Eveline
Drake znajdował się dosłownie
na wyciągnięcie ręki, nienaturalnie spokojny i rozluźniony, co z jakiegoś
powodu przyprawiło ją o dreszcze. Jego oczy wydawały jarzyć się w ciemnościach,
bardziej niebieskie niż kiedykolwiek wcześniej, chociaż nie przypuszczała, że
to w ogóle możliwe. Była gotowa przysiąc, że kiedy przyjrzała mu się
uważniej, dostrzegła w jego tęczówkach ślady czerwieni, jednak prawie
natychmiast odrzuciła od siebie taką możliwość, raz po raz stanowczo
powtarzając sobie, że to niemożliwe…
Znamienita
część tego, co spotykało ją w ostatnim czasie, nie była możliwa.
Powinna
była się odezwać, a przynajmniej odniosła wrażenie, że obserwujący ją
mężczyzna tego oczekuje. Była świadoma jego obecności, tak jak i niepokojącego
wydźwięku śmiechu, który poprzedził jego pojawienie się. Już od chwili
pierwszego spotkania wyczuła, że coś jest nie tak, jednak dotychczas nie była w stanie
sprecyzować tego w jednoznaczny, zrozumiały dla niej sposób. Drake był
zagadką – kimś równie czarującym, co i na swój sposób przerażającym,
chociaż nie miała pewności, czy jej tok rozumowania ma jakikolwiek sens.
Jedyne, czego była pewna, stanowiło to, że w jakiś cudowny sposób pojawiał
się zawsze tam, gdzie była ona, choć do tej pory usiłowała to ignorować,
niezmiennie wmawiając sobie, że to nic nie znaczy…
Aż do tej
pory.
Instynktownie
cofnęła się o krok, chociaż coś podpowiadało jej, że nie powinna tego
robić. W odpowiedzi na oznaki strachu, kąciki ust Drake’a uniosły się ku
górze, a jego uśmiech stał się jeszcze bardziej drapieżny i niepokojący.
Jak dzikie zwierzę, które znalazło ofiarę,
przeszło jej przez myśl i coś w tym krótkim stwierdzeniu sprawiło, że
zadrżała niekontrolowanie, coraz bardziej wytrącona z równowagi. Próbowała zapanować nad sobą oraz mętlikiem w głowie,
ale z równym powodzeniem mogła modlić się o to, żeby wszystko okazało
się jakimś pokręconym, szalonym snem – to po prostu nie miało sensu. Nie
potrafiła jednoznacznie opisać tego, czego doświadczała, ale była gotowa
przysiąc, że stojący przed nią mężczyzna miał w sobie coś mrocznego, co do
tej pory skutecznie ukrywał – rodzaj przerażającej aury, którą w tamtej
chwili była w stanie niemalże dostrzec, niczym jakiś żywy cień, majaczący
gdzieś za jego postacią. To również nie było normalne, a Eveline stopniowo
zaczynała wątpić w podsuwane przez zmysły bodźce.
– Och, mademoiselle, czyżbym cię przestraszył?
– Drake jako pierwszy zdecydował się przerwać panującą ciszę. Chociaż jego głos
był niewiele wyraźniejszy od podmuchów lodowatego powietrza, słyszała go
doskonale. – Bardzo mi przykro, jeśli…
– Czym
jesteś?
Dopiero po
kilku sekundach uprzytomniła sobie, że jednak zdecydowała się na to, żeby mu
przerwać, nie wspominając o tym, że zrobiła to właśnie w taki sposób.
Właściwie nie miała pewności, jakie pytanie tak naprawdę chciała zadać, ale to
nie miało dla niej znaczenia, przynajmniej w tamtej chwili. Jeśli miała
być ze sobą szczera, nie miała nawet pewności co do tego, czy chce poznać
odpowiedź na to pytanie, bo to mogłoby zmienić wszystko – a ona nie wiedziała,
czy oby na pewno jest na to gotowa.
Problem
polegał na tym, że Drake nie wyglądał na chętnego, żeby się z nią cackać. W odpowiedzi
na jej pytanie zamilkł, po czym lekko zmarszczył brwi, jakby rozważając, która
reakcja będzie bardziej odpowiednia – wybuch gniewu za to, że ważyła się wejść
mu w słowo, czy może rozbawienie.
– Taka
niewinna… – westchnął w końcu, a na jego ustach po raz kolejny
zamajaczył ten olśniewający, przyprawiający o szybsze bicie serca uśmiech.
– Zawsze ceniłem to w kobietach… Zwykle bardzo krótko, przyznaję, ale
niezmiennie mnie tym fascynujecie – przyznał i chociaż brzmiało to
niepozornie, coś w jego wyznaniu sprawiło, że Eve aż pociemniało przed
oczami.
Dlaczego
była gotowa przysiąc, że stała naprzeciwko mordercy, na dodatek takiego, który
zabijał nie raz? Myślała o tym i dosłownie przerażało ją to, jak łatwo
przyszło jej wyobrażenie sobie tego mężczyzny z krwią na rękach,
najpewniej również wtedy uśmiechającego się w równie czarujący sposób. Już
nie wydawał jej się aż tak czarująco przystojny, nawet pomimo niezaprzeczalnego
piękna, które dostrzegała w rysach jego twarzy. To był jakiś szczególny,
przerażający rodzaj urody, który nie niósł ze sobą niczego dobrego, a przynajmniej
tak jej się wydawało, im dłużej przypatrywała się Drake’owi. Nie pojmowała,
dlaczego nie zauważyła tego wcześniej, ale uznała, że to nie ma znaczenia – nie
w sytuacji, w której najpewniej znalazła się sam na sam z uosobieniem
śmierci.
Uciekaj, przeszło jej przez myśl i to
jedno słowo odbiło się echem w jej umyśle. Tym razem nie miała do
czynienia z żadnym wyjątkowym, bezcielesnym głosem, który podpowiadałby
jej, co i dlaczego powinna zrobić, ale wyłącznie z własną intuicją.
Wciąż trwała w szoku, ale ten stopniowo zaczął ustępować na rzecz
instynktu samozachowawczego, który za wszelką cenę próbował doprowadzić do tego,
żeby zawalczyła o przetrwanie – coś najzupełniej naturalnego, a jednak
wyjątkowego, zwłaszcza jeśli nigdy dotąd nie otarło się o niebezpieczeństwo.
Właściwie
nie zaplanowała tego, co zrobiła w następnej chwili. Jej ciało zareagowało
w najzupełniej machinalny sposób, kiedy bezceremonialnie odwróciła się na
pięcie, by na oślep rzucić się do ucieczki. Czuła się tak, jakby wciąż
znajdowała się w transie, nieświadoma swoich ruchów ani tego, co tak
naprawdę chciała osiągnąć; wiedziała jedynie, że pragnie znaleźć się gdzieś
daleko – i to już, natychmiast, niezależnie od możliwych konsekwencji.
Wciąż drżała, mając wrażenie, że porusza się w niezwykle powolny,
pozbawiony lekkości sposób, aż prosząc się o to, by ją złapał. Była gotowa
przysiąc, że niewiele brakuje, żeby jednak straciła równowagę i jak długa
wylądowała na ziemi, tym samym przekreślając wszystko, tym bardziej, że…
Gdzieś za
plecami usłyszała poirytowane sapnięcie, a chwilę później ten
przyprawiający o dreszcze, znajomy już śmiech. Pomyślała, że właśnie
ruszył się z miejsca i że najpewniej był tuż za nią, bez wątpienia
pewny tego, że ma szanse ją powstrzymać. Chciała przyśpieszyć, żeby mieć
chociaż cień szansy na ucieczkę, nawet pomimo tego, co podpowiadał jej instynkt
– a więc że traci szansę, bo jest już za późno. Nie zamierzała się z tym
tak po prostu pogodzić, zdeterminowana bardziej niż kiedykolwiek wcześniej,
jednak szybko okazało się, że sprawa wcale nie będzie aż taka prosta, jak
mogłaby tego oczekiwać.
Nie, skoro
tuż przed nią znikąd zmaterializowała się kolejna postać.
Krzyknęła,
po czym wyrzuciła obie ręce przed siebie, chcąc zamortyzować ewentualne
uderzenie. Spróbowała skręcić, jednak nawet gdyby miała szansę na unik, nieznajomy
nie pozwoliłby na to, żeby tak po prostu go wyminęła. Dwie silne dłonie
bezceremonialnie zacisnęły się na jej barkach, a chwilę później została
obrócona w taki sposób, że intruz znalazł się tuż za jej plecami, od tyłu
oplatając zaskoczoną Eve ramionami. Szarpnęła się, próbując jakkolwiek
oswobodzić z żelaznego uścisku, ale wrażenie było takie, jakby siłowała
się ze ścianą albo najbliższym drzewem. Aż zabrakło jej tchu, kiedy nieznajomy
wzmógł chwyt, dosłownie miażdżąc jej żebra i nie pozostawiając dziewczynie
innego wyboru, jak tylko znieruchomieć. Zastygła w bezruchu, usiłując
chwytać powietrze w jak najmniejsze ilości, nie mogąc pozwolić sobie na
złapanie tchu pełną piersią, zbytnio przejęta tym, jak mogłoby się to skończyć.
Co prawa nie wyobrażała sobie, żeby zwykły człowiek mógł tak po prostu
pogruchotać jej kości, jednak z drugiej strony… czy ktoś taki jak Drake
albo kolejny nieznajomy był zwyczajny?
– Do jasnej
cholery!
Poirytowany
głos Stearnsa ją zaskoczył. Chwilę później mężczyzna pojawił się tuż przed nią,
spokojnie zmierzając z naprzeciwka niemalże spacerowym, nieśpiesznym
krokiem. Był zły i to stało się dla niej jasne już w chwili, w której
zatrzymał się naprzeciwko, dosłownie taksując wzrokiem kogoś, kto znajdował się
tuż za nią. Błękit jego oczu po raz kolejny ustąpił miejsca szkarłatowi, a serce
omal nie wyskoczyło Eveline z piersi, kiedy zauważyła parę ostrych,
niebezpiecznych kłów, doskonale widocznych dzięki temu, że Drake lekko
rozchylił wargi.
Dobry Boże,
co tutaj się działo?! Spodziewała się wielu rzeczy, ale to zaczynało być ponad
jej siły. Ledwo była w stanie nadążyć za wszystkim, co działo się wokół
niej, a konieczność walki o każdy kolejny oddech dodatkowo jej to
utrudniała, sprawiając, że nawet zebranie myśli zaczynało graniczyć z cudem.
To się nie dzieje… Po prostu się nie dzieje,
ale…
– Masz mi
coś do powiedzenia? – warknął Drake, a Eve dopiero po kilku następnych
sekundach uprzytomniła sobie, że bynajmniej nie zwracał się do niej.
– Za długo
to trwało – usłyszała tuż za sobą. Głos trzymającego ją mężczyzny przypominał
raczej złowrogi charkot, aniżeli wypowiedziane normalnym tonem słowa. –
Dlaczego cała frajda ma przypadać tobie, Drake?
Przez twarz
Stearnsa przemknął cień.
– Bo to ja
wydaję polecenia – oznajmił lodowatym tonem. Już nie brzmiał tak miło i szarmancko,
jak dotychczas, chociaż nawet to wydało się mniej przerażające niż pozorna
uprzejmość, którą jej okazywał. – I jak długo mi towarzyszysz, jesteś zmuszony
się do nich dostosowywać. – Mężczyzna gniewnie zmrużył oczy; w jego
tęczówkach dało się dostrzec znajome już Eveline błyski. – Puść dziewczynę.
Jest moja.
No chyba zgłupiałeś!, przeszło jej przez
myśl, chociaż zdecydowanie nie tego spodziewała się po sobie w tamtej
chwili. Być może miało to związek z adrenaliną i tym, jak bardzo nie
chciała umierać, ale nagle doszła do wniosku, że nie zamierza pozwolić sobie na
to, by ktokolwiek traktował ją jak rzecz – nie w takiej sytuacji. Zawsze
zdawała sobie sprawę z tego, że była dumna; na swój sposób wydawało jej
się to niedorzeczne, tym bardziej, że nie miała powodów, by czuć się jakkolwiek
wyjątkowo, ale to uczucie wydawało się silniejsze od niej. Z równym
powodzeniem mogło się to okazać rodzajem jakiegoś mechanizmu obronnego, chociaż
sama nie była pewna, czy decydując się pyskować potencjalnemu mordercy, mogłaby
znaleźć się bliżej przetrwania.
Zesztywniała,
kiedy Drake nagle się roześmiał – w ten sam niezbyt przyjemny sposób,
którego doświadczyła już wcześniej. To wystarczyło, żeby włoski na ramionach i karku
stanęły jej dęba, a nogi niemalże odmówiły posłuszeństwa. W tamtej
chwili zaczęła doceniać to, że nieznajomy mężczyzna ją trzymał, bo w innym
wypadku jak nic by upadła, a to mogłoby się skończyć… naprawdę różnie.
– Czy ja
przypadkiem dopiero co nie mówiłem czegoś o niewinności…? Na wrota
piekielne, nie. – Drake ponownie parsknął śmiechem. – Cofam to, co
powiedziałem.
– Jak ty…?
Urwała, nie
będąc w stanie sprecyzować swojego pytania. Gdyby to zrobiła, musiałaby
przyznać, że on… mógłby poznać jej myśli, a to zdecydowanie nie wchodziło w grę.
– A dlaczego
nie, mademoiselle? – zapytał ze
spokojem. Nie miała pojęcia, jak prezentuje się jej wyraz twarzy, ale była
pewna, że odczuwała czyste przerażenie… I że o tym również wiedział.
Co więcej, podobało mu się to. – Hm… Czy ja dopiero co czegoś ci nie kazałem,
Jonson? – zniecierpliwił się mężczyzna, na powrót zwracając się do swojego
towarzysza.
Zdążyła
zapomnieć o tym, w jak nieprzyjemnym położeniu się znalazła, chociaż
nie sądziła, że to w ogóle możliwe. To, że w odpowiedzi na słowa
Drake’a, ktoś za nią drgnął, a uścisk na ułamek sekundy się wzmógł,
znacząc mniej więcej tyle, że jej przeciwnik nie zamierzał tak po prostu się
dostosować.
– Mademoiselle? – zadrwił Jonson. –
Urwałeś się ze średniowiecza czy jak? – zakpił, a stojący naprzeciwko
Eveline mężczyzna wydął usta.
– I naprawdę
by cię to zaskoczyło? – Drake wywrócił oczami. – Nie będę dyskutował na temat
tego, jak powinno się zachowywać względem kobiety. Kazałem wam wszystkim czekać
i pilnować okolicy, kiedy ja
będę załatwiał swoje sprawy. Nie
wiem, jak bardzo głupi jesteś, skoro wciąż próbujesz się ze mną sprzeczać, ale…
– Twoje
sprawy dotyczą nas wszystkich – warknął w odpowiedzi Jonson, w mniej
lub bardziej świadomy sposób wzmagając uścisk. Zaraz po tym stanowczo pociągnął
Eveline w tył, na tyle gwałtownie, że ta aż potknęła się o własne nogi,
jedynie cudem nie lądując na ziemi. Trzymał ją, nie pozwalając nawet obejrzeć
się przez ramię, a co dopiero na to, żeby osunęła się na kolana albo
jakkolwiek spróbowała oswobodzić. – Gdybym faktycznie był głupi, uwierzyłbym w tę
całą gadkę na temat „twoich spraw”… On
docenia tych, którzy dużo dla niego robią – dodał nieoczekiwanie, coraz
bardziej podekscytowany. – A ja wiem, dlaczego chcesz dziewczyny. Wiem,
kim ona jest i…
Cokolwiek
miał jeszcze do powiedzenia, Drake nie zamierzał tego słuchać. Eveline przez
cały ten czas mogła obserwować jego twarz, wyraźnie widząc zmiany, które
zachodziły w jego spojrzeniach czy okazywanych emocjach. W efekcie
jako pierwsza dostrzegła błyskawiczną, pozornie nic nieznaczącą zmianę w zachowaniu
mężczyzny. Czerwień na powrót zamigotała w jego oczach, a potem
wszystko potoczyło się błyskawicznie, kiedy bezceremonialnie rzucił się przed
siebie – tak szybko, że jego postać zamazała się Eve przed oczami,
przypominając raczej wielobarwną, ciemną smugę, aniżeli jakiegokolwiek
człowieka.
A potem zniknął
– tak nagle, jakby go nie było, najzwyczajniej w świecie rozpływając się w powietrzu.
Powinna
była poczuć z tego powodu ulgę, jednak nic podobnego nie miało miejsca. Zostawił mnie, pomyślała i z jakiegoś
powodu taka perspektywa wydała jej się o wiele bardziej przerażająca od
tego, że jednak mogłaby zostać ze Stearnsem sam na sam. Nie pojmowała tego,
chociaż z drugiej strony, ciężko było przejmować się potencjalnym
mordercą, kiedy ktoś inny niejako miażdżył jej żebra. W pamięci wciąż
miała kły, które dostrzegła w ustach Drake’a – tak nienaturalnie długie i niepokojące
– a gdy pomyślała o tym, że Jonson mógłby dokonać tego samego…
Obejmujące
ją ramiona zniknęły nagle, tak, że początkowo nawet tego nie zauważyła.
Straciła równowagę, w zaledwie kilka sekund boleśnie lądując na ziemi,
choć początkowo nawet nie poczuła jakichkolwiek niedogodności. Spróbowała się
podnieść, ale to okazało się trudne, zresztą wszelakie sensowne myśli uleciały z jej
głowy w chwili, w której po poderwaniu głowy ponownie dostrzegła
Drake’a. Nie miała pojęcia, jakim cudem mężczyźnie udało się znaleźć tuż za
Jonsonem, a jednak na jej oczach obaj właśnie skakali sobie do gardeł,
przemieszczając się przy tym tak błyskawicznie, że ledwo mogła za nimi nadążyć.
W tamtej chwili zrozumiała, że to Stearns musiał zaatakować jej
dotychczasowego przeciwnika, tym samym zmuszając go do tego, czego od dłuższego czasu oczekiwał – a więc do puszczenia jej.
Od tamtej
chwili wszystko działo się bardzo szybko.
Nie miała
pojęcia, jakim cudem w ogóle udawało jej się rozróżnić Drake’a od jego
przeciwnika. Obaj poruszali się w sposób, który nie mógł być możliwy do
osiągnięcia w przypadku zwykłych ludzi, chociaż zdążyła już zorientować
się, że w przypadku tych dwóch, o jakiejkolwiek formie
człowieczeństwa nie było mowy. Przerażenie, które odczuwała, sięgnęło zenitu,
utrudniając jej złapanie oddechu i sprawiając, że czuła się prawie jak
topielica, tracąca szanse na wydostanie się spod wody – bliska powierzchni i realnego świata, ale wciąż zbyt daleko,
by się do niego dostać. To się nie dzieje…,
pomyślała po raz wtóry, jednak i to nie wystarczało, a Eveline czuła,
że oszukuje samą siebie.
Mniej
więcej wtedy doszła do wniosku, że o wiele rozsądniejsza byłaby ucieczka.
Drżąc i ledwo będąc w stanie nadążyć za poruszającymi się postaciami,
spróbowała zmusić swoje ciało do współpracy, by w końcu mieć szansę przesunąć
się naprzód. Próbowała trzymać się przy ziemi, stopniowo posuwając się naprzód i starając
się przy tym nie oglądać za siebie, ale niektóre odruchy okazały się silniejsze
od niej. W którymś momencie jednak spojrzała i to był błąd, o czym
przekonała się z chwilą, w której uświadomiła sobie, że dwie
błyskawicznie przemieszczające się smugi właśnie się zatrzymały.
Nie
widziała twarzy Jonsona, bo stał zwrócony do niej plecami, ale to nie miało dla
niej znaczenia. Wiedziała jedynie, że był wysoki oraz że podobnie jak Drake,
nosił się na czarno, co najpewniej miało ułatwić mu zgranie się z nocą.
Miał ciemne włosy, czarne albo brązowe – w takich warunkach i mroku trudno
było to jednoznacznie określić – a budową ciała nie wydawał się różnić od
niejednego zwykłego chłopaka, którego miała okazję w swoim życiu widzieć.
Nic nie wskazywało na to, że mógłby przejawiać jakiekolwiek wyjątkowe
zdolności, nie zmieniało to jednak faktu, że bez wątpienia tak było – i że
tak jak Drake był śmiertelnie niebezpieczny.
A już na
pewno nie spodziewałaby się tego, co wydarzyło się zaraz po tym.
Właściwie
nie zauważyła, żeby Stearns się poruszył. To był jeden, precyzyjny cios – tak
płynny i błyskawiczny, że wystarczyłaby chwila nieuwagi, żeby go
przeoczyć. Eveline wyraźnie widziała bladą twarz mężczyzny, pozbawioną
jakichkolwiek śladów uczuć, a już zwłaszcza żalu i wątpliwości.
Zamarła, czekając na charakterystyczny dla uderzenia głuchy dźwięk, który powinien
towarzyszyć pięści trafiającej w tors przeciwnika, bo przecież tak to wyglądało
– po prostu jak wymierzone uderzenie, które mogło okazać się bolesne, ale nic
ponadto.
Z tym, że
dźwięk, który usłyszała, wcale nie brzmiał jak ten, który sobie wyobraziła. Był
inny, bardziej mięsisty i mokry, chociaż początkowo sama nie miała
pewności, co takiego powinna o tym sądzić. Dopiero zdławiony jęk, który
wyrwał się z ust trafionego mężczyzny, uprzytomnił jej, że nic nie było
takim, jak mogłoby się wydawać, a na jej oczach działo się coś naprawdę
złego. Widziała skupienie na twarzy Drake’a, który wciąż wyciągał przed siebie
rękę, aż naszła ją irracjonalna myśl o tym, że w jakiś sposób wbił ją
w ciało przeciwnika – że naprawdę weszła w nie równie gładko, co nóż
w masło, chociaż to nie powinno być możliwe.
Właśnie
wtedy zauważyła lepką, gęstą ciecz, która spłynęła wzdłuż ramienia Drake’a i uprzytomniła
sobie, że to jak najbardziej się działo.
Powinna
była uciekać, ale była jak sparaliżowana, zdolna wyłącznie tkwić w miejscu
i bezmyślnie wpatrywać się w przestrzeń. Obraz na moment zamazał jej
się przed oczami; w uszach dudniła krew, chociaż to również dobrze mógł
być wciąż przenikający jej cienkie ubranie wiatr. Prawie nie usłyszała
zdławionego okrzyku zranionego mężczyzny, który z jękiem spróbował się odsunąć,
choć w jego przypadku nie miało to racji bytu. Nie pojmowała również tego,
jak udało mu się tak nagle zniknąć i pojawić zaledwie kilka metrów dalej, w bezpiecznej
odległości od Drake’a, to jednak nie miało znaczenia.
Nie, skoro
Drake wciąż stał w tej samej pozycji, ściskając w dłoniach coś
niewymiarowego, i ociekającego krwią. Serce Jonsona wciąż biło, jakby na
przekór biologii i wszelakim prawom, którymi rządził się świat,
ostatecznie zatrzymując się dopiero w chwili, w której ciało mężczyzny
bezwładnie osunęło się na ziemię. Palce Stearnsa, zaciskające się wokół
nieszczęsnego organu, nawet się nie rozluźniły; sam zainteresowany również nie
drgnął, przypatrując się swojemu dziełu w tak obojętny sposób,
jakby podobne wydarzenia miały miejsce na co dzień – o ile zabijanie mogło
być czymś, co stanowiło część czyjejkolwiek codzienności.
– Wybacz,
proszę, wszelakie niedogodności, mademoiselle
– odezwał się spokojnym, przerażająco opanowanym głosem Drake. Eveline w oszołomieniu
uprzytomniła sobie, że zwracał się do niej. – W obecnych czasach
naprawdę trudno o dobrego, lojalnego pracownika – dodał takim tonem, jakby
faktycznie właśnie dyskutowali o wyjątkowo złym stanie rynku pracy.
Jeszcze
kiedy mówił, niedbałym ruchem cisnął wciąż broczące krwią serce w ciemność.
Eve usłyszała ciche plaśnięcie, gdy narząd wylądował na zamarzniętej ziemi,
gdzieś poza zasięgiem jej wzroku; za to drugie mimo wszystko pozostawała
wdzięczna.
Zaraz po
tym Drake – uśmiechając się przy tym szelmowsko, jakby to, że właśnie przy niej
dokonał mordu, stanowiło najoczywistszą rzecz na świecie – bez pośpiechu ruszył
w jej stronę.
Miałam być w przyszłym tygodniu, ale nie mogłam się powstrzymać przed napisaniem kolejnego już teraz. Nie mogłabym zrezygnować z pomysłu i weny, tym bardziej, że dzieje się dużo – cóż, to chyba widać. Cudowny głos Adama jedynie dodatkowo sprawia, że się rozpływam, a rozdział wydaje mi się pełny w sposób, który bardzo mi odpowiada. Co prawda w pewnym momencie chęci gdzieś uleciały przez upały, ale dzięki niezastąpionej Mrs. Cross (która, tak swoją drogą, w międzyczasie wyłapała mi znaczną część literówek) dobrnęłam do końca. Bardzo, ale to bardzo Ci za to dziękuję, mój ty prześladowco :3Dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia. Ciągle Was przybywa, co mnie zachwyca, chociaż wciąż nie wierzę, że ktokolwiek mógłby pokochać Forever you said do tego stopnia, co i ja. Piszę z wielka przyjemnością, nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla Was, a wszystkie przychylne słowa jedynie dodają mi skrzydeł.Tak więc… dziękuję. I do napisania – tym razem naprawdę w przyszłym tygodniu!
To jest moje miejsce i koniec! <3
OdpowiedzUsuńDobry wieczór!
UsuńKomentuję od razu, więc sama widzisz, że robię postępy. Ale jak widać, udaje mi się tylko u Ciebie nadrabiać :c No i oczywiście jak zawsze pierwsza, bo to byłoby niedopuszczalne, gdyby Mrs.Cross nie była pierwsza na forever you said
No, pomyliłam się co do pewnej kwestii (nie powiem jakiej!), ale przecież nikt nie jest nieomylny. Więc tutaj nadal będę się główkować bo JESZCZE spojlerowania nie chcę na ten temat. Przynajmniej nie pomyliłam się co do tego, że to Drake'a ją do siebie przyciąga, że tak się wyrażę. Niebezpieczny, seksowny typek!
Eveline znalazła się w niebezpieczeństwie i podświadomie jest tego świadomie. Dlatego też rzuciła się do ucieczki, bo nasze ciało czasami reaguje szybciej, niż by zdążymy pomyśleć. Szczególnie w sytuacji zagrożenia, kiedy to nasza natura chce walczyć o przetrwanie. Próbujemy przeżyć, nawet jeśli czujemy, że nie mamy szans.
Niby długo kazałaś nam na wszystko czekać, ale to naprawdę bardzo dobre. Bo co to byłoby za opowiadanie, kiedy wszystko jest zdradzane od samego początku? To tak jak z kryminałem, które ubóstwiam!. Nikt by nie czytał wiedząc, jakie jest rozwiązanie sprawy, prawda? Także przekładanie wszystkiego i przeciąganie w czasie nie jest niczym złym - wręcz przeciwnie.
"Puść dziewczynę. Jest moja." Przypomniało mi się jak dzieci kłócą się o zabawki "Oddaj, to moje!". Tutaj jest tak, jakby Eveline była rzeczą, a nie człowiekiem. Drake, bo się na Ciebie wścieknę i nawet Twój piękny pyszczek Cię nie uratuje!
Rozdział XIX pojawił się naprawdę, naprawdę, NAPRAWDĘ szybko z czego jestem BARDZO zadowolona. Czytało mi się go przyjemnie, nawet bardzo przyjemnie. Oczywiście gif także jest przecudowany, cóż za nowość. W końcu to Ian! Dużo osób najpierw będzie się ślinić, a dopiero potem czytać, ja to wiem... ;>
Wszystko, jak zawsze, wyszło bez zarzutu. Uwielbiam Twoje opisy, bo potrafi naprawdę w doskonały sposób wszystko oddać, choć możesz mieć co do tego wątpliwości. To zapomnij o tym! No i oczywiście zakończenie... Ness! Ja naprawdę Cię kiedyś za to uduszę (na przykład jak przyjadę), a potem wskrzeszę, byś dalej pisała. Ty nas torturujesz! :c
No nic... Za XX bierz się szybciutko! Nadal nie mogę uwierzyć, że to już tyle za nami...
Ściskam,
Mrs.Cross!
PS. Oczywiście, nie ma za co dziękować! Ja robię to z wielką przyjemnością. To moja praca :p Wiesz przecież, że gdybym nie chciała, nie robiłabym tego. Cała przyjemność po mojej stronie ^^
Usuń(Zapomniałam oczywiście dopisać w komentarzu)
Zapominalska Mrs.Cross :D
Moja <3
OdpowiedzUsuńIf you want get out alive, run for your life...
UsuńZakochałam się w tej piosence, słucham jej, czytam rozdział i cała się rozpływam. Rzadko czytam rozdziały z piosenka s tyle, bo zwykle mnie rozprasza lub jak nadrabiam to nie mam czasu, aby ściągnąć piosenkę czy szukać jej w telefonie po to, aby sobie poczytać do rozdziału. Ale tym razem się nie mogłam powstrzymać. Wcześniej słuchałam Hymn for the missing i byłam równie zachwycona, chociaż ta od Three Days Grace znacznie bardziej pasuje.😈
Cholera, zakochuje się w postaci Drake coraz bardziej. Zdajesz sobie z tego sprawę? On jest tak zajebiście niebezpieczny, tajemnicy i... już jestem cicho, bo nie chce bluźnić. :D
Oj, bardzo łatwo sobie jest wyobrazić Iana z krwią na rękach, bezczelnym usmiechem na twarzy i martwa osoba u stóp. To naprawdę nie jest ciężkie. Zwłaszcza jeśli oglądałam już setkę razy TVD, więc taki widok nie jest mi obcy. :D
I ten pewny się e ton głosu, kiedy mówił, żeby ją puścił, bo Eve jest jego. O mój... *_* Dobra, ja jestem oficjalnie kurde zakochana w hm... potworze? ;>
Och, Eve skarbie. Tu się nie ma czego bać. To tylko wampiry, które piją krew. Mogą cie zabić i w ogóle są niebezpiecznie, ale za cholernie seksowne.
Jak On? Kim jest on? ;>
O ja pierdolę... *-* Masz mnie ta scenę. Cała.
DZIEWCZYNY DRAKE JEST MÓJ, ZNAJDZIE SOBIE INNY OBIEKT ZAINTERESOWANIA!!
I mówię jak najbardziej poważnie. Drake Stearns jest cały mój. Więc proszę się nie bić, zaproszenia na ślub wyślemy pocztą. Adresy podesłać na GG! XD
A teraz pośle Cię do piekła za tą końcówkę. Jak ty mogłaś nam to zrobić? *-* Jestem... cholera, bardzo widać, że jestem zachwycona tym całym rozdziałem? No to mówię, że jestem. Mam ochotę na więcej, więc kończ mi tam z Natalia rozmawiać i zapraszam do tego, aby otworzyć Worda, pisać 20 rozdział na Forever. A ja w zamian mogę dać dziewiąty rozdział, który postaram się dodać w tym tygodniu jeszcze. Zanim wyrusze w drogę przez pół Europy. :D
Czekam, naprawdę czekam.
Megahiperduper zadowolona z rozdziału, młodsza siostra💖💗💝
Moje!
OdpowiedzUsuńHej :*
UsuńPrzepraszam, że z takim brzydkim opóźnieniem, ale… no nie mam chyba żadnego odpowiedniego argumentu. Cóż : ( Zostaje mi modlić się o wybaczenie. (Moje modły zostały wysłuchane! Dziękować! :3)
No i gapię się na gifa... I przypominają mi się nasze rozmowy o ślubie z Ianem :')
No widzisz, jednak reaguję... huh. Może jeszcze Drake zapunktuje sobie drejkowaniem? Się zobaczy ;)
Kij z tym, że wcześniej w głowie miałam "Circus" od Britney Spears w głowie, Three Days Grace już na pętli :D
No i cholera.. sama zaczynam się bać, dziękuje… Najwyżej wyląduje z zawałem na Izbie Przyjęć.
W wieku 24 lat, no nieźle :’)
Najwyżej powiem lekarzowi, że zdenerwowałam się czytając opowiadanie przyjaciółki, które jest z kategorii dark fantasy i opowiada o krwiożerczych wampirach i ludzkiej dziewczynie, której te wampiry się boją. Najwyżej weźmie mnie za wariatkę, która ubzdurała sobie, że wgl takie opowiadanie czytała. Trudno się mówi.
"Czym jesteś?" Ja bym się ze wstydu spaliła jakbym Drake'owi(Ianowi <33) zadała takie pytanie. No, ale cóż.. Jakbym była w takiej, delikatnie mówiąc, kiepskiej sytuacji jak Eve pewnie gadałabym inaczej.
A on z tym "mademoiselle"... Achh <33
(Tak, tak! Drake właśnie dostajesz punkty! Ciesz się!)
Ona zadaje mu pytanie, a on jej pierdzieli o tym, że ceni niewinność w kobietach. (Z jakiej racji on dostaje kolejne punkty, hm?)
Tak, tak! Jako morderca z czarującym uśmiechem na twarzy byłby nadal tak cholernie przystojny! I mogłabym z takim facetem być na całą wieczność!
No i wzięłabym z nim ślub, nawet kilkakrotnie! Najwyżej stałabym się jakąś bezduszną wampirzycą, bawiącą się uczuciami swoich ofiar.
"uosobieniem śmierci" <33
"Bo to ja wydaję polecenia" Drake jako przywódca jest... taki
władczy :) (Hi, hi i mam takie różne myśli.. ja i Drake... no, ale heloooł! W końcu jest Twój! Więc ten... najwyżej się to wytnie :) No chyba, że zrobisz z Drake'a geja xDD
*Tryb yaoi mode on*)
A i skoro każdy wampirek sobie tu czyta w myślach, ja z chęcią dam się przemienić jednemu z nich... Kij tym całym z bólem, który opisywałaś na "Light in the Darkness".
Tak po prostu wyrwał sobie komuś serduszko na oczach Eve. Miło c:
Dobrze, że moje JESZCZE jest na swoim miejscu i nie wypadło na klawiaturę mojego laptopa podczas czytania i pisania komentarza.
A teraz powiem tak: nie masz za co dziękować,bo ja nic takiego nie robię.
Dobranoc i weny,
Twoja Crazy Girl c:
Tradycyjnie czwóreczka ^^
OdpowiedzUsuńTrochę z opóźnieniem, ale już komentuję ^^ Nie ma to jak wakacyjna praca i brak czasu na cokolwiek. Wróciłam dziś do domu, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam czytać. I tak mi to szybko zleciało, że przez chwilę myślałam, że Twój dopisek od autora to nadal fragment rozdziału xD Co tak krótko? :p Mogłabyś chociaż nudniej pisać, żeby się nie czytało tak szybko, ale tak? ^^ Btw kocham Three Days Grace!
UsuńNo dzieje się, dzieje. Drake drejkuje. Ot tak sobie wyrwał komuś serduszko, a co tam.
Z tym, że dźwięk, który usłyszała, wcale nie brzmiał jak ten, który sobie wyobraziła. Był inny, bardziej mięsisty i mokry Auuuggghh
On jest kurdee naprawdę ciekawą postacią. W blogosferze jest od gromu "złych przystojniaków", ale ooch Drake jest taki prawdziwy.
Cóż do zobaczenia w przyszłym tygodniu <3 Kurde, zaraz zasnę, nie poczytam już dziś Light in the Darkness :c Ale więcej przyjemności na potem ;) Jakbyś miała ochotę, to coś tam wstawiłam na bloga, niestety nie nowy rozdział tylko jednoczęściówkę.
PS Po ilu tomach wysyłasz do wydawnictwa?
xoxo
Zrezygnowałam na moment z mojej ukochanej BANKS, żeby odpalić Three Days Grace i jakoś nastroić się do komentowania. I na dobre mi to wyszło. Już zapomniałam, jak cudna jest ta piosenka! <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już jakiś czas temu, szczególnie skuszona przedpremierowo ukazanym gifem. Pani wyżej ma absolutną rację - Drake drejkuje. Tego nie można inaczej określić. Sama powiedziałaś, że w tym rozdziale będzie on dżentelmeńsko mroczny i seksowny. Taki typowy Drake. Od samego początku był bad assem, którego nie sposób nie pokochać, ale w tym rozdziale... To wszystko jest dla niego takie typowe, że aż mam ciary. Niespiesznie gonił za Eve, bo wiedział, że ona nie ma w starciu z nim absolutnie żadnych szans. Już sobie to wyobrażam: opuszczony, skąpany we mgle cmentarz i rozbawiony Drake goniący za śmiertelnie przerażoną dziewczyną. A potem moment kulminacyjny i wyrwanie serca z piersi delikwenta, który pojawił się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze. Nie miało znaczenia to, że w znacznym stopniu wampir nie był winny - śmiał jedynie dotknąć "własności" Drake'a. Jak to zwykle u ciebie bywa, cała akcja ma na pewno bardziej skomplikowane korzenie; ta irytacja Jonsona również nie była bezpodstawna, podobnie jak jego niecierpliwość. Niemniej pierwsze wrażenie jest takie, że chłopak sprzeciwił się Drake'owi. Że tknął coś, co należało do niego. TYLKO do niego. A ten nie zamierzał się z tym dzieciakiem w żaden sposób cackać.
Jeszcze nie tak dawno mówiłaś, że to u mnie była świetnie przedstawiona "akcja z sercem". A co ja mam powiedzieć? Opis był tak żywy i barwny... Ugh. W połączeniu z muzyką i gifem, do którego raz za razem sobie wracam, moja wyobraźnia zaczyna działać na najwyższych obrotach.
Pomimo swojej mrocznej strony, Drake'owi z jakiegoś powodu zależy na Eve. Są to raczej powody, hm, polityczne aniżeli matrymonialne, tak przynajmniej uważam, niemniej mam też wrażenie, że ich "relacja" jeszcze nieźle namiesza w fabule. Totalnie zakochana w "Gemini Feed" i od kilku dni próbująca rozkminić genezę utworu i jego ogólne przesłanie, teraz wszędzie dostrzegam powiązania. Drake i Eve są właśnie jak te tytułowe bliźnięta. Ich relacja jest toksyczna i skomplikowana, a koniec końców któregoś z bohaterów doprowadzi do zguby. (Tak jak to było w przypadku mitologicznych bliźniąt, gdzie tylko jeden z nich był nieśmiertelny, ale aby nigdy nie utracić swojego bliźniaka, przemienił ich oboje w gwiezdną konstelację. Obaj bracia zyskali w ten sposób nieśmiertelność, jednak utracili coś zdecydowanie ważniejszego - swoje życie.)
Natalia ma rację. Kiedy Drake każe Jonsonowi odpuścić, bo Evelyn jest jego, upodabnia się do zaślepionego, egoistycznego dzieciaka, który troszczy się tylko o siebie i swoje zabawki. To pokazuje jednak, że Eve nie jest dla niego byle kim.
Cholera, Gabi mnie uprzedziła. A ja już sukienkę kupiłam!Trudno, muszę zadowolić się tylko Castielem :p
No nic, zdążyłam z komentarzem przed dwudziestką, więc jest dobrze. Czekam na kolejny, to chyba oczywiste. Szczególnie po takiej końcówce. Sama zapowiedziałaś, że to już ten moment, by zacząć Eve wdrażać w "ten" świat. Tym bardziej czekam c:
Weny!
Klaudia99
Hejo kochana! :3
OdpowiedzUsuńA ten rozdział przeczytało mi się szybko... bardzo szybko. wiem czy to dlatego, że tyle się w nim działo, czy może jest krótszy? Choć tego to akurat nie wiem xD
Cóż... Czego Drake chce od Eve? To jak na razie najbardziej zastanawia mnie po przeczytaniu tego rozdziału. W sumie to gdyby chciał ją zabić, to zapewne zrobiłby to już dawno temu, więc to raczej odpada.
Niespodziewane pojawienie się Jonsona zaskoczyło mnie. Gdy złapał Eve, to myślałam, że to Drake xD Z tego co wywnioskowałam, to Jonson chciał chyba uratować Eveline (tak ma marginesie: Szkoda, że zginął. Chciałabym dowiedzieć się o nim czegoś więcej). Wspomniał o nim. Ale kim jest ten on? Kogo ma na myśli?
Na początku dziwiłam się, dlaczego Eve nie ucieka, kiedy zaczęła się walka, ale później dopiero dotarło do mnie, że musiała być sparaliżowana xD Łatwo jest powiedzieć: Uciekaj! No ale gdyby znalazło się na miejscu Eveline... Kto wie. Może ja sama nie byłabym w stanie uciec?
Nie znałam Drake'a od tej strony o.O Co on chce teraz zrobić? Lecę dalej! ♥
Maggie
OMG!!! Niech to tylko nie bedzie kolejny sen! Proszę!
OdpowiedzUsuńHalo? Halo? Proszę państwa minęły trzy lata - powtarzam trzy lata - a moja miłość do Drake Stearns'a nie maleje i ślub jest za rok! Już oficjalnie.🖤
OdpowiedzUsuńTak, mam słabość do morderców (tych realnych również) i dobrze mi z tym.
Buźki,
Nieco za bardzo podjarana Gabbie🖤
Hoho, działo się. :D W końcu Eveline miała okazję zobaczyć prawdziwą naturę otaczających ją istot. Scena z wyrwaniem serca po prostu miód malina, doskonale opisane!
OdpowiedzUsuń1.Nie pojmowała, dlaczego nie zauważyła tego wcześniej, ale uznała, że to nie ma znaczenia – nie w sytuacji, której najpewniej znalazła się sam na sam z uosobieniem śmierci.*w sytuacji, w której lub w sytuacji, kiedy – tak myślę. ��
2. a więc że traci szansę, bo jest już za późno. *a więc, że (przecinek).
A dziękuję, uwielbiam tę scenę. Pamiętam, że mega dobrze mi się ją pisało.
UsuńZa uwagi jak zawsze dziękuję. Ale tu przecinka przed „że” w żadnym wypadku być nie powinno. ;)
Nie będę się upierać, bo jak gdzieś już pisałam interpunkcja to moja zmora. :D Po prostu sygnalizuję co mi się tam w oczy rzuci - niekoniecznie poprawnie. ^^'
UsuńHeh, ale to dobrze! Wtedy zawsze jest szansa, że któraś z nas czegoś się nauczy. :D
Usuń