To przebudzenie różniło się od pozostałych. Otworzyła oczy,
pierwszy raz od dawna nie musząc walczyć o to, by zachować
przytomność. Spowijająca umysł mgła ustąpiła, a Bella nareszcie zdołała
skupić się na czymś więcej, poza paleniem w gardle.
Jak przez mgłę pamiętała ostatnie przebudzenie.
Przez chwilę nie była pewna, ile z tego wydarzyło się naprawdę –
zaczynając od alarmu, dryfowania i kulenia się pod wąskim
łóżkiem, gdzie zostawił ją Liam. To i moment jego powrotu, kiedy
z całą mocą zrozumiała, że ten mężczyzna z sobie tylko znanych
powodów zdecydował się przejąć obowiązek Opiekuna i przeprowadzić ją
przez przemianę.
Poderwała się tak gwałtownie, że aż
zawirowało jej w głowie. Dookoła panował półmrok, ale oczy Belli
już nie miały problemu z przywyknięciem do tego, co działo się
dookoła. Wyraźnie widziała każdy szczegół, choć w skromnie urządzonym
pokoiku i tak nie było zbyt wiele do podziwiania. Żadnego okna, zaledwie
stolik nocny i łóżko, które zajmowała. To samo, które…
Poderwała się jak oparzona. W pierwszej
chwili nogi odmówiły jej posłuszeństwa, ale w porę odzyskała
równowagę. Oddychając szybko i płytko, wzięła kilka niepewnych wdechów,
próbując się uspokoić.
W porządku. Stała, myślała w miarę jasno i już
nie tonęła w ciemnościach. Co prawda słabość wciąż dawał jej się
we znaki, ale przypominała raczej wycieńczenie po długiej chorobie.
Musiała dojść do siebie, ale przede wszystkim chciała dowiedzieć się,
jak wiele ją ominęło. Po całych godzinach spędzonych na czuwaniu,
miała do tego prawo.
O Boże, ale zepsułam…
Żeby tylko! Wiedziała, że po przemianie
nie powinna spodziewać się niczego dobrego. Chciała udawać, że pomoc
Michaela wystarczy, by mogła przez to przejść w miarę
bezboleśnie i bez ingerowania dodatkowych osób, ale najwyraźniej się
pomyliła. Och, wierzyła, że dopiero miała się przekonać jak bardzo.
I właśnie dlatego nie chciała o tym
myśleć.
Po kolei, skup się. Jeden priorytet na raz,
nakazała sobie stanowczo.
Zwykle pomagało, kiedy mierzyła się z więcej niż jednym problemem. Co
prawda nigdy nie znalazła się w aż tak skomplikowanej
sytuacji, ale nada musiała przynajmniej spróbować się odnaleźć.
Musiała stąd wyjść, znaleźć kogoś i ustalić
na czym stała. Tak naprawdę Bella chciała zobaczyć się ze swoim
niespodziewanym wybawcą i szczerze mu podziękować. Co prawda nie wyobrażała
sobie spojrzeć Liamowi w oczy, zwłaszcza po tych wszystkich razach,
kiedy spijała jego krew, ale…
Zadrżała. Głód wrócił, kły jak na zawołanie się
wysunęły. Uniosła dłoń do ust, chcąc przekonać się, czy oby na pewno
tam były.
Zdecydowanie tak. Na to też długo się
przygotowywała, a jednak kiedy przyszło co do czego, poczuła się
niewiele lepiej niż dziecko we mgłę.
Z wolna ruszyła ku drzwiom. Okazały się jedynym
źródłem światła, wyraźne dzięki wlatującemu przez szczeliny światłu. Bella
nacisnęła klamkę, niemalże spodziewając się napotkać na opór, ale drzwi
ustąpiły bez większego problemu. Niepewnie wyjrzała na korytarz, już
na pierwszy rzut oka widząc, że ten ani trochę nie przypominał
tego, który spodziewałaby się zobaczyć w normalnym domu. Zadygotała,
nagle całą sobą czując, że jest w piwnicy, lochu albo równie uroczym
miejscu.
Możliwe, że to miało sens. Pamiętała, że
Liam gdzieś ją niósł, jak nic szukając najbezpieczniejszego punktu, skoro mogli
spodziewać się kłopotów. Mimo wszystko ta myśl jedynie bardziej ją
zaniepokoiła, sprawiając, że Bella zapragnęła rzucić się do ucieczki.
Próbując uciszyć rozsądek, podpowiadający, że
lepiej będzie na kogoś poczekać, wyszła na zewnątrz. Przynajmniej
mogła liczyć na zapalone lampy, rzucające przyjaznej dla oczu, łagodne
światło. Ciągnęły się wzdłuż ściany, oświetlając korytarz, dzięki czemu
łatwiej mogła się poruszać. Palcami ostrożnie przesuwała po gładkim
kamieniu, czując się pewniej dzięki świadomości, że w razie potrzeby
mogła liczyć na asekurację. Wciąż nie ufała sobie i temu
dziwnemu, jakby obcemu ciału.
Ze swoim szczęściem utkniesz tu i będą
musieli cię szukać…
Zacisnęła usta. Dlaczego w ogóle przy
pierwszej okazji poszła w prawo….? Z równym powodzeniem mogła skręcić
w drugą stronę. Z obawą obejrzała się przez ramię, ale na pierwszy
rzut oka korytarz za plecami nie różnił się od tego, który
miała przed sobą. Oczami wyobraźni niemalże widziała ciągnący się w podziemiach
labirynt, gdzie miałam bez celu błądzić kilka kolejnych godzin.
Rozwiązanie okazało się dużo prostsze.
Bella odetchnęła, kiedy dotarła do schodów. Z ulgą wspięła się
na górę, lądując w dużo bardziej przystępnej części domu. Ucieszył ją
zwłaszcza widok okien i tego, że mogła swobodnie zobaczyć przez nie niebo.
Na zewnątrz panowała ciemność, księżyc i gwiazdy przysłoniły chmury,
ale w tej sytuacji taki stan był wampirzycy na rękę.
Musiała pożegnać się ze słońcem. Ze
spacerami w blasku dnia, jazdą konną w środku lata. Z ciepłem
promieni na skórze. Co prawda wiedziała, że z czasem wampiry
nabierały odporności, ale nawet wtedy perspektywa wystawienia na słońce
nie miała w sobie niczego przyjemnego. Takim jak ona pisana była
wieczna noc.
Och, zadecydowanie miała tęsknić z ciepłem
i w pełni ludzkimi doświadczeniami.
Miękki dywan stłumił jej kroki, kiedy bez pośpiechu
ruszyła przed siebie. Dom, w którym wylądowała, swobodnie mógł konkurować
z jej rodzinnym. Bella aż za dobrze znała długie korytarze, puste
pokoje i poczucie, że przestrzeń dokoła jest zdecydowanie za wielka
dla pojedynczych osób. Dużo bardziej wolała swój domek, pod każdym
względem swojski i przytulny. Chciała tam wrócić, choć była pewna, że
to okaże się co najmniej trudne.
Świetnie. Więc gdzie teraz?
Z powątpiewaniem powiodła wzrokiem dookoła.
Mijała pozamykane drzwi, nawet bez zaglądania do kolejnych pokoi
wiedząc, że te były puste. Nigdzie nie czuła czyjejkolwiek obecności,
zresztą wyostrzone zmysły posuwały jej tak wiele sprzecznych bodźców, że
już nawet nie próbowała ich zrozumieć.
– Co do…?
Omal nie wyszła z sobie.
Zesztywniała, natychmiast zwracając wzrok ku miejscu, z którego doszedł ją
kobiecy głos. Machinalnie napięła mięśnie, gotowa zacząć walczyć, gdyby zaszła
taka potrzeba.
Pierwszy raz zobaczyła kogoś innego prócz
Liama. Jasnowłosa kobieta przystanęła kilka metrów od niej, z zaciekawieniem
spoglądając na Bellę. Nawet jeśli w pierwszej chwili również się
spięła, prawie natychmiast w jej oczach pojawiło się zrozumienie.
– No, tak… – zreflektowała się. Pewnym krokiem
ruszyła ku wciąż niespokojnej dziewczyny. – Nie musisz się bać.
Jestem Lana. Mieszkam tu – wyjaśniła, przystając w bezpiecznej
odległości.
Bella nie ruszyła się z miejsca.
Wciąż nieufnie spoglądając na kobietę, spróbowała samej sobie wyjaśnić,
czy mogła jej zaufać. Wiedziała już, że ktoś wdarł się do domu.
Z drugiej strony, Liam wrócił i zapewnił, że sytuacja opanowana,
więc…
Skrzywiła się. Mętlik w głowie niczego nie ułatwiał.
– Mogę coś zasugerować? Wybacz bezpośredniość,
ale… – Lana przekrzywiła głowę. – Jak mam to powiedzieć, żeby cię nie urazić?
– Jeśli sugerujesz, że wyglądam słabo…
– Jak pół dupy zza krzaka – odparła
kobieta, wzruszając ramionami.
– Ja… O rany – wyrwało się Belli.
Parsknął nieco nerwowym śmiechem, ale przynajmniej w końcu się rozluźniła.
– Nikt nie mówił, że będzie aż tak źle.
– Nie wiem, czy kogokolwiek dałoby się
ostrzec. Umieranie to sama radość – sarknęła kobieta, wywracając oczami. W następnej
sekundzie coś w wyrazie jej twarzy złagodniało. – Chodź, bez obaw.
Liam śpi jak zabity, więc na razie to ja się tobą
zaopiekuję. Nie żebym się spodziewała, że sam wpadłby na to, że
mogłabyś potrzebować prysznica, ale…
– Liam – podchwyciła natychmiast Bella. – Nic mu
nie jest? Kiedy ostatnio go widziałam, ja naprawdę nie…
Coś ścisnęło ją w gardle. Urwała,
ograniczając się do bezradnego potrząśnięcia głową. Wyrzuty sumienia
wróciły i to ze zdwojoną siłą, nawet pomimo tego, że mężczyzna sam
naciskał, by napiła się jego krwi. Fakt, że sam nie wyglądał
najlepiej, niczego nie zmienił.
Wyczuła ruch. W następnej sekundzie dłonie
Lany wylądowały na jej ramionach, kiedy ta tak po prostu ją
objęła.
– Hej, każdy przechodził przez to samo.
Zwłaszcza Liam wiedział na co się pisze. A że złego diabli nie biorą…
– Wampirzyca uśmiechnęła się. Mimo wszystko sama również sprawiała wrażenie
zmęczonej. – Pokaże ci łazienkę i będziesz mogła doprowadzić się
do porządku. Poszukam jakichś ubrań. Potem porozmawiamy, o ile masz
dość siły. Jeśli najpierw wolałabyś zejść do kuchni, po prostu mi
powiedz.
Pulsowanie kłów wróciło. Bella zacisnęła usta,
z trudem powstrzymując grymas. Natychmiast odsunęła od siebie myśl o głodzie,
a tym bardziej o konkretnej krwi, której domagał się jej organizm.
– N-nie… Nie, jest dobrze – zapewniła
pospiesznie. Czuła jak skręca się jej żołądek. – Prysznic brzmi
nieźle. Ale nie musisz…
– Daj spokój. Nie chcę mieć cię na sumieniu
– zniecierpliwiła się Lana. Nie czekając na protestu, chwyciła
Bellę za rękę. – Uznaj to za kobiecą solidarność, jeśli tak ci wygodniej.
No i potrzebuje wytchnienia. Miło będzie zająć czymś głowę – mruknęła i choć
te słowa wydawała się kierować bardziej do siebie niż kogokolwiek
innego, coś w jej tonie dało dziewczynie do myślenia.
Mrugające światła. Alarm. Chowanie się pod łóżkiem.
Coś było nie tak. Może i znajdowała się
wtedy w stanie, który nie sprzyjał myśleniu, ale Bella nie była
głupia.
– Co się stało? – zapytała wprost.
Przyspieszyła kroku, by jak najszybciej zrównać się z wampirzycą.
– Jeśli mogę jakoś pomóc…
Kąciki ust Lany drgnęły, nieznacznie unosząc się
ku górze.
– Urocza jesteś – stwierdziła, po czym
westchnęła przeciągle. – Ale obawiam się, że nic nie możesz zrobić.
Mieliśmy… ciężką noc. Na razie możesz co najwyżej skupić się na sobie.
Takie wyjaśnienie nie brzmiało ani trochę
zachęcająco, ale nie miała innego wyboru, jak po prostu przyjąć je do wiadomości.
Nie żeby spodziewała się czegokolwiek innego. Ani trochę nie czuła się
jak ktoś, kto mógłby służyć pomocą innym. Nie znaczyło to co prawda,
że nie zamierzała próbować, ale i tak nie dziwiło ją, że
Lana zareagowała na tę propozycję pobłażliwym uśmiechem.
Nie, to nie do końca było tak. Bella
czuła, że chodziło o coś więcej. Wyczuwała to w tonie i zachowaniu
kobiety, choć wciąż nie potrafiła stwierdzić, co się za tym
kryło. Ostatecznie zdecydowała się nie pytać, nie chcąc naciskać
bardziej niż to konieczne.
Jeden problem na raz, powtórzyła w myślach.
Coś w tej złożonej samej sobie obietnicy sprawiło,
że poczuła się pewniej.
Gorąca woda przyjemną falą obmyła napięte ciało. Bella zastygła, niemalże z ulgą
unosząc twarz ku strumieniowi. Początkowo wyostrzone zmysły krzyczały,
porażając nadmiarem doznań, ale kiedy pierwszy szok minął, w końcu
poczuła przyjemność.
Przeczesała mokre włosy palcami. Odrzuciła ja na plecy
i sięgnęła po szampon, który znalazła w łazience wraz z żelem
do mycia i kosmetykami. Lana zabrała ją do siebie i Bella
wciąż słyszała, jak kobieta kręci się po sypialni.
Lubiła ją, najwyraźniej ze wzajemnością. Co
prawda kobieta miała w sobie coś drapieżnego, ani trochę nie sprawiając
wrażenia kogoś, kto dałby sobie wejść na głowę. Na pewno nie przypominała
Alony, którą – z całą siostrzaną miłością! – Bella niezmiennie uznawała za kruchą
i bojaźliwą.
Właśnie dlatego z miejsca obdarzyła Lanę
sympatią. To samo zresztą od pierwszej chwili przyciągnęło ją do Eveline
i…
Eve.
Poruszyła się niespokojnie. Dla pewności
oparła się plecami o chłode kafelki, by przypadkiem nie stracić
równowagi. Ostatnim, czego chciała, było to, żeby Lana musiała zbierać ją z podłogi.
Myślami wróciła do przyjaciółki.
Przynajmniej długo miała nadzieję, że właśnie w tym kierunku zdoła
pociągnąć relację swoją i Eve. Skończyło się jak zawsze, bo gdy
wszystko zaczynało iść w dobrym kierunku, uderzyła w nią przemiana.
Jak przez mgłę pamiętała, jak to się zaczęło.
Bywały takie chwile, że Bella mogłaby przysiąc, że Eveline też tam była,
ale nie miała pewności. Wolała się mylić. Dobry Boże, naprawdę
chciała, nie wyobrażając sobie wyciągnięcia dziewczyny w coś takiego.
Wiedziała, że kłamstwa same w sobie skreślały jej przyjaźń z Eveline,
ale mogłam się z tym pogodzić. Gdyby chodziło tylko o utrzymanie
wszystkiego w tajemnicy, zgodziłaby się na to bez wahania,
ale w tej sytuacji… Bella czuła się zbyt zagubiona, by ufać
sobie i temu, kim się stała.
Na pewne rzeczy po prostu nie dało się
przygotować. Zawaliła na całej linii, jeśli chodziło o przemianę,
mimo świadomości, że ta prędzej czy później nadejdzie. Wolała nie sprawdzać,
jak bardzo zwodniczy mógł okazać się głód.
Jak na zawołanie poczuła nieprzyjemny
ucisk w gardle. Kły znów dały o sobie znać, domagając się zagłębienia
w czymś, co zagwarantowałoby jej posiłek. Cóż, raczej w kimś.
O nie, nie, nie…
– W porządku tam?
Wzdrygnęła się. W pośpiechu zakręciła
wodę, zanim obejrzała się na drzwi. Lana nie weszła do środka,
ale Bella jakoś nie wątpiła, że mogłaby to zrobić.
– Jasne. Już wychodzę – odpowiedziała, walcząc
z uciskiem w gardle.
Ciasno owinęła się ręcznikiem.
Potrzebowała chwili, by wysuszyć włosy i doprowadzić się do względnego
porządku. Co prawda kojący efekt prysznica zniknął niemal natychmiast, ale przynajmniej
poczuła się lepiej. Zmycie z siebie krwi i odświeżenie po całych
dniach naprzemiennego snu i przebudzeń, zdecydowanie podziałało na nią
korzystnie.
W całym tym szaleństwie zaczynała dostrzegać
pierwsze plusy nieśmiertelności. Nie czuła chłodu, choć była pewna, że
sypialnia Lany nie należała do najcieplejszych. Cóż, przynajmniej w końcu
miała przestać dygotać z zimna przy każdej możliwej okazji.
– Mam coś dla ciebie. Zobacz, czy będą
dobre – rzuciła na wstępie Lana, podsuwając Belli poskładane ubrania. –
Jesteś drobniejsza ode mnie, ale musi wystarczyć.
– Dziękuję.
Chciała dodać coś więcej, ale Lana
najwyraźniej tego nie oczekiwała. Jedynie skinęła głową, gestem odsyłając
Bellę z powrotem do łazienki. Dziewczyna ubrała się w pośpiechu,
wsuwając na siebie dopasowane jeansy i ładny, kaszmirowy sweterek w krwistoczerwonym
kolorze. Poprawiła włosy, z zaciekawieniem spoglądając na swoje
odbicie w zaparowanym lustrze. Nie po raz pierwszy doszła do wniosku,
że czerwień zdecydowanie do niej nie pasowała. Z równie wielką
pewnością pomyślała, że na Lanie musiała leżeć doskonale.
Wsunęła baletki, ciesząc się, że przynajmniej buty
wciąż nadawały się do czegokolwiek. Dopiero wtedy zdecydowała się
ponownie pojawić w sypialni.
– Witamy wśród umarłych. Nareszcie wyglądasz
dobrze – oceniła Lana, mierząc swojego gościa krytycznym spojrzeniem. Na jej ustach
pojawił się blady uśmiech. – Nie, nie dziękuj. Raz starczy.
– Ale…
– Kobieca
solidarność, pamiętasz? Na pewno nie robię tego dla Liama. – Kobieta
wywróciła oczami. – Mówiłam już, każde z nas przechodziło przez to samo.
Musiałabym nie mieć serca, żeby ci nie pomóc. Poza tym trudno nie zauważyć
intruza w domu – dodała zaczepnym tonem.
–
Przepraszam. W ogóle nie powinnam wychodzić, ale…
– Ale Liam
śpi, a ciebie zabrał do piwnicy. To bardzo w jego stylu.
Bella
otworzyła i zaraz zamknęła usta. Podchwyciła spojrzenie lśniących oczu
Lany, kolejny raz mając wrażenie, że ta nie mówiła jej wszystkiego.
Coś było nie tak, choć dziewczyna nie potrafiła stwierdzić, co się
za tym kryło. Wiedziała jedynie, że jej rozmówczyni wyglądała na zmartwioną
i równie zmęczoną, co i ona sama.
Och, no
i reagowała na jej myśli. Natychmiast spróbowała wciąż się w garść,
w pamięci wciąż mając wszystkie wyniesione z rodzinnego domu lekcje.
Zwykle bez trudu potrafiła sprawić, że wampiry nie reagowały na to,
co działo się w jej głowie, dla obustronnego komfortu. Sęk w tym,
że w tej sytuacji zachowanie spokoju i opanowanie emocji zdecydowanie
nie wchodziło w grę.
– Nie przejmuj
się. Zwykle i tak nie interesuje mnie, co myślą inni – podjęła ze
spokojem Lana, wzruszając ramionami. – Możemy przejść się do kuchni. Co
prawda miałam sprawić, jak się ma Marco i… – Urwała. Coś w jej oczach
przygasło. – Nieważne. Potem ci go przedstawię.
– Marco… – Bella
uniosła brwi. – O mój Boże. Jestem w domu Salvadorów?!
Wyprostowała się
niczym struna. Nie tego się spodziewała. Nie żeby czegokolwiek,
ale to już nie miało znaczenia. Raz jeszcze spojrzała na Lanę,
gorączkowo zastanawiając nad tym, czego powinna się spodziewać. Kim w takim
razie była ta dziewczyna? Nie przypominała sobie wzmianek o tym,
by Marco miał żonę, ale kto go tam wiedział? Gdyby się okazało,
że miała przed sobą kogoś na kształt królowej, księżnej czy Pani
Ciemności raczy wiedzieć kogo jeszcze…
Usłyszała parskniecie.
Lana skrzyżowała ramiona na piersiach, z rozbawieniem spoglądając na poruszoną
nieśmiertelną.
– Bez jaj.
Średniowiecze zostawmy tam, gdzie jego miejsce – zaproponowała, bez pośpiechu
pokonując dzielącą je odległość. – Gdzie oni cię chowali, co? Marco od dawna
nie uważa się za króla. Mnie też nie wciśniesz w kieckę,
więc… – Dłonie Lany ponownie wylądowały na ramionach Belli. – Hej,
oddychaj.
– Po prostu…
Po prostu mnie zaskoczyłaś – zreflektowała się. Mętlik w głowie
przybrał na sile. – Słyszałam różne rzeczy, chociaż nigdy nie interesowałam się
polityką. Zresztą moja rodzina jest… Cóż, zakochana w tradycji – dodała,
ostrożnie dobierając słowa.
Żeby tylko!
Nie bez powodu przy pierwszej okazji zapragnęła uciec z rodzinnego
domu, chcąc cieszyć się spokojem i ludzkim życiem tak długo, jak
tylko było to możliwe. Miała dość biernego obserwowania i spotkań,
w których i tak nie mogła wziąć udziału. Bella zdecydowanie nie urodziła się
po to, by nosić sukienki, ładnie wyglądać i uśmiechać się głupio,
podczas gdy faceci dookoła dyskutowali na tematy, które ani trochę ją
nie interesowała.
Kochała
brata i ojca, ale zwłaszcza tego pierwszego uważała za buca.
Tylko czasami, ale jednak.
– Twój brat
wie, że tutaj jesteś. Jak ostatnio tu był, Liam sprowadził go do parteru.
Z wrażenia
omal się nie zakrztusiła. Z niedowierzaniem spojrzała na Lanę,
gotowa przysiąc, że wampirzyca jednak dobrze bawiła się jej kosztem.
Nie żeby ją to dziwiło, bo jak znała Caina, najpewniej narobił
większego zamieszania niż trzeba, ale…
– On mnie
przecież zabije – jęknęła, ukrywając twarz w dłoniach. – Błagam, powiedz
mi przynajmniej, że nie zrobił niczego głupiego…
– Wisicie
nam nowy stół – odparła Lana, niemalże troskliwym gestem klepiąc Bellę po głowie.
Jęknęła.
Chyba wolała nie znać szczegółów…
Nie,
zdecydowanie nie chciała znać szczegółów.
Kolejny
problem do listy. Musiała skontaktować się z rodziną i jakoś
wszystkich uspokoić. Absolutnie nie czuła się na to gotowa, ale skoro
wiedzieli o wszystkim, nie miała innego wyboru.
Właśnie
dlatego liczyła, że uda jej się zorganizować wszystko przy asyście
Michaela. Błąd, który popełniła, jak nic miał rozpętać piekło.
– Marco
chciał dobrze, jak zawsze zresztą. Jakbyśmy wiedzieli…
Cokolwiek
Lana miała do powiedzenia, urwała, gdy drzwi do pokoju otworzyły się
w gwałtowny, zdecydowanie niedelikatny sposób. Obie wyprostowały się,
zwracając ku wejścia. Bella przez ułamek sekundy niemalże spodziewała się zobaczyć
Caina, który jakimś cudem wyczuł koniec przemiany i jednak się po nią
fatygował. Wiedziała, że to niedorzeczne, ale mimo wszystko…
W zamian
dostrzegła inną znajomą postać. Zamarła, częściowo skryta za plecami Lany.
Nie zauważyła nawet, że w którymś momencie zacisnęła palce na ramieniu
wampirzycy, jakby w poszukiwaniu wsparcia.
– Mamy
problem. Ja…
Liam urwał,
przystając w drzwiach. Wyglądał na wzburzonego, przynajmniej do momentu,
w którym nie podchwycił spojrzenia Belli. Natychmiast odwróciła
wzrok, ale zdążyła zauważyć, że mężczyzna się rozluźnił.
– Nie panikuj.
Znalazłam ją na korytarzu – wyjaśniła Lana, z zaciekawieniem
spoglądając na tkwiącego w progu gościa. – Rozmawiamy. I wybieramy się
coś zjeść.
– Ach… To…
To dobrze. – Liam odchrząknął. Natychmiast się wyprostował,
odzyskując rezon. – Mogłaś mnie uprzedzić.
– A ty mogłeś
zapukać. Przypomnieć ci, ile razy miałeś o to do mnie pretensje?
– Wybacz najście
w takim razie – zreflektował się. Przez jego twarz przemknął cień,
ale nawet jeśli wciąż był wzburzony, nie okazywał tego. – Zmartwiłem
się, bo nie było jej w pokoju… – Przeniósł spojrzenie na dziewczynę,
jakby dopiero w tamtej chwili dotarło do niego, że ta go słyszy.
– Ale dobrze widzieć, że chociaż ty jedna masz się dobrze,
Isabello.
Drgnęła,
kiedy wypowiedział jej imię. W następnej sekundzie zareagowała w instynktowny,
absolutnie impulsywny sposób i po prostu do niego doskoczyła.
Zanim zdążyła zareagować, bezceremonialnie rzuciła mu się na szyję.
– Dziękuję…!
No i mamy to – Bella wraca do żywych. Stęskniłam się za nią, jej perspektywą i… kilkoma innymi kwestiami. Ale mogę obiecać, że nasza perełka wraca do nas na dłużej, bo mam wobec niej dość konkretne plany… ;>
Dodatkowo. Wracam do rytmu nie tylko tu, ale w innych moich historiach, więc nieśmiało zapraszam na „Light in the Darkness” [KLIK] i „Into the Dark” [KLIK]. Do napisania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz