Marco
Padało, ale to nie robiło mu
nawet najmniejszej różnicy. Czuł wilgoć i chłód, jednak i to było mu
obojętne. Już nie pamiętał, czym tak naprawdę były ludzkie słabości, różnice
temperatur albo niedogodności, które w jakikolwiek sposób mogły wiązać się
z pogodą. Przestał ich doświadczać z chwilą, w której dawne
życie – to pierwsze, niedoskonałe i tak bardzo odległe… – odeszło w zapomnienie,
pochłonięte przez noc, która od tamtej chwili miała stanowić
jego codzienność. Czasami wciąż miał wątpliwości co do tego czy to dobrze, czy
źle, ale na dłuższą metę to nie miało znaczenia, a Marco przywykł do
wprawnego ignorowania kwestii, które z łatwością mogłyby wprawić go w konsternację.
Dookoła
panowała cisza, przerywana jedynie rytmicznym szumem deszczu. Rozpadało się na
dobre, aż przestał widzieć pojedyncze, dotychczas wirujące w powietrzu
płatki śniegu – srebrzyste drobinki, które bez trudu był w stanie dostrzec
na tle pociemniałego nieba. Pogoda nie była normalna, ale w Haven taki
stan rzeczy stanowił ten element codzienności, którego należało się spodziewać.
Nie chodziło po prostu o klimat, ale przede wszystkim o Nich, chociaż
przynajmniej tymczasowo wszystko wskazywało na to, że w promieniu kilku
kilometrów nie ma żadnej istoty, która powinna go zaniepokoić. Nie obawiał się
napatoczyć na któregokolwiek ze swoich potencjalnych wrogów, w duchu
wręcz prosząc się o kłopoty – jakąkolwiek okazję do walki, która (być
może) dałaby mu sposobność do wyładowania emocji. Dawno nie czuł się tak bardzo
wzburzony i podminowany, a narastający niepokój jedynie podsycała ta
dziwna, nietypowa aura. Anomalie nie były niczym nowym, jednak to… W powietrzu
dało się wyczuć coś bliżej nieokreślonego – rodzaj przejmującego napięcia, niczym cisza
przed burzą, chociaż ta właśnie się rozpętała – a to znaczyło, że właśnie
działo się coś ważnego, co miało wpływ również na Nich.
I na Niego.
Co takiego
musiało się wydarzyć, by cała okolica doświadczyła tak intensywnej mieszanki
emocji kogoś, kto z założenia pozostawał całkowicie wyzuty z człowieczeństwa?
Marco
zaklął w duchu, po czym z wolna wzniósł głowę ku aksamitnie czarnemu,
zasnutemu ciężkimi chmurami niebu. Nawet nie zamknął oczu, kiedy poczuł na
twarzy wilgoć – grube krople padającego deszczu. Ciemne włosy jak na
zawołanie zaczęły kleić się do czoła i policzków, ale to mu nie
przeszkadzało, zresztą tak jak i przesiąknięte wilgocią ubranie. Czarny,
długi płaszcz, który miał na sobie, wydawał się nieubłaganie ciągnąć go ku
ziemi, jakby grawitacja nagle szczególnie upodobała sobie jego osobę, jednak na
kimś, kto dysponował nieprzeciętną wręcz siłą, taki stan rzeczy nie zrobił
najmniejszego wrażenia. Czekał na nagłe olśnienie albo choć nikłe oznaki
utraconego spokoju, te jednak nie nadchodziły, a każda kolejna sekunda przybliżała
go do wybuchu – niespodziewanego i całkowicie poza kontrolą.
Rzadko doświadczał podobnej formy gniewu, choć jak każdy wampir w niezwykle
impulsywny sposób reagował na emocje, często radząc sobie w sposób, który
wielu śmiertelników uznałoby za okrutny. Cóż, oszukiwanie natury nigdy nie
należało do mocnych stron nieśmiertelnych i chociaż Marco nie mógł
zaprzeczyć, że często wymagał od siebie o wiele więcej, aniżeli mogło być to wskazane, w tamtej chwili naprawdę korciło go, by poszukać zaczepki
– jakiejkolwiek okazji do tego, by bez chwili wahania i wyrzutów sumienia
wyrzucić z siebie całą frustrację.
Wypuścił
zbędne mu powietrze z płuc, po czym szybkim krokiem ruszył przed siebie,
kryjąc się w cieniu. Mrok był mu posłuszny, skutecznie chroniąc go przed
ludzkim wzrokiem ewentualnych gapiów, chociaż w Haven nie było co liczyć
na szczególnie wiele zbłąkanych duszyczek, których jedynym zajęciem byłoby
wgapianie się w okno. Nawet jeśli ktoś był na tyle zdesperowany i znudzony,
by pokusić się o wyjrzenie na zewnątrz, nawałnica zrobiłaby swoje,
pozwalając mu pozostać całkowicie niezauważonym. To była jedna z niewielu
zalet takiej pogody, chociaż to i tak nie poprawiło mu nastroju – nie,
skoro nie tylko on i jego pobratymcy korzystali z uroków pochmurnego
nieba, zapewniającego im względnie spokojną egzystencję.
Gdzie, na wrota piekielne, znowu podziewa
się Castiel?
Zacisnął
dłonie w pięści, nie kryjąc irytacji. W pamięci wciąż miał rozmowę z Laną
– nic nieznaczącą i niepozorną, a przynajmniej w ten sposób
starał się o niej myśleć. Być może zaczynał być przewrażliwiony, ale od
dawna nie czuł się aż do tego stopnia wzburzony jakąkolwiek sytuacją. Tak było w tym
przypadku, a konieczność znalezienia brata nagle wydała mu się nader
istotna. Swoją drogą, był gotów założyć się o wszystko, że Castiel jak
zwykle doskonale się bawił, wykazując całkowity brak pomyślunku i delikatność
papieru ściernego. Różnili się od siebie diametralnie, chociaż genów nie dało
się tak po prostu oszukać; każdy z nich na swój sposób pozostawał
niezwykle dumny i uparty, choć Marco zawsze zakładał, że zawsze był tym…
bardziej ludzkim, jakkolwiek paradoksalne by się to nie wydawało. Cóż, w tamtej
chwili zdecydowanie nie czuł się w taki sposób, zakładając raczej, że z niemniejszą
przyjemnością przyszłoby mu rozerwanie kilku gardeł, gdyby tylko pojawiła się
po temu sposobność.
Zawahał się
na moment, po czym najzwyczajniej w świecie się dematerializował.
Przenoszenie
się z miejsca na miejsce zawsze wymagało wysiłku, jednak przez wieki bycia nieśmiertelnym Marco zdążył opanować tę umiejętność niemalże do perfekcji.
Kiedy uniósł głowę, już nie znajdował się w samym środku zawieruchy, ale w ciasnej,
zdecydowanie nienależącej do miejsc urokliwych uliczce. Wciąż padało, ale
wyniszczone, nachylone ku sobie budynki wystarczyły, by przynajmniej częściowo
osłonić go przed zawieruchą. Mimowolnie skrzywił się, dzięki wyostrzonym
zmysłom będąc w stanie wyczuć nieprzyjemny zapach fekaliów i alkoholu,
chociaż właśnie tego się spodziewał. Gdzieś jakby z oddali doszła go
głośna, klubowa muzyka, ale i to było do przewidzenia, a Marco nie
musiał długo rozwodzić się nad tym, czy trafił we właściwe miejsce.
Nocny klub,
który znał z widzenia (i słyszenia – a może zwłaszcza tak) znajdował
się dwie uliczki dalej, ale nawet z odległości wampir był w stanie
usłyszeć głośny, dudniący dźwięk, który miał imitować coś, do czego podobno dało
się tańczyć. Nie po raz pierwszy przyszło mu do głowy, że ówczesny świat jest
wyjątkowo dziwny i niezrozumiały, diametralnie różniąc się od czasów jego
młodości. Zmieniło się wszystko, od roli kobiet i mężczyzn, poprzez stroje
i upodobania, których chyba nigdy nie miał być w stanie pojąć.
Tęsknił za okresem, w którym świat wydawał poruszać się o wiele
wolniej, a ludzka kultura prezentowała poziom, którego po dziś dzień można
było przeszłym pokoleniom zazdrościć. Tak było chociażby z kobietami,
którym onegdaj zależało na tym, by prezentować się jako istoty niewinne,
słodkie i inteligentne, dzięki czemu mężczyzna mógł pożądać nie tylko pięknego
ciała, ale również wnętrza. Szczytem marzeń była sposobność ujęcia panny za
rękę, o zakazanych pocałunkach w policzek nie wspominając. To
sprawiało, że kobieta stanowiła swego rodzaju nagrodę – skarb, który pragnęło
się zdobyć i o który należało dbać, służąc wybrance ramieniem, opieką
i miejscem w sercu; to była prawdziwa miłość, a nie chwilowa
mrzonka i sposobność do zaspokojenia fizycznych pragnień, w najmniejszym
stopniu nie oddającym pełni tak złożonego, wyjątkowego uczucia.
Jakkolwiek
by nie było, teraz ta kwestia wydawała się tak odległa i niepojęta, że
sama myśl o przeszłości sprawiała, że Marco czuł się oderwany od
rzeczywistości – niczym istota z innego świata; równoległy byt, który
znalazł się w zupełnie niepasującym miejscu i czasie. Zmiany dotykały
wampiry w równym stopniu, co i ludzi, bo w gruncie rzeczy wciąż
byli do siebie podobni – oprawcy i ich ofiary; drapieżcy wywodzący się
spośród zwierzyny łownej.
Marco
przystanął w pół kroku, bez trudu wyczuwając czyjąś obecność. W pierwszym
odruchu spiął się, instynktownie napinając mięśnie i nasłuchując, póki
zmysły nie uświadomiły mu, że ma do czynienia z aż nazbyt znajomą osobą.
Chwilę późnij doszedł go zdławiony, bez wątpienia kobiecy jęk i słodki
zapach krwi, który sprawił, że bestia w nim jak na zawołanie dała o sobie
znać. Skrzywił się, czując samoistnie wysuwające się kły; wibrowały łagodnie,
domagając się tego, żeby zatopić je w pulsującej ciepłem tętnicy jakiejś
żywej istoty i zaspokoić głód. Pragnienie było stałym elementem wampirzego
życia, chociaż Marco już dawno przestał rozróżniać, kiedy w grę tak
naprawdę wchodziła potrzeba krwi, a kiedy naturalna chęć mordu.
Podejrzewał, że wielokrotnie on i jego pobratymcy zabijali dla sportu, by
zaspokoić te najbardziej mroczne, zwierzęce odruchy. Potrzebowali bliskości
śmierci, bo ta – zresztą tak jak i noc – była niczym ich matka; to z niej
się wywodzili i to ona podążała za nimi przez całą egzystencję, niektórych
przywodząc na skraj szaleństwa.
Wampir
uniósł brwi, po czym powiódł spojrzeniem dookoła. Jego wzrok nie miał
najmniejszego problemu z tym, żeby przedrzeć się przez mrok, ostatecznie
koncentrując na zaciemnionym zaułku. Ledwo powstrzymał się przed wywróceniem
oczu ku górze, dostrzegając dwie, splecione w ciasnym uścisku postacie.
Jedna z nich była mu aż nazbyt znajoma, w przeciwieństwie do bladej,
przemoczonej kobiety na widok której Marco skrzywił się i odsunął ze
wstrętem.
– Do
diabła, musisz wciąż to robić? – wyrwało mu się i to wystarczyło, żeby
zwrócić na siebie uwagę obejmującego niewiastę Castiela.
Z gardła
nieśmiertelnego wyrwał się ostrzegawczy, gniewny charkot. W ciemnościach
zalśniła para czerwonych oczu, blask jednak prawie natychmiast przygasł, kiedy
wampir uprzytomnił sobie, że wcale nie musi bronić… swojego posiłku. Szczere,
niebieskie tęczówki zwęziły się nieznacznie, ostatecznie koncentrując się na
Marco i – tak dla odmiany – wyrażając tylko i wyłącznie irytację.
Castiel nie odezwał się nawet słowem, bez pośpiechu prostując się i odsuwając
od siebie dziewczynę. Długie do pasa, farbowane na tleniony blond włosy
śmiertelniczki kleiły się do jej odsłoniętej skóry, okalając bladą, wychudzoną
twarz. Na sobie miała jedynie skąpą, czarną sukienkę, teraz częściowo rozerwaną
i odsłaniającą o wiele więcej, aniżeli Marco mógłby sobie życzyć.
Deszcz rozmazał ostry makijaż, przez co pod przymkniętymi oczami kobiety można
było dostrzec ciemne plamy tuszu, skutecznie upodabniające ją do szopa pracza. W każdym
innym wypadku mogłoby to wydawać się śmieszne, ale w mniemaniu wampira,
kobieta lekkich obyczajów, którą na dzisiejszy wieczór upodobał sobie jego
przyrodni brat, była co najwyżej godna pożałowania.
Nie odezwał
się więcej nawet słowem, zresztą wątpił, żeby towarzyszka Castiela zdawała sobie sprawę z czyjejkolwiek obecności.
Nie musiał widzieć jej oczu, żeby zorientować się, że najpewniej bardzo
niewiele do nich dochodziło – być może za sprawą alkoholu i środku
odurzających, a może interwencji obejmującego ją wampira. Marco zacisnął
usta, mimowolnie wodząc wzrokiem po smukłym, odsłoniętym ciele blondynki. Gardło wciąż pozostawało nienaruszone, ale zarówno przedramiona, jak i nadgarstki czy uda pokrywały stosunkowo głębokie, wciąż krwawiące rozcięcia. Krople
lodowatego deszczu obmywały całe ciało kobiety, mieszając się z posoką i znacząc
jej skórę różowawymi, krwawymi smugami. Wyglądała jak siódme nieszczęście,
czego bynajmniej nie dało powiedzieć się o samym Castielu, ten bowiem jak
zwykle prezentował się nienagannie.
Wampir
niedbałym ruchem wygładził przemoczoną marynarkę. Jak zwykle nosił się na
czarno, nawet w tak nieciekawych warunkach atmosferycznych prezentując się
wystarczająco dobrze, by wzbudzać zainteresowanie płci przeciwnej – i to
zarówno w przypadku ludzkich, jak i nieśmiertelnych kobiet. Ciemne
włosy miał w nieładzie, zwykle sterczące we wszystkie możliwe strony,
jednak przez wilgoć oklapnięte i posklejane. Był wysoki i dobrze
zbudowany, zresztą tak jak i Marco, chociaż w innych kwestiach
różnili się od siebie diametralnie. I choć byli braćmi – każdy z innej matki
– więzy rodzinne stanowiły dość luźną kwestię, zwłaszcza dla Castiela, dla
którego bycie po części człowieczym synem z nieprawego łoża stanowiło
prawdziwą katorgę.
– Jakbyś za
mną nie chodził, nie musiałbyś mnie napominać – zauważył ze spokojem nieśmiertelny,
rzucając Marco urażone spojrzenie. – Chcesz bliżej poznać się z Anną?
Kiedy milczy, jest bardzo sympatyczna – rzucił z cierpkim uśmiechem, który
nawet w minimalnym stopniu nie objął jego niebieskich oczu.
– Wydaje mi
się, że ty już poznałeś ją wystarczająco dobrze. – Marco założył ramiona na
piersi, po czym wymownie uniósł brwi. – Zresztą nie o to chodzi. Musimy
porozmawiać.
Castiel
parsknął pozbawionym wesołości śmiechem.
– O, bracie
– teraz to dopiero zaszalałeś! – zadrwił, a jego uwaga na powrót
skoncentrowała się na Annie. Zdecydowanym ruchem przygarnął dziewczynę do
siebie, wolną ręką ujmując ją za podbródek. – Ja nic nie muszę.
Jeszcze
kiedy mówił, przesunął ostrym paznokciem po policzku swojej ofiary, zostawiając
na jej skórze kolejne krwawe nacięcie. Z gardła śmiertelniczki wyrwał się
zdławiony jęk bólu, ale pozostawała pod zbyt silnym wpływem Castiela, by to
zdołało wyrwać ją z transu. Na moment uniosła powieki, dzięki czemu Marco
mógł przekonać się, że jej tęczówki były intensywnie zielone, zaś źrenice w nienaturalny
sposób zwężone, co samo w sobie wydało mu się wymowne. To drugie
jednoznacznie świadczyło o tym, że ktoś próbował zastosować wpływać na wolną
wolę, z kolei pozornie tak nieistotny szczegół, jak ten konkretny kolor
oczu…
Och, na trudny żywot mrocznej Matki
Wampirów…
Marco
wypuścił zbędne mu powietrze, nagle zaczynając mieć wątpliwości co do tego, czy
powinien naciskać, czy może wyjątkowo odpuścić. Kiedy Castiel był w takim
nastroju, zwykle lepiej było go nie drażnić, chociaż – co nie uszło jego uwadze
– w ostatnim czasie jego brat mało kiedy przejawiał jakiekolwiek oznaki
dobrej woli. Co więcej, zdecydowanie nie szukałby go, gdyby nie miał dość
istotnej sprawy do omówienia, a ta z którą przyszedł zdecydowanie do
tej kategorii należała. Brak chęci do współpracy nie robił na nim wrażenia,
Marco zresztą wiedział, że wyjątkowo natarczywe dotrzymywanie bratu towarzystwa
zwykle przynosiło pożądany skutek.
Problem w tym,
że Castiel również go znał. Wampir wyraźnie widział, że niebieskie oczy jego
towarzysza pociemniały, zdradzając narastającą irytację. Obaj byli doskonałymi
aktorami, bez większego wysiłku będąc w stanie ukrywać emocje – i to
łącznie z tymi skrajnymi, które mogłyby się okazać największą oznaką
słabości – jednak to starszy z nich opanował tę sztukę do prawdziwej
perfekcji. W efekcie Marco niejednokrotnie miał problem z tym, żeby przewidzieć
ruchy brata, ten z kolei miał w zwyczaju robić rzeczy, których nikt
by się po nim nie spodziewał.
Tak było i tym
razem.
Castiel
wydał z siebie głośny, nieludzki syk, po czym bez chwili wahania wgryzł
się Annie w gardło. To wystarczyło, żeby wyrwać ją z transu, w brutalny
sposób sprowadzając do rzeczywistości. Krzyknęła i spróbowała się
oswobodzić, ale z równym powodzeniem mogłaby siłować się z najbliższą
ścianą. Jej oprawca nawet na nią nie spojrzał, łapczywie spijając spływającą
krew. Marco skrzywił się, nie po raz pierwszy zniesmaczony zachowaniem brata.
Wiedział, że Castiel regularnie pozwalał sobie na praktyki, które nawet w przypadku
wampirów mogłyby okazać się dyskusyjne. Już dawno przestało chodzić tylko o krew,
zresztą sam nie raz był świadkiem tego, jak nieśmiertelny traktował swoje
ofiary. Bywał okrutny, niemalże sadystyczny, czasami raniąc dla samej tylko
satysfakcji, a po wszystkim nie tknąwszy nawet kropli posoki, która krążyła
w żyłach jego ofiary. Fakt, że zdecydował się pożywić Anną, wydawał się na
swój sposób miłosierny, chociaż Marco i tak nie był zachwycony tym, czego
przyszło mu być świadkiem.
Wszystko
trwało zaledwie kilka sekund. Wampir podświadomie czekał, aż blondynka straci przytomność
i w końcu przestanie krzyczeć, by nie ryzykować niepotrzebnego
zwracania uwagi potencjalnych świadków, Castiel jednak nie miał do tego
cierpliwości. Odsunął się od jej gardła nagle, po czym jak gdyby nigdy nic
przetrącił dziewczynie kark, tym samym gwarantując sobie natychmiastową ciszę.
Bezwładne ciało osunęło się na ziemię, lądując u stóp krwiopijcy, a ten
skrzywił się i cofnął o krok, niecierpliwym ruchem poprawiając poły
marynarki.
– Miewałem
lepsze – stwierdził, a Marco prychnął, spoglądając na brata z niedowierzaniem.
–
Skończyłeś już? – westchnął, ale nawet to nie zrobiło na wampirze większego wrażenia.
– Nie
odczepisz się, prawda? – Przez twarz Castiela przemknął cień; wciąż wydawał się
poirytowany, ale przy tym nie tak zdeterminowany, by trwać przy swoim, jak
jeszcze chwilę wcześniej. – Kur…
– Leży na
ziemi – przerwał mu Marco. – Sam ją zabiłeś. Teraz w końcu możemy
porozmawiać?
Castiel
wydał z siebie sfrustrowany jęk, po czym niechętnie oparł się plecami o ścianę
najbliższego budynku. Wciąż nie wsunął kłów, a w kącikach jego ust
dało się dostrzec ślady krwi, choć tę częściowo zdążył zmyć wciąż padający
deszcz. Niebieskie oczy utkwił w ziemi, jakby od niechcenia przyglądając
się leżącemu na bruku ciału, twarz jednak nie wyrażała żadnych emocji.
Ktoś taki jak on nie żałował, a już na pewno nie tego, co spotkało jego
przypadkową przekąskę.
– Ale
przyznaj, że nogi to ona ma zgrabne.
Marco
puścił tę uwagę mimo uszu, ledwo powstrzymując chęć tego, żeby na brata
warknąć. Czasami nie rozumiał tego, jakim cudem udawało mu się porozumieć z Castielem,
zwłaszcza kiedy ten zaczynał zachowywać się w tak trudny do zniesienia
sposób. Wiedział, że nieśmiertelny zawsze miał mieć do niego żal – czy to z powodu
swoich niedoskonałych genów, czy znów tego, jaką pozycję zajmował Marco. W oczach
przyrodniego brata zawsze miał być tym młodszym i – przynajmniej w teorii
– gorszym, chociaż żaden z nich nie miał najmniejszego nawet wpływu na to,
jak postrzegała ich reszta rasy.
Przez
dłuższą chwilę panowała cisza, póki Marco nie nabrał pewności, że może
bezpiecznie się odezwać. Problem z Castielem polegał na tym, że nigdy nie
należało w zupełności mu ufać – i to nawet wtedy, gdy zachowywał się w bardziej
przystępny, niemalże ludzki sposób…
A może zwłaszcza
w takich momentach.
– Mów, mów
– odezwał się nagle wampir, skutecznie skupiając na siebie uwagę Marco. – O ile
nie przyszedłeś zawracać mi dupy bez powodu, to streszczaj się. Mam lepsze
zajęcia – dodał i chociaż wampir szczerze w to wątpił, zdecydował się
nie tracić czasu.
–
Rozmawiałem z Laną.
Castiel
prychnął.
– Rany,
naprawdę? No nie! – zadrwił, nie szczędząc sobie sarkazmu.
–
Rozmawiałem z Laną – powtórzył z naciskiem – a raczej to ona
przyszła do mnie. Ma złe przeczucia –
dodał z naciskiem.
– I? –
Castiel nie dawał za wygraną. Jego sceptyczne podejście zaczynało doprowadzać Marco
do szału. – Ona regularnie ma złe przeczucia. Daj cygance centa, a prawdę
ci powie – mruknął pod nosem; Marco nie miał wątpliwości co do tego, że Lana by
go za to zabiła.
– Coś się
dzieje, jeśli jeszcze tego nie poczułeś – obruszył się, powoli zaczynając
tracić cierpliwość. – Nie chciała powiedzieć mi nic konkretnego, chociaż
oczywiście pytałem, ale mnie się wydaje… Lana zasugerowała mi, że to już. Po
dwudziestu latach być może nareszcie… – zaczął, ale coś w wyrazie twarzy
brata wystarczyło, żeby skutecznie zamknąć mu usta.
Castiel
zawahał się, wydając się starannie selekcjonować to, co mógł albo chciał
powiedzieć – w jego przypadku każda możliwość wydawała się czymś równie
prawdopodobnym. Z wolna uniósł twarz ku zachmurzonemu niebu, wpatrując się
w nie tak intensywnie, jakby chciał przeniknąć wzrokiem grubą warstwę
cumulonimbusów. Chociaż żaden z nich nie był w stanie dostrzec
księżyca, satelita wciąż gdzieś tam był, układając się w kształt
cienkiego, srebrzącego się zbyt łagodnie, by jego blask mógł przedrzeć się
przez chmury, sierpa księżyca.
– Jesteś
trochę spóźniony, bracie – powiedział w końcu, starannie dobierając słowa.
Przeczesał ciemne włosy palcami tak, że stanęły w dziwny, odrobinę
zabawny sposób. – Nie mam pojęcia, co tam wie i czuje Lana, ale z pełnym
przekonaniem mogę powiedzieć ci jedno: dziedziczka Nightów właśnie wróciła do
miasta.
Wraz z tymi
słowami najzwyczajniej w świecie się dematerializował, zostawiając
zaskoczonego Marco samego na deszczu.
Bardzo cieszy mnie to, że udało mi się opublikować ten rozdział tak szybko. Na wstępie może chciałabym życzyć wszystkim zdrowych, wesołych świąt; smacznego jajka, mokrego dyngusa i co tam jeszcze dusza zapragnie.W drugiej kolejności bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod rozdziałem pierwszym. Cieszy mnie to, że ta historia przypadła do gustu tak wielu osobom i że wciąż pojawiają się kolejne – witam serdecznie i mam nadzieję, że szybko nie będziecie mieli mnie dość. Nie mam w zwyczaju odpowiadać na komentarze pod notką, co nie zmienia faktu, że jestem za nie bardzo wdzięczna, a do każdego, kto pozostawi po sobie ślad, w jakiś sposób na pewno trafię i podziękuję. Jestem wdzięczna za każdą opinię, również tę krytyczną, tak więc jeśli pojawiłyby się jakieś błędy, piszcie śmiało.Mam już konkretny plan na rozdział trzeci, więc powinien pojawić się już wkrótce. Na tę chwilę mam nadzieję, że rozdział z perspektywy Marco wyszedł mi tak, jak trzeba, tym bardziej, że „moje wampiry” różnią się od tych, o których pisałam do tej pory.Do następnego!
Zaklepane! Wkrótce wpadnę z komentarzem! :>
OdpowiedzUsuńTotalnie Zakochana w Gifie i Benie Klaudia99
Dobra, chwila, zapomniałam, jak się oddycha. Wspominałam, że kocham Bena? A właściwie to Marco? Nie, nie - to był błąd. Bo wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, jakim bad assem jest Castiel *__* (Ale gif nadal mi się podoba! c:)
UsuńRozdział, rozdział... Ty wiesz doskonale, że się zachwycam. (Chociaż znalazłam dwie literówki, ha! Ale już poprawione, ludzie. Nie szukajcie. Teraz już wszystko na powrót jest perfekcyjnie perfekcyjne). Opisy opisami, już zdążyłam co nieco powiedzieć na ich temat w poprzednim komentarzu. Niektórzy potrafią polec, budując tak długie zdania jak ty - ale nic dziwnego, skoro ładują do nich dwie zupełnie skrajne sytuacje. A ty robisz to z niebywałą precyzją. Ma się wrażenie, że każde słowo jest odpowiednio wymierzone i dobrane. Pewnie gdyby wszystko zliczyć, wyszedłby trzynastozgłoskowiec, co, Mickiewiczu? :D Nie, okay, tylko się nabijam. Nie mogłam się powstrzymać. (Może to Maybelline!)
Na bieżąco cię informowałam o tym co i jak, więc teraz nie bardzo wiem, co pisać. Hmm... Castiel, Castiel, Castiel... Nie, okay, to też już wiesz. Tekst o zgrabnych nogach - śmiechłam bardzo. Ale to też już wiesz. Marco zdaje się być taki ułożony i poważny, ale pozory mogą mylić. Dziedziczka Nightów wróciła... Cały czas ciekawi mnie, jakie jej rodzinka ma powiązania z wampirami. A przede wszystkim - jaką w tym wszystkim odegra rolę sama Evelyne. No i czekam na wątek miłosny. Właściwie to nie wiem, z którym z braci widziałabym Eve. Najpierw powiedziałabym, że z Castielem, ale zaraz widziałabym grzeczną Elenę i niegrzecznego Damona, który pod wpływem swojej cudnej Elki staje się kupą emocjonalnego gówna. (Sorki, fani Deleny. Ja też kocham ich razem, ale nie zaprzeczycie, że 7 sezon TVD to już totalne dno jeśli chodzi o relację Damon - Elena).
Nie, nie wierzę. Ten komentarz jest tak chaotyczny i głupi, że nie wiem, czy w ogóle go publikować. A to już moje trzecie podejście. Na słuchawkach Lana, w opowiadaniu Lana... Kto to jest? Już wyczuwam, że w jakiś sposób tutaj namiesza. Nie, dobra, bredzę. Koniec transmisji.
Pozdrawiam! :>
Nadal Zakochana w Gifie, ale teraz dodatkowo w drugim z braci, Klaudia99
*______*
OdpowiedzUsuńO mamo. Dobra ja jestem oficjalnie zachwycona. Na dworze akurat zaczęło padać, zrobiło się automatycznie ciemno w pokoju i miałam nastrój. Nie ma chyba nic lepszego niż czytanie opowiadania o wampirach, kiedy pogoda jest taka... niezbyt przyjemna. ;]
Wracając jednak do rozdziału. Boże, jak bardzo mi się on podobał. Znowu znalazłam jakieś słowo, które zupełnie nie pasuje do zdania, ale już nawet nie pamiętam co o było. Zresztą mniejsza z tym. Sama nie wiem, który z braci urzekł mnie bardziej. Castiel ma w sobie coś do pociąga od razu, bo jest taki drapieżny i jest typem wampira, który kocham. Natomiast Marco, cóż jego też zaczęłam darzyć sympatią, ale pewnie troszeczkę mniej niż Castiela. Nie moja wina, że moje serce należy do złych braci wampirów, którzy upodobali sobie blondynki za ofiary.^_^ won tak bardzo. <33
Ciekawy rozdział, naprawdę wciągający no i zdecydowanie czekam na następny rozdział, który mam nadzieję pojawi się dość szybko.
Pozdrawiam oraz weny dużo życzę!
Gabi.^^
Hejo kochana! :3
OdpowiedzUsuńJuż lubię Castiela (dobrze odmieniałam?). Należy bardziej do osób, które mają te mroczniejsze charaktery, ale na pewien sposób ma swoje poczucie humoru. Lubię postacie o takim charakterze. Mają w sobie to coś, co mnie zawsze przyciąga :D
Marca (nigdy nie byłam dobra w odmienianiu, jak coś xD) też polubiłam. W sumie to nie dziwię się, że nie podobało mu się zachowanie brata. Cóż... Gorzej by było, gdyby jakiś człowiek zobaczył, jak Castiel zabija tę dziewczynę. Wątpię, że ludzie wiedzą o istnieniu wampirów.
Zapowiada się ciekawie! Skoro mówią, że wróciła dziedziczka... Ciekawe, co to oznacza :D
Ale...
Czyżby szykował się romans? Może to dziwne, może nie, ale mam takie wrażenie, że pomiędzy Eve i Marco mógłby być xD
Czekam na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Maggie
Hej :D
OdpowiedzUsuńMoje kolejne podejście, bo przecież... No nie ważne, Ty wiesz o co chodzi :D
Oczywiście na wstępie powiem, że rozdział to jak zwykle cudo. Wszystkie opisy, bosko ^^ Aż zazdroszczę talentu c: Ale Ty doskonale wiesz, że wszystko co piszesz, jest więcej niż bardzo dobre.
Podobał mi się opis, gdzie Marco wspomina jak to było kiedyś z kobietami, a jak jest dzisiaj. Dawniej sukcesem był pocałunek w policzek, a teraz żadnym problemem jest zaciągnięcie dziewczyny do łóżka (Przypomnij naszą pewną rozmowę, będącą jednocześnie potwierdzeniem :D).
Niestety - takie czasy.
No wiesz Ty co?! Tak zakończyć rozdział? No jak mogłaś? Ale jak mi tak go skończyłaś, to ja chcę kolejny, by wiedzieć dokładnie o co chodzi.
Polubiłam Marco, więc może tutaj być. Nie no, tak sobie żartuje :D Ale nie, naprawdę go polubiłam. I jego braciszka także ^^ Może być ciekawy team z tej dwójki :3
Ale najbardziej to nie mogę się doczekać spotkania Eveline i Marco. Plus Castiel później.
Więc weny i dużo czasu na pisanie <333
Oddana,
Mrs.Cross ^^
Witaj! :*
OdpowiedzUsuńCastiel jak na razie jest moją ulubioną postacią. Bardzo dobrze go przedstawiłaś, jego czarny charakter i zachowanie. Ogólnie nie przepadam za tymi złymi, ale on mnie przekonał do siebie :). Marco też jest w porządku, ale za mało ma w sobie tego pazura :D. Widać, że taki romantyk z niego. Tak wspominał te lata, gdzie kobieta potrafiła zauroczyć swoim wdziękiem i niewinnością jaką w sobie miała. No i wracają już do ostatniego punktu, to jestem ciekawa o co chodzi z tym, że podajże główna bohaterka jest tą dziedziczką Nightów.
Czekam na kolejny rozdział.
Całuję!! :**
palace-to-crumble.blogspot.com
Kurcze chciałam gdzieś odpisać na twój komentarz, ale nie widzę zakładki spam, więc jestem zmuszona zrobić to tutaj. Nie lubię zaśmiecać rozdziałów komentarzami nie na temat i mam nadzieję, że się nie będziesz złościć. Najwyżej usuń po przeczytaniu xD
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mimo wszystko chcesz przeczytać mój prolog. Wiem jak to jest, gdy się chce zabrać do czegoś, czego w gruncie rzeczy się nie lubi, ale ja się już nauczyłam, że nie warto jest się na coś zamykać, bo nigdy nie wiadomo, czy się zacznie podobać. Między innymi dlatego przeczytałam u ciebie, mimo że fantastyka;D
No to cóż, trzymam kciuki, żeby się spodobało;)
Możesz śmiało pisać pod rozdziałami ;) Nie toleruje spamu, który wiąże się z bezczelną reklamą, dlatego też nie mam zakładki spam. Ale komentarze, które mają sens i o które na swój sposób się prosiłam, to inna bajka, więc nie ma problemu c:
UsuńRównież sądzę, że należy próbować wszystkiego, bo skąd pewność, że czegoś się nie lubi? Jeśli historia jest dobra, broni się sama i wtedy bez znaczenia pozostaje to do jakiego gatunku ją zaliczyć. Tak więc jestem dobrej myśli, tym bardziej, że zauważyłam, że nie jesteś osobą, która wymaga bycia na bieżąco; dojrzał podejście, które bardzo mnie cieszy, tym bardziej, że spotkałam się z bardzo roszczeniowymi ludźmi ;)
No nic, pozostaje mi życzyć przyjemnej lektury zarówno Tobie, jak i sobie. Pozdrawiam c:
Nessa.
Pamiętasz mnie? ;) To znowu ja. Przybyłam zobaczyć co słychać – czyli przeczytać rozdział.
UsuńPierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to to, że czasami piszesz mega długie zdania. I to czasami mnie wytrącało z rytmu. Nawet trochę częściej niż czasami.
„ nietypowa aura. Anomalie nie były niczym nowym, jednak to… W powietrzu dało się wyczuć coś nietypowego” – powtórzenie ‘nietypowego’
„ciężkimi chmurami niebu. Nawet nie zamknął oczu, kiedy poczuł na twarzy wilgoć – ciężkie” – powtórzenie ‘ciężkie’
„Czekał na nagłe olśnienie albo choć nikłe oznaki utraconego spokoju, te jednak nie nadchodziły, a każda kolejna sekunda przybliżała go do wybuchu – nagłego” – powtórzenie ‘nagłego’
„To drugie jednoznacznie świadczyło o tym, że ktoś próbował zastosować wpływać na wolną wolę, z kolei pozornie tak nieistotny szczegół, jak ten konkretny kolor oczu…” – nie bardzo rozumiem to zdanie;D Coś tu jest nie tak.
„– Rany, naprawdę? No nie! – zadrwił, nie szczędząc sobie sarkazmu” – wystarczyłoby samo „zadrwił”.
I chyba ostatnia uwaga. Dwa razy użyłaś tutaj słowa „dematerializował” i za każdym razem opisałaś to jako „najzwyczajniej w świecie się dematerializował”. Też mi to wygląda na powtórzenie.
Przyznam, że początek czytało mi się trochę opornie, ale gdy doszłam do momentu, w którym wampir porównuje rzeczywiste czasy do tych przeszłych, zaczęłam się naprawdę wkręcać w tekst. Świetnie wyszło Ci to porównanie zmian, jakie zachodzą na świecie na przestrzeni wieków, widziane oczami kogoś, kto widział je własnymi oczami. Super!
Bardzo podobały mi się też opisy i to, jak przedstawiłaś wampirów. W sumie na tym chyba polegał ten rozdział – by nam ich przybliżyć – bo akcji nie było zbyt wiele. Ale to dobrze, lubię takie wprowadzenia. Lubię też twój styl – to już mogę stwierdzić ;) Historia z każdym rozdziałem się rozkręca, przybiera tempa i chociaż nie mam pojęcia, do czego to wszystko zmierza, to warto czytać chociażby dla Twojego stylu pisania.
Pozdrawiam!
A, no i przyznam, że nie pamiętam, czy dziękowałam Ci za komentarz u mnie pod prologiem. Jeśli nie, to dziękuję, że nie zrażałaś się tematyką i mimo wszystko wpadłaś, przeczytałaś i skomentowałaś. Nie wiem, czy nadal ze mną jesteś, ale jeśli tak, to daj czasem o sobie znać:D
sila-jest-we-mnie.blogspot.com
"widziane oczami kogoś, kto widział je własnymi oczami" - masło maślane. Tak to jest, jak się napisze komentarz i nie przeczyta przed opublikowaniem:D
UsuńChodziło mi o "widziane oczami kogoś, kto uczestniczył w nich osobiście". O ;D
Hej :3
UsuńTak, pamiętam Cię. Dziękuję za komentarz. Z trzema pierwszymi powtórzeniami jak najbardziej się zgadzam i już je poprawiłam; w kwestii „niezrozumiałego” zdania to akurat brak czytania ze zrozumieniem, tak bym powiedziała. Również przy wypowiedzi i dematerializacji to absolutnie nie Tak czy inaczej, dziękuj, tym bardziej, że powtórzenia to moja słabostka :3
Cieszę się, że mój styl przypadł Ci do gustu. Jeśli chodzi o to, czy rozdział miał wyłącznie przybliżyć wampiry… Nie sądzę. Nie wiem, skąd taki wniosek, skoro akcja jest dość istotna. Nie mam w zwyczaju wciskać zapychaczy do rozdziałów, a to coś więcej niż „przybliżenie wampirów”. Niemniej rozumiem, jeśli odebrałaś to w ten sposób – zawsze dobrze znać kilka spojrzeć na jedną scenę :) Możliwe, że oceniam to inaczej, bo instynktownie łączę ten moment z kolejnymi rozdziałami, dlatego mam nadzieję, że kolejne wpisy wszystko wyjaśnią.
Raz jeszcze dziękuję za opinię. Cieszy mnie to, że masz o moim stylu właśnie takie zdanie i że Forever… przypadło Ci do gustu ^^ Jeśli chodzi o Twojego bloga… Cóż, przestałam go śledzić z prostego powodu: nagonka na komentarze. Nie wiem, jaki miałaś cel, ale te wszystkie apele, listy obecności i powtarzanie o tym, jakie to ważne są komentarze, odstraszyły mnie mniej więcej po prologu – nie jako jedyną zresztą. Bo nie to jest ważne, a mnie nikt nie będzie rozliczał z tego, co, kiedy i jak czytam.
Pozdrawiam,
Nessa.
Ooo, to są ograniczenia długości komentarzy? xd
OdpowiedzUsuńpart 1
Okay, w końcu mam chwilę, żeby napisać porządny komentarz. Na razie nadrobiłam dwa rozdziały, ale tak mi się podoba, że lada dzień będę na bieżąco ;)
Prolog zaczyna się idealnie — ważny moment w dalszej fabule (jak się domyślam) jednocześnie bardzo intrygujący i nie zdradzający za dużo. No i wprowadzający nas w temat.
Opis deszczu w pierwszym rozdziale udał Ci się wyśmienicie! Nie piszesz po prostu, że leje — mówisz o wycieraczkach nie radzących sobie z nadmiarem wody i o ciemności na zewnątrz. A ja już sama czuję się, jakbym tam jechała, czuję wilogtne powietrze i słyszę krople na dachu. Bardzo ładnie Ci to wyszło. Jednocześnie wprowadziłaś nas w mroczniejszy klimat — deszcz od razu nadał inną kolorystykę miejscowości. Właśnie! Bardzo się cieszę, że tak fajnie wprowadziłaś miejsce akcji. Uważam, że to bardzo ważna część powieści — jakieś unikatowe tło — a bardzo często tego brakuje na blogach. Prawdziwe wydaje się nie tylko otoczenie, ale też sama Eveline. Ma swoją przeszłość i coś ważnego czekającego ją w przyszłości, dzięki czemu jest żywa, a wstępny opis jej postaci wyszedł Ci bardzo naturalnie (nawiasem mówiąc, zaczęłaś powieść w idealnym momencie). Opis stanu psychicznego jest bardzo dobry i bardzo realistyczny. Wywołuje u czytelnika emocje, a jednocześnie intryguje, bo wplotłaś tu jakąś tajemnicę. Co do długości — sama się zwykle staram unikać za długich, żeby utrzymać uwagę czytelnika, jakkolwiek u Ciebie ten opis jest na tyle ciekawy i odstający od schematów, że nudzić się nie da. Mimo wszystko skróciłabym go trochę. Niektóre jej myśli nie wnoszą niczego nowego. Masz mega dobry styl! Zdania mają swój rytm, akapity budują napięcie, słownictwo jest bogate, dynamika wydarzeń świetna, dobrze rozdziały rozdziały i dobrze je kończysz. Myślę, że po dopracowaniu paru małych drobiazgów nie będziesz stylem odstawać od pisarzy wydających książki. W "O blogu" piszesz, że chciałabyś z tym związać przyszłość. Cóż, nadajesz się! (nie piszę tego każdemu blogerowi).
part 2
UsuńRozdział drugi. Węszę "Pamiętniki Wampirów" — czerwone oczy, kontrolowanie umysłów. Za to teleportacja była dla mnie zaskoczeniem! Jak najbardziej pozytywnym :) Jak to mam w zwyczaju, muszę się do czegoś przyczepić — opisy przeżyć wewnętrznych. I tutaj dwie uwagi. 1) Chociaż Marco i Eveline póki co zdają się mieć odmienne charaktery, ich przemyślenia są bardzo podobne. W dokładnie ten sam sposób analizują sytuacje ze wszystkich stron. Prawie jakbym czytała drugi rozdział z perspektywy Eveline. 2) Nie widać przez te opisy, że jest rozgniewany. Niby piszesz, że dawno nic go tak nie wkurzyło, że zaciska pięści itd. a jego myśli wydają się być spokojne, chłodne, analityczne. Z drugiej strony opisy te są bardzo fajne, tylko nie czuję tego gniewu! Myślę, że dużo nie stracą, jeśli trochę je skrócisz. Są zdania, które nic nie wnoszą. Żebyś nie zrozumiała mnie źle - nie zarzucam, że postaci są zbyt jednolite. Bo Castiel, na przykład, ma bardzo wyraźny charakter :) Ale serio, ta moja uwaga to drobiazg, zresztą nie chcę się za dużo czepiać, nie poznając charakterów w następnych rozdziałach.
Z takich technicznych rzeczy - co jakiś czas zgubi się jakiś przecinek czy wkradnie literówka, ale to małe błędy, generalnie tekst jest "zadbany". W którymś momencie dajesz makabryczny opis ofiary Castiela, a potem podsumowujesz "wyglądała jak siódme nieszczęście"... A wyrażenie to jest troszkę zbyt łagodne jak na jej stan, nie pasuje. W pierwszym rozdziale też Eveline "bezwiednie położyła lewą rękę na porzuconej na siedzeniu pasażera torebce". A nie prawą? Podoba mi się fragment z Castielem - świetne dialogi. I mroooczniee :) Sama fabuła mnie bardzo zaciekawiła i zapowiada się naprawdę niebanalna... Jaka tragedia miała miejsce w Haven? Kim byli rodzice Eveline? Jakie jest dziedzictwo Nightów? Czym Marco i Castiel różnią się od innych wampirów? I dlaczego Eveline wzbudza strach wśród nieśmiertelnych? Aaaa, i o co chodzi z tym prologiem?
Lecę do następnego rozdziału. BARDZO mi się podoba.
Dziękuję Ci bardzo za komentarz na moim blogu. Byłoby mi bardzo miło gościć Cię częściej, jeśli by Ci się spodobało moje op. Rzecz jasna nie ma to żadnego wpływu na to, czy będę czytać "Forever you said" (wgl fajny tytuł). Możesz mnie już uważać za stałą czytelniczkę :) A, jeszcze jedno - fajny gif. Z czego to?
Pozdrawiam i do przeczytania!
*literówka - dobrze ROZPOCZYNASZ rozdziały i dobrze je kończysz.
UsuńWgl dodałam Cię do linków. Opowiadanie jak najbardziej zasługuje ^^
Hej c:
UsuńRzadko odpisuję na komentarze na blogu – wolę kontaktować się prywatnie – ale wobec takiego giganta nie byłabym w stanie pozostać obojętna. Dziękuję bardzo! Uwielbiam tak rozbudowane opinie, które dają mi do myślenia i nie opierają się na słodzeniu i streszczaniu mi fabuły, którą znam. Konstruktywną krytykę zawsze doceniałam i doceniać będę, więc tym bardziej cieszę się, że zawitałaś w moje skromne progi ;)
Jestem bardzo wdzięczna za wszystkie ciepłe słowa i uwagi, które postaram się wziąć pod uwagę. Piszę już dobrych osiem lat, właściwie codziennie i bardzo dużo, jednak bez bicia przyznaję, że mam pewne swoje… maniery, których staram się wyzbyć, choć czasem idzie mi to opornie. Uwielbiam opisy i szczerze powiedziawszy, to nie wyobrażam sobie ograniczania ich ilości. Niektóre odczucia są subiektywne i podejrzewam, że każdy czytelnik i ja spojrzy na nie w inny sposób. Nie zaprzeczam jednak, że mam pewną skłonność do rozwlekłości, więc jak najbardziej ucieszę się, że kiedy ktoś wytyka mi, że pewne fragmenty nie wnoszą nic nowego. Wciąż nad sobą pracuję, dlatego postaram się tego unikać w przyszłości. Tę historię wciąż poznaję, próbuję poukładać sobie w głowie to, co narastało we mnie przez lata, więc pewnie znajdzie się jeszcze kilka kwestii, które będę musiała dopracować ;)
Jeśli chodzi o emocje Marco – ten gniew, który trudno wyczuć – to efekt był jak najbardziej zamierzony. Marco potrafi nad sobą panować, co więcej to doświadczony wampir, który w dość specyficzny sposób podchodzi do kwestii uczuć. Nie wiem, czy to jakkolwiek usprawiedliwia sposób w jaki przedstawiłam jego wnętrze w tym rozdziale, ale chyba nie potrafiłabym inaczej; to jedna ze scen, którą planowałam tych kilka lat i za każdym razem wyglądała tak samo. Również w kwestii uwagi o tym, że „wyglądała jak siódme nieszczęście” może być nieadekwatne. Mogłoby być, gdybym pisała z perspektywy wstrząśniętego człowieka. Marco widział takie sceny nie raz, a to bardzo wiele zmienia :) Niemniej dziękuję. Cieszę się bardzo, że mam kogoś, kto tak wnikliwie wszystko analizuje i zwraca uwagi na szczegóły – w końcu komentarze po to są, by podyskutować. Teraz mam tylko nadzieję, że kolejne rozdziały nie przyniosą rozczarowania, chociaż kto mnie tam wie, prawda? c:
Hm, nawiązanie do „Pamiętników Wampirów”… Nie wiem czy powinnam się cieszyć, czy może zmartwić, bo uznaję wyłącznie książkę – uwielbiam panią Smith i jej twórczość do chwili wtrącenia się autora widmo. Serial to dla mnie porażka, więc nie wiem wszystkiego… Ale czerwone oczy to nie tam :3 Kontrola umysłu zaś to cecha przewijająca się już w twórczości pana Stokera i jego kultowego „Draculi”, chociaż TVD bez wątpienia upowszechniło ten motyw. Lubię eksperymentować i odwoływać się do starych wierzeń, więc mam nadzieję, że jeszcze czymś zaskoczę. W zasadzie Forver to jeden wielki eksperyment z mojej strony, ale czas pokaże co z tego wyjdzie ;)
Gif, o ile się nie myślę, pochodzi z „Doriana Grey'a”, w którym grał Ben Barnes, więc wersja z 2009, jeśli internet mnie nie okłamuje.
Na Twoim blogu jeszcze się pojawię, tak jak zapowiedziałam, jak tylko wygrzebię się z sesji i prac weekendowych. Niemniej cieszy mnie, że nie trafiłam na osobę wyznającą „czytanie za czytanie”, bo przez to gubi się cała przyjemność w czytaniu opowiadań. Nigdy nie wymagałam bycia na bieżąco, sama zresztą mam z tym problem; chcę dawać innym radość, więc nie jest dla mnie ważne, czy ktoś pojawi się od razu, za miesiąc, czy może po zakończeniu historii, więc zero presji ;)
Raz jeszcze dziękuję i pozdrawiam,
Nessa.
Witam :3
OdpowiedzUsuńJa, jak to ja, zawsze przychodzę spóźniona. Przepraszam. Ale już zaczęłam nadrabiać na dobre, że tak to ujmę. :D
W ogóle rozdział przeczytałam siedząc w pociągu, następny również. Nie skomentowałam, bo nie byłam zalogowana, a poza tym nienawidzę pisać długich rzeczy na telefonie i chybabym wybiła tą komórką szybę, jakbym ciągle musiała poprawiać literówki.
Znów pojawiają nam się bracia-wampiry. I jakoś to zawsze tak jest, że jeden z nich to taki cwaniak, agresor i w ogóle wszystko co najgorsze, a i tak to on wzbudza naszą sympatię. Jak to jest, że skłaniamy się w stronę tych "złych"?
Bardzo przyjemnie czytało mi się scenę spotkania braci i na spokojnie mogłam sobie wyobrazić, jak Castiel wykorzystuje kobietę, która nie do końca wiedziała co się dzieje, a potem tak po prostu chłepce jej krew, na koniec skręcając jej kark, jakby zabijał komara. To takie trochę dziwne, że takie rzeczy w książkach nas nie gorszą, a wręcz przeciwnie - intrygują, prawda? :D
Strasznie podoba mi się, jak przedstawiłaś poglądy Marco na dzisiejszy świat. Szczególnie ten dotyczący kobiet i uczuć względem nich. Marco wydaje się być taki "starodawny", ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Przynajmniej ja go tak odbieram. Co innego Castiel, który w mojej opinii jest wręcz uosobieniem wszystkiego tego, co jego brat uważa za nie takie.
Już na tym poziomie rodzą się pewne pytania. Co zdarzyło się w Haven? I jaki udział w tym mieli bracia? A na sam koniec, co planują teraz?
Zaraz lecę skomentować trójkę. Nie wiem, czy jeszcze dziś dam radę coś przeczytać, jeśli nie - zrobię to na pewno jutro.
Przepraszam za taki chaos w komentarzu. Nigdy nie byłam dobra w ich pisaniu, jestem bardzo roztrzepaną osobą. :|
Pozdrawiam! :3
Sight
Hej :D
OdpowiedzUsuńI o to mamy kolejny rozdział z ogromnymi opisami. Miałam taką cichą nadzieje że po pierwszym rozdziale zacznie się akcja, a tutaj dalej wprowadzenie. Przydatne xd
Trochę nie rozumiem czemu Marco ma takie podejście do brata. Obaj podchodzą do siebie jak do jeży i obu to irytuje, bo takie coś gołym okiem widać. Zauważyłam tez ze właśnie Marco jest tym bardziej poważnym. No i nie zrozumiałam który z nich jest gorszego pochodzenia. Czy chodziło o Castiela? O.o
Jestem ciekawa jaki wpływ ma Eveline na nocnych łowców i czemu akurat smiertelniczka coś ma wspólnego z wampirami. Jak na razie to kojarzy mi się to jedynie z jakimś dzikim rytuałem dzięki któremu będą silniejsi xD a biedna dziewczyna zginie pod kłami wampirów xd
Pozdrawiam :*
Na samym początku ogromny plus za gifa.. Ben, ach Ben! 💕
OdpowiedzUsuńZabiłaś mnie tym rozdziałem..Może i nie wydarzyło się w nim nic szczególnego ale juz same opisy powaliły mnie na kolana i skradły serce w całości!
Masz ogromny talent - cbyba mówiłam to w poprzednim komentarzu- ale to nic, powtórzę jeszcze raz!
Dzięki opisom Twoje postacie wydają się być tak realistyczne jakby stały tuż obok mnie. Czuję się jabym znała je osobiście:D
Także, jestem zachwycona i coś czuję, że dzisiejszą noc zarwę,aby przeczytać jak najwięcej rozdziałów ;D
Pozdrawiam Charlotte :*
Oho! Robi się coraz ciekawiej! :D Hm... czyżby Eveline nie była tylko człowiekiem? Co do braci to Castiel mnie przeraża, ale Marco już zdobył moją sympatię :)
OdpowiedzUsuńO, to było niespodziewane. :D Sądziłam, nie mam pojęcia dlaczego, że otrzymamy całą historię opisaną z perspektywy Eve, a tutaj proszę... świat oczami wampira. We wcześniejszym komentarzu pod pierwszym rozdziałem (tym, który mi usunęło z nieznanych powodów) pisałam, że mój jedyny zarzut to fakt, że momentami "trącało" mi Zmierzchem - mam nadzieję, że nie urażę cię tym w żaden sposób. Po prostu pierwszy rozdział dość mocno skojarzył mi się z deszczowym, małym miasteczkiem na końcu nigdzie, powrotem do domu, itp. ;) Cieszę się jednak, że w tym rozdziale dostaliśmy wampiry opisane jako brutalne drapieżniki, a nie wege przytulanki. Szanuję i tym bardziej całość zaczyna mi się podobać. :D Język oczywiście, jak i w poprzednim rozdziale, świetny. Nie będę rozpisywać się o tym pod każdym wpisem, bo uskuteczniłabym niezłą cukrownię, haha. :D Niemniej bardzo dobrze, plastycznie opisane, oryginalne słownictwo i świetne opisy. <3
OdpowiedzUsuńHeh, ani trochę nie uraziło mnie porównanie do „Zmierzchu”, zwłaszcza że od lat tworzę w temacie. W zasadzie to całkiem zabawna sprawa, bo zarys „Forever you said” powstał dobrą dekadę temu, kiedy jeszcze jako dzieciak świeżo zachwycałam się właśnie sagą. Ba, ja mam do niej sentyment, bo to twórczość Meyer wprowadziła mnie w fantastykę i w pisanie. Pierwotnie jak najbardziej się inspirowałam, ale przez lata pomysł ewoluował, dojrzał i jest pod każdym względem inny. :D
UsuńSzczerze mówiąc tego właśnie spodziewam się po tekście, powiewu świeżości i ciekawej historii. Tym bardziej, że rzadko trafiam na dobre teksty więc tym bardziej chce się czytać dalej. :) Serie Zmierzchu także czytałam będąc jeszcze w liceum i nie powiem, wtedy mi się podobało. :) Rozumiem także długo dojrzewające historie w autorze, swoje opowiadanie zaczęłam pisać 12 lat temu, także... ha. ^^
Usuń