – Jeszcze kiedy mówił, jak gdyby nigdy nic zwrócił się ku
wyjściu. – To wszystko, co mam ci do powiedzenia. Jeśli będę
mógł pomóc wam jakkolwiek inaczej, wiecie, gdzie mnie szukać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
próbowała protestować, kiedy wyszedł, nie czekając na jakąkolwiek
reakcję ze strony jej czy Marco. W milczeniu odprowadziła Liama wzrokiem,
nerwowo zaciskając usta. Jakaś jej cząstka jednak pragnęła go przywołać,
przycisnąć do ściany i jednak zacząć naciskać, ale Eveline
czuła, że to i tak miało doprowadzić ją donikąd.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Oczywiście,
że miała swoją teorię. Zwłaszcza teraz, słysząc jak Liam z takim uporem przytacza
wyjaśnienia, w które nawet gdyby chciała, nie potrafiłaby uwierzyć.
Już nie. Nie w Haven – i nie po tym, jak (najwyraźniej po raz
kolejny) wróciła zza grobu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zbyt wiele
składało się w spójną całość. Choć jeszcze jakiś czas temu zrobiłaby wszystko,
by przyjąć tak przyziemne wyjaśnienie jak to, które sugerował jej Liam,
tym razem nie potrafiła się na to zdobyć. Ucieczka przed prawdą
prowadziła donikąd. Eveline czuła, że zabrnęła zbyt daleko, by pozwolić sobie
na to po raz kolejny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z
opóźnieniem uświadomiła sobie, że raz po raz wystukuje nerwowy rytm na okładce
pamiętnika. Wpisów było więcej i zamierzała je przejrzeć, choć zarazem
wcale nie czuła się na to gotowa. Z drugiej strony, czy mogło się
tam kryć coś gorszego od tego, co już wiedziała? Jeśli faktycznie
Beatrice straciła ciążę i Leliel z sobie tylko znanych powodów
zainterweniował…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Muszę tam wrócić
– wyszeptała. Nie od razu pojęła, że wypowiedziała te słowa na głos.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eve?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poderwała
głowę. Nie zauważyła, w którym momencie Marco zmaterializował się
tuż obok, a jednak znalazł się wystarczająco blisko, by mogła
spojrzeć mu w oczy. Niemalże desperackim gestem ujęła go za obie dłonie,
przez chwilę sama niepewna, czy chciała go w ten sposób uspokoić, czy może
zapanować nad coraz bardziej drżącym ciałem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pewnie
zaraz mi powiesz, że oszalałam, ale trudno. Muszę wrócić do domu –
wyrzuciła z siebie na wydechu. – Choćby zaraz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jeszcze
kiedy mówiła, poderwała się na równe nogi. Pamiętnik z cichym
pacnięciem wylądował na dywanie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Marco wciąż
kucał przy kanapie, ściskając jej dłonie i raz po raz
potrząsając głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To nie jest…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Muszę! –
powtórzyła, bez wahania wchodząc mu w słowo. – Nie chcę
przechodzić tego po raz drugi. Ja…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– <i>Lilan</i>.
– Wyprostował się. Zamilkła, ale i tak spojrzała na niego
wyzywająco, obojętna na to, że przewyższał ją o kilka centymetrów.
Jeśli znów musiałaby się wymknąć, by postawić na swoim… – Na zewnątrz
wciąż jest jasno. To wszystko.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale… Co
proszę?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uświadomiła
sobie, że miał rację. Kiedy wzburzenie ustąpiło, a Eveline w końcu
dopuściła do siebie podsuwane przez zmysły bodźce, poczuła zmęczenie. Co
prawda podejrzewała, że zachód słońca pozostawał zaledwie kwestią godziny czy dwóch,
ale jedno musiała przyznać: tymczasowo wyjście na zewnątrz nie wchodziło
w grę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnęła.
Zmierzyła Marco wzrokiem, próbując wychwycić jakiekolwiek oznaki sprzeciwu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pójdę
tam, gdy tylko się ściemni – zapowiedziała, nie odrywając oczu od twarzy
wampira.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– <i>Pójdziemy.</i>
– Nawet się nie zawahał. – Zapytam Lanę, czy nie ma ochoty nam
towarzyszyć. To newralgiczne miejsce, zwłaszcza teraz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie zaprotestowała.
Ulga, którą poczuła, na moment przysłoniła wszystko inne. Z wolna
przestąpiła naprzód, pozwalając, by dłonie Marco wylądowały na jej biodrach.
Trzymał ją i to wydawało się dobre, zupełnie jakby w ten sposób mógł
sprawić, by wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dziękuję.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dlaczego brzmisz,
jakbyś była zaskoczona? – usłyszała tuż przy uchu. Ciepły oddech Marco owiał jej policzek.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie jestem
– mruknęła, ale nawet ona wiedziała, że to kłamstwo. – Wiesz, ostatnim
razem się o to pokłóciliśmy – zauważyła przytomnie. – O ile
można tak to nazwać przy tej twojej cholernej uprzejmości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Parsknął.
Jego twarz rozjaśnił uśmiech, choć ten na pierwszy rzut oka
wydawał się nienaturalny. Zupełnie jakby do Marco wciąż nie docierało,
że może sobie na to pozwolić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak tylko przypomnę,
że moja <i>cholerna uprzejmość</i> zaprowadziła nas do łóżka…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tylko dlatego,
że straciłam cierpliwość.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciała
dodać coś jeszcze, ale nie była w stanie. W chwili, w której
dłonie Marco z wolna przesunęły się wyżej, powoli wędrując wzdłuż krzywizny
kręgosłupa, skupienie się na czymkolwiek innym okazało się prawdziwym
wyzwaniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wróciłaś
do mnie. Nawet nie wiesz, co w tej chwili dzieje się w mojej
głowie – oznajmił cicho. Jego głos zabrzmiał łagodnie, inaczej niż do tej
pory. – Cokolwiek kryje się za tymi wpisami… Och, Eve, to wciąż
jesteś ty. Pamiętaj o tym, dobrze?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zdołała
jedynie skinąć głową. Ucisk w gardle skutecznie powstrzymał ją od odpowiedzi.
W zamian bez słowa wtuliła się w Marco, całą sobą chłonąc
jego bliskość – teraz wyraźniejszą niż do tej pory.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tego
potrzebowała. Choć wyjaśnienia Liama pozostawiały wiele do życzenia,
przynajmniej na razie mogła je znieść. Perspektywa powrotu do rezydencji
Nightów również zeszła gdzieś na dalszy plan. Co prawda przerażała ją myśl
o tym, co mogłaby tam znaleźć, Eveline chociaż przez chwilę mogła
udawać, że wszystko jest pod kontrolą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jest coś
jeszcze – przyznała, nie mogąc się powstrzymać. Dłonie na jej plecach
na moment się zatrzymały, ale nawet to nie pomogło w zebraniu
myśli. – Ja… Opowiesz mi o Lilith, Marco?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ach…
Mroczna Matka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Serce jak
na zawołanie podeszło ją aż do gardła. Poruszając się trochę jak
w transie, powoli się odsunęła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Słyszała o tym.
Raz na jakiś czas, choć do tej pory nie zwróciła na to uwagi.
Teraz jednak wspomnienie kapliczki, w której spotkała się z Lelielem,
wróciło ze zdwojoną siłą, nie pozwalając o sobie zapomnieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Więc był
ktoś taki. Myślałam… – Potrząsnęła głową. – Powiedz mi więcej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet jeśli
go zaskoczyła, nie dał niczego po sobie poznać. Z błyskiem w oczach
chwycił ją za rękę, po czym skinieniem wskazał na korytarz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Sądzę, że
to jedno mogę ci pokazać. Mamy jeszcze trochę czasu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pokazać…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale na to jedno
nie otrzymała odpowiedzi. Nie mając innego wyboru, po raz
kolejny tego dnia pozwoliła, żeby Marco pociągnął ją za sobą, prowadząc pogrążonymi
w mroku korytarzami rezydencji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Dobry wieczór! W końcu udało
mi się skończyć, chociaż nie ukrywam – wypadłam z rytmu. Upały i remont
robią swoje.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, poza
tym mam w głowie jeden wielki mętlik, bo wciąż nie dowierzam, że
druga z moich serii wkrótce zadebiutuje na papierze. Niedawno
podpisałam umowę z Wydawnictwem Romantycznym, więc tak – wychodzi na to,
że wydaję książkę. A nawet kilka. <3 Po szczegóły serdecznie
zapraszam na mój <a href="https://www.facebook.com/AWF.Nessa">fanpage</a> albo <a href="https://www.instagram.com/justyna_1062/">Instagram</a>.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A wy jak się
macie, kochani? Czy ktoś ma tyle szczęścia, by cieszyć się wakacjami?
Jeśli tak, trzymajcie się cieplutko i oby ten czas okazał się
udany. Mnie pozostaje czekać na urlop.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">BTW. Jak bardzo
złe jest to, że mam pomysł na kolejną historię…? ;___;</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-59924043256588011682022-06-01T21:56:00.002+02:002022-06-01T21:56:32.113+02:00☾ Rozdział XXVII<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3aZB4Fe_7xifYQ1m3Fu9esEGY518rz7CaIClKDwczCPavsbF-rIyhldl-C_iwL8JRtc_oP0h7J9faFCDwCqKorqZODlBFUe1ZwyVvyu8HNJKpzEf2JakGnVQZbWp1Gx76JjdCnhk0dvrhCPy5EIlls2e1piAL3XmjIeWw5XzH31FcU0YxzJ9fbu9jkg/s400/sdg.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="215" data-original-width="400" height="172" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3aZB4Fe_7xifYQ1m3Fu9esEGY518rz7CaIClKDwczCPavsbF-rIyhldl-C_iwL8JRtc_oP0h7J9faFCDwCqKorqZODlBFUe1ZwyVvyu8HNJKpzEf2JakGnVQZbWp1Gx76JjdCnhk0dvrhCPy5EIlls2e1piAL3XmjIeWw5XzH31FcU0YxzJ9fbu9jkg/s320/sdg.gif" width="320" /></a></div><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Eveline</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">To przebudzenie było inne.
Otworzyła oczy z poczuciem, że przynajmniej raz wszystko jest na swoim
miejscu. Cóż, do pewnego stopnia. Nawet mętlik w głowie ustąpił
wcześniej niż zwykle, zaś Eveline towarzyszył… spokój. I to taki,
którego nie doświadczyła od bardzo dawna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Leżała na czymś
miękkim, o wiele wygodniejszym niż nieużywana kanapa czy przypadkowy
materac w podziemiach. Chociaż czuła ciężar czegoś bliżej nieokreślonego w talii,
ten wydawał się właściwy. Zapach, który ją otaczał, tym bardziej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie śpisz
– usłyszała tuż przy uchu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poczuła
muśnięcie ciepłego oddechu na policzku. Wtedy pojęła, że ktoś ją
obejmował, co w połączeniu z brzmieniem znajomego głosu, nadało sensu
wszystkiego, czego właśnie doświadczała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast się
odwróciła. Napotkała spojrzenie błękitnych oczu Marco i aż odetchnęła z ulgą.
Właściwie sama nie była pewna, czego się spodziewała (Och, może
kolejnego spotkania z Lelielem albo czegoś równie abstrakcyjnego…),
ale to już nie miało znaczenia. Liczyło się, że w końcu znalazła się
w miejscu, do którego podświadomie pragnęła dotrzeć od samego
początku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co się…?
– zaczęła i zaraz urwała. To też nie było ważne. – Pamiętam
Lanę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zemdlałaś
przy niej – wyjaśnił usłużnie wampir.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Choć na pierwszy
rzut oka nie wyglądał na przejętego, sposób w jaki ją obejmował,
wydawał się mówić sam za siebie. Pozwalała, żeby ją trzymał, sama
również spragniona bliskości. Przebłyski, których doświadczyła w chwili, w której
napatoczyła się na Marco na cmentarzu, w końcu ułożyły się
w spójną całość. I choć Eveline wciąż nie miała pojęcia, jakim
cudem mogła zapomnieć o kimś tak dla niej istotnym, nie chciała się
nad tym zastanawiać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Podobnie
sprawy miały się z Laną. Kiedy tylko zobaczyła wampirzycę,
wszystko wróciło. Jej istnienie stało się równie oczywiste, co i warunki,
w jakich Eve przyszło widzieć ją po raz ostatni. Przez chwilę znów
klęczała przy nieprzytomnej dziewczynie, drżącymi dłońmi próbując wyrwać kołek
z jej ciała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, no
i Marco… Przecież to samo stało się z Marco!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eveline?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamrugała.
W roztargnieniu spojrzała na swojego towarzysza, ale tym razem
nie była w stanie wytrzymać jego spojrzenia. Nie zastanawiając się
długo, poderwała się na równe nogi, dosłownie materializując przy
zasłoniętym oknie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czuła, że
ją obserwował. Przynajmniej został w łóżku, ale i bez tego
mogła przewidzieć zarówno jego ruchy, jak i wyraz twarzy. Tyle
dobrego, że już nie patrzył na nią jak na ducha, ale samo
wspomnienie spotkania na cmentarzu wzbudziło w Eveline poczucie winy.
Och, a przynajmniej powinno. Jakaś jej cząstka wręcz krzyczała, że
powinna doświadczyć właśnie czegoś takiego, ale… nie potrafiła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co jest
ze mną nie tak? – wypaliła, pocierając skronie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyczuła, że
Marco się poruszył. Stał gdzieś tam, wystarczająco blisko, żeby mogła
wyczuć bijące od jego ciała ciepło. I zbliżał się, bardzo powoli,
krok za krokiem i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dla
pewności się odsunęła. Nawet się nie skrzywiła, kiedy biodrem
uderzyła o niewielki stolik przy oknie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chyba nie rozumiem
– zaryzykował w końcu Marco. Jego głos brzmiał łagodnie, uprzejmie. <i>Jakież
to znajome</i>, pomyślała i przez ułamek sekundy naprawdę miała
ochotę się uśmiechnąć. – Jeśli chodzi o głód…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie –
wymamrotała, choć na samą myśl o krwi, kły zapulsowały boleśnie. –
Chociaż też. Ja…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Urwała,
niezdolna zebrać myśli. Nie miała pewności, od czego powinna zacząć.
Jak miała wytłumaczyć mu coś, co nawet dla niej nie było jasne? Czuła się
sobą, może nawet bardziej niż do tej pory, ale wciąż czegoś
brakowało. Jakby paradoksalnie właśnie to, że w końcu wszystkie elementy
układanki wskoczyły na swoje miejsce, okazało się dodatkową
komplikacją.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Pokręciła
głową. Poruszyła się niespokojnie, czując muśnięcie ciepłych dłoni na ramionach.
W pierwszym odruchu znów zapragnęła się odsunąć, ale ciało
okazało się mieć inne plany. Finalnie pozwoliła, by Marco wziął ją w ramiona
i z nieopisaną ulgą wtuliła twarz w jego tors.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Już kiedyś
tutaj była – w tym samym pokoju, próbując zamknąć wampira w najsilniejszym
możliwym uścisku. Przypomniała sobie jak zanosiła się płaczem, porażona
intensywnością jego wspomnień. Krwawe obrazy aż nazbyt wyraźnie wyryły się
w jej pamięci, wzbogacone emocjami, które nie należały do niej,
co jednak nie przeszkodziło Eveline w tym, by je przeżywać.
Pamiętała jak tuliła do siebie Marco, w którymś momencie nie potrafiąc
już stwierdzić, które z nich w rzeczywistości pełniło rolę
pocieszyciela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Teraz znowu
tutaj była. Kolejny raz trwała w jego uścisku, szukając ukojenia, które
nie nadchodziło. Ale wciąż czegoś brakowało, choć przecież w końcu
pamiętała i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Obiecałeś, że mnie poprowadzisz – przypomniała pod wpływem impulsu. Palce
nerwowo zacisnęła na przodzie jego koszuli. – Skoro tak, wyjaśnij mi
jedną rzecz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Cokolwiek
zechcesz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Powstrzymała się
przed wywróceniem oczami. <i>Gdyby to faktycznie mogło okazać się takie
proste…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Kiedy się
obudziłam, nie pamiętałam niczego. Tak działa przemiana?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyczuła, że
drgnął. Może gdyby była człowiekiem, przeoczyłaby jego reakcję, ale teraz
sprawy miały się zupełnie inaczej. Eveline czuła się aż nazbyt
świadoma każdego, nawet najdrobniejszego bodźca. Zupełnie jakby jej zmysły
działały niezależnie od niej, wyczulone na najmniej nawet istotny
drobiazg.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Miała
wrażenie, że minęła cała wieczność, nim Marco zdecydował się odezwać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie –
przyznał w końcu. – Ale to nie oznacza, że jesteś w tym
odosobniona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Więc spotkałeś się
z tym wcześniej? – drążyła, nie zamierzając tak po prostu
odpuścić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odsunęła się
na tyle, by móc spojrzeć mu w twarz. Mimochodem zauważyła, że
wyglądał na zmęczonego. Zmierzwione włosy i cienie pod oczami
okazały się dość wymownymi wskazówkami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie. –
Potrząsnął głowa. – Nie osobiście, ale wiem, że takie rzeczy się
zdarzają. Czasami po prostu… nie chce się pamiętać – wyjaśnił,
nie odrywając od niej wzroku. – To jak mechanizm obronny. Umysł
próbuje się bronić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wcale nie poczuła się
lepiej po tych wyjaśnieniach. Mechanizm obronny? Szczerze wątpiła, by błądzenie
w ciemnościach było jakkolwiek gorsze od faktycznych wspomnień.
Podejrzewała za to, że chodziło o coś więcej – albo o kogoś,
zwłaszcza że bez wahania mogła wskazać osobę, której takim stan rzeczy
odpowiadał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Grasz
nieczysto</i>, pomyślała, z trudem powstrzymując grymas. Wcale nie spodobało
jej się to, że w odpowiedzi z łatwością mogła sobie wyobrazić
pełen satysfakcji śmiech Leliela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Moje
emocje… To już wampirza cecha, tak? – zapytała, próbując zmienić temat.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czujemy
inaczej – podjął natychmiast Marco. Przesunął dłonią po jej plecach,
palcami znacząc krzywiznę kręgosłupa. Zadrżała, a na ustach wampira
jak na zawołanie pojawił się uśmiech. – Intensywniej, ale to już
wiesz. W niektórych kwestiach… mniej skomplikowanie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Zabijając? – mruknęła, nie mogąc się powstrzymać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeśli
spojrzeć na to z perspektywy instynktu…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z
niedowierzaniem potrząsnęła głową. Możliwe, że to miało sens – jakiś
pokrętny, jak i wiele z tego, co już wiedziała na temat
wampirów. Wspomnienie pierwszego spotkania z łowcami wydawało się odległe
i obce, ale Eveline zapamiętała dość, by z całą pewnością
stwierdzić jedno: tamtego dnia zależało jej na tym, żeby przeżyć. Miała
wrażenie, że jeszcze jakiś czas temu takie wyjaśnienie nie wydałoby się
ani trochę satysfakcjonujące, ale teraz… Och, teraz wszystko było
inne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poderwała
głowę. Nawet jeśli Marco wciąż coś mówił, przestał w chwili, w której
podchwycił jej spojrzenie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To też
instynkt? – szepnęła, nachylając się w jego stronę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie musiała się
wysilać. Wystarczyła chwila – tylko tyle, by poczuła nacisk jego ust
na swoich. Zamknęła oczy, z satysfakcją przyjmując ciepło, które jak
na zawołanie rozeszło się po całym jej ciele. Okazało się
o wiele intensywniejsze niż na cmentarzu, kiedy miotała się na prawo
i lewo, rozproszona mętlikiem w głowie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Co więcej,
właśnie czuła. W zbyt prawdziwy, wręcz ludzki sposób, by mogła uznać
to za wrażenie. Po dniach błąkania się gdzieś na granicy
jawy i snu, to okazało się cenniejsze niż cokolwiek innego.
Eveline pragnęła więcej, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż było
coś do zrobienia. Zbyt wiele, by mogła pozwolić sobie na zwłokę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pokaż mi
– usłyszała tuż przy uchu. – Zwłaszcza teraz możesz to zrobić. Cokolwiek
cię dręczy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mam ci pokazać?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Myślisz
za głośno – wyjaśnił usłużnie Marco i choć nie widziała jego twarzy,
mogła wyobrazić sobie majaczący na ustach uśmiech.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dalej nie wiem,
co to oznacza – skrzywiła się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z drugiej
strony, może jednak rozumiała. Wciąż nie miała pewności, ile z tego,
czego doświadczała, wiązało się z przemianą, a ile jednak
oznaczało szaleństwo, jednak nie chciała się nad tym
zastanawiać. W zamian pragnęła uwierzyć, że Marco naprawdę mógł ją
poprowadzić. Jeśli nie jemu, komu innemu mogła zaufać w tym świecie?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wróciła do domu.
Teraz pragnęła się w tym odnaleźć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
zaprotestowała, kiedy usta Marco musnęły jej obojczyk. Instynktownie
odchyliła głowę, ignorując głos zdrowego rozsądku, nakazujący trzymać gardło z daleka
od wampira. Wtedy dotarło do niej, że jego szyja znajdowała się
tuż obok – wystarczająco blisko, by mogła prześledzić biegnące tuż pod skórą
żyły. Widziała jak pulsują; wręcz czuła krążącą krew. I choć ta znacząco
różniła się od ludzkiej, to mimo wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Zrób to.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Łagodna
zachęta. Jasna intencja, którą poczuła całą sobą, choć – była pewna! – nie należała
do niej. Wtedy pojęła, że może jednak rozumiała, co oznaczało „myśleć za głośno”,
jednak nie miała czasu, by dłużej się nad tym zastanowić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kły
wydłużyły się, pulsując boleśnie. Tylko przez chwilę. Wystarczył jeden
ruch, by przebić skórę, a gardło zalała przyjemnie ciepła posoka. Eve
usłyszała jęk, ale nie była pewna, do kogo należał – do niej,
czy może jednak Marco. To i tak nie miało znaczenia. Nie,
skoro czuła go całą sobą, zaś wypełniająca usta słodycz jedynie
spotęgowała to wrażenia. Wtedy też pojawiła się tęsknota i choć
Eveline była gotowa przysiąc, że ta nie w pełni należała do niej,
bez wahania przyjęła ją jako swoją.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
zarejestrowała momentu, w którym zarzuciła Marco ramiona na szyję,
chcąc znaleźć się jeszcze bliżej. Tym bardziej nie zauważyła, kiedy straciła
grunt pod stopami, kiedy mężczyzna uniósł ją, sadzając sobie na biodrze.
W ustach wciąż czuła jego krew, ale głód zszedł gdzieś na dalszy
plan, mieszając się z całą gamą zupełnie innych emocji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrzebowała
Marco – teraz, zaraz. I, dobry Boże, nie chodziło tylko o jego krew.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie musiała
mu tego tłumaczyć. Słowa straciły na znaczeniu, nagle wydając się zbyt
ubogie, by właściwie wszystko wyjaśnić. Nagle pojęła, dlaczego ostatnim
razem wrzucił ją wprost w wir wspomnień, pozwalając doświadczyć dużo
więcej, niż gdyby po prostu opowiedział o Rebekah. Gdyby tylko mogła
dokonać czegoś podobnego…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamknęła
oczy. Na moment zamarła, świadoma wyłącznie obejmujących ją ramion i słodyczy
wypełniającej usta krwi. Wyraźnie czuła Marco – jego bliskość i ciepło;
słyszała każdy oddech i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Był tu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Lśnił w jej umyśle
tak jasno, że nie potrafiłaby go zignorować. Skutecznie przysłonił
nawet kruchą, wycofaną wieź z Castielem, choć zarazem Eveline wiedziała,
że to coś innego niż powiązanie ze stwórcą. Sposób, w jaki
postrzegała Marco, wydawał się bardziej intymny i wyjątkowy, choć nie potrafiła
stwierdzić w jakim sensie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Pozwól
mi…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zrobiła to bez wahania.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Obecność
wampira przybrała na sile. Eveline pozwoliła, żeby wypełnił jej umysł,
chłonąć każdą, nawet najbardziej zawiłą myśl. Żałowała, że nie potrafi
pociągnąć go za sobą w przeszłość, prowadząc tak jak wtedy, gdy
pokazał jej Rebekah, ale z drugiej strony… Och, od czego
miałaby zacząć? Kiedy spróbowała się skupić, mętlik w głowie przybrał
na sile i nagle już sama nie była pewna, które wspomnienie
powinna potraktować priorytetowo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Więc
pokazała mu wszystko. Od chwili przebudzenia aż do momentu, w którym
wylądowała na cmentarzu. Czując się trochę tak, jakby właśnie
spadała, sama również pozwoliła się porwać wirowi wspomnień – zbyt
jaskrawych i niespójnych, by mogła je zignorować. Miała wrażenie, że
kroczy gdzieś na granicy jawy i snu, nie potrafiąc odróżnić jednego
od drugiego. Znów błądziła w ciemnościach, szukając siebie i zrozumienia,
choć tym razem przynajmniej miała coś, czego mogła się chwycić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Kogoś.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cudze
dłonie zacisnęły się na jej ramionach. W pierwszym odruchu Eve
napięła mięśnie, gotowa się bronić, póki nie pojęła, że wcale nie musiała.
Zamrugała nieprzytomnie, w roztargnieniu spoglądając wprost w lśniące,
błękitne oczy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Więc Castiel…
– Przez twarz Marco przemknął cień. Po wyrazie jego twarzy nie potrafiła
stwierdzić, co tak naprawdę w tamtej chwili myślał. – Nieważne.
Możesz go wyczuć?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Słabiej
niż wcześniej. Chyba – przyznała, ostrożnie dobierając słowa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dlaczego
zapytał właśnie o to? Z drugiej strony, wspomnienie hotelu i wilkołaków
wydawało się najsensowniejsze ze wszystkich, przynajmniej do pewnego
stopnia. Wszystko inne przypominało zawiły sen, którego wciąż nie potrafiła
uporządkować. Z drugiej strony…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Spróbowała skupić się na więzi z Castielem, ale ta niezmiennie
umykała, przypominając słabo tlące się, powoli dogasające ognisko. Wciąż tam była
i to w jakiś pokrętny sposób przyniosło Eve ulgę, ale to wciąż
nie tłumaczyło najważniejszego. Co prawda mogła podejrzewać, że starszy
Salvador z premedytacją próbował ukryć swoją obecność, ale nie sądziła,
żeby to było takie proste. Dlaczego miałby ją porzucić po tym, co
wydarzyło się w hotelu…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Bo to Castiel</i>,
odezwał się cichy głosik w jej głowie. Teraz, kiedy w końcu
pamiętała, taki wniosek wydawał się oczywisty. Czego innego powinna
spodziewać się po facecie, który od samego początku nie był
względem niej życzliwy?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jednak i to
nie było takie proste. Ostatnie dni zmieniały wszystko, wydając się podważać
wnioski, które mogłaby wyciągnąć z dotychczasowych wspomnień. Castiel po nią
przyszedł. Co więcej, zajął się nią w sposób, o który teraz by go
nie podejrzewała. Zdecydowanie nie zachowywał się jak ktoś, kto
życzył jej źle. Co więcej Eveline czuła, że był sobą bardziej niż
kiedykolwiek wcześniej, zwłaszcza że w końcu mógł sobie na to pozwolić.
Nie musiał udawać przy kimś, kto i tak go nie pamiętał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Powinna go
znaleźć, chociaż tyle, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zaklęła pod nosem.
Im bardziej próbowała skupić się na więzi, tym bardziej ta wydawała się
wymykać. Było inaczej niż wtedy, gdy nieświadomie wzywała stwórcę, ściągając go
wprost do siebie. Co do tego, że teraz Castiel nawet nie próbował
reagować, nie miała żadnych wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie pierwszy
raz. Nic dziwnego, że nie chce się tutaj pokazywać – doszedł ją głos
Marco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jesteś na niego
zły – uświadomiła sobie. – Ja też powinnam, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To teraz
nie ma znaczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spojrzała
na niego z niedowierzaniem. Żartował sobie?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Omal cię
nie zabił! – obruszyła się. – A potem mi pomógł, chociaż to nie ma
sensu. Zwłaszcza teraz widzę, że to nie ma sensu… – Westchnęła,
przyciskając dłonie do skroni. – Castiel przecież…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Miała wrażenie, że wszystko było dużo prostsze, kiedy nie pamiętała
niektórych kwestii.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To…
bardziej skomplikowane. Nie żebym rozumiał Castiela, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale co?
– ponagliła, nie zamierzając dać się zbyć. – Coś mi umyka. Po prostu
wyjaśnij mi co.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Marco
westchnął, ale przynajmniej nie zaprotestował. Stał przed nią, raz po raz
w roztargnieniu przeczesując już i tak zmierzwione włosy palcami.
Wyglądał przede wszystkim na zmęczonego, ale nie w sposób, który
zaobserwowała na cmentarzu. Eveline nie potrafiła jednoznacznie
określić, skąd brała się ta różnica, ale na swój sposób
okazała się kojąca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Katerina
– przyznał w końcu. – Wiem, że ją poznałaś.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Katerina</i>,
powtórzyła w myślach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tak,
pamiętała. Kobieta, którą spotkała, kiedy nie posłuchała Drake’a. Ta sama,
która nagle zasłabła, chwytając się za serce…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zrozumienie
pojawił się nagle. Przypomniała sobie pokój, w którym już na dobry
początek omal nie zginęła z rąk Castiela. Pełen pięknych sukien; ten sam,
w którym zastała go później, kiedy miotał się na prawo i lewo.
Co prawda wciąż nie rozumiała wszystkiego, ale wnioski nasuwały się
same.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Widziałam
ją przez chwilę. Chyba nawet mi pomogła, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Umarła
tamtego wieczora. Nawet gdybym chciał, nie potrafiłbym obwinić Castiela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzdrygnęła się
na te słowa. Przez chwilę poczuła się niemal tak, jakby Marco
spróbował ją uderzyć. Wciąż oszołomiona, otworzyła usta, ale nie wydobył się
z nich żaden dźwięk. I tak nie miała pojęcia, od czego
powinna zacząć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mogła tylko zgadywać,
co tak naprawdę spotkało Katerinę i Castiela. Widziała tę kobietę
zaledwie przez chwilę, ale tyle wystarczyło, by nabrała pewności, że
ta nie przebywała z Drake’em z własnej woli. Z kolei jeśli
Castiel był na tyle zdesperowany, by zaatakować własnego brata…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Powinniśmy go znaleźć – wyrzuciła z siebie na wydechu. Poruszyła się
niespokojnie, nagle nie będąc w stanie ustać w miejscu. – Mogę
to zrobić, prawda? Jest między nami coś takiego…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jest
twoim stwórcą. Jakkolwiek do tego doszło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Puściła te
słowa mimo uszu. Pobrzmiewającą w głosie Marco nutkę rezerwy również,
chociaż ta dała jej do myślenia. Powinna uznać, że był
zazdrosny…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Oczywiście,
że jestem.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uniosła
brwi, co najmniej zaskoczona tą myślą. Była pewna, że ta nie należała do niej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Coś jest
nie tak – skrzywiła się. Z opóźnieniem uświadomiła sobie, że
wypowiedziała te słowa na głos. – Już od jakiegoś czasu. Odkąd się
rozdzieliliśmy – dodała, próbując wszystko sensownie poukładać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimowolnie
pomyślała o wszystkim, co wydarzyło się później. Zerknęła na Marco,
ale ten po prostu ją obserwował, nieznośnie opanowany i poważny.
Nawet jeśli również pomyślał o Lelielu, nie wspomniał o nim
nawet słowem. Zupełnie jakby w całym tym szaleństwie to właśnie
skupienie się na nieobecności Castiela pozostawało najprostszym z problemów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mój brat
lubi znikać, szczególnie jeśli nie chce być znaleziony – wyjaśnił
usłużnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Więc mam
go nie szukać? – obruszyła się. – Próbuję zrozumieć, jak to w ogóle
działa. Jestem pewna, że coś jest nie tak, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie neguję
tego – zapewnił pośpiesznie Marco. – Ale znam Castiela. Nie sądzę,
żeby w tej sytuacji myślał rozsądnie, nawet jeśli może sobie tym
zaszkodzić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wcale nie poczuła się
pewniej dzięki tym słowom. Wręcz przeciwnie – jedynie utwierdziły ją w przekonaniu,
że coś było nie tak. To uczucie okazało się gorsze niż
wątpliwości, zwłaszcza że zdawało się prowadzić donikąd. Bezradność
doprowadzała ją do szału.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I Leliel…
Czemu wciąż nie rozmawiali na jego temat?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż pełna
wątpliwości, spojrzała na Marco. Coś w jej spojrzeniu musiało dać mu
do myślenia, bo natychmiast spoważniał, zwłaszcza gdy przesunęła się
w jego stronę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie zapytasz?
– wyrzuciła z siebie na wydechu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet się
nie skrzywił. Nie odwrócił wzroku, choć przez moment była pewna, że
to zrobi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A chcesz,
żebym to zrobił?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ze świstem
wypuściła powietrze. Przez krótką chwilę poczuła ulgę, choć ta wydawała się
niewłaściwa. Z drugiej strony, zwłaszcza po wszystkim, co wydarzyło się
w ostatnim czasie, była gotowa spodziewać się wszystkiego. Gdyby
Marco próbował udawać, że nie ma pojęcia do czego dążyła, dostałaby
szału.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie –
przyznała zgodnie z prawdą. – Ale nie mam innego wyboru. Muszę…
zrozumieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eve…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chcę ci coś
pokazać – podjęła, zanim zdążyła ugryźć się w język. Poruszając się
trochę jak w transie, dopadła do wampira i chwyciła go za rękę.
– A potem zacznę zadawać pytania. I uwierz mi, że nie przyjmę
żadnych wymijających odpowiedzi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Obawiam
się, że takie dawno mi się skończyły.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Prawie
udało jej się uśmiechnąć. Nie żeby w ogóle czuła się rozbawiona,
ale coś w sposobie, w jaki trzymał ją za rękę, okazało się
na swój sposób kojące. Zupełnie jakby tylko tyle mogło sprawić, żeby
odzyskała zdrowy rozsądek i jakkolwiek uporządkowała mętlik w głowie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mogła tylko zgadywać,
co sam Marco wychwycił z jej myśli. Właśnie dlatego potrzebowała potwierdzenia
– czegoś, co zdecydowanie nie było wytworem wyobraźni. Namacalnego dowodu,
od którego wszystko zaczęło się komplikować…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bez słowa
pociągnęła Marco w stronę wyjścia. Nie zaprotestował, ale i tak dla
pewności mocniej chwyciła go za rękę. Trzymała kurczowo, zupełnie jakby
tylko w ten sposób mogła sprawić, by wszystko stało się łatwiejsze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">O ile
mogło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Krocząc
pełnym cieni korytarzem nie mogła powstrzymać się przed tym, by wątpić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">No i jest! Mam wrażenie, że
wyszło trochę opornie, ale trudno. Przynajmniej w końcu udało mi się
skończyć. Uznajmy to za taki mały prezent na dzień dziecka. ;P<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czy tylko mnie
maj zleciał błyskawicznie? Korzystam z ciepłych dni i mi z tym
dobrze. Zwłaszcza po dwóch latach ograniczeń miło wrócić do wyjazdów
i koncertów. Uznajmy, że to moje usprawiedliwienie na mniejszą aktywność,
ale spokojnie – prędzej czy później zawsze coś się pojawi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Do
napisania! I tak, teorie co do tego, czego poszła szukać Eveline,
mile widziane.</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-70681288928154123702022-05-10T22:27:00.002+02:002022-05-10T22:27:10.111+02:00☾ Rozdział XXVI<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLFamQqYovgrPUdLADBhCYpY0aRdazjFwXEwOQWurRzimsgxj9yPC7nAvUOvl-75WjgjGzPTPYPu04Ift52UAoALzRg3e8NYcHVvXtrosUeamvMd7uPwLARajmyPb62W41E4otmpHYyrdMaCiqX7cMyvXbW8RX7-BuCCXNEWG3uxGxBLMoijCTdI7LHw/s498/hayley-marshall%20(1).gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="359" data-original-width="498" height="231" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLFamQqYovgrPUdLADBhCYpY0aRdazjFwXEwOQWurRzimsgxj9yPC7nAvUOvl-75WjgjGzPTPYPu04Ift52UAoALzRg3e8NYcHVvXtrosUeamvMd7uPwLARajmyPb62W41E4otmpHYyrdMaCiqX7cMyvXbW8RX7-BuCCXNEWG3uxGxBLMoijCTdI7LHw/s320/hayley-marshall%20(1).gif" width="320" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">♪ <a href="https://www.youtube.com/watch?v=6blqJN_pmDE">RED – „If I Break”</a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Marco</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Podchwycił jej spojrzenie.
Zielone oczy wydały mu się zbyt duże i ciemniejsze niż zazwyczaj, ale
to nie miało znaczenia. Nie, skoro wciąż tu była – tak blisko,
dosłownie na wyciągnięcie ręki…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eveline –
powtórzył bezgłośnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bał się
poruszyć. Miał wrażenie, że jeśli pozwoli sobie na zbyt gwałtowny ruch,
jednak ją spłoszy. Marco wpatrywał się w nią czujnie, gotów przysiąc,
że chwila nieuwagi wystarczy, żeby rozpłynęła się w powietrzu. Niczym
mgła albo duch, którym najpewniej była.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och,
ewentualnie oszalał. To też wydało mu się prawdopodobne, ale nie poczuł się
z tym źle. Jeśli w ten sposób umysł próbował radzić sobie z żalem…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie, to nie tak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż pełen
wątpliwości, uważnie zmierzył dziewczynę wzrokiem. Kiedy pierwszy szok minął, w końcu
zdołał skupić się na podsuwanych przez zmysły bodźcach. Może się
nie znał, zwłaszcza że daleko było mu do nekromanty, ale nie sądził,
by jakikolwiek umarły tak spazmatycznie chwytał powietrze. Wyraźnie
słyszał jej oddech, wystarczająco cięży, żeby pojął, że mogłaby się obawiać.
To i krążącą w żyłach krew, choć ta okazała się inna
niż wcześniej. W wystarczająco charakterystyczny sposób, by do Marco
powoli zaczęło docierać, co tak naprawdę się wydarzyło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przestąpił
naprzód. W odpowiedzi na jego ruch, Eveline gwałtownie cofnęła się
o krok, omal nie tracąc równowagi, kiedy napotkała schody. Skrzywiła się
i napięła mięśnie, ale nie zdecydowała się na ucieczkę.
Wciąż tam stała, wpatrując w niego z równie wielkim
zainteresowaniem, co i on w nią.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Powinnam
cię znać – oznajmiła ni stąd, ni z owąd.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jej głos
zabrzmiał dziwnie w panującej ciszy. Wydawał się zbyt głośny i nieco
wyższy, jednak – co najważniejsze – pod każdym względem wydał się Marco
prawdziwy. A może po prostu nade wszystko chciał, żeby tak było.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zignorował
jej słowa, nie chcąc zastanawiać się nad ich znaczeniem.
Nie dbał o to, co się za nimi kryło – szok, strach czy jeszcze
coś innego. To wszystko mogło zaczekać, zwłaszcza że… naprawdę tutaj była.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline
poruszyła się, prostując niczym struna i czujnie wodząc wzrokiem po krypcie.
Zamarł, kiedy zrobiła krok w jego stronę, przez chwilę sam niepewny, czego się
spodziewać – tego, że jednak zamierzała uciec, zaatakować albo…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie zrobiła
tego. W zamian przemknęła tuż obok, tak blisko, że niemal otarli się
ramionami. Pozwolił jej na to, wciąż z uwagą wodząc za nią
spojrzeniem. Obserwował, jak z największą ostrożnością kroczyła pośród
kwiatów i zniczy, skupiona na pamiątkowej tablicy w samym
centrum. Marco zawahał się, przez chwilę zastanawiając nad tym, czy powinien
coś powiedzieć, ale nic sensownego nie przyszło mu do głowy. W efekcie
oboje trwali w pełnej napięcia ciszy, przerywanej jedynie przez
dobiegający z zewnątrz, stłumiony szum padającego deszczu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och… –
Eve wyciągnęła rękę ku nagrobku. Delikatnie przesunęła palcami po wyżłobieniach,
układających się w rodowe nazwisko. – No, tak… – wyrwało jej się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
brzmiała na zaniepokojoną. Głos miała spokojny, inny niż wcześniej. Wcale
nie sprawiała wrażenia poruszonej tym, że właśnie stała przed rodzinnym
grobem, na dodatek takim, na którym zapisano również jej imię,
zupełnie jakby podobne doświadczenia były czymś najnormalniejszym na świecie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
poruszyła się, kiedy zmaterializował się tuż za nią. Poruszając się
trochę jak w transie, ostrożnie ułożył obie dłonie na jej ramionach,
w końcu decydując się na dotyk. Chciał czegoś więcej –
przygarnąć ją do siebie i więcej nie puszczać – ale na dobry
początek musiało wystarczyć. Chociaż tyle, nawet gdyby jednak miała okazać się
snem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyczuł, że się
wzdrygnęła, ale nie próbowała się odsuwać. Wciąż tam stała, jak
urzeczona wpatrzona w kwiaty i tablicę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eveline?
– wykrztusił, próbując skupić jej uwagę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Hm?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
odwróciła się. Przez myśl Marco przeszło, że sytuacja była pod każdym
względem groteskowa. Jak inaczej miał wyjaśnić to, że właśnie stał z rzekomo
zmarłą dziewczyną nad jej własną mogiłą?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet jak
na wampirze standardy to wydało mu się zbyt nadzwyczajne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jak…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnął
głową. Zbyt wiele pytań wydało mu się równie adekwatnych, co i za mało
ważnych, by zadać je w pierwszej kolejności. Mętlik w głowie nie ułatwiał,
zresztą tak naprawdę wampir wcale nie chciał wiedzieć. Jeśli czegoś
nauczył się w nieśmiertelnym życiu, to zdecydowanie tego, że
pewnych odpowiedzi bezpieczniej było nigdy nie usłyszeć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– <i>Nic
pięknego nie rośnie w ciemności…</i> – Szept Eveline wyrwał go z zamyślenia.
Wciąż wpatrywała się w tablicę. – Pamiętam te słowa. Jestem pewna –
oznajmiła i zabrzmiało to tak, jakby próbowała przekonać przede
wszystkim samą siebie. Jej ramiona zadrżały. – I ciebie… Pamiętam
ciebie, Marco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie rozu…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
dokończył.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To były
ułamki sekundy. W normalnym wypadku nie miałby najmniejszego
problemu, żeby przewidzieć jej ruchy. Gdyby miał do czynienia z kimkolwiek
innym, zdołałby bez trudu zareagować i w razie potrzeby zejść
potencjalnemu przeciwnikowi z drogi. Tym razem jednak nie ruszył się
nawet o krok, pozwalając, by Eveline bez jakiegokolwiek
ostrzeżenia skoczyła w jego stronę. Jej ramiona owinęły się wokół
niego, kiedy zarzuciła mu je na szyję. Poczuł bliskość drugiego ciała,
przez chwilę sam nie potrafiąc stwierdzić, które z nich w rzeczywistości się
trzęsło. To nie miało znaczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ciepły
oddech owiał jego policzek. Eveline przesunęła się jeszcze bliżej,
jakby chcąc nabrać pewności, że dzieląca ich odległość zniknie całkowicie.
Bez słowa przygarnął ją do siebie, przez moment czując się prawie
jak wtedy, gdy szlochała w jego ramionach na krótko po tym, jak
opowiedział jej o Rebekah. Sęk w tym, że Marco nie mógł
pozbyć się wrażenia, że tym razem to ona potrzebowała pocieszenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I była
tutaj. Naprawdę miał ją obok, na dodatek żywą i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Błądziłam
w ciemności – wyrzuciła z siebie na wydechu. Jej głos wciąż
brzmiał dziwnie, zdławiony i jakby odległy. Gorączkowy szept kogoś, kto
wyraźnie się czegoś obawiał, choć Marco mógł tylko zgadywać, co to
tak naprawdę oznaczało. – Znów i znów. Nie wiem, jak długo i dlaczego…
dlaczego zapomniałam, ale… – Urwała. Kiedy odchylił ją w swoich ramionach,
by przyjrzeć się bladej twarzy, przekonał się, że energicznie
potrząsała głową. – To nie ma sensu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eve…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie powinnam
zapomnieć czegoś takiego. Nie powinnam, ale… – Znów urwała. Dla pewności
bardziej stanowczo chwycił ją za ramiona, nie chcąc ryzykować, że
nagle spróbuje mu się wyrwać; że zniknie. – Ale teraz jestem pewna,
że cały czas szukałam ciebie. Jak mogłam się nie zorientować? Cały
czas…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To już
nie ma znaczenia – oznajmił, bezceremonialnie wchodząc jej w słowo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Oczywiście,
że to nie było takie proste. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę,
ale nie chciał się nad tym zastanawiać. Nie w tym
miejscu, trzymając ją w ramionach i wciąż nie rozumiejąc, co się
wydarzyło. To mogło poczekać, choćby na bardziej sprzyjające warunki,
zresztą szczerze wątpił, żeby w takim stanie Eveline mogła mu cokolwiek
wyjaśnić. Najważniejsze jednak wydało się Marco to, że naprawdę mógł
zabrać ją do domu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z tym, że
Eve najwyraźniej sądziła inaczej. Prychnęła, jakby urażona tym, że jej przerwał.
Nie próbował protestować, kiedy odsunęła się, stanowczo oswabadzając z
jego uścisku. Instynktownie przesunął się, chcąc mieć pewność, że blokuje
dojście do drzwi na tyle, by powstrzymać ją, gdyby spróbowała
rzucić się do ucieczki, ale to okazało się zbędne.
Dziewczyna nawet nie spojrzała na drzwi, całą uwagę wydając się poświęcać
tylko i wyłącznie jemu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie ma
znaczenia? – powtórzyła z niedowierzaniem. – Do cholery, umarłam! I chyba
tracę zmysły! – jęknęła i zaraz skrzywiła się, słysząc zwielokrotnione
przez ściany krypty echo. Tym razem odtrąciła jego ręce, kiedy spróbował
jej dotknąć. – Nie skończyłam jeszcze! Ja… nie skończyłam –
dodała, tym razem o wiele ciszej. – Próbuję ci wyjaśnić… Ale to takie
skomplikowane i… Niech to szlag.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ukryła
twarz w dłoniach. Przez chwilę słyszał wyłącznie jej przyspieszony
oddech, zbyt urywany i drżący. Tym razem powstrzymał się przez próbą dotyku,
choć to okazało się wyzwaniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dla
pewności zacisnął dłonie w pieści i wsunął je za plecy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Możemy
porozmawiać później. W lepszym miejscu – zaczął, ostrożnie dobierając
słowa. Czuł się trochę tak, jakby próbował okiełznać dzikie, zapędzone w kozi
róg zwierzę. – Jesteś skołowana. I z pewnością wyczerpana. To normalne…
To wszystko jest normalne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Znów miał
wrażenie, że kłamie, ale nie dbał o to. Tak naprawdę wcale nie chciał
zastanawiać się nad tym, co tak naprawdę stało się tamtego
dnia. Nie miało znaczenia, co spowodowało, że wróciła dopiero teraz. Nie dbał
nawet o to, że miał dość powodów, by założyć, że umarła. Wiedział,
ile jego krwi wypiła – i że to zdecydowanie za mało, żeby
doprowadzić do przemiany. Stało się coś jeszcze, ale to mogło
poczekać, tak jak i wiele innych kwestii.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Prawda była
taka, że Marco myślał niewiele jaśniej od niej. Na szukanie wyjaśnień
mogli znaleźć czas później, o ile w ogóle, zwłaszcza że…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, nie zamierzał
tego przyznawać, ale był przerażony. Tym, co mogłoby się wydarzyć,
gdyby chociaż na moment spuścił ją z oczu. Jeśli jednak oszalał, a
jej tak naprawdę tu nie było, zamierzał trwać w tym tak długo,
jak to tylko możliwe. Konsekwencje nie miały znaczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie chciał,
żeby miały.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline nie odpowiedziała.
Wyczuł, że spojrzała na niego przez rozstawione palce, ale wciąż
pozostawała milcząca i jakby odległa. Niczym duch, przez co tym bardziej
zapragnął znów wziąć ją w ramiona, by utwierdzić się w przekonaniu,
że stała tuż przed nim. Pragnął przynajmniej poczuć ciepło jej ciała –
chociaż tyle, byleby uspokoić szalejące myśli. Cokolwiek, byleby przestać trwać
w milczeniu, na dodatek w odległości, która to z każdą
kolejną sekundą ciążyła mu coraz bardziej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie sądzę,
żeby cokolwiek z tego było normalne – wymamrotała w końcu. – Zaczynając
od tego, że chyba właśnie mnie pochowałeś.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Zamilkł, nie chcąc ryzykować, że znów zacznie się miotać. Miał
zresztą wrażenie, że musiała wyrzucić z siebie to, co ją dręczyło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mam
wrażenie, że ciągle śnię i nie potrafię się obudzić. Chyba spałam
odkąd wzeszło słońce, ale… – Zawahała się. Z wolna opuściła ramiona, po czym
w końcu spojrzała Marco prosto w oczy. – A potem poczułam, że
powinnam tutaj przyjść. Albo to ona mnie tu przyprowadziła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Kto
właściwie…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odrzucił tę
myśl. Mogła zaczekać, nie tylko dlatego że szczerze wątpił, by Eveline
mogła udzielić mu odpowiedzi. Mimowolnie pomyślał o ostatnim razie, kiedy
znalazł ją błądzącą korytarzami jego rodzinnej rezydencji i przerażonej.
Czuł, że nie pierwszy raz kroczyła pośród cieni, dostrzegając rzeczy, które
sam mógł sobie co najwyżej nieudolnie wyobrazić. Może zwłaszcza teraz robiła to częściej
niż do tej pory.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zobaczyłam
cię i… i nagle wszystko było jasne. Zrozumiałam, że to ciebie
szukałam. To wszystko wróciło, ale… Och, czy cokolwiek z tego,
co mówię, ma jakikolwiek sens, Marco?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Ani
trochę.</i> Jednak i tę uwagę zachował dla siebie. O wiele
istotniejszy okazał się sposób, w jaki wypowiedziała jego imię –
tak bardzo ostrożny, tęskny i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chodźmy
do domu – zasugerował łagodnie, wyciągając dłoń w jej stronę. – Pomogę
ci. Eve…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jak złe
jest to, że zdążyłam kilkukrotnie zabić, ale wciąż nie czuję niczego?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poczuł się
trochę tak, jakby natrafił na niewidzialną ścianę. Na moment zamarł,
co najmniej zaskoczony jej słowami. Wyprostował się niczym struna,
jak najszybciej próbując doprowadzić do porządku, ale to okazało się
wyzwaniem równie wielkim, co i pozostanie obojętnym wobec tego, co mówiła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciał
tego, czy też nie, musiał przyznać, że wyglądała na dopiero co przebudzonego
wampira. Nie chodziło nawet o to, że przemiana nigdy nie trwała
aż tyle czasu – nie, jeśli w grę wchodził człowiek. Och, gdyby chodziło po prostu
o jego krwi, wyczułby łączącą go z Eveline więź już tamtego wieczora,
stojąc pośród gruzów. Wniosek nasuwał się sam: nie mógł być jej stwórcą,
nawet jeśli zarazem nie widział żadnego logicznego wyjaśnienia tego, że
stała przed nim w tej formie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dłoń zadrżała,
ale nie wycofał jej. Zrobił krok naprzód, wciąż wpatrzony w młodziutką
wampirzycę. Dostrzegł dość, by zrozumieć, że zdążyła posmakować więcej,
aniżeli tylko ludzką krew. Kimkolwiek był jej stwórca, najwyraźniej odnalazł
ją i nakarmił. I chociaż sama myśl o tym, że ktokolwiek mógłby
zbliżyć się do Eveline, wzbudzała w Marco gniew, jednocześnie
poczuł nieopisaną wręcz ulgę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Była tutaj.
Odnalazła go – i to w chwili, w której zdążył uwierzyć, że
bezpowrotnie ją stracił. Nie powinien pragnąć więcej, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jesteśmy…
inni. Nasze postrzeganie świata też. – Ostrożnie skrócił dzielący ich dystans.
– Nauczę cię. O ile tylko mi pozwolisz, <i>lilan</i>.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z
opóźnieniem uświadomił sobie, że użył tego słowa. Przyszło samoistnie, tak jak
i za pierwszym razem, choć teraz wszystko wydawało się inne.
Zupełnie jakby w zaledwie kilka dni świat stanął na głowie i zmienił się
całkowicie, czyniąc nieodwracalne, ostateczne szkody.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem w końcu
poczuł jej dłoń w swojej i wszelakie obawy zniknęły.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
nie potrafił się powstrzymać, kiedy znalazła się blisko. Nie chciał
być ani ostrożny, ani „uprzejmy”, jak zarzuciła mu jakiś czas temu.
Zanim dobrze się stanowił, zamknął ją w swoim uścisku i bezceremonialnie
wpił się w jej usta. Przez ułamek sekundy, jednak dopuścił do siebie
obawy – to, że może jednak pozwolił sobie na zbyt wiele, zwłaszcza gdy
była w takim stanie – ale wątpliwości zniknęły równie nagle, co się
pojawiły, kiedy Eveline tak po prostu mu się odwzajemniła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle
wystarczyło. Poczuł się prawie jak wtedy, gdy wymogła na nim reakcje,
niemal żądając odpowiedzi na najbardziej kluczowe pytanie: to, dlaczego w ogóle się
o nią troszczył. Przez chwilę przypominała mu żywy płomień, tak żywa,
jak tylko mógł sobie wyobrazić. Zdawała się lśnić i – <i>Och,
mroczna matko!</i> – należała wyłącznie do niego. W sposobie, w jaki się
całowali, wyczuł wyłącznie tęsknotę i to tak silną, że już nie potrafił
odróżnić czy należała do niego, czy może jednak do niej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Równie
intensywnie poczuł jej umysł, jednak nie był w stanie skupić się
na żadnej z wypełniających go myśli. Przez moment wyczuł strach, ale
ten wydawał się równie właściwy, co i sposób, w jaki drżała
i łzy, które poczuł pod palcami, gdy ułożył dłonie na jej policzkach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wracajmy
do domu – westchnął, przeczesując palcami poplątane loki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie zaprotestowała.
Wciąż trzymając ją w ramionach, dematerializował się, ani na moment
nie zamykając oczu. Jedynie chłód deszczu utwierdził go w przekonaniu,
że już nie znajdowali się w mauzoleum.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kiedy
przyjrzał się twarzy Eveline, zauważył, że czujnie rozglądała się dookoła.
Spojrzenie utkwiła w górującym nad okolicy murze, jakby próbując
wypatrzeć znajdujący się po drugiej stronie dom.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tego też
będziesz musiał mnie nauczyć – oznajmiła cicho.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Rzucił jej zdezorientowane
spojrzenie. Brzmiała spokojniej niż wcześniej, a gdyby nie wciąż zarumienione
policzki, nie zorientowałby się, że dopiero co targały nią jakiekolwiek
gwałtowniejsze emocje.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tego…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Przenoszenia się
– wyjaśniła, prostując się w jego objęciach. – Wydaje mi się, że raz
to zrobiłam. Wtedy, gdy się obudziłam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skinął
głową, wciąż uważnie ją obserwując. Niechętnie pozwolił, żeby oswobodziła się
z jego uścisku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Powiedziałaś, że błądziłaś w ciemności – zauważył, ruszając ku bramie. Wciąż
uważnie ją obserwował. Żadne z nich nie zwracało uwagi na wciąż
padający deszcz. – Co pamiętasz? Wiem, że to zły moment, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A będzie
dobry? – rzuciła z przekąsem. – Nieważne. Pamiętam zmęczenie. Byłam taka
zmęczona…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście. – Marco nawet się nie zawahał. – Muszę o to zapytać,
ale… Och, wiesz, kim jesteś?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
odpowiedziała od razu. Zatrzymała się tak gwałtownie, że prawie
na nią wpadł.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Było coś co
najmniej niepokojącego w sposobie, w jaki na niego spojrzała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jestem
taka jak ty. Możemy zostać przy tej odpowiedzi?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miał
okazji, żeby jakkolwiek na te słowa zareagować. Zanim zdążył choćby skinąć
głową, Eveline ruszyła w dalszą drogę, na teren rezydencji wchodząc
niemal biegiem. Potrzebował chwili, by się z nią zrównać, ale nie próbował
nawiązywać rozmowy. Jedynym, czego tak naprawdę chciał, było jak
najszybciej znaleźć się w jakimś cichym miejscu, wciąż Eve w ramiona,
a potem… Och, nie puszczać. Nic ponadto.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Albo aż
tyle.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Drzwi
otworzyły się, nim którekolwiek z nich zdążyło ich dotknąć. Eve na moment
przystanęła, jakby spodziewając się, że jakaś niewidzialna siła zatrzyma ją w progu,
jednak nic podobnego nie miało miejsca. Wkroczyła do przedsionka, wciąż
czujnie wodząc wzrokiem na prawo i lewo – czy to wypatrując
potencjalnego zagrożenia, czy też chłonąc każdy najdrobniejszy szczegół z pomocą
nowych dla niej, wyostrzonych zmysłów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
pamiętał już, co oznaczały ludzkie słabości. Mógł tylko zgadywać jak inne
i niepokojące musiało być to, czego właśnie doświadczała. Miał zresztą
wrażenie, że wciąż trwała w szoku, zresztą tak jak i on.
Wrażenie <i>déjà vu</i>, którego doświadczył, wprowadzając tę nową Eve do domu,
niczego nie ułatwiało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Głos, który
rozbrzmiał od strony schodów, tym bardziej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Już
miałam iść cię szukać! Marco, do diabła, nie wywiniesz mi się. Ty nie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Lana zamilkła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamarła w pół
kroku, zupełnie jakby to ona natrafiła na jakaś niewidzialną
przeszkodę. Nie przypominał sobie, kiedy ostatnim razem widział ją aż tak zaskoczoną,
może pomijając tamten wieczór, w który tak po prostu zadecydował
o powrocie do domu, nawet nie próbując szukać Eveline. Teraz to wydarzenie
wydawało się odległe i równie niewłaściwe, co… wszystko inne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To Eve jako
pierwsza zdobyła się na reakcję. Bezceremonialnie przemknęła przez
przedsionek, by najzupełniej naturalnym gestem otoczyć wciąż zesztywniałą
Lanę ramionami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nic ci
nie jest – odetchnęła, a w jej głosie pobrzmiewała tylko i wyłącznie
ulga.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Lana nie odpowiedziała.
Przez chwilę tkwiła w bezruchu, po prostu trwając w uścisku
obejmującej ją wampirzycy. Marco widział jej nienaturalnie rozszerzone
błękitne oczy. Zauważył, że rozchyliła usta, ale ostatecznie nie wykrztusiła
z siebie nawet słowa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W zamian
parsknęła, choć zdecydowanie nie było jej do śmiechu. Coś w tym
dźwięku sprawiło, że poczuł się nieswojo, zwłaszcza że nie przywykł
do widoku takiej Lany – zszokowanej i niezdolnej złożyć żadnego
sensownego zdania.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ty żartujesz
– wyszeptała w końcu. – Chyba sobie żartujesz. Ty… Cholera.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zareagował
instynktownie. W zasadzie najpierw się poruszył, a dopiero po tym
pojął, co tak naprawdę go do tego skłoniło. W pośpiechu pochwycił
Eveline, kiedy ta nagle zatoczyła się, bliska tego, żeby osunąć na ziemię.
Z lekkością poderwał ją, pozwalając, żeby wylądowała w jego uścisku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Już
dobrze – zapewnił, biorąc Eveline na ręce. – Już jesteś bezpieczna, <i>lilan…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Podchwycił
spojrzenie Lany, ale prawie nie zwrócił na nie uwagi. Co miał
jej powiedzieć? W tej sytuacji tylko jedno było dla niego jasne –
rozmowa, którą obiecał przyjaciółce na cmentarzu, musiała poczekać. O tym,
że chyba właśnie czekała ich całkowita zmiana omawianych tematów, nawet
nie próbował myśleć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż tuląc
do siebie Eveline, bez zbędnych wyjaśnień ruszył ku schodom. Lana nie próbowała
go zatrzymywać, pozwalając, by przemknął tuż obok. Wymienili jedynie
krótkie spojrzenia, ale to wystarczyło, żeby poczuł się choć odrobinę
pewniej. Zdezorientowana czy też nie, nie sądził, żeby zamierzała
wchodzić mu w drogę przez kilka następnych godzin. Nawet jeśli był jej winien
wyjaśnienia…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, tyle że
w pierwszej kolejności sam ich potrzebował.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Stanowczo
odepchnął od siebie tę myśl. Istotne czy nie, pewne kwestie musiały
poczekać. W tamtej chwili liczyło się to, że jakimś cudem byli tutaj
oboje – i on, i Eveline.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Żywa. Na tyle,
na ile było to możliwe w tej sytuacji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Razem
wrócili do domu. Na dobry początek musiało wystarczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote>Także tego… Ja to tutaj
zostawię, okej? Z nadzieją, że wyszło przynajmniej zadowalająco. :3</blockquote><p></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-45189484678870241262022-04-20T02:33:00.002+02:002022-04-21T01:15:40.506+02:00☾ Rozdział XXV<p style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjM9G4KhBq5ZpX617U19qIZAeTgB1nbRxGpIbXigOfvbNXbOlpWMGAxRWIvtDEy6g_n9VZPuKBP5dC7fcho5aUny0s2CCZD9sU8FffL2rxb3XkoMe-PqDNg-boGfDo0jd-j7svh0o97rF5PLJuV1Bn8LzpRokUyY98S5zKAlIklceZ1MDkpEyK91lbQ9A/s500/et.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="270" data-original-width="500" height="173" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjM9G4KhBq5ZpX617U19qIZAeTgB1nbRxGpIbXigOfvbNXbOlpWMGAxRWIvtDEy6g_n9VZPuKBP5dC7fcho5aUny0s2CCZD9sU8FffL2rxb3XkoMe-PqDNg-boGfDo0jd-j7svh0o97rF5PLJuV1Bn8LzpRokUyY98S5zKAlIklceZ1MDkpEyK91lbQ9A/s320/et.gif" width="320" /></a></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Marco</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Wiedział, że okłamał Bellę. W zasadzie
próbował oszukać przede wszystkim samego siebie, jednak skutek okazał się równie
marny, a może nawet gorszy. Sądząc po zaangażowaniu tej dziewczyny,
ona przynajmniej mu wierzyła. A może przede wszystkim <i>chciała wierzyć</i>,
że naprędce zorganizowane obrzędy przyniosą komukolwiek ulgę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To tak nie działało
i Marco wiedział o tym aż za dobrze. Och, po pochowaniu
niemal całej rodziny, nie spodziewał się niczego wyjątkowego w tej
kwestii. Ulga nie ustępowała, żal magicznie nie znikał, a umysł
nie stawał się ani trochę łaskawszy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakby tego
było mało, stojąc w cieniu i obserwując powoli wyludniający się cmentarz,
Marco poczuł się jeszcze gorzej niż do tej pory. Nie widział
powodu, żeby wraz z zebranymi cisnąć się w niewielkiej
kapliczce. Nie miał ochoty spoglądać na zamkniętą trumnę – nie ze
świadomością, że w środku i tak nie było ciała. Jednocześnie nie wyobrażał
sobie, że mógłby nie przyjść, przez co po cichu zazdrościł Liamowi
obojętności. Może gdyby również potrafił odciąć się od wszystkiego i wszystkich,
nie czując przy tym wyrzutów sumienia, wszystko stałoby się prostsze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Pogoda
okazała się równie niewdzięczna, to jednak nie powstrzymało
mieszkańców Haven przed zgromadzeniem się w jednym miejscu. Marco
skrzywił się, mimowolnie zastanawiając, jaki mieli w tym cel. Mógł
wyobrazić sobie reakcję Eveline, zwłaszcza że zauważył, że zdecydowanie nie należała
do najbardziej towarzyskich osób na świecie. Nie żeby go to dziwiło,
zważywszy na to, co tak naprawdę budziło zainteresowanie miejscowych.
Możliwe, że tak właśnie działały małe miasta, gdzie ludzie znali siebie
nawzajem o wiele lepiej, niż by wypadało. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Gdyby
wiedzieli…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale czasami
życie z daleka od prawdy potrafiło okazać się błogosławieństwem.
W tym przypadku z pewnością.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W którymś
momencie rozpadało się na dobre, ale nie ruszył się z miejsca.
Jakby od niechcenia oparł się o pień rosnącego na skraju
cmentarza drzewa, obojętnie obserwując okolicę. W pobliżu nie wyczuł
niczego niepokojącego, ale właśnie tego się spodziewał. Szanse na to,
że akurat tu miałby wparować jakikolwiek demon, wydawały się niewielkie.
Nawet gdyby w trumnie faktycznie spoczywało ciało, taka Eveline była
wszystkim absolutnie zbędna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wtedy
dotarło do niego, że konflikt tak naprawdę dobiegł końca,
przynajmniej w kwestii tego, co tyczyło się tej dziewczyny. Niemal
roześmiał się na tę myśl – w pozbawiony wesołości, gorzki
sposób. Och, to wszystko? Całe zamieszanie tylko po to, żeby
dziedziczka Nightów spoczęła pod stertą gruzów, a jej imię zostało
symbolicznie wyryte na tablicy upamiętniającej jej rodziców? Taki koniec
jakiegokolwiek rodu wydał się Marco jeszcze bardziej przykry niż to, co
spotkało większość jego pobratymców. Zbyt smutny, prosty i ostateczny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kiedy
Eveline wróciła do Haven, w świecie nieśmiertelnych zawrzało. W pamięci
wciąż miał słowa Lany i poczucie, że powinien zrobić wszystko, byleby
zapewnić tej dziewczynie bezpieczeństwo. Wciąż nie miał pojęcia, czego tak naprawdę
oczekiwał Leliel i co stało się tamtego dnia w domu Drake’a, ale
to już nie miało znaczenia. Eve odeszła, pozostawiając masę pytań,
żalu i kilka złamanych serc. Nic więcej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poraziła go
bezwartościowość tej śmierci.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nic się
nie zmieniło. Żadnych zwycięzców, żadnych przegranych. Trwali w marazmie,
który ciągnął się wystarczająco długo, by wszyscy zaczęli mieć go dość.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zaledwie
kilka metrów dalej żałobnicy wyszli na deszcz. Marco uciekł wzrokiem
gdzieś w bok, nie chcąc obserwować odzianej w czerń procesji,
powoli zmierzającej ku grobowcowi Nightów. W tamtej chwili nie czuł
niczego, ale to nie wydawało się właściwe. Chociaż pustka okazała się
znajoma, Marco wolałby, żeby zniknęła. W gruncie rzeczy nawet gniew
wydawał się lepszą alternatywą, ale i na to nie potrafił się
zdobyć. Wygodna wymówka w postaci zrzucenia winy na Castiela, również
nie wchodziła w grę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mógł tylko zgadywać,
gdzie teraz podziewał się jego brat. Przepadł, nie pierwszy raz
zresztą, ale Marco nie potrafił mieć do niego pretensji. Może to oznaczało,
że upadł na głowę, ale tak naprawdę kwestia obwinienia Castiela o cokolwiek
przestała wchodzić w grę w chwili, w której po raz ostatni
zobaczył Katerinę. Czekała zbyt długo – tego jednego był pewien i ta jedna
myśl dręczyła go za każdym razem, kiedy przypominał sobie ten moment.
Zupełnie jakby tych kilka słów, które zamienili z niedoszłą bratową, mogło
wszystko wytłumaczyć i jakkolwiek usprawiedliwić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W tamtej
chwili nie potrafił stwierdzić, który z nich musiał czuć się gorzej:
on ze swoją pustą trumną, czy może Castiel, który…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Och, to oczywiste…
Czyż nie?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że
wcale takie nie było. Nie dla niego i to mimo poczucia, że
relacja jego i Eve pozostawała o wiele bardziej krucha, mniej
jednoznaczna. Cóż, na pewno w porównaniu z latami, które
spędzili ze sobą Katerina i Castiel, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A jednak bolało
równie mocno. W końcu stracił swoją <i>lilan</i>.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie ruszył się
z miejsca, jedynie biernie obserwując przemykających przez cmentarz ludzi.
Rodzinny grobowiec Nightów znajdował się dalej, przez co Marco nie mógł
dostrzec go ze swojej pozycji, ale to wydawało się właściwe. Tak naprawdę
wcale nie chciał brać udziału w tej szopce, przynajmniej w towarzystwie
tych wszystkich nic nieznaczących ludzi. Gdzieś tam były Lana i Bella,
ale mimo poczucia powinności i kilkukrotnego mentalnego nawoływania
tej pierwszej, nie zmienił decyzji. Kiedy do tego wszystkiego okazało
się, że na cmentarzu pojawił się Caine, Marco tym bardziej wolał
unikać konfrontacji. Zrobienie zamieszania na pogrzebie jedynie wszystko
by skomplikowało, zwłaszcza że zdecydowanie nie miał nastroju na zabawę
w uprzejmości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czas
wydawał się ciągnąc w nieskończoność, choć w rzeczywistości
wystarczyło raptem kolejnych dwadzieścia minut, by wszystko dobiegło
końca. Ludzie rozeszli się w pośpiechu, nie chcąc i tak naprawdę
nie mając powodów, żeby tkwić na deszczu. Jedynie co bardziej
zawzięci pozwolili sobie na dłuższą kontemplację i kolejną
bezwartościową modlitwę, ale nic ponadto.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W gruncie
rzeczy po wszystkim Marco spodziewał się zastać przy grobie co
najwyżej dwie konkretne osoby.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Marco</i>,
rozbrzmiał po raz wtóry mentalny głos Lany.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
coś w jej tonie przekonało go, żeby odpowiedzieć. Kiedy zareagował na majaczącą
na granicy jego świadomości obcą myśl, odkrył, że jego przewidywania się
sprawdziły, przynajmniej do pewnego stopnia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Gdzie
Bella?</i>, rzucił w odpowiedzi, prostując się i w końcu
ruszając przed siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Caine
zabrał ją do domu. Nie protestowała, więc chyba się dogadali</i>,
wyjaśniła niechętnie. <i>Chyba źle to zniosła, więc…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W
roztargnieniu skinął głową, na moment zapominając, że Lana nie mogła
go jeszcze zobaczyć. Co prawda najprostszym rozwiązaniem wydawała się dematerializacja,
ale nie widział powodu, żeby ryzykować akurat w tym miejscu i na
tak krótkim dystansie. Gdyby ktoś go zauważył…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem po prostu
potrzebował tych kilku dodatkowych chwil i spaceru deszczu. Chociaż tyle,
zwłaszcza że nie miał pewności, jak powinien zachowywać się przy
Lanie. Udawanie, że pogrzeb cokolwiek ułatwiał, nie wchodziło w grę,
zresztą wampirzyca znała go zbyt dobrze. Może i trzymał się z daleka
od towarzystwa, ale nie izolował się na tyle, by wyeliminować
wszystkie przypadkowe spotkania na korytarzu czy w kuchni.
Spojrzenia, które mu wtedy rzucała, mówiły same za siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wiedział,
że nie zamydli jej oczu pogrzebem i zapewnieniami, że dzięki
temu lepiej poczuje się lepiej. Lana najpewniej doskonale wiedziała, że
miał w tym jeden cel: ucięcie potencjalnych plotek. Ludzie prędzej czy później
zaciekawiliby się nieobecnością dziewczyny, a to mogłoby
niepotrzebnie namieszać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Marco chciał
mieć dodatkowo pewność, że informacja obiegnie również ten drugi, skryty w cieniu
świat. Po co ktokolwiek miałby polować na Eveline, skoro ta spoczywała
na cmentarzu? Co prawda w tym wypadku sfabrykowanie cudzej śmierci
brzmiało jak najsłabsza z możliwych zagrywek, ale nie dbał o to.
Dlaczego miałby, skoro stan trumny nie zmieniał najważniejszego: tego, że
nikt nie miał dziewczyny odnaleźć?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż o tym
myślał, kiedy wyczuł ruch tuż przed sobą. Poderwał głowę w chwili, w której
Lana zmaterializowała się tuż obok, bezceremonialnie obejmując go
ramionami. Zatrzymał się gwałtownie, w zaskoczeniu pozwalając na to,
żeby przywarła do jego torsu. Przez chwilę widział wyłącznie aureolę
złotych włosów – oklapniętych i ociekających deszczem, ale wciąż
znajomych.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mogłaś
poczekać w środku – zauważył cicho.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
odpowiedziała. Po prostu tam stała, obejmując go w sposób
wystarczająco zdecydowany, by nie próbował jej odsuwać. Potrzebował
chwili, żeby odwzajemnić uścisk, choć zrobił to bardziej z powinności
niż faktycznej potrzeby. Lana nie należała do wylewnych, zresztą tak jak
i on, przez co sytuacja, w której go stawiała, wydała się nagle…
nienaturalna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Marco.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spojrzał na nią
w roztargnieniu. Była od niego niższa i drobniejsza, nawet mimo
wysokich obcasów. Zadarła głowę; jej błękitne oczy wydawały się przenikać
go na wskroś, na dodatek w sposób, który ani trochę nie przypadł
mu do gustu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skinął
głową, zachęcając ją do tego, żeby mówiła. Chociaż próbował, nie zdołał
powstrzymać się przed odwróceniem wzroku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie rób
tak – obruszyła się Lana. Poruszyła się w jego ramionach, gwałtownie
odsuwając. Stanęła tuż przed nim, wyprostowana i wyraźnie poruszona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jak?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chociaż
wciąż nie patrzył wprost na nią, mógł sobie wyobrazić wyrzuty w jej spojrzeniu.
Zaczerpnęła powietrza, jak nic gotowa w końcu wyrzucić z siebie
wszystko, co dręczyło ją od tamtego dnia – tu, na środku cmentarza, w ulewnym
deszczu – ale ostatecznie tego nie zrobiła. To nie było do niej
podobne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Porozmawiaj
ze mną – poprosiła w zamian i zabrzmiało to niemal łagodnie. –
Mówię poważnie. Sądzę, że…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mogłabyś
na razie mnie zostawić? – wypalił, bez zastanowienia wchodząc jej w słowo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chociaż
wcale nie chciał, jednak przeniósł na nią wzrok. Zauważył, że
spoglądała na niego z nieskrywanym niepokojem, w sposób
jednoznacznie sugerujący, że nie zamierzała spełnić jego prośby. Mógł się
tego spodziewać, ale tym razem upór Lany nie był mu na rękę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dobrze
wiedział, że się o niego martwiła. Gdyby sprawy miały się inaczej,
on również bez wahania zrobiłby wszystko, żeby podnieść ją na duchu.
Och, już przez to przechodzili – blisko wiek wcześniej, ale i tak pamiętał
to aż za dobrze. Nie wątpił, że ona również, zwłaszcza że w jej przypadku
sprawy miały się w znacznie bardziej skomplikowany sposób. Gdyby miał
porównywać, musiałby oddać tej dziewczynie sprawiedliwość i przyznać, że
przez pewien czas potrzebowała pocieszenia dużo bardziej od niego. To, że
w tamtym okresie broniła się przed tym z równym uporem,
pozostawał sprawą drugorzędną.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Westchnął,
ledwo tylko pomyślał o tym ostatnim. Wtedy również z uporem
próbował nakłonić ją do rozmowy, choć sposób odmowy w przypadku Lany
był… dużo bardziej wymowny. Ciskanie przedmiotami z pewnością mógł za takie
uznać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Proszę –
dorzucił pośpiesznie. Przestąpił naprzód, w pojednawczym geście układając
obie dłonie na ramionach wampirzycy. Otworzyła usta, ale Marco nie zamierzał
sprawdzać, jakich argumentów planowała użyć do uzasadnienia odmowy. –
Porozmawiamy w domu. Potrzebuję godziny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mogę
zaczekać – zaoferowała pośpiesznie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Powstrzymał się
od wywrócenia oczami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W domu
– powtórzył z naciskiem. – Daj spokój, to Castiel ma w zwyczaju
znikać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spojrzała
na niego z powątpiewaniem, wciąż nieprzekonana. Miał wrażenie, że
zdecydowanie zbyt długo mierzyła go wzrokiem, jakby szukając dowodów na to,
że próbował ją okłamywać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dobra. –
Przez jej twarz przemknął cień. – Tylko się pospiesz. Po godzinie
zacznę cię szukać – zapowiedziała nieznoszącym sprzeciwu tonem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Zabrzmiało jak groźba – ocenił i prawie udało mu się uśmiechnąć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gniewnie zmrużyła
oczy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To jest
groźba, Marco Salvador – mruknęła w odpowiedzi. A potem coś w jej spojrzeniu
i tonie złagodniało, kiedy dodała: – Po prostu się martwię. Mam
dziwne przeczucia, okej?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skinął
głową. Chociaż silił się na zachowanie neutralnego, względnie
spokojnego wyrazu twarzy, coś w słowach Lany sprawiło, że poczuł się nieswojo.
„Daj cygance centa, a prawdę ci powie” – przypomniał sobie słowa
Castiela, jednak sam nie potrafił zdobyć się na podobną nutę
cynizmu. Stojąca przed nim kobieta zbyt wiele razy udowodniła, że wszystkie
plotki na temat jej wyjątkowej intuicji były prawdziwe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Lana wciąż
spoglądała na niego z wyraźną rezerwą, ale najwyraźniej wyczuła,
że nie doczeka się żadnej dodatkowej reakcji. Chwilę jeszcze tkwiła w miejscu
i Marco zaczął się nawet obawiać, że właśnie zmieniła zdanie, ale zanim
zdążył jakkolwiek zareagować, wampirzyca rozpłynęła się w powietrzu.
Pozostał tylko padający deszcz, znaczący miejsce, w którym dopiero co
stała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnął,
choć wcale nie poczuł ulgi. Godzina? Wątpił, by do tego czasu przygotował się
na jakąkolwiek rozmowę, ale wątpił, żeby miał wybór. Już nie, ale tym
zamierzał przejmować się później. W najgorszym wypadku jednak miał
wyprowadzić Lanę z równowagi, zresztą nie po raz pierwszy. Może
gdyby uciął dyskusję, ciskając w ścianę jakimś niewinnym aluzję, zrozumiałaby
aluzję.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W normalnym
wypadku może nawet poczułby się rozbawiony tą myślą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
nic nie powstrzymało go przed dotarciem do grobowca Nightów. Okazał się
o wiele mniejszy niż przycmentarna kapliczka, ale Marco i tak poczuł się
dziwnie przytłoczony jej wymiarami. Drzwi wciąż były otwarte, ale wampir
i tak nie odważył się przekroczyć progu. Nie od razu,
przez chwilę tkwiąc w miejscu i po prostu wpatrując się w wejście.
Chociaż wiedział, że nie napotka żadnej bariery, nie ruszył się nawet
o krok. Zupełnie jakby między nim a znajdującymi się wewnątrz
grobami powstała jakaś niewidzialna ściana.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Oczywiście,
ta myśl sama w sobie wydała się idiotyczna. Potrzebował
zaproszenia do budowli, które zamieszkiwał ktoś żywy, ale w tym
wypadku…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przestąpił
naprzód, niemalże do samego końca spodziewając się napotkać opór. To było
głupie, ale silne pragnienie. Chociaż od początku wiedział, że nic go
nie zatrzyma, kiedy w końcu znalazł się w niewielkim
grobowcu, poczuł się niemal rozczarowany.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Już od progu
uderzył go zapach świeżych kwiatów, wymieszanych z krwią żałobników. Skrzywił
się, czując nieprzyjemne pulsowanie kłów. Trop wciąż był żywy i intensywny,
mimo że w okolicy nie wyczuwał żywej duszy. Wszyscy rozeszli się
zaraz po zakończeniu uroczystości, pozostawiając po sobie kolorowe
wieńce i łagodnie palące się świece. Wszystkie złożono przy właściwym
grobie, choć pośród kwiatów Marco nie od razu dostrzegł marmurową
płytę. Dopiero kiedy potrącił butem jej krawędź, nabrał pewności, że
podszedł tak blisko, jak tylko było to możliwe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W milczeniu
powiódł wzrokiem dookoła. Chociaż Nightowie okazali się dość majętni, by spocząć
we własnym mauzoleum, wnętrze okazało się bardzo proste. Pomijając grób i upamiętniającą
całą trójkę zmarłych tablicę, wampir nie dostrzegł niczego więcej. Prawie udało
mu się uśmiechnąć, nie tyle z rozbawienia, co w przypływie frustracji.
Gdyby miał coś do powiedzenia, w ten sam sposób wyglądałoby miejsce,
w którym spoczywała jego rodzina – bez zbędnych ozdobników,
symboli i płaczących aniołów, które i tak nie były nikomu do niczego
potrzebne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dla
pewności starannie zamknął za sobą drzwi, nim ruszył się z miejsca.
Ostrożnie krocząc między zniczami i wieńcami, znalazł dojście do tablicy.
Przesunął palcami po wyżłobionych literach, mimochodem zauważając, że przy
okazji dopisywania nowych, ktoś pokusił się o poprawę tych, które zapisano
dwadzieścia lat wcześniej. Beatrice i William Night zmarli jednego dnia –
w urodziny córki, jak nagle sobie uświadomił, ledwo tylko przeniósł
wzrok na najniżej dopisane nazwisko. Poczuł się dziwnie, patrząc na imię
Eveline, opatrzone datą narodzin i śmierci; tej drugiej skąd inąd błędnej,
bo poprzedzającej uroczystości raptem o cztery dni.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cóż, musiał
improwizować. Zrzucenie wszystkiego na wypadek samochodowy było proste i
nie budziło większych wątpliwości. Przy odpowiedniej kwocie nawet brak
ciała nie robił problemu, choć po wszystkim Marco i tak namieszał
starannie zmienił wspomnienia tych, którzy przygotowywali trumnę. Pieniądze
bywały skuteczne, ale na pewno nie aż eliminowały
niebezpieczeństwa tak skutecznie, jak odpowiednio uszczuplona pamięć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Świetna
robota</i>, zadrwił.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tak
naprawdę zrobił wszystko, co z formalnego punktu widzenia powinien. Teraz
stał pośród tych wszystkich kwiatów w miejscu, w którym tylko teoretycznie
pochowano kobietę, którą kochał, nie czując absolutnie niczego. Gniew odszedł,
żal również, choć na swój sposób wydawał się właściwy i kojący.
Została wyłącznie pustka i bijący od ścian mauzoleum chłód. Nic
ponadto, choć to też nie powinno go dziwić, skoro tak naprawdę
niczego nie oczekiwał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Raz jeszcze
przesunął wzrokiem po wyrytych na tablicy nazwiskach, mimo że już po pierwszym
razie zdążył wszystkie zapamiętać. Dopiero po chwili zwrócił uwagę na inne,
zatarte już nieco litery, częściowo przysłonięte przez jeden z bardziej
okazałych wieńców.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><br /></p>
<p align="center" class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 12.0pt; margin: 12pt 0cm; text-align: center;"><i><span style="letter-spacing: 2.5pt;">Trwaj tylko w słońcu, bo nic pięknego
nie rośnie w ciemności.<o:p></o:p></span></i></p><p align="center" class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 12.0pt; margin: 12pt 0cm; text-align: center;"><i><span style="letter-spacing: 2.5pt;"><br /></span></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
nie powstrzymał się od parsknięcia. Jego głos zabrzmiał dziwnie
w opustoszałym mauzoleum, zbyt głośny i niewłaściwy. Marco
instynktownie przesunął się ku wyjściu, nagle czując się niemalże jak
intruz, choć przecież nie było nikogo, kto mógłby go wyprosić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Trwaj w słońcu</i>,
pomyślał z niedowierzaniem. Gdyby to było takie proste! Co w takim
razie mieli powiedzieć ci, którzy zostali skazani na wieczną noc? Co
prawda podejrzewał, że Friedrich von Schiller nie musiał zastanawiać się
nad podobnymi dylematami, kiedy wygłaszał podobne słowa, ale i tak nie potrafił
wyrzucić ich z głowy. Tego, że właśnie on mógł okazać się mrokiem,
który poprowadzić Eve wprost do grobu, również.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że to
nie było tak! Uratował ją. Zrobił wszystko, co tylko się dało,
zresztą gdyby nie zainterweniował, już dawno byłaby martwa – i to najpewniej
nie zdając sobie sprawy dlaczego. Może i ostatecznie po prostu
odwlekali w czasie to, co nieuniknione, ale mimo wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wycofał
się. Ruszył ku wyjściu, wytrącony z równowagi bardziej niż mógłby się
spodziewać. Dotychczasowy spokój znikł, wyparty przez uczucia, które
podświadomie starał się trzymać z daleka. Po latach wampirzego
życia wiedział, jak wyciszyć emocje. Co zrobić, żeby trzymać je na dystans;
w jaki sposób nie <i>czuć</i> i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że to
nie działało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zaklął pod nosem,
bezgłośnie, ale nawet to wydawało się niewłaściwe. Na moment
zamarł, nerwowo zaciskając dłonie w pięści i próbując się uspokoić.
Wyjście na deszcz nagle wydało się rozsądnym posunięciem, zwłaszcza że
później obiecał Lanie rozmowę. Nie chciał, żeby widziała go w takim
stanie – gdzieś na granicy, gotowego ciskać się na prawo i ledwo.
Niezależnie od tego, czy w ten sposób przekonałby ją, żeby
jednak dała mu spokój, nie zamierzał na to pozwolić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdyby to
tak działało… Gdyby tylko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ledwo
zarejestrował skrzypnięcie drzwi. Początkowo nie zareagował, dopiero po kilku
kolejnych sekundach pojmując, że szum padającego deszczu przybrał na sile.
Przez mieszankę ludzkiej krwi i kwiatów przebił się jeszcze jeden
zapach, dość charakterystyczny, by Marco nabrał pewności, że należał do wampira.
Kiedy do tego wszystkiego podchwycił zarys smukłej, bez wątpienia
kobiecej sylwetki, pomyślał nawet, że Lana straciła cierpliwość i jednak
po niego przyszła, ale… to nie było tak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ktoś
przystanął w progu. Drobna postać zawahała się – blada, ociekająca
deszczem i nieufna. Zrobiła taki ruch, jakby zamierzała się wycofać,
ale – <i>Dzięki ci, mroczna matko!</i> – nie zrobiła tego. Po prostu
tam stała, spoglądając wprost na niego i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie… To
nie tak. Nie tak…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Marco potrząsnął
głową. Sam również zamarł, milczący i niespokojny, w napięciu czekając
aż wzrok zacznie z nim współpracować. Coś było nie tak, doskonale
zdawał sobie z tego sprawę, a jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A może jednak
walczył z emocjami zbyt długo i teraz zamierzały się na nim
zemścić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ty przecież
nie… – wyrwało mu się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jego głos zabrzmiał
dziwnie, zbyt drżący i zachrypnięty. Zwłaszcza w panującej ciszy
wydawał się nienaturalny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Postać w drzwiach
poruszyła, nagle spłoszona. Zanim Marco zdążył się nad tym zastanowić,
przestąpił naprzód, w niemalże desperackim geście wyciągając przed siebie
dłoń.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Z-zaczekaj…
Eveline, proszę!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kobieta
zamarła, a potem powoli się odwróciła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Ojej, co ja mogłabym
powiedzieć? Po pierwsze, wybaczcie małe obsunięcie w czasie.
Obiecywałam przed świętami, ale pochorowałam się (w zasadzie wciąż się
zbieram) i wyszło jak zawsze. Ostatecznie rozdział powstawał w bólach,
bo nie tykałam klawiatury od blisko tygodnia, ale koniec końców
udało mi się skończyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A po drugie,
proszę o wybaczenie końcówki. Wynagrodzę to czymś ładnym w kolejnym,
to mogę obiecać. :D<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mam nadzieję,
że wasze święta były dużo lepsze, szczególnie jeśli chodzi o zdrowie. Z mojej
strony wszystkiego dobrego!</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-16789730849423752872022-03-29T21:39:00.000+02:002022-03-29T21:39:48.934+02:00☾ Rozdział XXIV<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgj_GAyjwQ2vq1UZC0zPfDTWcO7ht7tF8iYIZy9sS7iDTis3J5FRAZlSw8EjYCdiDmomIdXbjJeR0YCpH_Xua2T8SndvXT8WPsLaWQrtK8bQlW16S8dZWBmAsCSTmgjhx_KfbYJI2NI91M6r8TauHYBQunB62Z38WAfJtzeVJvx6s6j3LSTBpHkMvMD7g/s500/tumblr_o78cyd4ffL1sa0lndo1_500.webp" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="281" data-original-width="500" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgj_GAyjwQ2vq1UZC0zPfDTWcO7ht7tF8iYIZy9sS7iDTis3J5FRAZlSw8EjYCdiDmomIdXbjJeR0YCpH_Xua2T8SndvXT8WPsLaWQrtK8bQlW16S8dZWBmAsCSTmgjhx_KfbYJI2NI91M6r8TauHYBQunB62Z38WAfJtzeVJvx6s6j3LSTBpHkMvMD7g/s320/tumblr_o78cyd4ffL1sa0lndo1_500.webp" width="320" /></a></div><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Isabella</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Wieczór nadszedł zdecydowanie
zbyt szybko. Bella miała wrażenie, że w ostatnim czasie wszystko takie
było. Czas wydawał się uciekać między palcami, choć paradoksalnie w końcu
powinna mieć go pod dostatkiem. Zanim się obejrzała, pozostało jej już
tylko wcisnąć się w czarną sukienkę i opuścić dotychczasowy
pokój z poczuciem, że po przekroczeniu progu już nic nie będzie
takie jak kiedyś.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kiedy rozmawiała
z Marco, wzmianka o pogrzebie brzmiała abstrakcyjnie i kojąco
zarazem. Trochę jak coś, co wszyscy powinni zrobić, żeby w końcu zaznać
trochę spokoju, choć zarazem nikt nie chciał się do tego
przyznać. Przez myśl Belli przeszło nawet, że to wręcz oznaka desperacji
ze strony Salvadora, ale nie próbowała tego komentować. Jeśli dzięki temu
miał poczuć się lepiej, naprawdę mogła go zrozumieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jedyne,
czego nie przewidziała, to że wszystko stanie się tak szybko
– i że w chwili, w której dojdzie do właściwego momentu, sama
nie będzie na niego absolutnie gotowa. <i>Oczywiście, że szybko. Jak
inaczej, skoro nie znaleźli ciała</i>, przeszło jej przez myśl i ucisk
w piersi przybrał na sile. Nerwowym gestem wygładziła nieco tylko przydługi
tren sukni, którą – a jakże! – pożyczyła od Lany. Choć były podobnego
wzrostu, wampirzyca mogła pochwalić się krągłościami, których Belli
brakowało. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miała
żadnego wpływu na przygotowania, mimo że przy pierwszej okazji zaoferowała
Marco pomoc. Zbył ją wymuszonym uśmiechem i zapewnieniami, że panuje nad sytuacją.
Miała poczucie, że to naciągana teoria, ale kiedy zaledwie dzień
później okazało się, że zarówno miejsce, jak i ceremonia odbędą się
za raptem dwa kolejne dni, Isabella wyzbyła się wszelakich uwag. Od tego
momentu towarzyszył jej wyłącznie niepokój. Abstrakcja nabrała kształtów –
i to jak najbardziej rzeczywistych, zaczynając od ponurego cmentarza,
po całe morze odzianych na czarno ludzi. Bella miała wrażenie, że w jednym
miejscu zebrało się całe Haven, choć przecież dobrze wiedziała, że to niemożliwe.
Och, dla wszystkich lepiej było, żeby do tego nie doszło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spoglądając
na zebranych, widziała wyłącznie obce twarze. Zacisnęła usta, przez chwilę
niepewna czy powinna się śmiać, czy może jednak płakać.
Wiedziała, że znamienita większość nawet nie znała Eveline. No, nie osobiście.
Wystarczyło jednak, że w grę wchodziła jedyna córka Nightów, która nie tak dawno
temu była na językach wszystkich wokół, a teraz miała „spocząć” u boku
tragicznie zmarłych rodziców. <i>Znów jesteś popularna</i>, pomyślała Bella i niewiele
brakowało, żeby jednak udało jej się uśmiechnąć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czy Eve
doceniłaby ironię całego przedsięwzięcia? Isabella wierzyła, że jak
najbardziej. Pamiętała bezpośredniość, z jaką dziewczyna potraktowała ją
za pierwszym razem, przekonana, że jej sąsiadkę interesowało
wyłącznie zaspokojenie ciekawości. Samo wspomnienie nagle wydało się odległe
i zbyt niewinne, zupełnie jakby wydarzyło się w jakiej innej,
dawno zapomnianej rzeczywistości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bella
ciaśniej objęła się ramionami. Uciekła wzrokiem gdzieś w bok, by ukryć
grymas. Pozwoliła, żeby włosy opadły jej na twarz, przysłaniając ją
chociaż po części. W tamtej chwili cieszyła się, że nikt nie zwracał
na nią uwagi, zwłaszcza że pozostawała zaledwie cieniem w odzianym na czarno,
przestępującym nerwowo tłumie, który zebrał się tuż obok przycmentarnej
kapliczki. Marco zdecydował się na tradycyjne obrzędy, co w pierwszej
chwili wampirzycę zaskoczyło, póki nie uświadomiła sobie kryjącego się
za tym posunięciem celu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– … o wypadek
samochodowy – doszedł ją jakby z oddali podniesiony kobiecy głos. Kiedy
dyskretnie zerknęła na mówiącą, dostrzegła wianuszek nachylonych do siebie
starszych pań. Ta, która miła, dodatkowo skryła twarz za gęstą, czarną woalką.
– Tuż za granicą miasta. Podobno nie było co zbierać i to dlatego
trumna jest zamknięta.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wróciła
po to, żeby wyjechać? – obruszyła się druga.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– I tak nikt
nigdy jej nie widywał…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Och…
Lepsze to niż zaginięcie</i>, uświadomiła sobie Bella, ale coś i tak ścisnęło
ją w gardle. W tamtej chwili pożałowała wyostrzonych zmysłów i tego,
że już nie potrafiła odciąć się od paplaniny starych dewotek,
nieważne jak bardzo tego chciała. Co więcej, starsze panie z miejsca
kojarzyły jej się z babką Eleonorą, choć tę kobietę przynajmniej lubiła.
O ile akurat nie mówiła od rzeczy, oczywiście.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W porządku?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wzdrygnęła
się, słysząc tuż przy uchu znajomy głos. Natychmiast wyprostowała się, niemalże
z ulgą spoglądając na uśmiechającą się niepewnie Lanę.
Bezceremonialnie chwyciła wampirzycę pod ramię, z opóźnieniem
uświadamiając sobie, że z trudem panowała nad powoli narastającym
napięciem. Nie odpowiedziała od razu, przez chwilę walcząc ze sobą i siląc się
na okazanie choćby względnego spokoju.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie bardzo
– powiedziała w końcu. – Zresztą nieważne. Kiedy…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie była w stanie
dokończyć. Lana i tak tego nie potrzebowała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Niedługo –
odparła lakonicznie. – Też chcę mieć to już za sobą. Mam złe
przeczucia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chociaż te
słowa zabrzmiały niewinnie, Bella spojrzała na nią z powątpiewaniem.
Słyszała to i owo na temat tej kobiety, mimo że przez ostatnie
dni nie zdecydowała się tego zweryfikować. Nie żeby w ogóle
miała z kim, zwłaszcza że Marco nie nadawał się do jakichkolwiek
lekkich pogawędek, z kolei Liam…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie przyszedł,
prawda? – zapytała, nie mogąc się powstrzymać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Lana
uśmiechnęła się w pozbawiony wesołości sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście, że nie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mogła się
tego spodziewać. Już nawet nie chodziło o to, że Liam wydawał się
ją unikać, odkąd poniosło go przy ostatniej rozmowie. Bella zdążyła dowiedzieć
się, że awersja do towarzystwa nie była w jego przypadku niczym
nowym. To, że mógłby się odizolować, tym bardziej. W zasadzie
dziewczyna widziała go zaledwie raz, kiedy Marco zdecydował się poinformować
wszystkich o swoim planie i <i>oficjalnej wersji</i> śmierci Eveline.
Zapytany o zdanie, wampir jedynie wzruszył ramionami i na odchodne
rzucił jeszcze, żeby dobrze się bawili.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie
rozumiem go. Ani trochę… Ani tego, dlaczego mnie uratował.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W pośpiechu
odrzuciła od siebie te myśli. To okazało się o wiele
prostsze, niż początkowo zakładała, zwłaszcza gdy poczuła na policzku wilgoć.
Zamrugała i w pośpiechu otarła twarz, wciąż zaskoczona. Może i ten wieczór
był idealny, żeby zalewać się łzami, ale Bella wcale nie miała
poczucia, by doprowadziła się do aż tak marnego stanu.
Dopiero słysząc gniewny pomruk Lany uświadomiła sobie pomyłkę, ale i tak dla
pewności wzniosła twarz ku zachmurzonemu niebu, przyjmując na policzki pierwsze
krople deszczu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Niedobrze
– usłyszała westchnienie swojej towarzyszki. Poczuła, że ta pociągnęła ją
za ramię. – Chodźmy do środka. Trzymaj się przy mnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś w spojrzeniu,
którym obdarowała ją Lana, ostatecznie zamknęło Belli usta. <i>Przecież to
tylko trochę deszczu</i>, pomyślała, wciąż zdezorientowana. Nie miała
tej wampirzycy za taką, która szczególnie przejmowałaby się wyglądem.
Teraz dodatkowo miała potwierdzenie, że nieśmiertelnym nie przeszkadzał
ani chłód, ani tym bardziej wilgoć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wszystko
nabrało sensu, kiedy wraz z tłumem wślizgnęła się do chłodnego
wnętrza świątyni. Pozwoliła, żeby Lana pociągnęła ją w kąt, pozwalając
gościom przepchnąć się w stronę ołtarza i zapełnić najbliżej
ustawione ławki. Bella z powątpiewaniem spojrzała na pobladłą twarz
wampirzycy, nim jednak zdecydowała sformułować jakiekolwiek pytanie, coś innego
przykuło jej uwagę. Na moment zamarła, wstrzymując oddech i bezmyślnie
spoglądając w przestrzeń, porażona dotychczas ignorowanymi, podsuwanymi przez
wyostrzone zmysły bodźcami: oddechami, bijącymi sercami, pompowaną przez liczne
ciała krwią…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Tego się
bałam</i>, rozbrzmiał w jej głowie mentalny głos Lany. Rzuciła swojej
towarzyszce spanikowane spojrzenie.<i> Nic ci nie będzie. Ale miałam
nadzieję, że wszystko odbędzie się na zewnątrz…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z niedowierzaniem
potrząsnęła głową. Oczywiście przed wyjściem wypiła dość krwi, by mieć pewność,
że głód jej nie zaskoczy, nawet jeśli w pełni go nie rozumiała.
Wiedziała, że Lana w razie co z łatwością mogłaby ją powstrzymać, zresztą
wcale nie czuła się tak, jakby pod wpływem impulsu mogła wybić
wszystkich w świątyni, ale mimo wszystko… Och, obecność tych
wszystkich ludzi okazała się rozpraszająca. Tyle wystarczyło, żeby Bella
zwątpiła w to, czy oby na pewno powinna przychodzić. Gdyby
jednak zrobiła coś głupiego…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Daj spokój.
Skup się na czymś innym i będzie w porządku</i>, zapewniła
pośpiesznie Lana. <i>Urodziłaś się z tymi genami.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Co to ma
do rzeczy?</i>, obruszyła się Bella.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Cóż… Nie chcesz
wiedzieć, co przemiana oznacza dla ludzi.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Isabella aż się
zapowietrzyła. A co to niby miało znaczyć? Też była człowiekiem! Co
prawda świadomym zmian, które prędzej czy później miały zajść w jej organizmie,
ale wciąż wiedziała, co oznaczało doświadczać ludzkich słabości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z drugiej strony,
coś w słowach Lany dało jej do myślenia. Miała przez to rozumieć,
że ta nie wywodziła się z żadnego wpływowego rodu? Oczywiście,
Bella wielokrotnie słyszała, że takich jak ona chodziło po świecie coraz
mniej. Rody wymierały, częściowo przez konflikt, częściowo przez wymierającą
potrzebę zachowania „czystości krwi”. Jedynie nieliczni wciąż krzywo patrzyli
na tych, którym nieśmiertelność przekazano inaczej niż genami. Ona sama
nie widziała różnicy, ale im dłużej się nad tym
zastanawiała, tym wyraźniej wyczuwała, że jakieś musiały istnieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, no
i mimo wszystko wierzyła, że ktoś tak doświadczony jak Lana albo Marco
nie pozwoliłby jej tutaj przyjść, gdyby spodziewał się rozlewu
krwi. Chcąc nie chcąc spróbowała nad sobą zapanować, wbijając wzrok
na bliżej nieokreślonym punkcie przestrzeni. Omiotła wzrokiem salę, przez
chwilę wciąż jeszcze świadoma odzianych na czarno postaci. Pośpiesznie
przeniosła spojrzenie dalej, próbując skupić się na mankamentach ołtarza
i przedstawiających biblijne sceny witrażach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Sama kapliczka
była prosta i dość uboga, ale ktoś postarał się o zdobienia
ze świeżych kwiatów. Coś w ich zapachu równoważyło przytłaczającą woń
krwi, czyniąc ją przynajmniej odrobinę bardziej znośną. Bella przyjęła to w wdzięcznością,
ale nie pozwoliła sobie na utratę czujności. Wciąż tkwiła u boku
Lany, nerwowo zaciskając palce na jej ramieniu. Nawet jeśli wampirzyca miała
jakieś uwagi, zachowała je dla siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nigdzie nie widziała
Marco. Przez moment chciała poszukać jego obecności inaczej, ale zrezygnowała,
nie chcąc ryzykować, że to ludzka krew jednak okaże się bardziej
atrakcyjnym znaleziskiem. Wszelakie myśli i tak uleciały z jej głowy
w chwili, w której wzrok w końcu skoncentrowała na czymś, czego
wcześniej z uporem unikała, jakby podświadomie wiedząc, że lepiej nie patrzeć
w to konkretne miejsce.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ledwo
widziała trumnę pomiędzy tłumem ludzi i bukietami kwiatów. A jednak
kiedy już ją dostrzegła, nie była w stanie odwrócić od niej
wzroku. Nie miało znaczenia, że doskonale wiedziała, co znajduje się
w środku… Albo raczej czego tam nie ma. To wszystko zeszło
gdzieś na dalszy plan, całkowicie pozbawione znaczenia. Zanim Bella zdążyła się
zastanowić, niepewnie zrobiła krok naprzód. Zaraz po tym następny i kolejny,
mimo że wyraźnie usłyszała jak Lana szeptem powtarza jej imię. Ostatecznie
cokolwiek sobie myślała, nie próbowała Isabelli zatrzymywać. To, że w grę
zdecydowanie nie wchodziło polowanie, było aż nazbyt oczywiste.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W tamtej
chwili Bella nawet nie myślała o głodzie. Wręcz przeciwnie – nagle
poczuła się bardziej ludzka niż kiedykolwiek wcześniej. Kiedy zatrzymała się
przy trumnie, uświadomiła sobie, że drży. Mogła tylko zgadywać, jak tak naprawdę
wyglądała, skoro zebrani zrobili jej przejścia. Przystanęła przy
niewielkim wzniesieniu, chwiejąc się na nogach i tylko cudem
utrzymując się w pionie. Wciąż wpatrywała się w gładką,
drewnianą powierzchnię, przysłoniętą świeżymi kwiatami. Niepewnie wyciągnęła przed
siebie rękę, ostrożnie przesuwając palcami po pokrywie. Przyłapała się
nawet na idiotycznym pragnieniu, żeby dla pewności unieść wieko i utwierdzić się
w przekonaniu, że wewnątrz… nie było niczego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Sama nie potrafiła
stwierdzić, która perspektywa przerażała ją bardziej. Gdyby okazało się, że wewnątrz
jakimś cudem spoczywało ciało…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Och,
Eve…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tak
naprawdę wciąż do niej nie docierało. Mimo że miała dość czasu do oswojenia się
ze świadomością wszystkiego, co się stało, dopiero stojąc pośród tych
wszystkich obcych twarzy, uświadomiła sobie, co tak naprawdę się za tym
kryło. Na moment zabrakło jej tchu. Poruszyła się niespokojnie,
przytłoczona atmosferą i… poczuciem ostateczności. Kiedy to wszystko się
skończy, nie będzie w stanie zaprzeczyć, nieważne jak bardzo by tego
chciała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamrugała,
czując pieczenie pod powiekami. Gdzieś na zewnątrz padał deszcz,
coraz bardziej i bardziej, jakby samo Haven chciało wziąć udział w uroczystościach.
Bella zacisnęła powieki, próbując uspokoić oddech i niepotrzebnie nie zwracając
na siebie uwagi. Chociaż łzy w tej sytuacji wydawały się w pełni
uzasadnione, nie chciała mazać się pośród tych wszystkich ludzi.
Miała zresztą wrażenie, że gdyby Eveline mogła się wypowiedzieć, jak nic
zdzieliłaby ją po głowie za podobne sceny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A może nie?
Może byłyby kwita, skoro ostatnim razem to ona widziała przyjaciółkę w co
najmniej krępującej sytuacji? Mimowolnie pomyślała o czasie, który spędziły
w sypialni rodziców Eveline – dokładnie w miejscu, w którym
ponad dwadzieścia lat wcześniej doszło do tragedii. Bella pamiętała to aż
nazbyt wyraźnie, tak jak i poczucie, że właśnie udało jej się do Eve
zbliżyć. Wtedy naprawdę miała nadzieję, że się zaprzyjaźnią. Gdyby choć
częściowo zdawała sobie sprawę z tego, że przyjaciółka wkroczyła w świat,
w którym czekała wyłącznie śmierć…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdyby
wiedziała… Gdyby mogła coś zrobić, nie musiała kłamać i jakkolwiek Eveline
poprowadziła, kiedy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
powieki, nie chcąc pozwolić łzom popłynąć. Przez chwilę jeszcze walczyła
ze sobą i swoim ciałem, próbując skupić się na czymkolwiek neutralnym
– szeptach gości albo miarowym szumie padającego deszczu – jednak jej myśli
z uporem wracały do Eveline. Chciała tego czy nie, nie potrafiła
skupić się na niczym innym. I choć nawet trumna nie zawierała
w sobie choćby śladu zmarłej przyjaciółki, paradoksalnie jej obecność
uderzyła Bellę bardziej niż do tej pory.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Gdybym
tylko mogła ci jakoś pomóc… Gdybym mogła cię odnaleźć…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I wtedy coś się
zmieniło. Głosy ucichły, padający deszcz również. Panująca dookoła ciemność zgęstniała
i nie ustąpiła nawet tedy, gdy Bella w panice otworzyła oczy.
Przestrzeń, w której się znalazła, była niewielka, zbyt ciasna,
przygnębiająca. <i>Jak w grobie</i>, przeszło jej przez myśl i tyle
wystarczyło, żeby poczuła przebiegające wzdłuż kręgosłupa dreszcze. Gwałtownie
zaczerpnęła tchu, ale nawet zapach okazał się inny i pod każdym
względem niewłaściwy. Wyraźnie wyczuła stęchliznę i ziemię, przez co tym
bardziej poczuła się, jakby znajdowała się pod powierzchnią. Kiedy w panice
poderwała głowę, nie dostrzegła niczego. Nad sobą miała wyłącznie
pustkę, choć może gdyby wyciągnęła rękę i sięgnęła wystarczająco daleko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ruch wyrwał
ją z zamyślenia. Wampirzyca zesztywniała, prostując się niczym
struna. Ciało zareagowało instynktownie, przybierając pozycję obronną. Wbiła
wzrok w ciemność, czekając aż pierwszy szok minie i oczy przywykną do braku
światła. Była gotowa przysiąc, że coś poruszyło się na wyciągnięcie rąk.
Dostrzegła drobną, skuloną postać, która nagle poruszyła się i otworzyła
oczy. Ich spojrzenia się spotkały i wtedy do Belli dotarło,
że w tym spojrzeniu było coś znajomego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Eve.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chyba
krzyknęła. Odskoczyła jak oparzona, zatoczyła się i byłaby upadła,
gdyby nie cudze ramiona, które owinęły się wokół niej. Ciemność
rozproszyła się i nagle znów znajdowała się w kaplicy, ale prawie
tego nie zarejestrowała. Z bijącym sercem spróbowała wyszarpać się
z uścisku, a kiedy ten nie ustąpił, wybuchła niepohamowanym płaczem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Bella!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ten głos
był znajomy. Objęcia zniknęły, a w następnej chwili zastąpiły je
zaciskające się na ramionach dłonie. Ktoś zdecydowanym ruchem odwrócił
ją w swoją stronę, wcześniej niecierpliwie odgarniając od siebie
kilka najbliżej stojących osób. Bella nie od razu zarejestrowała, co się
dzieje i kogo ma przed sobą, ale kiedy to do niej dotarło, zamarła,
zdolna co najwyżej spoglądając w znajomą twarz i z niedowierzaniem
potrząsać głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Caine nie zadawał
pytań. Skądkolwiek się wziął, przestało mieć jakiekolwiek znaczenie w chwili,
w której tak po prostu przygarnął ją do siebie. Na sobie
miał jak zawsze starannie skrojony garnitur, ale nie zaprotestował, kiedy
wtuliła się w jego tors, mocząc ciemny materiał łzami. Jego uścisk
okazał się silny i kojący, więc po prostu mu się poddała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dobrze…
Już dobrze – usłyszała tuż przy uchu. Brat otoczył ja ramieniem, gestem
nakazując ruszyć się z miejsca. – Chodź, wyjdziemy na zewnątrz.
Ochłoniesz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W pierwszym
odruchu chciała zaprotestować, ale powstrzymały ją napierające ze
wszystkich stron spojrzenia. Zarumieniła się i spuściła wzrok, obojętna
na to, że kosmyki włosów momentalnie przylgnęły do wilgotnych
policzków. Wciąż roztrzęsiona, pozwoliła, żeby Caine poprowadził ją wprost do wyjścia.
Ludzie wycofali się bez słowa, być może instynktownie wyczuwając, że
stawanie temu mężczyźnie na drodze nie należało do rozsądnych
decyzji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kątem oka
podchwyciła bladą twarz Lany. Wampirzyca zachowała neutralną minę, ale błysk
w jej jasnych tęczówkach mówił sam za siebie. Bella była pewna, że
szepty i plotki wybuchły, zanim w ogóle przekroczyła próg świątyni.
Na twarzy momentalnie poczuła chłód deszczu, ale ten wyjątkowo uznała
za kojący. Stojąc w ulewie łatwiej mogła udawać, że wcale nie zanosiła się
płaczem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnęła,
z trudem odzyskując kontrolę nad oddechem. Potrzebowała kilku
kolejnych sekund, by otrząsnąć się na tyle, by w końcu
zwrócić się do obserwującego ją Caina. Musiała zadrzeć głowę, by spojrzeć
mu w oczy, ale zdążyła się do tego przyzwyczaić. Mimo
wszystko pożałowała, że nie skorzystała z sugestii Lany i nie założyła
początkowo podsuwanych przez wampirzycę obcasów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co tu robisz?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tylko na tyle
było ją stać. Wciąż nie miała odwagi zadzwonić do domu, z uporem
odwlekając w czasie konieczność konfrontacji. Pogrzeb stanowił wygodną
wymówkę, przy okazji pomagając choć częściowo zagłuszyć poczucie winy. Cóż, do czasu,
bo Bella na pewno nie przygotowała się mentalnie na spotkanie
z bratem w takich warunkach, na dodatek w ulewnym deszczu i zaraz
po tym jak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Zrobiłam
co?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale i o tym
nie chciała myśleć. Pragnęła odzyskać rezon i przynajmniej udawać
pewną siebie, ale wcale się taka nie czuła. Kiedy zaś podchwyciła
niemalże współczujące, dziwnie łagodne spojrzenie Caine’a, zawahała się,
dziwnie wytrącona z równowagi. Spodziewała się kłótni i wybuchów,
ale on przynajmniej chwilowo nie wyglądał na chętnego, żeby
podnosić głos.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ciebie
również dobrze widzieć – mruknął, ale nie uśmiechnął się. Z lekkością
zsunął z ramion marynarkę, po czym zarzucił ją na Bellę,
starannie owijając materiałem. – Miałem nadzieję, że tutaj będziesz. Chciałbym
porozmawiać. I zabrać cię do domu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Caine…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnęła.
Spuściła wzrok, wciąż mając problem z zebraniem myśli, a co dopiero
udzieleniem mu jakiejkolwiek odpowiedzi. Ciasno objęła się ramionami, dokładniej
owijając materiałem jego marynarki. Pachniała znajomo i przyjemnie,
trochę jak dom i wtedy do Belli dotarło, że trochę za tym
tęskniła. Nawet mimo obaw, które narastały w niej, odkąd usłyszała jaką
awanturę zrobił jej brat, wpraszając się do domu Marco i ciskając
oskarżeniami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dyskretnie
powiodła wzrokiem dookoła, ale na zewnątrz nie dostrzegła
nikogo. Prawie udało jej się uśmiechnąć na to odkrycie. Nie było
żadnych światków ani nikogo, wobec kogo Caine mógłby chcieć stwarzać
pozory. Delikatnie pogładziła materiał marynarki, mimowolnie doceniając gest
bardziej niż gdyby zdobył się na to w kościele, pośród tych
wszystkich ludzi. To był drobiazg, ale wystarczył, żeby Bella nabrała
pewności, że brat naprawdę pojawił się z myślą o niej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Możemy… Możemy
pomówić po uroczystościach? – poprosiła cicho. Zdobyła się na to,
żeby spojrzeć wampirowi prosto w oczy. – Już lepiej się czuje.
Chciałabym zostać do końca i… – Potrząsnęła głową. – To była moja
sąsiadka. I prawie się zaprzyjaźniłyśmy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zdaję
sobie z tego sprawę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uniosła
brwi, ale zdecydowała się tego nie komentować. Liczyło się, że
nie musieli się kłócić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wracamy
do środka? – poprosiła cicho.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chyba nie ma
sensu. Za chwilę będą wychodzić – wyjaśnił, a między jego brwiami
pojawiła się niewielka zmarszczka. – Będę ci towarzyszyć, jeśli nie masz
nic przeciwko – dodał, zachęcająco wyciągając ramię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skinęła
głową. Wciąż pełna wątpliwości, ujęła brata pod ramię i wraz z nim
usnęła się na bok, niespokojnie obserwując drzwi do kapliczki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Żadne z nich
nie poruszyło tematu tego, co stało się przy trumnie – i Bella
była za to wdzięczna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Nie będę ukrywać – popłynęłam.
Tak absolutnie. Jak nie mogłam się zebrać do pisania, tak kiedy
usiadłam, całość stworzyła się sama i jestem naprawdę zadowolona.
Oczywiście z odrobiną mieszania z mojej strony, ale nie byłabym
sobą, gdybym tego nie robiła, nie? ;P<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mamy Caine’a
i przynajmniej na razie w końcu chcę pokazać tę jego bardziej
ludzką stronę. Ogółem postać Belli odegra w tej księdze większą rolę, chociaż
na razie nie uprzedzajmy faktów. Spekulacje i pomysły mile
widziane.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Co jeszcze…
Dosłownie wczoraj natrafiłam na to cudo [<a href="https://www.youtube.com/watch?v=Pj2miRJ6bZs">KLIK</a>] i chyba przepadłam. Te
słowa, śnieg w teledysku… Czy tylko ja od razu myślę o Castielu
i Katerinie? ;-; Niezobowiązujące pytanie dnia: czy gdybym <i>zupełnym
przypadkiem</i> stworzyła dodatek z ich udziałem, byłoby to dobrym
pomysłem? To i owo chciałabym wpleść w główne rozdziały, ale coraz
bardziej mam poczucie, że ta dwójka zasłużyła na coś jeszcze…</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-68757116775824164272022-03-20T23:09:00.001+01:002022-03-20T23:11:12.857+01:00☾ Rozdział XXIII<p style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg8y-9rq-LITFye_6FTd6wM425uqrWjLe7voaQvdoWJwQ3BQlAVgpSnonZFFNVk2j3SMcQGBKp32W7dRpNwYsEge8ldFIwgmZo-AW5UtBLi-ulTKRHV9zUXlnItwScMl8u04vbvjCRbxvrFgeJ7Ye2BlzGcryRUMoRWBQlPh0ya045vadS-QxVsohRa_A=s473" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="236" data-original-width="473" height="160" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg8y-9rq-LITFye_6FTd6wM425uqrWjLe7voaQvdoWJwQ3BQlAVgpSnonZFFNVk2j3SMcQGBKp32W7dRpNwYsEge8ldFIwgmZo-AW5UtBLi-ulTKRHV9zUXlnItwScMl8u04vbvjCRbxvrFgeJ7Ye2BlzGcryRUMoRWBQlPh0ya045vadS-QxVsohRa_A=s320" width="320" /></a><br />♪ <a href="https://www.youtube.com/watch?v=kyGeBqY-4E0">Evanescence – „Feeding the Dark”</a></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Eveline</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Drgnęła, kiedy ruszył w jej stronę.
Chciała cofnąć się o krok, ale w ostatniej chwili
powstrzymała się. Czuła, że nawet gdyby podjęła ryzyko, nie miałaby szans
uciekać. Nie żeby w ogóle miała gdzie pójść.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Palce
nerwowo zacisnęła na ołtarzu. Na ułamek sekundy raz jeszcze spojrzała
na zwróconą ku sierpa księżyca Lilith, jednak prawie na pewno uwagę
ponownie skupiła na Lelielu. Nie miała pojęcia jakim cudem, ale dosłownie
zmaterializował się przed nią, bez pytania wyciągając dłoń ku coraz
bardziej zaniepokojonej Eveline.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pozwól –
wymruczał, mimo że dobrze wiedziała, że nie zamierzał dać jej wyboru.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
odpowiedziała. To i tak nie miało znaczenia, nawet jeśli demon
nie powiedział tego na głos. Bezpieczniej było tkwić w bezruchu
i czekać na rozwój wypadków. Co prawda Eve nie spodziewała się
niczego dobrego, ale zdecydowała się nie komplikować. Wystarczyło,
że w głowie wciąż miała pustkę – dość uciążliwą, by zaczęła mieć jej dość.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciała odpowiedzi.
Skoro zaś tutaj była…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Wyczuwam
w tobie bardzo wiele lęku. Schlebia mi, bo to naturalne bać się silniejszych
od siebie, ale… nie w ten sposób</i>, rozbrzmiało bezpośrednio w umyśle
Eveline. Rozszerzonymi oczyma spojrzała wprost w ciemne tęczówki Leliela. Znalazł się
zdecydowanie zbyt blisko, obie dłonie trzymając na jej policzkach. Czuła
jak kciukami raz po raz gładził rozpaloną skórę. <i>Twoja obecność tutaj
to zaszczyt i wielka radość. Wszyscy czekaliśmy na ciebie bardzo
długo.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Co miała
przez to rozumieć? Zacisnął usta, wciąż niezdolna wykrztusić choćby słowa.
Przez moment miała wrażenie, że znów słyszy mieszające się ze sobą szepty,
ale te wydawały się dziwnie przytłumione. Wystarczająco, by nie miała
poczucia, że w każdej chwili będą mogły ja przytłoczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Leliel
poruszył się, jednak jego dłonie pozostały nieruchome na jej twarzy.
Obejrzał się przez ramię, niemalże z czułością spoglądając na postać
na witrażu. Na jego ustach pojawił się niepewny, zaskakująco
wręcz ludzki uśmiech. Nie miała pewności, co oznaczał, ale coś w jego postawie
sprawiło, że Eveline poczuła się jeszcze bardziej nieswojo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Wiesz, kim
jesteś?</i>, rozbrzmiało ponownie w jej umyśle.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zawahała
się. O co tak naprawdę ją pytał…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Daj mi
najbardziej naturalna odpowiedź – zasugerował ze spokojem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Fakt, że
jednak odezwał się na głos, zaskoczył ją na tyle, by jednak
usłuchała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wampirem –
odparła bez wahania. Poczuła niewysłowioną ulgę, kiedy zdecydowała się
nazwać rzeczy po imieniu. – Chociaż nie była nim zawsze. Castiel…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jego zostawmy
na inną okazje – zniecierpliwił się Leliel. – Jest jeszcze coś, moja
miła. Wierzę, że pamiętasz, nawet jeśli wciąż wypierasz to wszystko z pamięci.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
nie zdecydowała się na natychmiastową odpowiedź. Uścisk w gardle
powrócił, silniejszy niż do tej pory. Eve potrząsnęła głową – tylko nieznacznie,
zwłaszcza że dłonie demona wciąż spoczywały na jej policzkach. Chociaż chciała
odwrócić wzrok, kiedy spojrzeniem napotkała znajome już czarne oczy, mogła co
najwyżej tkwić w bezruchu i bezradnie na niego patrzeć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nekromantką</i>,
uświadomiła sobie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A może raczej
przypomniała, w najzupełniej naturalny sposób nazywając to, co od samego
początku było dla niej oczywiste. Przecież dowiedziała się tego już jakiś
czas temu. „Nekromancja wcale nie jest aż taka szokująca” – powiedział jej ktoś,
ale nie potrafiła przywołać ani głosu, ani tym bardziej twarzy.
Wiedziała jedynie, że ta osoba była dla niej ważna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Najwyraźniej
nie aż tak…</i>, podsunął usłużnie cichy głosik w jej umyśle.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ucisk w gardle
przybrał na sile. W duchu stanowczo kazała mu się zamknąć, ale
nie pomogło. Gdyby przynajmniej mogła zrzucić wszystko na Leliela,
wszystko stałoby się prostsze, ale przecież czuła, że nie miał z tym
związku. Nie z pustką, której mimo usilnych starań nie potrafiła
zapełnić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Kimś –
powiedziała tak cicho, że ledwo mogła usłyszeć własne słowa – kto nigdy
nie powinien się narodzić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poczuła się
dziwnie, ledwo tylko pozwoliła tym słowom rozbrzmieć. Zauważyła, że oczy
Leliela rozszerzyły się nieznacznie, gdy najwyraźniej zdołała go
zaskoczyć. Dłonie na policzkach zniknęły, by przenieść się na ramiona,
kiedy gwałtownie przygarnął ją do siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Więc wiesz.
– Potrząsnął głową. – Ale to nie tak. Dlaczego interpretujesz to w
ten sposób?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A jak
mam to rozumieć? – zapytała wprost, nie odrywając od niego
wzroku. – Moja matka…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Urwała.
Cofnęła się o krok, na tyle niespodziewanie, że nie próbował
jej powstrzymać. Jego dłonie zniknęły, ale wcale nie poczuła się
dzięki temu lepiej. Wręcz przeciwnie – w chwili, w której uświadomiła
sobie znaczenie własnych słów, pojawiło się zrozumienie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez
chwilę znów miała przed oczami zapiski w pamiętniku matki. Kolejny raz
wodziła po nich wzrokiem, chłonąc kolejną linijkę i nie tyle nie pojmując
znaczenia, co raczej nie chcąc zrozumieć. Nie coś takiego. Nie, skoro
wciąż pragnęła wierzyć, że jednak coś pomyliła i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chcesz,
żebym potwierdził? – doszło ją jakby z oddali. Sama już nie była
pewna, czy naprawdę słyszała głos Leliela, czy może jednak demon
szeptał bezpośrednio w jej umyśle. – Beatrice straciła ciążę. Bardzo
późno, więc… Ale może zaoszczędzę ci szczegółów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez moment
miała ochotę histerycznie roześmiać się w odpowiedzi na te
słowa. Och, cóż za łaskawość! Zupełnie jakby to w tym wszystkim
stanowiło największy problem! Aż za dobrze pamiętała kolejne wpisy, coraz
bardziej chaotyczne i przepełnione czymś, czego nie potrafiła pojąc.
Przewijały się przed jej oczami, przyprawiając o dreszcze nawet
pomimo tego, że pozostawały co najwyżej mglistym wspomnieniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnęła,
choć niewiele to dało. Czuła, że uspokojenie się nie wchodziło w grę.
Słowa Leliela jedynie wszystko pogorszyły, niejako przypieczętowując wszystko,
o czym wiedziała, chociaż tak bardzo nie chciała pamiętać. Teraz
już nie miała miejsca na wątpliwości. Jakaś jej cząstka nadal
wierzyła, że matka po prostu spanikowała albo ktoś się pomylił,
ale po tym…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>I
powinnam mu wierzyć?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale w tej
sytuacji nie miała wyboru.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Haven
przyciąga tych, którzy krążą w ciemności – zauważył łagodnie Leliel.
Wyczuła, że zrobił krok w jej stronę, mimo że jak zawsze poruszał się
bezszelestnie. – Dla ciebie i twojej matki stało się ratunkiem.
Odrzuciłaś mnie jako stwórcę, ale w tej sytuacji… Och, Eveline,
rozumiesz? Gdyby nie ja, nie byłoby cię tutaj.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Rozumiała.
Oczywiście, że tak – zwłaszcza teraz, gdy kolejne słowa rozbrzmiały, wręcz
wypalając w jej umyśle. I chociaż wciąż czuła się tak, jakby
spoglądała na niekompletną układankę, na dodatek przez zamgloną
szybę, zdołała dostrzec dość, żeby wyciągnąć wnioski. Nagle stało się dla
niej jasne, co insynuował ostatnim razem, kiedy u jego boku zapadała się
w pustkę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Oddech
jeszcze bardziej jej przyspieszył. Drżącymi palcami przeczesała włosy,
nerwowo za nie szarpiąc, zupełnie jakby w ten sposób mogła zmusić
umysł na koncentracji na czymś innym. Czuła, że zaczyna brakował jej tchu,
zupełnie jakby w powietrzu dookoła drastycznie zmniejszyła się zawartość
tlenu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czemu? –
wykrztusiła z trudem. – W jakim celu? Ja…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czy to dlatego
widziała to wszystko? Kroczyła miedzy światami tylko dlatego, że
Leliel zdecydował się zareagować? Skoro tak, do którego z nich
tak naprawdę przynależała – i to zwłaszcza teraz, gdy kolejny raz
przyszło jej umrzeć? Gorączkowo analizowała to wszystko, chwytając się
kolejnych myśli i skrawków niespójnych wspomnień. Przed oczami wciąż miała
zapisane ręką Beatrice Night strony dziennika, jednak i te wydawały się
odległe, dużo bardziej chaotyczne. Pytania powróciły i chociaż w końcu
miała u swojego boku osobę, której mogła je zadać, Eveline wcale nie była
pewna, czy faktycznie chciała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przeszłość.
Musiała sięgnąć właśnie tam, a jedynym sposobem, jaki widziała, pozostawał
Leliel. Cokolwiek łączyło jej matkę z demonem, najwyraźniej
pozostawało kluczowe dla wszystkiego, co ją spotkało. To, że wciąż żyła…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czy to coś
złego? Jesteś kobietą, moja miła. Jakbyś się poczuła, gdybyś straciła coś
najcenniejszego, na co czekałaś tak długo?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bezradnie
potrząsnęła głową. Słowa Leliela brzmiały niewinnie, na swój sposób
logicznie, ale sytuacja pod każdym względem pozostawała co najmniej
niedorzeczna. Zupełnie jakby w tym wypadku jakiekolwiek słowa miały zabrzmieć
dobrze i naturalnie!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– N-nie
odpowiedziałeś mi… – wyszeptała, zmuszając się do wyrzucenia z siebie
kolejnych słow. – Dlaczego?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jakie to ma
znaczenie?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Takie,
że jesteś demonem</i>, pomyślała, ale zachowała tę uwagę dla siebie. Mimo
wszystko po sposobie, w jaki Leliel się uśmiechnął, zorientowała
się, że najpewniej i tak doskonale wiedział, co chodziło jej po głowie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Moja mama…
Spotykaliście się jakiś czas. – Chociaż to nie było pytanie, zmierzyła
mężczyznę wzrokiem, doszukując się potwierdzenia. Nie poruszył się
nawet o milimetr, ale błysk w jego oczach wydał się Eve
wystarczającą odpowiedzią. – Uratowałeś… mnie. Dla niej. A jednak i tak jest
martwa. Nie rozumiem… – Chwyciła się za głowę, przez chwilę
świadoma wyłącznie wątpliwości i nieprzyjemnego pulsowania w skroniach.
– Przecież powinnam… Ja nie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Drżała,
bynajmniej nie za sprawą panującego w kapliczce chłodu.
Zamrugała nieco nieprzytomnie, zaskoczona intensywnością targających nią
emocji. Miała wrażenie, że przytłoczyły ją całą, zbyt silne i gwałtowne,
by mogła z nimi walczyć. Od chwili przebudzenia trwała jakby w półśnie,
ale teraz to zniknęło, zupełnie jakby jakaś ochronna otoczka, która
osłaniała zdezorientowany przemianą umysł, ostatecznie zniknęła. Tyle
wystarczyło, by Eveline cała sobą zatęskniła za obojętnością.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chwiejnie
odeszła o kilka kroków, tylko cudem nie potykając się, kiedy
trafiła na krawędź wzniesienia, na którym ustawiono ołtarz.
Zareagowała instynktownie, w pośpiechu odzyskując równowagę, ledwo tylko stopą
natrafiła na pustkę. Przez moment miała wrażenie, że znów spada, ale uczucie
to zniknęło, gdy wyczuła stabilny grunt.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Inaczej
było z jej umysłem. Chciała tego czy nie, dotychczasowy spokój minął,
pozostawiając po sobie… wyłącznie chaos. Coraz silniejszy i silniejszy,
aż sama zwątpiła w to, co tak naprawdę czuła. Strach ją zaskoczył, mimo
że wydawał się naturalny. To i poczucie bezradności, kiedy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eveline.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wszystko
ustało, niczym za sprawą szybkiego cięcia. Zastygła w bezruchu, wciąż
ciężko dysząc, zupełnie jakby przebiegła maraton. Jej własny oddech
wydawał się zbyt głośny, zwielokrotniony przez królujące w świątyni
echo. Zupełnie inny i bardziej niewłaściwy niż władczy, zdecydowany glos
Leliela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyczuła, że
do niej podszedł, choć nie próbował jej dotykać. Czuła na sobie
jego spojrzenie, równie intensywne, co wcześniej – wystarczająco, by nabrała
pewności, że śledził każde, nawet najmniej znaczące drgnięcie mięśni. Wciąż
pełna wątpliwości, powoli się odwróciła, jednak decydując się na niego
spojrzeć. Wydawał się nad nią górować, miażdżąc swoją obecnością, a jednak…
wcale nie miała poczucia, by powinna przed nim uciekać. W zamian
wróciło znajome już, dziwne uczucie, które towarzyszyło jej od chwili
pierwszego spotkania, obecne nawet wtedy, gdy spychała je na granicę
świadomości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nostalgia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Może teraz
rozumiała ją lepiej niż wcześniej, choć to wciąż nie tłumaczyło
wszystkiego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zrozum w końcu,
że jesteśmy podobni. Zastanów się dobrze… – Przestąpił naprzód, wyciągając
ku niej ramiona. Zamiast natychmiast się odsunąć, bez słowa wpadła w
jego objęcia, pozwalając, by przygarnął ją do siebie. Zadrżała,
czując przesuwające się po plecach dłonie, ale nie próbowała
walczyć. – Haven to nasza przystań. Miejsce dla tych, którzy kroczą wśród
cieni… Wierz mi, ze nie ma w tym niczego złego, Eveline.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dawno,
dawno temu ziemia nosiła cudowną istotę. Była niczym perła pośród sobie
podobnych, pełna życia, którego mogli pozazdrościć jej wszyscy inni. Niczym
żywy płomień – wyszeptał wprost do ucha zaskoczonej Eve. Zesztywniała w
jego ramionach. Spojrzenie instynktownie przeniosła na górujący nad nimi
witraż, by móc spojrzeć na Lilith. – Ale inność od zawsze
przerażała ludzi… Coś o tym wiesz, czyż nie tak, najdroższa?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie musiała
mu odpowiadać. To, co robiła, mówiło samo za siebie. Gdyby ktoś spotkał ją
na ulicy i zorientował się, co potrafiła dostrzec w ciemnościach,
nie miałaby życia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Machinalnie
dostosowała rytm oddechu do powolnego tempa, w jakim Leliel przesuwał
dłoń po jej plecach. Smukłe palce musnęły końcówki włosów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Była zbyt
piękna. Zbyt żywotna… Zbyt niewinna. Więc zabrali jej to, co czyniło
ją wyjątkową – podjął grobowym tonem demon. Eveline zadrżała, zaskoczona zmianą
w dotychczas łagodnym głosie. – Uciekła w noc i błagała o pomoc.
Ciemność odpowiedziała, bez chwili wahania przyjmując ją do siebie. I choć
jaśniała pośród mroku, to było właściwe. Stała się częścią równowagi,
w której moglibyśmy trwać do tej pory…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Słuchała,
ale nie rozumiała. Mimo wszystko słuchanie głosu Leliela okazało się zaskakująco
kojące – o wiele bardziej, niż mogłaby podejrzewać. Wtulona w jego tors,
świadoma wyłącznie obejmujących ją ramion, zdołała zapanować nad drżeniem
i mętlikiem w głowie. I chociaż nie sądziła, że to będzie
możliwe, pierwszy raz pomyślała, że ta istota może jednak miała szansę ją
zrozumieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czy to w takim
razie sugerował? Miała rozumieć, że takim jak ona pisana była ciemność? To w Haven
miała szukać ukojenia, które…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nasza Przystań
od dawna jest zainfekowana. Dobrze wiesz, o czym teraz mówię –
stwierdził cicho Leliel, nagle zmieniając temat. – Ale ty poznałaś temat
od zupełnie innej strony.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Konflikt –
wyszeptała, nie kryjąc zaskoczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś
zaskoczyło. Kolejny element układanki wskoczył na swoje miejsce. Eveline
aż zakrztusiła się powietrzem, prostując niczym struna i z niedowierzaniem
spoglądając na obejmującego ją mężczyznę. Ich spojrzenia się spotkały,
a ona po raz kolejny poczuła się tak, jakby ciemne tęczówki sięgały
ku jej wnętrzu, dostrzegając o wiele więcej, niż mogłaby sobie tego
życzyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odkąd tylko tu przyjechała,
wszystko było nie tak. Coś złego podążało za nią krok w krok. Trwała
w czymś, czego nie potrafiła nazwać, w gruncie rzeczy nawet nie chcąc
zrozumieć. Z jakiegoś powodu wszyscy wyciągali ku niej ręce, mimo że nie rozumiała
dlaczego. Nie żeby w ogóle chciała, do samego końca pragnąc
uciec, zupełnie jakby przekraczając granicę miasta mogła zapomnieć o wszystkim,
czego tu doświadczyła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Więc
dlaczego zostałam?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale nie potrafiła
odpowiedzieć na to pytanie. To zresztą zeszło na dalszy plan,
kiedy uświadomiła sobie coś innego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przypomniała
sobie o demonach i tym, jak reagowały na nie wampiry. Oczywiście
nie wszystkie, zwłaszcza że pośród nich istnieli również kanibale.
Zacisnęła usta na samo wspomnienie Drake’a – zbyt potężnego, zwracającego się
ku czemuś, co przecież było nienaturalne. Jak inaczej miałaby określić decyzję
o żerowaniu na przedstawicielach własnej rasy? Zwłaszcza teraz, gdy
sama do niej należała i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak uważasz?
– rzucił Leliel. Brzmiał przede wszystkim na rozczarowanego. – Czyż sama
nie piłaś krwi swojego stwórcy?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To coś
innego – zaoponowała cicho.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
demon się roześmiał – w pozbawiony wesołości, co najmniej niepokojący
sposób. Jego ramiona zniknęły, kiedy wycofał się, by móc zmierzyć ją
wzrokiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Oczywiście.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale wcale
nie zabrzmiał, jakby tak myślał. Widziała, że uśmiechnął się w kpiarski,
pełen wyższości sposób. Bezwiednie zacisnęła dłonie w pięści, poirytowana tą
nagłą zmianą w jego zachowaniu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Co miała mu
powiedzieć? Że popierała wydzieranie krwi gwałtem? Że to, co robił Stearns było
właściwe? Że…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och, Eve…
Nie dostrzegasz największego problemu – stwierdził Leliel, krzyżując
ramiona na piersi. – Tego, o którym dopiero co rozmawialiśmy. Kiedy
nie znajdujesz zrozumienia, uciekasz ku ciemności. Haven powinno być
przystanią, ale stało się polem walki. Uważasz, że to uczciwe?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzyła i zaraz
zamknęła usta. Spodziewała się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego.
Co więcej, wciąż nie potrafiła mu odpowiedzieć – nie w sposób,
którego Leliel najpewniej oczekiwał. Jak jednak miałaby to zrobić, skoro
wciąż czegoś jej brakowało? Przywoływała do siebie szczegóły
konfliktu, ale te pozostawały jedynie nic nieznaczącymi faktami, które w najmniejszym
stopniu niczego nie tłumaczyły. Nie na tyle, by mogła z pełną
swobodą wypowiadać się na temat konfliktu, którego nawet nie chciała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z kim w ogóle
rozmawiała na ten temat? Skąd brały się te wszystkie informacje i przekonania,
którymi najwyraźniej drażniła demona? Dlaczego wciąż miała poczucie, że powinna
przed nim uciekać – i że jego wersja nie miała niczego wspólnego
z rzeczywistością? Czemu, skoro twierdził, że ją uratował i…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czegoś
brakowało. Czegoś, co…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Kogoś.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eveline…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale tym
razem nie zareagowała na sposób, w jaki wypowiedział jej imię.
Zignorowała wyciągnięta ku niej dłoń, w zamian w popłochu cofając się
o krok. A potem jeszcze kolejny, kiedy Leliel spróbował skrócić
dzielący ich dystans. Choć w pamięci wciąż miała ciepło jego dotyku,
ten nagle zaczął ją brzydzić. W miejscach, w których ich ciała
nie tak dawno temu ocierały się o siebie, poczuła nieprzyjemne
mrowienie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś
majaczyło na krawędzi jej świadomości – wyrywało się ku niej, różne
od więzi z Castielem, dużo bardziej eteryczne. Wiedziała, że tam jest,
ale nie miała pojęcia, jak mogłaby do tego sięgnąć, a co dopiero
sprawić, by ujrzało światło dzienne. Wysiliła pamięć, jednak wspomnienie
pozostawało nieuchwytne. Mimo wszystko pulsowało gdzieś w jej wnętrzu, irytując
samą tylko obecnością. Jak długo wiedziała, że tam jest, nie wyobrażała
sobie, że miałaby je zignorować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Kto…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Musiała się obudzić – teraz, zaraz. Gdziekolwiek się znajdowała,
nie powinna tutaj być. Przynajmniej nie teraz, póki towarzyszyła jej akurat
ta istota. Eveline czuła, że jeśli zostanie z demonem choćby chwilę
dłużej, wydarzy się coś niedobrego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ostatni raz
spojrzała na witraż i sięgającą w kierunku księżyca Lilith.
Srebrzysty półksiężyc miał w sobie coś hipnotyzującego, przez co z trudem
odwróciła wzrok. W porę spojrzała ku zmierzającemu ku niej Lelielowi, przy
okazji odkrywając, że ten nie sprawiał wrażenia aż tak spokojnego,
jak było dobrej pory. Jego twarz wykrzywił grymas – tylko na chwilę,
ale to wystarczyło, by nabrała pewności, że powinna się wycofać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eveline –
podjął raz jeszcze. Brzmiał zbyt spokojnie, by uznała to za naturalne.
– Już w porządku. Chodź do mnie – upomniał, wyciągając ku niej dłoń. –
To tylko chwilowe. Już raz pomogłem ci się uspokoić, kiedy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
zamierzała tego słuchać. Tym razem nie chodziło tylko o to, że
mogłaby nie radzić sobie z emocjami. Te zeszły gdzieś na dalszy
plan, wyparte przez wątpliwości. To i poczucie, że nadal czegoś nie pamiętała
– czegoś ważnego, co niejako warunkowało wszystkie uczucia, które żywiła
względem Leliela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Śnienie u
jego boku mogło wydawać się wygodniejsze. Eveline jednak pragnęła się
obudzić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z opóźnieniem
uświadomiła sobie, że demon zamilkł. Nie miała nawet pewności, czy skończył
zdanie, nie wyobrażając sobie tego, że miałaby dalej go słuchać. Wiedziała
jedynie, że powinna od niego odejść, najlepiej tak szybko, jak tylko było
to możliwe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W pośpiechu
popędziła w kierunku drzwi kapliczki. Gdzieś za sobą usłyszała huk,
ale nie odważyła się odwrócić i sprawdzić, co działo się w pobliżu
ołtarza. Choć nie sądziła, że w ogóle będzie to możliwe, wypadła
na zewnątrz, krzywiąc się, kiedy znów otoczyły ją niezrozumiałe szepty.
Nie potrafiła ich rozróżnić, a tym bardziej stwierdzić, czy którykolwiek
z głosów należał do Leliela. Nawet jeśli, zagłuszyły go pozostałe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I, dobry
Boże, naprawdę była im za to wdzięczna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Pędząc na oślep,
tylko instynktownie wyminęła otaczające kapliczkę groby. Zbliżyła się
do lasu, ale spoglądając w czekającą pomiędzy drzewami ciemność,
nie po raz pierwszy poczuła wzbierające w niej wątpliwości. Czy uciekanie
przed nim po obcym terenie, wprost w niepokojący mrok, w ogóle
wchodziło w grę i…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Tędy, Eve.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kobiecy
szept przebił się poprzez wszystkie inne. Ktoś chwycił ją za rękę,
mimo że nie dostrzegła nawet zarysu postaci. A jednak wyraźnie czuła
obejmujące jej nadgarstek palce, tak jak i to, że ktoś wydawał się
ją ciągnąć w odpowiednim kierunku. W pierwszym odruchu zaparła się
nogami, gotowa protestować, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, ten głos…
Tak bardzo odległy i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Eve,
proszę… Bądź dzielna.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">„Ale jesteś
dzielna, prawda? I bardzo, bardzo cię kocham” – przypomniała sobie. Obraz
na moment zamazał się, kiedy zaszkliły jej się oczy. W piersi
jak na zawołanie poczuła przyjemne ciepło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
zmusiła się do tego, żeby wkroczyć w ciemność i sen dobiegł
końca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Zdążyłam! :D Dobry Boże,
przysiadłam do tego rozdziału z kompletną pustką w głowie. Nie pierwszy
raz i jak zawsze do czasu, ale w trakcie i tak nie miałam
pewności, co robię. Ostatecznie mamy trochę psychodeli, kilka istotnych tematów
i… pewnie jeszcze więcej pytań, ale hej – to po prostu ja,
prawda? ;P<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Teraz
istotniejsza kwestia: dzisiaj mija dokładnie sześć lat, odkąd Forever zadebiutowało
prologiem pierwszej księgi. Chwilami wciąż nie wierzę, że to tyle
czasu, choć sama historia dojrzewała we mnie pewnie drugie tyle. Tak czy siak,
wciąż piszę i nie zamierzam przestać, więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Po prostu
dziękuję. Każdemu, kto czyta i mnie wspiera. Oby kolejny rok przyniósł
sporo dobrego tej serii, zwłaszcza że w końcu dochodzę do pomysłów,
na które czekałam bardzo długo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Do
napisania, kochani!</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-53358973612699256492022-03-15T16:38:00.004+01:002022-03-15T16:38:30.452+01:00☾ Rozdział XXII<p style="text-align: center;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjz1pHonoqGjfTT9-SOIEO2pTCzctvxQ2LGSBEVyYCfQLNskqKcSCRm3yoZj7EeD0-hzaNYRIeUnvCJLfwqzh0Q5UnahiiK-u91gf-bNssnLuY0wShNDOd5IVDLOR46ZMW80PHryzpPHf3YfyPmJVW8Yo9wsbWv-MRV28_5345FKnkop8ccsmrF54DO6A=s498" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="289" data-original-width="498" height="186" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjz1pHonoqGjfTT9-SOIEO2pTCzctvxQ2LGSBEVyYCfQLNskqKcSCRm3yoZj7EeD0-hzaNYRIeUnvCJLfwqzh0Q5UnahiiK-u91gf-bNssnLuY0wShNDOd5IVDLOR46ZMW80PHryzpPHf3YfyPmJVW8Yo9wsbWv-MRV28_5345FKnkop8ccsmrF54DO6A=s320" width="320" /></a></div><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Eveline</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Została sama. To stało się
oczywiste w chwili, w której wyczuła jak obecność Castiela wycofuje się
i gaśnie. Początkowo nie była pewna, co to oznacza, ale skoro
wciąż mogła wyczuć więź ze stwórcą, nabrała pewności, że ten po prostu
pozostawał poza jej zasięgiem. Mogła tylko zgadywać dlaczego, ale to na dłuższą
metę okazało się mało istotne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Oddalenie się
od hotelu i wciąż przeszukujących okolicę łowców, przyszło Eveline z łatwością.
Instynkt zrobił swoje i choć jakaś cząstka Eve aż rwała się do tego,
żeby się posilić, potrzeba przetrwania okazała się silniejsza. Czuła,
że tym razem pokonanie ich mogłoby się okazać problematyczne. Z czasem
zresztą dopadło ją zmęczenie i pojęła, że zbliżał się świt. Nie miała
pojęcia, co stałoby się, gdyby jednak zaryzykowała ze spotkaniem światła dnia,
ale postanowiła tego nie sprawdzać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Problem
polegał na tym, że nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić. Maszerowała
bez celu, otoczona przez drzewa i świadoma wyłącznie narastającego
znużenia. Wątpiła, żeby schronienie się między gałęziami albo na leśnej
ściółce wchodziło w grę, nawet jeśli gęstwina okazała się wystarczająco
gęsta, by zapewnić cień. Eveline nie chciała znajdować się na zewnątrz,
kiedy nadejdzie dzień, raz po raz walcząc z natarczywą myślą, że
wtedy wydarzy się coś bardzo złego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Co mam
robić?</i>, posłała myśl w pustkę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Doczekała się
wyłącznie przejmującej ciszy. Jej umysł nie natrafił na czyjąkolwiek
obecność – ludzką lub… cóż, mniej. I chociaż ta świadomość powinna
wydać się Eveline kojąca, jedynie rozbudziła w niej kolejne
wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdyby
przynajmniej miała pewność, jak wrócić do domu, w którym schroniła się
za pierwszym razem, wszystko stałoby się prostsze. Początkowo miała
nawet nadzieję, że w jakiś cudowny sposób znów się tam znajdzie,
dokładnie jak wcześniej, ale nawet kiedy zatrzymała się, zamknęła oczy i spróbowała
przypomnieć sobie szczegóły pogrążonego w mroku salonu, po uniesieniu
powiek wciąż tkwiła pośród drzew. Wraz z rozczarowaniem uderzyła ją
frustracja i coraz silniejsza świadomość, że wciąż nie mogła poczuć się
bezpiecznie. Nie tutaj.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
dłonie w pięści, przez chwilę bliska tego, żeby uderzyć nimi w pień
najbliższego drzewa. Powstrzymała się z trudem, nie chcąc robić
niepotrzebnego hałasu. Okolica może i wydawała się opustoszała, ale Eveline
i tak wolała nie ryzykować. Zdążyła przekonać się, że w ciemnościach
potrafiło czaić się więcej, niż na pierwszy rzut oka mogłoby się
wydawać. Jeśli tylko przypomniałaby sobie jeszcze, co to oznaczało…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakby w odpowiedzi
na te myśli, usłyszała śmiech. Początkowo wydał jej się zbyt odległy
i cichy, by zwróciła na niego uwagę – majaczył gdzieś na granicy
świadomości, niczym dawno zapomniane, wyparte z pamięci wspomnienie.
Dopiero kiedy rozbrzmiał ponownie, Eve niespokojnie powiodła wzrokiem dookoła, prostując się
niczym struna. Wzdrygnęła się, bynajmniej nie z zimna. Chłód
pozostawał jej obojętny, a jednak mogła przysiąc, że temperatura w ułamku
sekundy spadła o kilka znaczących stopni. Cienie wydłużyły się, bardziej
nieprzeniknione i jakby żywe, choć rozsądek podpowiadał Eveline, że to nie powinno
mieć miejsca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że
naprawdę słyszała dziecięcy śmiech. Już nie rozbrzmiewał w jej głowie,
ale gdzieś obok, zbyt prawdziwy, by mogła uznać go za wytwór
wyobraźni. Błyskawicznie obejrzała się, ale za sobą nie dostrzegła
nikogo ani niczego, nawet spłoszonego zwierzęcia. Wstrzymując oddech,
zamarła w oczekiwaniu, niespokojnie nasłuchując, jednak dookoła zapadła
głucha cisza.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
wychwyciła kroki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ktoś
przebiegł za jej plecami, tak blisko, że aż całą sobą poczuła obecność.
Poczuła przemykające wzdłuż kręgosłupa dreszcze. Znów usłyszała śmiech i wtedy
nabrała przekonania, że należał do dziecka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
zawahała się, na moment zamierając i niespokojnie spoglądając w ciemność
przed sobą. Potrzebowała dłuższej chwili, żeby się poruszyć – bardzo
powoli, prawie jak w transie. Niemalże spodziewała się zobaczyć
znajome już cienie, prawie jak te, które obserwowała w opustoszałym
salonie, jednak nic podobnego nie miało miejsca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W zamian
zamarła, wpatrzona wprost w puste, całkowicie czarne oczy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dziewczynka
przystanęła zaledwie kilka metrów od niej. Stała spokojnie, dłoń
wspierając na pniu pobliskiego drzewa. Jej spojrzenie przypominało
dwie czarne dziury, zwłaszcza że czerń tęczówek objęła również białka.
Poplątane włosy częściowo przysłoniły bladą twarz, nieregularnymi falami
opadając na ramiona. Choć na sobie miała czarną sukienkę, ubranie
wydało się Eveline eteryczne, tak jak i cała postać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I imię…
Gdzieś w pamięci zamajaczyło imię, które…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Vi –
wyszeptała bezgłośnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Na ustach
dziecka pojawił się uśmiech, ten jednak okazał się pod każdym
względem niepokojący. Jeden rzut oka na wykrzywione wargi sprawił, że
zapragnęła się wycofać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Robi się
jasno – zauważyła cicho dziewczynka. – Potrzebujesz pomocy, Eve?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zadrżała.
Zrobiła krok w tył, tylko dzięki refleksowi nie potykając się
o wystający korzeń. Sama również uchwyciła się pnia, nie odrywając
wzroku od przyczajonej tuż przed nią postaci. Niespokojnie obserwowała
Violett, próbując zrozumieć, czego właśnie doświadczała. Wiedziała jedynie, że
nie powinno jej tutaj być; nie powinna przed nią stać i rozmawiać.
Nie, skoro…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Postać na schodach.
Raz po raz staczająca się po stopniach, coraz niżej i niżej…
i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Dość.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale wizja
nie chciała zniknąć, równie żywa, co i obecność tej istoty. Eveline
zacisnęła powieki i gwałtownie zassała powietrze, próbując się uspokoić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tutaj
jest wejście. Nie widać go na pierwszy rzut oka, ale jeśli
przyjrzeć się dokładniej… – Vi urwała. – Pośpiesz się, zanim zrobi się
jasno.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Dlaczego?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jednak
Eveline nie odważyła się zadać tego pytania na głos. Wciąż
tkwiła w bezruchu, przez chwilę świadoma wyłącznie swojego urywanego,
przyspieszonego oddechu i bawiącego się liśćmi wiatru. W duchu
odliczała kolejne sekundy, całą energię wkładając w odsunięcie od siebie
wspomnienia spadającej raz po raz postaci. Nie chciała jej widzieć;
nie chciała znów przeżywać tego samego – obserwować jak Violette znów i znów
stacza się na sam dół, dokładnie jak wtedy, gdy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzyła
oczy. Kiedy w panice spojrzała przed siebie, przekonała się, że znów
tkwiła sama pośród drzew.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z
niedowierzaniem potrząsnęła głową. Śniła? A może jednak niekoniecznie?
Niczego już nie była pewna, nie pierwszy raz mając wrażenie, że
kroczyła gdzieś na granicy zdrowego rozsądku, w każdej chwili mogąc
go utracić. Balansowała, tylko cudem wciąż utrzymując równowagę, mimo że i
to przychodziło jej z coraz większym trudem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niespokojnie
powiodła wzrokiem dookoła, ale już nigdzie nie widziała Vi. Próbując
zdusić w sobie niepokój, przestąpiła naprzód, ludzkim krokiem pokonując
odległość dzielącą ją od miejsca, w którym dopiero co zobaczyła
zjawę. Przykucnęła, chcąc przyjrzeć się ziemi, choć wyostrzone zmysły
jasno dały jej do zrozumienia, że nie znajdzie śladów
czyjejkolwiek bytności. Powietrze okazało się czyste, bez choćby
śladu charakterystycznej dla krwi słodyczy. Również ziemia okazała się nienaruszona,
jeśli nie liczyć skrytego między zaschniętymi liśćmi obiektu, który…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Drżącymi
palcami ujęła wysłużony sznur. Zaintrygowana, szarpnęła za znalezisko.
Wszelakie myśli uleciały z jej głowy w chwili, w której zdołała
otworzyć niewielką, dobrze zamaskowaną klapę. Eveline natychmiast poderwała się
na równe nogi, rozszerzonymi oczyma spoglądając wprost w ziejącą u
jej stóp ciemność. Myśl o tym, że miałaby w nią wkroczyć, wydała się
co najmniej niepokojąca, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Niedługo
zrobi się jasno.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nerwowo
przygryzła dolną wargę. Skrzywiła się, czując krew w ustach, kiedy
wyostrzonym kłem naruszyła skórę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie dając
sobie czasu na wątpliwości, pośpiesznie wślizgnęła się do otworu.
Napięła mięśnie, czekając na jakiekolwiek oznaki tego, że popełniła błąd.
Niemalże spodziewała się znajomego uczucia spadania – prawie jak wtedy,
gdy dryfowała w ciemnościach, zapadając w pustkę – jednak nic
podobnego nie miało miejsca. Pod stopami prawie natychmiast poczuła
pewny grunt, a kiedy oczy przywykły do gęstszego niż do tej pory
mroku, do Eveline dotarło, że najwyraźniej jednak znalazła bezpieczne
miejsce… Na tyle, na ile było to możliwe w przypadkowym, znalezionym
w środku lasu podziemnym schronie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyciągnęła
przed siebie dłonie, próbując oszacować dostępną przestrzeń. Gdziekolwiek się
znalazła, ukryta komora okazała się klaustrofobicznie mała. Eve
przemieściła się ledwo o krok i skrzywiła, uderzając kolanem o coś,
w czym finalnie rozpoznała metalową ramę łóżka. Zaskoczona, dokładnie
sprawdziła znalezisko, jedynie utwierdzając się w przekonaniu, że jak
najbardziej wyczuwa zakurzony, pozbawiony pościeli materac. Nie znalazła
niczego więcej, nawet okrycia, ale to nie miało znaczenia. Przecież i tak go
nie potrzebowała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nad sobą
widziała wejście i powoli jaśniejące niebo. Chcąc nie chcąc sięgnęła
ku górze, by chwycić za sznur i ponownie zapieczętować otwór.
Skrzywiła się, czując opadające na twarz drobinki ziemi. W chwili, w której
całkowicie odcięła się od zewnętrznego świata, poczuła się niemal
jak w grobie i to mimo świadomości, że w każdej chwili swobodnie
mogłaby się wydostać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline
odetchnęła. Z westchnieniem oparła się o ścianę, po czym osunęła się
na ziemię, z jękiem ukrywając twarz w dłoniach. Pomyślała, że powinna
przenieść się na łóżko, ale tak naprawdę było jej wszystko
jedno. Mimo dającego się we znaki zmęczenia, nie wyobrażała sobie, że
miałaby tak po prostu zasnąć. Nie tu. Nie po tym jak
Vi…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Nie chciała o tym myśleć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spróbowała się
rozejrzeć, czujnie wodząc wzrokiem poprzez rozstawione palce, ale nawet
mimo wyostrzonych zmysłów w ciemnościach nie dostrzegła niczego.
Chciała wierzyć, że była sama i że w najbliższym czasie nikt nie pojawi się
w tym miejscu. Gdyby przynajmniej wiedziała, co o tym sądzić, zwłaszcza
że kryjówkę zasugerował jej ktoś, kogo przecież nie miała prawa
spotkać. Nie tak po prostu, choć w ostatnim czasie Violett
wydawała się ją prześladować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Albo oszalałam.
To bardziej prawdopodobne.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skrzywiła się
na tę myśl. Wspomnienie zmarłej przyjaciółki okazało się równie
mgliste, co i wszystko obrazy dotyczące Aurory. Eveline nawet nie próbowała
weryfikować, ile z tego, co działo się w jej głowie, miało
jakikolwiek związek z prawdą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Na dobry
początek musiała przeczekać do zachodu słońca. Perspektywa spędzenia kolejnych
kilkunastu godzin pod ziemia nie brzmiała zachęcająco, ale jaki
miała wybór? Co prawda samo miejsce wciąż wzbudzało w Eve wątpliwości, ale z drugiej
strony… Wydawało się bezpieczne. I ani trochę nie wyglądało jak
przypadek. Kryjówka z trudnym do wyparzenia wejściem, przystosowana
pod osobę, która nie potrafiła znaleźć się w świetle dnia?
Nie, to ani trochę nie brzmiało jak zrządzenie losu. Ile osób
trafiło tutaj przed nią? I ile takich miejsc w takim razie oferowało
tak dziwne miejsce, jakim było Haven?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odchyliła głowę.
Zamknęła oczy, choć w ciemnościach nie czyniło to żadnej
różnicy. Myśli wciąż wirowały, mieszając się ze sobą i skutecznie
utrudniając skupienie na czymkolwiek.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem –
choć naprawdę próbowała odpędzić od siebie zmęczenie – umysł Eveline
ostatecznie się poddał, zapadając w pustkę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: center; text-indent: 14.2pt;"><br /></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: center; text-indent: 0pt;"><o:p> </o:p><b style="font-family: "wingdings 2"; text-indent: 0cm;">☾</b></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Obudziły ją szepty albo niepokój
– sama nie potrafiła stwierdzić. Te pierwsze zresztą zniknęły, ledwo tylko otworzyła
oczy, nagle odkrywając, że już nie siedziała zwinięta pod ścianą w jakiejś
ciemnej komórce. Kiedy pierwszy szok minął, do Eveline dotarło, że leżała
na trawie, a przestrzeń dookoła zapewniała dużo więcej swobody.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Błyskawicznie
poderwała się do pionu. Serce rozpaczliwie zatrzepotało się w piersi
i nic nie wskazywało na to, żeby zamierzało odzyskać rytm. Eveline
spodziewała się pustki i znajomego już uczucia spadania, jednak i to
nie miało miejsca. Grunt pod stopami okazał się stabilny, tak jak
i otaczająca ją rzeczywistość. Co więcej, kiedy zdołała się skupić na tyle,
by rozejrzeć się dookoła, miejsce wydało jej się znajome. Niczym
odległe wspomnienie, ale jednak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Powinna
zaniepokoić się widokiem grobów, ale nic podobnego nie miało
miejsca. Obecność cmentarza przyjęła ze spokojem, nagle znajdując usprawiedliwienie
dla cichych, choć wszechobecnych głosów. Pragnęła im odpowiedzieć, ale nie miała
pojęcia jak. Czegokolwiek od niej oczekiwali, to wciąż pozostawało
poza jej zasięgiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Polana nie była
duża, ale w porównaniu do podziemnego pokoju wszystko wydawało się
lepszą alternatywą. Granice cmentarza wyznaczały gęsto rosnące drzewa, te
jednak wydawały się zbyt ciche i nienaturalne. Nie było wiatru.
Niczego, co świadczyłoby o czyjejkolwiek obecności, a jednak Eveline
była gotowa przysiąc, że coś spoglądało na nią z ciemności. Bezpieczniej
było na polanie, zwłaszcza że tę zalewał łagodny blask księżyca. I przed
spojrzeniem w niebo, nabrała pewności, co zobaczy, ale i tak na moment
wstrzymała oddech, widząc przypominający olbrzymi uśmiech, srebrzysty sierp.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Instynktownie
uniosła dłoń do szyi, ale palcami natrafiła wyłącznie na gładką
skórę. Przez moment poczuła się rozczarowana, chociaż nie potrafiła
stwierdzić dlaczego<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Zgubiłam
go…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To piękne
miejsce – usłyszała i tyle wystarczyło, by sprowadzić ją na ziemię.
Z jakiegoś powodu glos Leliela ani trochę jej nie zaskoczył. –
Spokojne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To cmentarz
– zauważyła przytomnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kiedy
odszukała go wzrokiem, odkryła, że jednak pominęła coś istotnego. Nie miała
pojęcia, jakim cudem wcześniej nie dostrzegła górującej nad okolicą
kapliczki, choć ta znajdowała się zaledwie kilkanaście metrów od miejsca,
w którym stała. Uniosła brwi, wymownie spoglądając na stojącego w wejściu
mężczyznę. Tym razem nie dostrzegła ani czarnych skrzydeł, ani niczego
niepokojącego, ale i tak nie potrafiła spojrzeć demonowi w twarz.
Coś w ujmującym uśmiechu, który jej posłał, przyprawiło Eveline o dreszcze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To musiał
być sen. Kolejny, w który ingerował, chociaż nie potrafiła określić
jego intencji. Przez moment miała ochotę ostentacyjnie odwrócić się i ruszyć
w stronę lasu, ale ostatecznie się na to nie zdobyła. Chciała
tego czy nie, obawiała się, że w tym miejscu to on rozdawał
karty. Co więcej, coś w widoku tego miejsca rozbudziło w niej
ciekawość.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z wolna
ruszyła ku Lelielowi. Wciąż się uśmiechając, wyprostował się, jakby chcąc
podkreślić to, że na nią czekał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wybranka
śmierci nie powinna bać się jej przymiotów – zauważył niemal
pogodnym tonem. – Zwłaszcza w twojej sytuacji, najmilsza.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mojej
sytuacji… – powtórzyła w zamyśleniu. Nie rozwinął tej myśli, choć po cichu
liczyła, że jednak to zrobi. Westchnęła w duchu, ale zdecydowała się
nie naciskać. – Widziałam już to miejsce. Nie pamiętam kiedy,
ale na pewno.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ach… –
wyrwało się Lelielowi. Zachęcająco wyciągnął ku niej dłoń. – Jakby ci to wytłumaczyć…
Pamiętasz naszą rozmowę o styku światów? – zapytał, ale nawet nie czekał
na odpowiedź. – Przenikasz oba. Robiłaś to od początku, choć
dopiero teraz w pełni przynależysz również tutaj.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z
niedowierzaniem potrząsnęła głową. „Tutaj”, czyli gdzie? Czy była
martwa? Na swój sposób na pewno. Co prawda to wciąż niczego nie wyjaśniało,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odsunęła od siebie
te myśli. Wciąż brakowało jej informacji, by wysnuć jakąkolwiek
sensowną teorię. Styk światów, nieustające szepty i dające Eve we znaki
poczucie pustki – to wszystko musiało być ze sobą powiązane, ale wciąż
nie potrafiła stwierdzić w jaki sposób. Miała wrażenie, że patrzyła
na kawałki układanki, które zarazem do siebie pasowały, jak i wykluczały się
wzajemnie. Wciąż czegoś brakowało, ale nie miała pojęcia, gdzie szukać
brakującego elementu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zerknęła na wyciągniętą
ku niej dłoń, ale nie zdecydowała się jej chwycić. Nawet jeśli
go tym uraziła, nie dał niczego po sobie poznać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jestem
tutaj, żebyś dalej mógł mnie zwodzić? – rzuciła bez przekonania. Ponad
jego ramieniem spróbowała zajrzeć do wnętrza kaplicy. – Jeśli to ma
być jakaś chora gra…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ależ skąd
– obruszył się. – Wręcz przeciwnie. Czy wiesz, co to za miejsce?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Najwyraźniej tego się spodziewał, bo bez chwili wahania usunął
się, by zrobić Eveline przejście. Z pewnymi obawami przekroczyła
próg, z największą ostrożnością stawiając kolejne kroki. Wciąż czuła się
tak, jakby grunt w każdej chwili mógł usunąć jej się spod stóp. W obawie
wyczekiwała momentu, w którym zacznie spadać – tak jak za pierwszym
razem, zdana co najwyżej na obecność Leliela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nic
podobnego nie miało miejsca. Zamiast w nicość, wkroczyła do chłodnego,
zakurzonego wnętrza. Na pierwszy rzut oka przypominało niewielki kościół,
pełne prostych, drewnianych ławek, w których jednak nikt od dawna nie zasiadał
– warstwa kurzu mówiła sama za siebie. Ostrożnie kroczyła po kamiennej
posadzce, mimo starannie stawianych kroków mając poczucie, że porusza się zbyt
gwałtownie i głośno. Dźwięk odbijał się echem od kamiennych
ścian, nieprzyjemnie zwielokrotniony.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czuła, że
Leliel podąża za nią, choć on dla odmiany kroczył całkowicie bezgłośnie.
Eve powstrzymała się od obejrzenia na demona, choć instynkt stanowczo
protestował przed zwracaniem się do potencjalnego zagrożenia plecami.
Z drugiej, gdy ta istota miała ją zaatakować, już dawno by do tego
doszło. W jakiś pokrętny sposób Eveline wiedziała, że do pewnego
stopnia mogła mu zaufać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przed sobą
dostrzegła niewielkie wzniesienie ołtarz. Była w połowie drogi, kiedy
ciemność rozproszył łagodny blask płomieni. Eveline wzdrygnęła się, z zaciekawieniem
spoglądając na ustawione po obu stronach świece. Najwięcej dostrzegła
przy samym ołtarzu, starannie ustawione pomiędzy kwiatowymi kompozycjami. Wtedy
też zorientowała się, że w powietrzu unosił się przyjemny kwiatowy
zapach, który ostatecznie utożsamiła ze słodyczą róż. Okazała się o wiele
przyjemniejsza niż dominująca w okolicach domu lawenda.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Piękne i czerwone.
Jak krew</i>, uświadomiła sobie, wpatrzona w delikatne płatki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jednak to
nie zdobiony ołtarz okazał się najbardziej interesujący. Zrozumiała
to w chwili, w której zwróciła spojrzenie ku olbrzymiemu, wypełnionemu
kolorowymi szkiełkami oknu. Witraż na moment przysłonił wszystko inne,
staranny i piękny, pełen detali, co do których wątpiła, że mogłyby
wyjść spod ludzkiej ręki. Dostrzegła wyraźnie odcinającą się na tle
pociemniałego nieba kobietę – rudowłosą i piękną, odzianą w czarną
suknię. Również tam Eveline dostrzegła kwiatowe motywy; wijące się róże
i kolce, wydające się sięgać ku trenowi sukni piękne istoty, zupełnie
jakby chciały ją pochwycić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem dostrzegła,
że kobieta z nabożną czcią wznosiła dłonie ku nocnemu niebu – wprost do górującego
nad nią sierpa księżyca. Wpatrując się w srebrzysty kształt,
Eveline w oszołomieniu pomyślała, że prawdziwy satelita jakimś cudem
uplasował się w tym samym miejscu, idealnie pokrywając z jego szklanym
odpowiednikiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zastygła,
porażona pięknem tego zjawiska. Ta kobieta, to miejsce, słodycz kwiatów…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Przepiękna, prawda? – usłyszała spokojny, niezwykle łagodny szept. Zesztywniała,
czując muśniecie cudzych dłoni na ramionach. Leliel znajdował się tuż
za nią, szepcąc wprost do ucha, ale nie próbowała go odepchnąć. –
Oto i mroczna matka, królowa nocy… Błogosławiona przez ciemność Lilith –
wymruczał, a do jego głosu wkradła się czułość.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przyjęła
jego słowa w milczeniu. Serce zatrzepotało jej w piersi,
ale tym razem nie za sprawą leku. Do Eveline dotarło, że
czuła przede wszystkim podekscytowane – coraz silniejsze, równie niejasne, co i emocje,
których doświadczała za każdym razem, kiedy spotykała się z Lelielem.
Tym razem nostalgia wydała jej się uzasadniona, zwłaszcza kiedy znów
spojrzała na srebrzący się sierp księżyca. Gdyby tylko wiedziała,
co tak naprawdę oznaczał i dlaczego wydawał się aż taki istotny…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bezwiednie zacisnęła
dłonie w pieści. Spróbowała poluzować uścisk, ale ciało nie rwało się
do współpracy. Ostatecznie musiała zmusić się do tego, by oderwać
wzrok od witraża i chociaż obejrzeć się przez ramię. Zdołała
podchwycić błysk w oczach stojącego tuż obok, uśmiechającego się Leliela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Opowiedz
mi. Wiem, że chcesz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wydawał się
tylko na to czekać. Natychmiast przestąpił naprzód, wymijając ją i wyciągając
rękę. Uniosła brwi, kiedy skłonił się w nieco teatralny sposób, ale
nie skomentowała tego nawet słowem. Miała wrażenie, że tylko w przypadku
tej istoty to mimo wszystko miało prawo wyglądać swobodnie, nie komicznie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
chwyciła go za dłoń, pozwalając, by podprowadził ją bliżej ołtarza.
Ostrożnie weszła na podwyższenie, patrząc pod nogi, by nie ryzykować
potknięcia się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Opowiedz…
– Leliel uśmiechnął się w pozbawiony wesołości sposób. – To byłoby
proste, gdybym wiedział od czego zacząć. W tym przypadku, moja droga,
ciężko wskazać początek – przyznał, przesuwając dłonią po podbródku. –
Aczkolwiek w porządku… Chyba mam jeden pomysł.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W chwili, w której
dostrzegła niebezpieczny błysk w czarnych oczach, szybko zorientowała się,
że jego metody zdecydowanie nie miały przypaść jej do gustu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote>Emm… Okej, mnie nie pytajcie.
:D Popłynęłam i mi z tym dobrze. I, o mój boru, w końcu
mogłam swobodnie wpleść we wszystko Lilith. Czekałam na to długo, tak naprawdę
od samego początku. Także no, bawię się świetnie, a najbliższy
rozdział będzie przełomowy. Co więcej, postaram się napisać go do niedzieli,
a więc szóstej rocznicy tej historii. Amen.</blockquote><p></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-7461937047266842782022-02-22T15:55:00.005+01:002022-03-06T15:49:41.807+01:00☾ Rozdział XXI<p style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgCv2l8OjlkU6VVoilv_bmIDyqRiQ2-1KWZrWDfSYEzHXuLp76ZIalkhQ4ncYNlLRfroqbYOb6Uq13GNfSzJkMyiYgruAYWEOH7mhS6RowQQVF_H0JsV5z-zhOgkktjm1QEtuAqmkkyFrmcN4Kxw4eqmNg7Bn2zkwriEkDPk-5cjdiJJ31HkWQdCgImGA=s498" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="278" data-original-width="498" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgCv2l8OjlkU6VVoilv_bmIDyqRiQ2-1KWZrWDfSYEzHXuLp76ZIalkhQ4ncYNlLRfroqbYOb6Uq13GNfSzJkMyiYgruAYWEOH7mhS6RowQQVF_H0JsV5z-zhOgkktjm1QEtuAqmkkyFrmcN4Kxw4eqmNg7Bn2zkwriEkDPk-5cjdiJJ31HkWQdCgImGA=s320" width="320" /></a><br /></p><p></p><p></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Isabella</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Pożałowała swoich słów, ledwo
tylko pozwoliła im rozbrzmieć. Natychmiast zorientowała się, że Liam się
spiął – tylko na chwilę, ale to wydało jej się wystarczająco
wymowne. Fakt, że nawet na nią nie spojrzał, w odpowiedzi
przyspieszając kroku, również okazał się dość jasnym komunikatem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko nie wycofała się. Nie miała problemu z tym, żeby
dotrzymać mu kroku, nawet jeśli na początku wytrącił ją z równowagi.
Poczuła się dziwnie, kiedy tak szli w ciszy, ona czekając na wyjaśnienia,
ale starała się nad tym nie zastawiać. Chciała zrozumieć.
Wystarczająco długo zbierała się na rozmowę z kimś, komu
najpewniej zawdzięczała życie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Wystarczy, że podziękowałaś – mruknął w końcu wampir. Bella spojrzała na niego
z niedowierzaniem, przez moment bliska tego, żeby nerwowo się roześmiać.
Żartował sobie? – Nie ma sensu zadręczać się rzeczami, które i tak nie mają
znaczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie mają
znaczenia? – powtórzyła, nie kryjąc zdenerwowania. – Ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Zachowałaś się nieodpowiedzialnie, co już ustaliliśmy. Miałaś to szczęście,
że akurat byłem obok, bo przy dwójce niedoświadczonych ludzi… Cóż, sama pewnie się
domyślasz. – Liam wzruszył ramionami. – Przemiana dobiegła końca. Żyjesz i tego się
trzymajmy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale to wciąż
nie była odpowiedź na jej pytanie. Może gdyby wciąż przelewała mu się
w rękach, spragniona wyłącznie krwi, przyjęłaby takie wyjaśnienia bez większych
protestów. Nie wątpiła, że takie rozwiązanie byłoby Liamowi na rękę,
choć nie miała okazji bliżej go poznać. Nie zmieniało to jednak
faktu, że miała oczy. Och, no i intuicję, zwykle z łatwością
rozpoznając osoby, z którymi miałaby szansę się zaprzyjaźnić. Tak było
z Eve, którą z miejsca obdarzyła sympatia, nawet jeśli dziewczyna nie sprawiała
wrażenia najbardziej towarzyskiej osoby na świecie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bella w pośpiechu
odrzuciła od siebie myśl o przyjaciółce, nie chcąc prowokować
łez. Czuła, że jej towarzysz bez wahania wykorzystałby okazję, żeby
ją zostawić, a na to nie zamierzała pozwolić. Nie, póki…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Póki co?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Musiała z nim porozmawiać. Tak po prostu. Po sposobie,
w jaki właśnie ją potraktował, tym wyraźniej czuła taką potrzebę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chcesz
omówić coś jeszcze, czy już skończyliśmy? – zapytał niemalże uprzejmym
tonem Liam, ale po jego tonie zorientowała się, że oczekiwał tylko jednego:
żeby jak najszybciej oddaliła się w przeciwnym kierunku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Niedoczekanie
twoje…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeszcze
nawet nie zaczęliśmy! – obruszyła się, próbując zapanować nad brzmieniem
głosu. Siliła się na stanowczy ton, ale coś w tym wampirze
sprawiało, że ten okazał się prawdziwym wyzwaniem. – Dla mnie to ma
znaczenie. Chcę zrozumieć – nie dawała za wygraną.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Niby co?
Pomogłem ci przejść przemianę, o której dobrze wiedziałaś, że
nadejdzie. Ja jakoś nie pytam o lekkomyślne zignorowanie tematu,
choć mógłbym się założyć, że od dziecka byłaś do tego
przygotowana. Oczywiście, to było głupie, aczkolwiek…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– I dlatego
na każdym kroku mi to wypominasz? – zniecierpliwiła się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Liam
zatrzymał się gwałtownie, błyskawicznie zwracając w jej stronę.
Zesztywniała, co najmniej zaskoczona jego reakcją. Wzburzenie na moment
ustąpiło miejsca wątpliwościom, zwłaszcza gdy mężczyzna z uwagą zmierzył
ją wzrokiem. Był od niej wyższy – wystarczająco, by poczuła się nieswojo,
kiedy tak spoglądał na nią z góry. Choć jego sylwetka nie wyróżniała się
niczym szczególnym, Bella nie mogła powiedzieć, że miała przed sobą kogoś
słabego. W zasadzie spoglądając na swojego samozwańczego Opiekuna,
poczuła się co najmniej nieswojo. Miała wrażenie, że stoi przed nią ktoś
wiekowy, kto przeżył o wiele więcej, niż mogłaby przypuszczać. Takie
zjawisko nie było niczym nowym, kiedy obracało się pośród
nieśmiertelnych, ale mimo wszystko w przypadku tego mężczyzny okazało się
zaskakująco wyraziste.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Napięła
mięśnie, niemalże siłą zmuszając się do pozostania w miejscu.
Wciąż pełna sprzecznych uczuć, spojrzała mu w oczy. Mogła tylko zgadywać,
co wyrażały jej własne, podczas gdy te Liama pozostały po prostu…
nieprzeniknione.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Do diabła…
– wyrwało mu się. W roztargnieniu przeczesał ciemne włosy palcami. – Z pokolenia
na pokolenie jesteście coraz bardziej bezczelni.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zadawanie
pytań to coś złego?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez twarz
wampira przemknął cień.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Teoretycznie nie – przyznał wymijająco. – Tyle że właśnie uwzięłaś się
na mnie, chociaż nie jestem ci niczego winny. Ty mnie
również. – Jego oczy rozszerzyły się nieznacznie, jakby coś sobie
uświadomił. – Tego się obawiasz? Nie zrobiłem tego dla korzyści,
jeśli to akurat przyszło ci do głowy. Przysługa ze strony twojej
rodziny też jest mi zbędna. Uznajmy to za jednorazowy incydent, to wszystko.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzyła i zaraz
zamknęła usta, zaskoczona jego tokiem myślenia. W zasadzie ani przez
moment nie przyszło jej do głowy, że mogłaby być mu coś winna.
Nie w taki sposób. Nie chodziło już nawet o to, że zgodnie
z założeniami, to zwykle Opiekun wprowadzał przemienionego w wampirze
życie. Nie oczekiwałaby po tym mężczyźnie aż takiego poświęcenia,
zwłaszcza że już i tak zrobił dość. Wystarczyło, że wciąż nawiedzały ją co
prawda odległe, ale wciąż obecne wspomnienia tych wszystkich ran, które
osobiście mu zadała, kiedy pozwalał jej się kąsać. Na szczęście nie pozostał
nawet ślad, ale to nie zmieniało najważniejszego – nie miała prawa
oczekiwać od Liama niczego więcej. Egzekwowanie od niego innych
obowiązków standardowego Opiekuna nie wchodziło w grę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bella mogła
tylko zgadywać, jakimi prawami rządził się świat wiek temu albo jeszcze
wcześniej. Sama miała zaledwie dwadzieścia pięć lat, o przeszłości
słuchając co najwyżej od bliskich, choć i ci nie byli w temacie
zbyt wylewni. O pewnych rzeczach i tak się nie mówiło, zwłaszcza
odkąd doszło do konfliktu, a większość znamienitych rodów upadła.
Zupełnie jakby wspominanie o złych rzeczach mogło sprowadzić nieszczęście
również na nich. Takie podejście dręczyło ją od zawsze, wydając się
być raczej prośbą o marny koniec. Od zawsze uważała, że chowanie pod kloszem
wcale nie należało do najrozsądniejszych posunięć. Nie, odcinanie się
od zagrożenia, nigdy nie było rozsądne, szczególnie gdy przy okazji
pozbywało się szansy na poznanie metod walki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tak czy siak,
o przeszłości wiedziała niewiele. Co najwyżej tyle, że starsze wampiry
potrafiły być irytująco dumne i wciąż nastawione na spoglądanie na świat
przez pryzmat czasów, w których przyszło im przyjść na świat. Mogła
tylko zgadywać, czy Liam wywodził się z jakiegoś starego
rodu, czy może został przemieniony w bardziej specyficznych
warunkach. Oczywiście nie zamierzała go o to pytać, choć nie mogła
zaprzeczyć, że jakaś jej cząstka się nim fascynowała. W końcu –
jakby nie patrzeć – to dzięki jego krwi zyskała nieśmiertelność.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie o
to mi chodziło – przyznała, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. –
Chociaż to nie tak, że nie jestem wdzięczna. A moja rodzina…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Już
poznałem twojego brata. Zostańmy przy tym jednym spotkaniu, jeśli łaska. Powiedzmy,
że… jego pojęcie wdzięczności nie do końca do mnie
przemawia – dodał z nieco gorzkim uśmiechem Liam. – Ale w porządku.
Ja nie oczekuję niczego od ciebie, ty ode mnie. Żyjesz. Uznaj to za pozytywne
zrządzenie losu, jeśli tak ci wygodniej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdyby to w ogóle
było takie proste…!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale dla
niego najwyraźniej było, o czym przekonała się, kiedy bezceremonialnie
spróbował ją wyminąć. W pierwszym odruchu przepuściła go, wciąż zaskoczona
sposobem, w jaki zdecydował się ująć sprawę. Potrzebowała chwili,
żeby ruszyć się z miejsca, choć sama nie potrafiła stwierdzić,
czego oczekiwała. Skoro Liam nie palił się do odpowiedzi na jej pytanie,
najpewniej traciła czas, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czekaj! –
Skrzywiła się, sama zaskoczona tym, że zdecydowała się podnieść głos. – To wciąż
nie jest odpowiedź. Ja przecież nie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Urwała, bo
w tym samym momencie wampir zwrócił się ku niej. Przemieścił się
błyskawicznie, choć dzięki wyostrzonym zmysłom nie miała problemów z prześledzeniem
jego ruchów. Mimo wszystko zaskoczył ją, sprawiając, że z miejsca
zapragnęła się wycofać. Cała zesztywniała, gdy dłonie mężczyzny zacisnęły się
na jej ramionach – nie na tyle, by pogruchotać Belli kości,
ale wciąż wystarczająco mocno, by to okazało się nieprzyjemne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
Liam nie wyglądał ani na rozbawionego, ani nawet zmęczonego.
W jego spojrzeniu doszukała się wyłącznie irytacji. Och, oraz niepokojącego
błysku, który z miejsca sprawił, że zapragnęła się ewakuować. To nie tak,
że w ogóle brała pod uwagę fakt, że mógłby zrobić jej krzywdę,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dość –
wycedził przez zaciśnięte zęby. Ich spojrzenia na moment się spotkały
i odniosła wrażenie, że coś w wyrazie jego twarzy złagodniało,
ale nie poczuła się dzięki temu lepiej. Wręcz przeciwnie. – Chcesz
pierwszej lekcji w tym świecie? W porządku. Ujmę sprawę krótko:
milczenie jest złotem. Och, a poza tym zasada ograniczonego zaufania
sprawdza się zawsze, zwłaszcza jeśli masz do czynienia z nieśmiertelnymi.
Przyswój to sobie, skoro nie zrobiłaś tego przez te wszystkie lata.
Prowokowanie kogoś, kogo nawet nie znasz, to bardzo zły pomysł,
dziecino.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Słuchała,
wciąż niespokojnie spoglądając mu w oczy. Uścisk na ramionach
nieznacznie zelżał i może nawet zdołałaby się oswobodzić, ale nie odważyła się
ruszyć. Trwała w bezruchu, przez chwilę świadoma wyłącznie trzepoczącego się
w piersi serca. Czuła się niewiele lepiej od człowieka, prawie
jak w rodzinnym domu, kiedy raz w istocie przypadkiem sprowokowała
jednego z gości ojca. Nie miała co prawda poczucia, żeby zrobiła coś
złego, po prostu przez nieuwagę wpadając na jednego mężczyzn w korytarzu,
ale to wystarczyło. Bella po dziś dzień pamiętała błysk gniewu i poczucie,
że gdyby nie błyskawiczna interwencja Caine’a, nieznajomy tamtego wieczora
rozerwałby jej gardło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Obserwując
wzburzonego Liama, znów to poczuła. Różnica polegała na tym, że nie miała
przy sobie nikogo, kto stanąłby w jej obronie. W zasadzie… Czy w ogóle
powinna tego oczekiwać? Teraz sama mogła się bronić, jednak wcale się
tak nie czuła. Niemoc okazała się gorsza niż cokolwiek innego,
zaś słowa wampira i sposób, w jaki ten na nią patrzył,
jedynie utwierdziły Bellę w przekonaniu, że przemiana nie zmieniła
niczego. W oczach kogoś takiego jak Liam, wciąż pozostawała niewiele
silniejszym od człowieka dzieckiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciała coś
powiedzieć. Zrobić, choćby tylko po to, żeby zaprzeczyć niechcianej
myśli, która nagle pojawiła się w jej głowie, ale nie potrafiła się
ruszyć. Ostatecznie skapitulowała, bezradnie zwieszając głowę. Toczenie
dalszego pojedynku na spojrzenia nie brzmiało jak najrozsądniejsze
posunięcie w tej sytuacji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja…
Wybacz, proszę. – Głos Liama doszedł do niej jakby z oddali. Tym
razem zabrzmiał łagodniej, zaraz też wycofał się, jakby z opóźnieniem
pojmując, że się zapędził. Bella nie ruszyła się nawet o milimetr,
z uporem wpatrując się w posadzkę. – Nigdy więcej tego nie rób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Przepraszam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Powiedziała
to tak cicho, że równie dobrze mogłaby poruszyć wargami. Mogła tylko zgadywać,
czy usłyszał, zresztą to nie miało dla niej znaczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Co było z nim
nie tak? Albo z nią, skoro tego nie rozumiała? Nie miała
pewności. Pustka w głowie dawała jej się we znaki, równie intensywna,
co i wciąż targające wampirzycą wątpliwości. Nie odważyła się unieść
głowy, nie chcąc sprawdzać, w jakim nastroju tak naprawdę był
jej rozmówca. Wystarczyło, że utwierdziła się w przekonaniu, że
Liam zdecydowanie nie należał do osób, które oczekiwały czyjegokolwiek
towarzystwa. Wtedy zrozumiała, że jego obowiązek w istocie skończył się
w chwili, w której odzyskała siły – i to pod każdym
możliwym względem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeśli
chodzi o twoje pytanie… Skoro tak bardzo ci na tym zależy,
proszę bardzo: bo szkoda byłoby skazać na śmierć kogoś, w czyich
żyłach krąży czysta krew – rzucił jeszcze wampir. Tym razem zabrzmiał
spokojnie, prawie jakby dyskutowali o pogodzie. Jakby to, jak potraktował
ją chwilę wcześniej, w ogóle nie miało miejsca… – Zakładam, że sama
trafisz do pokoju. Miłego dnia, Isabello.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Podejrzewała,
że odszedł, ale i tak nie od razu zdecydowała się to sprawdzić.
Dopiero po dłuższej chwili poderwała głowę, utwierdzając się w przekonaniu,
że została sama. Z powątpiewaniem spojrzała w ślad za wampirem,
wciąż czując się tak, jakby ktoś zdzielił ją z całej siły po głowie.
A potem dodatkowo prosto w żołądek, choć może mogła się tego
spodziewać. W końcu sama poprosiła, żeby wyjaśnił jej swoje motywy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czysta krew…
Oczywiście. Dobrze wiedziała, że w którymś momencie wampiry częściej
powstawały poprzez śmierć i zmartwychwstanie, nie zaś geny.
Takich jak ona zostało bardzo niewiele, co w teorii powinno być powodem do dumy,
ale Bella wcale tak tego nie odbierała. Nie czuła się
ani trochę wyjątkowa, zaś myśl, że ktokolwiek zlitował się nad nią
tylko dlatego, że nosiła odpowiednie nazwisko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
usta. Powoli wyprostowała się, niemalże siłą zmuszając do tego, żeby
przestać drżeć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bez
znaczenia. To naprawdę nie miało żadnego znaczenia. Przecież i tak nie miała
tutaj zostać dłużej niż to konieczne, prawda? Musiała wrócić do domu,
a odbyta dopiero co do domu jedynie utwierdziła ją w przekonaniu,
że powinna.</p><p></p><p class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12pt; text-indent: 14.2pt;"><br /></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: center; text-indent: 0pt;"><o:p> </o:p><b style="font-family: "wingdings 2"; text-indent: 0cm;">☾</b></p><div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 0cm;"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Przez jakiś czas krążyła
korytarzami, nie wyobrażając sobie powrotu do sypialni. Co prawda w pewnym
momencie zmęczenie zaczęło dawać jej się we znaki, ale Bella z uporem
je ignorowała, nie wyobrażając sobie, że miałaby tak po prostu zamknąć
oczy. Wiedziała, że jako młody wampir była o wiele bardziej wrażliwa na wpływ
słońca, ale również to nie uznała za argument wystarczający,
żeby się położyć. Wolała poczekać, aż senność osiągnie apogeum, dzięki
czemu mogłaby zasnąć niemal od razu, nie obawiając się zbędnych
myśli albo złych snów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko błądzenie po opustoszałym, zbyt wielkim domu, okazało się
pod każdym względem przygnębiające. Żałowała, że Lana najpewniej spała, choć
zarazem zazdrościła wampirzycy spokoju ducha. Och, albo doświadczenia, bo
szczerze wątpiła, by kobieta pozostawała aż tak obojętna na wszystko,
co się wydarzyło. Jeśli wierzyć temu, co wspominała na temat nocy,
którą Bella spędziła na wpół przytomna i skulona pod łóżkiem…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie. Nie chciała
o tym myśleć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bardziej
wyczuła niż faktycznie zauważyła, że ma towarzystwo. Wciąż przywykała do tych
nowych, zbyt czułych zmysłów, czasami mając wrażenie, że te próbowały podsunąć
jej wszystko na raz. W pierwszym odruchu spięła się, obawiając,
że jakimś cudem znów napatoczyła się na Liama, ale prawie
natychmiast uświadomiła sobie pomyłkę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Postacią,
która przyczaiła się przy jednym z zasłoniętych okien, okazał się
Marco. Siedział nieruchomo, skryty we wnęce okiennej, obojętnie spoglądając w przestrzeń.
Zupełnie jakby świt zastał go właśnie w takiej pozycji, a sam wampir
nawet nie zauważył, że automatycznie zamykające się żaluzje opadły,
by chronić go przed słońcem. Bella zawahała się, przez moment niepewna,
czy właśnie nie wpadła z deszczu pod rynnę. To, że ten mężczyzna
mógłby nie życzyć sobie towarzystwa, wydało jej się bardziej
oczywiste niż w przypadku Liama, chociaż…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie obrażę się
za to, że tutaj jesteś – oznajmił ze swojego miejsca Marco. Dziewczyna aż
podskoczyła, zaskoczona spokojnym brzmieniem jego głosu. – Wybacz. Po prostu
myślisz za głośno.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– No, tak… –
Z niedowierzaniem potrząsnęła głową. Musiała nad sobą zapanować, tym
bardziej że już się tego uczyła. Zbyt wiele razy słyszała podobne
uwagi w rodzinnym domu, by ryzykować regularne naruszanie
prywatności. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Przepraszam. Ja tylko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie musisz się
spinać. Mętlik w głowie też jest naturalny – zapewnił wampir, przenosząc
na nią spojrzenie lśniących, intensywnie niebieskich oczu. Uśmiechnął się,
choć przyszło mu to z wyraźnym trudem. – Potrzebujesz czegoś? Możesz
śmiało prosić. Mnie również, skoro wszyscy śpią – dodał, siląc się na uprzejmość.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z wolna
podeszła bliżej, wciąż z uwagą go obserwując. Wyglądał gorzej niż w kuchni,
kiedy zobaczyła go po raz pierwszy. Wydawał się wyjątkowo blady i to nawet
jak na wampira. Co prawda nie na tyle, by pomyślała, że się
głodzi albo doszła do jakichkolwiek innych niepokojących wniosków,
ale jednak. W ostatnim czasie widywała go zbyt mało i krótko, by wyrobić
sobie jakąkolwiek opinię, ale przypatrując się Marco Salvador, na myśl
nasuwało jej się tylko jedno określenie: <i>głęboki smutek</i>.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z drugiej
strony, już nie czuła względem wampira dystansu. Wręcz przeciwnie, choć
sama nie potrafiła stwierdzić, skąd brała się sympatia, którą w niej
wzbudzał – z tego, że faktycznie wydawał się miły, czy może
świadomości, że…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Powiesz mi,
jak się poznałyście?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Aż się
wzdrygnęła. W roztargnieniu spojrzała na Marco, wciąż zaskoczona pytaniem.
Przez chwilę zaczęła się obawiać, że myśli wciąż wymykały się jej spod
kontroli, prowokując go, choć zdecydowanie nie miała tego w planach,
ale coś w wyrazie twarzy mężczyzny utwierdziło ją w przekonaniu,
że to nie tak. Pytał, bo najwyraźniej tego właśnie chciał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och, my… Jesteśmy…
<i>Byłyśmy</i> sąsiadkami. – Bella wysiliła się na blady uśmiech,
chociaż miała wrażenie, że wyszedł jej z tego jakiś grymas. Użycie
czasu przeszłego również wydawało się co najmniej nienaturalne. Czuła się,
jakby przemawiała w jakimś obcym języku. – Mam małą stadninę obok domu
Nightów i… Wiesz, naprawdę się ucieszyłam, kiedy okazało się, że ktoś
wprowadził się obok. Ona chyba mniej, kiedy wpadłam się przywitać,
ale ostatecznie mnie nie pogoniła. Chyba sukces, no i prawie
udało mi się zaprosić ją na sernik, więc… – Urwała, nagle zawstydzona.
– Znów gadam za dużo. I od rzeczy. I…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przyłożyła
dłoń do ust, próbując się powstrzymać. Zwykle tak się zachowywała,
zwłaszcza gdy emocje zaczynały wymykać się spod kontroli. Co prawda przy
Liamie nie poczuła się aż tak swobodnie, by zacząć paplać,
w szczególności gdy ten ot tak stracił cierpliwość, ale Marco…
Przy nim to okazało się zaskakująco proste.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wampir
spojrzał na nią z zaciekawieniem, w końcu się ożywiając. Co
prawda Bella wciąż czuła przede wszystkim przygnębiający smutek, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chyba
rozumiem – ocenił, kolejny raz wprawiając dziewczynę w konsternację. A <i>co
to niby miało…?</i> – Tym bardziej żałuję, że nie poznaliśmy się
w innych okolicznościach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
potrafiła znaleźć sensownej odpowiedzi, więc po prostu skinęła głową.
Zresztą co miała mu powiedzieć? W gruncie rzeczy pozostawali sobie obcy,
nawet jeśli Bella miała wrażenie, że mogliby się porozumieć – i to nie tylko przez
wzgląd na Eveline.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>To wcale
nie tak, że nie przedstawiła mi swojego chłopaka…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uścisk w gardle
wrócił, choć próbowała go ignorować. Wciąż trwała u boku Marco, nie mogąc
pozbyć się wrażenia, że oboje balansowali gdzieś na granicy czegoś,
czego nawet nie potrafiła nazwać. Wiedziała za to, że właśnie pojawiła się
między nimi nić porozumienia, choć nie potrafiła określić, czy to dobrze,
ta zresztą wydawała się zbyt świeża i krucha, by ryzykować
jej zniszczenie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Może
powinna się wycofać. Tak dla pewności, by znów wszystkiego nie zepsuć.
Gdyby powiedziała o słowo za dużo albo nieudolnie zaczęła pocieszać…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pójdę już
– zadecydowała, nerwowo przestępując z nogi na nogę. – Nie chciałam
przeszkodzić, naprawdę. No i jest późno… Znaczy wcześnie. – W nerwowym
geście zaczęła nawijać kosmyk włosów na palec. – Rany, jakie to dziwne…
Tak czy siak – zreflektowała się pospiesznie – idę się położyć.
Nie chcę nic sugerować, ale ty też powinieneś.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak…
Pewnie tak. – Marco rzucił jej bliżej nieokreślone spojrzenie. – Dziękuję
za miłą rozmowę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zawahała się.
Brzmiał szczerze, ale kto go tam wiedział. Może po prostu bywał
milszy od Liama, jeśli chodziło o ukrywanie zniecierpliwienia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż o tym
myślała, z wolna wycofując się w głąb korytarza. Tym razem
zamierzała udać się wprost do pokoju, nawet jeśli wciąż nie wyobrażała
sobie tego, że miałaby zasnąć. Z drugiej strony, może w końcu
zmęczenie miało zrobić swoje.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zdążyła
odejść zaledwie kilka kroków, kiedy za plecami usłyszała spokojny głos
Marco:<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ach…
Bello? – mruknął, więc w pośpiechu się odwróciła. – Nie przejmuj się
Liamem. Zwykle nie ma złych intencji, nieważne co mówi… Och, no i pamiętaj,
że jesteś tutaj mile widziana tak długo, jak tylko potrzebujesz. –
Wampir poruszył się, w końcu podrywając na równe nogi. Miała
wrażenie, że się zachwiał, ale prawie natychmiast odzyskał pion. –
Jakiekolwiek masz plany… Cóż, wierzę, że będziesz chciała wziąć udział w jej pogrzebie.
Pomyślałem, że… to dobry pomysł. A może to po prostu ja tego
potrzebuję.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie dodał
niczego więcej, ale nie musiał. W zamian po prostu skinął jej głową
i w pełni ludzkim krokiem oddalił się w swoją stronę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote>Hm… Dzisiaj wyjątkowo chyba
nie mam nic do dodania. Co najwyżej tyle, że rozdział pisało mi się
wyjątkowo lekko. Poza tym to mój mały łącznik przed czymś bardziej konkretnym.
Enjoy! :D</blockquote><p></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-64632319766787979262022-02-16T00:22:00.003+01:002022-02-16T00:33:31.292+01:00☾ Rozdział XX<p style="text-align: center;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjEa54vipHH-Q4OzERJfPBqVkSeNaraIq5Emg7JDbBFNqjFgs8dT_8F6VJBX9Fj0Nm4hGPYgutt8-b5nEZOFpeNdE_PgDYkIT-heMF18M4H_hffIZKPVqYMesB2r-4sVVmpRie2IMkQtACZcGYqyidUpIhQqsBwScqXwxHtmtW73DXe1qCkYfvHLnTKZw=s500" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="220" data-original-width="500" height="141" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjEa54vipHH-Q4OzERJfPBqVkSeNaraIq5Emg7JDbBFNqjFgs8dT_8F6VJBX9Fj0Nm4hGPYgutt8-b5nEZOFpeNdE_PgDYkIT-heMF18M4H_hffIZKPVqYMesB2r-4sVVmpRie2IMkQtACZcGYqyidUpIhQqsBwScqXwxHtmtW73DXe1qCkYfvHLnTKZw=s320" width="320" /></a></div><p></p><p></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Elise</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing">Nie miała pojęcia, jakim cudem się
w to wpakowała. W gruncie rzeczy nie była pewna już niczego, może
pomijając to, że w żaden sensowny sposób nie miała wytłumaczyć się
ojcu z tego, co zrobiła – poczynając od przyjazdu do motelu, w którym
grasowały wilkołaki po… wszystko inne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">To nie był
pierwszy raz, kiedy zdecydowała się wyjść, kiedy John nie patrzył.
Miała zresztą przeczucie, że doskonale zdawał sobie sprawę z przynajmniej części
jej wyskoków, po prostu przymykając na nie oko tak długo,
jak nie musiał wnikać w szczegóły. Nigdy nie należał do najbardziej
wylewnych osób na świecie, pod wieloma względami szorstki i zbyt
bezpośredni. Cóż, przynajmniej udawał, co nie zmieniało najważniejszego:
że równie często potrafił zachowywać się nadopiekuńczo. Tak czy siak,
jak długo nie wiedział, nie musiał mierzyć się z dylematem,
nakazującym mu natychmiastowo zareagować i jednak zacząć się o Elise
martwić. Już i tak zbyt często trzymał ją pod kloszem, choć przecież
poprawnie przeładowywać broń nauczyła się, nim w ogóle skończyła dziesięć
lat.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Czasami
miała wrażenie, że życie było prostsze, kiedy jeszcze żyła mama. Później wszystko się
zmieniło, niekoniecznie na lepsze, choć nie wątpiła, że ojciec się
starał. To nie tak, że chciała dokładać mu problemów, zwłaszcza po stanie,
w jakim wrócił do domu ostatnim razem, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Niech to szlag.</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wszelakie
myśli uleciały z głowy Elise w chwili, w której poczuła nacisk cudzych
dłoni na ramionach. Zesztywniała, czując na sobie przenikliwe
spojrzenie trzymającego ją wampira. Poraził ją błękit jego tęczówek – zbyt intensywny, niepasujący do faceta,
który na jej oczach pokonał dwa demony.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">On sam
wydawał się inny, nagle słaby i tak ludzki, że to wydawało się
wręcz nieprawdopodobne. Co prawda wiedziała, że ugryzienie wilkołaka miało
swoje konsekwencje dla wampirów, ale nigdy nie wnikała w szczegóły.
Mogła co najwyżej podejrzewać, a widząc jak jej towarzysz słania się
na nogach, a ostatecznie traci przytomność, zaczęła snuć najgorszy możliwy
scenariusz. Skoro dzieci księżyca i wampiry od zawsze pozostawali
naturalnymi wrogami, rozwiązanie nasuwało się samo. O tym, że nie brzmiało
ani trochę optymistycznie, wolała nie myśleć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z obawą
spojrzała w lśniące niezdrowym blaskiem tęczówki. Tym razem mężczyzna
przynajmniej wydawał się świadomy, o wiele bardziej niż wtedy, gdy bezskutecznie
próbowała go docucić, w zamian doczekując się kilku niezrozumiałych
słów i jednego, jedynego imienia: <i>Katerina.</i> Kimkolwiek była,
sposób, w jaki ją wzywał, miał w sobie coś niezwykle bolesnego. Elise
podejrzewała, że gdyby jakimś cudem przymusiła go do udzielenia bardziej
szczegółowych wyjaśnień, nie usłyszałaby niczego dobrego.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tak czy siak,
jak długo wampir nie próbował znów skoczyć jej do gardła, mogła
udawać, że sytuacja opanowana. Do pewnego stopnia, skoro wciąż nie potrafiła
mu pomóc, aczkolwiek…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Czując
dziwne, gwałtowne szarpniecie, momentalnie pożałowała, że nie usłuchała,
kiedy mężczyzna kazał jej zamknąć oczy. Obraz na moment zamazał się,
tracąc na ostrości. Elise instynktownie zacisnęła powieki i mocniej
przywarła do obejmującego ją wampira. Zanim zdążyła stwierdzić, co właśnie się
działo, kolana ugięły się pod jej ciężarem. Kiedy do tego
wszystkiego jej towarzysz niebezpiecznie się zatoczył, w panice wyciągnęła
przed siebie rękę, szukając czegokolwiek, na czym mogłaby się wesprzeć,
by uchronić ich oboje od rychłego upadku.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Potrzebowała
chwili, by pojąc, że coś się zmieniło. To, co nagle poczuła pod plecami,
zdecydowanie nie przypominało kory drzewa. Raczej… litą ścianę?
Natychmiast otworzyła oczy, z niedowierzaniem wodząc wzrokiem dookoła.
Zrozumienie pojawiło się po kilku kolejnych sekundach, bo chociaż również
pojęcie dematerializacji w przypadku wampirów nie było Elise obce,
zdecydowanie nie doświadczała czegoś takiego na co dzień.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Co do…? –
wyrwało jej się.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie dokończyła.
Zaklęła, po czym jednak osunęła się na kolana, w pośpiechu
dopadając do wampira, kiedy ten tak po prostu zwalił się na ziemię.
Najwyraźniej przeniesienie ich oboje okazało się szczytem jego możliwości.
Mogła to zrozumieć, ale i tak zapragnęła porządnie nim potrząsnąć
i zażądać, żeby natychmiast otworzył oczy Gdyby przynajmniej wiedziała,
gdzie się przenieśli i co powinna w związku z tym zrobić,
kiedy…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– O rany
– usłyszała tuż za plecami. Kobiecy głos ją zaskoczył, sprawiając, że
serce Elise niemalże wyskoczyło z piersi. Natychmiast się odwróciła,
przy okazji odkrywając, że już nie miała przy sobie broni. – Tak czułam,
że stało się coś niedobrego… Chodź, dziecko. Pomożesz mi.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Chciała odpowiedzieć,
ale nie była w stanie wykrztusić z siebie nawet słowa. W zamian
z niedowierzaniem spojrzała na starszą kobietę, która tak nagle
pojawiła się u jej boku. Do Elise z opóźnieniem dotarło, że
miejsce, do którego przeniósł się wampir, w rzeczywistości było
niewielkim, pogrążonym w półmroku mieszkaniem. W efekcie klęczała w cudzym
przedpokoju, nie mając absolutnie żadnego wyjaśnienia na to, skąd się
wzięła.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Kobiecie najwyraźniej
to nie przeszkadzało. Zupełnie jakby to, że raz na jakiś czas w domu
zastawała obce, nieśmiertelne istoty, było najnormalniejsze na świecie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– On jest… –
wykrztusiła Elise.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– W porządku.
Musisz pomóc mi go przenieść – oznajmiła bez wahania staruszka. Jej ruchy
okazały się zaskakująco zgrabne i lekkie, wydając się zaprzeczać
podeszłemu wieku. – Podtrzymam go od prawej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie miała
innego wyboru, jak tylko się dostosować. Niemalże z ulgą oddała
kobiecie przywództwo, czując się trochę tak, jakby z ramion zdjęto
jej jakiś olbrzymi ciężar. Poruszając się trochę jak w transie,
posłusznie ujęła wampira pod ramię, szarpnięciem próbując postawić go do pionu.
Tym razem nie miała wątpliwości co do tego, że nie miała co
liczyć na wsparcie z jego strony. Jedynym, czego pozostawała
świadoma, było to, że jego skóra dosłownie paliła, a on sam
pozostawał całkowicie bezwładny.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Elise z wahaniem
spojrzała na obejmującą wampira od drugiej strony kobietę. Choć miała
obawy, z pomocą nieznajomej zdołała odeskortować mężczyznę wprost do najbliższej
sypialni. Powinna poczuć się lepiej, kiedy znalazł się w łóżku,
ale wcale nie miała wrażenia, że spełniła swój obowiązek. W zasadzie
niczego nie była już pewna. Mogła co najwyżej stać, nerwowo przyciskając dłoń
do ust i z rosnącym niepokojem obserwując nieprzytomną postać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">W porządku,
była tutaj. Wampir zdołał ich przenieść i obyło się bez większych
szkód. Nie żeby to cokolwiek tłumaczył, ale na dobry
początek musiało wystarczyć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Chyba.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Chodź, słońce.
Powiesz mi o wszystkim przy herbacie, a potem pomyślimy co dalej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zamrugała,
przez moment czując się tak, jakby ktoś zwracał się do niej w jakimś
innym języku. Z opóźnieniem uprzytomniła sobie, że drży i nawet
spróbowała nad sobą zapanować, ale ciało ani trochę nie paliło się
do tego, by zacząć z nią współpracować. Wręcz przeciwnie – do Elise
dopiero w tamtej chwili dotarło, jak bardzo czuła się zmęczona. Być
może po zabiciu wilkołaka, uratowaniu wampira i pierwszej w życiu
dematerializacji miała do tego prawo, ale wcale nie poczuła się
z tą myślą lepiej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jeśli
czegoś nauczyła się jak córka łowcy, to z pewnością zasady
ograniczonego zaufania. Podążanie za obcą kobietą, nieważne jak miłą, nie brzmiało
jak najrozsądniejsze posunięcie na świecie. Nie żeby większość decyzji,
które w tak krótkim czasie podjęła Elise, prezentowało się jakkolwiek
lepiej, ale nad tym wolała się nie zastanawiać. Wychodząc
za nieznajomą, spróbowała skupić się na tyle, by czujnie
rozejrzeć się po mieszkaniu i poszukać ewentualnego wyjścia, ale myślami
wciąż była daleko. Chciała tego czy nie, jakaś jej cząstka naprawdę
wierzyła w to, że kobiecie należało się choćby cząstkowe zaufanie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>To ty znalazłaś się
w obcym mieszkaniu.</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z tą
świadomością Elise pozwoliła poprowadzić się do kuchni. Niemalże z ulgą
opadła na najbliższe krzesło, po czym z jękiem ukryła twarz w dłoniach.
Zdołała uspokoić oddech, choć ciało wciąż miała napięte do granic możliwości.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Bardzo
przepraszam za najście – wymamrotała, nie mogąc się powstrzymać.
Potarła skronie, czując zbliżający się ból głowy. – Nawet nie wiem,
co powiedzieć. Ja… On…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Rozchyliła
palce, jednak decydując się spojrzeć na staruszkę. Odkryła, że ta nie pozostała
jej dłużna, jak gdyby nigdy nic siedząc naprzeciwko i z uwagą
lustrując wzrokiem swojego gościa. Elise poczuła się nieswojo pod bystrym
spojrzeniem stalowoszarych oczu. Kiedy do tego wszystkiego z większą
uwagą przyjrzała się kobiecie, zwracając uwagę na rysy twarz,
srebrzyste włosy i łagodny uśmiech…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wyprostowała się
o wiele gwałtowniej, niż początkowo miała w planach. Zamrugała kilka
razy, chcąc upewnić się, że wzrok przypadkiem nie odmówi jej posłuszeństwa.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Chwileczkę… Ja chyba panią znam – uświadomiła sobie, sama zaskoczona własnymi
wnioskami. – Nie jestem pewna skąd, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Mam na imię
Danielle – odparła ze spokojem kobieta. Poderwała się z miejsca, by świeżo
zagotowaną wodą zalać dwa kubki herbaty. Choć Elise wcześniej nie wzięła
wzmianki o napoju na poważnie, nie zaprotestowała, kiedy
staruszka podsunęła jej wciąż parujące naczynie. – Prowadzę księgarnię.
Haven nie pozostawia zbyt wielkiego wyboru, dlatego nie wątpię, że
już się widziałyśmy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Skinęła
głową, dziwnie zaskoczona prostotą takiego wyjaśnienia. Księgarnia, oczywiście.
Kiedy się nad tym zastanowiła, uświadomiła sobie, że to miało
sens. Pamiętała niewielki sklepik, choć ten zawsze bardziej kojarzył jej się
z antykwariatem, aniżeli miejscem, gdzie poszłaby szukać aktualnych
bestsellerów. Co więcej była gotowa przysiąc, że już spotkała Danielle – kilka
lat wcześniej, kiedy zawitała do jej sklepu… Cóż, z mamą.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
usta. Machinalnie ujęła kubek z herbata, obojętna na to, że parzył ją
w palce. Musiała zająć czymś ręce, byleby opędzić się od niechcianych
myśli.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Więc jesteśmy
w centrum – mruknęła, próbując poukładać sobie wszystko w głowie. –
Nie wiedziałam, gdzie mnie zabiera. Nie planowaliśmy tego.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Właściwie
sama nie była pewna, komu próbowała to wytłumaczyć – sobie, czy może
jednak Danielle. Z niedowierzaniem potrząsnęła głową, wciąż oszołomiona. Dobry
Boże, wiedziała, że wampiry są dziwne, ale chyba nie zdawała sobie
sprawy z tego, co to tak naprawdę oznaczało. A jednak przypadkowy
facet właśnie przeniósł ją z obrzeży do samego środka miasta, na dodatek
wprost do mieszkania uprzejmej staruszki, prowadzącej małą księgarnię. To
nie było normalne i to nawet jak na standardy kogoś, kto
mieszkał w tak osobliwym miejscu, jakim było Haven.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Przystań.
Dobre sobie…</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ale chcąc
nie chcąc musiała przyznać, że wciąż mogłaby trafić gorzej. Choćby w sam
środek kryjówki wampirów, o ile jej nieoczekiwany podopieczny i wybawca
w jednym preferował towarzystwo.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Castiel
chyba nie do końca zdaje sobie sprawę, jak bardzo potrzebuje
bezpiecznego miejsca. Już drugi raz ląduje pod moim dachem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
poderwała głowę. Z zaskoczeniem spojrzała na Danielle, wciąż analizując
jej słowa.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Castiel… –
powtórzyła, smakując nowe imię na języku.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Domyślam
się, że ci się nie przedstawił. – Kobieta wysiliła się na słaby
uśmiech. – Zauważyłam, że jest dość… osobliwy. Albo po prostu bardzo
zagubiony.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Elise miała
nieco inne zdanie, ale zdecydowała się zachować je dla siebie. Prawda
była taka, że absolutnie nie miała pojęcia, co o tym mężczyźnie myśleć.
Nie żeby ślepy zaułek, w którym zaatakowały ją demony albo motel
oblegany przez wilkołaki należały do miejsc, które sprzyjały budowaniu jakichkolwiek
relacji…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Byłam mu
winna przysługę – przyznała wymijająco. – A potem wyglądał, jakby potrzebował
pomocy. Nie miałam pojęcia, co robić. – Z wahaniem spojrzała Danielle
w oczy. – Wie pani, kim on jest, prawda?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– A ty?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie tego się
spodziewała. Pytanie ją zaskoczyło, zwłaszcza że miała poczucie, że kryło się
za nim coś więcej. Znów poraziła ją przenikliwość spojrzenia tej kobiety i poczucia,
że miała do czynienia z kimś więcej, aniżeli przypadkową staruszką.
Jakby tego było mało, Elise z jakiś pokrętny sposób wciąż jej ufała,
choć to przecież nie miało sensu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Albo była w szoku.
Do diabła, musiała być w szoku.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wypij
herbatę, Elise – zasugerowała spokojnie Danielle, jak gdyby nigdy nic
zmieniając temat. Obeszła kuchenny stół, na chwilę przystając przy dziewczynie
i na krótką chwilę zaciskając dłoń na jej ramieniu. – Zajrzę do niego.
To nie wygląda za dobrze, ale mogę ci obiecać, że wszystko
będzie w porządku – rzuciła na odchodne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
</p><p class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 24pt; text-indent: 14.2pt;">Dopiero chwilę po tym, jak Elise została sama, uświadomiła
sobie, że staruszka znała jej imię – i to pomimo tego, że ani razu
o nie nie zapytała.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><br /></p><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Isabella</b></div></div><div><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><i>Wdech, wydech. Wdech…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Świetnie.
Teraz jeszcze musiała powtórzyć to jakieś milion razy w nadziei,
że zdoła się uspokoić. Chwilowo nie pomagało, ale Bella wciąż
miała nadzieję. W końcu ta umierała ostatnia, czyż nie?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z drugiej
strony ta, którą mogłaby spróbować nakierować na przekonanie, że rozmowa z bratem
przebiegnie bezproblemowo, zginęła już dawno temu. Bezpowrotnie i w okrutnych
męczarniach, warto dodać. Właśnie dlatego wampirzyca po raz kolejny
ograniczyła się wyłącznie do nerwowego obracania pożyczonej od Lany
komórki w rękach, nim ostatecznie schowała telefon z powrotem do kieszeni.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jutro.
Mogła przecież spróbować jutro.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wywróciła
oczami. Odkładała kontakt z rodziną, ale ta metoda na dłuższa metę
prowadziła donikąd. Przecież dobrze wiedziała, że Caine odchodził od zmysłów,
a Alona jak nic przechodziła samą siebie. Co więcej, byli jeszcze rodzice,
którym Bella też była coś winna. Och, nie wątpiła, że sama również zamartwiałaby
się, gdyby nie miała pewności co do losów któregoś ze swojego
rodzeństwa albo dziecka. Tchórzyła, bardziej obawiając się konsekwencji
i nadchodzącej kłótni, ale nawet wiedząc to, wciąż znajdowała kolejne
dziecinne wymówki, by przeciągnąć wszystko w czasie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W
rzeczywistości nie istniał żaden powód, by dalej przebywała w rezydencji
Salvadorów. Już nie potrzebowała ani Opiekuna, ani spokoju. Co więcej
za każdym razem, kiedy przypadkiem mijała się z Marco, czuła się
jak intruz, choć nie wątpiła, że mężczyzna nie robił tego specjalnie.
Zawsze witał się, kiedy na siebie wpadali, czasem nawet silił się na uśmiech,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bella
zacisnęła powieki, czując cisnące się do oczu łzy. <i>Eveline.</i> To wciąż
do niej nie docierało, ale już przestała zaprzeczać. Oczywiście
miała dziesiątki pytań, jednak nie odważyła się ich zadać. Nie po tym,
jak Lana lakonicznie wyjaśniła jej, że owszem, Marco związał się z dziedziczką
Nightów – dokładnie tą, która mieszkała po sąsiedzku, z którą
dziewczyna tak bardzo chciała się zaprzyjaźnić i która niejako
uratowała jej życie, przyczyniając się do pojawienia Belli w domu
Salvadorów. Nie miała pojęcia, jak do tego doszło, ale nie chciała
pytać. Nie, kiedy stało się dla niej jasne, że wydarzyło się coś
bardzo, ale to bardzo złego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Straciła
Eve. I to zanim w ogóle zdążyła się do niej zbliżyć tak bardzo,
jak mogłaby tego oczekiwać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko nie czuła, by mogła uczestniczyć w żałobie Marco. Miała
raczej poczucie, że niepotrzebnie zmuszała go do trzymania emocji na wodzy
i zbędnych integracji, kiedy już na siebie wpadali. Musiała wrócić do siebie
i jakoś znieść zamieszanie, które jak nic miały zapoczątkować okoliczności
jej przemiany.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zarzuty,
które postawił jej Liam, były jak najbardziej słuszne. Oczywiście, że próba
ograniczenia się wyłącznie do pomocy Michaela, pozostawała z góry
skazana na niepowodzenie. Bella wiedziała, że ryzykuje, a jednak
chciała spróbować, gdy tylko nabrała pewności, że właśnie skończył jej się
czas. Umowa, którą zawarła z rodzicami, a która niejako warunkowała możliwość
życia na własną rękę poza rodzinnym domem, wyglądała zupełnie inaczej.
Miała wrócić, gdy tylko nadejdzie ten moment i przeprowadzić
wszystko zgodnie z właściwą procedurą. Wtedy nie musiałaby martwić się
ani o wampirzą krew, ani żadną inną, a na pewno nie skończyłaby
pod opieką obcego mężczyzny, zmuszając go do przejęcia obowiązków,
które zdecydowanie nie były mu na rękę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym Belli
nie zaskoczyło, że jej samozwańczy Opiekun wydawał się omijać ją
szerokim łukiem. Już pierwszego dnia, kiedy to z pomocą Lany zdołała doprowadzić się
do porządku, odniosła wrażenie, że Liamowi na rękę była możliwość
przekazania „problemu” komuś innemu. Co prawda wciąż jeszcze podzielił się
z nią krwią, ale nic ponadto. Później nie musiał zdobywać się
nawet na to. Tym lepiej, bo na samo wspomnienie każdego krwawiącego
śladu, który podczas przemiany pozostawiła na jego ciele, czuła wyłącznie
narastające wyrzuty sumienia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niemniej
chciała podziękować. Po raz ostatni, jeśli faktycznie miała z czystym
sumieniem wrócić do siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nogi same
powiodły ją na korytarz. Ruszyła przed siebie, czując się prawie jak
pierwszego dnia po przebudzeniu, kiedy tak naprawdę nie zastanawiała się
nad kierunkiem, który powinna obrać. Co prawda błądzenie po obcym
domu nie brzmiało jak dobry pomysł, ale nie chciała o tym myśleć.
Dużo prościej było po prostu zaufać impulsowi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z
powątpiewaniem spojrzała na pozasłaniane okna. Zdążyła przywyknąć do nowego
trybu dnia, zwłaszcza że jej organizm wydawał się w pełni do niego
dostosowany. Czuła, że na zewnątrz było jasno, a dające się we
znaki zmęczenie jedynie ja w tym utwierdziło. Wiedziała, że bardziej
doświadczone wampiry potrafiły w skrajnych przypadkach precyzyjnie
określić godzinę, jednak sama nie czuła, by mogła pokusić się o coś
takiego. Wiedziała jedynie, że było po wschodzie – a więc późno… albo wcześnie,
zależnie od perspektywy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Własne
kroki wydały jej się nienaturalnie głośne, zwłaszcza gdy porównała je ze
sposobem poruszania Lany. Nad tym też musiała popracować, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mogę wiedzieć,
co tu robisz?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zatrzymała się
gwałtownie, niemal potykając o własne nogi. Natychmiast się odwróciła,
mimowolnie spinając w odpowiedzi na obecność Liama. Jasne, chciała go
poszukać, ale kiedy przyszło co do czego, po prostu stanęła
przed nim, gorączkowo szukając odpowiedzi na zadane pytanie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie mogę
zasnąć – rzuciła wymijająco. To była naciągana teoria, ale nawet
jeśli wampir to zauważył, zachował wszelakie uwagi dla siebie. – W zasadzie…
Możemy porozmawiać? – wypaliła, nim zdążyła ugryźć się w język.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Porozmawiać…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Prawie
natychmiast pożałowała swoich słów. W nerwowym geście skrzyżowała ramiona
na piersi, bezskutecznie próbując nad sobą zapanować. Nie żeby spojrzenie,
którym obdarował ją Liam, cokolwiek ułatwiało. Miała wrażenie, że patrzył na nią
tak, jakby widział ją po raz pierwszy. Zupełnie jakby to, że po tym wszystkim
mogłaby chcieć zamienić z nim chociaż kilka zdań, było czymś co najmniej
niespodziewanym.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez
moment myślała, że ją zignoruje. W duchu odliczając kolejne sekundy,
mimowolnie wzdrygnęła się, kiedy mężczyzna w końcu ruszył w jej stronę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Przejdźmy
się, skoro tak ci na tym zależy – rzucił jakby od niechcenia,
skinieniem wskazując odpowiedni kierunek.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrzebowała
chwili, by zareagować na jego słowa. W zasadzie Liam zdążył
oddalić się o kilka kroków, nim otrząsnęła się na tyle, by jednak
ruszyć za nim, a co dopiero się z nim zrównać. Co prawda
nie narzucił żadnego skomplikowanego tempa, poruszając się niewiele
szybciej od człowieka, ale Bella wciąż próbowała przywyknąć do możliwości,
które dawało jej to dziwne, wciąż pod wieloma względami obce ciało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zawahała
się, przez chwilę świadoma wyłącznie przeciągającej się ciszy. Dyskretnie
zmierzyła Liama wzrokiem, próbując ocenić, w jakim był nastroju.
Mimochodem zauważyła, że wciąż wyglądał na zmęczonego, choć nie aż
tak bardzo jak wtedy, gdy w pełni świadomie przyjrzała mu się po raz
pierwszy. Chciała założyć, że już doszedł do siebie, zwłaszcza odkąd
przestała spijać jego krew, ale mimo wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wiesz… –
Wampir rzucił jej bliżej nieokreślone spojrzenie. Spuściła wzrok, zmieszana
tym, że mógłby przyłapać ją na przyglądaniu mu się. – Zasadniczo doceniam
milczenie, ale to trochę przeczy chęci rozmowy, o którą
poprosiłaś. Tak tylko mówię – zauważył i zabrzmiało to niemal…
pogodnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bella nerwowo
przygryzła dolną wargę. Miał rację, oczywiście, a jednak kiedy przyszło co
do czego, sama nie była pewna, od czego powinna zacząć. Wszystkie
pytania, które do tej pory ją dręczyły, w niejasnych okolicznościach
zniknęły, pozostawiając po sobie wyłącznie pustkę w głowie…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poza jednym.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja… –
Odchrząknęła, po czym jednak spojrzała Liamowi w oczy. – Chciałam
jeszcze raz podziękować. To na początek i… Och, chciałabym wiedzieć,
dlaczego to zrobiłeś.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote>Dobry wieczór! Jest po północy,
ale to nic. Właśnie wracam na nocki i uwierzcie mi, cieszę się
jak dziecko, bo dopiero teraz zaczynam normalnie funkcjonować. Zwykle z pozytywnymi
skutkami dla pisania, no ale zobaczymy jak to wyjdzie… Hm, czy ktoś
poza mną stęsknił się za Liamem? ;></blockquote><p></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-63990978389047169572022-02-02T17:54:00.004+01:002022-02-02T17:54:48.872+01:00☾ Rozdział XIX<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj6DUSUWWPwm9qk8iLwIj7InLajnFIkxCYFWP7b_VABEfDmLicQs4F9pZsa0--CX2-uiYHdFGIWkqFDm4XaZUydxCKtGJzLgYaONScC4LcGtzVWFUqMUCUQHBylvT__folx4E1vY_xDhEeaNJT4JA7a-cllLzCfkNBMaleS896FK7qWGIUr42Ad2AI87Q=s500" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="250" data-original-width="500" height="160" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj6DUSUWWPwm9qk8iLwIj7InLajnFIkxCYFWP7b_VABEfDmLicQs4F9pZsa0--CX2-uiYHdFGIWkqFDm4XaZUydxCKtGJzLgYaONScC4LcGtzVWFUqMUCUQHBylvT__folx4E1vY_xDhEeaNJT4JA7a-cllLzCfkNBMaleS896FK7qWGIUr42Ad2AI87Q=s320" width="320" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">♪ <a href="https://www.youtube.com/watch?v=wjqtfYej400">No Resolve – „Dancing with Your Ghost”</a></div><p></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Castiel</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><i>Padający śnieg…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Pamiętał
go, choć nie miał pewności, skąd się wziął. A jednak był
wszędzie, wirując łagodnie w powietrzu, choć Castiel nie czuł niczego,
co świadczyłoby o obecności wiatru. Stał na zgliszczach, jednak
również ich obecność wydawała się co najmniej dziwna. Ten widok –
gruzy i cholerny śnieg – wzbudzały w nim wątpliwości. To i coś
jeszcze, czego zdecydowanie nie chciał doświadczyć.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Czasami
prościej było nie pamiętać.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Powiódł
wzrokiem dookoła, ale bez skupiania wzroku na szczegółach. W głowie
miał mętlik, ale i temu nie poświęcił więcej uwagi, dochodząc do wniosku,
że to i tak nie miało znaczenia. Bez pośpiechu ruszył
naprzód, ostrożnie stawiając kroki między resztkami tego, co kiedyś stanowiło
pokaźnych rozmiarów rezydencję. Tego jednego był pewien. Och, poza tym nie czuł
cienia żalu, widząc walające się u stóp odłamki.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Tak
lepiej. To, co się wydarzyło, było w pełni zasłużone.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Ledwo doszedł
do takiego wniosku, znów naszły go wątpliwości. Przez moment sam nie potrafił
stwierdzić, co bardziej nie dawało mu spokoju – to miejsce, błądzenie
pośród ciszy, czy może poczucie tego, że powinien pamiętać, że…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Padający
śnieg.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Cholerny,
wciąż padający śnieg…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Niecierpliwym
ruchem otrzepał ubranie. Drobinki aż nazbyt wyraźnie odcinały się na czarnym
materiale, bynajmniej nie ustępując pod wpływem kolejnych ruchów. Sam
śnieg się nie topił, choć Castiel nie miał poczucia, by temperatura
spadła poniżej zera. Zresztą im dłużej obserwował wirujące drobinki, tym
dziwniejsze mu się wydawały.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie, nie tak.
To nie był śnieg. Wszystko pomieszał.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Cass.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Wszelakie
myśli uleciały z jego umysłu, kiedy usłyszał ten głos. Wyprostował się
niczym struna, błyskawicznie zwracając w odpowiednim kierunku. Jego spojrzenie
spoczęło wprost na drobnej, znajdującej się na wyciągniecie ręki
postaci.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Katerina
stałą spokojnie, równie piękna i pewna siebie, co zazwyczaj. Ciemne włosy
miękko opadały na smukłe ramiona. Castiel dobrze wiedział, jakie uczucie
towarzyszyło mu za każdym razem, kiedy zanurzał w nich palce. Co
więcej czuł się tak, jakby nie robił tego od bardzo dawna.
Tęsknota, którą nagle poczuł, a która zdecydowała o tym, że
przestąpił naprzód, gotów wziąć wampirzycę w ramiona, również zdawała się
mówić sama za siebie.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Spodziewał się
wielu rzeczy, ale na pewno nie tego, że w odpowiedni na
jego starania, kobieta w popłochu się wycofa. Przystanął, widząc
jak Katerina spuszcza wzrok i nieznacznie potrząsa głową. Nie przypominał
sobie, by kiedykolwiek widział ją zmieszaną, tak odległą i… obcą.
Dobrze znał każdą krzywiznę jej sylwetki, regularne rysy twarzy i ton,
którym wcześniej wypowiedziała jego imię, a jednak… obserwując ją,
kiedy tak stała pośród nicości, wydała mu się przede wszystkim bardzo
smutna. I obca.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Zawahał
się. Z uporem milczał, nie odrywając wzroku od Kateriny. Loki częściowo
przysłoniły jej twarz, ale prawie natychmiast odgarnęła je
niecierpliwym ruchem, nim zdążyłby poczuć potrzebę, by zrobić to za nią.
Prawie natychmiast zwiesiła ramiona, palce w nerwowym geście zaciskając na trenie
sukienki, którą miała na sobie. Do Castiela dopiero wtedy dotarło, że
w istocie miała na sobie wieczorową, czarną jak noc kreację – o bardzo
prostym kroju, ciasno przylegającą do ciała i rozszerzającą się
w pasie. Nadmiar materiału łagodnie wił się u jej stóp, nadając
ruchom swego rodzaju eteryczności. Przypominała mu piękną zjawę, na dodatek
taką, która z łatwością mogłaby zniknąć, gdyby na dłuższą chwilę
spuścił ją z oczu.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie
odważył się poruszyć. Po prostu czekał, w duchu odliczając
kolejne sekundy.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Nie zdążyłam
cię przeprosić – usłyszał i coś w tych słowach dało mu do myślenia.
Poczuł się dziwnie, kiedy Katerina jednak odważyła mu się spojrzeć w oczy.
– Nie żeby to miało znaczenie, ale…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Ach.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Zrozumienie
pojawiło się nagle, tak po prostu jak i za pierwszym razem,
gdy dotarło do niego, czym w rzeczywistości był padający śnieg.
Castiel odetchnął; ze świstem wypuścił powietrze, czując jak uchodzi z niego
całe napięcie. Bezwiednie zacisnął dłonie w pięści, sam zaskoczonym tym,
że nie poczuł gniewu. Jedynie niebotyczne zmęczenie, które na moment
przysłoniło wszystko inne.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Przez krótką
chwile oczami wyobraźni znów widział jej bladą twarz, czuł muśnięcie
drżących palców <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>na policzku i… Och,
również to, jak jego ramiona owinęły się wokół pustki, kiedy Katerina
tak po prostu zamieniła się w nic nieznaczący pył.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Zacisnął
zęby, nawet nie próbując powstrzymywać grymasu. Chciał coś powiedzieć, ale żadne
słowa nie przychodziły mu do głowy. Nie żeby istniały jakiekolwiek,
które w tej sytuacji zabrzmiałyby właściwie.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Wiedział,
że Katerina gdzieś tam była. Wciąż stała przed nim, bliska i odległa
zarazem. Czuł na sobie jej spojrzenie. Słyszał łagodny szelest sukni,
którym uświadomiła mu, że w ogóle ruszyła się z miejsca. Tym
bardziej nie zaskoczyło go, że nagle znalazła się tuż obok,
gwałtownie skracając dzielący ich dystans. Niemalże czuł bijące od drobnego
ciała ciepło, choć przecież nie powinien. Nie miał prawa, bo…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Chwycił
ją za nadgarstek, kiedy spróbowała dotknąć jego twarzy. Poderwał
głowę, spoglądając wprost w zaskoczone, rozszerzone nienaturalnie oczy.
Wyglądała, jakby chciała zaprotestować, ale ostatecznie nie zrobiła
tego. Jedynie to, że jej ręka zadrżała w jego uścisku, dało mu
pewność, że reakcją zdołał wytrącić ją z równowagi.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>A potem
usłyszał dziwnie zniekształcony, obcy głos, który zadał od początku
dręczące go pytanie. Do Castiela z opóźnieniem dotarło, że przypominający
charkot jęk wyrwał się z jego piersi.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>–
Czemu?!<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Na więcej
nie było go stać. Zresztą i tak nie miał pewności, jak właściwie
sprecyzować to, czego chciał się od niej dowiedzieć. Dlaczego umarła?
Czemu zrobiła to akurat wtedy, kiedy miał nadzieję ja odzyskać? Co miała
w głowie, kiedy zdecydowała się go okłamać i… i…?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Wątpliwości
wróciły. Poczucie zdrady przybrało na sile, intensywniejsze niż do tej
pory. Miał wrażenie, że od chwili śmierci Kateriny, nieświadomie otoczył się
jakąś bliżej nieokreśloną, ochronną barierą. Nie na tyle, by przestawać
zdawać sobie sprawę z tego, co się stało, ale wystarczającą, by utrzymanie
emocji na wodzy okazało się możliwe. Potem i tak wszystko się
skomplikowało, a jego myśli skutecznie rozproszyła Eveline i konieczność
walki o życie, ale teraz… Och, teraz nie miał już żadnej
wymówki.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>–
Castielu… – westchnęła i zaraz urwała.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>To
okazało się gorsze, niż gdyby zmusiła go do słuchania wymówek. Włosy
znów przysłoniły jej twarz, kiedy spuściła wzrok. Przez moment wydawało mu
się, że widzi rumieńce na zazwyczaj bladych policzkach, ale to nie miało
znaczenia. Łzy, które zaczęły zbierać się w zwykle bystrych oczach Kateriny,
tym bardziej.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie
protestowała. Nie walczyła, choć po drżącej dłoni w jego uścisku
poznał, że musiała powstrzymywać się przed instynktowną próbą ucieczki.
Może i słusznie, bo w tamtej chwili sobie nie ufał. Co prawda
zawsze trwał w przekonaniu, że jej akurat nigdy by nie skrzywdził,
ale…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Wyczuł,
że poruszyła się niespokojnie. Poluzował uścisk wokół jej nadgarstka,
w zmian chwytając ją za ramiona i bezceremonialnie przyciągając
Katerinę do siebie. Potrząsnął nią, nie dając jej większego
wyboru, jak tylko spojrzeć sobie w oczy.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Kiedy
przekonał cię, byś porzuciła ludzką krew? – wypalił, w końcu decydując się
wypowiedzieć na głos myśl, która dręczyła go od chwili jej śmierci.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Tak naprawdę
wszystko stało się jasne już w chwili, w której zacisnął ramiona
wokół pustki. Zostawiła go z niczym, jeśli nie liczyć pytań, na które
wcale nie chciał poznać odpowiedzi. Tym oraz goryczą, którą wzbudzała
w nim świadomość popełnionego przez nią grzechu.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>–
Porzucić ludzką krew! – parsknęła, potrząsając z niedowierzaniem głową. Na
jej ustach pojawił się cień pozbawionego wesołości uśmiechu. – Ładnie
powiedziane. Od kiedy bawisz się w eufemizmy?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Kat… –
wycedził przez zaciśnięte zęby.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Zignorowała
go. Znów spróbowała dotknąć jego twarzy, ale tym razem jej na to pozwolił.
Sposób, w jaki przesuwała dłonią po jego policzku, okazał się nieznośnie
znajomy.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Po co
próbujesz pytać, skoro tak naprawdę wiesz? – szepnęła, starannie dobierając
słowa. – Zrobiłam to. W pewnym momencie… – Przez jej twarz przemknął
cień. – Nie będę szukać usprawiedliwienia, bo nie o to chodzi.
Nie powiem ci, że czegokolwiek żałuję, bo musiałabym skłamać. Pewne rzeczy…
– Zamilkła, po czym wzruszyła ramionami. – Ale ty wiesz dużo o błądzeniu
w życiu, prawda?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Nie aż
tak – zaoponował, ale z jakiegoś powodu zabrzmiało to dziwnie
żałośnie.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Możliwe,
że trafiła w sedno. Nie chciał do tego przed samym sobą przyznać,
ale może prawda była taka, że stracił ją dawno temu. Czekała dość, by stracić
nadzieję, zresztą… Kogo próbował oszukiwać? Katerina nigdy nie była
przykładem zagubionej kobiety, która potrzebowała rycerza na białym koniu.
Nie należała do cnotek, żyjących zgodnie z utartymi, poprawnymi
zasadami i nawet w najgorszej sytuacji wyczekujących zbawienia. Wręcz
przeciwnie – Castiel mógł z czystym sumieniem stwierdzić, że oboje od dawna
podążali pełną cieni, bliżej nieokreśloną ścieżką.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Właściwie
nie zauważył, w którym momencie się rozdzielili. Ją zaś ta droga
doprowadziła aż do tego miejsca. Ta myśl bolała, ale…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie
ochronił jej. Nie sądził, by miał prawo z czegokolwiek ją
rozliczać. Nawet nie próbował pytać, nagle uświadamiając sobie, że
wiedział wystarczająco dużo. Nie musiała potwierdzać, by zorientować
się, że u boku Drake’a uległa i sięgnęła po przekleństwo.
Sposób, w jaki umarła, mówił sam za siebie.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Kanibalizm.
Ona również zwróciła się ku tej metodzie.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Żerowanie
wyłącznie na posoce własnego gatunku niosło ze sobą oczywiste korzyści i konsekwencje.
Kto wie, może wyłącznie dlatego tyle czasu wytrzymała jako cudza torebka krwi.
Mógł tylko zgadywać, co znaczyło dla niej ciągłe upokorzenie, zwłaszcza że
aż za dobrze znał przesadną dumę, którą cechowała się ta kobieta.
To, że mogłaby upaść w nadziei na odzyskanie kontroli nad sytuacją,
wydało mu się zarówno do przewidzenia, jak i absolutnie
zrozumiałe.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Głos
znów uwiązł mu w gardle. Nie żeby w tej sytuacji w ogóle
zostało coś do powiedzenia. Jeszcze jakiś czas temu wszystko w Castielu
aż rwało się do krzyku, rzucania oskarżeń i wygarnięcia
wszystkiego, co sądził, ale teraz… Teraz to już nie miało
znaczenia. Nie chciał kończyć wszystkiego w ten sposób, tym bardziej
że Katerina nie należała do niego. Ta, która przed nim stała, mogła
okazać się z równym powodzeniem majakiem albo duchem. Wytworem
umęczonego umysłu, który…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>A jednak
kiedy wylądowała w jego ramionach, okazała się aż nazbyt prawdziwa.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>–
Gniewasz się na mnie? – zapytała i choć nie sądził, że będzie
do tego zdolny, zdołał wysilić się na uśmiech.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Jakie
to ma znaczenie? – rzucił jakby od niechcenia. Otoczył ją ramionami, pozwalając
sobie na wplecenie palców w jej włosy. Tak po prostu. – Podobno
świat nie kręci się wokół mnie, więc…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>–
Podobno? – obruszyła się. – To pierwsza zasada. Przyswój ją sobie, do jasnej
cholery!<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie była
zła, co do tego nie miał żadnych wątpliwości. W zasadzie choć
przez moment zabrzmiała jak jego Katerina, bez tego pełnego wyrzutów
spojrzenia i poczucia winy. Castiel mimowolnie pomyślał, że jeśli miałby
ją jakoś zapamiętać, to zdecydowanie w ten sposób. Jako pewną siebie,
zbyt pyskatą kobietę, którą równie często tracił, co i zyskiwał.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>W
zamyśleniu gładził jej włosy. Nie przypominał sobie, kiedy ostatnim
razem mógł trzymać ją w ramionach w ten sposób. Moment, w którym
osunęła się w jego objęciach, ranna i o krok od śmierci,
nie liczył się.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>–
Pierwsza – mruknął w zamyśleniu. – A jaka jest druga?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Przywarła
do niego mocniej. Wyczuł, że się rozluźniła, a może podświadomie
chciał, by w końcu do tego doszło. Trwała w jego objęciach,
sprawiając przy tym wrażenie tak prawdziwej, jak tylko było to możliwe.
Włosami musnęła jego policzek, ale i to wydawało się właściwe.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Druga
jest taka – powiedziała w końcu – że czasami mogę ci ulec. Raz na jakiś
czas. Na przykład gdybyś poprosił, czy zechcę z tobą zatańczyć.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Parsknął,
co najmniej zaskoczony jej sugestią. Że też akurat to przyszło jej do głowy,
kiedy stali pośród gruzów i nicości! Co prawda wciąż brzmiało lepiej niż
propozycja przejścia na kanibalizm albo coś równie uroczego, ale i
tak odchylił ją w swoich ramionach na tyle, by spojrzeć na nią
z niedowierzaniem.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Jesteś
niepoważna – oznajmił z powagą.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– A ty
nie masz za grosz fantazji, Salvador – odparowała, wtulając się
w jego tors.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Wywrócił
oczami. To wciąż wydawało się niewłaściwe, wręcz abstrakcyjne pod każdym
możliwym kątem. Czuł, że miał do zrobienia coś ważnego, a dalsze
trwanie w tym miejscu nie brzmi jak dobry pomysł. Z jakiegoś
powodu nie powinien, ale zarazem nie wyobrażał sobie, że miałby
ją puścić. Nie, skoro wtedy znów mogłaby zniknąć, pozostawiając go w pustce.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Właśnie
dlatego postanowił, że jednak z nią zatańczy. W gruncie rzeczy to okazało się
dużo prostsze, niż dalsza próba rozmowy. Przebywanie z Kateriną zawsze
takie było. Nawet po czasie trzymanie jej w ramionach okazało się
znajome i łatwe. Brak muzyki również nie okazał się problemem. Czuł,
jak miarowo kołysała się w jego ramionach, wyznaczając jakiś sobie
tylko znany rytm – zbyt wolny, kojący, trochę jak za sypianie albo…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Cass? –
wymruczała, wciąż wtulona w jego tors. Jej głos zabrzmiał inaczej,
prawie jak u dziecka, choć zdecydowanie jej z nim nie utożsamiał.
– Przepraszam, że nie umiałam dotrzymać obietnicy. Naprawdę.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie odpowiedział.
Raz po raz przeczesywał jej włosy palcami, z uporem milcząc i czekając…
Sam nie był pewien na co. Zresztą co miał powiedzieć teraz, kiedy żadne
słowa już i tak nie miały niczego zmienić? Na pewno nie tego,
że pozostawała zaledwie ulotnym wspomnieniem, któremu nie pozwalał odejść?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Musiał.
Oczywiście, że tak. Prędzej czy później, ale… to mogło poczekać…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Chociaż
do momentu, w którym skończą tańczyć.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Katerina
poruszyła się. Spiął się, kiedy wyprostowała się w jego objęciach i spróbowała
odsunąć, ale nie próbował jej zatrzymywać. Mimo wszystko spojrzał na nią
z obawą, kiedy chwyciła go za rękę, splatając jego palce ze
swoimi.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Zabrzmię
najgorszej na świecie, ale mam do ciebie prośbę – zapowiedziała,
spoglądając mu w oczy.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Po łzach
nie pozostał nawet ślad. Widział znajome tęczówki – błyszczące w znajomy,
zbyt przenikliwy sposób. Dokładnie tak, jak zapamiętał.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Mało
ci tańca na zgliszczach świata? – zadrwił, ale puściła jego słowa
mimo uszu.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Mówię
poważnie. Musisz się skupić, Castielu.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Parsknął,
nie mogąc się powstrzymać. Oczywiście! W końcu tej sytuacji było
to absolutnie logiczne i proste!<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Z tym,
że Katerina nie zamierzała dać za wygraną. Znów poczuł jej dłonie
na policzkach, kiedy tak po prostu ujęła jego twarz,
zmuszając do spojrzenia sobie w oczy. Zanim zdążył zastanowić się
nad tym, co robi, wpił się w jej wargi, zaskakując ją na tyle,
że nie zaczęła protestować. Nie wyczuł żadnego oporu, kiedy
przygarnął ją do siebie, całując ze zdecydowaniem, o które nawet się
nie podejrzewał. Miał wrażenie, że było w tym coś desperackiego,
niczym niema prośba, której nie potrafił sprecyzować, ale…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Odsunęła się
jako pierwsza. Tylko nieznacznie, dzięki czemu wciąż czuł jej przyspieszony
oddech na policzku, ale jednak. Zauważył, że uniosła drżącą dłoń do ust,
palcami muskając dolną wargę.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Niech cię
szlag… – westchnęła. Przez moment sprawiała wrażenie przede wszystkim
skołowanej. – Zabawiłeś się. Skoro tak, w końcu skup się na sobie,
jasne? – dodała, raptownie poważniejąc.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Dopiero
co mówiłaś, że świat nie…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Bo nie kręci.
Ale nie o to chodzi – zniecierpliwiła się. Odsunęła się gwałtownie,
oswobadzając z jego uścisku, nim w ogóle zdążyłby zareagować. Ramiona
Castiela kolejny raz napotkały pustkę. – Musisz wracać do domu, Cass.
Wiesz, że tak. Potrzebujesz pomocy i… – Uśmiechnęła się smutno. – W męczennictwie
nie ma nic pociągającego. Zresztą umieranie za upadłą kobietę to bardzo
zły pomysł.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Przez
chwilę wpatrywał się w nią zdezorientowany, nie do końca
pojmując, czego do niego oczekiwała. Zrozumienie przyszło dopiero później,
a on w roztargnieniu przesunął dłonią po ramieniu.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>No, tak.
Z pewnością miała rację, przynajmniej teoretycznie. Gdyby przynajmniej znajdował się
w sytuacji, która sprzyjałaby podejmowaniu logicznych decyzji…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Chwilę
jeszcze wpatrywał się w Katerinę, ale z równym powodzeniem
mógłby zamknąć oczy. Patrzył, ale jej nie widział. W zasadzie wszystko
to, co go otaczało, mogłoby rozmyć się i zniknąć, a pewnie i tak nie zauważyłby
różnicy. Nie żeby czekająca, wypełniona bólem rzeczywistość, prezentowała się
jakkolwiek lepiej.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Przez
chwilę jeszcze pielęgnował sobie wspomnienie muśnięcia ciepłych warg, nim ostatecznie
wszystko zniknęło.</i></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i><br /></i></p><p align="center" class="MsoNoSpacing" style="margin-top: 12pt; text-align: center;"><span face=""Segoe UI Symbol",sans-serif" style="mso-bidi-font-family: "Segoe UI Symbol";">☾</span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Słyszał kobiecy głos – coraz
bardziej drażniący i znajomy, ale… nie w sposób, którego doświadczył
we śnie. Kiedy otworzył oczy, pierwszym, co zauważył, okazały się płomienie.
Tak przynajmniej pomyślał w pierwszej chwili, póki nie uprzytomnił
sobie, że to włosy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Twarz Elise
znalazła się zaledwie kilka centymetrów od jego własnej. Zesztywniał
i instynktownie chwycił ją za ramiona, przez chwilę niepewny, w jaki
sposób powinien się zachować – zacząć z nią walczyć, czy może
jednak założyć, że miała dobre intencje. Cholera wiedziała, czego spodziewać się
po człowieku, który wywodził się od łowców, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nareszcie
– wyszeptała i zabrzmiało to tak, jakby dziewczyna właśnie doświadczyła
niewyobrażalnej wręcz ulgi. – Słyszysz mnie? Wiesz, gdzie jesteśmy? Myślałam…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie słuchał
jej. Nie żeby w ogóle mógł. Skrzywił się w odpowiedzi na palący
ból – wystarczający, by skutecznie sprowadzić wampira na ziemię.
Starając się ignorować zaniepokojoną dziewczynę, niecierpliwym ruchem
chwycił ją za ramiona i odsunął, by móc się rozejrzeć.
Widok drzew go nie zaskoczył, tak jak i to, że w którymś
momencie Elise najwyraźniej zdołała posadzić go pod jednym z nich.
Najwyraźniej od tego momentu czaiła się obok, uzbrojona w swoją
nieodzowną dubeltówkę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odrzucił od siebie
tę myśl. To nie był dobry moment, żeby zadawać pytania, zwłaszcza że wciąż
nie miał pewności, ile czasu minęło od chwili, w której
odpłynął. Dookoła wciąż panowała ciemność, ale to o niczym nie świadczyło.
Castiel czuł, że pozostanie w miejscu było najgorszym, na co mogliby się
zdecydować…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cóż,
przynajmniej dla niego. I nie miało żadnego znaczenia, czy w pierwszej
kolejności odnajdą go łowcy, czy może jednak wykończy ugryzienie wilkołaka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimochodem
pomyślał, że chyba powinien bardziej docenić Katerinę. Kiedy dała się ukąsić,
był na nią przede wszystkim wściekły. Dopiero teraz dotarło do niego,
jak musiała być silna i zawzięta, skoro w całym tym szaleństwie
znalazła dość energii, by próbować się z nim kłócić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Och,
Kat…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Niech to szlag
– wyrwało mu się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Usłyszał
zdławiony jęk. Z opóźnieniem uświadomił sobie, że wzmógł uścisk
zacieśniających się na barkach Elise palców. Najwyraźniej nie na tyle,
by zapragnęła sprzedać mu zawartość magazynka albo kołek w serce,
ale jednak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnął
głową. W roztargnieniu spojrzał na dziewczynę, przez chwilę niepewny,
co z nią zrobić. To nie tak, że był jej coś winny, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kogo
próbował oszukać? Na razie jej potrzebował, nie ufając sobie na tyle,
by zostać samemu. Próbował uchwycić się tego nagłego przebłysku świadomości,
ale wiedział, że to zaledwie kwestia czasu. Skoro tutaj była i zamierzała się
przydać, musiał to wykorzystać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zamknij
oczy – polecił nieznoszącym sprzeciwu tonem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spojrzała
na tak, jakby widzieli się po raz pierwszy. Mógł tylko zgadywać,
co w tamtej chwili zaskoczyło ją bardziej – jego polecenie, czy może
jednak faktu, że zdobył się na coś względnie składnego. Ewentualnie
oba.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Warknął,
nie kryjąc frustracji. Cóż, sama chciała. Tak naprawdę nie interesowało
go, czy była jakkolwiek gotowa na to, co zamierzał zrobić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
tłumacząc czegokolwiek, bardziej stanowczo pochwycił zaskoczoną Elise za ramiona.
W następnej sekundzie wykrzesał z siebie resztki energii i – w duchu
modląc się o to, by właśnie nie prowadzić siebie i małej
łowczyni na śmierć – zmusił się do tego, by się dematerializować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Ja to… po prostu tutaj
zostawię. Udając, że wcale się nie rozpływam przy każdej nutce tej
perełki, którą zapętliłam na słuchawkach. To nie tak, że miałam to w głowie
od pierwszego przesłuchu, więc…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Rozdział-niespodzianka
z wielkim dziękuję za wszystkie głosy w ankiecie Magicznego
Zbioru. Czwarta część tego tomu została wybrana rozdziałem roku 2021. Jesteście
kochani, naprawdę! :D</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-41521061389764191682022-01-30T23:45:00.001+01:002022-01-30T23:49:33.186+01:00☾ Rozdział XVIII<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiKZY_0e1U05QYnHTlg2l2GDCEkwT1_MjlFVxmZR_NUtprE8utopk-Pip_aiwEq0-4eQv4w8nqjV2Yt-pQbB9IIH1q_cpfnvwZvbVNPq-VCczfV1XRiaI9gvjq6v-bu3wOpJs9-TuSAg9SiYrx3bhmvmmMDtZbysOtLbyXBQ9UYJIa9L_ZmwK9Jqs_NSQ=s254" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="153" data-original-width="254" height="193" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiKZY_0e1U05QYnHTlg2l2GDCEkwT1_MjlFVxmZR_NUtprE8utopk-Pip_aiwEq0-4eQv4w8nqjV2Yt-pQbB9IIH1q_cpfnvwZvbVNPq-VCczfV1XRiaI9gvjq6v-bu3wOpJs9-TuSAg9SiYrx3bhmvmmMDtZbysOtLbyXBQ9UYJIa9L_ZmwK9Jqs_NSQ=w320-h193" width="320" /></a></div><p></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Castiel</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing">W normalnym wypadku tempo,
które narzuciła Elise, pozostawiałoby wiele do życzenia. Ludzie mieli to do siebie,
że poruszali się zbyt wolno, nawet jeśli z ich perspektywy sprawy
wyglądały trochę inaczej. Castiel niewiele już pamiętał z tego, co
oznaczało być człowiekiem, a jednak spoglądając na śmiertelników,
regularnie odczuwał przede wszystkim frustrację.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ten raz nie był
inny. Do pewnego stopnia, bo po przejściu zaledwie kilku metrów,
wampir odkrył, że dotrzymanie kroku dziewczynie zaczyna sprawiać mu trudność. Początkowo
nie zwrócił na to uwagi, zbyt rozproszony nadmiarem podsuwanych przez
zmysły bodźców i świadomością, że niejako musiał zdać się na niedoświadczoną
łowczynie, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Coś nie tak?
– doszedł go jej nerwowy szept.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Elise odwróciła się
w jego stronę. Jej uścisk nieznacznie osłabł, kiedy przesunęła się
na tyle, by móc zmierzyć go wzrokiem. Widok tej drobnej dziewczyny,
kurczowo tulącej do siebie broń, okazał się co najmniej dziwny,
zwłaszcza że w pamięci Castiela wciąż majaczyło wspomnienie nieporadnej
śmiertelniczki, którą dla kaprysu wyrwał z rąk demonów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zamrugał, kiedy
obraz nieznacznie zamazał mu się przed oczami. Nie odezwał się nawet
słowem, poniekąd dlatego, że sam nie był pewien, co zabrzmiałoby sensownie
w tej sytuacji. Nie żeby zamierzał jej się zwierzać, zwłaszcza
że tak naprawdę wcale nie potrzebował pomocy. W to przynajmniej
wierzył, raz po raz powtarzając sobie, że da sobie radę. No i miał
coś do zrobienia, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Gdzieś w całym
tym szaleństwie czuł, że Eveline go potrzebowała. Wołała go w równie
natarczywy sposób, co i za pierwszym razem, gdy jeszcze nie wiedział,
co oznaczała ta dziwna burza emocjonalna, nakazująca mu rzucić wszystko i ruszyć
cholera wie gdzie. Teraz łatwiej było mu zinterpretować dziwne uczucia, ale ani trochę
nie miał ochoty szukać dziewczyny. Cóż, przynajmniej na razie, póki własne
ciało odmawiało mu posłuszeństwa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Hej,
zapytałam o coś. – Elise wciąż mówiła. Coś w jej tonie i brzmieniu
głosu powoli zaczynało Castiela irytować. Miał wrażenie, że każde kolejne słowo
boleśnie odbija się w jego umyśle, potęgując łomotanie w skroni.
– Czy wszystko…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Z-zamknij się
w końcu – wycedził przez zaciśnięte zęby.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie mieli
na to czasu. Musieli iść dalej, choć nie miał pojęcia gdzie. Liczyło
się, że ruch dawał przynajmniej pozory działania, nawet jeśli Castiel już dawno
stracił jakiekolwiek poczucie celu. Nawet nie próbował myśleć w logiczny
sposób, choć nie wątpił, że jakiś kwadrans temu dobrze wiedział, co chciał
osiągnąć. W motelu plan klarował się bardzo jasno: znaleźć Eve,
dotrzeć do wyjścia i zniknąć, nim sprawy bardziej się skomplikują.
Bardzo proste!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Cóż, najwyraźniej
nie miał na co liczyć. Palenie w ramieniu uświadomiło mu to w dobitny,
zbyt wyrazisty sposób. Rozproszyło go na tyle, by pełne wyrzutu
spojrzenie, którym obdarowała go Elise, nie zrobiło na nim najmniejszego
nawet wrażenia. Sama twierdziła, że spłacała dług, który zaciągnęła u niego,
kiedy uratował jej tyłek. Skoro tak, tym bardziej nie miał powodów,
by silić się na nikomu niepotrzebne uprzejmości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Bez słowa
wyminął dziewczynę, stanowczym ruchem odpychając jej ręce. Udało mu się
uchwycić równowagę na tyle, żeby utrzymać się w pionie. Teraz po prostu
pozostawało iść przed siebie, byle jak najdalej od nowo przybyłego
zagrożenia. W normalnym wypadku obecność ludzi, nieważne jak dobrze
uzbrojonych, nie zrobiłaby na Castielu wrażenia, ale w tamtej
chwili nie czuł się na siłach, żeby walczyć. Może gdyby miał do dyspozycji
przypadkowego przechodnia, któremu mógłby skoczyć do gardła, żeby się
posilić albo…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Kątem oka
zerknął na Elise. Wciąż trzymała dubeltówkę i to w sposób zbyt
zdecydowany, by uwierzył, że nie wystrzeliłaby, gdyby spróbował się
na nią rzucić. W jej cel też już nie wątpił, aż za dobrze
pamiętając z jaką łatwością pozbyła się wilkołaczycy sprzed motelu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Trudno.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zrobił
kolejny krok. A potem jeszcze jeden, starając się nie myśleć o tym,
że właśnie poruszał się o wiele bardziej niezgrabnie, aniżeli zwykły
człowiek. Wszystkie zarzuty, które mógłby skierować pod adresem Elise,
nagle straciły na znaczeniu, tym bardziej że dziewczyna w zaledwie
kilka sekund się z nim zrównała. Nie musiała nawet przyspieszać
kroku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jak twoje
ramię? Dalej krwawisz – oznajmiła grobowym tonem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Powstrzymał się
od warknięcia. Instynktownie zacisnął palce na ranie, krzywiąc się,
kiedy nieprzyjemne pulsowanie przybrało na sile. Natychmiast wyczuł wilgoć;
lepka, wciąż ciepła ciecz okazała się wystarczająco charakterystyczna, by rozpoznał
krew. Wciąż się sączyła, przenikając przez koszulę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">I bez patrzenia
na Elise zorientował się, że najpewniej wiedziała o wampirach dość,
by zacząć podejrzewać, że coś było nie tak. Nie powiedziała tego
na głos, ale ton jej głosu wydawał się mówić sam za siebie.
Castiel nie zamierzał ani potwierdzać, ani zaprzeczać, jednak
gdyby chciał to zrobić, musiałby przyznać jedno: mieli kłopoty.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wampiry
działały bardzo prostu. W większości przypadków nawet nie potrzebowali
krwi, by wykaraskać się z ran, które dla ludzi okazałyby się
śmiertelne. O ile w grę nie wchodziło srebro albo…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Och, albo ugryzienie
wilkołaka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Jesteś
uparty, Cass… Zbyt uparty</i>, usłyszał w głowie poirytowany kobiecy głos.
Zesztywniał, przez moment mając wrażenie, że słyszy wyniosły głos poirytowanej
jego zachowaniem Kateriny. Zupełnie jakby ta stała tuż obok, szepcąc
mu wprost do ucha i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Nie.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zacisnął
zęby. Stłumił instynktowne pragnienie, by rozejrzeć się dookoła.
Przecież wiedział, że szukanie kobiety nie miało najmniejszego sensu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ruszył
dalej. Przynajmniej planował, choć z równym powodzeniem mógłby tkwić w miejscu.
Usłyszał kroki, z opóźnieniem uświadamiając sobie, że to wciąż
podążająca za nim niczym cień Elise. Jej zapach uderzył w niego
z całą mocą, wyraźniejszy niż do tej pory. Castiel czuł, jak jego kły
wysuwają się samoistnie, choć na przekór wszystkiego próbował
utrzymać je schowane. Pulsowały boleśnie, upominając się o posiłek –
o cokolwiek, w co mogłyby się zanurzyć, żeby…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– … się
zatrzymać. Posłuchaj…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Znów
mówiła. Wychwytywał zaledwie pojedyncze słowa, ale nie widział w nich
żadnego sensu. Dlaczego wciąż musiała trajkotać, skoro nie tak dawno sama
twierdziła, że powinni zniknąć, by nie rzucać się w oczy?
Rosnące dookoła drzewa zapewniały swego rodzaju ochronę, ale miały okazać się
niczym, jeśli łowcy wpadliby na właściwy trop. Może i mała Johna nie widziała
problem w znalezieniu przez tych ludzi, ale Castiel zdecydowanie nie zamierzał
zostać trofeum. Szlag trafiłby ją i taką pomoc!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Musieli iść
dalej. Dużo dalej, żeby…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zachwiał
się. Tylko nieznacznie, ale i to i tak wytrąciło go z równowagi.
Zdołał uchwycić równowagę, w porę przytrzymując najbliższego drzewa. Na usta
cisnęła mu się cała wiązanka przekleństw. Na litość mrocznej matki
wampirów, nie miał na to czasu. Ani trochę, zwłaszcza że…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Castielu,
do kurwy nędzy…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zamknął
oczy. Takiej Kateriny nie słyszał od dawna. Nie pamiętał już,
kiedy się kłócili, a jednak jej pełen frustracji głos wręcz zlał się
z innym, również kobiecym.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Zatrzymaj się
w końcu!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Drgnął,
czując na ramionach muśnięcie cudzych dłoni. Warknął ostrzegawczo i to wystarczyło,
żeby uścisk zniknął, choć – och, mógł to wyczuć – intruz nie zamierzał się
wycofać. Uniósł powieki na tyle, by gniewnie spojrzeć na stojącą
tuż przed nim Elise. Co prawda w oczy wrzuciła mu się przede
wszystkim burza rudych włosów, ale to wystarczyło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Potrzebował
chwili, by skupić się na jej twarzy. Oboje milczeli, co było mu
na rękę, choć obawiał się, że ze strony łowczyni nie miał co liczyć
na taki stan rzeczy dłużej niż pięć minut. Ostatecznie był gotów przysiąc,
że nie dała mu nawet tyle, najwyraźniej nie potrafiąc usiedzieć w ciszy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Powinieneś
odpocząć. Chwila nas nie zbawi – stwierdziła Elise, ostrożnie dobierając
słowa. – No i ta krew…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Sugerujesz…
mi… coś? – wyrzucił z siebie na wydechu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Miał
nadzieję, że nie była w stanie wychwycić pobrzmiewającego w jego głosie
wahania. Samego siebie zaskoczył tym, że nagle zwykłe złapanie oddechu okazało się
problematyczne. Próbował zachować kontrolę nad sytuacją, ale to okazało się
trudne – o wiele bardziej, aniżeli mógłby tego oczekiwać. Za żadne
skarby nie zamierzał tego przyznać, ale prawda była taka, że jeszcze przed
motelem wiedział, że sprawy bardzo szybko przybiorą niewłaściwy obrót. Jak
inaczej miał wyjaśnić to, że właśnie stał przed ludzką dziewczyną, słaniając się
na nogach i mając poczucie, że ich dwójki to ona mogła
zdziałać znacznie więcej?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">I krew…
Wciąż czuł jej krew, zwłaszcza że ta znajdowała się dosłownie na wyciągnięcie
ręki. Zamiast na twarzy Elise, skupił wzrok na smukłej, wyeksponowanej
szyi. Widział pulsującą pod warstwą skóry tętnicę. Puls dziewczyny okazał się
dużo szybszy niż powinien, a może to po prostu jemu zaczynało
dudnić w głowie. Nie miał pewności. Nie żeby w tej sytuacji
miało to jakiekolwiek znaczenie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przełkną z trudem.
Chciał odwrócić wzrok, ale t okazało się równie trudne, co i stanie
na nogach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Nie
powinieneś…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tym razem
nie miał pewności, czy ta myśl należała do niego, czy może znów
usłyszał Katerinę. W gruncie rzeczy wciąż wątpił, by to drugie wchodziło
w grę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie był w stanie
dłużej się powstrzymywać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Choć nie sądził,
że zdoła ruszyć się z miejsca, jego ciało zareagowało
automatycznie. Usłyszał zduszony okrzyk, który wyrwał się z gardła
Elise. W ułamek sekundy później to ona wylądowała na drzewie,
dociskana przez wyczerpanego, coraz mniej świadomego Castiela. Kły wampira znów się
wysunęły, gotowe zatopić się w żyle. Był głodny, tak bardzo, a jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Coś wpiło się
w jego pierś. Gdzieś jakby z oddali doszedł go dźwięk przeładowywanej
broni.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– P-proszę…
– szepnęła zdławionym tonem Elise.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Może to właśnie
ta błagalna nuta go otrzeźwiła. To albo fakt, że dziewczyna
okazała się na tyle przytomna, by w porę wycelować broń w
jego pierś. Gdyby nacisnęła spust… Cóż, to miało zaboleć. Nie wspominając
o tym, że dubeltówka jak nic wciąż musiała być załadowana posrebrzanymi
nabojami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zamarł w bezruchu,
spoglądając wprost w rozszerzone oczy śmiertelniczki. Nie wyglądała jak
wtedy, gdy bez mrugnięcia strzeliła do wilkołaka. Cała ta pewność
siebie uleciała, choć nie potrafił stwierdzić dlaczego. Wszystkim, czego
chciał, pozostawała jej krew, a jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie radzę.
Będzie gorzej – doszedł go ponownie jej rozgorączkowany szept. – Nie jestem
głupia. Moja krew ci zaszkodzi – oznajmiła z naciskiem. – Posłuchaj…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie
zamierzał. I tak nie był w stanie. Chwilę jeszcze wpatrywał się
w Elise, z trudem łącząc fakty. Kiedy w końcu dotarło do niego
to, co sugerowała, wybuchł pozbawionym wesołości, niemalże histerycznym
śmiechem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Niech to diabli,
cholerni łowcy! Wiedział o mieszance, którą podobno pili, by powstrzymać
wampiry przed atakiem. Co prawda nie przekonał się o tym na własnej
skórze, ale słyszał dość. Jasne, mieszanka nie była zabójcza, ale podobno
z łatwością powstrzymywała krwiopijców przed wysuszeniem żył, na takich
jak Castiel działając niemal jak trucizna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Poruszając się
trochę jak w transie, wycofał się. Przynajmniej próbował, bo tym razem nie zdołał
w porę uchwycić równowagi. Wylądował na kolanach, u stóp wciąż zaniepokojonej
Elise, choć prawie tego nie zarejestrował. Tego, że dziewczyna jak na zawołanie
ukucnęła tuż obok, również.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Co mam
robić? To przez ugryzienie? – zaniepokoiła się. Chciał odepchnąć jej ręce,
ale nie miał na to siły. Zaczynało być mu wszystko jedno. – Powinnam…
zatamować krew. I może to tylko ja, ale jesteś strasznie
rozpalony…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jej słowa
mu umykały, coraz mniej wyraźne i jakby pozbawione sensu. W jakimś
stopniu chciał na nie odpowiedzieć, zwłaszcza że wiedział jak. Ugryzienie,
wilkołak… Pamiętał, jak to działało. Nie żeby miał okazję przekonać się
o tym na własnej skórze, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><br /></p><p align="center" class="MsoNoSpacing" style="margin-top: 12pt; text-align: center;"><span face=""Segoe UI Symbol",sans-serif" style="mso-bidi-font-family: "Segoe UI Symbol";">☾</span><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><i>Castiel zaklął pod nosem.
Wycofał dłoń tylko na chwilę, prawie natychmiast wplatając palce z powrotem
w poplątane włosy Kateriny. Wilgotne kosmyki kleiły się do zarumienionych
policzków, o wiele mniej lśniące niż zazwyczaj.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Ty mała
kretynko… – westchnął, choć w rzeczywistości miał ochotę ująć sprawę w dużo
bardziej dobitny sposób.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Oczywiście,
że musiała mu to robić. Jakby mało było, że regularnie wytrącała go z równowagi,
o ostatniej kłótni nie wspominając. Mógł przewidzieć, że na dobry
koniec dnia zdecyduje się dostarczyć mu rozrywki. A najlepiej od razu
przyprawić o zawał serca, o ile w przypadku wampira w ogóle
powinno być to możliwe.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Potrząsnął
głową. Co prawda dużo bardziej wskazane było, by postąpił w ten sposób
ze skuloną pod przykryciem kobietą, ale to mogło poczekać.
Pragnienie, żeby zacząć niespokojnie krążyć po sypialni albo –
jeszcze lepiej! – od razu chwycić broń i wybić pierwsze stado
szczeniaków, jakie udałoby mu się wytropić, tym bardziej.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Próbując
zachować względny spokój, Castiel poderwał się na równe nogi. Wyszedł
tylko na chwilę, by przynieść miskę zimnej wody i czysty
ręcznik. Co prawda zdaniem Liama gorączka miała spaść sama, ale wampir nie zamierzał
do tego czasu siedzieć z założonymi rękoma. Zresztą skoro wszyscy
upierali się, że Katerinie przyda się bardziej, nie zamierzał
protestować. Swoją drogą, miał niejasne przeczucie, że Lana albo Marco
przesiadywali pod drzwiami, dyskretnie pilnując czy „przypadkiem nie zrobi
czegoś głupiego”.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Zacisnął
usta. To, że był bardziej porywczy, jeszcze przecież o niczym nie świadczyło.
No i wciąż to on pozostawał tym starszym w rodzinie.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Zwilżył
ręcznik, tylko cudem nie rozrywając materiału, kiedy nerwowo wycisnął
go, próbując pozbyć się nadmiaru wody. Nie zdążył nawet dobrze przyłożyć
go do czoła Kateriny, kiedy na jego przegubie zacisnęły się drobne
palce.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Jesteś
wściekły – usłyszał i coś w tych słowach sprawiło, że zapragnął się
roześmiać.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>–
Myślisz?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Mimo
wszystko kamień spadł mu z serca, kiedy podchwycił jej spojrzenie.
Ciemne oczy spotkały się z jego własnymi, bystre jak zawsze, choć tym
razem dostrzegł w nich niezdrowy błysk. Słyszał ciężki oddech Kateriny,
choć tym razem przynajmniej nie sprawiała wrażenia kogoś, kto walczył o życie.
Najwyraźniej to, co podał jej Liam, faktycznie działało.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie żeby
w ogóle śmiał to wątpić. Podejrzewał zresztą, że wystarczająco
dobitnie wampirowi do zrozumienia, co zrobi z jego wnętrznościami,
jeśli coś pójdzie nie tak. Co prawda podejrzewał, że naukowiec przejął się
tym równie mocno, co i każdą inną groźbą, która padała pod jego adresem,
ale przynajmniej Castiel poczuł się lepiej. Tylko odrobinę.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>O tym,
że chyba miał u Liama dług (a przynajmniej powinien mu podziękować) wolał
nawet nie myśleć.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Katerina
znalazła w sobie dość siły, by wzmocnić uścisk. Pozwolił jej na to,
by przycisnęła dobie jego dłoń do policzka, starając się ignorować
to, jak bardzo rozpaloną miała skórę.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Więc… –
podjęła, choć zdaniem Castiela dużo lepiej byłoby, gdyby niczego nie mówiła.
– Gniewasz się… na mnie…?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Udał, że
nie dostrzega, że chwytanie oddechu wciąż pozostawało do niej
problematyczne. Jak długo nie przelewała się w jego ramionach, mógł
uwierzyć, że wszystko gra.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– A na kogo?
– Wywrócił oczami. – Katerino, do diabła…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– To urocze,
Cass.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Spojrzał
na nią z niedowierzaniem. Prychnął, po czym w pośpiechu oswobodził
ramię z jej uścisku, gwałtownie podrywając się na równe nogi.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Żartowała
sobie? Świetnie bawiła jego kosztem? Nie miał pojęcia, co miała w głowie,
a tym bardziej czy właśnie próbowała go prowokować. Jak ją znał, jak
najbardziej. Jeśli to powinien uznać za swego rodzaju karę za to,
że wcześniej powiedział o słowo za dużo…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Och, w zasadzie
oboje powiedzieli.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Podejrzewał,
że kolejną widowiskową kłótnię w ich wykonaniu słyszeli dosłownie wszyscy,
choć Castiel sam już nie był pewien, o co poszło. W większości
przypadków tak było, choć do tej pory konsekwencje nie okazały się
aż tak opłakane w skutkach. Skąd mógł wiedzieć, że Katerina okaże się
aż tak lekkomyślna, by zrobić coś tak głupiego?<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Zacisnął
dłonie w pięści, by powstrzymać drżenie. Miał wiele do powiedzenia,
ale tym razem ugryzł się w język, nie chcąc ryzykować, że
znów go poniesie. Nie żeby tym razem mogła w odpowiedzi tupnąć nogą,
trzasnąć drzwiami i znów wylądować w jakimś nieodpowiednim miejscu
Haven, ale kto ją tam wiedział. Jak znał upór tej kobiety, za kwadrans
mógłby znaleźć ją czołgającą w stronę schodów, jeśli akurat uniosłaby się
dumą na tyle, by stwierdzić, że dalsze przebywanie z nim na jednym
piętrze, uwłaczało jej godności.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>–
Castielu…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Tym
razem nie zdrobniła jego imienia. Jej głos zabrzmiał inaczej,
choć równie dobrze mogło okazać się, że to wyłącznie zasługa
pobrzmiewającego w nim zmęczenia. Mimo wszystko zaintrygowała go na tyle,
by jednak zdecydował się przenieść na nią wzrok.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Wciąż
wylądowała marnie. Z posklejanymi włosami rozrzuconymi na poduszce, zarumienionymi
policzkami i…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Bez
słowa usiadł obok, podwijając rękaw. Katerina uniosła brwi, kiedy bez zbędnych
wyjaśnień podsunął jej nadgarstek.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Po prostu
pij – zasugerował i zabrzmiało to niemal łagodnie.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie
próbowała się wzbraniać. Podejrzewał, że była głodna, bo prawie
natychmiast poczuł nacisk dwóch wpijających się w skórę kłów. Piła
powoli, wciąż się w niego wpatrując, kiedy nachylił się nad nią,
wolną ręką chwytając za ręcznik. Tym razem pozwoliła obmyć sobie twarz, a ostatecznie
przymknęła oczy, w końcu poddając się zmęczeniu.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Castiel wciąż
czuł przede wszystkim frustrację, ale ta zelżała, wyparta przez nieopisaną
wręcz ulgę. Mógł się miotać, a tym bardziej miał sporo do powiedzenia
na temat tego, co sądził o całej sytuacji, ale nawet wtedy nie był
w stanie zagłuszyć najważniejszego: wyrzutów sumienia. Chciał tego czy nie,
czuł się winny. Tylko do pewnego stopnia, bo przecież to nie on
popchnął Katerinę w ramiona jakiegokolwiek wilkołaka, jednak to nie było
istotne. Gdyby był rozsądniejszy, poszedłby za nią dużo wcześniej.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Chyba
tak to działało, tak? Może coś pomylił, ale powinien ją chronić.
Przebywanie z tak nieprzewidywalną kobietą wymagało poświęceń…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Nie rób
tak więcej – poprosił pod wpływem impulsu, nachylając się na tyle,
by móc wyszeptać jej te słowa wprost do ucha. – Krzycz, jeśli
masz ochotę. Idź na strzelnicę albo spróbuj nakopać mi do dupy,
skoro tak rozpiera cię energia… Kto wie, może za którymś razem ci się
uda. – Gdyby nie sytuacja, może nawet udałoby mu się uśmiechnąć. –
Ale, do diabła, nie próbuj więcej odgrywać się na mnie w
ten sposób.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Natychmiast
poluzowała uścisk wokół jego ramienia. Odsunęła usta od rany,
delikatnie przesuwając językiem po ugryzieniach, by pomóc im się
zasklepić. Na wargach wciąż miała ślady krwi i najwyraźniej była tego
świadoma, bo zlizała je, nim sennie zdecydowała się odpowiedzieć:<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Chyba
śnisz, Salvador… – Urwała, by złapać oddech. Na krótką chwilę przymknęła
oczy i nawet pomyślał, że zasnęła, jednak wampirzyca prawie natychmiast
zdecydowała się rozwiać jego wątpliwości. – Śnisz, jeśli sądzisz… że
świat kręci się wokół ciebie…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Parsknął,
nie mogąc się powstrzymać. Tak, to zdecydowanie było czymś, co
spodziewał się usłyszeć po Katerinie. Na jej ustach zauważył
nawet cień uśmiechu, choć najwyraźniej również to ostatecznie okazało się
zbyt wymagające, by zdołała utrzymać go na dłużej. A może po prostu
nie chciała, bezskutecznie próbując udawać, że wcale nie reagowała na jakiekolwiek
przejawy troski.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>–
Oczywiście, że kręci – rzucił zaczepnym tonem. Zaraz po tym spoważniał i jakby
od niechcenia przesunął wierzchem dłoni po nagrzanym policzku
Kateriny. – Mówiłem poważnie… Nie rób mi tak więcej.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>– Nie zamierzam
– odparła sennie. – Cass…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nachylił
się, by lepiej ją słyszeć. Taki początkowo był plan, póki jego wzrok
nie spoczął na wciąż rozchylonych ustach wampirzycy. Nie mogąc się
powstrzymać, Castiel musnął jej wargi własnymi – tylko raz, niezwykle
delikatnie, ale to wystarczyło. Miał wrażenie, że w tym krótkim
pocałunku oboje przekazali sobie więcej, niż obecnie byli w stanie
słowami.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>„Nie rób
mi tego więcej…”.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Naprawdę
chciał, żeby ta obietnica okazała się wiążąca – równie mocno, co i pierścionek,
o którym sądził, że wkrótce zalśni na jej dłoni.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Ojej. Ja nie wiem, co tutaj się
dzieje, okej? Ani trochę, ale jak już zaczęłam pisać, to popłynęłam
po całości – i to z naciskiem na drugą część. Katerina
wiecznie żywa, ze tak się wyrażę. I liczę na jeszcze kilka
okazji do wspominek. Mam tylko nadzieję, że spodobają wam się równie
mocno, co i mnie. Zresztą czy tylko ja potrzebuję więcej Castiela
w takim wydaniu? :D<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z dedykacją
dla dwóch osóbek, które męczyły mnie z takim uporem. Poproszę tak częściej!
Do napisania!</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-57924422784210723382022-01-13T14:24:00.002+01:002022-01-13T14:24:36.903+01:00☾ Rozdział XVII<p style="text-align: center;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEikd8SxT8cwZY8EHFkHb_-3jWYf2ztBHhvlzHb13TGmXNHJYhJ8B2Vi-rMOjcKSyHH288YUXuTkiyTNFFP6_c2uhyS7RKqaubPbFYoav8VxG-9vdJnj2xEOV2xMp98PK6PC6muVIbwIx8ukcZl9tLM80nEYYTq63ZRJOw_NSL0x0wExj5NfdGNWQXUFyQ=s540" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="250" data-original-width="540" height="148" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEikd8SxT8cwZY8EHFkHb_-3jWYf2ztBHhvlzHb13TGmXNHJYhJ8B2Vi-rMOjcKSyHH288YUXuTkiyTNFFP6_c2uhyS7RKqaubPbFYoav8VxG-9vdJnj2xEOV2xMp98PK6PC6muVIbwIx8ukcZl9tLM80nEYYTq63ZRJOw_NSL0x0wExj5NfdGNWQXUFyQ=s320" width="320" /></a></div><p></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Eveline</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing">Zwierzęcy charkot narastał.
Spoglądając w żółte oczy i rozwarte szczęki, Eve nie miała
najmniejszych wątpliwości, co do istoty przed sobą. To, że bezpieczniej
było trzymać się jak dalej i po prostu zamrzeć w bezruchu,
również wydało jej się oczywiste.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wilk nie atakował.
Przyczaił się na lekko ugiętych nogach, spięty i w gotowości.
Eveline spuściła wzrok, nie chcąc prowokować zwierzęcia bardziej niż to konieczne.
Przyłapała się na tym, że po cichu liczyła na olśnienie
albo przynajmniej coś, czym mogłaby posłużyć się jak bronią, ale poza
kilkoma patykami i kamykami nie znalazła niczego.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Więc
czekała. W ciszy odliczała kolejne sekundy, dla pewności nasłuchując.
Gdzie był Castiel? Obawiała się, że wciąż miotał się po motelu,
próbując uniknąć polującej na niego istoty. Obserwując przyczajone przed
nią stworzenie, nabrała pewności, że wrogów musiało być więcej niż jeden. Wilk
zachowywał się zbyt pewnie, by uwierzyła, że mogłoby być inaczej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jakaś jej cząstka
liczyła na pojawienie się Elliotta, ale ten również zdecydował się
ją porzucić. Mogła co najwyżej klęczeć na ziemi z pochyloną głową i…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Coś jest
nie tak…</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Powstrzymała
dreszcz. Zacisnęła zęby, przez chwilę czując się tak, jakby czyjaś dłoń
zacisnęła się wokół jej serca. Niepokój przybrał na sile, zbyt
silny, by mogła go zignorować. Stało się coś niedobrego – poczuła to równie
wyraźnie, jak i obecność Castiela, kiedy wiedziona przeczuciem wyślizgnęła się
przez okno. Tym razem to on jej potrzebował, ale nie odważyła
ruszyć się z miejsca.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">A potem w oddali
rozbrzmiał strzał, płosząc pobliskie ptaki. Trzepot ich skrzydeł nie zdążył
ucichnąć, kiedy dookoła zapanowała ogłuszająca cisza.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Futro wilka
zjeżyło się jeszcze bardziej. Zwierzę stanęło na równe nogi,
odrzuciło łeb, a potem zawyło. Eve aż się skuliła, przyciskając obie
dłonie do uszu z poczuciem, że dźwięk za moment rozerwie jej czaszkę.
To przypominało lament; zbyt głośny i nieznośny, kiedy dysponowało się
nadwrażliwymi zmysłami. Chciała się od tego odciąć, ale nie potrafiła
i…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wycie
ucichło. Kiedy odważyła się unieść głowę, odkryła, że spoglądały na nią
znajome, żółte ślepia. Wilk patrzył na nią w przerażająco świadomy
sposób, zupełnie jakby nad czymś myślał, choć to wydawało się co
najmniej nienaturalne. Spięła mięśnie, podświadomie przygotowują się na atak,
ten jednak nie nadszedł.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">W następnej
sekundzie olbrzymi basior przeskoczył nad nią i popędził w kierunku,
z którego doszedł strzał. Eve instynktownie pochyliła się bliżej
ziemi, nie chcąc oberwać po głowie. Czuła, jak podłoże pod nią
drży, reagując na rytmiczne uderzenie łap.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Coś
poruszyło się w ciemnościach. Czaiło gdzieś poza zasięgiem wzroku
zebranych, również poruszonego wilka. Zanim Eveline zdążyła się zastanowić,
usłyszała rozpaczliwy pisk i trzask, który w pierwszym odruchu
utożsamiła z dźwiękiem pękających kości. Natychmiast skoczyła na równe
nogi, napinając mięśnie i dla pewności wysuwając kły.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przybysz
nawet się nie zawahał. Cokolwiek zrobił, wystarczyło, by ciężkie
cielsko bez życia zwaliło na ziemię. Dopiero wtedy Eveline dostrzegła
spokojnie stojącą, jasnowłosą kobietę, niemalże z pogardą spoglądającą na truchło
u swoich stóp. Ciemne futro prawie natychmiast ustąpiło miejsca ludzkiej
skórze i sylwetce, a do wampirzycy dotarło, że zamiast wilka, w trawie
teraz leżała młodziutka dziewczyna.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Na
przybyszce nie zrobiło to żadnego wrażenia. Przestąpiła nad ciałem,
jakby od niechcenia otrzepując ręce.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Lekcja na dzisiaj
– oznajmiła, nie odrywając wzroku od Eve. – Zabijaj tak, by nie mieć
kontaktu z krwią wilkołaka. Picie jej to zły pomysł.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ona…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wilkołak.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z
niedowierzaniem potrząsnęła głową. Natychmiast spojrzała ku niebu, choć dobrze
wiedziała, że nie zobaczy tam księżyca w pełni. Miała zresztą
wrażenie, że nie powinna spuszczać stojącej przed nią kobiety z oczu
na dłużej, niż było to konieczne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Podczas
pełni jest gorzej. Jak będziesz miała szczęście, to nigdy tego nie sprawdzisz
– rzuciła zniecierpliwionym tonem kobieta. Przestąpiła naprzód, wręcz taksując
Eveline wzrokiem. – Nie musisz dziękować. A teraz stąd znikajmy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie ruszyła się
z miejsca. Jej spojrzenie na ułamek sekundy znów powędrowało na ciało
dziewczyny. Nie widziała twarzy, ale to nie miało znaczenia. Z jakiegoś
powodu łatwiej byłoby jej znieść, gdyby przed sobą miała kogoś, kto
posturą nie przypominał dziecka. Jak tych ludzi, którzy zaatakowali ją,
kiedy otworzyła oczy pośród gruzów i z metalowym prętem w ciele.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową, chcąc opędzić się od niechcianych myśli. Nieważne. Cokolwiek
kryło się za pojawieniem tych istot, już nie miało znaczenia.
Skoro wilk zniknął, Eveline mogła skupić się na priorytetach.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Na
Castielu. Wciąż czuła, że coś było nie tak.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Ogłuchłaś? Hej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">To były
ułamki sekund. Dokładnie tyle potrzebowała jasnowłosa piękność, by bez ostrzeżenia
przygwoździć Eve do drzewa. Szarpnęła się, instynktownie próbując
odepchnąć od siebie przeciwnika, ale kobieta okazała się zaskakująco
silna. W chwili, w której wysunęła kły, wszystko stało się jasne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie
pozostała jej dłużna. Przez chwilę mierzyły się wzrokiem, obie na siebie
powarkując, choć to kobieta miała przewagę. Wodząc wzrokiem po otoczonej
jasnymi lokami twarzy, do Eveline dotarło, że gdzieś ją widziała. Co
prawda to przypominało patrzenie na świat przez zamgloną szybę, ale i
tak mogła przysiąc, że spotkały się wcześniej. Tak jak z Castielem,
więc gdyby tylko zdołała przyporządkować imię…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zrozumiała.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Aurora –
wychrypiała, czując jak uchodzi z niej całe napięcie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zareagowała
instynktownie. Bez jakiegokolwiek ostrzeżenia otoczyła wampirzycę
ramionami, samym tym gestem wytrącając z równowagi bardziej niż
wcześniejszymi próbami walki. Wyczuła, jak nieśmiertelna sztywnieje pod jej dotykiem.
Nie odsunęła się, wciąż przyciskając Eve do drzewa, ale uścisk
wyraźnie osłabł. Miała wrażenie, że minęła cała wieczność, zanim kobieta w końcu się
rozluźniła.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Tak… Tak,
to ja – usłyszała. Kojący szept rozbrzmiał bezpośrednio przy jej uchu.
– Teraz stąd chodźmy. Przyszłam, żeby zabrać cię w bezpieczne miejsce.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie
odpowiedziała. Usłyszała westchnienie, ale tym razem Aurora nie próbowała
naciskać. Po prostu poklepała swoją podopieczną po plecach, bardziej
stanowczo przygarniając ją do siebie. Nawet jeśli miała coś do powiedzenia,
zostawiła jakiekolwiek uwagi dla siebie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Eveline
mocniej wtuliła się w obejmująca ją kobietę. W głowie miała
mętlik, wciąż niepewna tego, co właśnie działo się wokół niej. Czuła się
tak, jakby w chwili, w której przypomniała sobie to jedno imię,
coś uległo zmianie. Jakby zerwała blokadę, która do tej pory zapewniała
jej choćby tylko względny spokój. Wraz z nią pojawiły się wątpliwości
i zbyt jaskrawe obrazy, jednak te drugie przesuwały się za szybko,
przez co nie mogła za nimi nadążyć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zamknęła
oczy. Z wolna wypuściła powietrze, próbując się uspokoić.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Eve?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wciąż
tkwiła w bezruchu. Mocno zaciskała powieki, w duchu odliczając
kolejne sekundy. Przez cały ten czas tuliła się do Aurory, chcąc
zyskać na czasie i…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Przepraszam – wykrztusiła w końcu. – Po prostu dobrze cię widzieć.
Błądzę tyle czasu…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Już nie musisz.
– Aurora nawet się nie zawahała. – Wiesz, że zawsze bym po ciebie
przyszła, prawda? W końcu przyjechałam właśnie po to.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Och, no
tak…</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie miała
wątpliwości, że wampirzyca próbowała lustrować jej myśli. Robiła to subtelnie,
inaczej niż Castiel, który na wstępie wyciągnął to, czego potrzebował.
Umysł Aurory przypominał muśnięcie ciepłego wiatru – łagodny, ledwo wyczuwalny
i…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Musiała się
pospieszyć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Palcami w końcu
wyczuła to, czego potrzebowała. Nie zastanawiając się dłużej niż to konieczne,
szarpnięciem wyciągnęła zaostrzony kołek, który znalazła w wewnętrznej
kieszeni kurtki Aurory…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">A potem
wbiła go jej w plecy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Usłyszała
zdławiony jęk. Aurora szarpnęła się, odskakująco jak oparzona. Eveline
pozwoliła jej na to, obojętnie obserwując jak kobieta zatacza się. W jasnych
oczach pojawił się niepokojący błysk, jednak i on okazał się bez znaczenia.
Sposób, w jaki wampirzyca wykręciła rękę, próbując dosięgnąć wbitego
między łopatkami kawałka drewna, tym bardziej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jak ty…?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Osunęła się
na ziemię. Prawie jak wtedy, gdy w panice Eveline zrobiła to po raz
ostatni.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Skrzywiła się
na to wspomnienie. Wydawało się najwyraźniejsze ze wszystkich,
chociaż nadal niczego nie tłumaczyło. Zaciskając zęby, Eve nachyliła się
nad nieruchomym ciałem, by nabrać pewności, czy kobieta nagle się
nie poruszy. Znalazła jeszcze jeden kołek i wcisnęła go za pasek
spodni, dochodząc do wniosku, że jeszcze mógł się przydać. Skoro
musiała odnaleźć Castiela…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Naprawdę
sądzisz, że to taki dobry pomysł, moja miła?<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zamarła.
Nie wyczuła, by nogi odmówiły jej posłuszeństwa, a jednak
nagle wylądowała tuż obok Aurory i zabitej dziewczyny-wilka. Potarła
skronie, ale ból nie ustąpił. Pulsowanie powoli przybierało na sile,
zupełnie jakby jakaś niewidzialna siła zamierzała rozsadzić czaszkę od środka.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Co się
działo? Dlaczego…?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Pochyliła
się, walcząc z mdłościami. Obrazy wróciły, bardziej jaskrawe i intensywniejsze
niż do tej pory. Kręciły się wokół Aurory, a jednak nadal nie potrafiła
ich zinterpretować. Wiedziała jedynie, że nie powinna jej ufać.
Że to, co właśnie zrobiła, było słuszne, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Dlaczego to imię
bolało? I czemu wbijając kołek w plecy tej kobiety, sama czuła się
tak, jakby właśnie odpłaciła jej pięknym za nadobne…?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Niczego nie rozumiała.
To, co działo się w jej głowie, nie miało sensu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ze świstem
wypuściła powietrze. Pochyliła się tak bardzo, aż dotknęła czołem
ziemi. Zacisnęła powieki, jednak to nie powstrzymało plątaniny obrazów –
zbyt niespójnych, sprzecznych, niewyraźnych. Niektóre wydawały się niewłaściwe.
Niczym sfabrykowane obrazy, które nigdy nie należały do niej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">W jednych
spoglądała na Aurorę jak na kogoś, kto był dla niej ważny. Kogoś,
komu ufała, choć przecież…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ale to nie było
tak. Wszystko pomieszała.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wszystko
ustało równie nagle, co wcześniej się zaczęło. Eveline opadła na ziemię,
dysząc tak ciężko, jakby właśnie przebiegła maraton. Skuliła się,
podciągając kolana pod brodę i próbując zapanować nad drzewem.
Cisza dzwoniła jej w uszach, gorsza niż cokolwiek innego.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie chciała
wiedzieć. Kiedy trwała w spokoju, wszystko wydawało się prostsze.
Wtedy mogła skupić się na celu, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Castiel.</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Dźwignęła się
na nogi. Chwilę nasłuchiwała, ale tym razem nie doczekała się
żadnej gwałtownej reakcji. Obrazy uspokoiły się, zresztą jak i niechciane
myśli. Leliela nigdzie nie było, choć nie od razu utożsamiła
wcześniejszą myśl z jego wpływem. Równie dobrze mogła po prostu to sobie
wyobrazić. Miała wrażenie, że od chwili przebudzenia w ciemnościach
cały czas błądziła, coraz dalsza od tego, by stwierdzić, co było
rzeczywistością.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mogła tylko zgadywać,
jak długo tkwiła w jednym miejscu, pomiędzy ciałem a unieruchomioną
wampirzycą. To mogły być minuty albo godziny – nie zauważyłaby
różnicy. Wiedziała za to, że nie mogła tkwić tu wiecznie,
zwłaszcza że miała coś do zrobienia.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wyprostowała
się. Wytrząsnęła z włosów drobinki ziemi, po czym z góry raz
jeszcze spojrzała na Aurorę. Spoglądając w bladą twarz i rozrzucone
dookoła włosy, Eveline nie czuła absolutnie niczego.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Więc
czemu jej nie zabijesz?</i>, rozbrzmiał ponowni obcy głos. Przez moment
była gotowa przysiąc, że Leliel stał tuż obok, szepcąc wprost do jej ucha.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Obejrzała
się, choć dobrze wiedziała, że nikogo nie zobaczy. Dookoła królowała
wyłącznie martwa cisza.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Zamknij się
– wycedziła przez zaciśnięte zęby.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Odpowiedział
jej cichy śmiech. Potem w końcu zapanował spokój, kiedy demon zostawił
ją samą.<o:p></o:p></p><p align="center" class="MsoNoSpacing" style="margin-top: 12.0pt; text-align: center;"><span style="font-family: "Segoe UI Symbol",sans-serif; mso-bidi-font-family: "Segoe UI Symbol";">☾</span><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing">Motel wyglądał jak
pobojowisko. Stojąc na podjeździe, Eveline momentalnie pojęła, że ominęło
ją coś ważnego. Raz po raz wodziła wzrokiem dookoła, aż nazbyt świadoma,
że w pobliżu nie było nikogo więcej. Pomijając kolejne ciało młodej
dziewczyny, które zaległo tuż obok wejścia.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Eve nie chciała
na nią patrzeć. Spojrzała jedynie na moment, by odkryć wciąż
broczący krwią ślad po kuli. Tak przynajmniej wyglądał, zresztą po strzale,
który słyszała, rana miała bardzo dużo sensu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nigdzie w pobliżu
nie widziała Castiela.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Spojrzała
na wyrwane drzwi, ale nie weszła do środka. Czuła, że
przekroczenie progu nie miało sensu. Pomijając ślady walki i to, co
zostało z Elliotta, nie znalazłaby niczego.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Zostawił
mnie.</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Spuściła
wzrok. Coś ścisnęło ją w gardle, choć starała się to ignorować.
Odchrząknęła, próbując oczyścić przełyk. Nie pomogło, zwłaszcza że tak naprawdę
nic w nim nie zalegało.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mogła tylko zgadywać,
co stało się po tym, jak wydostała się na zewnątrz. Wciąż
miała złe przeczucia, zwłaszcza że mogła wyczuć krew Castiela, ale… Och, jego samego
tu nie było. Czy jej szukał? Nie odeszła aż tak daleko, by miał
problem z odszukaniem miejsca, w którym się zaszyła. Co więcej,
to nie on przyszedł jej z pomocą. Co miała o tym sądzić,
skoro ostatecznie wylądowała w środku lasu z Aurorą?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową, czując nawracającą migrenę. Wciąż miała wątpliwości – i względem
kobiety, i swojego stwórcy. Pojawienie się Aurory obudziło w niej
coś, z czym wcale nie chciała się mierzyć. Nie teraz.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Pokrywający
podjazd żwir nieznacznie zachrzęścił pod jej stopami. Odeszła od ciała
wilkołaka, próbując skupić się na tropie Castiela. Jego krew
pachniała dziwnie, zresztą mieszała się z innym zapachem – taki,
który wydawał się Eve wabić, prawie jak wtedy, gdy pierwszy raz poczuła
woń towarzyszącą Elliottowi. Człowiek? Na samą myśl poczuła się jeszcze
bardziej podekscytowana. Czuła, że wyostrzają jej się kły.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Dlaczego
Castiel miałby gdziekolwiek pójść z człowiekiem? To też wydawało się
oczywiste, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Jego
krew pachnie niewłaściwie</i>, pomyślała po raz wtóry.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zmarszczyła
nos. Przypomniała sobie ten dziwny niepokój, który towarzyszył jej od pewnego
czasu, odkąd nabrała pewności, że powinna poszukać swojego stwórcy. Jak powinna
to rozumieć? Co powinna zrobić, żeby mu pomóc?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Na pewno
chcesz?</i>, przeszło jej przez myśl.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Skrzywiła
się, przez moment sama niepewna, czy ta myśl należała do niej.
Niczego już nie była pewna. Miała wrażenie, że Leliel odpuścił, a jednak…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przyspieszyła
kroku, bezskutecznie próbując pozbyć się mętliku w głowie. Przez
chwilę znów czuła się jak we śnie, dokładnie jak wtedy, kiedy zapadała się
w pustkę. Zarzucił jej, że uciekała przed prawdą. Czy tak było? Czy dlatego
czuła tak wiele sprzeczności, nagle zaczynając wątpić w to, czy trwanie
u boku Castiela miało sens? Chciała wierzyć, że to demon mieszał jej w głowie,
ale nie miała pewności. Im dłużej trwała w samotności, tym więcej wątpliwości
miała.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tęsknota pojawiła się
później. Eveline zawahała się, w zamyśleniu przyciskając dłoń do piersi.
Spojrzała na swoje dłonie, by z zaskoczeniem przekonać się, że
drżały. Zacisnęła je w pięści, chcąc odzyskać kontrolę, ale to okazało się
trudne. W tamtej chwili sama już nie była pewna, czego chciała.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mogła
przeczekać. Schować się gdzieś w pobliżu i poczekać na Castiela,
zwłaszcza że ten bez wątpienia mógł ją odnaleźć. Skoro wyczuł, kiedy
go potrzebowała, tym bardziej musiał zdawać sobie sprawę z tego, że
powinien zrobić to po raz kolejny. Co więcej, mogła chyba założyć, że
w razie potrzeby sama byłaby w stanie dokonać tego samego. Spróbowała się
skupić na więzi z wampirem, ale ta wydawała się słaba i ulotna,
jakby sam zainteresowany niekoniecznie chciał, żeby znalazła się u jego boku.
Z drugiej strony…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Och, a może
to ona tego nie chciała. Wszystko w Eveline krzyczało, że
powinna znaleźć się gdzieś indziej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Przy
kimś…</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Coś
zakłóciło nocną ciszę. Wyprostowała się niczym struna, natychmiast
rozpoznając dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Gdzieś w pobliżu dostrzegła
jasny blask reflektorów i to wystarczyło, by uprzytomnić jej, że
dalsze trwanie na widoku nie należało do najlepszych pomysłów.
Natychmiast odcięła się od zbędnych myśli, skupiając na tym, co
najważniejsze. Ciało zareagowało automatycznie, popychając Eve do natychmiastowego
ruchu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Napięła mięśnie.
Wystarczyła chwila, by dopadła do najbliższego drzewa i uchwyciła się
gałęzi, z lekkością podciągając się na tyle, by ukryć się
między koronami drzew. Podejrzliwie zmrużyła oczy, obserwując rozwój wypadków.
W duchu odliczała kolejne sekundy, całą sobą chłonąc to, co działo się
dookoła. Ktokolwiek się zbliżał, nie wyczuła, żeby przypominał
ścigające ją i Castiela bestie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Ludzie</i>,
pomyślała z ulgą. W porządku, przed nimi przynajmniej mogła się ukryć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Auto
zajechało na podjazd, zatrzymując się tuż przed martwą dziewczyną.
Silnik zgasł; światła przygasły. Dookoła na powrót zapanowała cisza, przerywana
jedynie biciem serc i spokojnymi oddechami. Kły Eveline jak na zawołanie się
wyostrzyły, ale nie odważyła ruszyć się z miejsca. Nawet z odległości
dostrzegła, że trójka mężczyzn, która wysiadła z auta, była uzbrojona.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Rozpoznała
ich. Zwłaszcza jednego, nie tylko po krwi, ale budowie
ciała. Nerwowo zacisnęła palce na gałęzi, próbując się uspokoić. Choć
kły zapulsowały boleśnie, upominając się o posiłek, zdołała odsunąć głód
na dalszy plan. Nie powinna z nich pić. Zwłaszcza po tym,
jak skończyło się to ostatnim razem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Znała tego
mężczyznę. Przypomniała sobie jego imię. John, który najwyraźniej przeżył
jej atak, kiedy spróbowała rozerwać mu gardło.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie żyje
– doszedł ją głos jednego z mężczyzn, najpewniej kierowcy, bo dostrzegła
go po lewej stronie samochodu. Wpatrywał się w nieruchome ciało
na podjeździe. – To szczeniak. Chyba ją kojarzę. Miała na imię
Hannah…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ciekawe –
wtrącił drugi. – Ładny strzał. Wygląda na robotę kogoś z naszych.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Eveline
mimowolnie się spięła. Miała przez to rozumieć, że gdzieś w pobliżu
kręciło się więcej ludzi? Oczywiście, wyczuła jednego w towarzystwie
Castiela, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem,
gdzie są ci kretyni, ale lepiej żeby mieli dobre usprawiedliwienie.
Jeśli Elise jest z nimi, tak jak podejrzewam, osobiście ich rozstrzelam
– zapowiedział grobowym głosem John.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mężczyźni
odsunęli się od ciała. Nie wyglądali na szczególnie
przejętych, zupełnie jakby widywali podobne rzeczy na co dzień. Możliwe,
że tak właśnie było.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Co
robimy?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Sprawdźcie
budynek. Ja rozejrzę się po okolicy – zadecydował John. Jak na kogoś
o pokaźnej posturze, poruszał się zadziwiająco lekko, ostrożnie. –
Jeśli coś znajdziecie, będę pod telefonem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– A później?
– rzucił z powątpiewaniem kierowca.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mężczyzna jedynie
wzruszył ramionami. Zdążył odejść kilka kroków, nim zdecydował się odpowiedzieć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Spalcie wszystko.
Ogień rozwiąże sprawę – zadecydował, nawet się nie oglądając. – Gdyby
coś się działo, będę pod telefonem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nikt nie zaprotestował.
John ruszył w stronę lasu, decydując się przekroczyć linię drzew
zdecydowanie zbyt blisko miejsca, w którym schroniła się Eveline.
Dziewczyna mocniej uchwyciła się gałęzi, dla pewności wstrzymując oddech.
Wyraźniej niż do tej pory poczuła krew, ale zmusiła się do trwania
w bezruchu. Wtuliła policzek w korę, w napięciu odliczając
kolejne sekundy. Chciała, żeby po prostu poszedł dalej – bez zbędnych
komplikacji, które zmusiłyby ją do podjęcia walki.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mężczyzna
przystanął. Czujnie rozejrzał się dookoła, na krótką chwilę
zatrzymując wzrok na drzewie, na którym się ukrywała. Eve
zamarła, w duchu przeklinając trzepoczące się w piersi serce.
Miała wrażenie, że bije zbyt głośno, aż nazbyt wyraźnie zdradzając jej obecność.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Musiał ją
usłyszeć. Musiał wiedzieć, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">A potem
usłyszała oddalające się kroki, kiedy John zdecydował się ruszyć
dalej. Chwilę jeszcze trwała w bezruchu, bojąc się odetchnąć.
Spoglądała w ślad za nim, póki nie nabrała pewności, że kroki ucichły,
a mężczyzna nagle nie zawróci, by jednak się nią
zainteresować.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ostrożnie
zeskoczyła na ziemię. Wylądowała na lekko ugiętych nogach, wciąż
spięta i aż nazbyt świadoma podsuwanych przez zmysły bodźców. Pozostali
pasażerowie auta również zniknęli, najpewniej zamierzając sprawdzić motel,
zanim zdecydują się podłożyć ogień. Nie miała pewności, czy to dobrze,
ale jedno wydawało się aż nazbyt oczywiste: musiała stąd spadać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Raz jeszcze
spojrzała w kierunku podjazdu. Pomyślała o Castielu, ale i za nim
ostatecznie zdecydowała się nie podążać. Cokolwiek robił, pewnie i
tak miał ją znaleźć. Chyba.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wciąż nie była
pewna, czy to taki dobry pomysł.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wycofała
się, z premedytacją obierając kierunek przeciwny do tego, który
wybrał John. Kiedy nabrała pewności, że nikt nie powinien jej zauważyć,
rzuciła się do biegu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing">
</p><p class="MsoNoSpacing"></p><blockquote>Doberek. :D Mieszam i dobrze
mi z tym. Troszkę Aurory, mrocznej aury pewnego demona i… przeszłości.
Także tego. W kolejnym mogę obiecać dużo więcej Castiela. Do napisania!</blockquote><o:p></o:p><p></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-44085479401725093182022-01-02T15:32:00.003+01:002022-01-02T16:39:06.409+01:00☾ Rozdział XVI<p style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi_UbMAc04tdAD2x0PQfigTAUCIWU7p4MFe79sQjnrFMu1i3_62Z09AfAnsxiak_xRJg4rP_Xqd_hutQpsB3h2lYmrEJxHlVmnLHBnBhGRrnSRcI4rkRWArgfDD9otXY5mux2okiGcR62KryrHL0Jr-m_DfDn-pY0aKMWSA-IMl4mrJnvH5EKkf7NSqtA=s500" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="225" data-original-width="500" height="144" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi_UbMAc04tdAD2x0PQfigTAUCIWU7p4MFe79sQjnrFMu1i3_62Z09AfAnsxiak_xRJg4rP_Xqd_hutQpsB3h2lYmrEJxHlVmnLHBnBhGRrnSRcI4rkRWArgfDD9otXY5mux2okiGcR62KryrHL0Jr-m_DfDn-pY0aKMWSA-IMl4mrJnvH5EKkf7NSqtA=s320" width="320" /></a><br /></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Castiel</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><p class="MsoNoSpacing">Starając się jak
najciszej stawiać kolejne kroki, Castiel był w stanie myśleć wyłącznie o tym,
że mieli przejebane. I to pod każdym możliwym względem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Poruszył się
niespokojnie, wciąż nasłuchując. Nie miał innego wyboru, jak założyć, że
Eveline grzecznie usiedzi na tyłku w sypialni, w której ją
zostawił. Przynajmniej na razie nie czuł, by wpakowała się
w kłopoty. Cóż, nie większe niż dotychczas. Wciąż żadna cudowna siła
nie wzywała go do natychmiastowego odszukania wampirzycy, co uznał za okoliczność
sprzyjającą. Miał dużo większe szanse na przeżycie i ocalenie również
jej, jeśli zdołałby się skupić.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przywarł do ściany,
nie chcąc ryzykować, że ktoś przypadkiem zajdzie go od tyłu. Zaczynał
mieć dość zabawy w kotka i myszkę, zwłaszcza że wszystko w nim
aż krzyczało, że znalazł się na pozycji tej drugiej. Dla kogoś, kto
przywykł do roli łowcy, nagła zamiana miejsc zdecydowanie nie była na rękę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Niech to szlag.
Do głowy by mu nie przyszło, że na wszystkie możliwe
miejsca trafią na takie, które miało jakiś związek z wilkołakami. <i>Nic
dziwnego, że wciąż działa</i>, uświadomił sobie, w końcu pojmując, co
takie miejsce robiło na samym skraju miasta. To, że nie rzucało się
w oczy, musiało być wyjątkowo sprzyjającą okolicznością. Castiel co prawda
kilkukrotnie słyszał, że dzieci nocy miały swoje miejsca, wyjątkowo praktyczne
podczas pełni księżyca, kiedy instynkt wymykał się spod kontroli nawet tym
najbardziej doświadczonym bestiom. W chwili, w której uświadomił
sobie, że jakaś niewidzialna siła najwyraźniej uwięziła go w motelu,
wszystko stało się jasne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Przystań.
O mroczna matko…</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie
pierwszy raz spotykał się z tym konkretnym zaklęciem. Był pewien, że
Danielle przygotowałaby podobną barierę w minutę, jeśli akurat miałaby
taki kaprys. Sam zamysł okazał się nader prosty, nagle uświadamiając
Castielowi funkcję, którą zazwyczaj musiał pełnić motel. Och, kto wie – może
gdyby pozaglądał do innych pokoi, znalazłby wskazówki w postaci
poniszczonych mebli czy śladów ostrych pazurów na ścianach albo drzwiach.
Wszystkie przejawy frustracji okazałyby się w pełni uzasadnione,
zwłaszcza w przypadku istot, które przez jedną noc w miesiącu
pozostawały równie nieświadome, co i każde inne dzikie zwierzę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Haven może
i było przeklęte, jeśli wziąć pod uwagę obecność wszystkich istot nadnaturalnych,
ale niezależnie od wszystkiego pewne kwestie pozostawiało się w cieniu.
Nadmiar ciał i biegające po okolicy krwiożercę potwory szybko
przyciągnęłyby uwagę i ludzi z zewnątrz. Co gorsza, gdyby jakiś
wyjątkowo zatwardziały łowca wymknął się do sąsiednich miejscowości,
wszyscy mieliby kłopoty. To, że zwykle trzymające się na uboczu
wilkołaki, wolały tego uniknąć, nie wydało się Castielowi ani trochę
dziwne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Powiedz
to Lanie</i>, zadrwił cichy głosik w jego głowie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Potrząsnął
głową. To nie był dobry moment, by roztrząsać przeszłość.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Musiał się
stąd wydostać. Problem polegał na tym, że nie miał pewności, gdzie
szukać źródła trzymającej go wewnątrz bariery. Podejrzewał, że na dobry
początek powinien znaleźć właściciela, ale do tego zdecydowanie mu się
nie paliło. Wilkołaki podczas pełni zdawały się na instynkty, co
czyniło je niebezpiecznymi i nieprzewidywalnymi, zwłaszcza że księżyc
wyzwalał z nich wszystko to, co odróżniało te istoty od ludzi. W pozostałe
dni efekt nie był aż tak porażający i to w teorii mogło
brzmieć kojąco, ale Castiel nie czuł się ani trochę
pewniej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Słabsze czy nie,
to nie miało znaczenia. Nie, skoro gdzieś w budynku czaił się w pełni
świadomy swoich działań wróg.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zaklął po raz
wtóry, ledwo powstrzymując się przed wyrzucenia z siebie całej
wiązanki na głos. To nie mogło skończyć się dobrze. Gdyby
przynajmniej wiedział, czego powinni się z Eve spodziewać…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Cóż,
szczerze wątpił, by chodziło wyłącznie o nieopłacony pokój. Samo to,
że akurat to miejsce naruszył ktoś lubujący się w piciu krwi i szczycący
parą kłów, stawiało ich w najgorszym możliwym położeniu. Demony mogły
namieszać w sposobie, w jaki świat nieśmiertelnych funkcjonował na co
dzień, ale nie miały wpływu na naturę. Kiedy w grę wchodził
instynkt, sam diabeł pozostawał bezradny.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Chyba że
oni też polują na nekromantkę.</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
odrzucił tę myśl. Ten konflikt ich nie dotyczył. Castiel wolał się
nie zastanawiać, jak źle sprawy mogłyby się potoczyć, gdyby jednak
ktoś rozpoznał dziedziczkę Nightów i uznał ją za dobry cel. Tego, że
dziewczyna dopiero co zyskała nieśmiertelność i z jakiegoś powodu
niczego nie pamiętała, raczej nie przyjęliby cierpliwie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Bezszelestnie
przemknął przez kolejny korytarz, próbując dobrnąć z powrotem do recepcji.
Potrzebował wskazówek. Nie miał pod ręką rozmownego ducha
recepcjonisty, zresztą miał wrażenie, że to ten dzieciak ściągnął na nich
kłopoty. Skoro tu pracował, istniała szansa, że wiedział więcej niż
mogłoby się wydawać. Kto wie, może nawet osobiście dał znać szefostwu, że
potrzebuje pomocy. Choć Castiel był gotów przysiąc, że wpływ zadziałał, po tym
jak Eve wyruszyła na samotne polowanie mogło wydarzyć się wszystko.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wślizgnął się
do recepcji, ale i tam panowała nienaturalna wręcz cisza.
Jedynie charakterystyczny, zdecydowanie zbyt intensywny zapach utwierdził
wampira w przekonaniu, że przeciwnik znajdował się gdzieś w pobliżu.
Instynkt mówił sam za siebie, aż wyrywając się do ucieczki.
Gdyby to w ogóle wchodziło w grę! Salvador i bez sprawdzania
wiedział, że jeśli tylko spróbuje się dematerializować, napotka
niewidzialną ścianę. Utknął tu, przynajmniej chwilowo.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mógł tylko zgadywać,
z iloma przeciwnikami miał do czynienia. Gdyby chodziło o jednego,
miałby szansę to ugrać. Cokolwiek zatrzymywało go wewnątrz motelu, również
musiałoby znajdować się w środku. Castiel musiał ustalić źródło, a potem
jak najszybciej wrócić po Eve i ewakuować się w bezpieczne
miejsce. Przynajmniej w teorii plan wydawał się prosty. O wiele
bardziej skomplikowane było to, by utrzymać zainteresowanie na sobie,
by przypadkiem nie napuścić pogoni na dziewczynę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>To wcale
nie tak, że pewnie sama wpakuje się w kłopoty…</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Potrząsnął
głową. Jakby to w ogóle miało znaczenie! Życie buło o wiele
prostsze, kiedy musiał troszczyć się tylko o siebie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Okrążył
kontuar, sam niepewny, na co tak naprawdę liczył. Po ciele
recepcjonisty nie został nawet
ślad, pomijając plamy krwi na podłodze. Osobiście zmiażdżył telefon
chłopaka i choć dalej uważał to za słuszne posunięcie, wciąż
żałował, że wcześniej nie udało mu się przejrzeć komórki. Nie żeby
w notatniku spodziewał się znaleźć odpowiedzi na dręczące go
pytania, ale zawsze warto było spróbować.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Powiódł
wzrokiem dookoła, wciąż nasłuchując. Nie podobało mu się, ile to trwało.
To, że intruz mógł znajdował się dosłownie wszędzie. Dla pewności zajrzał
na zaplecze, ale i tam nie znalazł choćby śladu cudzej bytności.
Świetnie, przynajmniej nie musiał obawiać się ataku od tyłu.
Uspokojony, odblokował komputer, z ulgą odkrywając, że przynajmniej tam
nie pojawił się monit o hasłu. Bez większego
zainteresowania prześledził wzrokiem ekran, szukając czegokolwiek, co mógłby
uznać za pomocne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jedynym
odpalonym programem okazała się przeglądarka internetowa. Castiel wywrócił
oczami, dostrzegając zminimalizowane, przesunięte w róg okienko,
wyświetlające witrynę portalu społecznościowego. Nie żeby chłopak wyglądał
na aż tak zapracowanego, by nikt nie zorientował się, co
robił w wolnym czasie…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12pt; text-indent: 14.2pt;">A potem Castiel zauważył odpalony czat. Kimkolwiek była
Beth, chłopak nie zdążył odebrać od niej kilku wiadomości.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12pt; text-indent: 14.2pt;"><o:p> </o:p></p><p class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-top: 12pt;"><span lang="EN-US" style="font-family: "Courier New"; font-size: 10.0pt; line-height: 150%; mso-ansi-language: EN-US;">Beth 22:21: spisz?<o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: 150%;"><span lang="EN-US" style="font-family: "Courier New"; font-size: 10.0pt; line-height: 150%; mso-ansi-language: EN-US;">Beth 22:33: Elliott…<o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: 150%;"><span lang="EN-US" style="font-family: "Courier New"; font-size: 10.0pt; line-height: 150%; mso-ansi-language: EN-US;">Beth 22:35: …<o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: 150%;"><span style="font-family: "Courier New"; font-size: 10.0pt; line-height: 150%;">Beth 22:46:
… mam złe przeczucia<o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: 150%;"><span style="font-family: "Courier New"; font-size: 10.0pt; line-height: 150%;">Beth 23:01:
jeśli nie odpiszesz w ciągu 5 minut, piszę do Hannah<o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: 150%;"><span style="font-family: "Courier New"; font-size: 10.0pt; line-height: 150%;"> </span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przesunął
konwersacje wyżej, chcąc zorientować się o czym ta dwójka
rozmawiała wcześniej. Nie miał pojęcia, kim była Hannah, ale obawiał
się, że odpowiedź czaiła się gdzieś w motelu. Gdyby przynajmniej miał
pewność, ilu osób powinien się spodziewać…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><o:p> </o:p></p><p class="MsoNormal" style="line-height: 150%; margin-top: 12pt;"><span style="font-family: "Courier New"; font-size: 10.0pt; line-height: 150%;">Elliott
21:07: jest temat, zaraz zadzwonię<o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><o:p> </o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Castiel w zamyśleniu
przekrzywił głowę. Cóż, zakładał, że mniej więcej wtedy obudziła się Eveline.
To wiele wyjaśniało. Nie żeby ta wiedza jakkolwiek poprawiała
jego położenie, ale na dobry początek musiała wystarczyć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>A skoro o złych
przeczuciach mowa…</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Poderwał
głowę w chwili, w której w ciemnościach tuż przed nim zalśniła
para żółtych oczu. W następnej sekundzie coś poruszył się, dosłownie
rzucając w stronę kontuaru. Castiel błyskawicznie odskoczył, próbując
osłonić przed kawałkami tego, co zostało z kontuaru.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ekran z hukiem
upadł na podłogę. Dookoła zapanowała ciemność, kiedy również światła w korytarzu
zdecydowały się poddać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Spięcie…?</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie miał
pojęcia. To tak naprawdę nie miało dla niego znaczenia. Błyskawicznie
przemknął nad walającymi się po podłodze resztkami mebli, by w pośpiechu
wypaść wprost na korytarz. Tym razem podążające w ślad za nim
zwierzę nawet nie próbowało ukrywać swojej obecności, głośno powarkując i kłapiąc
zębami. Wilkowi również poruszanie się w ciemnościach nie sprawiało
żadnego problemu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Korytarz
skręcił, nie pozostawiając Castielowi innego wyboru, poza gwałtownym
zmienieniem kierunku. Szybko zorientował się, dlaczego ktoś zdecydował się
pozbawić go drogi wyjścia. Ucieczka wąskim korytarzem okazała się najgorszym
możliwym pomysłem, zwłaszcza że ten prowadził tylko i wyłącznie
w jedno miejsce: do ślepego zaułku. Dopiero wtedy wampir uświadomił
sobie, jak mały w rzeczywistości był motel. Jak długo nie mógł
wydostać się na zewnątrz, pole manewru pozostawało niemalże zerowe.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zostało mu
tylko jedno.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Znów
skręcił, tym razem wpadając do najbliższego z mijanych pokoi.
Otworzył drzwi gwałtownie, nie dbając o to, że te praktycznie
wyleciały z zawiasów. Kolejna niewielka, bliźniaczo podobna do innych
sypialnia ani trochę nie nadawała się na kryjówkę przed
zawziętym wilkiem. Castiel czuł, że zwierzę wciąż znajdowało się zbyt
blisko. Lśniące, ciemne futro niemalże natychmiast wypełniło wolną przestrzeń,
kiedy bestia skoczyła w jego stronę, roztrącając po drodze stolik i zamieniając
łóżko w stos desek.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Bestia z impetem
cisnęła nim o ścianę. Kłapiąc zębami, spróbowała chwycić go za ramię,
ale w porę pochwycił ją za pysk. Olbrzymie cielsko naparło na Castiela,
kiedy wilk zaczął wyrywać się do ataku, warcząc i popiskując.
Żółte ślepia zdawały się lśnić, utkwione bezpośrednio w twarzy
wampira. Choć robił wszystko, by trzymać rozwarte szczęki na dystans,
czuł, że nie mogli ciągnąć tego w nieskończoność.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Jasna
cholera!</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z trudem
odrzucił miotające się zwierzę na bezpieczna odległość. Usłyszał
żałosny pisk, kiedy pokaźnych rozmiarów basior uderzył o ścianę. Tynk
posypał się, ukazując niewielkie wgłębienie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Castiel
natychmiast wykorzystał okazję do ucieczki. Przemknął do drzwi,
zataczając się, by uniknąć ponownego ataku. Przeciwnik nie zamierzał się
poddać, wciąż o krok za nim, wyraźnie rozjuszony chwilowym
niepowodzeniem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mogło być
gorzej. To brzmiało jak najgorsze na świecie pocieszenie, ale wampir
dobrze wiedział, co działo się podczas pełni. Istota, która za nim
podążała, niewiele różniła się od swojego mniej świadomego, w pełni
zwierzęcego brata. Co prawda basior wyglądał o wiele roślej od przeciętnego
wilka, a już na pewno miał w sobie dość siły, by bez chwili
wahania rozerwać nawet najbardziej doświadczonego wampira, ale to wciąż
nie było najgorsze stadium. Dopiero wraz z nadejściem pełni, budziły się
prawdziwe potwory.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tyle że
ani trochę nie czuł się jak ktoś, komu dopisywało szczęście.
Wręcz przeciwnie, zwłaszcza gdy – wraz z dzikim charkotem – wilk za nim
nagle przyspieszył, rzucając się do ataku. Castiel aż zachłystnął się
powietrzem, kiedy coś z całą mocą uderzyło go w plecy. Zanim zdążył się
zastanowić, wylądował w resztkach tego, co wcześniej składało się na kontuar.
Żebra zaprotestowały, kiedy spróbował się podnieść. Zignorował to,
natychmiast podrywając się na równe nogi, ale nie miał okazji
choćby porządnie pochwycić pionu, momentalnie znów posłany na ziemię.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tym razem
wilk nie zamierzał stracić przewagi. Zaatakował bardziej gwałtownie niż
wcześniej, kłapiąc zębami i wściekle ujadając. Szczęki z siłą imadła
zacisnęły się na ramieniu Castiela, wżynając się niemal do kości.
Ból go oszołomił, ale nie na tyle, by nie próbował się
bronić. Resztkami zdrowego rozsądku powstrzymał się przed próbą wyrwania
ręki, woląc nie sprawdzać, ile siły potrzebował przeciwnik, by spróbować
ją oderwać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Palce
wolnej dłoni zacisnął wokół pierwszej rzeczy, którą zdołał odnaleźć pośród odłamków
mebli i zamachnął się, bez wahania wbijając prowizoryczną broń w gardło
zwierzęcia. Wilk zawył, natychmiast zwalniając uścisk i wycofując się. Raz
po raz potrząsał głową, bezskutecznie próbując pozbyć się wżynającego się
w szyję drewnianego odłamka. Świeża krew spłynęła na posadzkę,
mieszając z tą, która zdążyła wypłynąć z rany Castiela.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wampir z trudem
stanął na nogi. Zaklął, czując jak ramie zaczyna dawać o sobie znać.
Przycisnął dłoń do ugryzienia, pod palcami czując wciąż płynącą krew.
Żebra paliły, ale ten ból przynajmniej był znajomy, jednoznacznie świadcząc
o tym, że kości już zaczynały się zrastać. Jeśli jednak chodziło o ramię…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie miał
na to teraz czasu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wycie
wilka dawało mu się we znaki. Zwierzę miotało się na prawo i lewo,
brocząc krwią nie tylko ze zranionej szyi. Kiedy wilkołak rozwarł
pysk, do Castiela dotarło, że musiał trafić w tętnicę. Dla pewności
odsunął się, z rezerwą obserwując jak stworzenie dławi się własną
krwią. Podchwycił spojrzenie żółtych oczu i to wystarczyło, by przeciwnik
znów spróbował zaatakować, ale słabnące ciało skutecznie go przed tym powstrzymało.
W następnej sekundzie wielkie cielsko zwaliło się na ziemię, w końcu
nieruchomiejąc.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Castiel
odetchnął. Oparł się o ścianę, z opóźnieniem uświadamiając
sobie, że się trzęsie. Natychmiast spróbował nad sobą zapanować, ale
to okazało się równie trudne, co i całkowite zignorowanie palącego
bólu. Zacisnął zęby, mocniej przywierając plecami do ściany, by nie osunąć się
na podłogę. Musiał stąd spadać i to tak szybko, jak tylko było
to możliwe.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z powątpiewaniem
spojrzał na drzwi wejściowe. Coś się zmieniło. Nie miał pojęcia,
skąd brało się to przekonanie, ale wyraźnie to poczuł.
Chwiejnie ruszył ku wyjściu, chcąc się upewnić. Jeśli byłby w stanie
wyjść, mógłby wrócić po Eveline i…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Cios w plecy
wytrącił go z równowagi. Wyleciał przed motel razem z drzwiami,
boleśnie lądując na podjeździe. Olbrzymie cielsko zaległo na nim,
dociskając na podłoża. Uderzył go zapach krwi wilkołaka; tuż przy uchu
usłyszał dziwny charkot, zupełnie jakby ktoś właśnie dławił się krwią.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Bez
żartów…</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ej, ty!<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie miał
pojęcia, co zaskoczyło go bardziej – kobiecy głos czy huk wystrzału, który
rozległ się sekundę później. Ciężar na plecach znikł, kiedy ciało
wilka zwaliło się na bok. Castiel natychmiast wykorzystał okazję,
żeby się odsunąć, by nie ryzykować, że jedna kula nie wystarczyła.
Skoro mimo rozerwanej tętnicy wilkołak znalazł w sobie dość siły, by wciąż
próbować go zabić…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jeden rzut
oka na ciało utwierdził go w przekonaniu, że tym razem przeciwnik
został unieruchomiony na dobre. Albo raczej przeciwniczka, bo zamiast
basiora o czarnej sierści, oczom Castiela ukazała się kobieta. Naga,
drobniutka blondyneczka, która ani trochę nie przypominała dzikiego
zwierzęcia, które ganiało go po całym motelu. Leżała w szybko
powiększającej się kałuży własnej krwi, twarzą do ziemi i w całkowitym
bezruchu. Wampir nie musiał się wysilać, by zauważyć, że nie oddychała.
Przyspieszony puls należał do kogoś innego i dochodził z zupełnie
innej strony.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Powoli
odwrócił się, starając nie okazywać żadnych emocji. Co prawda palący ból w ramieniu
zaczynał doprowadzać go do szału, ale udało mu się nawet nie skrzywić,
kiedy przeniósł wzrok na stojąca zaledwie kilka metrów dalej postać. Uniósł
brwi, dostrzegając lufę wymierzonej w niego dubeltówki. I bez pytania
wiedział, że amunicja musiała mieć w sobie domieszki zabójczego dla istot
nocy srebra.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Dopiero po chwili
zwrócił uwagę na dzierżącą broń kobietę. A potem już tylko siedział
i na nią patrzył, przez moment bliski tego, by roześmiać się
w głos.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wszędzie
rozpoznałby te delikatne rysy i burzę płomiennorudych loków. Brązowe oczy
dosłownie taksowały go wzrokiem, może i przerażone, ale wciąż
wystarczająco czujne, by utwierdzić wampira w przekonaniu, że dziewczyna
zareagowałaby, gdyby tylko zaszła taka potrzeba. To, że zapewniłaby mu
kulkę między oczami, jeśli spróbowałby podnieść na nią rękę, wydało mu się
aż nazbyt oczywiste.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Dobrze.
Może jednak wyciągnął niewłaściwe wnioski w tamtej ciemnej uliczce. Wtedy
nie miała przy sobie broni, ale teraz…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Mała
Johna… Jak jej tam było…? Elise?<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie miał
pewności. Z równym powodzeniem mógłby mieć przed sobą matkę Teresę.
Castielowi było już wszystko jedno.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Spróbował się
podnieść, ale tym razem to okazało się ponad jego siły. Z zaskoczeniem
spojrzał na swoje drżące dłonie. Podpierał się jedną ręką, ale i
ta wydawała się bliska tego, żeby odmówić mu posłuszeństwa.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– To… ty –
doszedł go zaskoczony, nerwowy szept. Jeśli Elise mówiła coś więcej, całkowicie
mu to umknęło. – O rany… Czekaj.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wyczuł, że się
poruszyła. Mimo wszystko drgnął, zaskoczony tym, jak szybko znalazła się obok.
Rude włosy znalazły się w zasięgu jego wzroku, kiedy dziewczyna
przykucnęła tuż obok. Spojrzał na nią w roztargnieniu, mimowolnie
zastanawiając nad tym, czy przypadkiem nie zgubiła gdzieś po drodze
instynktu samozachowawczego. Zdecydowanie nie przypominała tego przestraszonego
pisklaka, którego uratował przed demonami… Och, kiedy to było? W tamtej
chwili Castiel miał wrażenie, że w samym motelu spędził całe wieki.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Musiał się
skupić. Gniewnie zmrużył oczy, kiedy dziewczyna spróbowała wyciągnąć ku niemu
rękę. Chciał warknąć, ale ostatecznie wyrwał mu się sfrustrowany jęk.
To, że Elise w ogóle nie spoglądała na niego jak na zagrożenie,
ubodło go bardziej niż cokolwiek innego. Jak źle w takim razie wyglądał,
skoro…?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zacisnął
zęby. Nie miał na to czasu. Znajdował się na zewnątrz, a to o czymś
świadczyło. Chciał się dematerializować, pochwycić Eveline i stąd
zniknąć. Pojawienie się córki jednego z łowców mówiło samo za siebie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jakkolwiek
dobrze nie brzmiałby szybko ułożony plan, okazał się całkowicie poza
jego zasięgiem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Krwawisz
– wyszeptała rozgorączkowanym tonem Elise. Odłożyła broń, przezornie kładąc ją
po swojej stronie. Co prawda Castiel bez problemu mógłby po nią sięgnąć,
zwłaszcza że dziewczyna przykucnęła aż tak blisko, ale nie ruszył się
z miejsca. – I to mocno. To ona? – zapytała, ale nawet nie czekała
na odpowiedź. – Źle to wygląda. Muszę…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Po… pomóż
mi… wstać – wycedził przez zęby, bezceremonialnie wchodząc jej w słowo.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie
wyglądała na przekonaną, ale nie zaprotestowała. Nadążenie za jej ruchami,
choć w pełni ludzkimi, okazało się wyzwaniem. Castiel z zaskoczeniem
przekonał się, że obraz zamazywał mu się przed oczami. Sama Elise
przypominała płomień – zbyt jasny, by na niego patrzeć; zbyt żywy i…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Odwrócił
głowę, nie chcąc patrzeć na jej odsłonięte gardło, kiedy przesunęła się
na tyle, by posłużyć mu za oparcie. Z jej pomocą dźwignął się
na nogi, próbując ignorować fakt, że obejmowała go w pasie. Nie powstrzymał
przekleństwa, czując rwący ból w ramieniu. Wyczuł, że dziewczyna drgnęła,
ale nawet jeśli miała coś do powiedzenia, zachowała wszelakie uwagi
dla siebie. Widział jak kurczowo ściskała broń, choć z dodatkowym obciążeniem
miałaby problem, by właściwie ją wykorzystać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Chodź.
Tu za bardzo rzucamy się w oczy – zadecydowała, wciąż niespokojnie
wodząc wzrokiem na prawo i lewo. – Nie przyszłam sama. Jeśli ktoś
by cię zauważył…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Czemu? –
wyrwało mu się.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zrozumiała,
o co pytał. Lekko przekrzywiła głowę, pozwalając, by loki opadły jej na twarz.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Spłacam
dług. Wampiry są honorowe, prawda? – zauważyła przytomnie. – Ludzie również.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Parsknął i zaraz
tego pożałował, tym razem nie powstrzymując się od jęku. Ani trochę
mu się to nie podobało. Mętlik w głowie tym bardziej, zwłaszcza
że nadal miał coś do zrobienia. Musiał wrócić do motelu, zwłaszcza że…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ale nie był
w stanie. Posłanie tej dziewczyny po Eveline mogło skończyć się co
najmniej źle. Starcie cudownie nieświadomej, podążającej za instynktami
młodej wampirzycy i uzbrojonej łowczyni brzmiało jak najgorszy na świecie
pomysł. I, cholera, mógł tylko zgadywać, która z nich wyszłaby z tego
żywa.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">W chwili,
w której z pomocą Elise przekroczył linie drzew, Castielowi nie pozostało
nic innego, jak spróbować jej zaufać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing">Witam w nowym roku! Bardzo
chciałam wrzucić coś wczoraj, ale ostatecznie nie wyszło. Cóż, może i lepiej,
bo ten rozdział jest dla mnie istoty. Myślę, że wyszło całkiem nieźle,
zwłaszcza że długo czekałam na okazję, by wrzucić więcej Elise.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing">
</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zostawiam
was z tym, miejscem na trochę teorii i… do napisania! ;></p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><o:p></o:p></p><p></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-53755540446480028422021-12-28T01:20:00.001+01:002021-12-28T01:20:09.842+01:00☾ Rozdział XV<p style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjxiiU65YVtgGjJR3XVTMRiJdgRi0sPlmBmNX6cTQbIqzzlo-r7CyzQatwXox62ZnS-lecIrsu7Smx5j45QfOpiEorI1k2zCGEUcAj1xdPm6MqKVcUvX23yAuxXqczWZiPBYpsUkTE7H9DWQ3uf8UwnqnO4b7TbfqIbyVxj4QRIiicpU36treiQNNovPg=s500" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="281" data-original-width="500" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjxiiU65YVtgGjJR3XVTMRiJdgRi0sPlmBmNX6cTQbIqzzlo-r7CyzQatwXox62ZnS-lecIrsu7Smx5j45QfOpiEorI1k2zCGEUcAj1xdPm6MqKVcUvX23yAuxXqczWZiPBYpsUkTE7H9DWQ3uf8UwnqnO4b7TbfqIbyVxj4QRIiicpU36treiQNNovPg=s320" width="320" /></a></p><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Eveline</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Stojąc nago przed lustrem,
pomyślała, że powinna się pospieszyć. To przynajmniej podpowiadał jej zdrowy
rozsądek. Castiel nie wyglądał na najcierpliwszą na świecie
osobę i zadziwiająco łatwo mogła sobie wyobrazić, jak wchodzi nieproszony
do łazienki. Eve miała wrażenie, że nie powinna mu na to pozwolić,
choć nie potrafiła stwierdzić z jakiego powodu. Skoro był jej stwórcą,
to tak jakby na swój sposób należała do niego… Tak?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Miała wrażenie,
że to wcale nie było takie proste. Co prawda na pewno łatwiej
mogła utożsamić ze swoim opiekunek Castiela niż Leliela, zwłaszcza że coś
przyciągało ją do tego pierwszego, ale… to wciąż nie było
wszystko. Eveline wciąż czuła się, jakby umykał jej dość istotny kawałek
układanki. Albo jakby miejsce, w którym tak naprawdę powinna się
znaleźć, znajdowało się gdzieś indziej – zbyt daleko, by mogła go
dosięgnąć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W
zamyśleniu przekrzywiła głowę. Uważnie prześledziła każdy skrawek nagiej,
miejscami pokrytej krwią skóry, mając przy tym dziwne wrażenie, że tak naprawdę
spoglądała na kogoś innego. Czuła się, jakby lustrzane odbicie nie należało
do niej. Spokojna, umazana zaschniętą posoką kobieta o niepokojąco
przenikliwym spojrzeniu, pod każdym względem wydawała się obca. Eveline
nie znalazła choćby śladu zadrapania, a co dopiero rany po pręcie,
który osobiście wyszarpnęła z rany. I choć to odkrycie poprawiło
jej nastrój, jednocześnie poczuła się jeszcze bardziej zagubiona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Castiel też
patrzył na nią tak dziwnie… Aż za dobrze pamiętała sposób, w jaki
przygarnął ją do siebie i badał wysuwające się kły, choć sam
dysponowała dokładnie takimi samymi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eve w zamyśleniu
przekrzywiła głowę, pozwalając, by poplątane włosy częściowo przysłoniły
jej policzki. Rozchyliła usta i postukała koniuszkiem języka w zęby,
pozwalając, by dwa z nich momentalnie się wydłużyły. Wciąż czuła
smak krwi Elliotta, choć ta już nie sprawiała wampirzycy aż takiej
przyjemności.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jej niespodziewanego
towarzysza z recepcji nie dostrzegła nigdzie w pobliżu, ale to akurat
było kobiecie na rękę. Nie chciała, żeby chodził za nią do łazienki.
Jeśli miała być ze sobą szczera, wciąż nie miała pewności, co powinna z nim
zrobić. Mogła podziękować mu za ubrania, dopilnować, żeby Castiel zapłacił
za pokój, ale… co dalej? Sprawy się skomplikowały i to nie tylko dlatego,
że przypadkowo pozbawiła chłopaka życia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Właściwie
nawet tego nie pamiętała. Co najwyżej głód i zadowolenie, jakie
poczuła, kiedy krew już spłynęła w dół jej gardła. To było miłe –
bez poczucia, że ktoś celował w nią bronią albo mdłości spowodowanej
tym, co znajdowało się w krwiobiegu ofiary. Krew Elliotta okazała się
po prostu smaczna, nawet jeśli nie miała zaspokoić Eveline na długo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakby tego
było mało, obserwując zdezorientowanego recepcjonistę, Eve nie mogła pozbyć się
wrażenia, że powinna mu pomóc. Cokolwiek się za tym kryło, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, w jakiś
pokrętny sposób widziała w nim siebie. On też błądził w ciemnościach,
cudownie nieświadomy sytuacji, w której się znalazł.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline wciąż
nie miała pojęcia, jak powiedzieć mu, że był martwy i że powinien
odejść… gdzieś tam. Cokolwiek kryło się za wspomnianym „tam”.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kiedy w końcu
wylądowała pod prysznicem, w końcu zdołała się rozluźnić. Już
nie czuła się senna, a zebranie myśli okazało się dużo
łatwiejsze. Stała spokojnie, pozwalając, by woda spływała po całym
jej ciele – wciąż obcym, ale… zarazem jakby należącym do niej. Czuła
ciepło, a to chyba o czymś świadczyło. W to przynajmniej
próbowała uwierzyć, jednocześnie czekając na jakieś cudowne olśnienie w kwestii
tego, co powinna zrobić później.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Co miała
powiedzieć Castielowi? Dokąd iść? Obawiała się, że mężczyzna nawet gdyby
chciał, nie potrafiłby jej tego powiedzieć. Jakaś cząstka Eve lgnęła
do niego, zwłaszcza że widziała w nim opiekuna, ale to nie zmieniało
najważniejszego: że pojawienie się wampira cudownie nie rozwiązywało
żadnego z dręczących ją problemów. Na pewno nie sprawiło, że
pustka w głowie magicznie zniknęła. Wręcz przeciwnie – kiedy zmęczenie i pierwszy
szok minęły, Eveline zaczęła mieć jeszcze więcej wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odgarnęła
wilgotne włosy z twarzy. W zamyśleniu przeczesała je palcami,
próbując zająć czymś ręce.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Okej, więc musiała
dopilnować, żeby Castiel zapłacił za pokój. Chociaż tak mogła
podziękować Elliottowi, zwłaszcza że wydawał się wyjątkowo tą kwestią zmartwiony.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To bardzo
ważne, proszę pani. Właściciel zabije mnie, jeśli stan kasy nie będzie się
zgadzał – powtórzył przynajmniej kilka razy, kiedy siedziała na kontuarze,
kiwając głową w odpowiedzi na każde kolejne słowo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Obawiam się,
że właśnie go ubiegłam</i>, pomyślała wtedy, ale powstrzymała się od komentarza.
Obawiała się, że nie pomogłaby mu aż taką bezpośredniością.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie żeby w ogóle
wiedziała, jak obchodzić się z kimś takim. Czy to było normalne
dla duchów? Nie miała pojęcia. Może wiedziała to kiedyś, tak jak
i rozumiała działanie wampirów, ale teraz nie potrafiła sobie
przypomnieć. Mogła co najwyżej działać na wyczucie albo w wolnej
chwili zapytać Castiela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tak czy siak,
spełnienie prośby chłopaka wydało jej się bardzo ważne. Zwłaszcza że coś w
jego gorączkowym tonie i uporze, z jakim powtarzał prośbę o uregulowanie
rachunku, dało jej do myślenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Właściciel
naprawdę jest taki straszny?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Aha. –
Chłopak wyraźnie się zawahał. Zmierzwił już i tak pozbawione ładu
rude włosy, robiąc sobie na głowie jeszcze większy bałagan. – To… bardziej
skomplikowane.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miała
pewności, czy to możliwe. To wcale nie tak, że rozmawiał z kimś,
kto mógł pochwalić się parą kłów, chłeptał krew i właśnie radośnie
dyskutował z duchem…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko zdecydowała się nie pytać. Później pojawił się Castiel,
więc i tak nie miała po temu okazji. Jakby tego było mało,
Eve nie mogła pozbyć się wrażenia, że wyjątkowo łatwo przychodziło
jej skupienie się na czymś innym. To pomagało, nawet jeśli
trochę przypominało ucieczkę. Nie żeby miała coś przeciwko. Możliwość skupienia się
na prostych rzeczach okazała się wyjątkowo kojąca. Miała zresztą wrażenie,
że będzie tego potrzebować – i to szczególnie w towarzystwie
Castiela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miała pojęcia,
czy to łącząca ich więź, czy coś innego, ale kiedy
spojrzała na wampira w recepcji, z całą mocą poczuła, że
potrzebował jej równie mocno, co i ona niego. Nie potrafiła tego
nazwać, ale to nie miało znaczenia. Wiedziała za to, że za jej stwórcą
ciągnęło się coś ciężkiego i wyjątkowo bolesnego. Przypominało cień, nierealne
i na swój sposób niepokojące. Eveline była pewna, że nie chodziło
o osobę, tym bardziej nie o ducha, ale… emocje. Albo negatywną
energię, która nie potrafiła znaleźć ujścia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Taki stan
rzeczy wydał jej się zaskakująco wręcz oczywisty i naturalny. Prawie
jak krążące po domu postaci, które miała okazję obserwować zaraz po przebudzeniu.
I choć zdrowy rozsądek podpowiadał Eve, że to zdecydowanie nie było
normalne, zaakceptowała to ze spokojem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Musiała
porozmawiać z Castielem i wyciągnąć od niego, co go martwiło.
Kto wie, może przy odrobinie szczęścia miała go pocieszyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś w możliwości
ułożenia nawet tak prowizorycznego planu działania sprawiło, że Eveline
udało się uśmiechnąć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Okej,
więc z nim pogadam i…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eveline!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Aż
podskoczyła, kiedy ktoś załomotał w drzwi. Natychmiast zakręciła wodę i wychyliła się
zza zasłonki, niespokojnie spoglądając ku wejściu. Zadrżały, gdy Castiel
znów w nie załomotał, ale przynajmniej miał dość przyzwoitości, by nie wyrwać
ich z zawiasów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeszcze się
nie ubrałam – ostrzegła, dla pewności próbując osłonić się zasłonką.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ty nie…
– Mężczyzna urwał. Przynajmniej spuścił z tonu i darował sobie dalsze
dobijanie do łazienki. – Wychodź stamtąd. Byle szybko.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Brzmiał
poważnie. Tyle wystarczyło, by zorientowała się, że coś musiało być nie
tak – i to bynajmniej nie dlatego, że zbyt wiele czasu spędziła
pod prysznicem. Natychmiast usłuchała, wręcz rzucając się do tego,
by się ubrać. W tamtej chwili nawet nie zastanawiała się
nad tym, że wciąż ociekała wodą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrzebowała
raptem kilku sekund. Ubrania, które znalazła na zapleczu, okazały się
luźne i trochę za długie, ale nie zamierzała narzekać. Na to,
że ostatecznie skończyła w fartuszku i sukience, która jak nic
musiała zostać kupiona z myślą o pokojówce, starała się nie myśleć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzyła
drzwi. Castiel niemal wleciał do łazienki, jednak prawie natychmiast
odzyskał równowagę. Eve spodziewała się wielu rzeczy, łącznie z jakaś
kąśliwą uwagą, ale nic podobnego nie miało miejsca. W zamian
wampir bezceremonialnie przygarnął ją do siebie, dla pewności zakrywając
jej usta dłonią.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mamy
kłopoty – szepnął jej wprost do ucha. Poczuła ciepły, przyspieszony
oddech na wciąż wilgotnych policzkach. – Bądź cicho i trzymaj się
blisko mnie. Zrozumiałaś? – dodał rozgorączkowanym tonem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Miała
pytania. Co najmniej kilka, ale jeden rzut oka na stwórcę wystarczył,
by pojęła, że to najmniej odpowiedni moment na zadanie
któregokolwiek z nich. Pełna złych przeczuć, sztywno skinęła głową, szybko
orientując się, że Castiel czekał na odpowiedź. Najwyraźniej tyle mu wystarczyło,
bo momentalnie poluzował uścisk, w zamian chwytając ją za rękę i ciągnąć
w głąb korytarza.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Szybko
zorientowała się, że nie szli do recepcji. Z powątpiewaniem
spojrzała na prowadzącego ją mężczyznę, nagle jeszcze bardziej
zdezorientowana. Skoro chciał stąd wyjść, mieli dwa proste wyjścia. Nawet ona
wiedziała, że mogli albo skorzystać z drzwi, albo się dematerializować,
zwłaszcza że Castiel zrobił to już wcześniej. Wciąż nie miała
pewności, w jaki sposób działała akurat ta wampirza zdolność, ale przecież
mógł zabrać ją ze sobą. Skoro jednak tego nie robił…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niespokojnie
powiodła wzrokiem dookoła. Kątem oka wychwyciła ruch i to wystarczyło, by serce
podeszło jej aż do gardła. Potrzebowała chwili, by w czającej się
w cieniu postaci, która nagle znalazła się obok niej, rozpoznać Elliotta.
Wbiła w niego spanikowane, pytające spojrzenie, bez słów próbując
przekazać najbardziej oczywiste w tej sytuacji pytanie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Właściciel – wyjaśnił nerwowym szeptem chłopak. Najwyraźniej wciąż nie zdawała
sobie sprawy z tego, że nikt poza nią nie mógł go usłyszeć. –
Mówiłem, że to nieprzyjemny typ.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline z niedowierzaniem
potrząsnęła głową. Teraz już nie miała wątpliwości, że za jego słowami
kryło się coś więcej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przystanęła,
posłusznie dostosowując się do tego, co robił Castiel. Rzuciła mu
niespokojnie spojrzenie, ale nawet tego nie zauważył. Wzrok wbił w głąb
korytarza i wtedy do Eve dotarło, że najwyraźniej nasłuchiwał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie mając
innego wyboru, zdała się na zmysły. Bodźce, które odbierała, wciąż
wydawały się zbyt żywe i liczne, ale tym razem nie miała
problemu ze zrozumieniem tego, co próbowały jej przekazać. „Niebezpieczeństwo!”
– zdawały się krzyczeć i to nawet głośniej niż wtedy, gdy Eveline
niespokojnie krążyła po dworze, w napięciu wyczekując zbliżającego się
świtu. Tym razem to nie światło dnia okazało się śmiertelną pułapką,
ale… coś bardziej materialnego, jednak wcale nie poczuła się z tą
świadomością lepiej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ktoś był w hotelu.
Właściciel, jeśli wierzyć Elliottowi, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>To jest
właściciel!?</i>, rozbrzmiał w jej głowie mentalny głos Castiela. Wzdrygnęła
się, z opóźnieniem pojmując, że mężczyzna najwyraźniej nie miał oporów
przed buszowaniem po cudzych myślach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Co się
dzieje? To niedobrze? Co…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miała
pewności, czy chciała poznać odpowiedzi. Z całą mocą zwątpiła w to,
gdy uderzyło w nią jeszcze więcej podsuwanych przez zmysły bodźców. Urywki
wypełniających umysł myśli okazały się gorsze niż cokolwiek innego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś było w hotelu.
Coś złego, co zdecydowanie nie miało dobrych zamiarów. Chciała uciekać,
ale nie była pewna gdzie i dlaczego. Choć dookoła panowała martwa
cisza, Eveline z łatwością mogła wyobrazić sobie jak wroga istota przemyka
korytarzami, szuka ich, węszy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mogła być
gdziekolwiek. Nawet za nimi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niespokojnie
obejrzała się przez ramię. Korytarz był pusty, ale ta świadomość jej
nie uspokoiła. Mimowolnie pomyślała, że wolałaby stanąć oko w oko z wrogiem,
niż dalej trwać w niepewności.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Stłumiła
zaskoczony okrzyk, kiedy Castiel bez ostrzeżenia wciągnął ją do najbliższego
pokoju.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zostań tu –
syknął i znikł, zanim zdążyła zakomunikować mu, że chyba upadł na głowę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Rozejrzała się
po zacienionej sypialni. Klitka niewiele różniła się od tej, którą
zajęła wraz ze swoim opiekunem, kiedy pojawili się w hotelu po raz
pierwszy. Widziała łóżko, szafę i okno, które momentalnie przykuło jej uwagę.
W pośpiechu przemknęła na skraj pokoju, drżącymi dłońmi chwytając za klamkę.
Przez chwilę ślizgała się w jej wciąż wilgotnych dłoniach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W szybie
dostrzegła odbicie rudych włosów. Elliott wciąż tam był, bezradnie
obserwując jej starania.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Musisz
wyjść. Będzie kiepsko, jeśli cię znajdzie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś
zmieniło się w wyrazie jego twarzy. Spojrzenie wydawało się
inne, bardziej świadome, choć Eve nie od razu uświadomiła sobie, co
to oznaczało. Skupienie się na czymkolwiek poza mętlikiem w głowie
nagle okazało się wyzwaniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A Castiel?
– zniecierpliwiła się. – Co on wyprawia? Powinniśmy…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wyjdzie,
póki zaklęcie nie przestanie działać. Skoro tego nie czujesz, to znaczy,
że ciebie nie zatrzyma – przerwał chłopak. W tamtej chwili nie brzmiał
ani trochę jak nieporadny, znudzony dzieciak, który przypadkiem znalazł się
w złym miejscu i czasie. – Jesteś młodziutka, co? Najwyraźniej wciąż
sporo z ciebie człowieka – ocenił, uśmiechając się w nieco
wymuszony sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie rozumiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Elliott
potrząsnął głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pamiętam.
To, jak mnie zabiłaś – oznajmił nagle, a Eveline zesztywniała, przez
chwilę czując się tak, jakby ktoś zdzielił ją czymś ciężkim po głowie.
– Cholera… Wiedziałem, że tak to się skończy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To nie brzmiało
ani trochę optymistycznie. Jeśli do tej miała wątpliwości, słuchając
swojej nieszczęsnej ofiary poczuła się jeszcze gorzej… I to nie tylko dlatego,
że w tej sytuacji chłopak nie miał żadnych powodów, by chcieć
jej pomóc.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Nie miała czasu, żeby o tym myśleć. Dookoła panowała cisza,
ale ta okazała się gorsza niż cokolwiek innego. Castiel mógł być
gdziekolwiek i najwyraźniej utknął, nie mając większego wyboru, jak
bawić się w chowanego z… Właśnie, czym? Wciąż nie miała pojęcia,
ale wątpiła, by mogła mu pomóc.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
okno ustąpiło bez większego problemu. Do wnętrza pokoju wdarło się
chłodne, wieczorne powietrze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zanim
pójdziesz… Mogę mieć prośbę, Eve? – doszedł ją ponownie niepewny głos Elliotta.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W szybie
wciąż widziała jego odbicie. Uśmiechał się – bardzo niepewnie, wcale
nie jak ktoś, kto życzył jej źle. Nie miała pojęcia, co ot
oznaczało. Kto wie, może śmierć sama w sobie nie była taka zła, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Obawiam
się, że nie zapłacimy za pokój – wymamrotała, uciekając wzrokiem
gdzieś w bok.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Trudno. –
Elliott westchnął. – Chcę tylko… Przeproś ode mnie moją siostrę, okej? Ma na imię
Beth. Powiedz jej, że zmieniłem zdanie. Niech zbiera manatki i jedzie
na te studia… Cokolwiek, byleby poza Haven.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline
zawahała się. O, tak! Już widziała, jak udaje jej się namierzyć
kogokolwiek z rodziny faceta, którego bez wahania zabiła i przekazać
mu wiadomość zza grobu. Nie żeby w ogóle wiedziała, gdzie
szukać, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Czemu
nie? Jeśli dzięki temu poczuje się lepiej…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Może była
mu winna chociaż tyle. Niewinne, białe kłamstwo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Powiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet jeśli
Elliott wątpił w jej zapewnienia, nie dał niczego po sobie
poznać. Nie odezwał się więcej nawet słowem, kiedy wyskoczyła na zewnątrz.
Tym razem skok okazał się prostszy niż z pierwszego piętra.
Wystarczyła zaledwie chwila, by wylądowała na trawie, a w następnej
sekundzie puściła biegiem, by jak najszybciej skryć się między
drzewami. Nie obejrzała się, nie chcąc sprawdzać, czy duch wciąż
tkwił w pobliżu okna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poczuła
ulgę, ledwo tylko znalazła się poza budyniem. Tylko przez
chwilę, w pamięci wciąż mając to, że nie mogła zostawić Castiela.
Starając trzymać się we względnie bezpiecznej odległości, zatoczyła koło
wokół hotelu, próbując dostać się do głównego wejścia. Słowa Elliotta
o zaklęci czy czymkolwiek innym, co najwyraźniej powinno zatrzymać intruzów
w środku, były dla niej niejasne, ale i o tym wolała nie myśleć.
Chciała wierzyć, że skoro jej udało się wyjść, musiało istnieć jakieś
cudowne rozwiązanie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Własne
kroki wydały się Eveline o wiele za głośne. Chłodne powietrze
przenikało ubranie i igrało z wciąż wilgotnymi włosami. Mimo wszystko
zimno nie dawało jej się we znaki, choć jeszcze jakiś czas temu skończyłaby
kuląc się i drżąc na całym ciele.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakaś
samolubna, skupiona na przeżyciu cząstka aż rwała się do tego,
by skorzystać z okazji i rzucić się do ucieczki. <i>Castiel
sobie poradzi</i>, pomyślała i naprawdę była w stanie w to uwierzyć.
Mogła nie pamiętać większości tego, co działo się, nim otworzyła oczy w ciemnościach,
ale jednego była pewna: wampir miał o wiele większe doświadczenie od niej.
Nie bez powodu sama jego obecność wystarczyła, by Eve
poczuła się bezpiecznie. Skoro zdecydował się działać w pojedynkę…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Niech
cię szlag</i>, jęknęła w duchu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skryła się
między drzewami, niespokojnie obserwując wejście. „Przystań” – odczytała
częściowo tylko podświetloną nazwę motelu. Coś ścisnęło ją w żołądku,
choć sama nie była pewna dlaczego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Przystań…
To nigdy nie będzie moja Przystań</i>, pomyślała pod wpływem
impulsu. Coś w tych słowach sprawiło, że zapragnęła histerycznie się roześmiać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dreszcz
przemknął wzdłuż jej kręgosłupa, bynajmniej nie za sprawą
przenikliwego chłodu. Dla pewności przywarła do pnia najbliższego drzewa,
nie ufając własnemu ciału na tyle, by stać o własnych
siłach. Nasłuchiwała, ale dookoła panowała wyłącznie cisza. Patrząc na pogrążony
w ciemnościach motelu, nie potrafiła sobie wyobrazić, że ktokolwiek
znajdował się w środku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mogła coś
pomylić. Albo Castiel próbował żartować sobie jej kosztem. On i Elliott,
choć to wydawało się mało prawdopodobne. Jeśli jednak zamierzał w ten sposób
zemścić się za to, że skoczyła mu do gardła…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Znów zadrżała.
Poczucie zagrożenia wróciło i to ze zdwojoną siłą. Chociaż niczego nie słyszała,
zmysły wciąż podpowiadały jej, że coś czaiło się w pobliżu. Coś
niedobrego. Zagrożenie, od którego rozsądniej było trzymać się z daleka.
Czuła to każda komórką ciała, w napięciu czekając na sposobność,
by rzucić się do ucieczki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciała
zawołać Castiela, ale nie odważyła się nawet jęknąć. Dla pewności
wstrzymała oddech, nie chcąc ryzykować, że ktoś…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ledwo
wychwyciła zmierzające w jej stronę kroki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wszystko
potoczyło się błyskawicznie. Rzuciła się do biegu, bez wahania
ruszając w głąb lasu. To było niczym impuls; iskra, która wznieciła
płomień. Napięcie sięgnęło zenitu, nie pozwalając jej zignorować świadomości,
że najwyraźniej intruzów było więcej niż tylko ten, który wdarł się
do wnętrza motelu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W chwili, w której
zaczęła biec, wyraźnie poczuła, że coś ją goni. Słyszała, jak przeciwnik
przedziera się przez gęstwinę. Czuła jak ziemia drży od naprzemiennie
opadającego, to znów wznoszącego się cielska. Cokolwiek znajdowało się
za nią, poruszało się błyskawicznie. Tempo, które sama zdołała rozwinąć,
nie wystarczyło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kluczyła
między drzewami, instynktownie wymijając kolejne przeszkody. Zostawiła motel za sobą,
ale w tamtej chwili nie potrafiła się tym przejąć. Musiała
uciekać, znaleźć się jak najdalej i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jednak
przeciwnik nie zamierzał się poddać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skręciła,
bez zastanowienia zmieniając kierunek. Próbowała zgubić pogoń, ale podświadomie
czuła, że to nie zadziała. Musiała wymyślić coś innego. Gdyby przynajmniej
wiedziała, gdzie była i jakie miała szanse, by dostać się do miasta
albo…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zabrakło
jej tchu, kiedy coś z siłą uderzyło ją w plecy. Jak długa
poleciała na twarz, nie mając okazji choćby próbować zamortyzować
upadek. Przetoczyła się po trawie, boleśnie lądując na ziemi.
Natychmiast spróbowała się podnieść, ale już w chwili, w której
poderwała się do siadu zorientowała się, że dalsza ucieczka nie wchodziła
w grę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cokolwiek
za nią było, dopadło ją. Wyczuła, że przemknęło tuż obok, bez wahania
odcinając drogę ucieczki. Słyszała dyszenie – o wiele cięższe niż jej własny,
chwytany z trudem oddech.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Świadoma
wyłącznie narastającego przerażenia, Eveline poderwała głowę. Rozszerzonymi
oczyma spojrzała wprost w pysk szczerzącego się, powarkującego wilka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Pogoń dobiegła
końca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Także tego. Taki spóźniony
prezent świąteczny. ;> Zaskoczyłam? Mam nadzieję. Ale czekałam na możliwość
wprowadzenia kolejnych dzieci nocy zdecydowanie zbyt długo, a teraz w końcu
mam wizję jak to zrobić. Chociaż jeśli ktoś śledzi tę historię na Wattpadzie
i uważnie prześledził tagi, nie powinien być jakoś szczególnie zdziwiony.
:D<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie wiem
jak wy, ale ja doskonale się bawię. To najpewniej ostatni
rozdział w tym roku, więc już teraz życzę wam wszystkiego, co
najlepsze w nadchodzącym 2022. Czas leci, prawda? Ale my nie zwalniamy
tempa. Nie lubię rzucać terminami, ale umówmy się wstępnie, że
zarzucę czymś na początek stycznia, może nawet w moje urodziny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Do następnego!</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-68057862588646582282021-12-19T18:51:00.003+01:002021-12-22T13:55:27.254+01:00☾ Rozdział XIV<p style="text-align: center;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjPBv1ygwL6utW0u0euMgbEQMNwNjVqtXoD9Ms3j9KCkcRKtS3BTe8vXFzwE8ul17b5Y0Gb7UfdXRavlbkLhcNO6SD33eacmfog4gynpeZYptxKchbMe1vb46XphflY8-c6ck0L0VS4cFRDVnEr5MWAHV2DbcihQawBliK-87ERrpcN7kSgp-R1RFAL0Q=s500" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="281" data-original-width="500" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjPBv1ygwL6utW0u0euMgbEQMNwNjVqtXoD9Ms3j9KCkcRKtS3BTe8vXFzwE8ul17b5Y0Gb7UfdXRavlbkLhcNO6SD33eacmfog4gynpeZYptxKchbMe1vb46XphflY8-c6ck0L0VS4cFRDVnEr5MWAHV2DbcihQawBliK-87ERrpcN7kSgp-R1RFAL0Q=s320" width="320" /></a></div><p></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Castiel</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Uwinął się szybko. Co
prawda początkowo nie miał pojęcia, gdzie powinien się udać, wahając się
nawet nad powrotem do sklepu Danielle, ale w ostatniej
chwili odrzucił taką możliwość. To nie był pierwszy raz, kiedy przyszło mu
doprowadzać się do porządku poza domem. Znał wiele miejsc, w które
mógł zajrzeć i niczego nieświadomych ludzi, których wystarczyło owinąć
sobie wokół palca z równą łatwością, co i małolata na recepcji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tak czy inaczej,
Castielowo wystarczyło zaledwie pół godziny, by wrócić do pokoju. Eve
w tym czasie wciąż spała jak zabita, cudownie bezproblemowa i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ta,
chciałoby się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jeden rzut
oka na pokój wystarczył, by serce podeszło mu do gardła. Zaklął
pod nosem, z niedowierzaniem spoglądając to na puste łóżko,
to znów na wyrwane z zawiasów drzwi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Świetnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
wypadł na korytarz. Gdyby nie to, że w porę zauważył dość
istotny szczegół, jak nic zacząłby panikować. Nie po to zostawiał tu tę
dziewczynę, by zaraz ratować jej tyłek, gdyby Aurora, Drake albo sam
Lelilel się tutaj pojawili. W najlepszym wypadku w grę wchodził
jeszcze Marco, ale w takie cuda wampir akurat nie wierzył.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Szczęście w nieszczęściu,
sprawy miały się inaczej. Drzwi otwarto od środka, a po braku
wybitego okna i obcych zapachów, Castiel wywnioskował, że Eveline wyważyła
je osobiście. To okazało się marnym pocieszeniem, zwłaszcza że
ostatnim, czego tak naprawdę potrzebował, było uganianie się po mieście
za niestabilną, pozbawioną wspomnień młodą wampirzycą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakkolwiek
by nie było, los najwyraźniej mu sprzyjał. Znalezienie dziewczyny
okazało się dziecinnie proste, zwłaszcza że ta nie wyszła z motelu.
Znalazł ją w recepcji, spokojnie siedzącą na kontuarze i jakby
od niechcenia machającą nogami w powietrzu. Wyglądała jak zadowolona
z siebie dziewczynka, która właśnie w wyjątkowo przyjemny sposób
spędzała wolny czas.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jeszcze w korytarzu
uderzył go zapach krwi. Castiel westchnął, ale kamień spadł mu z serca,
kiedy podchwycił spojrzenie Eveline. Natychmiast poderwała się na nogi,
dziarskim krokiem ruszając w jego stronę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie było
cię, kiedy wstałam – oznajmiła, ale to nie zabrzmiało jak zarzut.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Musiałem…
– Potrząsnął głową. Nerwowym gestem poprawił świeżą koszulę. – Nieważne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Podeszła
bliżej. W przeciwieństwie do niego, jej wygląd wciąż pozostawiał
wiele do życzenia. Podarte, pokrwawione ubranie mówiło samo za siebie,
choć sama Eve nie wydawała się o to dbać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jej
spojrzenie okazało się o wiele przytomniejsze niż wcześniej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż o tym
myślał, kiedy poczuł nacisk jej dłoni na piersi. Uniósł brwi,
obserwując jak absolutnie niewinnym, w pełni naturalnym gestem poprawiła
źle zapięty guzik koszuli, którą w pośpiechu na siebie wciągnął. Choć
jej dłonie znaczyła czerwień, krew nie zostawiła żadnych śladów na czarnym
materiale.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Teraz
dobrze – oceniła, wycofując się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tak po prostu.
Jakby to, że chwilę wcześniej pokusiła się o coś złego, w ogóle
nie miało znaczenia. Co prawda Castiel już dawno przywykł do ignorowania
tego, co ludzie uważali za moralne bądź nie, ale do tej
dziewczyny mu to nie pasowało. Jej entuzjazm okazał się gorszy,
niż gdyby od razu strzeliła go w twarz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nerwowo odchrząknął.
Wciąż dziwnie zmieszany w pośpiechu wyminął Eveline, by podejść
bliżej recepcji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dzięki –
rzucił z opóźnieniem i bez większego zainteresowania. – Co
robiłaś? – dodał, choć odpowiedź wydawała się oczywista.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Castiela
ani trochę nie zaskoczył widok bezwładnego ciała, które zastał za kontuarem.
Dzieciak, który ich obsługiwał, najwyraźniej nie miał dziś wrócić do domu.
Wylądował na plecach, blady i z wciąż rozchylonymi, gotowymi do języku
ustami. Ślady na jego gardle tłumaczyły wszystko. Głucha cisza, nie pozostawiająca
wątpliwości co do braku pulsu, tym bardziej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wampir
kątem oka spojrzał na swoją podopieczną. Jej wargi wciąż wyglądały na pełniejsze
i bardziej czerwone niż zapamiętał. Nawet nie schowała kłów, raz po raz
szturchając je koniuszkiem języka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wydawało
mi się, że mnie wołał. Ten chłopak – wyjaśniła usłużnie Eveline. – Ma na imię
Elliott i jest całkiem sympatyczny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Prychnął,
nie mogąc się powstrzymać. O, tak! W końcu każdy morderca
najpierw uprzejmie pytał ofiary o imię, a potem rozpływał się
nad jej charakterem! Najwyraźniej ta dziewczyna nawet po przemianie
nie mogła być do końca normalna…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrzebował
dłuższej chwili, by pojąć, że coś o wiele bardziej złożonego kryło się
przede wszystkim za jej słowami. Zrozumiał to w chwili, w której
zauważył, jak Eveline przesuwa się bliżej recepcji, jakby od niechcenia
opierając się o blat. Wciąż się uśmiechając, wzrok wbiła w bliżej
nieokreślony punkt przestrzeni.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och,
naprawdę? – rzuciła, przekrzywiając głowę. – To chyba dobrze. Powiem mu,
żeby się rozliczył. Cast… – zaczęła, przenosząc wzrok na swojego
stwórcę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ruszył się
z miejsca. Błyskawicznie do niej doskoczył, z niedowierzaniem
spoglądając to na dziewczynę, to znów na miejsce, w którym
leżało ciało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez twarz
Eveline przemknął cień<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Castielu
– podjęła raz jeszcze, niezrażona tym, że się zdenerwował. – Ten chłopak
prosi, żeby odpowiednio się rozliczyć. Będzie mieć kłopoty, jeśli nie zapłacimy
za pokój. I pyta, czy zostajemy tutaj na dłużej. Doba
hotelowa mija o jedenastej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzył i zaraz
zamknął usta. Spodziewał się wielu rzeczy, jednak na pewno nie czegoś
takiego. Nawet istota nieśmiertelna miała swoje granice.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To nie tak,
że nie wiedział, z kim ma do czynienia. Aż za dobrze
pamiętał wszystkie swoje prowokacje i złośliwości pod adresem
nekromantki. Sęk w tym, że ani przez moment nie dostrzegł w jej zachowaniu
czegoś, co dałoby mu do myślenia. Na pewno nie w kategorii
tego, co naprawdę oznaczało to, kim przecież była.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Aż do teraz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niepokój
wrócił i to te zdwojoną siłą. Castiel z powątpiewaniem spojrzał na miejsce,
które wciąż lustrowała wzrokiem Eveline. Wciąż się uśmiechała, raz po raz
spokojnie kiwając głową w odpowiedzi na słowa, które słyszała wyłącznie
ona. Jakby w ogóle nie docierało do niej to, że osobiście
pozbawiła życia człowieka, a tym bardziej to, że w tej sytuacji martwy
nie powinien mieć względem niej jakichkolwiek roszczeń.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wampir
zaklął w duchu. Miał ochotę zabrać dziewczynę prosto do pokoju i…
Och, co dalej? Uśpić ją siłą? Choć zasnęła zaledwie na chwilę, już nie wyglądała
na zmęczoną. Wręcz przeciwnie – sprawiała wrażenie bardzo żywej i energicznej,
choć zachowaniem wciąż odbiegała od Eveline, którą przyszło mu poznać. Z drugiej
strony, może dopiero teraz widział prawdziwą ją. Ciężko było oceniać faktyczny
charakter kogoś, kto wcześniej nie miał powodów, żeby darzyć go sympatią.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, może
nawet nie powinien być zaskoczony, że nawet w tym szaleństwie
wyrywała się, by zachowywać właściwie. Ktoś, kto bez cienia protestu
dzielił się swoją krwią, tylko dlatego, że uznawał to za właściwe…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cholerny
altruizm. I cholerny brak instynktu samozachowawczego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzył
usta, ale ostatecznie nie powiedział nawet słowa. Eve i tak na niego
nie patrzyła, na pierwszy rzut oka myślami będąc w zupełnie
innym świecie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ehm…
Eveline? – zaryzykował, choć niemalże spodziewał się, że dziewczyna go zignoruje.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie zrobiła
tego. W zamian jakby od niechcenia obejrzała się przez ramię, na moment
tracąc zainteresowanie Elliottem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Castiel
zawahał się. Pustka w głowie coraz bardziej dawała mu się we znaki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Czy…
dobrze się czujesz? – zaryzykował w końcu. To jedno musiał ustalić
już na wstępie, by wiedzieć, jak się poruszać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Oczywiście. Dużo lepiej – zapewniła, prostując się. – Elliott mi pomógł. I już
nie jestem zmęczona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W porządku.
– Castiel mimo wszystko nie czuł się przekonany. Nie, kiedy z taką
swobodą mówiła na temat kogoś, kto był martwy. – Pamiętasz, co się stało,
kiedy wstałaś? – dodał, siląc się na spokój.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Choć
pytanie zabrzmiało niewinnie, zauważył, że przez twarz dziewczyny przemknął
cień. Wyprostowała się, po czym oparła o kontuar. Ciemne włosy przysłoniły
jej twarz, kiedy przechyliła głowę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Hm…
Zawołał mnie. Ten chłopak – wyjaśniła, ostrożnie dobierając słowa. –
Jestem tego pewna. Musiałam tutaj przyjść.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mógł sobie
to wyobrazić. Castiel aż za dobrze wiedział, co znaczyło poddać się
instynktowi. Może zwłaszcza z perspektywy kogoś, kto poruszał się na granicy
życia i śmierci, trop złożony z ludzkiej krwi miał prawo przypominać
nawoływanie. Kiedy dla pewności sięgnął do umysłu dziewczyny, przekonał
się, że na swój sposób miał rację. Jej dezorientacja, w chwili,
w której uderzył w nią głód, a kły samoistnie się wysunęły…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast się
wycofał. Zacisnął usta, przez chwilę zmuszony walczyć z samym sobą.
Wspomnienie pragnienia, którego doszukał się w myślach Eveline, w zupełności
wystarczyło, by jego kły również się wysunęły, raniąc go w dolną
wargę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Okej…
Okej, rozumiem – mruknął, choć wcale nie był tego taki pewien. – Więc przyszłaś
tutaj i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– I zaczęliśmy
rozmawiać – odparła ze stoickim spokojem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z
niedowierzaniem potrząsnął głową. Jasne! Czemu nie? Kiedy ujmowała sprawy w ten sposób,
wszystko to brzmiało cudownie niewinnie. Jedynie trup za kontuarem
nie pasował do całości, ale dla Eveline obecność ciała
najwyraźniej nie stanowiła żadnej przeszkody.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jak już się
posiliłaś – zauważył mimochodem, marszcząc brwi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eve jedynie
wzruszyła ramionami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pozwolił
mi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wampir
parsknął, wciąż niedowierzając. Równie obojętna wydawała się być, kiedy
śledził jej wspomnienia tego, w jaki sposób poradziła sobie z łowcami.
Wtedy zabijanie wydawało się uzasadnione. Czuła się zagrożona, więc
to zrobiła. Naturalna kolej rzeczy w świecie, na który składali się
drapieżcy i ofiary. Nawet w najbardziej absurdalnej sytuacji,
instynkt potrafił okazać się najpotężniejszą bronią.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Pod wieloma
względami dostrzegał ten sam mechanizm również teraz. Wątpił, by dziewczyna
w ogóle zdawała sobie sprawę z tego, co byłaby w stanie zdziałać
z pomocą perswazji. Wątpił, by potrafiła nazwać siłę, która pozwalała
jej „przekonać” ofiarę do poddania się jej woli. Ten chłopak
i tak był słaby, przez co nawet niedoświadczona młódka mogła bez większego
wysiłku zwieść go na manowce. W to, że chłopak nie miał
najmniejszych szans z jakimkolwiek wampirem, Castiel ani trochę nie wątpił.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Pomińmy
przyjacielskie pogawędki po śmierci…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">O to zdecydował się
nie pytać. Podejrzewał, że i tak by nie zrozumiał – i to
nie tylko dlatego, że podobnych rzeczy nie doświadczało się
na co dzień. Z dwojga złego wolał już, by Eveline zachowywała się
w ten sposób, niż nagle zaczęła histeryzować, gdyby dotarło do niej,
co zrobiła. Nie sądził, żeby znalazł w sobie cierpliwość do pocieszania
kogoś, kto przechodziłby kryzys i zaczął rozpaczać za utraconym człowieczeństwem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnął
głową. Sytuacja nie miała w sobie niczego normalnego, ale… może
jednak mogła okazać się sprzyjająca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eveline –
rzucił, raz jeszcze skupiając na sobie jej uwagę. Tym razem wydała mu się
zniecierpliwiona tym, że przeszkadzał jej w rozmowie. Coś w pełnym
wyrzutów spojrzeniu sprawiło, że Castiel zapragnął wywrócić oczami. – Bądź taka
dobra i zapytaj… <i>przyjaciela</i> – sarknął, mimowolnie się uśmiechając
– czy jesteśmy jedynymi gośćmi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jedynymi.
I wciąż nie zapłaciliśmy za pokój – odparła bez wahania.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
nie powstrzymał się przed spojrzeniem w sufit. <i>Mroczna matko,
dodaj mi cierpliwości, bo naprawdę…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zajmę się
tym – obiecał, wciąż niedowierzając, że uregulowanie rachunku było aż tak istotne,
by dzieciak upominał się o to nawet po śmierci.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eve
zmarszczyła brwi. Z uwagą zmierzyła swojego stwórcę wzrokiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Kłamiesz –
oceniła, mrużąc oczy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Castiel zaklął.
Cofnął się o krok, odruchowo zaplatając ramiona na piersi. Chciał
sprawiać wrażenie pewnego siebie, o ile to wchodziło w grę w tej
sytuacji. Prawda była taka, że zarzut dziewczyny wytrącił go z równowagi
dużo bardziej niż powinien.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Oczywiście,
że trafiła w sedno. Znów uderzył go to, jak świadoma się wydawało.
Coś w spojrzeniu lśniących oczu – jakże dziwnych, w niezdecydowanym
kolorze zieleni i błękitu – jedynie wzmogło targające nim wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miał pojęcia,
co tak naprawdę oznaczało bycie czyimkolwiek stwórcą. Jeśli nagle zaczęła
czytać z niego jak z otwartej księgi…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Cholera.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spróbował
wziąć się w garść. Tyle razy zarzucał jej, że myślała za głośno.
Wychodziło na to, że teraz sam również musiał zacząć nad sobą panować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Skup się,
bo to ważne – zniecierpliwił się, w pospiechu wyrzucając z siebie
kolejne słowa. Nie miał pojęcia, czy zwracał się do niej,
czy może przede wszystkim do siebie. – Zapłacę za ten cholerny
pokój, kiedy będziemy się stąd wynosić. Ale najpierw muszę się dowiedzieć…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Naprawdę?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zazgrzytał
zębami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– … czy to miejsce
jest bezpieczne – podjął, siląc się na cierpliwość. Ignorowanie jej okazało się
o wiele trudniejsze, niż początkowo zakładał. – Nie ma żadnych
zaplanowanych gości?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Elliott
twierdzi, że nikt tu nie zaglądał od ponad tygodnia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Castiel
odetchnął. Skinął głową, bynajmniej nieuspokojony. Przynajmniej dostawał dość
rzeczowe odpowiedzi, ale wcale nie poczuł się dzięki temu lepiej.
Przecież i tak nie mogli tutaj zostać dłużej niż to konieczne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przynajmniej
Eveline wydawała się mówić prawdę. Już nie słaniała się na nogach,
a gdyby nie to, że wciąż wyglądała na cudownie nieświadomą
wydarzeń ostatnich kilku tygodni, Castiel mógłby założyć, że faktycznie miała się
dobrze. Na pewno nie na tyle, by puścić ją samopas, ale to wydawało się
lepsze niż próba zapanowania nad negatywnie do niego nastawioną
histeryczką.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Jakby w ogóle
zależało mi na tym, co myśli…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnął
głową. To, że w ogóle próbował się nią zaopiekować, sprowadzało się
wyłącznie do świadomości, że powstała z jego krwi. Zignorowanie tej
więzi nie wchodziło w grę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A
przynajmniej to nieustannie sobie wmawiał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z
powątpiewaniem spojrzał na dziewczynę. Jej uśmiech i swoboda, z jaką
dyskutowała z duchem, wydawały się pod każdym względem
nienaturalne. Gdyby wiedziała… Och, Castiel nie chciał być w jej skórze,
kiedy sobie przypomni. O tym, jak wtedy miała potraktował jego, tym
bardziej wolał nie myśleć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poruszył się
niespokojnie. Zanim zdążył się zastanowić, pokonał dzielącą go od Eveline
odległość i bezceremonialnie chwycił dziewczynę za rękę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chodź.
Jestem pewien, że… twój przyjaciel potrzebuje odrobiny spokoju – rzucił
wymijająco. Uniosła brwi, ale skinęła głową. Spojrzenia ani na moment
nie oderwała od miejsca za kontuarem. – Poza tym wybacz, że to mówię,
ale wyglądasz beznadziejnie. Moglibyśmy zacząć od znalezienia ci łazienki
i świeżych ubrań.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och…
Wiem, gdzie co jest – odparła, bynajmniej nieurażona. Spojrzenie w końcu
skupiła na Castielu. – On też powiedział, że mogłabym się przebrać.
Ubrania są na zapleczu, podobno mogę je zabrać… Poczekajcie tu na mnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chcąc nie chcąc
na to przystał. Odprowadził ją wzrokiem, kiedy obeszła kontuar, znikając
za odpowiednimi drzwiami. Nawet gdyby chciał uznać, że wszystko, co robiła
i mówiła, było wytworem jej wyobraźni, pewność, z jaką się poruszała,
bardzo szybko by temu zaprzeczyła. Eveline za dobrze wiedziała, gdzie
znajdował się otwierający drzwi klucz, zaraz też wróciła do recepcji,
przyciskając do piersi zwitek ubrań.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kiedy
spróbował ruszyć za nią w głąb prowadzącego do pokoi korytarza,
jedynie pokręciła głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Sama
umiem się wykąpać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W tamtej
chwili zabrzmiała bardziej jak ona, a przynajmniej ktoś, kto z pełną
premedytacją mógł próbować dźgnąć go kołkiem. Chcąc nie chcąc się poddał,
choć perspektywa zostania w recepcji ani trochę mu się nie podobała.
To nie tak, że czuł się nieswojo z obecnością ciała. Wręcz przeciwnie
– zabijał tyle razy, że to już dawno przestało robić na nim wrażenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Inaczej
jednak sprawy miały się ze świadomością obecności… czegoś. Zaciskając
usta, z powątpiewaniem spojrzał na miejsce, do którego z takim
uporem zwracała się Eveline. Prawie natychmiast uciekł wzrokiem gdzieś w bok,
z niedowierzaniem potrząsając głową. Co za głupota. Gdyby przynajmniej
dostrzegł jakiś cień, ślad albo cokolwiek, co nadałoby jej słowom
choć odrobiny prawdziwości… Co prawda mógł znów podpiąć się pod myśli
dziewczyny i zacząć patrzeć na świat oczami kogoś, kto jakimś cudem
dostrzegał więcej niż niejeden nieśmiertelny, ale błyskawicznie odrzucił
ten pomysł.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeśli
naprawdę tu jesteś, to najlepiej od razu idź do światła,
czy cokolwiek widzi się po śmierci. I daj sobie spokój z rachunkami.
Ta rudera pewnie i tak zaraz upadnie – wymamrotał. Czuł się jak
skończony kretyn, przemawiając w pustkę. – A jeśli wysłałeś ją do łazienki
tylko po to, by móc podglądać…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wywrócił
oczami. Miał wrażenie, że gdyby chłopakowi przyszło do głowy akurat coś
takiego, Eveline bardzo szybko by się o tym dowiedziała. Kto wie,
może w tej cudownej niewinności miała nawet znaleźć sposób, by odprawić
egzorcyzmy i pokazać dzieciakowi, gdzie jego miejsce. Gdyby do tego
doszło, Castiel z największą przyjemnością by jej w tym pomóc.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chwilowe
rozbawienie zniknęło równie nagle, co się pojawiło. Wampir westchnął, aż
nazbyt świadom, że wciąż nie mieli żadnego planu. Co miał z nią
zrobić? To, że już nie słaniała się na nogach, wiele ułatwiało,
ale nic ponadto. Nie mogli tu zostać i to nie tylko przez
obecność trupa, z którym tak chętnie dyskutowała ta dziewczyna.
Castiel mógł tylko zgadywać, co to oznaczało i dokąd mogło ich zaprowadzić,
zwłaszcza gdyby zdolności Eveline wymknęły się spod kontroli.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czuł w niej
zmianę – i to bynajmniej nie przez parę kłów i fakt, że z technicznego
punktu widzenia umarła. A skoro on potrafił ją dostrzec…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poruszył się
niespokojnie. Obszedł kontuar, pochylając się nad martwym ciałem.
Korzystając z nieobecności Eveline, pozwolił sobie na to, by uważniej
przyjrzeć się dzieciakowi. Pomijając ugryzienia na szyi, chłopak w istocie
nie wyglądał jak ofiara zagniewanego wampira. „Pozwolił<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>mi” – przypomniał sobie słowa dziewczyny.
Obserwując obrażenia, naprawdę mógł sobie to wyobrazić. Nie tak wyglądały
ślady na szyi kogoś, kto szarpał się i jakkolwiek próbował
bronić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Co nie zmieniało
faktu, że był martwy. Nie żeby Eve widziała jakąkolwiek różnicę, skoro
wciąż mogła z nim rozmawiać…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kopniakiem
przewrócił ciało na brzuch, nie chcąc dłużej wpatrywać się w wytrzeszczone
oczy i rozchylone usta. W pośpiechu przeszukał kieszenie chłopaka,
bez większego problemu znajdując telefon. Zerknął na wyświetlacz, z ulgą
przekonując się, że nie znalazł tam żadnych powiadomień. Co prawda
przy próbie odblokowania urządzenia, pojawił się monit o hasło, przez
co nie mógł sprawdzić historii połączeń, ale zdecydował się o tym
nie myśleć. Gdyby faktycznie w którymś momencie otrząsnął się na tyle,
by dzwonić po pomoc, pojawiłaby się choć jedna zwrotna
wiadomość.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dla
pewności zmiażdżył komórkę w dłoni. Co prawda chłopakowi już i tak nie miała się
przydać, ale Castiel wolał dmuchać na zimne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z
powątpiewaniem spojrzał na ciało. Skoro byli sami, nie musiał obawiać się
niewygodnych świadków, ale przecież nie mógł go tu zostawić.
Recepcja aż krzyczała, że to właśnie tu pojawi się pierwsza
wścibska osoba, która z jakiegoś powodu zdecyduje się przyjść do motelu.
Nawet jeśli ruch był niewielki, aż takie ryzyko zachodziło wręcz na lekkomyślność.
Eve mogła nie zdawać sobie z tego sprawy, ale przecież od tego
miała jego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bez
większego wysiłku przerzucił sobie chłopaka przez ramię. Skrytka z kluczami
do pokoju była otwarta, więc bez wahania zgarnął pierwszy z brzegu.
Niedbale wrzucił trupa do sypialni, starannie zamykając za sobą
drzwi. I tak zamierzał się stąd ewakuować, zanim ciało zacznie się
rozkładać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnął.
Stojąc w opustoszałym korytarzu, w końcu udało mu się rozluźnić.
Z oddali słyszał dźwięk przelewanej wody i to utwierdziło go w przekonaniu,
że Eveline jak najbardziej trafiła pod prysznic. Nie zamierzał jej poganiać,
chwilę spokoju próbując wykorzystać na to, by w końcu coś
wymyślić. Podejmowanie bieżących kroków okazało się dużo lepsze od zadręczania.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Świetnie,
gdyby jeszcze do tego wszystkiego wiedział, co robić dalej…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Rozważał
powrót do recepcji albo zaczekanie na dziewczynę w pobliżu
łazienki, kiedy coś innego przykuło jego uwagę. Wyprostował się niczym
struna, kiedy gdzieś z oddali doszło go ciche skrzypnięcie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ktoś otworzył
drzwi wejściowe. A jakby tego było mało…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ostry,
nieprzyjemny zapach, który nagle wypełnił płuca Castiela wystarczył, by serce
podeszło mu aż do gardła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Niech to szlag.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Dzień dobry wieczór. :D
Obiecałam coś do końca tego tygodnia, no i jest. Nie będę
ukrywać, że początkowo nawet nie miałam wizji na ten rozdział, ale kiedy
przyszło co do czego… Och, zachowanie Eveline to czysty impuls. Ale wydaje
mi się, że wyszło naprawdę dobrze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dziękuję za wszystkie
komentarze. Mam nadzieję, że jesteście usatysfakcjonowani, nawet mimo
zakończenia absolutnie w moim stylu. ;> Teorie mile widziane.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Postaram się
dodać coś w okolicach świąt, bo teraz w końcu będę miała trochę
wolnego. Po dwóch tygodniach dniówek (i to z dodatkowymi dniami
w grafiku!) potrzebuję czegoś, co pozwoli mi odetchnąć. Ech, święta w magazynie
to sama radość…</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-19990054018875249322021-11-30T20:53:00.001+01:002021-11-30T20:53:23.083+01:00☾ Rozdział XIII<p style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjr5M_pmplyeUqG66L8xTvbDkeUZYwp_Fv9UAt59HFRSfbj_2SFKzV8jKitDnigGz8Hq86xWXlX6K9rCGlmFFkarR9nfE7l-R7tY1lqFmrmQ51ZV2i6T8NgseQFC3duZuxE6MKVBztjst6k/s245/tumblr_niwbyxNsQu1u7hih3o8_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="155" data-original-width="245" height="202" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjr5M_pmplyeUqG66L8xTvbDkeUZYwp_Fv9UAt59HFRSfbj_2SFKzV8jKitDnigGz8Hq86xWXlX6K9rCGlmFFkarR9nfE7l-R7tY1lqFmrmQ51ZV2i6T8NgseQFC3duZuxE6MKVBztjst6k/w320-h202/tumblr_niwbyxNsQu1u7hih3o8_250.gif" width="320" /></a></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Isabella</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Wyczuła, że Liam sztywnieje. W zasadzie
poczuła się trochę tak, jakby zderzyła się ze ścianą, zwłaszcza że
wampir nie zrobił niczego – ani nie odwzajemnił uścisku, ani jej nie odepchnął.
Ten brak reakcji sprawił, że Bella poczuła się jeszcze dziwnie, szybko
pojmując, że zareagowała zbyt impulsywnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odskoczyła
jak oparzona. Unikając spoglądania mężczyźnie w twarz, pochyliła głowę,
pozwalając by dopiero co wysuszone włosy przysłoniły policzki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Przepraszam
– zreflektowała się. – Ale chciałam podziękować. Chciałam…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Żeby przynajmniej
potrafiła to stwierdzić! Chciała powiedzieć mu wiele rzeczy, mniej lub bardziej
sensownych, ale gdy przyszło co do czego, Bella przekonała się, że ma
w głowie pustkę. Zupełnie inną od tej, która towarzyszyła jej podczas
przemiany, kiedy to przez zmęczenie ledwo nadążała nad podsuwanymi
przez powoli wyostrzające się zmysły bodźcami.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– W porządku.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimo obaw
poderwała głowę. Nie tego się spodziewała, a jednak nic nie wskazywało
na to, by jej samozwańczy stwórca zamierzał dodać coś więcej. I <i>tyle?</i>,
pomyślała w oszołomieniu, sama niepewna, czy tak zdawkową odpowiedź
mogła uznać w tej sytuacji za coś odpowiedniego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ja… –
Przełknęła z trudem. Głód i pulsowanie kłów ani trochę nie pomagały.
– Mam na myśli…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mógłbyś
chociaż raz zachować się jak człowiek, wiesz? Widzisz, że wciąż jest
skołowana – westchnęła Lana, jednak decydując się wtrącić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bella nawet
nie zauważyła, w którym momencie kobieta znalazła się obok niej.
Nie zaprotestowała, gdy ta tak po prostu ujęła ją pod ramię,
opiekuńczym gestem przygarniając do siebie. Urodziwą twarz wykrzywił
grymas, gdy dosłownie spiorunowała Liama wzrokiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To również
nie zrobiło na samym zainteresowanym większego wrażenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och, ależ
zdaję sobie z tego sprawę. I cały czas próbuję – stwierdził, krzyżując
ramiona na piersi. – W innym wypadku już teraz porozmawiałbym z nią
o tym, dlatego wywodząca się ze starego wampirzego rodu dziewczyna
nie przygotowała się do przemiany. Nie uwierzę, że to brak
świadomości. Coldwaterowie nie pozwoliliby sobie na takie zaniedbanie
– oznajmił z przekonaniem i tych kilka słów wystarczyło, by Bella
aż się skuliła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jasne, że
miał rację. Co więcej od początku spodziewała się podobnych zarzutów,
aż nazbyt dobrze zdając sobie sprawę, że przyjdzie jej odpowiadać na nie jeszcze
wielokrotnie, kiedy już zdecyduje spotkać się z rodziną. Była tego
świadoma już wtedy, gdy prosiła Michaela o pomoc, choć zdrowy rozsądek
podpowiadał, że może w ten sposób co najwyżej doprowadzić do tragedii.
W najlepszym przypadku życiem zapłaciłaby wyłącznie ona, o ile w grę
wszedłby ten „szczęśliwszy” scenariusz. A jednak do samego końca
wierzyła, że ma jeszcze trochę czasu i zdoła znaleźć jakieś cudowne
rozwiązanie, nie angażujące żadnego z krewnych.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cóż,
niejako tak się stało. Liama zdecydowanie nie uwzględniła w żadnym
planie, choć niejako rozwiązywał najważniejszy problem. Wolała już zostać
związana z kimś, kogo nawet nie znała, niż ryzykować jeszcze większą
kontrole niż tę, której mogła spodziewać się ze strony Caina.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciała coś
powiedzieć, aż nazbyt świadoma tego, że Liam i Lana dosłownie taksują się
wzrokiem. Ostatecznie otrząsnęła się na tyle, by oswobodzić z uścisku
wampirzycy i stanąć między nią a wciąż poirytowanym stwórcą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dobrze,
ma rację. I to też powód, żebym podziękowała – wyrzuciła z siebie na wydechu.
– To skomplikowane. Naprawdę skomplikowane… I oczywiście, że
wiedziałam, że to może się tak skończyć, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To nie miało
prawa skończyć się inaczej – westchnął Liam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamilkła, ograniczając się
do skinięcia głową. Zaprzeczanie temu zarzutowi nie miało
najmniejszego sensu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Prawda.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czuła, że
ją obserwował. Atmosfera w którymś momencie zgęstniała, o wiele
bardziej napięta, niż Bella mogłaby podejrzewać. Od razu pożałowała swojej
impulsywności, choć zarazem nie mogła pozbyć się wrażenia, że w tym
wszystkim chodziło o coś więcej. Zarówno Lana, jak i Liam, wyglądali
na wykończonych.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z wolna
uniosła głowę. Kiedy w końcu spojrzała na Liama, przekonała się, że
coś zmieniło się w wyrazie jego twarzy. Szybko odzyskał gardę, poprawił
marynarkę i wymownie spojrzał w jakiś bliżej nieokreślony punkt
przestrzeni.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wrócimy
do tego – stwierdził, pospiesznie się wycofując. – Nie szłyście
czasem do kuchni?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Żadna nie zaprotestowała.
Lana wydawała się tylko na to czekać, przy pierwszej okazji wypadając
na korytarz. Nie pozostawiła Belli innego wyboru, jak tylko podążyć
za sobą. Wampirzyca nie próbowała się kłócić, wręcz czując ulgę,
gdy w końcu znalazła się poza zasięgiem przenikliwych oczy Liama.
Ostatnim, czego tak naprawdę chciała, było stanie się przyczyną jego frustracji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zdążyła
ostatni raz na niego spojrzeć, zanim ostatecznie wyszła za Laną z sypialni.
W podekscytowaniu nie zwróciła na to uwagi wcześniej, ale uderzyło
ją, jak marnie wciąż wyglądał jej opiekun. Co prawda większość ran, które
mu zadała, zdążyła się zasklepić (albo starannie ukrył je pod ubraniem),
jednak to wydawało się najmniej istotne. Liczyło się, że zawdzięczała
mu aż nadto – i że nigdy nie powinien zostać zmuszony do przyjęcia
takiej odpowiedzialności.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przyspieszyła
kroku, chcąc jak najszybciej zrównać się z Laną. Tym razem to ona
ujęła kobietę pod ramię, w tak naturalny sposób, jakby wcale nie znały się
raptem od dwóch godzin.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Na pewno
nic mu nie będzie? – zmartwiła się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Brwi
wampirzycy powędrowały ku górze. Nieznacznie potrząsnęła głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie sądzę.
Jak go znam, to w ciągu doby wróci do siebie – stwierdziła z przekonaniem
Lana. Coś w jej tonie sprawiło, że Bella momentalnie w te zapewnienia
uwierzyła. – Już teraz ma dość siły, by na ciebie krzyczeć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Poniekąd
słusznie – westchnęła, spuszczając wzrok.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Omal nie wpadła
na Lanę, kiedy ta tak po prostu się zatrzymała. Zanim
zdążyła zastanowić się, co jest tego przyczyną, wampirzyca stanęła tuż przed
nią, stanowczo chwytając Bellę za ramiona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Słuchaj,
bo nie zamierzam się powtarzać. Wszyscy mieliśmy cholernie ciężką noc,
ale w tym akurat nie ma twojej winy. I jak rozumiem
frustrację Liama, tak nie uważam, żeby to był dobry moment na kazania
– oznajmiła z przekonaniem. Coś w jej spojrzeniu na chwilę
przygasło, ale prawie natychmiast Lanie udało się otrząsnąć. –
Później dyskutujcie sobie do woli, nie moja sprawa. Ale na tę
chwilę potrzebujesz krwi i chwili spokoju. Przynajmniej ja o tym
marzyłam, kiedy przeszłam swoją przemianę. Całe szczęście Marco ani przez
chwilę nie przyszło do głowy, by wtedy się na mnie
wydzierać – dodała, kolejny raz wprawiając Bellę w konsternację.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Marco
jest twoim stwórcą? – zapytała z wahaniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Lana
otworzyła i zaraz zamknęła usta, jakby dopiero w tamtej chwili
dotarło do niej, że powiedziała za dużo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie. To dłuższa
historia na inną okazje. – Wycofała się, podejmując przerwany marsz. –
Idziemy?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bella nie próbowała
protestować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
bez większych przeszkód dotarli do kuchni, choć jeden rzut oka
wystarczył, by zorientować się, że wampiry nie korzystały z niej
na co dzień. No, może poza lodówką, bo to na niej przy pierwszej
okazji skupiła się Lana. Przez chwilę wodziła wzrokiem po zawartości,
nim zdecydowała się przenieść spojrzenie na swoja podopieczną.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Zapytałabym, co preferujesz, ale na to chyba jeszcze za wcześnie.
Sama zdecyduję w takim razie – stwierdziła, wyjmując dwie plastikowe torebki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Oczywiście…</i>,
pomyślała w oszołomieniu Bella. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało,
słyszała, że wampiry potrafiły wyczuć różnicę we krwi. Pomijająco oczywistości,
jak choćby to, czy w organizmie ofiary znajdowały się używki,
czasami w grę wchodziły bardziej subtelne kwestie. Cóż, może nie aż
tak szczegółowe, by zacząć opisywać grupę krwi po smaku, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
usta. Czasami obserwowała rodzeństwo podczas szykowania posiłków. W rodzinnym
domu przywykła do obecności krwi, popijania jej przez słomkę czy nawet
kąsania kogoś, kto akurat się na to zgodził. Co prawda po czasie
spędzonym w odosobnieniu zdążyła odwyknąć, ale to wciąż wydawał się
znajome. Tym razem nawet nie zrobiło jej się niedobrze, kiedy
uświadomiła sobie, że jedna z przygotowywanych przez Lanę porcji miała
powędrować do niej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wręcz
przeciwnie. Coś w myśli o krwi sprawiło, że Bella poczuła swego rodzaju
satysfakcję. Wciąż pamiętała smak, który rozchodził się po jej ustach,
kiedy karmił ją Liam. Teraz miała spróbować czegoś innego, dobrze wiedząc, że
nie mogła przez cały czas żerować na opiekunie. W zasadzie
teraz, gdy w końcu przemiana dobiegła końca, mężczyzna nie był jej już
niczego winien.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tak
przynajmniej sądziła, póki Liam jak gdyby nigdy nic pojawił się w kuchni.
Zdążyła zwątpić w to, czy zamierzał im towarzyszyć. Wyglądało na to,
że chwilę spokoju wykorzystał, by doprowadzić się do porządku. Już
nie wyglądał na zaspanego; ciemne oczy okazały się lśniące i aż
nadto bystre.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jeśli czegoś
potrzebujesz, to sobie weź. Mogłeś pofatygować się wcześniej –
mruknęła Lana, uważnie przypatrując się dwóm porcjom, które przygotowała. –
Masz się lepiej od niej, więc… Ej! – zaoponowała, kiedy tak po prostu
zabrał jedno ze stojących na blacie naczyń.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Za dużo
mówisz – uciął, ignorując gniewne spojrzenie, które mu rzuciła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cokolwiek
planował, nie zamierzał pić krwi. Bella spojrzała na niego z zaskoczeniem,
gdy tak po prostu wylał część porcji do zlewu. Dziwnie czuła
się, widząc gęste, kolorem przypominające atrament plany na dotychczas
wypolerowanej powierzchni.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zaraz po tym
– nie trudząc się zbędnymi wyjaśnieniami – Liam ujął kuchenny nóż i wprawnym
ruchem przeciągnął ostrzem po wnętrzu dłoni.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– No, tak –
wyrwało się Lanie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bella nie powiedziała
niczego. Po prostu zastygła na swoim miejscu, nie pierwszym raz
czując się tak, jakby ktoś zdzielił ją po głowie. Zamarła, rozdarta
między dwoma sprzecznymi pragnieniami. Jednym, które nakazywało jej natychmiast
znaleźć coś, czym mogłaby opatrzeć ranę, choć przecież dobrze wiedziała, że na wampirze
ta nie zrobi najmniejszego wrażenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I drugim,
przez które całe jej ciało aż rwało się do jak najszybszego posilenia się
w sposób, do którego sam Liam przyzwyczaił ją podczas przemiany.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dyskretnie
zacisnęła obie dłonie na krawędziach zajmowanego krzesła. Potrząsnęła głową,
kolejny raz kryjąc się za zasłoną włosów. Wątpiła, by pomogło,
zwłaszcza że wciąż czuła aż nazbyt charakterystyczną, wabiącą ją woń.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jak przez
mgłę zarejestrowała moment, w którym mężczyzna uzupełnił braki w naczyniu
własną krwią. W oszołomieniu wpatrywała się we wciąż otwartą ranę, z której
przy lekkim zaledwie poruszeniu wypłynęła posoka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Proszę. –
Liam wyciągnął naczynie w jej stronę. – Dzisiaj jeszcze możemy sobie na to pozwolić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Drżącymi dłońmi
przejęła od niego szklankę. W pośpiechu uniosła ją do ust, z trudem
powstrzymując się od wypicia całości haustem. Dopiero gdy w ustach
poczuła znajomą już słodycz, uświadomiła sobie, jak bardzo głód dawał jej się
we znaki. Skrzywiła się, czując jak kły wydłużają się, wciąż pulsujące i zdecydowanie
zbyt wrażliwe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kątem oka
spojrzała na Liama. Oparł się plecami o blat, po czym
przycisnął wciąż krwawiącą dłoń do ust, by zamknąć ranę. Bella
odetchnęła, mimo wszystko uspokojona. Co prawda wciąż wyraźnie czuła świeżą
krew, ale dużo łatwiej mogła ją ignorować, kiedy nie widziała, jak
napływa nowa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dziękuje –
wykrztusiła z opóźnieniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zaczynało
ją mdlić od nadmiaru uprzejmości. Nie mogła pozbyć się wrażenia,
że mężczyzna i tak nie chciał tego słuchać. Jakby to, że w ogóle
przebywał w jednym miejscu z nią i Laną, wyjątkowo go męczyło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Teraz
będzie ci już łatwiej. Najgorszy etap mamy za sobą – podjął ze
spokojem wampir. Brzmiał dużo swobodniej, gdy decydował się na jakiekolwiek
wyjaśnienia. Bella mimochodem pomyślała, że z powodzeniem nadawałby się
na nauczyciela, o ile wcześniej znów nie straciłby cierpliwości.
– Możesz jeszcze potrzebować mojej krwi, ale to niedługo minie. Zresztą im
szybciej nauczysz się zaspokajać głód tak jak trzeba, tym lepiej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zdobyła się
wyłącznie na sztywne skinięcie głową. Jasne, wiedziała to. Tak jak i o konsekwencjach
płynących z odrzucenia tradycyjnej diety na rzecz… czegoś bardziej niepokojącego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyczuła
ruch, a chwilę później Lana zajęła miejsce u jej boku. Sama nie spieszyła się
ze swoją porcją, bawiąc się szklanką. Gdy do tego wszystkiego Bella
faktycznie dostrzegła słomkę, prawie zdołała się uśmiechnąć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jak
chcesz więcej, to się nie krępuj – rzuciła wampirzyca, zakładając nogę
na nogę. – Skoro już wszyscy mamy się w miarę dobrze, pomyślmy,
co dalej. Już wspominałam Belli, że brat wie, gdzie jest. Pytanie, czy chcemy
dawać mu znać już teraz, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie była
pewna, co bardziej ją zaskoczyło – dźwięk pękającego szkła czy fakt, że
krzyk wyrwał się z jej własnego gardła. Wzdrygnęła się, z zaskoczeniem
spoglądając na to, co zostało z naczynia. Przynajmniej zdążyła wybrać
całą porcję, ale to nie zmieniało najważniejszego. Uniosła dłonie, pozwalając
szklanym odłamkom upaść na blat. Nie potrafiła stwierdzić, czy ślady
krwi, które na nich dostrzegła, to efekt niedawnej zawartości, czy może
do tego wszystkiego się pokaleczyła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Lana natychmiast
nachyliła się w jej stronę. Obrzuciła wzrokiem resztki szkła, by w następnej
sekundzie przemknąć przez kuchnię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dobra,
wszystko jasne. Poczekamy dzień czy dwa. – Podsunęła dziewczynie czysty
ręcznik. – Tak może będzie lepiej. Każdy w tej sytuacji musiałby
odreagować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie to miałam
na myśli – wymamrotała, ocierając dłonie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet jeśli
przecięła się szkłem, skóra zasklepiła się zbyt szybko, by mogła
to zauważyć. Do takiego wniosku przynajmniej doszła, próbując
doprowadzić się do porządku – i to nie tylko pod względem
fizycznym. Wciąż drżącymi rękoma, spróbowała zgarnąć resztki szkła w jednym
miejscu, ale zrezygnowała, gdy podchwyciła spojrzenie Lany.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Daj
spokój. Potem to sprzątnę – oznajmiła nieznoszącym sprzeciwu tonem. –
Pomyślimy, co dalej, kiedy przyjdzie na to pora.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pokaż jej pokój,
skoro już jesteś taka pomocna – zasugerował Liam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cokolwiek
sądził o gwałtownej reakcji, nie dał niczego po sobie poznać. Wciąż
stał w tym samym miejscu, z ramionami skrzyżowanymi na piersi.
Coś w jego postawie sprawiło, że Bella poczuła się nieswojo. Miała wrażenie,
że spoglądał na nią jak na dziecko – w nieco pobłażliwy, pełen
rezerwy sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Pod wieloma
względami tak właśnie było; wiedziała, że dla wielu swoich pobratymców
pozostawała co najwyżej małolatą, która dopiero co została rzucona w świat
nocy. Gdyby do tego wszystkiego wiedziała, czy to dobrze…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie chcę
być problemem. Sama zadzwonię do Caina – zapewniła pospiesznie. <i>Jak
tylko zdecyduję, co mu powiedzieć</i>, dopowiedziała w myślach. –
Przepraszam za to. Ja tylko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wciąż nad sobą
nie panujesz. Impulsywność w twoim przypadku to normalna sprawa,
Isabello.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
usta. Liam już wcześniej zwracał się do niej pełnym imieniem, choć
szczerze go nie lubiła. Co prawda w jego ustach brzmiało inaczej,
dziwnie właściwie, ale tym razem zdecydowała się zareagować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mam na imię
Bella.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Była gotowa
przysiąc, że z premedytacją ją zignorował. Tak przynajmniej sądziła,
ale nie miała okazji potwierdzić swojej teorii, nagle koncentrując się
na czymś innym.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kroki.
Spokojne i zmierzające w ich stronę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odwróciła się
w chwili, w której Lana doskoczyła do wejścia, by powitać
nowo przybyłego mężczyznę. Bella wyprostowała się na swoim miejscu, z zaciekawieniem
i swego rodzaju obawą spoglądając na kolejnego wampira. To, że musiał
być nieśmiertelny, dało się dostrzec na pierwszy rzut oka, choć gdyby
miała oceniać, z czystym sumieniem stwierdziłaby, że wyglądał na chorego.
Och, albo przynajmniej bardzo, bardzo zmęczonego, trochę jak Liam i Lana,
choć w przypadku tej dwójki to aż do tego stopnia nie rzucało się
w oczy. Nie, odkąd mogła przyjrzeć się przybyszowi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Sama nie była
pewna, na co zwróciła uwagę w pierwszej kolejności – na bladej
cerze, cieniach pod oczami czy samych tęczówkach. Wydawały się lśnić
łagodnie w ciemnościach, jasne niczym bezchmurne niebo. Pomyślała, że
mogłaby zachwycać się ich odcieniem, gdyby nie to, że okazały
się… niepokojąco puste.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Tak mi się
wydawało, że wyczuwam dodatkową osobę – rzucił na powitanie, podchwyciwszy
spojrzenie Belli. – Dobrze, że nic ci się nie stało – dodał i nawet się
uśmiechnął, ale i to wydało się dziewczynie wymuszone.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cokolwiek
kryło się za jego zachowaniem, nie powstrzymało go od zachęcającego
wyciągnięcia ku niej ręki. Ujęła ją niepewnie, by przekonać się, że uścisk
miał pewny i przyjemnie ciepły. Coś w postawie mężczyzny sprawiło, że
mimowolnie się rozluźniła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dziękuję.
Jestem Bella – powtórzyła, z ulgą przyjmując, że jej głos brzmiał
normalnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mężczyzna
skinął głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Okoliczności
mogłyby być dużo lepsze, ale i tak miło cię poznać. – Westchnął, w pośpiechu się
wycofując. – Mogę się założyć, że Lana już o wszystko zadbała, ale gdybyś
czegoś potrzebowała…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Na pewno
dam znać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Skinął
głową. Wciąż wydawał jej się odległy, trochę jakby patrzyła na zjawę.
W zasadzie gdyby nie oczy, łatwo mogłaby go określić mianem
światłocienia. Blada skóra mocno kontrastowała z ciemnymi, wciąż
zmierzwionymi włosami. Jeśli dodać do tego fakt, że nosił się na czarno…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Coś jest
nie tak</i>, uświadomiła sobie. <i>Nie znam go, ale zdecydowanie
nie wygląda dobrze.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dyskretnie
zerknęła na Liama i Lanę, ale po ich twarzach nie potrafiła
stwierdzić, czego się spodziewać. Jedynie wampirzyca przestąpiła naprzód,
wyraźnie czymś poruszona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Marco… –
szepnęła niemalże pojednawczym, kojącym głosem. – A co z tobą? Potrzebujesz
czegoś?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bella
drgnęła, w końcu pojmując, kogo miała przed sobą. Mogła się spodziewać,
że prędzej czy później przyjdzie jej poznać Marco, ale zdecydowanie
nie wyobrażała sobie tego w ten sposób. O nim samym nie wspominając.
Och, ani trochę nie czuła się, jakby miała przed sobą kogoś potężnego
czy ważnego. „Marco od dawna nie uważa się za króla” –
przypomniała sobie słowa Lany, jednak patrząc na wampira w tamtej chwili,
była gotowa przysiąc, że chodziło o cos więcej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przystanął,
słysząc pytanie wampirzycy. Nie zaprotestował, kiedy ta spróbowała
dotknąć jego twarzy. Przeciwnie – pozwolił jej na to, choć prawie
natychmiast chwycił ją za nadgarstek. W tamtej chwili Bella sama nie potrafiła
stwierdzić, które z nich zachowywało się mniej naturalnie, szukając słów
pocieszenia, które ostatecznie nigdy nie padły.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Marco
uśmiechnął się smutno.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Niczego,
co mogłabyś mi zapewnić, Lano – mruknął, odsuwając się. – Chciałem po prostu
sprawdzić, czy wszystko w porządku. I przywitać Bellę. – Raz
jeszcze przeniósł wzrok na dziewczynę, zdawkowo kiwając głową. – Nie patrzcie
tak na mnie. Wszystko ze mną dobrze, jasne? Jeśli coś się będzie
działo, natychmiast chcę o tym wiedzieć – dodał, raptownie poważniejąc.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zmierzył
Lanę wzrokiem. Natychmiast zamilkła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie traktuj
mnie w ten sposób, proszę – powiedział, patrząc jej w oczy. Jego głos
brzmiał nienaturalnie spokojnie, zbyt uprzejmie, tak bardzo… niewłaściwie.
Bella mogła to wyczuć, choć przecież widziała go po raz pierwszy. – W
ten sposób mi nie pomożesz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Odpychając
mnie też nic nie zdziałasz – zaoponowała wampirzyca.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Bardzo mi
przykro.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Brzmiał,
jakby faktycznie tak myślał. To, że stało się coś niedobrego, stało się
dla Belli równie jasne, co i jej własna przemiana. W pamięci wciąż miała
migające światła, poruszenie Liama i czas, który spędziła skulona pod łóżkiem.
Wszystko powoli zaczynało składać się w całość, choć wciąż brakowało
najważniejszych elementów, by mogła w pełni zrozumieć sytuację.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie chciała
pytać. Czuła, że nie powinna, choć obserwowanie cudzej tragedii okazało się
dużo gorsze, niż gdyby mogła w niej uczestniczyć. W zasadzie
patrzenie na Marco w niepokojący sposób skojarzyło się Belli z ojcem,
kiedy ten przyszedł do niej oznajmić, że mamy już nie ma. Choć
od tego momentu minęły całe lata, wciąż pamiętała ten moment aż za dobrze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Właśnie
dlatego nie mogła się powstrzymać. Zanim zdążyła ugryźć się w język,
zadała jedno, dręczące ją pytanie:<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jak…
miała na imię?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Marco
przystanął w pół kroku. Nie obejrzał się i przez chwilę
była pewna, że po prostu pójdzie dalej, ale on postanowił ją
zaskoczyć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W chwili, w której
usłyszała jego kolejne słowa, uświadomiła sobie, że dużo łatwiej byłoby
nie zadawać pytań.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eve –
wyszeptał, ale i tak doskonale go usłyszała. – Miała na imię Eveline.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zaraz po tym
Marco Salvador w pośpiechu opuścił kuchnię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Uff… Zastanawiałam się, jak
wtajemniczyć Bellę i ostatecznie wyszło tak. I chyba jestem
zadowolona, choć ostateczną ocenę jak zawsze zostawiam Wam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W ogóle
ciekawostka. Moje pisanie be like… [<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivN3D95GguBpU1a2cSXxn-UAiBBWo8wc2zle2Pg0gEF0RlQLSR5GWLA0a4X1wEJH05QHXLHvMQxRd396pwQ5qUEKPaiVnxnYM8Dq9z_DnQmUwsO25MQkS5trNBO-EBat5XJfReBXF-e5v3/s320/lama.png">KLIK</a>].<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Miłego
wieczoru, kochani!</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-14792467527301279622021-11-23T00:04:00.002+01:002021-11-23T00:04:50.887+01:00☾ Rozdział XII<p style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKw6HIoi-zpJWOsag3Cru1HEsW9HNgG8prRXG1aUsQdJe0Xtne2fkpT00k0NWbuZd_Nbx_Zf0I5dJydA0unWd3PRMh021qaQXNaBjUDryYV3NQtoXrtWEMyttT1kh8-4eTAnX_49PvBYhF/s500/MSxb.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="281" data-original-width="500" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKw6HIoi-zpJWOsag3Cru1HEsW9HNgG8prRXG1aUsQdJe0Xtne2fkpT00k0NWbuZd_Nbx_Zf0I5dJydA0unWd3PRMh021qaQXNaBjUDryYV3NQtoXrtWEMyttT1kh8-4eTAnX_49PvBYhF/s320/MSxb.gif" width="320" /></a></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Isabella</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing">To przebudzenie różniło się od pozostałych. Otworzyła oczy,
pierwszy raz od dawna nie musząc walczyć o to, by zachować
przytomność. Spowijająca umysł mgła ustąpiła, a Bella nareszcie zdołała
skupić się na czymś więcej, poza paleniem w gardle.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jak przez mgłę pamiętała ostatnie przebudzenie.
Przez chwilę nie była pewna, ile z tego wydarzyło się naprawdę –
zaczynając od alarmu, dryfowania i kulenia się pod wąskim
łóżkiem, gdzie zostawił ją Liam. To i moment jego powrotu, kiedy
z całą mocą zrozumiała, że ten mężczyzna z sobie tylko znanych
powodów zdecydował się przejąć obowiązek Opiekuna i przeprowadzić ją
przez przemianę.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Poderwała się tak gwałtownie, że aż
zawirowało jej w głowie. Dookoła panował półmrok, ale oczy Belli
już nie miały problemu z przywyknięciem do tego, co działo się
dookoła. Wyraźnie widziała każdy szczegół, choć w skromnie urządzonym
pokoiku i tak nie było zbyt wiele do podziwiania. Żadnego okna, zaledwie
stolik nocny i łóżko, które zajmowała. To samo, które…<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Poderwała się jak oparzona. W pierwszej
chwili nogi odmówiły jej posłuszeństwa, ale w porę odzyskała
równowagę. Oddychając szybko i płytko, wzięła kilka niepewnych wdechów,
próbując się uspokoić.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">W porządku. Stała, myślała w miarę jasno i już
nie tonęła w ciemnościach. Co prawda słabość wciąż dawał jej się
we znaki, ale przypominała raczej wycieńczenie po długiej chorobie.
Musiała dojść do siebie, ale przede wszystkim chciała dowiedzieć się,
jak wiele ją ominęło. Po całych godzinach spędzonych na czuwaniu,
miała do tego prawo.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>O Boże, ale zepsułam…</i><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Żeby tylko! Wiedziała, że po przemianie
nie powinna spodziewać się niczego dobrego. Chciała udawać, że pomoc
Michaela wystarczy, by mogła przez to przejść w miarę
bezboleśnie i bez ingerowania dodatkowych osób, ale najwyraźniej się
pomyliła. Och, wierzyła, że dopiero miała się przekonać jak bardzo.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">I właśnie dlatego nie chciała o tym
myśleć.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Po kolei, skup się. Jeden priorytet na raz,
</i>nakazała sobie stanowczo.
Zwykle pomagało, kiedy mierzyła się z więcej niż jednym problemem. Co
prawda nigdy nie znalazła się w aż tak skomplikowanej
sytuacji, ale nada musiała przynajmniej spróbować się odnaleźć.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Musiała stąd wyjść, znaleźć kogoś i ustalić
na czym stała. Tak naprawdę Bella chciała zobaczyć się ze swoim
niespodziewanym wybawcą i szczerze mu podziękować. Co prawda nie wyobrażała
sobie spojrzeć Liamowi w oczy, zwłaszcza po tych wszystkich razach,
kiedy spijała jego krew, ale…<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zadrżała. Głód wrócił, kły jak na zawołanie się
wysunęły. Uniosła dłoń do ust, chcąc przekonać się, czy oby na pewno
tam były.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zdecydowanie tak. Na to też długo się
przygotowywała, a jednak kiedy przyszło co do czego, poczuła się
niewiele lepiej niż dziecko we mgłę.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z wolna ruszyła ku drzwiom. Okazały się jedynym
źródłem światła, wyraźne dzięki wlatującemu przez szczeliny światłu. Bella
nacisnęła klamkę, niemalże spodziewając się napotkać na opór, ale drzwi
ustąpiły bez większego problemu. Niepewnie wyjrzała na korytarz, już
na pierwszy rzut oka widząc, że ten ani trochę nie przypominał
tego, który spodziewałaby się zobaczyć w normalnym domu. Zadygotała,
nagle całą sobą czując, że jest w piwnicy, lochu albo równie uroczym
miejscu.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Możliwe, że to miało sens. Pamiętała, że
Liam gdzieś ją niósł, jak nic szukając najbezpieczniejszego punktu, skoro mogli
spodziewać się kłopotów. Mimo wszystko ta myśl jedynie bardziej ją
zaniepokoiła, sprawiając, że Bella zapragnęła rzucić się do ucieczki.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Próbując uciszyć rozsądek, podpowiadający, że
lepiej będzie na kogoś poczekać, wyszła na zewnątrz. Przynajmniej
mogła liczyć na zapalone lampy, rzucające przyjaznej dla oczu, łagodne
światło. Ciągnęły się wzdłuż ściany, oświetlając korytarz, dzięki czemu
łatwiej mogła się poruszać. Palcami ostrożnie przesuwała po gładkim
kamieniu, czując się pewniej dzięki świadomości, że w razie potrzeby
mogła liczyć na asekurację. Wciąż nie ufała sobie i temu
dziwnemu, jakby obcemu ciału.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Ze swoim szczęściem utkniesz tu i będą
musieli cię szukać…</i><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła usta. Dlaczego w ogóle przy
pierwszej okazji poszła w prawo….? Z równym powodzeniem mogła skręcić
w drugą stronę. Z obawą obejrzała się przez ramię, ale na pierwszy
rzut oka korytarz za plecami nie różnił się od tego, który
miała przed sobą. Oczami wyobraźni niemalże widziała ciągnący się w podziemiach
labirynt, gdzie miałam bez celu błądzić kilka kolejnych godzin.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Rozwiązanie okazało się dużo prostsze.
Bella odetchnęła, kiedy dotarła do schodów. Z ulgą wspięła się
na górę, lądując w dużo bardziej przystępnej części domu. Ucieszył ją
zwłaszcza widok okien i tego, że mogła swobodnie zobaczyć przez nie niebo.
Na zewnątrz panowała ciemność, księżyc i gwiazdy przysłoniły chmury,
ale w tej sytuacji taki stan był wampirzycy na rękę.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Musiała pożegnać się ze słońcem. Ze
spacerami w blasku dnia, jazdą konną w środku lata. Z ciepłem
promieni na skórze. Co prawda wiedziała, że z czasem wampiry
nabierały odporności, ale nawet wtedy perspektywa wystawienia na słońce
nie miała w sobie niczego przyjemnego. Takim jak ona pisana była
wieczna noc.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Och, zadecydowanie miała tęsknić z ciepłem
i w pełni ludzkimi doświadczeniami.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Miękki dywan stłumił jej kroki, kiedy bez pośpiechu
ruszyła przed siebie. Dom, w którym wylądowała, swobodnie mógł konkurować
z jej rodzinnym. Bella aż za dobrze znała długie korytarze, puste
pokoje i poczucie, że przestrzeń dokoła jest zdecydowanie za wielka
dla pojedynczych osób. Dużo bardziej wolała swój domek, pod każdym
względem swojski i przytulny. Chciała tam wrócić, choć była pewna, że
to okaże się co najmniej trudne.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Świetnie. Więc gdzie teraz?</i><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z powątpiewaniem powiodła wzrokiem dookoła.
Mijała pozamykane drzwi, nawet bez zaglądania do kolejnych pokoi
wiedząc, że te były puste. Nigdzie nie czuła czyjejkolwiek obecności,
zresztą wyostrzone zmysły posuwały jej tak wiele sprzecznych bodźców, że
już nawet nie próbowała ich zrozumieć.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Co do…?<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Omal nie wyszła z sobie.
Zesztywniała, natychmiast zwracając wzrok ku miejscu, z którego doszedł ją
kobiecy głos. Machinalnie napięła mięśnie, gotowa zacząć walczyć, gdyby zaszła
taka potrzeba.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Pierwszy raz zobaczyła kogoś innego prócz
Liama. Jasnowłosa kobieta przystanęła kilka metrów od niej, z zaciekawieniem
spoglądając na Bellę. Nawet jeśli w pierwszej chwili również się
spięła, prawie natychmiast w jej oczach pojawiło się zrozumienie.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– No, tak… – zreflektowała się. Pewnym krokiem
ruszyła ku wciąż niespokojnej dziewczyny. – Nie musisz się bać.
Jestem Lana. Mieszkam tu – wyjaśniła, przystając w bezpiecznej
odległości.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Bella nie ruszyła się z miejsca.
Wciąż nieufnie spoglądając na kobietę, spróbowała samej sobie wyjaśnić,
czy mogła jej zaufać. Wiedziała już, że ktoś wdarł się do domu.
Z drugiej strony, Liam wrócił i zapewnił, że sytuacja opanowana,
więc…<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Skrzywiła się. Mętlik w głowie niczego nie ułatwiał.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Mogę coś zasugerować? Wybacz bezpośredniość,
ale… – Lana przekrzywiła głowę. – Jak mam to powiedzieć, żeby cię nie urazić?<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jeśli sugerujesz, że wyglądam słabo…<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jak pół dupy zza krzaka – odparła
kobieta, wzruszając ramionami.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ja… O rany – wyrwało się Belli.
Parsknął nieco nerwowym śmiechem, ale przynajmniej w końcu się rozluźniła.
– Nikt nie mówił, że będzie aż tak źle.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem, czy kogokolwiek dałoby się
ostrzec. Umieranie to sama radość – sarknęła kobieta, wywracając oczami. W następnej
sekundzie coś w wyrazie jej twarzy złagodniało. – Chodź, bez obaw.
Liam śpi jak zabity, więc na razie to ja się tobą
zaopiekuję. Nie żebym się spodziewała, że sam wpadłby na to, że
mogłabyś potrzebować prysznica, ale…<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Liam – podchwyciła natychmiast Bella. – Nic mu
nie jest? Kiedy ostatnio go widziałam, ja naprawdę nie…<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Coś ścisnęło ją w gardle. Urwała,
ograniczając się do bezradnego potrząśnięcia głową. Wyrzuty sumienia
wróciły i to ze zdwojoną siłą, nawet pomimo tego, że mężczyzna sam
naciskał, by napiła się jego krwi. Fakt, że sam nie wyglądał
najlepiej, niczego nie zmienił.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wyczuła ruch. W następnej sekundzie dłonie
Lany wylądowały na jej ramionach, kiedy ta tak po prostu ją
objęła.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Hej, każdy przechodził przez to samo.
Zwłaszcza Liam wiedział na co się pisze. A że złego diabli nie biorą…
– Wampirzyca uśmiechnęła się. Mimo wszystko sama również sprawiała wrażenie
zmęczonej. – Pokaże ci łazienkę i będziesz mogła doprowadzić się
do porządku. Poszukam jakichś ubrań. Potem porozmawiamy, o ile masz
dość siły. Jeśli najpierw wolałabyś zejść do kuchni, po prostu mi
powiedz.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Pulsowanie kłów wróciło. Bella zacisnęła usta,
z trudem powstrzymując grymas. Natychmiast odsunęła od siebie myśl o głodzie,
a tym bardziej o konkretnej krwi, której domagał się jej organizm.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– N-nie… Nie, jest dobrze – zapewniła
pospiesznie. Czuła jak skręca się jej żołądek. – Prysznic brzmi
nieźle. Ale nie musisz…<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Daj spokój. Nie chcę mieć cię na sumieniu
– zniecierpliwiła się Lana. Nie czekając na protestu, chwyciła
Bellę za rękę. – Uznaj to za kobiecą solidarność, jeśli tak ci wygodniej.
No i potrzebuje wytchnienia. Miło będzie zająć czymś głowę – mruknęła i choć
te słowa wydawała się kierować bardziej do siebie niż kogokolwiek
innego, coś w jej tonie dało dziewczynie do myślenia. <span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mrugające światła. Alarm. Chowanie się pod łóżkiem.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Coś było nie tak. Może i znajdowała się
wtedy w stanie, który nie sprzyjał myśleniu, ale Bella nie była
głupia.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Co się stało? – zapytała wprost.
Przyspieszyła kroku, by jak najszybciej zrównać się z wampirzycą.
– Jeśli mogę jakoś pomóc…<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Kąciki ust Lany drgnęły, nieznacznie unosząc się
ku górze.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Urocza jesteś – stwierdziła, po czym
westchnęła przeciągle. – Ale obawiam się, że nic nie możesz zrobić.
Mieliśmy… ciężką noc. Na razie możesz co najwyżej skupić się na sobie.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Takie wyjaśnienie nie brzmiało ani trochę
zachęcająco, ale nie miała innego wyboru, jak po prostu przyjąć je do wiadomości.
Nie żeby spodziewała się czegokolwiek innego. Ani trochę nie czuła się
jak ktoś, kto mógłby służyć pomocą innym. Nie znaczyło to co prawda,
że nie zamierzała próbować, ale i tak nie dziwiło ją, że
Lana zareagowała na tę propozycję pobłażliwym uśmiechem.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie, to nie do końca było tak. Bella
czuła, że chodziło o coś więcej. Wyczuwała to w tonie i zachowaniu
kobiety, choć wciąż nie potrafiła stwierdzić, co się za tym
kryło. Ostatecznie zdecydowała się nie pytać, nie chcąc naciskać
bardziej niż to konieczne.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Jeden problem na raz</i>, powtórzyła w myślach. <span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing">
</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Coś w tej złożonej samej sobie obietnicy sprawiło,
że poczuła się pewniej.<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12pt; text-indent: 14.2pt;"><br /></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: center; text-indent: 0pt;"><o:p> </o:p><b style="font-family: "wingdings 2"; text-indent: 0cm;">☾</b></p><div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 0cm;"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span style="mso-fareast-language: PL;">Gorąca woda przyjemną falą obmyła napięte ciało. Bella zastygła, niemalże z ulgą
unosząc twarz ku strumieniowi. Początkowo wyostrzone zmysły krzyczały,
porażając nadmiarem doznań, ale kiedy pierwszy szok minął, w końcu
poczuła przyjemność.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">Przeczesała mokre włosy palcami. Odrzuciła ja na plecy
i sięgnęła po szampon, który znalazła w łazience wraz z żelem
do mycia i kosmetykami. Lana zabrała ją do siebie i Bella
wciąż słyszała, jak kobieta kręci się po sypialni.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">Lubiła ją, najwyraźniej ze wzajemnością. Co
prawda kobieta miała w sobie coś drapieżnego, ani trochę nie sprawiając
wrażenia kogoś, kto dałby sobie wejść na głowę. Na pewno nie przypominała
Alony, którą – z całą siostrzaną miłością! – Bella niezmiennie uznawała za kruchą
i bojaźliwą.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">Właśnie dlatego z miejsca obdarzyła Lanę
sympatią. To samo zresztą od pierwszej chwili przyciągnęło ją do Eveline
i…</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i><span style="mso-fareast-language: PL;">Eve.</span></i><i><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">Poruszyła się niespokojnie. Dla pewności
oparła się plecami o chłode kafelki, by przypadkiem nie stracić
równowagi. Ostatnim, czego chciała, było to, żeby Lana musiała zbierać ją z podłogi.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">Myślami wróciła do przyjaciółki.
Przynajmniej długo miała nadzieję, że właśnie w tym kierunku zdoła
pociągnąć relację swoją i Eve. Skończyło się jak zawsze, bo gdy
wszystko zaczynało iść w dobrym kierunku, uderzyła w nią przemiana.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">Jak przez mgłę pamiętała, jak to się zaczęło.
Bywały takie chwile, że Bella mogłaby przysiąc, że Eveline też tam była,
ale nie miała pewności. Wolała się mylić. Dobry Boże, naprawdę
chciała, nie wyobrażając sobie wyciągnięcia dziewczyny w coś takiego.
Wiedziała, że kłamstwa same w sobie skreślały jej przyjaźń z Eveline,
ale mogłam się z tym pogodzić. Gdyby chodziło tylko o utrzymanie
wszystkiego w tajemnicy, zgodziłaby się na to bez wahania,
ale w tej sytuacji… Bella czuła się zbyt zagubiona, by ufać
sobie i temu, kim się stała.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">Na pewne rzeczy po prostu nie dało się
przygotować. Zawaliła na całej linii, jeśli chodziło o przemianę,
mimo świadomości, że ta prędzej czy później nadejdzie. Wolała nie sprawdzać,
jak bardzo zwodniczy mógł okazać się głód.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">Jak na zawołanie poczuła nieprzyjemny
ucisk w gardle. Kły znów dały o sobie znać, domagając się zagłębienia
w czymś, co zagwarantowałoby jej posiłek. Cóż, raczej w kimś.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i><span style="mso-fareast-language: PL;">O nie, nie, nie…</span></i><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">– W porządku tam?</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">Wzdrygnęła się. W pośpiechu zakręciła
wodę, zanim obejrzała się na drzwi. Lana nie weszła do środka,
ale Bella jakoś nie wątpiła, że mogłaby to zrobić.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">– Jasne. Już wychodzę – odpowiedziała, walcząc
z uciskiem w gardle.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">Ciasno owinęła się ręcznikiem.
Potrzebowała chwili, by wysuszyć włosy i doprowadzić się do względnego
porządku. Co prawda kojący efekt prysznica zniknął niemal natychmiast, ale przynajmniej
poczuła się lepiej. Zmycie z siebie krwi i odświeżenie po całych
dniach naprzemiennego snu i przebudzeń, zdecydowanie podziałało na nią
korzystnie.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">W całym tym szaleństwie zaczynała dostrzegać
pierwsze plusy nieśmiertelności. Nie czuła chłodu, choć była pewna, że
sypialnia Lany nie należała do najcieplejszych. Cóż, przynajmniej w końcu
miała przestać dygotać z zimna przy każdej możliwej okazji.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">– Mam coś dla ciebie. Zobacz, czy będą
dobre – rzuciła na wstępie Lana, podsuwając Belli poskładane ubrania. –
Jesteś drobniejsza ode mnie, ale musi wystarczyć.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">– Dziękuję.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">Chciała dodać coś więcej, ale Lana
najwyraźniej tego nie oczekiwała. Jedynie skinęła głową, gestem odsyłając
Bellę z powrotem do łazienki. Dziewczyna ubrała się w pośpiechu,
wsuwając na siebie dopasowane jeansy i ładny, kaszmirowy sweterek w krwistoczerwonym
kolorze. Poprawiła włosy, z zaciekawieniem spoglądając na swoje
odbicie w zaparowanym lustrze. Nie po raz pierwszy doszła do wniosku,
że czerwień zdecydowanie do niej nie pasowała. Z równie wielką
pewnością pomyślała, że na Lanie musiała leżeć doskonale.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">Wsunęła baletki, ciesząc się, że przynajmniej buty
wciąż nadawały się do czegokolwiek. Dopiero wtedy zdecydowała się
ponownie pojawić w sypialni.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">– Witamy wśród umarłych. Nareszcie wyglądasz
dobrze – oceniła Lana, mierząc swojego gościa krytycznym spojrzeniem. Na jej ustach
pojawił się blady uśmiech. – Nie, nie dziękuj. Raz starczy.</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-fareast-language: PL;">– Ale…</span><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Kobieca
solidarność, pamiętasz? Na pewno nie robię tego dla Liama. – Kobieta
wywróciła oczami. – Mówiłam już, każde z nas przechodziło przez to samo.
Musiałabym nie mieć serca, żeby ci nie pomóc. Poza tym trudno nie zauważyć
intruza w domu – dodała zaczepnym tonem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Przepraszam. W ogóle nie powinnam wychodzić, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale Liam
śpi, a ciebie zabrał do piwnicy. To bardzo w jego stylu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bella
otworzyła i zaraz zamknęła usta. Podchwyciła spojrzenie lśniących oczu
Lany, kolejny raz mając wrażenie, że ta nie mówiła jej wszystkiego.
Coś było nie tak, choć dziewczyna nie potrafiła stwierdzić, co się
za tym kryło. Wiedziała jedynie, że jej rozmówczyni wyglądała na zmartwioną
i równie zmęczoną, co i ona sama.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, no
i reagowała na jej myśli. Natychmiast spróbowała wciąż się w garść,
w pamięci wciąż mając wszystkie wyniesione z rodzinnego domu lekcje.
Zwykle bez trudu potrafiła sprawić, że wampiry nie reagowały na to,
co działo się w jej głowie, dla obustronnego komfortu. Sęk w tym,
że w tej sytuacji zachowanie spokoju i opanowanie emocji zdecydowanie
nie wchodziło w grę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie przejmuj
się. Zwykle i tak nie interesuje mnie, co myślą inni – podjęła ze
spokojem Lana, wzruszając ramionami. – Możemy przejść się do kuchni. Co
prawda miałam sprawić, jak się ma Marco i… – Urwała. Coś w jej oczach
przygasło. – Nieważne. Potem ci go przedstawię.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Marco… – Bella
uniosła brwi. – O mój Boże. Jestem w domu Salvadorów?!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyprostowała się
niczym struna. Nie tego się spodziewała. Nie żeby czegokolwiek,
ale to już nie miało znaczenia. Raz jeszcze spojrzała na Lanę,
gorączkowo zastanawiając nad tym, czego powinna się spodziewać. Kim w takim
razie była ta dziewczyna? Nie przypominała sobie wzmianek o tym,
by Marco miał żonę, ale kto go tam wiedział? Gdyby się okazało,
że miała przed sobą kogoś na kształt królowej, księżnej czy Pani
Ciemności raczy wiedzieć kogo jeszcze…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Usłyszała parskniecie.
Lana skrzyżowała ramiona na piersiach, z rozbawieniem spoglądając na poruszoną
nieśmiertelną.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Bez jaj.
Średniowiecze zostawmy tam, gdzie jego miejsce – zaproponowała, bez pośpiechu
pokonując dzielącą je odległość. – Gdzie oni cię chowali, co? Marco od dawna
nie uważa się za króla. Mnie też nie wciśniesz w kieckę,
więc… – Dłonie Lany ponownie wylądowały na ramionach Belli. – Hej,
oddychaj.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Po prostu…
Po prostu mnie zaskoczyłaś – zreflektowała się. Mętlik w głowie
przybrał na sile. – Słyszałam różne rzeczy, chociaż nigdy nie interesowałam się
polityką. Zresztą moja rodzina jest… Cóż, zakochana w tradycji – dodała,
ostrożnie dobierając słowa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Żeby tylko!
Nie bez powodu przy pierwszej okazji zapragnęła uciec z rodzinnego
domu, chcąc cieszyć się spokojem i ludzkim życiem tak długo, jak
tylko było to możliwe. Miała dość biernego obserwowania i spotkań,
w których i tak nie mogła wziąć udziału. Bella zdecydowanie nie urodziła się
po to, by nosić sukienki, ładnie wyglądać i uśmiechać się głupio,
podczas gdy faceci dookoła dyskutowali na tematy, które ani trochę ją
nie interesowała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kochała
brata i ojca, ale zwłaszcza tego pierwszego uważała za buca.
Tylko czasami, ale jednak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Twój brat
wie, że tutaj jesteś. Jak ostatnio tu był, Liam sprowadził go do parteru.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z wrażenia
omal się nie zakrztusiła. Z niedowierzaniem spojrzała na Lanę,
gotowa przysiąc, że wampirzyca jednak dobrze bawiła się jej kosztem.
Nie żeby ją to dziwiło, bo jak znała Caina, najpewniej narobił
większego zamieszania niż trzeba, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– On mnie
przecież zabije – jęknęła, ukrywając twarz w dłoniach. – Błagam, powiedz
mi przynajmniej, że nie zrobił niczego głupiego…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wisicie
nam nowy stół – odparła Lana, niemalże troskliwym gestem klepiąc Bellę po głowie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jęknęła.
Chyba wolała nie znać szczegółów…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie,
zdecydowanie nie chciała znać szczegółów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kolejny
problem do listy. Musiała skontaktować się z rodziną i jakoś
wszystkich uspokoić. Absolutnie nie czuła się na to gotowa, ale skoro
wiedzieli o wszystkim, nie miała innego wyboru.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Właśnie
dlatego liczyła, że uda jej się zorganizować wszystko przy asyście
Michaela. Błąd, który popełniła, jak nic miał rozpętać piekło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Marco
chciał dobrze, jak zawsze zresztą. Jakbyśmy wiedzieli…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cokolwiek
Lana miała do powiedzenia, urwała, gdy drzwi do pokoju otworzyły się
w gwałtowny, zdecydowanie niedelikatny sposób. Obie wyprostowały się,
zwracając ku wejścia. Bella przez ułamek sekundy niemalże spodziewała się zobaczyć
Caina, który jakimś cudem wyczuł koniec przemiany i jednak się po nią
fatygował. Wiedziała, że to niedorzeczne, ale mimo wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W zamian
dostrzegła inną znajomą postać. Zamarła, częściowo skryta za plecami Lany.
Nie zauważyła nawet, że w którymś momencie zacisnęła palce na ramieniu
wampirzycy, jakby w poszukiwaniu wsparcia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mamy
problem. Ja…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Liam urwał,
przystając w drzwiach. Wyglądał na wzburzonego, przynajmniej do momentu,
w którym nie podchwycił spojrzenia Belli. Natychmiast odwróciła
wzrok, ale zdążyła zauważyć, że mężczyzna się rozluźnił.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie panikuj.
Znalazłam ją na korytarzu – wyjaśniła Lana, z zaciekawieniem
spoglądając na tkwiącego w progu gościa. – Rozmawiamy. I wybieramy się
coś zjeść.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ach… To…
To dobrze. – Liam odchrząknął. Natychmiast się wyprostował,
odzyskując rezon. – Mogłaś mnie uprzedzić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A ty mogłeś
zapukać. Przypomnieć ci, ile razy miałeś o to do mnie pretensje?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wybacz najście
w takim razie – zreflektował się. Przez jego twarz przemknął cień,
ale nawet jeśli wciąż był wzburzony, nie okazywał tego. – Zmartwiłem
się, bo nie było jej w pokoju… – Przeniósł spojrzenie na dziewczynę,
jakby dopiero w tamtej chwili dotarło do niego, że ta go słyszy.
– Ale dobrze widzieć, że chociaż ty jedna masz się dobrze,
Isabello.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Drgnęła,
kiedy wypowiedział jej imię. W następnej sekundzie zareagowała w instynktowny,
absolutnie impulsywny sposób i po prostu do niego doskoczyła.
Zanim zdążyła zareagować, bezceremonialnie rzuciła mu się na szyję.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dziękuję…!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">No i mamy to – Bella
wraca do żywych. Stęskniłam się za nią, jej perspektywą i… kilkoma
innymi kwestiami. Ale mogę obiecać, że nasza perełka wraca do nas na dłużej,
bo mam wobec niej dość konkretne plany… ;><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dodatkowo. Wracam
do rytmu nie tylko tu, ale w innych moich historiach,
więc nieśmiało zapraszam na „Light in the Darkness” [<a href="https://sins-of-the-angels.blogspot.com/">KLIK</a>] i „Into
the Dark” [<a href="https://into--the--dark.blogspot.com/">KLIK</a>]. Do napisania!</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-59043154385012373552021-11-18T16:33:00.002+01:002021-12-09T20:09:15.102+01:00☾ Rozdział XI<p style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxpBUze93sPWxjK2G_gVbTiTXShVDBULvrvi3hwy7rs3Sbu9hBitYjn4QyTMysu226dzqpyvFDZmoFolLd2yiMAtMZFRYoNO1sCSlp3RbkcqZ5j-YwCKJetgQBnQNp6MidnqAPdUK9fr84/s500/LpVA.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="209" data-original-width="500" height="134" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxpBUze93sPWxjK2G_gVbTiTXShVDBULvrvi3hwy7rs3Sbu9hBitYjn4QyTMysu226dzqpyvFDZmoFolLd2yiMAtMZFRYoNO1sCSlp3RbkcqZ5j-YwCKJetgQBnQNp6MidnqAPdUK9fr84/s320/LpVA.gif" width="320" /></a><br /></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Castiel</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing">Wszystko sprowadzało się
do impulsu. Tyle wystarczyło, by Castiel trzasnął drzwiami, wypadł na zewnątrz
i zdematerializował się bez słowa wyjaśnienia.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Dyszał
ciężko, raz po raz wdychając zapach lawendy. Wiatr bawił się jego ubraniem
– wciąż we krwi, gruzie i… <i>śniegu</i>. Stał w milczeniu, raz po raz
nerwowo zaciskając dłonie w pięści, to znów luzując uścisk.
Bezmyślnie wpatrywał się w górujący nad okolicą dom, próbując
sobie wyjaśnić, co sprowadziło go akurat tutaj.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przynajmniej
miał pewność, że Danielle nie kłamała. Wierzył, że gdyby zechciała,
mogłaby go zatrzymać. Jak nic nie dotarłby nawet do schodów, gdyby
czarownica zdecydowała się wcześniej urządzić mu przesłuchanie. A jednak
był gotów przysiąc, że kiedy przemykał obok salonu, kobieta nawet na niego
nie spojrzała, zajęta swoimi sprawami. W to, że niczego nie zauważyła,
najzwyczajniej w świecie nie wierzył.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Potrząsnął
głową. To wcale nie tak, że interesowały go jej intencje albo ewentualne
przyzwolenie na działanie. Z drugiej strony… Miała w sobie coś,
co zaczynał cenić, choć za nic nie chciał się do tego
przyznać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>To nie wyjaśnia,
co robię tutaj…<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Spuścił
wzrok. Wziął kilka urywanych wdechów, próbując się uspokoić. Z jakiegoś
powodu drżał, pobudzony równie mocno, co i w chwili, w której
podjął decyzję o opuszczeniu sypialni. Gdyby przynajmniej był środek dnia,
mógłby założyć, że desperacja wzięła górę i że wbrew sobie postanowił
wyjść na słońce (albo że wiedźma jednak zdecydowała się wtrącić), ale w tej
sytuacji…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie miał
powodów, żeby tu być. Do diabła, może Marco, ale nie on!<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Niespokojnie
powiódł wzrokiem dookoła, niemalże spodziewając się ujrzeć brata w pobliżu.
Tego też nie chciał przyznać, ale nie był pewien, czy potrafiłby
spojrzeć mu w oczy. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu godzin wydarzyło się
dość, by już nic nie jawiło się jako oczywiste, zupełnie jakby
wszelakie zasady zostały pogrzebane wraz z rezydencją.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Więc co tu robił…?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Dotknął
piersi, czując nieprzyjemny ucisk. Coś zdawało się narastać w jego wnętrzu,
pragnąc wyrwać się na zewnątrz. Stojąc pośród lawendy, Castiel czuł się
tak, jakby zgubił coś bardzo ważnego. Coś albo kogoś, kto teraz go wzywał,
na wszystkie możliwe sposoby przyciągając do siebie. Ruszył naprzód,
oczarowany siłą tego przyciągania – wewnętrznym pragnieniem, którego źródła nie potrafił
sprecyzować. Czuł się niczym goniący za snem lunatyk, obojętny na to,
że majak zaczynał się rozmywać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>To ty,
Katerino? Będziesz mnie teraz dręczyć…?<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ale ta myśl
wydawała się pozbawiona sensu.
Prawda była taka, że łącząca ich więź zatarła się już dawno
temu. Nie miał pojęcia, w którym momencie ostatecznie do tego
doszło, ale się stało. Moment, w którym kobieta rozpadła się w
jego ramionach, pozostawał co najwyżej formalnością.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Umarli nie wracali.
Nie w taki sposób.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Krocząc
pośród usychających roślin, próbował uczepić się tej myśli. Musiał
zrozumieć. Jeśli nie Katerina, kto inny mógłby go wzywać. Kto i dlaczego?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ucisk w piersi
stopniowo przybrał na sile. Stojąc przed domem Nightów, Castiel z niedowierzaniem
pomyślał, że chyba wie. Musiał się upewnić, a najlepiej przekonać na własne
oczy, jednak wraz z upływem kolejnych sekund, początkowo niemożliwy
scenariusz zaczął nabierać sensu.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Sęk w tym,
że jej tam nie było. Dom stał pusty, bez śladu czyjejkolwiek
bytności. Co prawda Castiel wyczuł jakby znajomy, przytłumiony zapach, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Nie tu,
uświadomił sobie.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNoSpacing">
</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Posłusznie
zawrócił. Nogi same powiodły go w odpowiednim kierunku.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12pt; text-indent: 14.2pt;"><br /></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: center; text-indent: 0pt;"><o:p> </o:p><b style="font-family: "wingdings 2"; text-indent: 0cm;">☾</b></p><div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 0cm;"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Wciąż myślała za głośno.
Tak brzmiałby jego pierwszy zarzut, gdyby sprawy miały się jakkolwiek
normalnie. Nie żeby w tym miejscu cokolwiek nosiło znamiona
normalności, ale do tego już dawno zdążył się przyzwyczaić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Obojętnie
wpatrywał się w zmierzającą ku niemu postać. Czuł się trochę
tak, jakby oglądał film – coś, co absolutnie go nie dotyczyło, choć
przecież był tego świadkiem. W ciszy śledził wzrokiem drobną sylwetkę,
która zeskoczyła z parapetu, z lekkością lądując na ugiętych
nogach. Zmierzała ku niemu bez cienia strachu, ani trochę nie przypominając
dziewczyny, która miała czelność grozić mu kołkiem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyglądała
inaczej. Blada, ze zmierzwionymi włosami i krwią na ubraniu. Nic
dziwnego, że początkowo nie wychwycił jej zapachu w pełni – nie mógł,
skoro ten mieszał się nie tylko z lawendą, ale i ludzką
posoką, która z pewnością nie należała do niej. Już nie. Co
prawda rysy twarzy i oczu pozostawały znajome, niemniej to pozostawało
co najwyżej mało znaczącym nawiązaniem. Jeden rzut oka na Eveline
wystarczył, żeby zorientować się, że ona również miała za sobą wyjątkowo
ciężki dzień. I to najdelikatniej rzecz ujmując.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Castiel
wyprostował się, nerwowo przestępując z nogi na nogę. Obserwował kroczącą
w jego stronę postać, podświadomie czekając, aż ta się zmieni. Sam
nie był pewien, kogo spodziewał się zobaczyć, ale na pewno
nie Eveline. Musiał coś pomylić, co powtarzał sobie parokrotnie, reagując
na myśli młodej wampirzycy i próbując podpowiedzieć jej, w jaki
sposób powinna wydostać się z domu, do którego nie miał
wstępu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kiedy
cudowna zmiana nie nastąpiła, zaczął wyczekiwać czegoś innego. Momentu
wahania; chwili, w której emocje opadną, a ona w końcu zrozumie,
kto okazał się jej wybawcą. Castiel był w na tyle podłym
nastroju, że nawet pozwoliłby, żeby go uderzyła. Sam musiał przyznać, że sobie
zasłużył.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline
Night tego nie zrobiła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W zamian,
ku jeszcze silniejszej konsternacji wampira, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia
rzuciła mu się w ramiona.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Przyszedłeś po mnie – wyszeptała, a w jej głosie dało się wyczuć
ulgę tak wielką, że Castiel poczuł się nieswojo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyprostował się
niczym rażony prądem. Trwał w bezruchu, niezdolny odwzajemnić uścisku,
zwłaszcza że ten wciąż wydawał się pod każdym względem
niewłaściwy. Uniósł ramiona, w oszołomieniu spoglądając na wtuloną w
jego pierś kobietę. Potrzebował chwili, by zauważyć, że drżała,
kurczowo zaciskając palce na przodzie jego koszuli.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś było
nie tak. Wiedział to od chwili, w której ją zobaczył i zorientował
się, że jakim cudem utknęła w domu z człowiekiem, na dodatek
przykuta do łóżka. I, cholera, w tym wszystkim najmniej absurdalne
okazało się to, że sama zyskała nieśmiertelność.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mógł tylko zgadywać,
co działo się z nią po spotkaniu z Lelielem. Tak naprawdę
to, że żyła, a obok nie było ani demona, ani Marco,
zakrawało na cud.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Co, do diabła…?</i>,
jęknął w duchu. Myśl, która naszła go jeszcze przed domem Nightów, gdy
próbował pojąć to dziwne przyciąganie, nagle wróciła. Wiedział.
Przynajmniej się domyślał, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chwycił
Eveline za ramiona, zdecydowanym ruchem stawiając ją do pionu.
Odsunęła się niechętnie, ale przynajmniej pozwoliła mu na siebie
spojrzeć. Starając się ignorować zagubiony wyraz jej twarzy, ujął
kobietę pod brodę. Posłusznie spojrzała mu w oczy, nawet nie próbując się
bronić, kiedy tak po prostu wtargnął do jej umysłu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uderzył go…
chaos. Był przygotowany na zamieszanie, ale i tak skrzywił się
mimowolnie, porażony intensywnością, z jaką odbierała wszystko, co działo się
wokół niej. W ciszy śledził każdy jej krok od chwili
przebudzenia – dezorientację, strach i głód, a finalnie całkiem
uroczą rzeź, którą zgotowała łowcom. Coś w tym widoki sprawiło, że prawie
udało mi się uśmiechnąć, choć sytuacja zdecydowanie nie sprzyjała
żartom.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– O pani
ciemności… – wyrwało mu się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wspomnienia
od chwili, w której wróciła do domu, nieświadomie będąc w stanie się
zdematerializować, okazały się mniej jasne. W zasadzie Castiel czuł się
tak, jakby coś go od nich odpychało, zmuszając do wycofania się. Już
wcześniej uderzyło go to, że niewiele pamiętała, ale w tej sytuacji…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ostatnim,
co zarejestrował, stał się moment, w którym zaatakowała człowieka
imieniem Michael. To oraz fakt, że pozwoliła pokonać się w tak prosty
sposób.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wycofał
się, po czym z wolna zabrał dłonie z ramion dziewczyny.
Zaczynała przypominać mu porcelanową laleczkę, która ze spokojem przyjmowała
wszystko to, co z nią robił. Gdyby chociaż pamiętała…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wiesz,
kim jestem, prawda? – zapytał z wahaniem, ujmując Eveline pod brodę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przesunął
kciukiem po jej policzku i delikatnie musnął dolną wargę. Rozchyliła
usta. Kły jak na zawołanie się wysunęły.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ależ tak –
oznajmiła, ledwo zabrał rękę. – To ciebie szukałam. Przyszedłeś po mnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie był
pewien, co bardziej wytrąciło go z równowagi – pewność, z jaką
wypowiedziała te słowa, czy może fakt, że miała rację. Podejrzewał to już
od chwili, w której próbował poukładać sobie w głowie to, czego
doświadczał. Teraz nie miał żadnych wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Aż za dobrze
pamiętał moment, w którym skoczył Eveline do gardła. O tym, że
później musiał nakarmić ją swoją krwią, tym bardziej. Wkrótce po tym oboje
wylądowali w samym środku szaleństwa, ale to nie zmieniało
najważniejszego: że najwyraźniej to jego posoka zadecydowała o tym,
co stało się z dziewczyną po śmierci. To brzmiało jak jakiś
marny żart, czysta kpina losu, ale łącząca ich więź mówiła sama za siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zatoczył się
prawie jak pijany. Przycisnął dłoń do ust, by stłumić pozbawione
wesołości parsknięcie. Prawda była taka, że miał ochotę roześmiać się w głos,
niczym szaleniec, którym już od dawna się czuł. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Kurwa… O
ja pierdolę!<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A ona po prostu
tam stała, zbyt wymęczona, by wyciągnąć jakiekolwiek sensowne
wnioski. Castiel wiedział, co oznaczało przejście przemiany. Co prawda ludzie
przechodzili ją dużo mniej brutalnie niż ci, którzy narodzili się z odpowiednim
genem, ale to niewiele ułatwiało. Eveline może i nie potrzebowała
dedykowanego Opiekuna, by przetrwać zmianę, ale do przeżycia…
Cóż, tu sprawy miały się zupełnie inaczej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Co miał
robić? W pierwszej chwili zapragnął odwróć się na pięcie i uciec,
ale w ostatniej chwili się powstrzymał. I, cholera, nie chodziło
nawet o wizję Danielle, która wtedy już jak nic pokazałaby mu pełnię
swojej mocy. Równie dobrze mógł rzucić wszystko na Marco, ale obserwując
chwiejącą się na nogach młodą wampirzycę, również tę możliwość
odrzucił.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wiedział
jak to działało. Chciał tego czy nie, pozostawał jej stwórcą.
Skoro tak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Idziemy –
rzucił bez zbędnych wyjaśnień.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niecierpliwym
gestem wyciągnął rękę. Spojrzała na nią pustym, zamglonym wzrokiem, nie od razu
decydując się ją ująć. Po cichu jeszcze liczył, że Eveline nagle się
roześmieje i oznajmi, że właśnie zabawiła się jego kosztem – i że
naprawdę musiałaby upaść na głowę, jeśli sądził, że po tym wszystkim
zaufa akurat jemu – ale nic podobnego nie miało miejsca. W zamian
ostrożnie przestąpiła naprzód, zaciskając palce wokół nadgarstka Castiela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnął
usta. Zanim zdecydował, czy niepamięć pozostawała bardziej niezręczna, czy może
jednak praktyczna, dziewczyna nagle zatoczyła się, tracąc równowagę. W porę
pochwycił ją, zanim wylądowała na ziemi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wy…
wybacz… – Przez jej twarz przemknął cień. – Jakoś tak… dziwnie się czuję…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Przejdzie
ci.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ile minęło
od jej przemiany? Dwie doby? Mniej? Wystarczająco niewiele, by zorientował
się, że w najbliższym czasie miała okazać się niepraktyczna. Poczucie
zagrożenia działało pobudzająco, ale najwyraźniej jego obecność pozwoliła
jej się uspokoić. Co prawda Castiel od dawna nie miał do czynienia
z człowiekiem po przemianie, ale pewnych rzeczy się nie zapominając.
Zaczynając od tego, że przez pierwsze dni młodziaki zwykle potrzebowały dwóch
rzeczy: snu i krwi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To pierwsze
mógł jej zapewnić. Drugie nie napawało go entuzjazmem, bynajmniej nie dlatego,
że miał coś przeciwko zabijaniu. Problem raczej polegał na tym, że aż za dobrze
rozumiał, co powinien jej zaoferować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
poczuwał się do roli stwórcy. Ani trochę, zwłaszcza że nigdy nie miał
w planach nim zostać. Daleko mu było do Marco, nie wspominając o dziwnych
kaprysach Liama, który sam z siebie przyjął pod swoją opiekę tamtą
dziewczynę. Fakt, że na wszystkie możliwe osoby chodziło akurat o młodą
Night, wszystko komplikował i to nie tylko dlatego, że miała dość
powodów, by przy pierwszej okazji przebić go kołkiem, a potem
odtańczyć jakiś dziki taniec nad jego ciałem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kwestia
pamięci pozostawała sprawą drugorzędną. W tej sytuacji tym bardziej nie mógł
jej zostawić, zwłaszcza po wszystkim, co działo się od chwili,
w której wróciła. Już nie było niczego, co zmuszałoby go do wierności
wobec Leliela, Drake’a czy kogokolwiek innego. Castiel uświadomił sobie,
że tak naprawdę nie było już miejsca, do którego przynależał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Nie
pierwszy raz…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale ona…
Ona patrzyła się na niego z ufnością, która nie powinna
mieć miejsca. Pozostawała cudownie nieświadoma, a przy tym dość silna i uparta,
by sprowadzić go aż tutaj. Kilkukrotnie słyszał, że więź między stwórcą a młodziakiem
potrafiła być specyficzna, ale do tej pory nie zdawał sobie
sprawy, co to oznaczało. Chciał tego czy nie, instynkt nie pozwalał
mu pozostać obojętnym. A może naprawdę potrzebował celu, na którym
mógłby się skupić, byleby nie myśleć o wszystkim, co zaszło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Podstawowe
obowiązki. Tak, na to mógł sobie pozwolić. Tylko tyle, do chwili,
aż doszłaby do siebie. Niepamięć się zdarzała, choć bardzo rzadko –
zwykle wtedy, gdy w grę wchodził szok zbyt silny, by organizm zdołał
znieść i to, i fizyczne zmiany. Daleko było mu do naukowych
doświadczeń Liama, ale Castiel czuł, że nie powinien naciskać.
Znalezienie spokojnego miejsca, gdzie mogłaby odpocząć i przestać miotać się
jak udręczone zwierzę, wydawało się najrozsądniejszym rozwiązaniem.
Dopiero potem planował zadecydować, co dalej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline
zaczynała przelewać się w jego objęciach, więc po prostu
porwał ją na ręce. Zaraz po tym zdematerializował się, w ostatniej
chwili decydując się na miejsce, w którym chciał się znaleźć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
żadna nieznana siła nie przyciągnęła go do Danielle. W zamian
wylądował na żwirowej ścieżce, tuż przed niewielkim, słabo oświetlonym
budynkiem. Niedomagający już neon częściowo wyświetlał nazwę motelu, równie ironiczną,
co i samo Haven: <i>Przystań</i>. Castiel wywrócił oczami, nie pierwszy
raz myśląc o tym, że osoba odpowiedzialna za powstanie tej
zapomnianej przez Boga dziury, musiała mieć słabe poczucie humoru.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niemniej
sam motel jak najbardziej mu odpowiadał. Stał w niewielkim oddaleniu od leśnej
drogi – jedynej sensownej, którą można było dostać się do Haven z większego
miasta. Wierzył, że przejezdni w większości przypadków i tak omijali
zarówno zajazd, jak i centrum. Jeśli już ktoś tędy przejeżdżał, mijał
okolicę bez zbędnych postojów i zainteresowania.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zbadał okolicę
z pomocą umysłu, chcąc rozeznać się w sytuacji. Rozluźnił się,
kiedy wyczuł zaledwie jedną osobę – recepcjonistę, jak się okazało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Pryszczaty
nastolatek niechętnie uniósł wzrok znad komputera, wyraźnie poirytowany
tym, że ktokolwiek jednak zmuszał go do wykonywania swoich obowiązków o
tak późnej godzinie. Co prawda uniósł brwi, gwałtownie prostując się
na swoim miejscu, kiedy dostrzegł umazanego krwią mężczyznę z nieprzytomną
kobietą w ramionach, ale prawie natychmiast jakiekolwiek emocje
zniknęły z jego twarzy. Wpłynięcie na jego umysł przyszło Castielowi
z dziecinną łatwością, co przyjął z ulgą. Przynajmniej to jedno
przeszło bez dodatkowych komplikacji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niecałych
pięć minut – tyle potrzebował, by owinąć sobie recepcjonistę wokół palca,
zorganizować klucz do najbardziej oddalonego pokoju, a później
upewnić się, że chłopak zapomni, że w motelu pojawili się jacykolwiek
goście. Kiedy wraz z Eveline odchodził w głąb korytarza,
recepcjonista pochrapywał z głową opartą o blat, cudownie nieświadomy.
Co prawda Castiela korciło, by wyładować się choćby przez samo to, że
mógłby skręcić dzieciakowi kark, ale powstrzymał się. Trup jednak byłby
problematyczny, młodziak mógł się jeszcze przydać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eve w którymś
momencie odpłynęła, całkowicie bezwładna w jego ramionach. Tak przynajmniej
początkowo pomyślał, póki nie dostrzegł, że obserwowała go spod na wpół
przymkniętych powiek. Starając się ignorować jej spojrzenie,
starannie zamknął za sobą drzwi, zostawiając klucz w zamku na wypadek,
gdyby okazało się, że recepcjonista ma zapasowe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Pokoik okazał się
niewielki i standardem daleki od pięciogwiazdkowego hotelu. Dało się
wyczuć zapach kurzu, choć na pierwszy rzut oka sypialnia wydawała się
dość schludna. Na tyle, na ile możliwe było to w tak niewielkiej,
zamkniętej przestrzeni, którą dało się pokonać zaledwie kilkoma krokami.
Pomijając pojedyncze łóżko, wciśniętą w kąt szafę i stolik, klitka
nie oferowała niczego więcej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Musiało
wystarczyć. Na pewno było lepsze niż zamieszanie, które wywołałby, pojawiając się
z dziewczyną u Danielle lub – co nawet gorsze – w progach
domu, który już nie należał do niego. Nie po tym, co
zrobił.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zostawił
Eveline na łóżku, niemalże z ulgą pozbywając się obciążenia. Pierwsze
kroki skierował ku oknu, dokładnie je zasłaniając. Na nim świt nie robił
aż takiego wrażenia, ale w przypadku młodego wampira skutki byłyby
opłakane.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wygładził
zakurzone zasłony, z przesadną dokładnością skupiając się na każdym
kolejnym ruchu. Próbował zająć czymś ręce, próbując odwlec w czasie to, co
nieuniknione. Dopiero gdy doszedł do wniosku, że dalsze zwlekanie nie ma
sensu, z wolna odwrócił się w stronę łóżka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnął.
Zasnęła. Już nie czuł na sobie jej spojrzenia, a kiedy
skupił się na oddechu, przekonał się, że ten był zbyt miarowy,
by mogła udawać. Nie żeby w tym stanie w ogóle okazała się
do tego zdolna, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że to na dłuższą
metę niczego nie ułatwiało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Castiel
zwiesił ramiona, czując jak ogarnia go rezygnacja. Jak w ogóle do tego
doszło? Jakim cudem wylądował na skraju Haven z młodą wampirzycą, na dodatek
taką, która zawdzięczała mu nieśmiertelność? Potrząsnął głową, ale natrętne
myśli nie chciały odejść, podsuwając mu coraz to nowsze pytania i wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie wiedział,
co robić. Gdyby to było takie proste! Gdyby wystarczyło, że znalazł dla
niej kąt, gdzie mogłaby odespać i oswoić z przemianą! Może w innym
przypadku by wystarczyło, ale Castiel aż za dobrze zdawał sobie
sprawę z tego, że prawdziwe kłopoty dopiero miały nadejść. Jak znał życie,
o wiele szybciej niż mógłby tego oczekiwać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Oparł się
plecami o parapet, bezradnie obserwując skuloną na łóżku postać.
Wciąż nie dawało mu spokoju to, jaka teraz wydawała się ufna, na dodatek
akurat względem niego. Wiedział, że to szok i instynktowne
przywiązanie do stwórcy, ale… Och, irytowała go tym. Równie mocno jak wtedy,
gdy wytrąciła go z równowagi w chwili, w której poczuł, że sama
z siebie chciała oddać mu krew. Nie miał pojęcia, co było z tą
dziewczyną nie tak i wcale nie chciał tego wiedzieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Uznajmy,
że jesteśmy kwita. Za wtedy. I to, że sam doprowadziłem cię do grobu</i>,
pomyślał ponuro.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jakoś nie wątpił,
że Eveline wyśmiałaby tę sugestię. A potem najpewniej wynalazła jakiś
kołek, który mogłaby wzbić mu prosto w serce.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spuścił
wzrok. W zamyśleniu dotknął piersi, jakby w ten sposób mógł upewnić się,
czy wcześniejszy uścisk oby na pewno zelżał. Zacisnął palce na koszuli,
z powątpiewaniem przypatrując się śladom krwi. Musiał w końcu
doprowadzić się do porządku, choć zmiana ubrania jawiła mu się jako
zaledwie wierzchołek góry lodowej. Z drugiej strony, na dobry
początek musiało wystarczyć. Działanie i tak wydawało się lepsze, aniżeli
bezsensowne siedzenie z założonymi rękoma.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zresztą
musiał stąd wyjść. Teraz. Zaraz. Mały pokój zaczynał sprawiać, że Castiel czuł się
niemalże klaustrofobicznie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Raz jeszcze
zerknął na Eveline, ale nawet nie drgnęła, kiedy ruszył ku
drzwiom. Zamknął ją na klucz, choć wiedział, że to nie powstrzymałoby
jej, gdyby zapragnęła wyjść. Zawsze bawiły go środki ostrożności, które praktykowali
ludzie, a jednak… przynajmniej psychicznie poczuł się pewnie. Trzymając
klucz w dłoni mógł udawać, że ma wszystko pod kontrolą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, miał
tylko nadzieję, że ta cudowna więź była też głupotoodporna. Tak na wypadek,
gdyby okazało się, że w ciągu najbliżej godziny wydarzy się coś, co
zmusi go do natychmiastowego powrotu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uśmiechnął się
pod nosem – w wymuszony, pozbawiony wesołości sposób. Jak znał swoje
szczęście, prawo Murphiego nie miało go oszczędzać. Jeśli coś mogło pójść
źle…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wraz z tą
myślą Castiel dematerializował się kolejny raz tego dnia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 0pt;">Czy ja was
za bardzo nie rozpieszczam ostatnio…? A zresztą…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Cóż, mamy
Castiela. Na ten wątek też czekałam, choć z góry mogę zaznaczyć, że
nie ma tu niczego romantycznego. Cass po prostu jest Cassem i tego się
trzymajmy. ;)</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-25043763018618324072021-11-17T03:37:00.002+01:002021-11-17T03:37:53.470+01:00☾ Rozdział X<p style="text-align: center;"> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIJV56eLcIapO5IbQRSwvf88cbPlU1sWulKhVwUgtllLJN4SQq8Rfj7W2DlZ5VzFEFV2wRKHhf9wffjDfC2JGSmbLRIbc_QAIO8IWp6_yZQKnk1h9vXx_JxEnEZ_0doi7VgxyLFaS1I4Xn/s245/tumblr_inline_pk6ngqFzDe1sdhkzw_250.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="150" data-original-width="245" height="196" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIJV56eLcIapO5IbQRSwvf88cbPlU1sWulKhVwUgtllLJN4SQq8Rfj7W2DlZ5VzFEFV2wRKHhf9wffjDfC2JGSmbLRIbc_QAIO8IWp6_yZQKnk1h9vXx_JxEnEZ_0doi7VgxyLFaS1I4Xn/w320-h196/tumblr_inline_pk6ngqFzDe1sdhkzw_250.gif" width="320" /></a><br /></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Eveline</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Coś zaciskało się wokół nadgarstka
Eveline. Syknęła, zaskoczona tym, w jaki sposób wykręciło się jej prawie
ramię. Natychmiast spróbowała się oswobodzić, ale uścisk nie zelżał.
Chcąc nie chcąc przestała się szarpać, szybko orientując się, że
niczego w ten sposób nie ugra. Trwanie w niewygodnej pozycji
okazało się wystarczająco uciążliwe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez
chwilę poczuła się tak, jakby wciąż spadała. Wspomnienie snu majaczyło gdzieś
w pamięci kobiety, stopniowo się rozmywając. Potrzebowała chwili, by zapanować
nad emocjami i przestać panicznie rozglądać się dookoła.
Uświadomiła sobie, że już nie trwała w pustce, a panujący
dookoła półmrok jest o wiele bardziej przystępny. Zrozumiała, że wciąż
była w domu, choć zdecydowanie nie w salonie, w którym
straciła przytomność.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ktoś –
najpewniej Michael – przeniósł ją do sypialni. Zauważyła zarys okna, ale
to na szczęście zostało zasłonięte równie starannie, co i te na dole.
„Hej, nic ci nie będzie” – przypomniała sobie słowa mężczyzny i choć
wcale mu nie ufała, najwyraźniej nie kłamał. Cóż, przynajmniej na razie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnęła.
W porządku, więc wciąż żyła. Na tyle, na ile było to możliwe.
Nie miała pewności, czy to dobrze, ale na dobry początek
musiało wystarczyć. Co prawda to nie tłumaczyło, dlaczego czuła się oszołomiona,
a tym bardziej co krępowało jej ruchy, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Opadła na poduszkę.
Uniosła głowę, by w końcu przekonać się, skąd brał się ucisk na nadgarstku.
Prychnęła z niedowierzaniem, dostrzegając… kajdanki. <i>Żartujesz sobie</i>,
pomyślała w oszołomieniu, porażona absurdem całej sytuacji. Sama nie była
pewna, co zaskoczyło ją bardziej – pojawienie się Leliela, czy może
przebudzenie w obcym pokoju, w którym ktoś przykuł ją do wezgłowia
łóżka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Szarpnęła
się, ale obręcze okazały się o wiele mocniejsze, niż mogłaby
podejrzewać. Łóżko zadrżało, ale nic ponadto. Zrezygnowana, spróbowała raz
jeszcze, tym razem mocniej, jednak i tym razem czekało ją rozczarowanie.
Coś było nie tak. Nie miała pewności, co tak naprawdę kryło się
za tym przekonaniem, ale to wydawało się najmniej istotne. Wystarczyło,
że z jakiegoś powodu mięśnie wciąż odmawiały jej posłuszeństwa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Co tak naprawdę się
stało…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Niewiele zapamiętała.
Jedynie moment, w którym skoczyła Michaelowi do gardła i… wylądowała
na ziemi, słaba i bliska tego, żeby zwymiotować. Oraz to, że
mężczyzna nawet nie próbował walczyć. Nie rozumiała, jak w takim
razie doprowadził ją do takiego stanu, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wszystko
gra?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
poderwała głowę. Zareagowała instynktownie, bez zastanowienia próbując
skoczyć ku stojącej w progu postaci. Pożałowała tego, kiedy w efekcie
znów jedynie wykręciła sobie rękę, ale nie przestała. Miała dość powodów,
żeby chcieć skręcić mu kark, ot tak dla zasady, z łatwością równą
tej, której złamała ramię jednemu z tamtych facetów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wypuść
mnie – warknęła, wysuwając kły. Nie rozpoznała własnego głosu, w tamtej
chwili przywodzącego na myśl dzikie warknięcie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez twarz
Michaela <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>przemknął cień. Zdołała
dostrzec to nawet mimo tego, jak blady się okazał. Kiedy przestała się
bezsensownie szarpać i skupiła na nim wzrok, nabrała pewności, że
wyglądał jak siódme nieszczęście. Poczuła ponurą satysfakcję, kiedy dotarło do niej,
że jednak trochę go uszkodziła. Co prawda zmienił koszulę i starannie
zabezpieczył ranę na szyi, ale i tak mogła wyczuć krew. To, że
była stosunkowo świeża, również mówiło samo na siebie. Co prawda nie miała
pewności, ile czasu pozostawała nieprzytomna, ale w grę musiało
wchodzić co najwyżej kilka godzin.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Podchwyciła
spojrzenie znajomych już, brązowych tęczówek. Znów wydały jej się zatroskane,
ale to nie zrobiło na niej wrażenia. Nie zamierzała choćby brać
pod uwagę tego, żeby mu zaufać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dobrze,
że się obudziłaś. Bella co prawda zapewniała, że to działa tylko przez
chwilę, ale… Szlag – wymamrotał Michael, nerwowym gestem przeczesując włosy
palcami. – Nie chciałem tego robić, ale nie dałaś mi wyboru – rzucił
rozgorączkowanym tonem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyglądał na zdesperowanego.
I przerażonego, zwłaszcza że znów wyczuła metaliczny posmak. Znów miała
wrażenie, że spogląda na wystraszonego chłopca, jednak już wiedziała, że
to wyłącznie pozory. Jakiegokolwiek nie sprawiałby wrażenia, Michael najwyraźniej
potrafił o siebie zadbać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– C-co mi…
zrobiłeś…? – zapytała, w końcu znajdując dość siły, żeby się odezwać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Udało jej się
powstrzymać warknięcie. Przynajmniej do pewnego stopnia; na tyle, by zabrzmieć
o wiele bardziej przystępnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Michael
jedynie potrząsnął głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nic. Mam
nadzieję – przyznał, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. – Bella nazwała to serum
czosnkowym czy jakoś tak. To chyba miał być żart, ale nie wiem.
Powiedziała jedynie, że może się przydać, gdyby… No, sama wiesz. –
Parsknął pozbawionym wesołości śmiechem. – Podobno nie czuć go we krwi. I szybko
działa.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przyswoiła
zaledwie część jego tłumaczeń. Nie interesowało ją, kim jest Bella,
ani dlaczego w ogóle zaopatrzyła tego gościa w jakiekolwiek
serum. Liczyło się, że przynajmniej najważniejsza kwestia stała się jasna:
jednak coś jej zrobił. Coś było w jego krwi. Dlatego zachował się
tak spokojnie, kiedy z niego piła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
sądziła, by środek nadal działał. Co prawda wciąż czuła się skołowana,
ale nie aż tak jak w chwili, w której wiła się na ziemi,
porażona działaniem nieznanej substancji. A już na pewno nie jak
wtedy, gdy spadała w ciemność u boku pewnego demona…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zadrżała na samo
wspomnienie, przez chwilę niemalże czując na skórze muśnięcie czarnych
skrzydeł. Nawet jeśli Michael to zauważył, nie dał niczego po sobie
poznać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, no
i wciąż paplał.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– …
przynieść, jeśli tego potrzebujesz – usłyszała wciąż niepewny głos. – W kuchni
jest sporo krwi, tak na wszelki wypadek. Wiem, że to nie to samo,
ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Michaelu?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
zamilkł. Spojrzał na nią dziwnie, wyraźnie zaskoczony tym, że pierwszy raz
zwróciła się do niego po imieniu. Nie musiała nawet
podnosić głosu, by zwrócić na siebie uwagę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnęła.
Poruszając się w pełni ludzki, wyrafinowany sposób, spojrzała mu w oczy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wypuść
mnie – zażądała, nie odrywając od niego wzroku. – Teraz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś
zmieniło się w jego spojrzeniu. Tylko przez ułamek sekundy, ale zdążyła
to wychwycić. Eveline również poczuła się dziwnie, we własnym głosie
wyczuwając coś, czego nie potrafiła nazwać. Rodzaj hipnotyzującej, niezwykle
słodkiej nuty, która…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale Michael
pozostał niewzruszony.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie mogę,
przynajmniej na razie – wyjaśnił i zabrzmiało to niemal
łagodnie. – Nie wiem, co się stało, ale nie jesteś sobą, Eve.
Będzie dobrze, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Do jasnej
cholery!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Szarpnęła
się. Metalowa rama z hukiem uderzyła o ścianę, ale kajdany nie puściły.
Eveline warknęła, porażona własną bezradnością. Czuła się niemalże jak po przebudzeniu,
kiedy na drżących nogach kroczyła między gruzami, nie potrafiąc
nazwać połowy bodźców, które podsuwały jej wyostrzone zmysły.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś
zmieniło się po spotkaniu z Lelielem. Co prawda część kwestii
wciąż pozostawała dla niej zagadką, ale już nie czuła się aż tak zagubiona.
Wiedziała, co się z nią stało. Nie miała pojęcia jak i dlaczego,
a tym bardziej komu zawdzięczała ten stan, ale rozumiała
przynajmniej tyle. No i miała cel. Częściowo zasugerowany przez demona, a częściowo
przez własne „ja”, ale wydawał się lepszy niż błądzenie na oślep.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdzieś tam był
ktoś, kogo musiała odnaleźć. Ktoś, kogo krew krążyła w jej żyłach, czyniąc
ją tym, kim się stała. Chciała odnaleźć tę osobę, nawet jeśli musiałaby
wywlec ją siłą z cienia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A później
niech Bóg ma tego biedaka w opiece, jeśli nie znajdzie dla niej
sensownego usprawiedliwienia na to, dlaczego ją zostawi…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Obawiam
się, że Bóg nie ma z tym niczego wspólnego</i>, pomyślała ponuru, taksując
Michaela wzrokiem. Jeśli nie chciał, by traktowała go jak wroga, szło
mu marnie, zwłaszcza jeśli dalej zamierzał stać jej na drodze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Kajdany
też są od Belli. Nie pytaj, skąd w ogóle je wytrzasnęła. Miały
być dla niej, ale sama wiesz… – doszedł ją wymęczony głos Michaela. Wciąż
tkwił w progu pokoju, przezornie woląc trzymać się na dystans. –
Zaskoczyłaś mnie, ale przynajmniej wiem, co robić. W teorii. Muszę
tylko pomyśleć, co dalej, choć byłoby dużo prościej, gdybyś ze mną
porozmawiała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Jak dla
kogo…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie sądziła,
by mieli sobie cokolwiek do powiedzenia. Nawet jeśli kiedyś go znała,
to już nie miało znaczenia. Nie teraz, kiedy całą sobą czuła, że
powinna iść. Nie miała pojęcia gdzie i dlaczego, ale to też
pozostawało sprawą drugorzędną. Liczyło się, że w tym domu nie było
tego, czego potrzebowała…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tego,
którego potrzebowała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Puściła mimo uszu wszystko to, co mówił Michael, nawet nie próbując
skupić się na kolejnych słowach. Nie zwróciła uwagi na napięte
mięśnie ani to, że ramię zaczynało ją boleć od niewygodnej pozycji.
Musiała iść. Teraz, zaraz, jak najdalej stąd. Chciała zniknąć, tak jak
zrobiła to za pierwszym razem, ale nie potrafiła tego osiągnąć.
Wciąż tkwiła w tej cholernej sypialni, chociaż to sprawiało, że
Eveline miała ochotę wyć z frustracji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czy to była
sprawka Leliela? Jego postać zamazywała się we wspomnieniach, ale wciąż
aż za dobrze pamiętała imię demona. Nie miała pojęcia, czy się z nią
bawił i właśnie mieszał jej w głowie. Uczepiła się go całą
sobą, mając wrażenie, że tylko dzięki temu przestała spadać. Gdyby
odpuściła, wróciłaby wprost do pustki – i tym razem już nie znalazłaby
wyjścia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jak do tego
doszło? Kto? – Michael dosłownie wyjął jej te pytania z ust. – Tamten mężczyzna?
Ten, który zabrał Bellę?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Rzuciła mu
pełne zwątpienia spojrzenie. Gdyby cokolwiek rozumiała! Mimo wszystko coś w tonie
mężczyzny sprawiło, że poczuła względem niego cień sympatii. Brzmiał na zdesperowanego,
niemalże równie mocno, co i ona sama. Miała wręcz wrażenie, że
zdecydowanie zbyt długo powstrzymywał się przed wykrzyczeniem tych pytań,
może już od chwili, w której pojawiła się przed domem. Myśląc o mętlikiem,
który dręczył ją samą, nie potrafiła go winić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie wiem,
o czym mówisz – oznajmiła wprost. – Tym bardziej nie wiem, kim jest
Bella.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Na moment
stracił czujność, gwałtownie przesuwając się bliżej. Co prawda nie na tyle,
żeby mogła go pochwycić albo chociaż drasnąć, ale jednak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co ty właściwie…?
– Urwał. Wpatrywał się w nią uważnie, zupełnie jakby chciał jakimś cudem
przeniknąć to, co działo się w jej głowie. – Eve…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ciebie
też nie pamiętam.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamilkł.
Chwilę jeszcze mierzyli się wzrokiem, zanim Michael ostatecznie się poddał,
z wolna wycofując ku drzwiom. Palce nerwowo zacisnął na framudze, być
może ze zdenerwowania, a może zmęczenia, wywołanego utratą krwi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Odpocznij
– powiedział po dłuższej chwili. – Coś wymyślę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie była tego
taka pewna, ale zdecydowała się tego nie komentować. Poczuła się
lepiej, kiedy wyszedł z sypialni, zamykając za sobą drzwi. Co prawda
wciąż czuła zapach jego krwi, ale przynajmniej nie miała ochoty
rzucić mu się do gardła. Nie żeby w ogóle chciała ryzykować
po tym, w jaki sposób skończyło się to ostatnim czasie. Jeśli
poił się czymś, co pozwalało mu w razie potrzeby pozbawić ją przyjemności…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z
powątpiewaniem spojrzała na swój uwięziony nadgarstek. Szarpnęła ręką,
chociaż nie spodziewała się cudów. Kajdany trzymały równie mocno, co
i na samym początku, a Eveline musiała w końcu pogodzić się
z tym, że nie potrafiła ich zerwać. Co prawda miała jeszcze cień
nadziei na sztuczkę ze znikaniem, ale nie miała pojęcia, w jaki
sposób się do tego zabrać. Ostatnim razem po prostu się stało
– chciała uciec do tego stopnia, że nagle po prostu wylądowała w innym
miejscu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamknęła
oczy. Może gdyby się uspokoiła, zadziałałoby. Prawda była taka, że chciała
stąd zniknąć. Mogła nawet wrócić tam, gdzie wszystko się zaczęło – do domu,
który najwyraźniej był z nią jakoś związany, skoro podświadomie wylądowała
właśnie tam. Popełniła błąd, decydując się wyjść na zewnątrz, ale to już
nie miało znaczenia. Teraz priorytetem pozostawało wydostanie się z sypialni
i ewentualne nakopanie Michaelowi do tyłka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To nie tak,
że powinna mieć do niego pretensje. Wiedziała o tym, a jednak
nie potrafiła pozostać obojętna wobec tego, co się działo. Nawet
jeśli go znała, nie pamiętała tego. Powinien się cieszyć, że na powitanie
nie potraktowała go tak, jak tamtych mężczyzn. Co prawda to ona
chciała zabić jego, nie odwrotnie, ale… Czyż nie tak postępowały
wampiry? Tego również nie była pewna, ale właśnie to podpowiadał
jej instynkt.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przesunęła koniuszkiem
języka po wyostrzonych kłach. Przyjęła je ze spokojem, zupełnie jakby w pełni
normalne było to, że ktokolwiek mógł pochwalić się bronią zdolną do rozerwania
gardła. Zwłaszcza po pytaniu Michaela, nie mogła pozbyć się myśli,
w jaki sposób do tego doszło. Tak, umarła. To potwierdził nawet
Leliel, jednocześnie umywając ręce i upierając się, że nie miał z tym
niczego wspólnego. Mógł kłamać, ale szczerze w to wątpiła, zwłaszcza
po jego reakcji. Najwyraźniej to, że nieśmiertelność zawdzięczała komuś
innemu, nie było mu na rękę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Więc
kto…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z jakiegoś
powodu to wydało się Eveline nader istotne. Poznać tego, kto ją
zmienił. Wciąż czuła się tak, jakby jej cząstka wyrywała się gdzieś
daleko – ku komuś, kogo nie znała, ale wydawał się ją przyciągać.
„Tu jestem!” – chciała zawołać, ale zarazem czuła, że krzyk zostałby
pochłonięty przez pustkę. Zresztą czy to nie tak, że ta osoba byłaby
przy niej, gdyby chciała się nią opiekować? O ile wciąż żyła, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Jęknęła w przypływie
frustracji. Niech to szlag! Nie miała czasu, żeby spokojnie
leżeć i czekać na zbawienie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kiedy
otworzyła oczy, niewiele się zmieniło. Kajdanki magicznie nie zniknęły,
Michael nie wrócił, a ona w cudowny sposób nie przeniosła się
z miejsca na miejsce. Dla pewności nawet uniosła rękę, ale ta prawie
natychmiast wróciła do swojej nienaturalnej pozycji, posłuszna obejmującej
nadgarstek obręczy. Przynajmniej zmęczenie wydawało się mniejsze, co
uświadomiło Eveline, że musiała na chwilę przysnąć. Choćby na krótki
moment, ale najwyraźniej jej organizmowi to wystarczyło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Robi się
ciemno.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zadrżała w odpowiedzi
na tę myśl. Choć zasłony w pokoju były zaciągnięte, to jedno
mogła stwierdzić z całą pewnością.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chwilę
nasłuchiwała, ale nie wychwyciła niczego, co mogłaby uznać za zwiastun
czyjejkolwiek obecności. Nie słyszała ani kroków, ani głosu
Michaela. Być może spał, ale nawet jeśli, dla niej ta kwestia
pozostawała drugorzędna. Jakie to miało znaczenie, skoro nie zamierzał
jej wypuścić? Rozmowa z nim również nie wchodziła w grę,
przynajmniej na razie, a skoro tak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Pod
poduszką</i>, rozbrzmiało w jej głowie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poczuła się
tak, jakby ktoś oblał ją lodowatą wodą. Zesztywniała, gwałtownie nabierając tchu.
Zamarła w miejscu, przez chwilę nasłuchując, by stwierdzić, czy w pokoju
znajdował się ktoś, kogo nie powinno tu być, ale nikogo nie zauważyła.
Była sama, a jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Głos nie rozbrzmiał
ponownie. Zwątpiła, czy naprawdę go usłyszała, nie wspominając o stwierdzeniu,
który ze scenariuszy był lepszy. Chyba nie chciała wiedzieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż pełna
wątpliwości, wsunęła wolną rękę pod poduszkę. Musiała usiąść, by wygodniej
manewrować ciałem, a po chwili przekręciła się tak, by wylądować
twarzą do wezgłowia. Nie mając cierpliwości, by macać na oślep,
odrzuciła poduszkę na bok, do samego końca wątpiąc w to, czy miało
to sens. Dlaczego podążała za szeptami, skoro…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
palcami natrafiła na coś małego i z zaskoczeniem przekonała się,
że to klucz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Co do…? –
wyrwało jej się, ale zdecydowała się zachować wątpliwości dla
siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Może
Michael był idiotą. Albo nie miał pojęcia, ale to jej nie interesowało.
W pośpiechu, drżącymi palcami zaczęła manipulować przy okalającej
nadgarstek obręczy, dopiero przy drugim podejściu pomyślnie wtykając klucz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie pasował.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zaklęła pod nosem.
Mogła się tego spodziewać, oczywiście, że tak. Ale jeśli nie do kajdanek,
do czego w ogóle go potrzebowała?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bezradnie
powiodła wzrokiem dookoła. To, czy faktycznie istniał jakiś nadnaturalny
głos, który próbował jej pomóc, postanowiła zostawić bez komentarza. Jeśli
uznałaby, że tak, to znaczyło, że klucz był potrzebny. I że powinna
wykorzystać do czegoś, co znajdowało się w zasięgu rąk. W innym
wypadku ktoś (Leliel?) najwyraźniej świetnie bawił się jej kosztem,
ale o tym wolała nie myśleć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Powiodła
wzrokiem dookoła, pierwszy raz zwracając uwagę na szczegóły sypialni.
Pomijając łóżko, w pobliżu nie dostrzegła niczego praktycznego. Szafa
z ubraniami tkwiła w drugim kącie pokoju, więc Eve z miejsca
ją odrzuciła. Podobnie sprawy miały się z biurkiem i toaletką.
Po takim wystroju mogła co najwyżej założyć, że sypialnia należała do kobiety,
jednak to jej nie ratowało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Bella? Pytał
mnie o Bellę…? W takim razie wybacz, Bello, ale chyba się
nie polubimy…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dlaczego
czuła się tak, jakby okłamywała samą siebie…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wszelakie
myśli uleciały z głowy Eve w chwili, w której zwróciła uwagę na najbardziej
oczywiste rozwiązanie: stolik nocny. Natychmiast wyciągnęła rękę, tylko cudem
nie zrzucając lampki. Sięgnęła do szuflady, ale ta nie była
zamknięta. Pełna złych przeczuć, wyczuwając kolejne rozczarowanie, Eveline
przesunęła się na tyle, by móc zajrzeć do środka. Gdyby
przynajmniej wiedziała, czego szuka… Tyle że poza stosem ręcznie zapisanych
notatek i książki, nie znalazła niczego praktycznego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tak
przynajmniej pomyślała w pierwszej chwili, póki na tyłach nie wyczuła
czegoś metalowego. Ostrożnie wydobyła metalowe pudełko, w pośpiechu
przygarniając je do siebie. Kiedy do tego wszystkiego dostrzegła
malutką kłódkę, aż wyprostowała się w przypływie ekscytacji.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
klucz zadziałał bez większych problemów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Sama nie była
pewna, czego się spodziewała. W gruncie rzeczy niczego albo przynajmniej
dodatkowego pęku kluczy, tym razem dedykowanych kajdankom. Na pewno nie tego,
co ukazało się jej oczom, kiedy otworzyła pudełko.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ramka ze zdjęciem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I podłużny,
starannie zdobiony sztylet.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zawahała
się. Jedynie zerknęła na zdjęcie, by bez większego zainteresowania
odrzucić je na bok. I tak nie znała żadnej z przedstawiających
je osób. Nie miała pojęcia, dlaczego właścicielka zdecydowała się je
ukryć, ale to nie miało znaczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ostrożnie
ujęła sztylet. Ostrze zdecydowanie nie wyglądało jak coś, co nadawałoby się
do kuchni albo otwierania korespondencji. W zamyśleniu spojrzała
na złotą powierzchnię, przez chwilę śledząc wzrokiem gładkie, ostrze
brzegi. Rękojeść wysadzono lśniącymi, bez wątpienia drogimi kamieniami,
których Eve i tak nie potrafiła rozpoznać. Wiedziała jedynie, że
trzymała w rękach coś wartościowego i najpewniej cennego nie tylko pod względem
materiałów, z którego nóż został wykonany.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Na jednej
ze stron starannie wygrawerowano słowa. Krój pisma zachwycał, pełen zdobień i zawijasów,
jednak Eveline nie była w stanie odczytać inskrypcji. <i>Łacina?</i>,
pomyślała mimochodem, jednak i co do tego nie miała wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Bez znaczenia
– mruknęła, mocniej zaciskając palce na ostrzu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Traciła za dużo
czasu. Co prawda nie wyobrażała sobie Michaela, która rzuca się ją
powstrzymać, kiedy miała w rękach ostrze, ale wolała nie ryzykować.
Próbując zapanować nad drżeniem rąk, przycisnęła nóż do krępującej ją
obręcz, nieumiejętnie próbując ją podważyć. Co prawda próba przecięcia czegoś,
czego sama nie potrafiła zerwać, wydawała się ryzykowna, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kajdany
ustąpiły z łatwością. Upadły z cichym pacnięciem na materac, a chwilę
później dołączył do nich ozdabiany sztylet. Eveline poderwała się na równe
nogi, nie zamierzając tracić ani chwili.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chyba
wolała nie wiedzieć, czym tak naprawdę było to ostrze…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Świetnie.
A teraz chodź tu do mnie.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
nie miała wątpliwości co do tego, że usłyszała głos. Co więcej, ten wydał
jej się znajomy i jak nic należał do mężczyzny, choć
zdecydowanie nie chodziło o Leliela.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Więc
kto…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Na zewnątrz
zrobiło się ciemno. W to przynajmniej próbowała wierzyć, gdy
zdecydowanym ruchem zdecydowała się rozsunąć kotary. Mrużąc oczy i niemalże
do ostatniej chwili jednak spodziewając się zabójczego blasku dnia,
wyjrzała na zewnątrz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dostrzegła
go prawie natychmiast.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przed domem
– zaledwie kilka metrów od niej – stał mężczyzna. Jedno spojrzenie na jego twarz
wystarczyło, by serce Eveline niemalże wyrwało się z piersi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie zastanawiając się
ani chwili dłużej, otworzyła okno i wyskoczyła na zewnątrz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote>To ten, teorie mile widziane.
Uprzedzając: nie, oczywiście, że Michael nie chciał źle. Jeśli zaś chodzi
o końcówkę… Hm, ale to zostawimy sobie na później. ;> Enjoy!</blockquote><p></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-74301852527981582042021-11-15T03:03:00.002+01:002021-11-15T12:50:47.241+01:00☾ Rozdział IX<p style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXejYiePtSCDlN9pISJSoD4glh5AVz6Ws44p3SIK0UwnHE_NtpOFwjJ0VPRXtI8Wca8i99382kMqXPIjo1DmeNgv74F_IsTEO_PUgOe_kftDSFiVUNC1AWRsXQO21lq6LiwIVVD4azk6TM/s498/phoebe-tonkin-hayley-marshall.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="229" data-original-width="498" height="147" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXejYiePtSCDlN9pISJSoD4glh5AVz6Ws44p3SIK0UwnHE_NtpOFwjJ0VPRXtI8Wca8i99382kMqXPIjo1DmeNgv74F_IsTEO_PUgOe_kftDSFiVUNC1AWRsXQO21lq6LiwIVVD4azk6TM/s320/phoebe-tonkin-hayley-marshall.gif" width="320" /></a><br /></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Eveline</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Mężczyzna przemówił. Słyszała
jego głos i – kto wie – może jednak powinna go rozpoznać, ale nie potrafiła się
skupić. Poszczególne słowa przemykały przez jej umysł, zlewając się w niezrozumiały
bełkot, którego nawet nie próbowała pojąć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Najważniejsze
jednak było to, że poczuła się bezpieczna. Ulga spłynęła na Eveline w chwili,
w której drzwi zamknęły się za jej plecami, odcinając ją od nadchodzącego
świtu. Nie wiedziała, co stałoby się, gdyby w porę nie znalazła
schronienia, ale za nic w świecie nie chciała znaleźć się
w świetle.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– … mnie?
Hej?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Głos nie ustawał,
ale poszczególne słowa wydawały się zniekształcone i odległe.
Prawie jakby słuchała źle nastrojonego radia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kątem oka
wychwyciła ruch, kiedy mężczyzna stanął tuż przed nią. Napięła mięśnie, kiedy
wyciągnął ku niej ręce. W chwili, w której chwycił ją za ramiona,
ledwo powstrzymała instynktowne pragnienie, by jednym ciosem posłać go na drugi
kraniec korytarza. <o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miał
broni. I zabrał ją z dworu, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eve…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Zamknij
się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Na więcej
nie było ją stać. Przełknęła z trudem, próbując pozbyć się ucisku
w gardle. Jej własny głos zabrzmiał dziwnie, w niczym nie przypominając
tego radosnego śmiechu, którego echo wciąż roznosiło się w tamtym
domu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mężczyzna
natychmiast zamilkł. Chwilę jeszcze kucał tuż przed nią, nim w końcu
zdecydował się wycofać. Całe szczęście, bo nie była pewna, jak długo
dałaby radę ignorować spoczywające na jej ramionach dłonie. Nawet jeśli
napięcie wynikłe z obawy przed słońcem zniknęło, do głosu doszło coś
zupełnie innego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline
zacisnęła usta. Kolejny raz miała wrażenie, że jej ciało reaguje
samoistnie; że nie ma kontroli nad odruchami, którym mimowolnie się
poddawała. Jakby tego było mało, znów poczuła głód. Wyostrzone kły pulsowały,
domagając się jakiejkolwiek formy ulgi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wbiła wzrok
w plecy nieznajomego. Śledziła każdy jego ruch, kiedy stanął przed
nią i ruszył w głąb mieszkania. Wciąż oczekiwała momentu, w którym
straciłby cierpliwość i jednak pokazał, że chce ją zaatakować. Czekała, aż
sięgnie po broń, tym samym dając Eve przyzwolenie, by się broniła.
Kiedy rzuciła się na tamtych mężczyzn, zabijanie przyszło jej z łatwością,
ale w przypadku tego tutaj… wydawało się niewłaściwe. Przynajmniej
na razie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mężczyzna
zniknął jej z oczu, wślizgując się do sąsiedniego
pomieszczenia. Zawahała się, nie od razu decydując stanąć na nogi
i za nim podążyć. Jak bardzo jej ufał, skoro ot tak zostawił
ją samą w przedpokoju? Nawet jeśli nie była mu obca, kto normalny ze
spokojem reagował na widok pokrwawionej, niespokojnej osoby? Zdwoiła
czujność, gotowa założyć, że za zachowaniem nieznajomego krył się jakiś
podstęp.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A jednak
kiedy zajrzała do sąsiedniego pokoju, przekonała się, że jej nieoczekiwany
gospodarz zajęty był sprawdzaniem zasłoniętych okien. Uniosła brwi, widząc
duże, ciężkie kotary – całkowicie czarne i niepasujące do swojskiego
wystroju wnętrza. Nie wyglądały na takie, które wieszało się z kaprysu,
by ozdobić okna. Wręcz przeciwnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kimkolwiek
był ten mężczyzna, najwyraźniej wiedział, co mogłoby się stać, gdyby
znalazła się w blasku dnia. I może rozumiał wiele innych rzeczy,
które dla niej pozostawały zagadką.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wchodź
śmiało. Tu jest bezpiecznie, a ty musisz być padnięta.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Drgnęła w odpowiedzi
na te słowa. Na życzliwość, nieznacznie tylko stłumioną przez
coś zupełnie innego, o wiele bardziej pierwotnego: strach. Znała już ten metaliczny
posmak na języku. Mimo wszystko ją zaskoczył, pod wieloma względami
wydając się pozbawiony sensu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bał się.
Mogła to zauważyć, nagle pojmując, że mężczyzna przed nią był wręcz
przerażony. Swoboda jego ruchów okazała się grą pozorów. Nawet z odległości
Eve widziała, że drżał, napięciem mięśni zdradzając, ile wysiłku kosztowało go
zachowanie pozorów.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Było coś
jeszcze, również wydając się mówić samo za siebie. Aż za dobrze
słyszała trzepoczące się w piersi nieznajomego serce. Każde kolejne
uderzenie, krążącą w żyłach krew i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamrugał,
próbując wyrwać się z letargu. Nie pomogło, ale przynajmniej
zdołała skupić się na spojrzeniu wpatrzonego w nią chłopaka.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chłopak…
Właśnie jego nagle w nim zobaczyła. Już nie wydawała się
taki pewny siebie jak w chwili, w której wpuścił ją do domu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Powinnam
cię znać? – zapytała wprost.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet jeśli
go zaskoczyła, nie dał niczego po sobie poznać. Wciąż stojąc przy
zasłonach, skinął głową, wysilając przy tym na blady uśmiech.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mam na imię
Michael – wyjaśnił takim tonem, jakby w ten sposób wszystko miało stać się
jasne.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Może
powinno. Może naprawdę znalazła kogoś o imieniu Michael, zamieszkującego w domu
naprzeciwko. Może, ale nawet jeśli tak było, Eveline nie potrafią
sobie przypomnieć. Wiedziała jedynie, że mężczyzna ani trochę nie wyglądał
na wytwór wyobraźni – nie w taki sposób, jak cienie i głosy,
które widziała wcześniej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyobrażenia
na pewno nie byłyby w stanie zaspokoić potrzeby wymęczonego
ciała. Nie w ten sposób, co ktoś żywy i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Chcesz
usiąść? Wyglądasz bardzo blado. – Nie potrafiła stwierdzić, czy Michael
wypowiedział tylko te słowa, czy może było też coś jeszcze. Nie żeby
w ogóle ją to interesowało. – Mogę przynieść ci coś do picia.
Chcesz?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie czekał
na odpowiedź. Zniknął w kolejnym pomieszczeniu, może kuchni, choć nie potrafiła
tego stwierdzić. Wciąż tkwiąc w miejscu, chwilę jeszcze wpatrywała się
w punkt, w którym dopiero co się znajdował, jakby powietrze tam mogło
powiedzieć jej, czego powinna się spodziewać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z jakiegoś
powodu Michael wydawał się… wyjątkowo świadomy. Cokolwiek kryło się za tym
stwierdzeniem. Nie miała pewności, czego po nim oczekiwać, ani tym
bardziej czy mu ufała. Nie potrafiła nawet stwierdzić, czy faktycznie
mógł jej zaoferować coś, co mogłaby uznać za praktyczne. Czegokolwiek
faktycznie chciała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Och, ale przecież
wiedziała. To jedno potrafiła stwierdzić z czystym sumieniem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To było
niczym impuls. Przemieściła się, błyskawicznie materializując przy drzwiach, za którymi
zniknął Michael. Nie zajrzała do środka, chwilę nasłuchując brzdęku
naczyń i ciężkich kroków przemieszczającego się mężczyzny. Słyszała
bicie jego serca i swój własny oddech – coraz bardziej urywany i nierówny,
prawie jak pulsujący ból, który czuła w wysuniętych kłach.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Czekała.
Nasłuchiwała w gotowości, by stwierdzić, kiedy będzie wracał, a potem…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nawet nie krzyknął.
Nie miał szans jej odepchnąć, kiedy skoczyła ku niemu, wytrącając z rąk
szklankę w czymś, co na pierwszy rzut oka również przypominało krew.
Poczuła nawet charakterystyczny zapach, gdy naczynie wylądowało na ziemi,
a szkarłatne plamy rozkwitły na dywanie. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ta słodycz ją kusiła, ale okazała się
niczym w porównaniu do tego, co krążyło w żyłach jej niczego
niespodziewającej się ofiary. Eveline aż jęknęła, kiedy kły pokonały opór
skóry, a do gardła spłynęła ciepła, kojąca słodycz. Było dużo
prościej niż wtedy, gdy musiała szarpać się z tamtymi mężczyznami,
mając na uwadze to, że ci chcieli ją skrzywdzić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Michael
jednak nie walczył. Nie poczuła żadnego oporu z jego strony, gdy
przywodziła go do ściany. Nie wydał z siebie choćby jęku, kiedy
wgryzła się w szyję, ani gdy łapczywie spinała posokę. Nic. Był
niczym bezwładna marionetka, całkowicie podatna woli Eveline. Powinno być jej
to na rękę, a jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie, coś tu
nie pasowało. Coś było nie tak, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mocniej
przywarła do gardła Michaela. Piła łapczywie, mimo obaw nie wyobrażając
sobie, że miałaby tak po prostu się odsunąć. Co z tego, że
nie walczył? Jakie to miało znaczenie, skoro…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
wszystko potoczyło się bardzo szybko.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poczuła się
tak, jakby ktoś z całej siły uderzył ją w żołądek. Aż zachłysnęła się
powietrzem, gwałtownie pokasłując i tylko cudem nie krztusząc się
zalewającą gardło krwią. Poluzowała uścisk, a Michael w końcu się
poruszył, natychmiast wykorzystując okazję. Zrobił nawet taki ruch, jakby
chciał ją przytrzymać, kiedy nagle się zatoczyła, ale ostatecznie
tego nie zrobił. Po prostu obserwował, pozwalając żeby ciężko opadła
na posadzkę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Przepraszam – wyszeptał, choć równie dobrze mogła to sobie tylko wyobrazić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z jakiegoś
powodu to jedno słowo również sprawiło, że Eve poczuła się tak, jakby
ktoś ją uderzył. Skuliła się, wciąż oszołomiona bólem i targana mdłościami.
Zrozumienie pojawiło się po chwili, kiedy dotarło do niej, że
coś musiało być nie tak z jego krwią, ale i tego nie potrafiła
w pełni zrozumieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Co…? I dlaczego…?
Dlaczego ją przepraszał i…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciała się
podnieść. Próbowała walczyć, ale ciało odmówiło jej posłuszeństwo.
Zdołała jedynie ostrzegawczo warknąć, kiedy mężczyzna pochylił się nad nią.
Choć obraz rozmazywał jej się przed oczami, Eveline widziała, że
przyciskał dłoń do gardła, próbując zahamować sączącą się z rany
krew.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spróbowała
wyciągnąć przed siebie rękę, gotowa pochwycić go i rozerwać na kawałki,
ale ta okazała się zbyt ciężka. Prawie natychmiast opadła na podłogę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Michael
potrząsnął głową.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">–
Przepraszam, Eve – powtórzył Michael. Zabawne, ale brzmiał tak, jakby
naprawdę było mu przykro. – Zmusiłaś mnie, ale… Hej, nic ci nie będzie.
Zobaczysz, że…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Możliwe, że
mówił coś więcej. Mógł, ale jego słowa zniknęły gdzieś, pozbawione sensu i jakiegokolwiek
znaczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12pt; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A potem
wszystko zlało się w jedno, kiedy Eveline ostatecznie pochłonęła
ciemność.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12pt; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><br /></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: center; text-indent: 0pt;"><o:p> </o:p><b style="font-family: "wingdings 2"; text-indent: 0cm;">☾</b></p><div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 0cm;"><div class="MsoNoSpacing">Spadała. Tak przynajmniej się
czuła, choć w pustce trudno było o jakiekolwiek szczegóły. A jednak
miała wrażenie, że się zapada – coraz niżej i niżej, choć nie miała
pewności, co czekało na samym dole. O ile istniało cokolwiek poza
napierającą zewsząd ciemnością.</div></div><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Pęknięcie</i>,
pomyślała mimochodem. Nie wiedziała, co to oznacza, ani tym
bardziej dlaczego to jedno słowo przyprawiło ją o dreszcze. Z drugiej
strony…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ucieczka
przed prawdą nie sprawi, że ta stanie się łatwiejsza.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzyła
oczy. Nie wiedziała, że w ogóle je zamykała, ale najwyraźniej
musiała to zrobić. Co prawda niewiele zmieniło się, kiedy zatrzepotała
powiekami, przynajmniej początkowo, póki nie uświadomiła sobie, że w mroku
dostrzega zarys drugiej, trwającej u jej boku postaci.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">On również
spadał. Mężczyzna, którego znała, choć zdecydowanie nie był Michaelem.
Nawet jeśli wszystko stało się tak szybko, musiałaby oślepnąć, by nie zauważyć
różnicy. Postać u jej boku z powodzeniem mogła określić uosobieniem
samej nocy – i to w najpiękniejszej z możliwych form. Oddech
Eveline na krótką chwilę przyśpieszył, a serce zgubiło rytm, kiedy
podchwyciła spojrzenie niemalże całkowicie czarnych oczu. Gdy do tego
wszystkiego uświadomiła sobie, że mimo niecodziennego położenia, jej towarzysz się
uśmiechał…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wyciągnęła
rękę. Początkowo nawet tego nie zauważyła, pojmując to dopiero w chwili,
w której pod palcami poczuła delikatny zarost. Natychmiast zapragnęła się
wycofać, ale powstrzymał ją dotyk cudzej dłoni. Sprawił, że poczuła się
jeszcze dziwniej, choć bynajmniej nie dlatego, że w spadającym
mężczyźnie było coś niepokojącego.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nostalgia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gwałtownie
zaczerpnęła tchu. Oczy Eveline rozszerzyły się w geście
niedowierzania, kiedy w końcu sobie przypomniała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Sen,
poranek i nostalgia.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To ty…
– wyszeptała bezgłośnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Uśmiech
Leliela poszerzył się.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– A to ty –
odpowiedział ze swobodą, nie przestając się uśmiechać. Miała wrażenie,
że w jego spojrzeniu pojawiły się figlarne błyski. – Skoro
formalności mamy za sobą, wróćmy do meritum, moja miła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Jakiego
znowu…? – zaczęła, ale demon puścił jej słowa mimo uszu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pośpieszyłem
się, kiedy ostatnim razem nazwałem cię perłą nocy. Dopiero teraz mogę
powiedzieć to z czystym sumieniem – podjął, zdecydowanym ruchem ujmując
Eveline za dłoń. – Z nieśmiertelnością ci do twarzy. Aż żałuję,
że nie mogę powiedzieć ci tego prosto w twarz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Z równym
powodzeniem mógł mówić do niej w jakimś innym języku. Chciała o coś
zapytać, ale mętlik w głowie jedynie wszystko komplikował. Wciąż spadała,
ale ta kwestia zeszła gdzieś na dalszy plan, wydając się najmniej
irracjonalna w całej tej sytuacji. Eve miała wrażenie, że jej umysł
działa na zwolnionych obrotach, walcząc o uporządkowanie faktów. To,
że część wydawała się przed nią uciekać, odległa i zamglona, niczego
nie ułatwiało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale
pamiętała Leliela. To, że stała z nim nad pęknięciem, słuchając błagań
umarłych. Że już wtedy próbowała coś zrozumieć, zanim… wszystko poszło nie tak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Umarłam –
uświadomiła sobie. Powinna być przerażona, a jednak wypowiedziała to jedno
słowo ze spokojem, ot tak przyjmując je do świadomości. – Umarłam
przy tobie. Zabiłeś mnie i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie zrzucaj
tego na mnie, Eveline – zaoponował demon. – To jedynie sprzyjający
bieg okoliczności, na który nie miałem żadnego wpływu. Niestety –
dodał i wydał się tym szczerze rozczarowany. – Ale wciąż nie jest
za późno. Z radością przyjmę cię pod swoje skrzydła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Na początku
pomyślała, że to przenośnia – do czasu, aż coś delikatnie musnęło jej ramiona,
skutecznie przyprawiając o dreszcze. Dopiero wtedy w mroku dostrzegła
coś więcej, aniżeli smukłą sylwetkę Leliela. Ledwo widziała skrzydła, całe
czarne i równie eteryczne, co wszystko dookoła. Widziała jak poruszały się
przez pęd powietrza, podczas gdy oboje wciąż zapadali się w pustkę.
Nie rozumiała, dlaczego w takim razie wciąż w tym trwali, skoro mężczyzna
mógł z taką łatwością pochwycić ją i poderwać się do lotu,
ale zdecydowała się o to nie pytać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
widziała w nim anioła. Nie takiego, którego mogłaby spotkać na malowidłach
i kościelnych rzeźbach. Czerń jego skrzydeł mówiła sama za siebie,
ale… wciąż był piękny. A jakąś cząstka Eveline z uporem do niego
lgnęła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To dlatego,
że jesteśmy sobie przeznaczeni. Należysz do mnie, odkąd uratowałem cię po raz
pierwszy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie rozumiem
– zaoponowała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
odpowiedział. Wciąż wpatrywał się w nią tymi dwiema kosmicznymi
dziurami. Czuła jego bliskość i kolejne muśnięcia skrzydeł.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Możliwe, że
powinna. Było tak wiele rzeczy, których nadal nie rozumiała, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Skoro
mnie nie zabiłeś – zaryzykowała, mając dość trwania w ciszy – to znaczy,
że zrobił to ktoś inny. Ktoś inny jest moim stwórcą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mogła tylko zgadywać,
czy to miało jakiekolwiek znaczenie. Nie żeby w ogóle rozumiała
wampiry. Jedynym, czego pozostawała w pełni świadoma, pozostawał głód –
ten sam, który popchnął ją do zaatakowania Michaela, a wcześniej
zabicia tamtych mężczyzn. Już przynajmniej potrafiła nazwać to, co się z nią
działo, chociaż wcale nie czuła się dzięki temu lepiej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dlaczego to wydawało się
tak naturalne…? I przerażająco zarazem?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I do kogo
w takim razie tak naprawdę należała…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Do mnie.
To nigdy się nie zmieni – warknął Leliel. Po raz pierwszy
coś zakłóciło spokój jego głosu. Eveline niemalże poczuła bijący od demona
gniew i choć nie był skierowany przeciwko niej, w zupełności
wystarczył, by przyprawić ją o dreszcze. – Przyjdź do mnie, a już
nie będziesz musiała się bać. Wróć do domu, najmilsza.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Do domu…
To znaczy gdzie?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
rozumiała. Do diabła, niczego już nie rozumiała! Miała ochotę to wykrzyczeć,
gotowa wręcz błagać tę istotę o wyjaśnienia. Musiał wiedzieć. Zresztą
skoro jej potrzebował, dlaczego po prostu nie przyszedł? Czemu
pozwalał, żeby błądziła w ciemnościach, pozbawiona pamięci i tak bardzo
zagubiona? Czemu nie było go, kiedy próbowała uciekać przed słońcem. Czemu,
gdy ten mężczyzna…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie skrzywdził
cię. To nie ma teraz znaczenia. – Tym razem demon nawet nie próbował
kryć irytacji. – Przyjdź do mnie, moja miła. Przyjdź i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dlaczego?
– zapytała wprost.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bardzo szybko
pożałowała tego pytania. Chciała się odsunąć, ale nie była w stanie
– nie, skoro wciąż spadała, całkowicie bezradna i zdana na panującą
dookoła pustkę. Miała wrażenie, że postać Leliela ją przytłacza, napierając ze
wszystkich stron w równym stopniu, co i jego potężne, czarne skrzydła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przez
krótką chwilę miała wrażenie, że w ciszę wdarły się głosy. Możliwe,
że od samego początku tam były, ale dotychczas podświadomie je
ignorowała. Słyszała je, jednak nie potrafiła stwierdzić, czego
oczekiwały. „Naucz się słuchać” – przypomniała sobie słowa demona, kiedy
po raz pierwszy stali nad pęknięciem, ale i te w niczym
jej nie pomogły. Jak miała nauczyć się czegoś, czego nawet nie rozumiała?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wiedziała,
że przez cały ten czas nie spuszczał z niej wzroku. Słowem nie odezwał
się, kiedy zamarła w przerażeniu, wsłuchana w nawołujące z oddali
głosy. Nie zareagował również wtedy, gdy mimowolnie się skuliła,
ledwo powstrzymując się przed instynktownym zakryciem uszu dłońmi, byleby
tylko zagłuszyć coraz głośniejsze wycie. Dźwięk stopniowo przybierał na sile,
atakując nienaturalnie wyostrzone zmysły i powoli zaczynając osiągnąć
poziom, który mogła uznać za bolesny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potem
wszystko ucichło – równie nagle, co wcześniej się zaczęło. Wrażenie było
takie, jakby ktoś wcisnął przycisk na pilocie. Głosy ucichły, ale ledwo
byłą tego świadoma.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dużo
bardziej zainteresowało ją to, że Leliel tak po prostu się uspokoił.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Wszystko
w swoim czasie – oznajmił cicho, znów łagodny, wręcz nonszalancki. – To naturalne,
że jesteś skołowana, ale… Tak, na wszystko trzeba czasu – przyznał w zamyśleniu.
– Kiedy trwa się przez tyle czasu, bardzo łatwo o tym zapomnieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tym razem
nie odważyła się odezwać. Obserwowała go, w pamięci wciąż mając
echo niespójnych głosów. Wierzyła, że nadal gdzieś tam były – że rozbrzmiewały
wokół nich – ale z jakiegoś powodu już ich nie słyszała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Leliel
przemieścił się. Przyszło mu to z łatwością, może za sprawą
skrzydeł, a może cały ten świat podlegał jego kaprysom. Eveline
była pewna, że śniła, choć zarazem szczerze wątpiła, by w grę wchodziły
zwykłe nocne majaki. Chodziło o coś więcej, choć wolała się nad tym
nie zastanawiać. To był jeden z tych snów, w których chwila
nieuwagi mogła kosztować ją więcej, aniżeli odrobinę stresu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Poszukaj
odpowiedzi, skoro tak bardzo ci na nich zależy. Część już
znalazłaś. Skoro tak, dowiedz się więcej i przyjdź do mnie,
kiedy zapragniesz zrozumienia – wyszeptał, nachylając się w jej stronę.
Poczuła muśnięcie ciepłego oddechu na policzku. Zadrżała, porażona tą
nagłą bliskością. – Uznaj to za taką naszą małą grę.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zaschło jej w gardle.
Przełknęła z trudem, próbując pozbyć się nieprzyjemnego uścisku. Czuła
jak serce tłucze się w piersi, jakby chcąc wyrwać się na zewnątrz
i uciec gdzieś daleko.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Do kogoś.
Nie Leliela…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Gdybyś
naprawdę pragnęła być tu ze mną, nie wahałabyś się. Wierzę, że stać cię
na więcej, Eveline – oznajmił ze spokojem demon. – Pamiętasz, co
powiedziałem? Uciekasz przed prawdą.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– To nie tak…
– zaprotestowała, ale na mężczyźnie nie zrobiło to wrażenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Ależ tak.
Nie takiej ciebie pragnę – dodał, mrużąc oczy. Na jego usta powrócił
znajomy już uśmiech. – Czekałem na ciebie tyle czasu, że nie widzę
przeszkód, by poczekać jeszcze trochę. Tak może być nawet zabawniej.
Ucieszę się o wiele bardziej, jeśli sama do mnie przyjdziesz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciała
zaprotestować. Oznajmić mu, że przecież tutaj była i go potrzebowała. Że
właśnie przeczył wszystkiemu, co wcześniej zasugerował – temu, że należała do niego
– ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale to nie było
tak.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nostalgia
zniknęła. Pozostał strach i coraz silniejsze poczucie, że wszystko było
nie tak. Oczywiście, chciała wrócić do domu, jednak… szczerze
wątpiła, by miała odnaleźć go u boku tego mężczyzny.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Był ktoś
jeszcze. Ktoś, kogo bardzo potrzebowała i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Kto…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Sama
widzisz – westchnął Leliel, nie odrywając wzroku. – Ale to w porządku.
Skoro tak wolisz, śnij dalej, Eveline. Trwaj w iluzji tyle, ile sobie
zażyczysz.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Pstryknął
palcami. Widziała to wyraźnie – prosty, płynny gest, który jednak
wystarczył, by zakłócić całą stworzoną we śnie rzeczywistość. Leliel
znikł, rozpływając się w powietrzu niczym mgła. Znów była sama, otoczona
przez ciemność i nadal spadając, ale to już nie miało znaczenia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odetchnęła,
kiedy zniknął jej z oczu. Tylko na chwilę, bo prawie natychmiast
sparaliżowała ją myśl o tym, że ją tu zostawił. Gdzieś w oddali
znów usłyszała głosy, te jednak okazały się równie ulotne, co i skrzydła
demona. Słuchanie ich nie bolało, choć Eveline nadal nie potrafiła
ich zrozumieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Prawie jak
wtedy… Jak wtedy, gdy kroczyła tamtym ciemnym korytarzem, otoczona przez szepty
i płomienie, i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Gdzie
wtedy poszłam? Do kogo…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie
wiedziała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">W następnej
sekundzie sen ostatecznie się rozpłynął, uwalniając Eveline ze swoich objęć.
Natychmiast poderwała się do siadu, prostując niczym struna.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Otworzyła
oczy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Także tego. Ktoś pamięta Michaela?
Jakieś teorie co do tego, co właśnie się stało? O drugą część rozdziału nawet
nie pytam, chociaż praktycznie pisała się sama. :D<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nowa oprawa
graficzna dodała mi energii, żeby pisać. Wydaje mi się, że obecne okładki oddają
wszystko to, co chciałam, więc no. A tymczasem do napisania, kochani!</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-77568878805736188882021-10-19T18:42:00.002+02:002021-10-19T18:42:52.849+02:00☾ Rozdział VIII<p style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_FVLja78mQ_uvgS89EzYZgWuZnujx-iHVZH_-d2vebOy6Bv1zrvbLFd1XpHsjxQ52wajTVdHTceJyTuAhkP6mi1pjzv12i_UNaDy3kP2n9RdfNyOJRIDvkJJDicU4Ql3rb_0FlKSCdeV-/s540/7938eef95c096b233f78dc58c2370d3a.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="270" data-original-width="540" height="160" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_FVLja78mQ_uvgS89EzYZgWuZnujx-iHVZH_-d2vebOy6Bv1zrvbLFd1XpHsjxQ52wajTVdHTceJyTuAhkP6mi1pjzv12i_UNaDy3kP2n9RdfNyOJRIDvkJJDicU4Ql3rb_0FlKSCdeV-/s320/7938eef95c096b233f78dc58c2370d3a.gif" width="320" /></a><br /></p><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Eveline</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">Niepokój. Natychmiast
otworzyła oczy, prostując się niczym struna na siedzeniu. Z wrażenia
omal nie spadła z kanapy, w pierwszej chwili zaskoczona tym, jak
niewiele miała miejsca. W następnej sekundzie ciało zareagowało
samoistnie, prężąc się, by zaraz po tym pozwolić Eve poderwać się
na równe nogi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Powiodła
wzrokiem dookoła. „Jesteś tu bezpieczna” – kołatało jej się w głowie,
ale z jakiegoś powodu myśl, która wcześniej ukołysała ją do snu,
nagle straciła na znaczeniu. Coś się zmieniło. Eveline zaś wcale
nie czuła się uspokojona, nawet jeśli na pierwszy rzut oka nie dostrzegła
niczego, co powinno ją zaalarmować.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wciąż czuła się
senna. Chwiała się na nogach, bezskutecznie próbując ustać na nogach.
Kątem oka spojrzała na kanapę, marząc by znów się na niej
ułożyć i odpłynąć – choćby na chwilę, póki dezorientacja i te
dziwne uczucia by nie ustąpiły. Musiała być przewrażliwiona, prawda? W końcu
niemożliwym wydawało się, by tamci mężczyźni dotarli za nią aż do tego
miejsca, zwłaszcza że… sama nie potrafiła powiedzieć, jakim cudem się
tutaj dostała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I zabiła
ich. Więcej niż jeden z przeciwników, których napotkała na swojej
drodze, było martwych.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Spojrzała
na swoje dłonie. Wciąż mogła dostrzec ślady krwi na skórze i ubraniu.
Jakby tego było mało, w ustach czuła smak posoki… A może po prostu
chciała go poczuć? Zadrżała, bynajmniej nie z obrzydzenia, tęsknie
myśląc o momencie, w którym pierwszy raz pozwoliła sobie na skosztowanie
krwi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kły
wydłużyły się, nieprzyjemnie pulsując. Niepokój choć na chwilę ustąpił, wyparty
przez coś innego, co dopiero po chwili zdecydowała się nazwać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Głód. Była
głodna, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nogi same
powiodły ją do kuchni. To był impuls, Eveline zaś dobrze
wiedziała, gdzie powinna iść. Znała ten dom, choć zarazem nie potrafiła
przypomnieć sobie szczegółów. Czy należał do niej? Widziała go już
wcześniej? Z pewnością, jednak…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mogła tylko zgadywać,
co to tak naprawdę oznaczało.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miała
problemu z poruszaniem się w ciemnościach. Wyraźnie widziała
każdy szczegół, zaczynając od okazałego stołu, który spokojnie mógłby
pomieścić przy sobie czteroosobową rodzinę, na zniszczonych przez czas
meblach kończąc. Na pierwszy rzut oka pomieszczenie wyglądało za zaniedbane,
jakby nikt nie używał go od dobrych kilku tygodni. Zajrzała do lodówki,
instynktownie mrużąc oczy w jasnym blasku, ale jej tęczówki przywykły
do zmiany oświetlenia z zaskakującą wręcz łatwością.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zamknęła
drzwi równie szybko, co je otworzyła. Nic z tego. Co prawda lodówka nie była
pusta – uboga tak, ale jednak nie pusta – w środku jednak nie znajdowało się
nic, co mogłaby uznać za praktyczne. Tak naprawdę od samego
początku wiedziała, że nie znajdzie tu niczego, co zaspokoiłoby
odczuwany przez nią głód. To było coś innego, a Eveline aż za dobrze
zdawała sobie sprawę z tego, czego potrzebował jej organizm.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wróciła do salonu,
wciąż ostrożna i pełna złych przeczuć. Przyłapała się na tym, że
śledziła wzrokiem każdy kąt, jakby spodziewając się, że w ciemnościach
dostrzeże uzbrojoną postać. Nasłuchiwała, niemalże spodziewając się wychwycić
dźwięk przeładowywanej broni. Szukała czegokolwiek, co świadczyłoby o cudzej
obecności, ale dookoła panowała głucha cisza.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wiec
czemu…? Czemu miała wrażenie, że coś jest nie tak? Czemu się bała i…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nerwowo
przestąpiła z nogi na nogę. Mogła spróbować rozejrzeć się po domu,
tak dla zaspokojenia ciekawości, ale nie potrafiła się skupić.
Zmęczenie dawało jej się we znaki w równym stopniu, co i wciąż
odczuwalny głód. Jakby tego było mało, dobrze wiedziała, że źródło tego, co
mogło go zaspokoić, znajdowało się na zewnątrz, ale nie wyobrażała
sobie impulsywnego opuszczenia kryjówki. W domu mimo wszystko czuła się
bezpieczna… Powinna, prawda?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Byłam
tu. Na pewno byłam…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś
przykuło jej uwagę. Coś, na co nie zwróciła uwagi, kiedy
pierwszy raz zmaterializowała się w salonie. Ostrożnie podeszła
bliżej kanapy, uważnie wpatrując się w nieregularny kształt, który
dostrzegła tuż za nią. Na podłodze walały się kawałki drewna, a Eveline
z jakiegoś powodu wiedziała, że kiedy jeszcze tworzyły jedną całość,
składały się na zdobiący salon stoliczek. Miała go przed oczami, choć
mebel samo w sobie nie wyróżniał się niczym szczególnym. Po prostu
drewniany stoliczek, na którym mogłaby postawić ozdobne zdjęcie albo…
wazon.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Dlaczego
akurat wazon…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Potrząsnęła
głową. Z opóźnieniem uświadomiła sobie, że w którymś momencie
pokonała dzielącą ją od odłamków odległość. Kucała tuż obok, uważnie
spoglądając na porozrzucane na dywanie kawałki drewna. Przez chwilę
niemalże słyszała huk zderzającego się ze ścianą mebla – to i…
dziecięcy śmiech?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie, to nie miało
sensu. Nie powinno go mieć.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Podniosła
wzrok w chwili, w której – mogłaby przysiąc! – coś poruszyło się
w przedpokoju. Wbiła wzrok w ciemność, ale nie dostrzegła
niczego. Tak przynajmniej pomyślała w pierwszej chwili, póki nie dojrzała
przemykającego przez pokój cienia.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Coś się
zmieniło. Nie zauważyła kiedy i jak, ale pokój nagle wydał jej się
inny, prawie jakby oglądała film – zbyt żywy, kolorowy, a przy tym
zadziwiająco wręcz realny. Siedziała na dywanie, ale już nie widziała
odłamków stoliczka. Ten za to jak gdyby nigdy nic stał na swoim
miejscu, dzielnie podtrzymując parujący kubek, który ktoś odłożył nań płynnym
ruchem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline
drgnęła, instynktownie się spinając. Na kanapie znikąd pojawiła się
jakaś postać – bez wątpienia kobieca, a przynajmniej to sugerowała
cienista sylwetka. Eve nie widziała twarzy ani szczegółów. Miała
wrażenie, że spogląda na świat w zaparowanym lustrze. Widziała
kształty, mogła śledzić ruchy, ale nic ponadto.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko coś w widoku przypominającej cień kobiety sprawiło, że poczuła ciepło
w okolicach serca. Na krótką chwilę głód zszedł na dalszy plan.
Po prostu obserwowała, z opóźnieniem zwracając uwagę na drugi
cień – bez wątpienia należący do dziecka – który nagle pojawił się
w zasięgu jej wzroku. To jego musiała zauważyć w przedpokoju,
nim zorientowała się, że świat wokół niej z jakiegoś powodu stanął na głowie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dziecko
podbiegło do kanapy, zwracając uwagę kobiety. Ty wyjaśniało, dlaczego
ta odłożyła kubek (Eve nagle była gotowa przysiąc, że wypełniony malinową
herbatą.) i wyciągnęła ręce ku niespodziewanemu gościowi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Mamo! –
rzuciło radosnym głosem dziecko. Głos wydawał się znajomy, choć zarazem
zniekształcony zbyt mocno, by Eveline zdołała go rozpoznać. – Mamo,
spójrz! – powtórzyła dziewczynka, wyciągając przed siebie coś, co na pierwszy
rzut oka wyglądało jak kawałek papieru.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kobieta
nawet się nie zawahała. Przyjęła kartkę, uważnie śledząc wzrokiem to,
co znajdowało się na niej.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To mogło
być wszystko, zaczynając od kolorowego rysunku po laurkę, ale…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Och… –
Głos kobiety nie miał w sobie niczego radosnego. Wręcz przeciwnie;
Eve wyczuła w nim niepokój. – Znowu?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Nie podoba
ci się? – zmartwiła się dziewczynka?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zero
odpowiedzi. Postać na kanapie siedziała nieruchomo, wciąż ściskając kartę
w dłoniach. Dopiero po dłuższej chwili odłożyła ją na bok, w końcu
decydując się poruszyć. Ostrożnie zsunęła się z sofy, kucając
naprzeciwko dziewczynki i zdecydowanym ruchem przygarniając dziecko do siebie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Pamiętaj,
że bardzo cię kocham, Eve.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">To nie była
odpowiedź. Nie taka, która usatysfakcjonowałaby Eveline w tej chwili,
ale dziecku najzupełniej wystarczyła, bo mała jedynie się roześmiała
i wpadła dziecku w ramiona. Dwie cieniste sylwetki trwały w swoich
objęciach, by w następnej chwili zniknąć równie nagle, co wcześniej się
pojawiły. Pozostała jedynie cisza, choć ta okazała się niedoskonała,
wypełniona echem dziecięcego śmiechu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Eveline
wciąż tkwiła w miejscu, siedząc na dywanie przy odłamkach stolika.
Pokój wrócił do normy, ale prawie tego nie zauważyła. W milczeniu
spoglądała na kanapę, przed oczami wciąż mając dwa cienie. Te głosy, ta dziwna
scena, to wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Może nie powinna
być zaskoczona. Od samego początku wyczuła, że znajduje się w znajomym
miejscu. W głowie nadal miała pustkę, ale z jakiegoś powodu
możliwość obserwowania wspomnienia siebie i matki, sprawiła, że wypełniło
ją przyjemne ciepło. To nic, że czuła się przy tym tak, jakby
obserwowała cudze życie, sama będąc co najwyżej biernym świadkiem czegoś, co i
tak jej nie dotyczyło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Pamiętaj,
że bardzo cię kocham…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Kochana
Eveline…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdzie
słyszała te słowa…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Bez
znaczenia. Powtarzała to sobie nawet pomimo tego, że jej umysł wciąż
wydawały się wypełniać znajome szepty. Głos matki okazał się zaskakująco
żywy, choć Eve była pewna, że to niewłaściwe. Na moment uchwyciła się
echa przeszłości, chcąc zapamiętać je najlepiej, jak to tylko możliwe.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Podobno w pierwszej
kolejności zapomina się właśnie głos. Jeśli tak, znaczenie wypowiedzianych
słów tym bardziej przybrało dla niej na znaczeniu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nasłuchiwała,
licząc na kolejne dziwne doświadczenie, jednak kolejne sekundy mijały w ciszy.
Po prostu pogrążony w ciemnościach pokój, do którego nie pasowała.
Bez słowa podniosła się i przeszła przez salon, po chwili
zastanowienia kierując ku schodom, którymi zbiegła cienista postać. Z wolna
wspięła się po stopniach, by ruszyć zacienionym korytarzem na piętrze.
Palcami przesunęła po odłażącej od ściany tapecie, nim ruszyła w głąb
domu, kierując ku krańcowi korytarza. Mijała kolejne zamknięte drzwi, nie poświęcając
im większej uwagi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Do czasu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przystanęła
przed jednym z pokoi. Początkowo nie była pewna dlaczego, póki nie zauważyła,
że drzwi stały otworem – tylko nieznacznie uchylone, ale jednak. Cóż,
wystarczająco, by mogło się przez nie prześlizgnąć dziecko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nacisnęła
klamkę. Zawiasy skrzypnęły, ale nie powstrzymały kobiety przed zajrzeniem
do wnętrza sypialni. Kątem oka podchwyciła wyblakłe rysunki, zdobiące
zniszczone przez czas drewno. Coś takiego zdecydowanie wyszło spod ręki
dziecka… Och, możliwe, że jej własnej, choć tego nie pamiętała.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Obojętnie powiodła
wzrokiem dookoła. Czy już tutaj była? Beznamiętnie przyjrzała się niewielkiej
sypialni, począwszy od bladozielonych ścian, przez łóżko z baldachimem
i zakurzone meble. Nie poczuła niczego, nawet niewielkiego ukłucia,
które dałoby jej do zrozumienia, że pokój powinien być dla niej
ważny. Z drugiej strony… z jakiegoś powodu dobrze wiedziała, gdzie
skierować wzrok.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dywan i kurz
tłumiły jej kroki. Przemknęła przez sypialnię, wyciągając rękę ku
najbliższemu skrawkowi papieru, który dostrzegła na ścianie. Pierwszy raz
poczuła… cokolwiek, widząc nakreślony niesprawną ręką kształt. Przesunęła
palcem po nierównych liniach, składający się na pośpiesznie
nakreślony sierp księżyca. I bez patrzenia na inne malowidła,
potrafiła stwierdzić, że wszystkie prezentowały to samo. Ba! Mogła się
założyć, że dokładnie taki rysunek mała Eve przyniosła swojej matce do salonu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Co to oznaczało?
Powinna wiedzieć, prawda? Jeśli to wszystko należało do niej…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I dlaczego
drżała? Dlaczego, do jasnej cholery…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odsunęła się
od ściany. Dłoń nerwowo przycisnęła do piersi, zaciskając palce w pięść,
by powstrzymać dreszcze. Podejrzliwie zmrużyła oczy, wciąż przypatrując się
pokrytej rysunkami ścianie. Przez ułamek sekundy wydawało jej się, że
słyszy dziecięcy śmiech, ale tym razem jakiekolwiek resztki wspomnienia
nie przyniosły ze sobą ukojenia. Wręcz przeciwnie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Musiała
stąd wyjść. Czuła, jakby zaraz miała się udusić, jeśli tego nie zrobi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Po lewej
stronie dostrzegła zarys drzwi i postanowiła z nich skorzystać.
Przesuwny mechanizm dla odmiany zdecydował się zaprotestować, ale zdecydowane
szarpnięcie wystarczyło, by droga na balkon stanęła przed Eveline
otworem. Chłód powietrza przyjęła z ulgą, choć temperatura nie zrobiła
na jej ciele żadnego wrażenia. Nieznacznie rozluźniona, przystanęła przy
barierce, opierając się nań całym ciałem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Okolica
wydawała się przyjemnie cicha. Słyszała szum liści, dochodzący z otaczającego
dom lasu. W powietrzu unosił się słodki, charakterystyczny zapach,
który momentalnie utożsamiła z lawendą. W niczym nie przypominał
tego, którego pożądała Eve, ale i tak okazał się kojący. Co
prawda nawet to nie wystarczyło, żeby zdołała rozluźnić wciąż spięte
ciało, ale chwilowy spokój wydawał się lepszy niż nic.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tylko… co
dalej? I dlaczego nadal czuła się tak bardzo poruszona…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Gdziekolwiek
była, znajdowała się z dala od miasta. Kiedy się rozejrzała,
dostrzegła tylko jeden dom i to oddalony spory kawałek od jej własnego.
Wychyliła się przez barierkę, próbując wychwycić szczegóły, ale nie potrafiła
określić, czy ktokolwiek znajdował się w środku. Nigdzie nie dostrzegła
ani zapalonego światła, ani jakichkolwiek oznak cudzej obecności. Z drugiej
strony…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Wsparła
brodę na dłoni. Zmęczenie nadal dawało jej się we znaki, ale nie na tyle,
by nie mogła sensownie myśleć. Co prawda jakaś cząstka Eveline
pragnęła wrócić do salonu i ułożyć się do snu, ale kobieta
stanowczo odrzuciła od siebie taką możliwość. Nie mogłaby. Na pewno
nie po tym, co się wydarzyło.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dużo
bardziej sensowne wydawało się spróbować przyjrzeć budynkowi, który
widziała naprzeciwko. Tak dla pewności, skoro i tak nie miała
lepszego planu.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Sama nie była
pewna, czy chciała zostać dłużej niż to konieczne w miejscu,
które wzbudzało w niej tak wiele wątpliwości.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odpowiedź
pojawiła się samoistnie. Eveline nawet nie zarejestrowała momentu, w którym
po prostu wspięła się na barierkę, by w następnej
sekundzie zeskoczyć z balkonu. Nawet nie sprawdzała odległości od ziemi
– po prostu ruszyła przed siebie, by z lekkością wylądować na lekko
ugiętych nogach. Obejrzała się przez ramie, przez krótką chwilę
spodziewając zobaczyć… cokolwiek, co uznałaby za niewłaściwe, ale posiadłość
za jej plecami okazała się cicha i równie martwa, co i dom,
do którego planowała się dostać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Posiadłość…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zwłaszcza z zewnątrz
mogła to zauważyć. Dom, w którym dopiero co się znajdowała,
przytłoczył ją swoimi rozmiarami. Skuliła się w jego cieniu, z powątpiewaniem
przypatrując się zarysowi całego budynku i poszczególnych pięter.
Może i nie przypominał willi z basenem, ale i tak… wydawał się
duży.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">A przy tym
bardzo, ale to bardzo pusty. Ani trochę nie wyglądał jak
miejsce, w którym wciąż mógłby rozbrzmiewać dziecięcy śmiech.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Bez
znaczenia.</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że
wcale w to nie wierzyła.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Odwróciła
się, choć wciąż targały nią wątpliwości. Poczuła się dziwnie, ledwo tylko oddaliła się
od posiadłości. Wrażenie tego, że jednak mogłaby być zagrożona, przybrała
na sile, zwłaszcza gdy znalazła się poza rzucanym przez dom cieniem.
Przyśpieszyła kroku, z trudem powstrzymując pragnienie, by obejrzeć się
za siebie. Kiedy jeszcze stała na balkonie, nade wszystko pragnęła
uciec, ale poza bezpiecznymi murami zwątpiła, czy to dobry pomysł.
Miała wrażenie, że nie bez powodu wylądowała akurat tutaj, szukając
schronienia przed tamtymi ludźmi.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Nie miała
pewności, która godzina. Nigdzie w domu nie zarejestrowała
działającego zegarka, zresztą wciąż czuła się zdezorientowana. Mogła tylko zgadywać,
ile czasu minęło, odkąd ocknęła się po raz ostatni. Dookoła wciąż
panowała ciemność, ta jednak już nie wydawała się tak nieprzenikniona
jak wcześniej. Do Eve dotarło, że musiał zbliżać się poranek i choć
nadal nie widziała oznak wschodzącego słońca, myśl o znalezieniu się
w zasięgu ciepłych promieni wzbudziła w niej niepokój.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Przyśpieszyła.
Stawiała kroki pewnie, starając się zachować zdecydowane tempo. Dopiero
wtedy uprzytomniła sobie, że już nie czuła choćby śladowego bólu po ranie
na łydce. Dla pewności przystanęła i spojrzała na nogę, ale poza
śladami krwi i postrzępioną nogawką, nie znalazła niczego, co mogłoby
świadczyć o urazie. Przyjęła to z ulgą, nie chcąc
sprawdzać, co stałoby się, gdyby miała się bronić w takim stanie.
Teraz jedynym problemem pozostawiał głód, którego nadal nie potrafiła
zaspokoić.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poruszała się
ostrożnie, starannie stawiając kroki, by nie generować niepotrzebnego
hałasu. Do głosu ponownie doszedł instynkt, wydający się dyktować to,
co do czego sama Eveline miałaby wątpliwości. Pozwoliła mu na to,
całą sobą koncentrując się na wychwytywanych przez zmysły bodźcach.
Dzięki temu nie musiała myśleć, a to było jej na rękę.
Rozważanie tego, co zobaczyła w domu, wydawało się niepotrzebną
komplikacją, którą wolała odłożyć na później.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dom, przed
którym ostatecznie się zatrzymała, okazał się większy, niż mogłaby
podejrzewać, obserwując go z balkonu. Stanęła przed głównym wejściem, w zamyśleniu
wodząc wzrokiem po elewacji. Z daleka nadal czuła zapach lawendy, ten jednak
okazał się subtelniejszy i bardziej przytłumiony. W zamian na pierwszy
plan wybiło się coś innego, choć i ta woń nie przypominała tej,
której domagał się organizm Eveline. Kobieta skrzywiła się, czując
nieprzyjemne pulsowanie kłów i stopniowo narastające rozczarowanie.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Doskoczyła
do drzwi wejściowych, ryzykując się nacisnąć klamkę. Uniosła brwi,
widząc jak zamek po prostu ustępuje. Chwilę później stanęła w progu,
spoglądając w głąb pogrążonego w ciemnościach, aż zachęcającego do wejścia
w głąb przedsionka. Przedpokój wyglądał dużo porządniej niż we
wcześniejszym domu, o wiele bardziej przypominając miejsce, o które
ktoś dbał. Eve zawahała się, ale ostatecznie zrobiła krok naprzód, gotowa się
rozejrzeć i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Aż zabrakło
jej tchu. Poczuła się, jakby naparła na jakąś niewidzialną ścianę –
dość elastyczną, by ta w odpowiedzi na nacisk zdołała ją
odepchnąć. Z wrażenia zatoczyła się, potknęła o własne nogi i jak
długa wylądowała na ziemi, z niedowierzaniem spoglądając na pociemniałe
niebo.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Co do…?</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast
poderwała się do pionu. Powiodła wzrokiem dookoła, ale nie dostrzegła
nikogo, kto mógłby odpowiadać za to, co się wydarzyło. Jej wzrok
spoczął na otwartych drzwiach – uchylonych w zapraszający sposób,
przez co wydawały się z niej szydzić. Cofnęła się o krok,
wciąż podejrzliwie je obserwując i próbując wypatrzeć zagrożenie. To, że
wrogiem mogłoby się okazać samo wejście, wciąż wydawało się abstrakcyjne,
a jednak… zarazem okazało się aż nadto prawdopodobne. Kto inny, skoro
była sama?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Tyle że to
nie miało sensu. Tkwiła przed domem – takim, którego drzwi stały przed nią
otworem – a jednak nie mogła przekroczyć progu. Z jakiegoś
powodu łatwiej mogła zaakceptować dziwne wizje, śmiech i cienie niż to, że
ktoś w tak niedorzeczny sposób mógłby płatać sobie figle jej kosztem.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Zacisnęła
zęby. Przez chwilę miała ochotę raz jeszcze spróbować przekroczyć próg, ale powstrzymała
się. Podświadomie czuła, że to nie skoczyłoby się dobrze.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Poruszyła się
niespokojnie. Krążyła przed wejściem, czując się prawie jak rozjuszone,
wygłodniałe zwierzę, czekające na okazję. Czuła się coraz bardziej
nieswojo, ale nie potrafiła stwierdzić dlaczego: przez niemoc czy może
fakt, że nadal tkwiła na zewnątrz. Kolejne sekundy mijały, ale czas z równym
powodzeniem mógłby stanąć w miejscu albo pędzić przed siebie – pewnie
i tak nie zauważyłaby różnicy.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Do czasu,
aż na zewnątrz zaczęło robić się jasno.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Różnica
była subtelna, ledwo widoczna. Mrok nocy ustępował powoli, ale nieubłaganie,
w miarę jak jego miejsce zaczęła zajmować poranna szaruga. Eveline
zamarła, w ciszy obserwując wydłużające się cienie. Dreszcz przemknął
wzdłuż jej kręgosłupa, bynajmniej nie za sprawą panującego na zewnątrz
chłodu. Przez chwilę poczuła się niemalże tak, jakby ktoś zaciskał palce
wokół trzepoczącego się serca, grożąc wyrwaniem go z klatki.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Dla
pewności przycisnęła dłonie do piersi. Zacisnęła palce na koszulce,
nerwowo szarpiąc na przód materiału. Czemu się bała? Czemu to przybierało
na sile, w miarę jak na zewnątrz robiło się jasno i…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Uciekaj…
Musisz uciekać…<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>…
musisz…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Ale nie mogła.
Na nogach jak z waty zrobiła kilka niepewnych kroków, niespokojnie
wodząc wzrokiem dookoła. Gdzie…? Nigdy gdzie i dlaczego miała iść?
Dlaczego w ogóle…?<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Eveline?
Hej, Eveline!<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Natychmiast się
odwróciła. Chciała krzyknąć, kiedy ktoś chwycił ją za ramię, ale nie wydała
z siebie żadnego dźwięku. Nie mogła. Nie, skoro zabrakło jej tchu
i…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">I wciąż
musiała uciekać. Musiała, bo…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Podchwyciła
spojrzenie wyraźnie zaskoczonych, brązowych oczu. Nie rozpoznała ich, ale
to nie miało znaczenia. To, że do niej mówił, nie sprawiając
wrażenia na chętnego ją zaatakować również, ale mimo wszystko…<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i>Uciekać…
muszę…</i><o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">– Dobry
Boże… – wyrwało się mężczyźnie. Świetne refleksy zatańczyły w jego blond
włosach, kiedy z niedowierzaniem potrząsnął głową. – Wchodź do środka.
Szybko.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Chciała
zaprotestować. Powiedzieć… cokolwiek, ale ostatecznie nie wykrztusiła
z siebie nawet słowa. Zanim zdążyła się zastanowić, mężczyzna
pociągnął ją ku drzwiom i choć spodziewała się, że w progu znów
napotka na blokadę, tym razem bez większego problemu wpadła do zacienianego
przedpokoju.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Kiedy drzwi
zamknęły się tuż za jej plecami, ciężko opadła na podłogę. W milczeniu
spojrzała na pochyloną nad nią postać.<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">No to ten… Zeszło, nie powiem,
że nie, ale remont i pewne wydarzenia nieźle namieszały, przez co nie mogłam
skupić się na pisaniu. Niemniej już jestem, powoli wracam do siebie
i… chyba idzie nieźle – zaczynając od odrobinę psychodeli, po zakończenie
tego rozdziału (jakże w moim stylu, nie?).<o:p></o:p></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">Po prostu
to tutaj zostawię. Tak, teorie mile widziane. I do napisania!</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-66911201014188911152021-07-09T14:48:00.000+02:002021-07-09T14:48:03.033+02:00☾ Rozdział VII<p style="text-align: center;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKLChN87UKj-N9yz4W-tdelSs1cn42ziTjRDc2l0pgGlzhWH00QaFvbRCObuvChaGBQRsuwrtldQpwQ5sMMquTxhSUdIjmDBSIP6Mljbx0Dp7xhWfXw8CbgPWqo3ZlxfhM3m8TMgCxGqRo/s400/gif.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="225" data-original-width="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKLChN87UKj-N9yz4W-tdelSs1cn42ziTjRDc2l0pgGlzhWH00QaFvbRCObuvChaGBQRsuwrtldQpwQ5sMMquTxhSUdIjmDBSIP6Mljbx0Dp7xhWfXw8CbgPWqo3ZlxfhM3m8TMgCxGqRo/s320/gif.gif" width="320" /></a></div><p></p><div style="text-align: center;"><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Elise</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing">– Tato!<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Elise w pośpiechu
wpadła do pokoju, tylko cudem nie potykając się o własne
nogi. Nie interesowało ją ani panujące dookoła zamieszanie, zwłaszcza
że zdążyła przywyknąć do obecności zdecydowanie zbyt wielu, często nie do końca
okrzesanych facetów. Zwykle trzymała się na uboczu, ale ten dzień
był inny. To, że jeszcze w swojej sypialni zdążyła zorientować się, że
atmosfera znacznie różni się od tych, która towarzyszyła powrotowi z normalnego
patrolu, mówiło samo za siebie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zignorowała
cudze spojrzenia oraz to, że ktoś spróbował pochwycić ją za ramię,
ledwo tylko przekroczyła próg. Niewielki salonik wydawał się jeszcze
ciaśniejszy niż zazwyczaj, ale i to Elise zdecydowała się zignorować.
Wystarczyła chwila, by znalazła się u boku ojca, niespokojnie
wodząc wzrokiem po jego sylwetce.
Otworzyła i zaraz zamknęła usta, przez moment mając wrażenie, że niewiele
brakuje, by zemdliło ją przez jakże charakterystyczną woń krwi.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Co się…?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nic
wielkiego. Wracaj do pokoju – uciął John, ale wcale nie zabrzmiało
to jak polecenie. Oboje wiedzieli, że by tego nie zrobiła.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Z
niedowierzaniem potrząsnęła głową. Co prawda kamień spadł jej z serca,
kiedy przekonała się, że ślady krwi na koszuli wcale nie były aż
takie świeże, ale to nadal niczego nie tłumaczyło. Natychmiast
przesunęła się bliżej, chcąc przyjrzeć się miejscu, które
najwyraźniej pozostawało źródłem krwawienia. Tak przynajmniej sądziła,
widząc jak ojciec niedbale przyciska do gardła pokrwawiony, zwinięty
ręcznik.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie
odepchnął jej rąk, pozwalając, by zajrzała pod przesiąknięty
krwią materiał. Z wrażenia aż się cofnęła, w gruncie rzeczy
niegotowa na to, co mogłaby tam dostrzec.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Widywała
ugryzienia wampirów. Oczywiście, że tak – w końcu w Haven, na dodatek
gdy należało się do tej konkretnej rodziny, było to nieuniknione.
Równie często widywała rany zadane przez demony, chociaż te bywały różne i nie wydawały się
aż tak charakterystyczne jak te, które pozostawiały wampiry. Ciężko było
nie skojarzyć dwóch nacięć, które na skórze pozostawiały kły, a jednak…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tyle że ta rana
nie wygląda na takie zwyczajne ugryzienie. Elise miała raczej
wrażenie, że ktoś wyjątkowo rozjuszony był na dobrej drodze do tego,
żeby rozerwać jej ojcu gardło.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tkwiła w bezruchu,
trzęsąc się prawie jak wtedy, gdy – och, wcale nie tak dawno temu –
sama stanęła oko w oko z wampirem. Tamten co prawda nie podniósł
na nią ręki, a wręcz ocalił jej życie, ale to nie zmieniało
najważniejszego: tego, że z łatwością mógłby doprowadzić ją do takiego
stanu. Sama myśl o tym, że komukolwiek udało się dopaść jej ojca,
wydawała się dziewczynie nieprawdopodobna. Kto jak kto, ale John miał
zbyt wielkie doświadczenie, by ot tak dać się pokąsać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wzdrygnęła
się, kiedy cudze palce musnęły jej własne. Drgnęła i mrugając przy
tym energicznie, w końcu oderwała wzrok od ugryzień. Wciąż krwawiły,
ale nie na tyle, by w grę wchodziła uszkodzona tętnica albo któraś
z głównych żył. Powinno ją to uspokoić, ale wcale nie poczuła się
lepiej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ja…
przyniosę ci inny ręcznik – wymamrotała, uciekając wzrokiem gdzieś w bok.
Zerknęła na zaciśnięte wokół jej nadgarstka palce ojca. – Zaraz
wracam.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Działała
niczym automat, zresztą jak zawsze, gdy zaczynała się stresować. Po prostu
wypadła z pokoju równie szybko, co wcześniej do niego weszła. Wciąż się
trzęsła, chociaż sama nie była pewna dlaczego. Za plecami słyszała
rozmowy i głosy, ale skupienie się na poszczególnych
słowach okazało się wyzwaniem, które ostatecznie ją przerosło. Nie żeby
to w ogóle miało znaczenie. W zasadzie chciała jedynie tego,
żeby ci ludzie zniknęli z jej domu, zwłaszcza jeśli nie zamierzali
pomagać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Wszystko
dobrze. Nie wróciłby do domu, gdyby tak nie było</i>,
skarciła się w duchu. Po <i>prostu go odprowadzili, więc…</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Odetchnęła.
Zamknęła za sobą drzwi do łazienki, na krótką chwilę opierając się
o nie plecami. Kiedy pierwszy szok minął, zdołała wykrzesać z siebie
dość energii, by zacząć myśleć logicznie. Cóż, na tyle, na ile
było to możliwe. Z drugiej strony, przecież spodziewała się, że
prędzej czy później mogłoby do tego dojść. Nie pierwszy raz
ojciec wracał do domu ranny.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Pięć osób.
Albo sześć. Nie policzyła, ile dokładnie towarzyszyło Johnowi, ale raczej
nie przyszliby tutaj z nim, gdyby poważnie oberwał. Tak przynajmniej
sądziła, chociaż kto ich tam wiedział. Mogła się założyć, że z ich perspektywy
właśnie zachowywała się jak panikara, ale nie zamierzała się tym
przejmować. Zdążyła przywyknąć, że czasami ta grupka sprawowała się gorzej
niż dzieciaki na podwórku. To wcale nie tak, że właśnie ona
pozostawała z nich najmłodsza.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Udało jej się
zapanować nad sobą na tyle, by zacząć normalnie oddychać. Ręce
wciąż nieznacznie jej drżały, gdy wyjmowała z szafki świeży ręcznik.
Po chwili zastanowienia namoczyła go wodą i wyślizgnęła się z łazienki,
zamierzając wrócić do ojca. Wciąż miała nadzieję, że reszta towarzystwa
zniknęła, ale jeszcze przed powrotem do pokoju przekonała się, że nie ma
na co liczyć. Słyszała głosy; podenerwowane szepty, wystarczająco wyraźne,
by jeszcze tkwiąc na korytarzu rozróżnić poszczególne słowa.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– … robimy?
John, kurwa, tam odjebało się coś, czego nie da się opisać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Elise
mimowolnie się skrzywiła. Do przekleństw też przywykła, ale słuchanie
całych wiązanek, na dodatek wypowiedzianych tak nerwowym tonem,
jedynie bardziej ją zaniepokoiło. Z opóźnieniem rozpoznała głos Rossa i choć
od zawsze wiedziała, że bywał nerwowy, tym razem jego rozdrażnienie
poraziło ją mocniej niż zwykle.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wyhamuj.
Elise tu zaraz wróci – upomniał go John. Dziewczyna przez moment miała
ochotę wywrócić oczami. Och, tak, gdyby akurat jej obecność była tutaj
problemem!<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Złamała
Adrienowi rękę, jakby to był jebany patyczek! Nie mów mi o spokoju!<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przystanęła
przed drzwiami, powstrzymując się przed przekroczeniem progu. Wierzyła, że
byli zbyt zaaferowani, by w ogóle zwrócić uwagę na to, że wciąż
nie wróciła z obiecanym ręcznikiem. Przynajmniej taką miała nadzieję,
zamierzając skorzystać z okazji, by wychwycić tyle informacji, ile
tylko miało być to możliwe. Ojciec bywał nadopiekuńczy, choć oboje
wiedzieli, że to mogło okazać się niebezpieczną manierą. Zdążyła się
o tym przekonać, aż za dobrze pamiętając słowa swojego wampirzego
wybawcy – o tym, że John powinien jej lepiej pilnować.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Cóż, nie sądziła,
żeby wspomnienie o incydencie z demonami było dobrym pomysłem. Ojciec
zresztą też nie palił się, żeby mówić jej tyle, ile mogłaby
oczekiwać. Przez to nie miała innego wyboru, jak tylko działać na własną
rękę. Tak było lepiej, choć w chwilach takich jak ta wcale nie chciała
przekonywać się, jak niebezpieczne potrafiło być to, co działo się poza
zasięgiem wzroku przeciętnego śmiertelnika.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mocniej
zacisnęła palce na wilgotnym ręczniku. Mimowolnie skrzywiła się na samą
myśl o złamanej ręce. To też nie byłby pierwszy raz, zresztą
przynajmniej nie musiała słuchać o czyjejkolwiek śmierci, a jednak…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Dlaczego
mówili o tym w taki sposób? Dlaczego brzmieli na aż tak poruszonych…?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Powinienem był ją zastrzelić, kiedy miałem okazję – doszedł ją cierpki,
wyraźnie rozdrażniony głos ojca. – To chciałeś ode mnie usłyszeć? Kolejnym
razem się nie zawaham.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ale ona
przecież… – wtrącił inny głos, John jednak nie dał swojemu rozmówcy szansy
na to, żeby dokończyć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Pamiętasz, co powiedział nam Salvador? Jest martwa – uciął stanowczo. – Nie pomylił się
aż tak bardzo. Spóźniliśmy się i pora się z tym
pogodzić.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Cokolwiek
kryło się za tymi słowami, najwyraźniej wystarczyło, żeby uciąć
wszystkie dyskusje. Elise tkwiła w bezruchu, nasłuchując z nadzieją,
że ojciec pociągnie temat, ale nic podobnego nie miało miejsca.
Wątpliwości nasiliły się, ale zmusiła się do tego, żeby je
zignorować. Mogła później spróbować pociągnąć Johna za język, chociaż
szczerze wątpiła, żeby to przyniosło jakikolwiek skutek. Zwykle, gdy twierdził, że pora pogodzić się
z porażką, temat ostatecznie się urywał.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Coś poszło
nie tak. Nie żeby była zaskoczona, wyczuwając napięcie już w chwili,
w której ojciec oznajmił, że musi pilnie wyjść i zabrał broń. W nocy
wydarzyło się coś, czego nie rozumiała, a co najwyraźniej nie przyniosło
takich efektów, jakich mogłaby oczekiwać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Cholera.</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Odczekała
jeszcze kilka sekund, po czym w końcu zdecydowała się wrócić do saloniku.
Spojrzenia jak na zawołanie spoczęły na niej, ale zignorowała je
z równie wielką łatwością, co i za pierwszym razem. Wyczuła, że
atmosfera nieznacznie się rozluźniła, chociaż nie w sposób,
dzięki któremu mogłaby poczuć się swobodnie. Elise miała raczej wrażenie,
że do głosu w końcu doszło wszechobecne zmęczenie – i że to dodatkowo
zaczynało udzielać się również jej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie musiałaś się
kłopotać, Lisa.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Powstrzymała się
przed wywróceniem oczami. Jeśli chciał ją w ten sposób rozczulić…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Chciała
udawać, że to nie działa. Naprawdę próbowała, starając się zrobić
wszystko, byleby sprawiać wrażenie osoby, której przy pierwszej okazji nie próbowaliby
wystawić za drzwi, zbywając przy tym lakonicznymi stwierdzeniami. Była
córką łowcy, wystarczająco świadomą tego, co działo się w Haven, by przywyknąć
do pewnych rzeczy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Cóż,
przynajmniej w teorii. Prawda była taka, że w tamtej chwili czuła
przede wszystkim wciąż powracające przerażenie, zwłaszcza gdy spróbowała sobie
wyobrazić, co musiało wydarzyć się tej nocy. Skoro do tego
wszystkiego próbował skracać jej imię, na dodatek przy innych…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Bez słowa
wyciągnęła ręcznik w stronę ojca. Zabrał go, wcześniej odrzucając to, czym
wcześniej próbował hamować krwawienie z rany na szyi. Elise
mimowolnie się rozluźniła, kiedy przekonała się, że ugryzienie nie wyglądało
aż tak źle. Co prawda wciąż widziała ślady świeżej krwi, ale zdecydowała się
tego nie komentować. Jak długo nie miała poczucia, że ojciec za moment
wykrwawi się na dywan, mogła udawać, że wszystko w porządku.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wszystko
okej? – zapytała dla pewności, ale John zbył ją niecierpliwym machnięciem
ręki.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Przeżyję – uciął, po czym wymownie
powiódł wzrokiem dookoła. Elise nie mogła pozbyć się wrażenia, że
starannie ominął miejsce, w którym stała. – Idźcie już. Wrócimy do tematu
kiedy indziej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Tato…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wynocha.
Zajmijcie się tym, co konieczne. Mnie na tę chwilę nic nie dolega.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tym razem
po jego słowach reakcja była natychmiastowa. Elise tkwiła na swoim
miejscu z założonymi ramionami, mogąc co najwyżej obserwować jak pokój
pustoszeje. Być może powinna poczuć ulgę, kiedy została sama z ojcem, tym
bardziej że to oznaczało, że nie mógł dalej jej ignorować, ale nic
podobnego nie miało miejsca. Aż za dobrze wiedziała, że wyciągnięcie
jakichkolwiek informacji – zwłaszcza takich, których nie planował jej zdradzić
– miało okazać się… co najmniej problematyczne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Drgnęła,
kiedy zauważyła, że nieznacznie zachwiał się przy próbie wstawania. Dla
pewności podeszła bliżej, bez pytania ujmując go pod ramię. Gdyby w pokoju
był ktoś jeszcze, ojciec najpewniej by ją odsunął, ale w tamtej
chwili po prostu przygarnął ją do siebie, próbując udawać, że wcale
nie musiał korzystać z asysty.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Powiesz
mi, co się stało? – zaryzykowała, decydując się przejść do sedna.
Kluczenie i tak prowadziło donikąd.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– To, co
widać. – Mężczyzna uśmiechnął się w pozbawiony wesołości sposób. –
Następnym razem szybciej pociągnę za spust.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– To nie jest
odpowiedź – obruszyła się.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ależ tak.
Uznajmy, że sprawy trochę się skomplikowały.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Otworzyła i zaraz
zamknęła usta. Coś w tonie ojca sprawiło, że zwątpiła w to, czy oby na pewno
chciała poznać szczegóły.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jak…
bardzo?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Szeroka
dłoń wylądowała na jej głowie. Ojciec pogłaskał ją po włosach, prawie
jak wtedy, gdy była małą dziewczynką, próbującą kryć się za jego plecami
za każdym razem, gdy czuła się czymś zaniepokojona.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie wychodź
w najbliższym czasie sama, co? – poprosił John, chwilę jeszcze trzymając
rękę na jej głowie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie
odpowiedziała. Nie zapytała również o nic więcej, ograniczając się
do nieznacznego skinienia. Czuła, że przynajmniej na razie nie dowie się
niczego więcej. Jakby tego było mało, z wcześniejszych słów ojca i tak zdołała
wychwycić więcej, niż mogłaby sobie życzyć – dość, by z uporem
odsuwać od siebie niektóre podejrzenia.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">„Mnie na tę
chwilę nic nie dolega”… Dlaczego nie mogła pozbyć się wrażenia,
że ktoś, kogo – być może – znała, nie miał aż tyle szczęścia…?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie zaprotestowała,
kiedy ojciec oswobodził się z jej uścisku. Odprowadziła go wzrokiem,
gotowa zareagować, gdyby jednak okazało się, że potrzebował asysty, ale tym
razem pilnował się na tyle, że jednak poczuła się spokojniejsza.
Na tyle, na ile było to możliwe.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Elise
ciężko opadła na miejsce, które dotychczas zajmował John. Ponuro spojrzała
na pokrwawiony materiał, który porzucił na podłodze, kiedy podsunęła
mu świeży ręcznik. Coś ścisnęło ją w gardle, więc odwróciła wzrok, a ostatecznie
ukryła twarz w dłoniach, przy okazji zakrywając oczy. W głowie miała
mętlik, ale po chwili wahania doszła do wniosku, że może tak było
lepiej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing">
</p><p class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 24pt; text-indent: 14.2pt;">Być może wcale nie chciała wiedzieć.<o:p></o:p></p><div class="persp" style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><b>Drake</b></div></div><div><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><i><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Niech to szlag, niech to szlag…!</span></i><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Wparował
do mieszkania, z wrażenia omal nie wpadając na szafkę w ciasnym
przedpokoju. Nawet się nie skrzywił, w gruncie rzeczy wcale nie czując
bólu. W zamian zniecierpliwionym ruchem odrzucił mebel na bok,
obojętny na to, że ten z hukiem uderzył o ścianę. Dla
Drake’a nie miało znaczenia, czy przypadkiem się nie zniszczy.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Wręcz
przeciwnie – miał wielką ochotę roznieść coś jeszcze. Łącznie z mieszkaniem.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">W
powietrzu unosił się kurz, drażniąc przesadnie wyostrzone zmysły wampira.
Mężczyzna miał wrażenie, że minęły wieki, odkąd przyszedł tutaj po raz
ostatni. Opustoszałe, zapuszczone mieszkanie było ostatnim, czym przejmował
się, mając do dyspozycji bogato wyposażony dom i istotniejsze
problemy. Teraz zostało mu tylko to drugie, choć Drake wciąż nie był
pewien, jak do tego doszło.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Niech to szlag!</span></i><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Nie taka
była umowa. Nie żeby w ogóle jakakolwiek konkretna wchodziła w grę,
zwłaszcza gdy układało się z demonami, ale wciąż… Co tak naprawdę się
stało? Leliel zniknął, dom zamienił się w ruinę, a po jego terenie
grasowali łowcy. W którymś momencie wszystko poszło nie tak, choć
wampir sam nie był pewien, która chwila okazała się decydująca.
Wiedział za to, że w najbliższym czasie lepiej było nie pokazywać się
nikomu na oczy. Choć nigdy nie był osobą, która chowałaby się po kątach,
ten jeden raz musiał schować dumę do kieszeni.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Odetchnął,
bezskutecznie próbując się uspokoić. Obojętnym wzrokiem spojrzał na odrzuconą
na bok szafkę, jednak prawie natychmiast odwrócił wzrok. Bez znaczenia.
Ruszył w głąb zaciemnionego pomieszczenia, obojętnie wodząc wzrokiem
dookoła. Nie zapalił światła, ale to nie było potrzebne, by zauważyć
stan wnętrza. Wampirza pamięć wiele ułatwiała, ale i bez niej
Drake z pewnością zauważyłby, że mieszkanie wyglądało jak ruina. Co prawda
nie wyczuwał niczyjej obecności, ale zdołał wychwycić nikły zapach
ludzkiej krwi. W ostatnim czasie nikogo nie było, jednak najwyraźniej
nie tak dawno temu jakiś desperat szukał tu schronienia. Pewnie gdyby
sprawdził zamki, przekonałby się, że zostały wyłamane, ale i ta myśl
nie zrobiła na wampirze większego wrażenia.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Nie pamiętał
już, co podkusiło go do zakupienia tego lokum. Tak przynajmniej sobie
wmawiał, z uporem odsuwając od siebie wszystko, co miało związek z… „kiedyś”.
Pewne rzeczy przestały mieć znaczenie, kiedy podjął decyzję – ostateczną, za sprawą
której zmieniło się wszystko, a pewne drogi zostały bezpowrotnie zablokowane.
Rozwodzenie się nad czymś, co należało do tamtego okresu, miało się
z celem.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">W takim
razie dlaczego…?</span></i><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Zacisnął
usta, ledwo powstrzymując się od przekleństwa. Coś ścisnęło go w gardle,
bynajmniej nie głód, choć Drake dobrze wiedział, że wkrótce i ten stanie się
problematyczny. Musiał ułożyć jakiś plan, bardziej złożony niż tylko to,
że miałby wyjść na miasto i znaleźć sobie jakąś naiwną ofiarę do zaspokojenia
pragnienia. Ludzka krew już od wielu miesięcy była co najwyżej
zamiennikiem, który nie miał zaspokoić go na długo. Przyzwyczaił
organizm do czegoś zupełnie innego, co nie było problemem, póki miał
u swojego boku Katerinę, ale teraz…<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Wiedział,
że już jej nie ma. Uczynił ją swoją, choć do dzisiejszego dnia nie miał
pojęcia, co to tak naprawdę oznacza. A jednak <i>wiedział</i>, aż za dobrze
pamiętając to nagłe, pozbawiające tchu szarpnięcie, po którym
nadeszła dziwna pustka. Na samo wspomnienie wróciła irytacja, którą poczuł
chwilę po tym, jak dotarło do niego, że dziewczyna mogłaby być
martwa. Przez moment towarzyszyło mu nawet coś, co od biedy mógł określić
mianem żalu, chociaż to stwierdzenie wydało się Drake’owi nieco na wyrost.
Cóż, to nie tak, że był do niej jakkolwiek przywiązany. Nie tak,
jak do jej krwi.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Szlag by to…</span></i><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">, przeszło
mu przez myśl. Nie dokończył tej myśli, rozproszony hukiem, który nagle
rozbrzmiał w zaciemnionym pokoju. Drake natychmiast wyprostował się niczym
struna, niespokojnie wodząc wzrokiem dookoła. Napiął mięśnie, gotowy do ataku,
jednak nigdzie nie dostrzegł niczego, co mógłby uznać za wroga.
Dookoła wirował jedynie pył i rozrzucone kawałki gazet, chociaż wampir nie miał
pewności, skąd się wzięły.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Dopiero
później uprzytomnił sobie, że to jego zasługa. W roztargnieniu
spojrzał na swoje dłonie, wciąż zaciskające się na czymś, co wcześniej
musiało być kawałkiem stolika kawowego – tego samego, którego resztę posłał
wprost na pobliską ścianę. Przymknął oczy, bezskutecznie próbując
zapanować nad mętlikiem w głowie i drżeniem dłoni. Nie pamiętał
już, kiedy ostatni raz w taki sposób stracił nad sobą kontrolę,
zresztą… Cóż, tak, w takich sytuacjach też miał do dyspozycji
Katerinę. Nie żeby ona sama wspominała takie sytuacje szczególnie dobrze,
ale przynajmniej jej krew pozwalała mu szybciej dojść do siebie.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Zdążył
wyprzeć z pamięci, co oznaczał brak stałego dostępu do wampirzej
krwi. Najwyraźniej problem był o wiele bardziej priorytetowy, niż
początkowo przypuszczał. Musiał się tym zająć, najlepiej tak szybko,
jak tylko było to możliwe. Gdyby do tego wszystkiego znalezienie
zamiennika mogło okazać się takie proste…<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Potrzebował
ofiary. Kogoś, kto pozwoliłby mu dojść do siebie i jasno myśleć.
Chociaż przez chwilę, póki nie ułożyłby kolejnego planu i nie znalazłby
jakiegoś sensownego rozwiązania.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><i><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Jak
śmiałaś umrzeć, co? Jak śmiałaś?</span></i><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Uśmiechnął się
w pozbawiony wesołości sposób. Kiedyś groziła, że odbierze sobie życie.
Bardzo dawno temu, gdy jeszcze zdarzało jej się miotać na prawo i lewo,
i zachowywać tak, jakby była wyłącznie ofiarą. Na długo przed tym,
jak dostrzegła inną drogę – tę samą, której korzyści Drake zauważył dużo
wcześniej. Właśnie dlatego pod wieloma względami zastąpienie Kateriny
mogło okazać się problematyczne. Nie sądził, by pierwsza lepsza
osoba mogła zrozumieć, co kryło się za jego działaniami, a co
dopiero zacząć je podzielać – nie tak po prostu.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Trudno.
Skoro musiał zacząć od początku…<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Na
zewnątrz wciąż panowała ciemność. Co więcej mógł przysiąc, że padało. Wiedział
to i bez wyglądania przez okno, podświadomie wyczuwając, że na zewnątrz
jest względnie bezpiecznie. Podświadomie unikał światła dnia, zwłaszcza po wydarzeniach
ostatnich godzin nie widząc powodu, żeby dodatkowo ryzykować. Brak źródła
krwi stanowił dodatkowy problem i podstawę do zachowania ostrożności.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Jeśli zaś chodziło
o deszcz…<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Przynajmniej
warunki mogły okazać się sprzyjające. Instynkt od tysiącleci albo dłużej
działał w dokładnie ten sam sposób. Kiedy padało, nawet ludzie się
rozluźniali, wiedzieni nauką, której nie mieli prawa pamiętać, choć w jakiś
sposób pozostawiali jej świadomi. Drapieżcy nie mieli w zwyczaju
polować, gdy na zewnątrz panowały takie warunki. I choć Drake’owi odrobina
wilgoci nie przeszkadzała, gdy w grę wchodziło wyruszenie na łowy,
on również miał wrażenie, że ta groźniejsza, mniej ludzka cząstka jego natury
zrobiła się spokojniejsza.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Dobrze.
Chociaż tyle. Jak długo był w stanie zachować spokój i jasno myśleć,
mógł przynajmniej udawać, że wszystko w porządku.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Teraz tylko potrzebował planu.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;"><span style="mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;"></span></p><blockquote>Dzień dobry! Wybaczcie mały przestój,
ale ostatnio sporo się u mnie działo. W większości skupiłam się
na pracy, zaś teraz utknęłam w środku remontu, no i cóż…
Ale za to do 21 lipca mam urlop, więc może w końcu uda
mi się trochę popisać. A na tę chwilę zostawiam was z tym
i… do przeczytania! :D</blockquote><p></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6273619355863060577.post-73201177781573678702021-05-12T01:44:00.002+02:002021-05-12T01:44:24.524+02:00☾ Rozdział VI<p style="text-align: center;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZddmh18yOwghlZah0EEscpUM7azT9qIHDuIUTDknzh_kB2Uqg3BZHuvIeUgSCxVuINw3XLGzVoUHN9IOLdElwF__sjWD3PN_SNd98ruYDL9ZKGaDkdEtIlgBzdgY7N_K2fFSfvd2tHaYx/s500/tumblr_lq635jp0Ig1qay81po1_500.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="233" data-original-width="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZddmh18yOwghlZah0EEscpUM7azT9qIHDuIUTDknzh_kB2Uqg3BZHuvIeUgSCxVuINw3XLGzVoUHN9IOLdElwF__sjWD3PN_SNd98ruYDL9ZKGaDkdEtIlgBzdgY7N_K2fFSfvd2tHaYx/s320/tumblr_lq635jp0Ig1qay81po1_500.gif" width="320" /></a></div><p></p><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; margin-top: 12pt; text-align: center;"></div><div class="persp"><div style="text-align: center;"><b>Castiel</b></div></div><div style="text-align: justify;"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><div class="MsoNoSpacing"><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing"></p><p class="MsoNoSpacing">Sen przypominał bardziej
czuwanie niż cokolwiek innego. Z drugiej strony, okazał się spokojniejszy,
aniżeli Castiel mógłby się spodziewać. Przypominał trwanie w pustce, co
wydało się wampirowi nader adekwatne. Gdyby miał coś do powiedzenia, bez
wahania rzuciłby się w tę nicość, pragnąć trzymać się jej tak długo, jak
tylko byłoby to możliwe.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Kiedy
pierwszy szok minął, pozostał mu wyłącznie spokój. Być może oszukiwał samego
siebie, ale czuł się tak, jakby doszło do tego, co podejrzewał od dłuższego
czasu – z tym, że bardzo długo odmawiał przyjęcia do wiadomości do tego,
jak prezentowały się sprawy w rzeczywistości. Może to oznaczało, że zdążył
do tego przywyknąć: do udawania.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Bez
znaczenia.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Prawda była
taka, że już od dawna nic nie łączyło go z Kateriną. Nie w sposób,
którego mógłby oczekiwać. Jak inaczej miał wyjaśnić to, że poza otępieniem, nie
odczuwał niczego więcej. Już nie miał ochoty miotać się na prawo i lewo,
krzyczeć albo zalewać łzami, o ile to ostatnie w ogóle wchodziło w grę.
Co prawda samo wspomnienie chwili, w której jej drobne ciało zamieniło się
w nic nieznaczący pył, okazało się nader bolesne, ale na dłuższą metę
również nie znaczyło niczego. Och, albo raczej stało się dla Castiela dowodem
zdrady, która czyniła każdy z jego ostatnich czynów jeszcze bardziej
niewłaściwym.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Oboje
upadliśmy zbyt daleko…</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zacisnął
usta. Jak w ogóle doszło do tego, że ostatecznie wylądował w tym
miejscu?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wierzył, że
to dokładnie ta sama malutka sypialnia, którą obserwowali wraz z Marco,
kiedy Eveline znalazła schronienie pod tym samym dachem. Oczywiście nie
potrafił tego stwierdzić, bo zapach dziewczyny już dawno się zatarł, ale wampir
i tak wiedział swoje. Dużo lepszym pytaniem wydawało się to, co kryło się
za postępowaniem Danielle, bo w bezinteresowną pomoc już dawno przestał
wierzyć. Może miało to jakiś sens w przypadku dziedziczki Nightów, ale
żadna wiedźma ot tak nie pojawiłaby się przed przypadkowym wampirem, by
zaoferować mu pomoc. W normalnym wypadku na pewno by jej nie przyjął, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Castiel
zawahał się. Przynajmniej na razie wszystko wskazywało na to, że kobieta mówiła
prawdę. Nie pytała o nic. Nie naciskała. W żaden sposób nie okazała
tego, że jego obecność go męczy albo że jakkolwiek mogłaby obawiać się
niestabilnego emocjonalne krwiopijcy, którego wpuściła pod swój dach. Do
diabła, chyba do samego końca wątpił, czy wiedźma naprawdę planowała go
zaprosić. A nawet jeśli, podświadomie wyczekiwał momentu, w którym
zamachnęłaby się na niego posrebrzanym kołkiem. W gruncie rzeczy
pozostawał zdany na jej łaskę, pozbawiony broni. To, że z łatwością
mogłaby go powalić na kolana, zdążyła już udowodnić.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">„Wyczułam,
że w pobliżu jest ktoś, kto potrzebuje pomocy” – dokładnie to powiedziała,
kiedy zażądał wyjaśnień.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Co za
bzdura.<o:p></o:p></i></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wraz z tą
myślą, ponownie zamknął oczy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">W którymś
momencie musiał przysnąć, ale i tym razem nie wypoczął aż tak, jak mógłby
oczekiwać. Kiedy znów otworzył oczy, towarzyszyły mu przede wszystkim
wątpliwości. Miał wrażenie, że balansuje gdzieś na krawędzi świadomości i resztek
snu, ale nie miał pojęcia, które przeważyło. Jakby tego było mało, towarzyszyło
mu dziwne, inne niż dotychczas uczucie, przebijające się nawet przez
odrętwienie, które towarzyszyło mu przez cały ten czas.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jakby ktoś
go wzywał… Jakby istniało miejsce, w którym powinien się znaleźć, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zacisnął
usta. Bezwiednie przycisnął dłoń do piersi, z opóźnieniem pojmując, że
szarpie przód wciąż pokrytej pyłem koszuli. Nie przejmował się tym, że
najpewniej wyglądał jak siódme nieszczęście, a przynajmniej ktoś, kto
dopiero co ewakuował się z rozpadającej rezydencji.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wciąż
zdezorientowany, usiadł na skraju łóżka. Spojrzenie utkwił w przestrzeni,
jakby w panującym dookoła półmroku mógł dostrzec… cóż, cokolwiek.
Odpowiedzi. A może wciąż prześladującą go kobiecą sylwetkę, która – przy
odrobinie szczęścia – łaskawie odpowiedziałaby na dręczące go pytania. Skoro go
wzywała, równie dobrze mogła pofatygować się tu osobiście. W końcu czy nie
na tym polegał związek, zwłaszcza w rozumieniu nowoczesnych, dążących do
równouprawnienia czasów?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tyle że
przecież nie było nikogo, kto mógłby go oczekiwać. Obowiązek Castiela dobiegł
końca zaledwie kilka godzin wcześniej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Więc
czemu…?</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Sfrustrowany,
poderwał się na równe nogi. Nie zawracając sobie głowy malutką sypialnią i tym,
co chciał zrobić, instynktownie podążył ku drzwiom. Nagle poczuł się jak w potrzasku,
a pokój i napierające ze wszystkich stron ściany ani trochę nie
pomogły w opędzeniu się od tej myśli. Castiel czuł, że niewiele brakowało,
żeby kruchy spokój runął, a jego ostatecznie przytłoczyło to, co wydarzyło
się w ostatnim czasie. Problem polegał na tym, że wciąż nie miał pewności,
co ostatecznie by się za tym kryło. Wiedział jedynie, że nie mógł pozwolić
sobie na chwilę słabości – i to nie tylko dlatego, że znajdował się pod
cudzym dachem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Właśnie
dlatego zdecydował się rozejrzeć po mieszkaniu. Danielle osiedliła się tuż nad
prowadzoną przez siebie księgarnią, choć Castiel szczerze wątpił, żeby ta
zapewniła jej jakikolwiek dochód. O ile się nie mylił, sklep prosperował
od lat, choć nie był jakiś szczególnie popularny. Chyba, bo zwykle trzymał się z daleka
od miejsca, które miało jakikolwiek związek z czarownicą. Tak było
prościej dla obu stron; mijanie się pod wieloma względami pozostawało przede
wszystkim wygodne. Przez to tym bardziej nie rozumiał jakim cudem zabrnął aż do
tego miejsca.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie musiał
się wysilać, by znaleźć panią domu. Zastał Danielle w pokoju, który na
pierwszy rzut oka przypominał niewielki, przytulny salonik. W zasadzie
samo mieszkanko okazało się wystarczająco małe, by Castiel poczuł się jeszcze
bardziej klaustrofobicznie. Przystanął w progu, przez moment mając ochotę
skorzystać z okazji, żeby wycofać się do drzwi i po prostu wyjść, nie
trudząc się pytaniami czy podziękowaniami. Miał wrażenie, że nawet by jej taką
decyzją nie zaskoczył.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie zrobił
tego. W zamian z powątpiewaniem spojrzał na spokojną, zajętą swoimi
sprawami kobietę. Nie miał pojęcia, co było z nią nie tak, ale uderzyło go
to, jaka wydawała się rozluźniona. Siedziała przy stole, popijając herbatę i czytając
książkę. Wampir uniósł brwi, dziwnie zafascynowany tym widokiem – łagodnym wyrazem
twarzy, okularami na nosie i falą srebrzystych, spływających na plecy
kobiety włosów. W tamtej chwili nie wyglądała ani trochę groźnie. Gdyby
nie to, co o niej wiedział, z łatwością pomyliłby ją z nieszkodliwą
starszą panią, za którą przecież starała się uchodzić. Oczywiście pod
warunkiem, że jakiejkolwiek śmiertelniczce dałoby dane zestarzeć się w tak
piękny sposób.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ludzie
naprawdę byli ślepi. Co prawda ta kwestia pozostawała dla Castiela oczywista od
dawna, ale i tak niezmiennie go zadziwiała. Cholera, przecież na pierwszy
rzut oka dało się zauważyć, że miało się do czynienia z kimś, kto krył w sobie
sekret. Co prawda mniej niepokojący niż para kłów, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Zaoferowałabym ci coś do picia, ale nie sądzę, żeby earl grey, nieważne jak
dobra, jakkolwiek cię zadowoliła.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Drgnął,
instynktownie cofając się o krok. Danielle nawet na niego nie spojrzała,
ale musiała dobrze zdawać sobie sprawę z tego, że tkwił w progu. W tamtej
chwili Castiel sam nie był pewien, czy jednak pozostawała naiwna, czy może
pozostawała silniejsza niż przypuszczał, co wyjaśniałoby aż taką pewność
siebie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie
odpowiedział, chociaż w normalnym wypadku nie powstrzymałby się od
złośliwej uwagi. Swoją drogą, herbata w istocie pozostawała ostatnim,
czego potrzebował<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jeśli
masz ochotę, wchodź śmiało. Pomilczeć też możemy, o ile właśnie tego
potrzebujesz – podjęła, przerzucając stronę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nerwowo
zacisnął dłonie w pięści. Uderzyła go niedorzeczność tej sceny – tego, jak
bardzo bezbronny się nagle poczuł. Wciąż towarzyszyło mu to dziwne uczucie,
które wyrwało go ze snu. Jakby tego było mało, coś w możliwości
przebywania z Danielle przynosiło mu swego rodzaju ukojenie, choć tego za
żadne skarby nie zamierzał przyznać. Prawda była taka, że potrzebował
towarzystwa. Czegokolwiek, co pozwoliłoby mu zająć myśli, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">I ona o tym
wiedziała. Nie miał co do tego wątpliwości, choć sama Danielle całkiem wprawnie
ukrywała faktycznie intencje. Nawet gdyby chciał, nie potrafiłby ot tak niczego
jej zarzucić.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Wciąż nie
wiem, czego ode mnie chcesz – powiedział wprost, decydując się przerwać
przeciągającą się ciszę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">To z pewnością
nie były właściwe słowa w rozmowie z kimś, komu w teorii coś
zawdzięczał, ale nie dbał o to. Nie prosił, żeby przyszła do niego z jakąkolwiek
propozycją. Zresztą sposób, w jaki potraktowała go na powitanie, sprawiał,
że – przynajmniej teoretycznie – byli kwita.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Brwi
Danielle powędrowały ku górze. W końcu uniosła głowę, decydując się
obdarować go spojrzeniem. Coś w wyrazie jej twarzy sprawiło, że Castiel
zapragnął parsknąć pozbawionym wesołości śmiechem. Och, niczym surowa
nauczycielka, którą właśnie bardzo rozczarowano. Gdyby przynajmniej
kiedykolwiek był materiałem na wzorowego ucznia!<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Niczego –
odparła z przekonaniem. – Wydawało mi się, że to jasne od samego początku.
Nie zamknęłam drzwi na klucz, jeśli o to ci chodzi.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Bardzo to
nierozważne.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– I twierdzisz,
że zamek by cię powstrzymał? – Nawet nie czekała na odpowiedź. – Jeśli twoim
życzeniem będzie odejść, proszę bardzo. Sądzę, że dość jasno określiłam moje
powody, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, panie Salvador.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wraz z tymi
słowami, wróciła do czytania książki. Castiel tkwił w bezruchu, przez
chwilę czując się tak, jakby jednak trafił na zamknięte drzwi – i to tylko
po to, żeby boleśnie się z nimi zderzyć. Żartowała sobie? Gniewnie zmrużył
oczy, jednocześnie próbując znaleźć jakiekolwiek dowody na to, że ta kobieta
nie była aż do tego stopnia bezczelna. Nie mogła. Tak przynajmniej sądził, nie
mogąc sobie wyobrazić, że mogłaby z taką swobodą przejść do porządku
dziennego z tym, że wpuściła pod swój dach obcego wampira.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przemieścił
się, nie mogąc zapanować nad własnymi odruchami. Wiedział, że najpewniej
popełnia błąd, ale i tak doskoczył na tyle blisko Danielle, na ile był w stanie,
bez przewracania stolika, który nagle stanął mu na przeszkodzie. Nachylił się
nad nim, chcąc jakkolwiek zmusić kobietę do tego, żeby spojrzała mu w oczy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie
uwierzę w to – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Może mój brat, ale nie
ja. Bezinteresowność…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Urwał,
kiedy ich spojrzenia się spotkały. Jej spokój zaczynał go drażnić, coraz
bardziej prowokując, choć Castiel nie był pewien dlaczego. Niczego już nie
wiedział. Przez Danielle z kolei czuł się jak bezradne, rzucające się
dziecko, które i tak nie miało niczego wywojować.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Twoja
wiara to również nie mój problem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Otworzył i zaraz
zamknął usta. Nie tego się spodziewał, ale powoli zaczynał przywykać do tego,
że przewidzenie reakcji tej istoty najwyraźniej go przerastało. Przez moment
miał wręcz ochotę się roześmiać. Och, a myślał, że to Leana bywa
bezczelna!<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Wycofał się,
choć wcale nie miał na to ochoty. Gdyby przed sobą miał normalnego
śmiertelnika, bez wahania rzuciłby mu się do gardła – ot tak dla zasady, byleby
poczuć się lepiej. Co prawda wątpił w to, żeby pomogło, ale zawsze mógł
spróbować. Perspektywa skupienia się na pierwotnych odruchach, choćby tylko dla
zaspokojenia głodu, wydawała się kusząca. Na pewno lepsza niż dalsze trwanie w ciszy
albo ucieczka w sen, zwłaszcza że ten i tak wydawał się prowadzić
donikąd.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tyle że to
też nie było rozwiązaniem. Z powątpiewaniem spojrzał na Danielle, aż za
dobrze pamiętając, że wcale nie miał przed sobą bezbronnej śmiertelniczki. Ktoś,
kto pałał się magią, na dodatek w miejscu takim jak Haven, musiał potrafić
się obronić. Jej wiek mówił sam za siebie, nawet jeśli z perspektywy
wampira to i tak wydawało się niczym.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Co chcesz
wiedzieć? – mruknął, uciekając wzrokiem gdzieś w bok.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Więc masz
ochotę porozmawiać? – Na ustach Danielle pojawił się cień uśmiechu. – W tej
chwili to nie ja zadaję pytania, więc…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Przestań.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zamilkła,
ale i tak poczuł się, jakby to była łaska z jej strony. Wciąż czuł
się jak dziecko, zwłaszcza gdy traktowała go w ten sposób. Spróbował nad
sobą zapanować, ale to okazało się trudniejsze, niż mógłby sobie tego życzyć.
Śmierć Kateriny, wszystko to, co bezskutecznie poświęcił, a teraz to
dziwne uczucie… Skoro kobieta, dla której walczył, odeszła, czemu wciąż miał
wrażenie, że gdzieś tam ktoś na niego czekał…?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zmęczenie
pojawiło się nagle. Z równym powodzeniem mogło towarzyszyć mu od samego
początku, dotychczas przysłonięte przez mieszankę frustracji, żalu i gniewu,
za którym z łatwością mógł się ukryć. Zachwiał się, dla pewności chwytając
krawędzi stołu. Podchwycił przenikliwe spojrzenie Danielle, ale nawet jeśli
miała jakieś uwagi, zachowała je dla siebie. Castiel również zdecydował się
udawać, że nic szczególnego nie miało miejsca, w zamian w końcu decydując
się zająć miejsce naprzeciwko niej. Zupełnie jakby to, że mieliby normalnie usiąść
i porozmawiać, od samego początku było kontrolowaną, wybraną przez niego
opcją.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Co chcesz
wiedzieć? – ponowił pytanie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">–
Najpewniej się domyślasz – stwierdziła Danielle, ostrożnie dobierając słowa. –
To nie tak, że zaprosiłam cię tylko po to, żeby rozeznać się w sytuacji,
aczkolwiek… jest jedna rzecz, którą chciałabym wiedzieć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Cóż…
Jeśli myślimy o tym samym, to obawiam się, że muszę cię rozczarować – odparł beznamiętnym tonem. – W najlepszym
wypadku nekromantka jest martwa.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Szukał
jakichkolwiek oznak żalu, wątpliwości… Czegokolwiek. Przez moment naprawdę miał
nadzieję dostrzec w zachowaniu wiedźmy cokolwiek, co mógłby wykorzystać.
Wystarczyłoby, żeby mógł poczuć się nie tyle lepiej, co przynajmniej odzyskać
kontrolę nad sytuacją. Oczekiwał czegokolwiek, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tyle że
Danielle pozostała równie spokojna, co i wcześniej. Po prostu skinęła
głową, w ciszy przyjmując to, co miał jej do powiedzenia. To okazało się
gorsze niż cokolwiek innego, kolejny raz sprawiając, że poczuł się jak dziecko.
I to niby wampiry określano mianem bezdusznych morderców…?<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Słyszałaś,
co powiedziałem? Ona…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Owszem.
Ująłeś to również jako „najlepszy wypadek”, więc to dla mnie żadna odpowiedź. –
Kobieta wzruszyła ramionami. – Aczkolwiek dziękuję.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Skrzywił
się na te słowa. Nie chciał jej podziękować, miał zresztą wrażenie, że nie
mówiła mu całej prawdy. Nie wierzył, żeby chodziło tylko o naiwną
nadzieję, której przywykli trzymać się śmiertelnicy. Przynajmniej ona nie wyglądała
na taką, która po tylu latach wciąż kierowałaby się czymś aż tak banalnym.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ile tak
naprawdę wiesz, co? – Zacisnął usta. – Zresztą to bez znaczenia. Wszystko i tak
się spierdoliło.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nawet się
nie skrzywiła, ze spokojem przyjmując to, że zaczynał przeklinać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Jestem w stanie
to wyczuć. Również to, że nie tylko niepewność co do losu mojej małej Eve jest
tu największym problemem – stwierdziła. Srebrzyste włosy opadły jej na twarz,
kiedy przekrzywiła głowę. – Wyczuwam tak silny żal…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– To nie
żal, tylko wściekłość.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Usłyszał
huk. Z opóźnieniem uprzytomnił sobie, że z impetem uderzył pięścią w stolik,
sprawiając, że ten po prostu się rozpadł. Obojętnie spojrzał na potrzaskane
drewno i resztki tego, co zostało z filiżanki herbaty. Resztki napoju
wsiąkły w zdobiący podłogę dywan, zostawiając nań ciemne plamy.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zerknął na
Danielle, ale ta nie wyglądała na rozeźloną. Wciąż siedziała na fotelu, z rękoma
złożonymi na podołku. Palcami delikatnie gładziła okładkę książki.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Widzę coś
zupełnie innego – oceniła, tym samym ostatecznie wytrącając Castiela z równowagi.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Roześmiał się,
nie mogąc się powstrzymać – w całkowicie pozbawiony wesołości sposób. Nie
sądził, że stać go na coś podobnego, ale to już nie miało znaczenia. Uświadomił
sobie, że drży, nade wszystko pragnąc znieść z powierzchni ziemi pierwsze,
co tylko wpadłoby mu w ręce. Resztki spokoju, których próbował się trzymać
od chwili przebudzenia, bezpowrotnie zniknęły. Dotychczasowe otępienie wymykało
mu się z rąk, a on już nawet nie próbował tego powstrzymywać.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Mimo
wszystko wybuch przy Danielle wydał mu się lepszy, niż gdyby miało dojść do
tego w domu. Nie chodziło nawet o to, że nie wyobrażał sobie tak po
prostu stanąć przed Laną czy Liamem, o Marco nie wspominając. Co prawda
przy odrobinie szczęścia mógłby zająć umysł walką, ale szczerze wątpił, żeby to
mu pomogło. O ile w ogóle potraktowaliby go tak jak powinni,
zwłaszcza biorąc pod uwagę spojrzenie i ton Lany – to cholerne współczucie,
które towarzyszyło mu od chwili, w której Katerina…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie chciał o tym
myśleć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ale już nie
potrafił inaczej.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Coś
innego… Oczywiście, że to coś innego. Oczywiście! – wyrzucił z siebie na
wydechu. Podniósł głos, ale i to przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. –
Spóźniłem się. Po tym wszystkim… tak po prostu się spóźniłem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Ale nie
chcesz współczucia.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">To nie było
pytanie, ale i tak zdecydował się odpowiedzieć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Nie. –
Ale wcale nie był tego taki pewien. Tak jak i tego, czy naprawdę miał coś
przeciwko przenikliwego spojrzeniu Danielle. Z jakiegoś powodu… ona
wydawała się rozumieć. Ta jej obojętność wydawała się lepsza niż cokolwiek
innego. – W żadnym razie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Więc ode
mnie go nie dostaniesz – zapewniła i zabrzmiało to jak wiążąca obietnica.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Rzucił jej
podejrzliwe, zdystansowane spojrzenie. Wciąż tak siedziała, równie spokojna, co
i wyniosła. Mogłaby okazać się idealną ofiarą, ale… nie potrafił zmusić się
do tego, żeby podnieść na nią rękę. W cokolwiek by nie wierzył, wydawała
się dawać mu to, czego potrzebował. Miał wręcz wrażenie, że gdyby nagle wpadł w szał
i rozniósł całe mieszkanie, nie mrugnęłaby okiem.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jeśli to
była jakaś sztuczka, wychodziła jej znakomicie. Castiel od zawsze wiedział, że
wiedźmom nie wolno ufać. Nie żeby miało to jakiekolwiek znaczenie w tej sytuacji.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Przez
dłuższą chwilę trwali w ciszy, ale to wydawało się właściwe. Czuł, że go
obserwowała, jednak i w tym spojrzeniu nie doszukał się niczego, co
uznałby za niewłaściwe – ani wrogości, ani współczucia. To mogłoby być
spojrzenie, którym starsza pani mogłaby obrzucić niesfornego wnuka.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– Możesz
zostać tak długo, jak uznasz to za stosowne… Pamiętasz o tym? – rzuciła ze
spokojem, nagle znów sięgając po książkę.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Zamrugał.
Ze świstem wypuścił powietrze, choć to wcale nie było mu niezbędne do
normalnego funkcjonowania.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Tak po prostu.
Prawie jak za pierwszym razem, kiedy ot tak zaproponowała mu schronienie, wydając
się z góry zakładać, że przystanie na jej propozycję. Jakby wiedziała, że
burza minęła i powinna oczekiwać przede wszystkim spokoju.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">– To… nie
będzie konieczne. Nie na długo.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ale po opuszczeniu
salonu wcale nie skierował się ku drzwiom wejściowym. Starannie zamknął za sobą
drzwi sypialni, po czym oparł się o nie plecami. Chwilę tkwił w bezruchu,
bezmyślnie spoglądając w przestrzeń i próbując zapanować nad
mętlikiem w głowie.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Co to, do
diabła, miało być? Ta kobieta, ta rozmowa, sposób, w jaki go traktowała…
Nie miał pojęcia, czego chciała Danielle. Tym bardziej nie wiedział, co działo
się z nim samym, ale to pozostawało sprawą drugorzędną.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nerwowo
zacisnął dłoń na klamce, chcąc w ten sposób powstrzymać niekontrolowane drżenie.
Prawda była taka, że przez krótką chwilę miał ochotę zacząć mówić. Myśl o tym,
żeby zwierzyć się Danielle, dręczyła go nawet bardziej niż ta dziwna mieszanka
uczuć, ze złością na czele. Nie miał pojęcia, czy wiedźma właśnie nim manipulowała,
czy może prawdą było, że o nieszczęściach łatwiej rozmawiało się z obcymi,
ale nie chciał o tym myśleć.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Nie żeby w ogóle
mógł rozmawiać. Jak miałby wytłumaczyć komukolwiek coś, czego sam nie rozumiał?
Gdyby chodziło po prostu o stratę Kateriny, może mógłby się z tym
pogodzić. Prawda była taka, że opuściła go już dawno temu, ale…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><i>Padający
śnieg.</i><o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">W pamięci
wciąż miał jej błagalny wyraz twarzy, nim tak po prostu rozpadła się w pył.
Umarła w sposób, który nie powinien mieć miejsca, bo…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Ale
Katerina zgrzeszyła.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Jej śmierć
mówiła sama za siebie, choć Castiel za wszelką cenę próbował opędzić się o tej
myśli. Poświecił tyle tylko po to, żeby zaprzepaściła wszystkie starania,
zdradzając go w najgorszy możliwy sposób – i to okazało się gorsze
niż moment, w którym osobiście wbił kołek w plecy własnego brata.<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing"></p><blockquote><p class="MsoNoSpacing">Dobry wieczór. :D Przestawiam się
na nocki w pracy, więc to doskonała pora, żeby trochę popisać. A jako
że widziałam już pytanie o śmierć Kateriny… Hm, zostawiam was z tym i odrobiną
miejsca na teorie. Jakieś pomysły? Wszystko się wyklaruje, ale wierzę, że
pojawiło się kilka wskazówek, które mogą naprowadzić na właściwy trop…<o:p></o:p></p><p class="MsoNoSpacing">
</p><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">Dzięki
śliczne za obecność i komentarze, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Do
napisania!</p></blockquote><p class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;"><o:p></o:p></p><p></p></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div></div>Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com0