11/23/2021

☾ Rozdział XII

Isabella

To przebudzenie różniło się od pozostałych. Otworzyła oczy, pierwszy raz od dawna nie musząc walczyć o to, by zachować przytomność. Spowijająca umysł mgła ustąpiła, a Bella nareszcie zdołała skupić się na czymś więcej, poza paleniem w gardle.

Jak przez mgłę pamiętała ostatnie przebudzenie. Przez chwilę nie była pewna, ile z tego wydarzyło się naprawdę – zaczynając od alarmu, dryfowania i kulenia się pod wąskim łóżkiem, gdzie zostawił ją Liam. To i moment jego powrotu, kiedy z całą mocą zrozumiała, że ten mężczyzna z sobie tylko znanych powodów zdecydował się przejąć obowiązek Opiekuna i przeprowadzić ją przez przemianę.

Poderwała się tak gwałtownie, że aż zawirowało jej w głowie. Dookoła panował półmrok, ale oczy Belli już nie miały problemu z przywyknięciem do tego, co działo się dookoła. Wyraźnie widziała każdy szczegół, choć w skromnie urządzonym pokoiku i tak nie było zbyt wiele do podziwiania. Żadnego okna, zaledwie stolik nocny i łóżko, które zajmowała. To samo, które…

Poderwała się jak oparzona. W pierwszej chwili nogi odmówiły jej posłuszeństwa, ale w porę odzyskała równowagę. Oddychając szybko i płytko, wzięła kilka niepewnych wdechów, próbując się uspokoić.

W porządku. Stała, myślała w miarę jasno i już nie tonęła w ciemnościach. Co prawda słabość wciąż dawał jej się we znaki, ale przypominała raczej wycieńczenie po długiej chorobie. Musiała dojść do siebie, ale przede wszystkim chciała dowiedzieć się, jak wiele ją ominęło. Po całych godzinach spędzonych na czuwaniu, miała do tego prawo.

O Boże, ale zepsułam…

Żeby tylko! Wiedziała, że po przemianie nie powinna spodziewać się niczego dobrego. Chciała udawać, że pomoc Michaela wystarczy, by mogła przez to przejść w miarę bezboleśnie i bez ingerowania dodatkowych osób, ale najwyraźniej się pomyliła. Och, wierzyła, że dopiero miała się przekonać jak bardzo.

I właśnie dlatego nie chciała o tym myśleć.

Po kolei, skup się. Jeden priorytet na raz, nakazała sobie stanowczo. Zwykle pomagało, kiedy mierzyła się z więcej niż jednym problemem. Co prawda nigdy nie znalazła się w aż tak skomplikowanej sytuacji, ale nada musiała przynajmniej spróbować się odnaleźć.

Musiała stąd wyjść, znaleźć kogoś i ustalić na czym stała. Tak naprawdę Bella chciała zobaczyć się ze swoim niespodziewanym wybawcą i szczerze mu podziękować. Co prawda nie wyobrażała sobie spojrzeć Liamowi w oczy, zwłaszcza po tych wszystkich razach, kiedy spijała jego krew, ale…

Zadrżała. Głód wrócił, kły jak na zawołanie się wysunęły. Uniosła dłoń do ust, chcąc przekonać się, czy oby na pewno tam były.

Zdecydowanie tak. Na to też długo się przygotowywała, a jednak kiedy przyszło co do czego, poczuła się niewiele lepiej niż dziecko we mgłę.

Z wolna ruszyła ku drzwiom. Okazały się jedynym źródłem światła, wyraźne dzięki wlatującemu przez szczeliny światłu. Bella nacisnęła klamkę, niemalże spodziewając się napotkać na opór, ale drzwi ustąpiły bez większego problemu. Niepewnie wyjrzała na korytarz, już na pierwszy rzut oka widząc, że ten ani trochę nie przypominał tego, który spodziewałaby się zobaczyć w normalnym domu. Zadygotała, nagle całą sobą czując, że jest w piwnicy, lochu albo równie uroczym miejscu.

Możliwe, że to miało sens. Pamiętała, że Liam gdzieś ją niósł, jak nic szukając najbezpieczniejszego punktu, skoro mogli spodziewać się kłopotów. Mimo wszystko ta myśl jedynie bardziej ją zaniepokoiła, sprawiając, że Bella zapragnęła rzucić się do ucieczki.

Próbując uciszyć rozsądek, podpowiadający, że lepiej będzie na kogoś poczekać, wyszła na zewnątrz. Przynajmniej mogła liczyć na zapalone lampy, rzucające przyjaznej dla oczu, łagodne światło. Ciągnęły się wzdłuż ściany, oświetlając korytarz, dzięki czemu łatwiej mogła się poruszać. Palcami ostrożnie przesuwała po gładkim kamieniu, czując się pewniej dzięki świadomości, że w razie potrzeby mogła liczyć na asekurację. Wciąż nie ufała sobie i temu dziwnemu, jakby obcemu ciału.

Ze swoim szczęściem utkniesz tu i będą musieli cię szukać…

Zacisnęła usta. Dlaczego w ogóle przy pierwszej okazji poszła w prawo….? Z równym powodzeniem mogła skręcić w drugą stronę. Z obawą obejrzała się przez ramię, ale na pierwszy rzut oka korytarz za plecami nie różnił się od tego, który miała przed sobą. Oczami wyobraźni niemalże widziała ciągnący się w podziemiach labirynt, gdzie miałam bez celu błądzić kilka kolejnych godzin.

Rozwiązanie okazało się dużo prostsze. Bella odetchnęła, kiedy dotarła do schodów. Z ulgą wspięła się na górę, lądując w dużo bardziej przystępnej części domu. Ucieszył ją zwłaszcza widok okien i tego, że mogła swobodnie zobaczyć przez nie niebo. Na zewnątrz panowała ciemność, księżyc i gwiazdy przysłoniły chmury, ale w tej sytuacji taki stan był wampirzycy na rękę.

Musiała pożegnać się ze słońcem. Ze spacerami w blasku dnia, jazdą konną w środku lata. Z ciepłem promieni na skórze. Co prawda wiedziała, że z czasem wampiry nabierały odporności, ale nawet wtedy perspektywa wystawienia na słońce nie miała w sobie niczego przyjemnego. Takim jak ona pisana była wieczna noc.

Och, zadecydowanie miała tęsknić z ciepłem i w pełni ludzkimi doświadczeniami.

Miękki dywan stłumił jej kroki, kiedy bez pośpiechu ruszyła przed siebie. Dom, w którym wylądowała, swobodnie mógł konkurować z jej rodzinnym. Bella aż za dobrze znała długie korytarze, puste pokoje i poczucie, że przestrzeń dokoła jest zdecydowanie za wielka dla pojedynczych osób. Dużo bardziej wolała swój domek, pod każdym względem swojski i przytulny. Chciała tam wrócić, choć była pewna, że to okaże się co najmniej trudne.

Świetnie. Więc gdzie teraz?

Z powątpiewaniem powiodła wzrokiem dookoła. Mijała pozamykane drzwi, nawet bez zaglądania do kolejnych pokoi wiedząc, że te były puste. Nigdzie nie czuła czyjejkolwiek obecności, zresztą wyostrzone zmysły posuwały jej tak wiele sprzecznych bodźców, że już nawet nie próbowała ich zrozumieć.

– Co do…?

Omal nie wyszła z sobie. Zesztywniała, natychmiast zwracając wzrok ku miejscu, z którego doszedł ją kobiecy głos. Machinalnie napięła mięśnie, gotowa zacząć walczyć, gdyby zaszła taka potrzeba.

Pierwszy raz zobaczyła kogoś innego prócz Liama. Jasnowłosa kobieta przystanęła kilka metrów od niej, z zaciekawieniem spoglądając na Bellę. Nawet jeśli w pierwszej chwili również się spięła, prawie natychmiast w jej oczach pojawiło się zrozumienie.

– No, tak… – zreflektowała się. Pewnym krokiem ruszyła ku wciąż niespokojnej dziewczyny. – Nie musisz się bać. Jestem Lana. Mieszkam tu – wyjaśniła, przystając w bezpiecznej odległości.

Bella nie ruszyła się z miejsca. Wciąż nieufnie spoglądając na kobietę, spróbowała samej sobie wyjaśnić, czy mogła jej zaufać. Wiedziała już, że ktoś wdarł się do domu. Z drugiej strony, Liam wrócił i zapewnił, że sytuacja opanowana, więc…

Skrzywiła się. Mętlik w głowie niczego nie ułatwiał.

– Mogę coś zasugerować? Wybacz bezpośredniość, ale… – Lana przekrzywiła głowę. – Jak mam to powiedzieć, żeby cię nie urazić?

– Jeśli sugerujesz, że wyglądam słabo…

– Jak pół dupy zza krzaka – odparła kobieta, wzruszając ramionami.

– Ja… O rany – wyrwało się Belli. Parsknął nieco nerwowym śmiechem, ale przynajmniej w końcu się rozluźniła. – Nikt nie mówił, że będzie aż tak źle.

– Nie wiem, czy kogokolwiek dałoby się ostrzec. Umieranie to sama radość – sarknęła kobieta, wywracając oczami. W następnej sekundzie coś w wyrazie jej twarzy złagodniało. – Chodź, bez obaw. Liam śpi jak zabity, więc na razie to ja się tobą zaopiekuję. Nie żebym się spodziewała, że sam wpadłby na to, że mogłabyś potrzebować prysznica, ale…

– Liam – podchwyciła natychmiast Bella. – Nic mu nie jest? Kiedy ostatnio go widziałam, ja naprawdę nie…

Coś ścisnęło ją w gardle. Urwała, ograniczając się do bezradnego potrząśnięcia głową. Wyrzuty sumienia wróciły i to ze zdwojoną siłą, nawet pomimo tego, że mężczyzna sam naciskał, by napiła się jego krwi. Fakt, że sam nie wyglądał najlepiej, niczego nie zmienił.

Wyczuła ruch. W następnej sekundzie dłonie Lany wylądowały na jej ramionach, kiedy ta tak po prostu ją objęła.

– Hej, każdy przechodził przez to samo. Zwłaszcza Liam wiedział na co się pisze. A że złego diabli nie biorą… – Wampirzyca uśmiechnęła się. Mimo wszystko sama również sprawiała wrażenie zmęczonej. – Pokaże ci łazienkę i będziesz mogła doprowadzić się do porządku. Poszukam jakichś ubrań. Potem porozmawiamy, o ile masz dość siły. Jeśli najpierw wolałabyś zejść do kuchni, po prostu mi powiedz.

Pulsowanie kłów wróciło. Bella zacisnęła usta, z trudem powstrzymując grymas. Natychmiast odsunęła od siebie myśl o głodzie, a tym bardziej o konkretnej krwi, której domagał się jej organizm.

– N-nie… Nie, jest dobrze – zapewniła pospiesznie. Czuła jak skręca się jej żołądek. – Prysznic brzmi nieźle. Ale nie musisz…

– Daj spokój. Nie chcę mieć cię na sumieniu – zniecierpliwiła się Lana. Nie czekając na protestu, chwyciła Bellę za rękę. – Uznaj to za kobiecą solidarność, jeśli tak ci wygodniej. No i potrzebuje wytchnienia. Miło będzie zająć czymś głowę – mruknęła i choć te słowa wydawała się kierować bardziej do siebie niż kogokolwiek innego, coś w jej tonie dało dziewczynie do myślenia. 

Mrugające światła. Alarm. Chowanie się pod łóżkiem.

Coś było nie tak. Może i znajdowała się wtedy w stanie, który nie sprzyjał myśleniu, ale Bella nie była głupia.

– Co się stało? – zapytała wprost. Przyspieszyła kroku, by jak najszybciej zrównać się z wampirzycą. – Jeśli mogę jakoś pomóc…

Kąciki ust Lany drgnęły, nieznacznie unosząc się ku górze.

– Urocza jesteś – stwierdziła, po czym westchnęła przeciągle. – Ale obawiam się, że nic nie możesz zrobić. Mieliśmy… ciężką noc. Na razie możesz co najwyżej skupić się na sobie.

Takie wyjaśnienie nie brzmiało ani trochę zachęcająco, ale nie miała innego wyboru, jak po prostu przyjąć je do wiadomości. Nie żeby spodziewała się czegokolwiek innego. Ani trochę nie czuła się jak ktoś, kto mógłby służyć pomocą innym. Nie znaczyło to co prawda, że nie zamierzała próbować, ale i tak nie dziwiło ją, że Lana zareagowała na tę propozycję pobłażliwym uśmiechem.

Nie, to nie do końca było tak. Bella czuła, że chodziło o coś więcej. Wyczuwała to w tonie i zachowaniu kobiety, choć wciąż nie potrafiła stwierdzić, co się za tym kryło. Ostatecznie zdecydowała się nie pytać, nie chcąc naciskać bardziej niż to konieczne.

Jeden problem na raz, powtórzyła w myślach. 

Coś w tej złożonej samej sobie obietnicy sprawiło, że poczuła się pewniej.


 

Gorąca woda przyjemną falą obmyła napięte ciało. Bella zastygła, niemalże z ulgą unosząc twarz ku strumieniowi. Początkowo wyostrzone zmysły krzyczały, porażając nadmiarem doznań, ale kiedy pierwszy szok minął, w końcu poczuła przyjemność.

Przeczesała mokre włosy palcami. Odrzuciła ja na plecy i sięgnęła po szampon, który znalazła w łazience wraz z żelem do mycia i kosmetykami. Lana zabrała ją do siebie i Bella wciąż słyszała, jak kobieta kręci się po sypialni.

Lubiła ją, najwyraźniej ze wzajemnością. Co prawda kobieta miała w sobie coś drapieżnego, ani trochę nie sprawiając wrażenia kogoś, kto dałby sobie wejść na głowę. Na pewno nie przypominała Alony, którą – z całą siostrzaną miłością! – Bella niezmiennie uznawała za kruchą i bojaźliwą.

Właśnie dlatego z miejsca obdarzyła Lanę sympatią. To samo zresztą od pierwszej chwili przyciągnęło ją do Eveline i…

Eve.

Poruszyła się niespokojnie. Dla pewności oparła się plecami o chłode kafelki, by przypadkiem nie stracić równowagi. Ostatnim, czego chciała, było to, żeby Lana musiała zbierać ją z podłogi.

Myślami wróciła do przyjaciółki. Przynajmniej długo miała nadzieję, że właśnie w tym kierunku zdoła pociągnąć relację swoją i Eve. Skończyło się jak zawsze, bo gdy wszystko zaczynało iść w dobrym kierunku, uderzyła w nią przemiana.

Jak przez mgłę pamiętała, jak to się zaczęło. Bywały takie chwile, że Bella mogłaby przysiąc, że Eveline też tam była, ale nie miała pewności. Wolała się mylić. Dobry Boże, naprawdę chciała, nie wyobrażając sobie wyciągnięcia dziewczyny w coś takiego. Wiedziała, że kłamstwa same w sobie skreślały jej przyjaźń z Eveline, ale mogłam się z tym pogodzić. Gdyby chodziło tylko o utrzymanie wszystkiego w tajemnicy, zgodziłaby się na to bez wahania, ale w tej sytuacji… Bella czuła się zbyt zagubiona, by ufać sobie i temu, kim się stała.

Na pewne rzeczy po prostu nie dało się przygotować. Zawaliła na całej linii, jeśli chodziło o przemianę, mimo świadomości, że ta prędzej czy później nadejdzie. Wolała nie sprawdzać, jak bardzo zwodniczy mógł okazać się głód.

Jak na zawołanie poczuła nieprzyjemny ucisk w gardle. Kły znów dały o sobie znać, domagając się zagłębienia w czymś, co zagwarantowałoby jej posiłek. Cóż, raczej w kimś.

O nie, nie, nie…

– W porządku tam?

Wzdrygnęła się. W pośpiechu zakręciła wodę, zanim obejrzała się na drzwi. Lana nie weszła do środka, ale Bella jakoś nie wątpiła, że mogłaby to zrobić.

– Jasne. Już wychodzę – odpowiedziała, walcząc z uciskiem w gardle.

Ciasno owinęła się ręcznikiem. Potrzebowała chwili, by wysuszyć włosy i doprowadzić się do względnego porządku. Co prawda kojący efekt prysznica zniknął niemal natychmiast, ale przynajmniej poczuła się lepiej. Zmycie z siebie krwi i odświeżenie po całych dniach naprzemiennego snu i przebudzeń, zdecydowanie podziałało na nią korzystnie.

W całym tym szaleństwie zaczynała dostrzegać pierwsze plusy nieśmiertelności. Nie czuła chłodu, choć była pewna, że sypialnia Lany nie należała do najcieplejszych. Cóż, przynajmniej w końcu miała przestać dygotać z zimna przy każdej możliwej okazji.

– Mam coś dla ciebie. Zobacz, czy będą dobre – rzuciła na wstępie Lana, podsuwając Belli poskładane ubrania. – Jesteś drobniejsza ode mnie, ale musi wystarczyć.

– Dziękuję.

Chciała dodać coś więcej, ale Lana najwyraźniej tego nie oczekiwała. Jedynie skinęła głową, gestem odsyłając Bellę z powrotem do łazienki. Dziewczyna ubrała się w pośpiechu, wsuwając na siebie dopasowane jeansy i ładny, kaszmirowy sweterek w krwistoczerwonym kolorze. Poprawiła włosy, z zaciekawieniem spoglądając na swoje odbicie w zaparowanym lustrze. Nie po raz pierwszy doszła do wniosku, że czerwień zdecydowanie do niej nie pasowała. Z równie wielką pewnością pomyślała, że na Lanie musiała leżeć doskonale.

Wsunęła baletki, ciesząc się, że przynajmniej buty wciąż nadawały się do czegokolwiek. Dopiero wtedy zdecydowała się ponownie pojawić w sypialni.

– Witamy wśród umarłych. Nareszcie wyglądasz dobrze – oceniła Lana, mierząc swojego gościa krytycznym spojrzeniem. Na jej ustach pojawił się blady uśmiech. – Nie, nie dziękuj. Raz starczy.

– Ale…

– Kobieca solidarność, pamiętasz? Na pewno nie robię tego dla Liama. – Kobieta wywróciła oczami. – Mówiłam już, każde z nas przechodziło przez to samo. Musiałabym nie mieć serca, żeby ci nie pomóc. Poza tym trudno nie zauważyć intruza w domu – dodała zaczepnym tonem.

– Przepraszam. W ogóle nie powinnam wychodzić, ale…

– Ale Liam śpi, a ciebie zabrał do piwnicy. To bardzo w jego stylu.

Bella otworzyła i zaraz zamknęła usta. Podchwyciła spojrzenie lśniących oczu Lany, kolejny raz mając wrażenie, że ta nie mówiła jej wszystkiego. Coś było nie tak, choć dziewczyna nie potrafiła stwierdzić, co się za tym kryło. Wiedziała jedynie, że jej rozmówczyni wyglądała na zmartwioną i równie zmęczoną, co i ona sama.

Och, no i reagowała na jej myśli. Natychmiast spróbowała wciąż się w garść, w pamięci wciąż mając wszystkie wyniesione z rodzinnego domu lekcje. Zwykle bez trudu potrafiła sprawić, że wampiry nie reagowały na to, co działo się w jej głowie, dla obustronnego komfortu. Sęk w tym, że w tej sytuacji zachowanie spokoju i opanowanie emocji zdecydowanie nie wchodziło w grę.

– Nie przejmuj się. Zwykle i tak nie interesuje mnie, co myślą inni – podjęła ze spokojem Lana, wzruszając ramionami. – Możemy przejść się do kuchni. Co prawda miałam sprawić, jak się ma Marco i… – Urwała. Coś w jej oczach przygasło. – Nieważne. Potem ci go przedstawię.

– Marco… – Bella uniosła brwi. – O mój Boże. Jestem w domu Salvadorów?!

Wyprostowała się niczym struna. Nie tego się spodziewała. Nie żeby czegokolwiek, ale to już nie miało znaczenia. Raz jeszcze spojrzała na Lanę, gorączkowo zastanawiając nad tym, czego powinna się spodziewać. Kim w takim razie była ta dziewczyna? Nie przypominała sobie wzmianek o tym, by Marco miał żonę, ale kto go tam wiedział? Gdyby się okazało, że miała przed sobą kogoś na kształt królowej, księżnej czy Pani Ciemności raczy wiedzieć kogo jeszcze…

Usłyszała parskniecie. Lana skrzyżowała ramiona na piersiach, z rozbawieniem spoglądając na poruszoną nieśmiertelną.

– Bez jaj. Średniowiecze zostawmy tam, gdzie jego miejsce – zaproponowała, bez pośpiechu pokonując dzielącą je odległość. – Gdzie oni cię chowali, co? Marco od dawna nie uważa się za króla. Mnie też nie wciśniesz w kieckę, więc… – Dłonie Lany ponownie wylądowały na ramionach Belli. – Hej, oddychaj.

– Po prostu… Po prostu mnie zaskoczyłaś – zreflektowała się. Mętlik w głowie przybrał na sile. – Słyszałam różne rzeczy, chociaż nigdy nie interesowałam się polityką. Zresztą moja rodzina jest… Cóż, zakochana w tradycji – dodała, ostrożnie dobierając słowa.

Żeby tylko! Nie bez powodu przy pierwszej okazji zapragnęła uciec z rodzinnego domu, chcąc cieszyć się spokojem i ludzkim życiem tak długo, jak tylko było to możliwe. Miała dość biernego obserwowania i spotkań, w których i tak nie mogła wziąć udziału. Bella zdecydowanie nie urodziła się po to, by nosić sukienki, ładnie wyglądać i uśmiechać się głupio, podczas gdy faceci dookoła dyskutowali na tematy, które ani trochę ją nie interesowała.

Kochała brata i ojca, ale zwłaszcza tego pierwszego uważała za buca. Tylko czasami, ale jednak.

– Twój brat wie, że tutaj jesteś. Jak ostatnio tu był, Liam sprowadził go do parteru.

Z wrażenia omal się nie zakrztusiła. Z niedowierzaniem spojrzała na Lanę, gotowa przysiąc, że wampirzyca jednak dobrze bawiła się jej kosztem. Nie żeby ją to dziwiło, bo jak znała Caina, najpewniej narobił większego zamieszania niż trzeba, ale…

– On mnie przecież zabije – jęknęła, ukrywając twarz w dłoniach. – Błagam, powiedz mi przynajmniej, że nie zrobił niczego głupiego…

– Wisicie nam nowy stół – odparła Lana, niemalże troskliwym gestem klepiąc Bellę po głowie.

Jęknęła. Chyba wolała nie znać szczegółów…

Nie, zdecydowanie nie chciała znać szczegółów.

Kolejny problem do listy. Musiała skontaktować się z rodziną i jakoś wszystkich uspokoić. Absolutnie nie czuła się na to gotowa, ale skoro wiedzieli o wszystkim, nie miała innego wyboru.

Właśnie dlatego liczyła, że uda jej się zorganizować wszystko przy asyście Michaela. Błąd, który popełniła, jak nic miał rozpętać piekło.

– Marco chciał dobrze, jak zawsze zresztą. Jakbyśmy wiedzieli…

Cokolwiek Lana miała do powiedzenia, urwała, gdy drzwi do pokoju otworzyły się w gwałtowny, zdecydowanie niedelikatny sposób. Obie wyprostowały się, zwracając ku wejścia. Bella przez ułamek sekundy niemalże spodziewała się zobaczyć Caina, który jakimś cudem wyczuł koniec przemiany i jednak się po nią fatygował. Wiedziała, że to niedorzeczne, ale mimo wszystko…

W zamian dostrzegła inną znajomą postać. Zamarła, częściowo skryta za plecami Lany. Nie zauważyła nawet, że w którymś momencie zacisnęła palce na ramieniu wampirzycy, jakby w poszukiwaniu wsparcia.

– Mamy problem. Ja…

Liam urwał, przystając w drzwiach. Wyglądał na wzburzonego, przynajmniej do momentu, w którym nie podchwycił spojrzenia Belli. Natychmiast odwróciła wzrok, ale zdążyła zauważyć, że mężczyzna się rozluźnił.

– Nie panikuj. Znalazłam ją na korytarzu – wyjaśniła Lana, z zaciekawieniem spoglądając na tkwiącego w progu gościa. – Rozmawiamy. I wybieramy się coś zjeść.

– Ach… To… To dobrze. – Liam odchrząknął. Natychmiast się wyprostował, odzyskując rezon. – Mogłaś mnie uprzedzić.

– A ty mogłeś zapukać. Przypomnieć ci, ile razy miałeś o to do mnie pretensje?

– Wybacz najście w takim razie – zreflektował się. Przez jego twarz przemknął cień, ale nawet jeśli wciąż był wzburzony, nie okazywał tego. – Zmartwiłem się, bo nie było jej w pokoju… – Przeniósł spojrzenie na dziewczynę, jakby dopiero w tamtej chwili dotarło do niego, że ta go słyszy. – Ale dobrze widzieć, że chociaż ty jedna masz się dobrze, Isabello.

Drgnęła, kiedy wypowiedział jej imię. W następnej sekundzie zareagowała w instynktowny, absolutnie impulsywny sposób i po prostu do niego doskoczyła. Zanim zdążyła zareagować, bezceremonialnie rzuciła mu się na szyję.

– Dziękuję…!

No i mamy to – Bella wraca do żywych. Stęskniłam się za nią, jej perspektywą i… kilkoma innymi kwestiami. Ale mogę obiecać, że nasza perełka wraca do nas na dłużej, bo mam wobec niej dość konkretne plany… ;>

Dodatkowo. Wracam do rytmu nie tylko tu, ale w innych moich historiach, więc nieśmiało zapraszam na „Light in the Darkness” [KLIK] i „Into the Dark” [KLIK]. Do napisania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz